Skocz do zawartości

Niech tytuł Was nie zwiedzie


Gość Iwona

Rekomendowane odpowiedzi

Nie tylko o tym, co w tytule, ale także o tym:

 

- dlaczego nie należy tłumić gorączki i infekcji

- jak przekonanie o zagrożeniu zagraża,

- że nie jesteśmy tylko skupiskiem komórek,

- o skutkach unikania słońca i nie tylko.

 

 

Warto przeczytać dostępny fragment z Google Books  str. 47-62

 

LINK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat to zawsze mnie bawi, zwalczanie choroby środkami przeciwgorączkowymi, które mają na celu powstrzymanie gorączki faktycznie wywołanej przez organizm w celu samowyleczenia się z chroby. Identycznie z leczeniem kaszlu, którego celem jest udrożnienie dróg oddechowych... ale biznes musi być ogromny, chyba najczęściej reklamowe obecnie środki to farmaceutyki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest bełkot. Gorączka faktycznie jest objawem walki organizmu z chorobą - ale jej niekontrolowany wzrost (powyżej 40stopni) prowadzi do śmierci. I ta śmierć to nie żaden spisek tylko powyżej tej temperatury zaczyna się ścinanie białek w organiźmie. A że najbardziej podatne są komórki nerwowe to sami sobie odpowiedzcie jak jest.

 

Sama książka po pobieżnym przejrzeniu wydaje się być tworem pseudonaukowym. Autor wyraźnie bez znawstwa tematu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest bełkot. Gorączka faktycznie jest objawem walki organizmu z chorobą - ale jej niekontrolowany wzrost (powyżej 40stopni) prowadzi do śmierci.

 

Kiedy ostatni raz zbliżyłeś się do 40 stopni, albo ile znasz osób, które jako dorośli zbliżyły się do tej temperatury?

 

A leki przeciwgorączkowe używane są powszechnie. Bo ktoś, zamiast odpocząć w domu, chce iść do pracy/na uczelnie/na imprezę/...

Ja od kilkunastu lat ani razu nie zażyłem niczego przeciwgorączkowego. W tym czasie 39 być może mi się zdarzyło, na pewno kilka razy >38, ale 40 absolutnie nie. Z resztą, 40 chyba też nie jest dla organizmu strasznym problemem - Wikipedia pisze, że długie utrzymywanie się 41.5 uszkadza białka.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ostatni raz zbliżyłeś się do 40 stopni, albo ile znasz osób, które jako dorośli zbliżyły się do tej temperatury?

 

A leki przeciwgorączkowe używane są powszechnie. Bo ktoś, zamiast odpocząć w domu, chce iść do pracy/na uczelnie/na imprezę/...

Ja od kilkunastu lat ani razu nie zażyłem niczego przeciwgorączkowego. W tym czasie 39 być może mi się zdarzyło, na pewno kilka razy >38, ale 40 absolutnie nie. Z resztą, 40 chyba też nie jest dla organizmu strasznym problemem - Wikipedia pisze, że długie utrzymywanie się 41.5 uszkadza białka.

To samo chciałem napisać, ale mnie ubiegłeś. Zwalcza się objawy gorączkę, kaszel a nie przyczynę choroby.

Przy okazji - bakterie i wirusy nie są również przyczyną choroby. Gdyby tak było, wszyscy bylibyśmy chorzy non stop na głupie przeziębienie. To coś wewnątrz nas decyduje o powstaniu choroby. Może warto podejść do człowieka, jak do maszyny, która potrzebuje dobrego paliwa. Nie do końca to dobre podejście, bo człowiek jest czymś więcej, ale lepsze to, niż "mainstreemowe" poglądy. Trzeba o maszynę dbać i nie traktować żołądka jak śmietnika. Jeśli dodamy do tego stres i, dominujący wśród ludzi, siedzący tryb życia mamy komplet przyczyn.

Jak mówią starzy wędkarze:

Z prądem to byle gówno popłynie, a pod prąd tylko szlachetna ryba.

Nie bądźmy gównem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Z resztą, 40 chyba też nie jest dla organizmu strasznym problemem - Wikipedia pisze, że długie utrzymywanie się 41.5 uszkadza białka.

 

Z tego wychodzi, że postrzegasz lekarza jako czarnoksiężnika, który ustawia magicznymi proszkami niewidzialny termostat organizmu na temperaturę i wio! Leczymy! 

 

Temperatura organizmu jest wynikiem procesów zachodzących w organizmie. Wyższa temperatura owszem - oznacza, że organizm walczy. Ale tu jest pytanie: Czy walczy skutecznie? I w którą stronę zmierza ta walka: może do wygaszenia ale może wprost przeciwnie: jeszcze bardziej się rozpalić.

I jak to sobie w takich okolicznościach wyobrażasz: zostawiasz pacjenta z "bezpiecznym" 40.5 w nocy temperatura skacze w górę, a nad ranem znajdują sztywnego. W takim przypadku o wiele lepiej jest obniżyć temperaturę niż ryzykować śmiercią.

 

Dalej ile razy miałem wysoką gorączkę: warto sobie uświadomić, że żyjemy w epoce nowoczesnej medycyny i wiele chorób zostaje bardzo szybko zatrzymanych w początkowym stadium i tacy dawni żniwiarze jak zapalenie płuc (gdzie ludzie umierali między innymi z powodu wysokich temperatur!) dziś nie są już specjalnie groźne. Dlatego spotyka się rzadko - ale spotyka.

 

Po co leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe? To nie spisek ale komfort. Jeżeli ktoś może sobie pozwolić w przypadku choroby na leżenie z gorączką i bolącą głową przez kilka dni to spoko. Ale są sytuacje gdzie człowiek musi się postawić na nogi i wtedy na szczęście mamy te środki. A jak ktoś wpierdala to kiedy tylko może - to już sam sobie może winić. Taka jest wolność wymaga odpowiedzialnego postępowania.

 

Ponieważ znam kilka osób ze środowiska lekarskiego przytoczę taką historię. 

 

Do znajomego przyszedł starszy koleś(tak koło 50tki), który źle się czuł. Kolega pomierzył mu ciśnienie - wyszło bardzo wysokie (ale jeszcze nie takie, żeby go do szpitala kierować). Kolega przypisał mu pixy na obniżenie ciśnienia i kazał przyjść za trzy dni. Koleś nie kupił sobie tych piguł bo jak się potem okazało przeczytał na internecie, że "szkodliwe". Nie poszedł do niego za trzy dni "bo zły lekarz i się nie zna". A dwa tygodnie później dostał potężnego wylewu i umarł. Tragedia, której można by uniknąć. Ale nie dość na tym - oczywiśćie w rodzinie włączyła się żądza krwi i dawaj pozywać lekarza. Tu akurat sytuacja była prosta bo typek po prostu nie zastosował się do jego zaleceń, co łatwo było udowodnić (nie zrealizowana recepta i nieobecność na następnej wizycie). 

I przez typa, który coś tam sobie na internecie przeczytał kolega musiał pół roku po sądach się bujać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą polecam dla odmuły sięgnąć po trochę statystyk i zapoznać się z następującymi danymi obecnie i np połowa XIXi:

- średnia długość życia 

- ile % dzieci dożywa do 18stego roku życia

- śmiertelność na poszczególne choroby

 

I na podstawie tego wyciągnijcie sobie wnioski ile warte jest "samowyleczenie się z choroby". Być może medycyna i farmacja to wielki biznes ale suma summarum korzystamy na tym wszyscy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim nicnierobienie jest zabójcze.  Poprzestanie na odstawieniu lub rezygnacji z brania przepisanych leków jest lekkomyślne i niebezpieczne. Faktycznie ktoś, kto się nie interesował tematem zdrowia powinien trzymać się zaleceń lekarzy. Dzięki temu przedłuży sobie życie. Jednak przy okazji zyska kilka nowych „chorób”. Leczenie „chorób” przewlekłych nie istnieje. Jest tylko tłumienie objawów.  

Odnośnie przytoczonego przykładu mam w rodzinie osobę po 70, która bez brania leków na obniżenie ciśnienia poradziła sobie z problemem i cały czas jest Ok. Kwestia zmiany pewnych zwyczajów żywieniowych + suplementy+hirudoterapia.  Zabrzmi banalnie, ale podstawa to odpowiednie nawodnienie. Krew gęstnieje. 

 

Mam ogromny szacunek dla medycyny, ale głównie w zakresie diagnostyki (z wyjątkami), ratowania życia w nagłych i ciężkich przypadkach, dla ortopedii  i chirurgii (może znalazłaby się jeszcze jakaś dziedzina).

 

Przytoczone przez Ciebie statystyki  to głównie efekt lepszych warunków życia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po co leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe? To nie spisek ale komfort. Jeżeli ktoś może sobie pozwolić w przypadku choroby na leżenie z gorączką i bolącą głową przez kilka dni to spoko. Ale są sytuacje gdzie człowiek musi się postawić na nogi i wtedy na szczęście mamy te środki.

Nie ma czegoś takiego, jak "nie może sobie pozwolić". Może, tylko nie chce.

 

Weź też pod uwagę, że w razie potrzeby organizm sam może przytłumić objawy chorobowe. Bo skąd się bierze to, że łatwiej zachorować, gdy mamy wolne, niż gdy mamy coś pilnego do zrobienia? Jeśli nie tłumi - to w tym momencie gorączka jest ważniejsza niż te sprawy, dla których człowiek "musi" się postawić na nogi.

 

Ja wolę nie zrobić tego co "muszę" i znacznie zmniejszyć prawdopodobnieństwo (poprzez nie-wychodzenie z domu) np. powikłań pogrypowych w postaci wad serca itp. - czegoś z czym żyć się da, ale jakość tego życia jest już znacznie niższa.

 

 

Co do medycyny i spisku: obecnie jeśli medycyna kogoś leczy, to jest to tylko skutek uboczny całego interesu, którego celem jest zarabianie pieniędzy. Dlatego w kwestiach nagłych pomaga, bo bardzo łatwo dopatrzyć się związku przyczyna-skutek, więc pomagać musi; w długotrwałych - pewnie jest to zupełnie losowe.

Warto zauważyć, że obecnie tzw. lekarze w zasadzie nie są lekarzami, tylko urzędnikami państwowymi, realizującymi narzucone procedury. Mam poważne wątpliwości, czy dla tych przygotowujących procedury zdrowie ludzi jest ważniejsze niż pieniądze.

 

 

Jeśli chodzi o przykład człowieka z wysokim ciśnieniem: cóż, ludzie czasami umierają. Zarówno ci słuchający lekarzy, jak i niesłuchający.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, upiorne wiedźmy i szatany w białych kitlach w szpitalach i przychodniach będąc jednocześnie zbrojnym ramieniem światowego spisku potrafią leczyć i czasami nawet ratują chorego przed śmiercią. Ale oczywiście nie w tak wspaniały sposób jak bioenergoterapeuci, szamani i inni guru wiedzy tajemnej  ;).

 

Małe pytanko:

 

Czy ktoś z Forumowiczów został wyleczony przesz szamana, bioenergoterapeute po tym gdy normalny lekarz nie dał rady? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przytoczone przez Ciebie statystyki  to głównie efekt lepszych warunków życia.

 

To znaczy, że Fryderyk Chopin umarł na gruźlicę ponieważ jego łóżko było mało wygodne? Nie miał internetu?  Czy może dlatego, że jego choroba była nieuleczalna? A dzisiaj popatrz! Gruźlica dawniej tak straszna i powszechna dziś już rzadko spotykana. Dzięki medycynie i farmacji. 

 

Nie ma czegoś takiego, jak "nie może sobie pozwolić". Może, tylko nie chce.

 

A gdy choroba rozłoży całą rodzinę? Rodzice muszą przecież ogarnąć swoje dzieci, zaprowadzić do doktora, pojechać do apteki i po jedzenie. Dużo łatwiej zrobić to gdy ból nie rozsadza glowy.

Chyba, że uważasz że rodzice mogą zaniedbać własne dzieci w chorobie.

 

Weź też pod uwagę, że w razie potrzeby organizm sam może przytłumić objawy chorobowe. Bo skąd się bierze to, że łatwiej zachorować, gdy mamy wolne, niż gdy mamy coś pilnego do zrobienia?

 

Może nie musi. Wtedy pomogą lekarstwa. 

 

 

Co do medycyny i spisku: obecnie jeśli medycyna kogoś leczy, to jest to tylko skutek uboczny całego interesu, którego celem jest zarabianie pieniędzy. Dlatego w kwestiach nagłych pomaga, bo bardzo łatwo dopatrzyć się związku przyczyna-skutek, więc pomagać musi; w długotrwałych - pewnie jest to zupełnie losowe.

 

Przykład mój własny. W okresie dojrzewania zachorowałem na trądzik ropowiczy. Wyguglaj sobie, żeby mieć obraz rzeczy. Leczyłem się na wszystkie możliwe sposoby. Wziąłem kilkanaście różnych leków i maści. Nic kurwa nie pomagało. W międzyczasie próbowałem rozmaitych metod naturalnych: dieta białkowa, bezmięsna, bezmleczna, mycie moczem, bratek trójbarwny, nacieranie spirytusem, maseczki rozmaite antytrądzikowe. Zero efektu. Jedynie antybiotyki przyniosły poprawę na czas leczenia. Od razu po odstawieniu remisja. Dermatologów to chyba z 5 przerobiłem, robili mi rozmaite badania poboczne i nic. Od 3 usłyszałem, że muszę pogodzić się z możliwością, że będę tak miał do końca życia. I pewnego pięknego dnia na rynku pojawił się lek o nazwie Izotek - kosztował jak za zboże (ok. 200 zł za 30 tabletek - w miesiącu jadłem 60) ale pomógł mi w 100%.. Natychmiastowa i trwała poprawa. Więc proszę Ciebie bardzo ale nie pierdol. Bo mi osobiscie ten zły przemysł farmaceutyczny bardzo pomógł. A gdyby chodziło tylko o pieniądze to wciskali by gówno, albo leki bez trwałego efektu - bo ja i inni chorujący na coś takiego  kupowalibyśmy wciąż i wciąż każdy cień nadziei na normalne życie. A tak nie dość, że zarobili mniej to jeszcze faktycznie pomogli.

 

Warto zauważyć, że obecnie tzw. lekarze w zasadzie nie są lekarzami, tylko urzędnikami państwowymi, realizującymi narzucone procedury. Mam poważne wątpliwości, czy dla tych przygotowujących procedury zdrowie ludzi jest ważniejsze niż pieniądze.

 

Inaczej: lekarze są ograniczani przez urzędników stojących nad nimi.

 

 

Jeśli chodzi o przykład człowieka z wysokim ciśnieniem: cóż, ludzie czasami umierają. Zarówno ci słuchający lekarzy, jak i niesłuchający.

 

Każdy umiera. Tylko niektórzy umierają dużo wcześniej na choroby, które są bardzo łatwo uleczalne. Takie nadciśnienie jest zajebiście łatwe w leczeniu. Wystarczy wpierdalać tablety i się szybko stabilizuje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)Mam poważne wątpliwości, czy dla tych przygotowujących procedury zdrowie ludzi jest ważniejsze niż pieniądze.(...)

Ja nie mam już takich wątpliwości. W dzisiejszych, okrutnych czasach liczy się tylko pieniądz.

 

Co do statystyk, do przejrzenia których namawiasz Leviatan, wystarczy przejść się na cmentarz i przejrzeć tabliczki na nagrobkach, żeby zauważyć, że zdecydowanie krócej żyje pokolenie, które przeżyło większość żywota w "dobrobycie", który mamy teraz.

 

 

Leviatan napisał:

Każdy umiera. Tylko niektórzy umierają dużo wcześniej na choroby, które są bardzo łatwo uleczalne. Takie nadciśnienie jest zajebiście łatwe w leczeniu. Wystarczy wpierdalać tablety i się szybko stabilizuje.

Nadciśnienie wyleczalne powiadasz? Nie widziałem jeszcze wyleczonego z nadciśnienia pacjenta, tylko leczonego pacjenta, przyjmującego do końca życia leki, które przy okazji rozpieprzały mu wątrobę i powodowały inne dolegliwości. Zresztą mój stary jest tego przykładem. Wpieprza garściami tabletki od lat i jak dotąd się nie wyleczył.

 

A jaki postęp zrobiła medycyna w przypadku banalnych aft, świadczy o tym chociażby to, że jak dotąd etiologia ich jest nieznana. Jak piszą źródła medyczne: Prawdopodobny udział zaburzeń odporności komórkowej oraz urazów błony śluzowej jamy ustnej (np. przygryzania policzków).

 

Zapomniałem dopisać, że w ostatnim akapicie chodzi o afty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadciśnienie wyleczalne powiadasz? Nie widziałem jeszcze wyleczonego z nadciśnienia pacjenta, tylko leczonego pacjenta, przyjmującego do końca życia leki, które przy okazji rozpieprzały mu wątrobę i powodowały inne dolegliwości. Zresztą mój stary jest tego przykładem. Wpieprza garściami tabletki od lat i jak dotąd się nie wyleczył.

 

A czy napisałem o wyleczeniu? Napisałem o leczeniu. Wpierdalasz piguły i wraca ci do normy. Kontrolujesz sytuacje. Mój ojciec żre te piguły już dwadzieścia pięć lat. Jak przestały działać (bo to się czasami zdarza - przyzwyczajenie orgaznizmu czy coś takiego) to bierze inne i ma ciśnienie cały czas w normie, a jego brat który pierdolił leczenie już jest po dwóch zawałach.

 

 

A jaki postęp zrobiła medycyna, świadczy o tym chociażby to, że jak dotąd etiologia ich jest nieznana. Jak piszą źródła medyczne: Prawdopodobny udział zaburzeń odporności komórkowej oraz urazów błony śluzowej jamy ustnej (np. przygryzania policzków).

 

 A to już jest czepianie się na siłę i szukanie dziury w całym. Nie znają przyczyn - a to głupki! Tymczasem przyczyny chorób mogą być bardzo złożone. Tu przykład: w populacji murzynów obserwowana jest dużo większa w stosunku do murzynów afrykańskich skłonność do nadciśnienia. Podejrzewa się, że przyczyną leży w czasach niewolnictwa: gdy przewożono czornych z afryki do ameryki w kiepskich warunkach to wyższą przeżywalność miały osoby z wyższą skłonnością do zachowywania wody w organizmie. 

 

Jednym słowem: bardzo dużo czynników, dużo zmiennych, duża indywidualizacja przypadków. Powiedzenie "Nie wiedzą - a to głupki!" jest słabe.

 

Co do statystyk, do przejrzenia których namawiasz Leviatan, wystarczy przejść się na cmentarz i przejrzeć tabliczki na nagrobkach, żeby zauważyć, że zdecydowanie krócej żyje pokolenie, które przeżyło większość żywota w "dobrobycie", który mamy teraz.

 

 

Hahaha. To jest argument. A wiesz, że jak się nie uiści opłaty za miejsce na cmentarzu to grób jest likwidowany? To jak można się w ogóle opierać na czymś takim w dyskusji? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy napisałem o wyleczeniu? Napisałem o leczeniu. Wpierdalasz piguły i wraca ci do normy. Kontrolujesz sytuacje. Mój ojciec żre te piguły już dwadzieścia pięć lat. Jak przestały działać (bo to się czasami zdarza - przyzwyczajenie orgaznizmu czy coś takiego) to bierze inne i ma ciśnienie cały czas w normie, a jego brat który pierdolił leczenie już jest po dwóch zawałach.

 

 

 

 A to już jest czepianie się na siłę i szukanie dziury w całym. Nie znają przyczyn - a to głupki! Tymczasem przyczyny chorób mogą być bardzo złożone. Tu przykład: w populacji murzynów obserwowana jest dużo większa w stosunku do murzynów afrykańskich skłonność do nadciśnienia. Podejrzewa się, że przyczyną leży w czasach niewolnictwa: gdy przewożono czornych z afryki do ameryki w kiepskich warunkach to wyższą przeżywalność miały osoby z wyższą skłonnością do zachowywania wody w organizmie. 

 

Jednym słowem: bardzo dużo czynników, dużo zmiennych, duża indywidualizacja przypadków. Powiedzenie "Nie wiedzą - a to głupki!" jest słabe.

 

 

 

Hahaha. To jest argument. A wiesz, że jak się nie uiści opłaty za miejsce na cmentarzu to grób jest likwidowany? To jak można się w ogóle opierać na czymś takim w dyskusji? 

Piszesz: "Jednym słowem: bardzo dużo czynników, dużo zmiennych, duża indywidualizacja przypadków. Powiedzenie "Nie wiedzą - a to głupki!" jest słabe."

 

Najgorsze jest to, ze nie wiedzą i nie chcą wiedzieć. Lekarza nie obchodzi przyczyna choroby, nie ma pasji badacza, tylko pasję zarabiacza pieniędzy. Podchodzi do wszystkiego mechanicznie. W zasadzie robi to, czego go nauczyli na studiach plus marketing koncernów farmaceutycznych. Kto daje lepsze wycieczki zagraniczne, zwane dla niepoznaki sympozjami, tego leki będę przepisywać.

 

"Hahaha. To jest argument. A wiesz, że jak się nie uiści opłaty za miejsce na cmentarzu to grób jest likwidowany? To jak można się w ogóle opierać na czymś takim w dyskusji?"

Nie wiem z czym Ty wyskakujesz. To Twoje argumenty są bez sensu. Przecież grobów tych pochowanych w przeciągu ostatnich 30 lat (za tyle lat jest opłacane miejsce na cmentarzu) nie likwidują i widać ile obecnie umiera młodych osób.

 

Swoją drogą, gdybym opierał się na oficjalnych źródłach, bo tylko tak można, to wierzyłbym, że w Polsce jest raj.

 

Ale każdy co innego lubi. Jeden lubi ogórki, inny ogrodnika córki. Lubisz tabletki? Nic mi do tego. Kończę dyskusję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

"Hahaha. To jest argument. A wiesz, że jak się nie uiści opłaty za miejsce na cmentarzu to grób jest likwidowany? To jak można się w ogóle opierać na czymś takim w dyskusji?"

Nie wiem z czym Ty wyskakujesz. To Twoje argumenty są bez sensu. Przecież grobów tych pochowanych w przeciągu ostatnich 30 lat (za tyle lat jest opłacane miejsce na cmentarzu) nie likwidują i widać ile obecnie umiera młodych osób.

 

 

Też nie chcę się za długo przerzucać - ale to jedno wymaga sprostowania. Grobów z ostatnich 30 lat nie wyjebują. Ale starsze i owszem. Dane są nie miarodajne  bo nie wiemy ilu ludzi umierało wtedy młodo- dlatego nie można ich porównywać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, upiorne wiedźmy i szatany w białych kitlach w szpitalach i przychodniach będąc jednocześnie zbrojnym ramieniem światowego spisku potrafią leczyć i czasami nawet ratują chorego przed śmiercią. Ale oczywiście nie w tak wspaniały sposób jak bioenergoterapeuci, szamani i inni guru wiedzy tajemnej  ;).

 

Nie wiem dlaczego chcesz dyskutować o bioenergoterapeutach i szamanach, skoro my tu piszemy o pozwoleniu organizmowi by poradził sobie sam, a nie szukaniu pomocy na zewnątrz. Chyba że odnosisz się do czegoś innego - w takim razie napisz trochę jaśniej, dlaczego chcesz dyskutować o szamanach.

 

Małe pytanko:

 

Czy ktoś z Forumowiczów został wyleczony przesz szamana, bioenergoterapeute po tym gdy normalny lekarz nie dał rady? :)

 

Mi tzw. kręgarz w mojej wczesnej młodości zlikwidował skrzywienie kręgosłupa. Kręgarze byli wtedy zwalczani, a według urzędników (nazywanych lekarzami ortopedii), zlikwidowanie skrzywienia kręgosłupa nie było w żaden sposób możliwe. I to dosłownie: "to niemożliwe", a nie "my nie umiemy".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A gdy choroba rozłoży całą rodzinę? Rodzice muszą przecież ogarnąć swoje dzieci, zaprowadzić do doktora, pojechać do apteki i po jedzenie. Dużo łatwiej zrobić to gdy ból nie rozsadza glowy.

Chyba, że uważasz że rodzice mogą zaniedbać własne dzieci w chorobie.

 

W ostateczności z gorączką da się do sklepu wyjść. I jeśli zrobi się to z gorączką, a nie po jej obniżeniu, to podejmie się właściwsze decyzje:

- jest zimno, więc trzeba się cieplej ubrać

- czuję zmęczenie, więc jak najszybciej wracam do domu, a nie idę gdzieś "przy okazji"

Po prostu nie marnuję energii, którą po obniżeniu gorączki bym marnował!

 

 

I pewnego pięknego dnia na rynku pojawił się lek o nazwie Izotek - kosztował jak za zboże (ok. 200 zł za 30 tabletek - w miesiącu jadłem 60) ale pomógł mi w 100%.. Natychmiastowa i trwała poprawa. Więc proszę Ciebie bardzo ale nie pierdol. Bo mi osobiscie ten zły przemysł farmaceutyczny bardzo pomógł. A gdyby chodziło tylko o pieniądze to wciskali by gówno, albo leki bez trwałego efektu - bo ja i inni chorujący na coś takiego  kupowalibyśmy wciąż i wciąż każdy cień nadziei na normalne życie. A tak nie dość, że zarobili mniej to jeszcze faktycznie pomogli.

 

Jeszcze do tego nie doszło, aby przemysł medyczny sprzedawał wyłącznie śmieci. Bo wtedy już prawie nikt by im nie zaufał. Podstawowa poruszana przeze mnie teza jest taka, że daje się ludziom leki, gdy nie są potrzebne. Bo po co dawać lek na coś, co się leczy samo (gorączka)?

 

Więc proszę Ciebie bardzo ale nie pierdol.

 

Podejrzewam, że na żywo w ten sposób byś się do mnie nie odezwał. Mogłeś sobie odpuścić, bo treści to do wypowiedzi nie dodaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra ponieważ temat robi się ostro bekowy i jednocześnie wzrasta poziom zacietrzewienia pozwalam sobie nie odnosić do twoich argumentów panie Ambroży bo nie lubię niekończących się internetowych dywagacji (choć jeśli będzie takie zainteresowanie - chętnie się odniosę). Wyraziłem już wystarczająco dosadnie zdanie odrębne i myślę, że to wystarczy. Na koniec jednak pragnę rzucić pewien temat do przemyślenia.

 

Hen daleko na czarnym lądzie panuje radośnie epidemia eboli. Zjechało się tam dużo lekarzy z całego świata i robią co mogą by pomóc ludziom dzikim w ich utrapieniu. Niestety wirus jest bardzo zjadliwy i śmiertelność jest wysoka. Co ciekawe zdarzało się także, że czarni ludzie w bardzo kreatywny sposób łaczyli pewne fakty. I wskutek tego występują takie historie jak ataki na białych lekarzy czy prowadzone przez nich kliniki(bo nie leczą, tylko specjalnie wywołują wirusa!) albo ucieczki ze szpitali po to, żeby leczyć się u szamana (medycyna naturalna! wiedza tajemna!). 

 

I do czego widzimy tu analogię?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego chcesz dyskutować o bioenergoterapeutach i szamanach, skoro my tu piszemy o pozwoleniu organizmowi by poradził sobie sam, a nie szukaniu pomocy na zewnątrz. Chyba że odnosisz się do czegoś innego - w takim razie napisz trochę jaśniej, dlaczego chcesz dyskutować o szamanach.

Przekonanie w to że chore ciało pozostawione samo sobie bez żadnej ingerencji ze strony medycyny uleczy się jest tak samo bezpodstawne jak wiara w uzdrawiającą moc bioenergoterapeutów czy taniec szamanów. Z lekkim przeziębieniem nasz układ odpornościowy poradzi sobie bo ma wypracowane mechanizmy, ale musi też być odpowiednie środowisko oraz czas żeby leczyć się w ten bezstresowy sposób.Czy mamy go dzisiaj? Z innymi schorzeniami w podskokach lecimy do lekarza pierwszego kontaktu, albo specjalisty.

  Roztrząsanie na temat raka prowadzą najczęściej osoby które nie doświadczyły tej wyniszczającej choroby,są to dywagacje pseudonaukowe które dają dobre samopoczucie, utwierdzają nas w przekonaniach, w postawie o spisku farmakologicznym i cudownym wpływie mieszanki oleju słonecznikowego z jajkami, cofającą każdy nowotwór po 300 zł dostępne na allegro. Z rakiem miałem do czynienia (nie osobiście) i wiem że na to pracuje się latami- stresem, dietą i schematem życia. 

  Zostało poruszona kwestia że tajemnicze lobby farmaceutyczne ogłupia ludzi wciskając na siłę lekarstwa na nic- mi nikt nic nie wciska, ale odnoszę wrażenie że ludzie w swojej bezkrytycznej manii przyjmowania na wiarę wszystkiego ulegają reklamom, przesądom , mitom i tradycji (która według mnie w niektórych kwestiach jest ograniczającym schematem).Ale to wyjaśnił Leviatan którego popieram w całej rozciągłości.

 

 

 

Mi tzw. kręgarz w mojej wczesnej młodości zlikwidował skrzywienie kręgosłupa. Kręgarze byli wtedy zwalczani, a według urzędników (nazywanych lekarzami ortopedii), zlikwidowanie skrzywienia kręgosłupa nie było w żaden sposób możliwe. I to dosłownie: "to niemożliwe", a nie "my nie umiemy".

 

Nie jestem wróżką ale w tym przypadku jeżeli kręgarz miał oprócz siedmiodniowego kursu kręgarskiego (bo takie są i po uruchomieniu działalności paramedycznej - w Polsce jest to legalne) miał wykształcenie fizjoterapeutyczne, mógł zadziałać proces na który składa się systematyczność wizyt, Twoja motywacja i placebo (po usłyszeniu "trzaskających" kości które jest niczym więcej niż uwalnianiem gazów z torebek stawowych).

 

a tutaj link do atra o kręgarzach

 

http://czajniczek-pana-russella.blogspot.com/2012/07/jak-to-jest-z-tymi-kregarzami_13.html

 

polecam również komenty po artem odwołujące się do racjonalnego argumentów "za i przeciw" kręgarstwu.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji - bakterie i wirusy nie są również przyczyną choroby. Gdyby tak było, wszyscy bylibyśmy chorzy non stop na głupie przeziębienie. To coś wewnątrz nas decyduje o powstaniu choroby. Może warto podejść do człowieka, jak do maszyny, która potrzebuje dobrego paliwa. Nie do końca to dobre podejście, bo człowiek jest czymś więcej, ale lepsze to, niż "mainstreemowe" poglądy. Trzeba o maszynę dbać i nie traktować żołądka jak śmietnika. Jeśli dodamy do tego stres i, dominujący wśród ludzi, siedzący tryb życia mamy komplet przyczyn.

Jak mówią starzy wędkarze:

Z prądem to byle gówno popłynie, a pod prąd tylko szlachetna ryba.

Nie bądźmy gównem.

 

Nie bakterie i wirusy to co? To coś wewnątrz nas co decyduje o powstaniu choroby to układ immunologiczny - słabszy się zarazi a silniejszy nie a podstawowe bakterie są zwalczane przez każdego. Leżałem kiedyś w szpitalu, spadły mi leukocyty do stanu krytycznego (skutek uboczny leku) i dostawałem gorączki mimo braku bakterii w posiewach. Musieli mi podawać kilka antybiotyków na oślep i liczyć, że któryś akurat zadziała i tak się stało. Zaraziłem się bakteriami, które musiałem mieć wcześniej w organizmie ale były trzymane w szachu przez moją odporność.

 

Ta książka wygląda na element większej propagandy, którą się ostatnio wciska w celu zarabiania pieniędzy przez guru leczących rękami i inne szarlatanizmy. Powstaje na naszych oczach nowy ruch religijny oparty na ezoteryce, new age i mieszance wszystkich mitologii i mi to podchodzi pod to :)  Nieleczony kaszel może się rozwijać a nieleczona gorączka może wyrządzić wiele szkód. Nie wszystko co natura stworzyła jest dobre, raczej większość nie działa prawidłowo.

 

Dużo starych grubasów żyje sobie i nie chorują, podobnie jak inni piją i palą całe życie i są zdrowi. To coś co decyduje to genetyka i czynniki środowiskowe plus psychika.

 

Co do spisków firm farmaceutycznych to one są ale głownie w psychiatrii (cała ta dziedzina to nieporozumienie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hen daleko na czarnym lądzie panuje radośnie epidemia eboli. Zjechało się tam dużo lekarzy z całego świata i robią co mogą by pomóc ludziom dzikim w ich utrapieniu. Niestety wirus jest bardzo zjadliwy i śmiertelność jest wysoka. Co ciekawe zdarzało się także, że czarni ludzie w bardzo kreatywny sposób łaczyli pewne fakty. I wskutek tego występują takie historie jak ataki na białych lekarzy czy prowadzone przez nich kliniki(bo nie leczą, tylko specjalnie wywołują wirusa!) albo ucieczki ze szpitali po to, żeby leczyć się u szamana (medycyna naturalna! wiedza tajemna!). 

 

I do czego widzimy tu analogię?

 

Fragmentu zamieszczonego w odnośniku nie czytałem, odniosłem się tylko do wypunktowanego "dlaczego nie należy tłumić gorączki" i z tym się zgadzam oczywiście do pewnej granicy. Nie uważasz mnie chyba za takiego idiotę, że przy temperaturze 40 stopni będę komuś mówił "wszystko ok, Twój organizm walczy, nie daj zarobić tym farmaceutycznym świniom". Mam nadzieję, że z tym bełkotem to odnosiło się do cytowanego dzieła nie mojej wypowiedzi ;) Napisałem co mnie bawi, sam nie używam przeciwgorączkowych i ogólnie bardzo rzadko choruję, chociaż miałem też i w swoim krótkim życiu do czynienia z medycyną od strony biernej nie czynnej. Trzeba by tutaj jednak postawić tą cienką linię pomiędzy lekarzami a farmaceutami, to Ci drudzy dostarczają tym pierwszym arsenał do walki z chorobami. Nie ukrywam, że sam będąc lekarzem też bym wrzucał pacjentowi przeciwgorączkowe, bo nóż na ten jeden na kilkaset tysięcy przypadków temperatura wzrośnie powyżej 41 stopni i będę ganiany po sądach przez rodzinę denata. Świadomie nie biorę nic na zbicie temperatury, nie pamiętam żeby kiedykolwiek moja przekroczyła 39 stopni Celsjusza. Oczywiście nie bronię nikomu w tym Tobie łykania tych najczęściej reklamowanych specyfików (przypadek?), tylko pamiętaj: przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu  :D

 

Porównywanie statystyk zgonów z XIX wieku do XXI wieku to nie jest najlepszy pomysł. Widzisz planeta Ziemia to niemal perfekcyjna maszyna i ona radzi sobie z niemal wszystkim. Czymże są te wspominane przez Ciebie śmiertelne choroby jeśli nie jednym z elementów utrzymywania przez naturę odpowiedniego zagęszczenia ludności w skali globalnej? Zapalenie płuc nie tak dawno było śmiertelne, dziś jesteśmy w stanie uratować taką osobę. Przyjdzie czas, że będziemy w stanie uratować chorego na ebolę. Przyjdzie też i nowe ścierwo, matka trzecia od Słońca będzie walczyła o zmniejszenie obecnego przeludnienia. Dziełami swoimi bądź też z farmaceutycznych laboratoriów. Firmy farmaceutyczne  to niestety często syf i jak to ujął ktoś wcześniej parafrazując dobrze zarabiają przy okazji lecząc, a nie leczą przy okazji dobrze zarabiając. Mój ulubiony przkład - pewien lek produkowany w DE jest taniej sprowadzić sobie po normalnej cenie z USA, niż kupić go u nas gdzie jest w 50% refundowany...

 

Wreszcie odnosząc się do cytowanego fragmentu (musiałbym zbyt wiele cytować co do wcześniejszych, wybacz mi moją największą chorobę - lenistwo  :( ).

 

 

Uwierz mi, że o wielu takich sytuacjach po prostu nigdy się nie dowiemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Wiara w to że chore ciało pozostawione samo sobie bez żadnej ingerencji ze strony medycyny jest tak samo bezpodstawne jak wiara w uzdrawiającą moc bioenergoterapeutów czy taniec szamanów. Z lekkim przeziębieniem nasz układ odpornościowy poradzi sobie bo ma wypracowane mechanizmy, ale musi też być odpowiednie środowisko oraz czas żeby leczyć się w ten bezstresowy sposób.Czy mamy go dzisiaj? Z innymi schorzeniami w podskokach lecimy do lekarza pierwszego kontaktu, albo specjalisty. Roztrząsanie na temat raka prowadzą najczęściej osoby które nie doświadczyły tej wyniszczającej choroby

 

Co prawda sam linkowany tekst był o raku, ale w tym wątku o raku nikt nie dyskutował. Przynajmniej ja nie zauważyłem.

 

Nie jestem wróżką ale w tym przypadku jeżeli kręgarz miał oprócz siedmiodniowego kursu kręgarskiego (bo takie są i po uruchomieniu działalności paramedycznej - w Polsce jest to legalne) miał wykształcenie fizjoterapeutyczne, mógł zadziałać proces na który składa się systematyczność wizyt, Twoja motywacja i placebo (po usłyszeniu "trzaskających" kości które jest niczym więcej niż uwalnianiem gazów z torebek stawowych).

 

Bardzo prawdopodobne, że skończył medycynę w Moskwie, ale ja jego dokumentów nie oglądałem. W każdym razie formalnie jako lekarz nie występował. I faktem jest, że osiągał coś, co wg naszych lekarzy-urzędników, było niemożliwe.

Zgadłbyś, jaka była reakcja lekarki na zdjęcie rentgenowskie pokazujące że już jest Ok? Stwierdziła, że widocznie te kilka poprzednich było niepoprawnie wykonanych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda sam linkowany tekst był o raku, ale w tym wątku o raku nikt nie dyskutował. Przynajmniej ja nie zauważyłem.

 

 

Dziękuje że mi to wypomniałeś bo bez tego mój post nie byłby zrozumiały dla czytelników i mogliby się pogubić.Więcej wiary w ludzi Ambroży, mniej wypominania więcej merytoryki.

 

 

 

Bardzo prawdopodobne, że skończył medycynę w Moskwie, ale ja jego dokumentów nie oglądałem. W każdym razie formalnie jako lekarz nie występował. I faktem jest, że osiągał coś, co wg naszych lekarzy-urzędników, było niemożliwe.

Zgadłbyś, jaka była reakcja lekarki na zdjęcie rentgenowskie pokazujące że już jest Ok? Stwierdziła, że widocznie te kilka poprzednich było niepoprawnie wykonanych.

.

 

W znachorów , kręgarzy itp. czarodziejów wierzy kto chce. Podobno wiara przenosi góry nie tylko leczy kręgosłupy. Słyszałem że zamiast chodzić do lekarzy można użyć końskiej maści która pomaga na wszystko i daje ten sam efekt  ;) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.