Baca1980 Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Część. Mimo "strasznego" tytułu (Chodź swego czasu wcale nie było mi do śmiechu) historia jest do bólu typowa i trywialna. A więc zacznijmy od początku. W wieku lat 20 poznałem swoją wielką miłość na najbliższe 6 lat. Ona trzy lata młodsza ode mnie. Po zdaniu matury przeprowadziła się do miasta gdzie się uczyłem i pracowałem. Sielanka trwała jakieś 6 lat. Wtedy na w skutek pewnych perypetii w moim życiu. Musiałem na jakiś czas wrócić do rodzinnego miasta. Ona wtedy jeszcze studiowała więc została w dotychczasowym miejscu zamieszkania. Po jakimś pół roku takiego związku na odległość(ok. 300km). Dostaje od niej telefon. Tekst typu"Chcę się z Tobą rozstać bo pokochałam Cię innego niż teraz jesteś oraz oczywiście zostańmy przyjaciółmi, no i broń Bóg nikogo nowego nie ma". Grzecznie podziękowałem za współprace rozłączyłem rozmowę spakowałem się na trening. Potem zadzwoniłem po kumpla i poszliśmy do klubu na wódeczkę i dziewczynki. I powiem tak wszystko byłoby dobrze gdyby nie depresja w którą wpadłem po trzech dniach od rozstania. Wszystko we mnie puściło. Ryczałem jak bóbr, nie widziałem dalszego sensu swojego życia. Serio w pewnym momencie myślałem już o samobójstwie. Oczywiście łzawe telefony i esemesy do byłej. Ech no po prostu szkoda gadać. Teraz wiem że brakowało mi wsparcia właśnie takiego forum. Na całe szczęście czarne chmury po miesiącu zaczęły się przecierać. Do tego zaczynałem nowy rozdział swojego życia(zmiana pracy oraz miejsca zamieszkania). Tak że stopniowo zacząłem jakoś wychodzić na prosto jeśli chodzi o samopoczucie. A tak na marginesie moja była ex już po tygodniu bujała się z nowym facetem. Tak że zapewnienia kobiet że nikogo nie mają można sobie wiecie gdzie wsadzić. Teraz czas na drugą część historii bo to niestety jeszcze nie koniec. Na miesiąc przed moim wyjazdem spotkałem się z paroma znajomymi jeszcze z czasów ogólniaka. No i pech chciał że pojawiła się Ona. Dawna sympatia jeszcze z czasów szkolnych. No i jak się domyślacie wpadłem po uszy i się zakochałem. Związek był typu weekendowego bo mieszkałem i pracowałem w mieście odległym o ok. 120 km. Po roku zaszła w ciąże. Miałem wtedy 29 lat i stwierdziłem że bywa i postanowiłem się ożenić. Termin ślubu za pół roku. Po miesiącu poroniła. Wzięło mnie wtedy na przemyślenia typu "no to w sumie teraz nie ma sensu się żenić?". Niestety presja rodziny i samej loszki zwyciężyła. I dałem się zaciągnąć do ołtarza. Niestety po ślubie było już dużo gorzej. W sumie to myślę że trafiłem na borderkę albo nawet cyklofreniczkę. Stany depresyjne pogłębiał fakt że nie mogła utrzymać ciąży i poroniła jeszcze dwukrotnie(mimo prowadzenia ciąży przez lekarza prawie że od dnia poczęcie). Po trzech latach małżeństwa miałem dość. Wyprowadziłem się na stałe. Później rozwód za porozumienie stron uff. I od 21 października anno domini 2012 . Jestem szczęśliwym kawalerem. Może młodsi czytelnicy dowiedzą się czegoś nowego. Osobiście jak bym miał teraz 20 lat to w życiu bym się za żadne związki przed 35 rokiem życia nie brał albo najlepiej dać sobie czas do 40-stki:). pzdr. 7 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Siłacz Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 20 minut temu, Baca1980 napisał: Niestety presja rodziny i samej loszki zwyciężyła. I dałem się zaciągnąć do ołtarza. Twoje dalsze życie było zależne od decyzji i nacisków rodziny i ówczesnej dziewczyny. Żałujesz tego doświadczenia? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Young Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 (edytowane) 30 minut temu, Baca1980 napisał: Osobiście jak bym miał teraz 20 lat to w życiu bym się za żadne związki przed 35 rokiem życia nie brał albo najlepiej dać sobie czas do 40-stki:). pzdr. W takim wypadku przeżyłbyś to samo tylko 20 lat później z powodu braku doświadczenia i odbycia w związkach / z kobietami. Bracia, nie bójcie się kobiet. Ani to męskie ani praktyczne. Popełniłeś błądy, wyciągnij wnioski, nie patrz za siebie, rozwijaj się, czerp przyjemność z kontaktów z kobietami. I przede wszystkim - zawsze bądź gotowy do rozstania albo przynajmniej miej świadomość że wszystko płynie, i to co dzisiaj wydaje się bezpieczne i przyjemne jutro może być tylko wspomnieniem (w najlepszym wypadku... ). Edytowane 25 Sierpnia 2017 przez Young 3 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
volcaniusch Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 (edytowane) Jak dla mnie to określałeś lub określasz swoją wartość poprzez punkt widzenia kobiet. To samo robiłem, ale zmądrzałem. Jak jakiejś nie pasuje mój styl życia to mówię grzecznie, ale stanowczo spi**dalaj. Edytowane 25 Sierpnia 2017 przez volcaniusch Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Baca1980 Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Autor Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 1 godzinę temu, Siłacz napisał: Twoje dalsze życie było zależne od decyzji i nacisków rodziny i ówczesnej dziewczyny. Żałujesz tego doświadczenia? Wtedy miałem do tego żal. Teraz na szczęście już z tego wyrosłem i od 5 lat całkowicie sam steruję swoim życiem. I nie odczuwam żalu. Było minęło następna lekcja odrobiona. 1 godzinę temu, Young napisał: Bracia, nie bójcie się kobiet. Ani to męskie ani praktyczne. Chodziło mi o sformalizowane związki lub życie na tzw. "kocią łapę". Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Maynard Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Jak poroniła trzykrotnie to dla kobiety jest to dramat. Spaczenie do końca życia, nawet dobry psychoterapeuta nie pomoże. W sumie chyba nie było innej drogi jak się rozstać i każdy w swoim kierunku życiowym z nowym partnerem. Chociaż znam przykład z życia, rodzice kumpla 2 krotnie chowali małe dzieci, 1 raz chyba poroniła jego matka. Dramat, ale jakoś to przeszli i następnie urodziło się zdrowe baby - mój kumpel. 2 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
deomi Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Horor? chyba dla tych kobiet Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MichaelLevitt Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 4 godziny temu, Baca1980 napisał: Ryczałem jak bóbr A Bóbr ryczy? 4 godziny temu, Baca1980 napisał: Po roku zaszła w ciąże Kurde, snajper z ciebie 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Baca1980 Opublikowano 25 Sierpnia 2017 Autor Udostępnij Opublikowano 25 Sierpnia 2017 6 godzin temu, Maynard napisał: Jak poroniła trzykrotnie to dla kobiety jest to dramat. Spaczenie do końca życia, nawet dobry psychoterapeuta nie pomoże. Zgadzam się z Tobą. Już po pierwszym poronieniu diagnoza była że raczej nic z tego nie będzie. Ale loszka chciała mieć swoje dzieci. Pamiętam że kiedyś napomknąłem o ew. adopcji. To nie bo nie bo ona chce własne i tak całymi dniami i nocami. Stąd te dalsze próby. O pomocy psychologa/psychiatry też wspomniałem. Zgadnijcie czym się skończyło. Oczywiście że fochem i że ona jest normalna(taa jasne). Jak sobie przypomnę jak łatwo się jest wkopać w takie rzeczy to do tej pory dreszcz mnie przechodzi. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi