Skocz do zawartości

Wynajdywanie tysiąca problemów, kiedy mam mieć weekend dla swoich pasji.


Rekomendowane odpowiedzi

Gruby wnerw.

 

Raz, góra razy do roku wyjeżdżam na weekend zajmować się swoimi pasjami i spotkaniami z przyjaciółmi.

I zawsze, ale to kurna zawsze, gdy mam jechać okazuje się że jest 1001 problemów domowych, które

jak nic uniemożliwiają mi wyjazd.

 

Zaczynają się ochy, achy, aluzje subtelniejsze i dowalanki wprost. Bo dzieci, bo praca, bo obowiązki,

bo to, bo tamto! A ty jedziesz i mnie tak zostawiasz ze wszystkim ...

Bo jak wyjeżdżasz to możesz sobie tak zorganizować czas, że wyjdziesz dwie godziny wcześniej z pracy - ale wyjść normalnie w tygodniu wcześniej to

nie możesz, co? Pomógłbym tą godzinę wcześniej itd itp.

I tłumaczyć kobiecie, że wyrwać się DWA RAZY W ROKU o dwie godziny wcześniej z pracy

jest łatwiej, niż robić to non-stop przez pięć dni w tygodniu non stop! No ale wiadomo...

 

Generalnie - wzbudzanie poczucia winy oraz okazywany 'akt łaski' - no jedź ... Ta! Jakby moje jechać czy nie

zależało od jej woli ...

 

Ale co mi zszarga głowę i nerwy to moje. I generalnie to sprytne podejście kobiece się sprawdza - jak mam tak

trute za każdym wyjazdem to za n-tym razem już na samą myśl o wyjeździe włącza mi się schemat "będzie trucie

czterech liter, może jednak sobie odpuścić dla świętego spokoju ...".

 

Nie ma bata, nie odpuszczam ! Kurna, RAZ czy DWA wyjadę i tyle z tym problemów że &^^%@^$ !

 

S.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerabiałem to przez 12 lat małżeństwa. Problem ma źródło moim zdaniem w strachu o to, że możesz w czasie takiego wyjazdu napatoczyć się na laskę mającą podobne zainteresowania i pani pójdzie w odstawkę. U mnie często pomagała opcja wyciągnięcia Ex z domu co początkowo robiła chętnie (nawet w nurkowanie się bawiła) a z czasem coraz słabiej. Rozwiązanie typu - chcę Cię zabrać, ale to TY nie chcesz ma dodatkowo ten plus, że ja rozgrzeszałem się całkowicie. Tu chodzi tylko o to, żebyś był na oku. Kończy się to metrem w pasie, 130kg i awanturami "bo Ci nie staje". Oczywiście proces jaki do tego doprowadził jest dla nich transparentny. Rada? Robić swoje :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rób swoje.

 

Rady:

 

1. Przekupić. Skarbie, jak nie będziesz narzekać to kupię ci drogie buty :)

 

2. Albo zasugeruj fałszywie, że podczas wyjazdu zmierzysz się z wieloma problemami, masz sporo konfliktów wewnętrznych i sam nie wiesz, co to będzie, ale obiecałeś i musisz jechać (wolałbyś zostać!!  Honor jednak ci nakazuje spotkanie i robienie ulubionych rzeczy, heheszki :)) :)

 

Kobieta się ucieszy, jak dowie się o "problemach" i wtedy cię puści ;) Takie to są bydlaki. Nienawidzi twojego szczęscia bez niej. Zacznij narzekać na wyjazd. Że coś ci się spierdoliło, itp. Oczywiście kłam, kłam i jeszcze raz kłam. Zobaczysz, jaka to moc ;)

 

Trochę ekstremalnie, no ale z babami warto grać ostro :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak chce spokoju doraźnego to tylko przekupić :D

 

Doraźny spokój w małżeństwie? To prosta droga do Ryśka z klanu. Doraźnie to możesz przekupić laskę na dyskotece jak jest HB9 a Tobie jaja rozrywa, choć i tak bym się zastanowił, bo po Tobie też ktoś będzie chciał zaruchać a ona będzie czekać, że ją przekupi :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te wszystkie Wasze rady to o kant dupy rozbić.

 

Zrób to, zrób tamto. A baba pozostaje zawsze i w każdej postaci taka sama. Patrzy na swój interes. Zawsze będzie nam wkręcać że jej interes jest ważniejszy.

Podeprze się kłopotami w pracy, dziećmi, rodziną(nagle jakaś impreza rodzinna), awarią w domu, pilnym remontem, złym samopoczuciem, itd, itd!

 

Zawsze, powtarzam zawsze, wryje Wam w umysł, nawet, jak już w końcu uda się wyjechać, POCZUCIE WINY! Zaczniecie się zastanawiać: czy na pewno był mi ten wyjazd potrzebny, przecież zostawiłem ją z dziećmi na pastwę losu. Mogłem odpuścić, rodzina ważniejsza.   A późniejsze konsekwencje takiego myślenia znacie. Zjebany weekend(coś ciągle w głowie siedzi). 

 

To poczucie winy które ona wkręca. 

 

W trakcie rozmowy o wyjeździe, trzeba uświadomić sobie czy ona tak na prawdę będzie miała krzywdę. Przecież jest dorosła, jeżeli jest ciepła woda w kranie, prąd, pełna lodówka, i kasa na bieżące wydatki, to kurwa jaką ona ma krzywdę?

 

 Moja rada. Nie przejmować się babą. Niech gówno nas obchodzi co ona myśli, robi, mówi. Zapewnijmy byt i niech sama się ogarnia.

 

Czasami trzeba być dla niej  egoistą. Nie oglądać się na rzekomo pokrzywdzoną. Trzeba wypocząć nie oglądając się na babę.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynają się ochy, achy, aluzje subtelniejsze i dowalanki wprost. Bo dzieci, bo praca, bo obowiązki,

bo to, bo tamto! A ty jedziesz i mnie tak zostawiasz ze wszystkim ...

 

Dla baby zawsze będziesz narzędziem, prywatnym robotnikiem, mobilnym bankomatem, opiekunką do dziecka, szoferem i tak można by dalej wyliczać.

 

Ja rozumiem, że są dzieci i tak dalej - ale baba tego nie rozumie. One nas nie kochają takich, jacy jesteśmy, tylko ,,kochają'' to, co im możemy dać/dajemy.

 

Baba zawsze będzie dążyła do tego, żeby cię zmienić, a twoje pasje ją gówno obchodzą, nawet jeśli na początku udawała inaczej.

 

Jedyny słuszny wybór to mieć ją w dupie i pojechać, żyje się raz, żyje się dla siebie, umrze się też raz - samemu, bez udziału nikogo w okół, nawet jeśli będą przy tym.

Nie warto zaprzepaszczać swoich życiowych radości i zainteresowań dla jakiegoś emocjonalnego dziecka.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adolf, 100% racji. Jak ktoś jest w stałym związku musi z babą w prosty sposób sprawy załatwiać.

 

Schemat prosty:

 

ja: wyjeżdżam w piątek na 3 dni

ona: służbowo? (bo jak służbowo to wiadomo $ priorytet)

ja: nie jadę odpocząć / spotkać się z kumplami/ na koncert (wstaw dowolne)

ona: ale bla bla bla bla

ja: chyba źle się czujesz ja ciebie o zgodę nie pytam

ona: jak to?

ja: ja cię informuję

ona: ale, bla bla bla bla

ja: poinformowałem, chyba masz wystarczająco sprawny mózg aby zrozumiał znaczeni krótkiego zdania?

 

I albo w tym miejscu się kończy sprawa albo jest dalej bla bla bla. Jeśli jestem u niej wychodzę, jeśli u siebie wystawiam ją za drzwi.

 

Koniec tematu. Nie ma bo coś tam , bo inne plany, bo ona ma jakieś sprawy czy oczekuje pomocy. Jak sypie po takiej akcji smsami albo dzwoni co 5 minut dodaję numer do filtrowanych i po problemie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że łatwo mi mówić.

 

Zawsze może sam wyjść, nie musi wystawiać za drzwi.

 

Gwarantuję że 1 max 2 taka akcja i się nauczy iż wypoczynek samca rzecz święta. Inaczej zawsze nawet jak gdziekolwiek się ruszysz będziesz miał wywołane przez nią poczucie winy. Jeśli się wychowa tak że pewne sprawy są nieuniknione i się o nich nie dyskutuje to jest dobrze inaczej włażenie na głowę latami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Redd łatwo Ci mówić, Subiektywny ma żonę, nie może tak po prostu jej wywalić za drzwi.

Twoja żona qyjeżdża czasami sama? Może rób to co ona o też wymyślaj różne rzeczy, susz jej głowę. Może zrozumie swój błąd

Gustlyk.

 

  Nie wiem jak tam u Ciebie z wiekiem i doświadczeniem z babami.

Nie ważne czy partnerka, Reda, żona Subiektywnego, moja baba.

 

Wszystkie są takie same. Trza z nimi postępować krótko, nie dać wbić sobie poczucia winy. Jeżeli uznasz że nie ma krzywdy, jest z założenia osobą samodzielną, to nie ma powodu się o nią martwić. MYŚL O SOBIE!

 

Swojego błędu baba NIGDY NIE UZNA!

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie posiadam czegos takiego jak poczucie winy, nie przywiazuje sie do kobiet, spoko. Zauwazylem tylko ze moim zdaniem w malzenstwie panuja troche inne zasady. Trzeba byc nieco bardziej "subtelnym". Nie bylem nigdy zonaty, nie planuje byc, pisze tylko co mi sie wydaje :P

Mlody jeszcze jestem, duzo nauki przede mna

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie się męczą ze sobą często, a przed innymi udają, że jest inaczej. Typowe nasze polskie robienie czegoś na pokaz, życie tak, aby inni widzieli, że jest inaczej.

 

Najbardziej mnie śmieszą żonaci, którzy zalewają frustracje (skąd wiem że frustracje? po którymś z prawie-ostatnich kieliszków niektórzy wszystko wyśpiewują ;)) wódą jak żoneczka wypuści z domu, ale do mnie mówią, żebym się żenił, bo coś tam... ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie,

 

 

Po pierwsze wystawiam sam sobie żółta kartkę. Za wzięcie całości do serca, na poważnie i zdenerwowanie się. Zamiast podejść

na chłodno i anatlitycznie - poszło w serce i w nerwy. Więc żółta kartka się należy za nieprawidłową postawę. Ale tak to już

jest jak coś nas dźga prosto w splot słoneczny, ciężko o dystans Jamesa Bonda.

 

Pół godziny po rozmowie poszedłem po rozum do głowy, ten z kategorii wyrobionych dzięki Wam i lekturze postów. Po prostu

odkręciłem kota ogonem. Tu zacząłem się uśmiechać, tam lekko kpić, kilka wzruszeń ramionami plus postawa "kaczka - wszystko

po mnie spływa". Jak najmniej nerwów, jak najmniej serio - jak najwięcej inteligentnej, subtelnej kpiny i szydery - takiej na pograniczu

wykrywalności. Taki z lekka Jocker w wykonaniu Nicholsona. Tym bardziej, co jasnej cholery, że niczego złego nie robię i robić nie

zamierzam !!! (co oczywiście dla kobiety argumentem żadnym nie jest - a jakże!).

 

Gdy jest się nieformalnie z kobietą - większość rzeczy przechodzi bez problemu, wiadomo czemu. Po małżeństwie ale przed pojawieniam

się dzieci - też jeszcze można zabezpieczyć sobie dość dużo luzu. Ale jak są dzieci - ufff, zaczyna się chiński teatrzyk cieni.

Poczucie wbijania w winę - gwarantowane jak w szwajcarskim banku.

 

Natomiast co do sugestii 'kupowania prezentami' chwili wolności to obawiam się, że prowadzi to w prostej drodze do bankructwa ;) Raz

że wyrobi w kobiecie fatalnie złe skojarzenie, dwa - że cena tej 'wolności' będzie cały czas rosła wykładniczo :D Jak ktoś chce

spróbować na własnej skórze - może sobie wolność u kobiety kupować prezentami, czemu nie - ale ja wolę nawet nie zbliżać się

do tej koncepcji ;)

 

Żeby było zabawniej, gdybym jechał służbowo - nie byłoby gadania. No bo wiadomo - $$$. A dodatkowe $$$ racjonalny umysł

kobiety przyjmuje jako oczywistość. Ale wyjazd 1)dla przyjemności 2)poza dom 4) z wydawaniem kasy - to już jest coś z kategorii

zagrożeń.

 

Swoją drogą nie tylko ja tak mam. Jak rozmawiam z przyjaciółmi - identyko. Nagle trzeba to, trzeba tamto, żony sobie przypominają

o jakiś komletnym pierdołach byle tylko od wyjazdu zniechęcić.

 

Ot życie, psia jego kostka ! :rolleyes:

 

S.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotykam się bardzo często z taką sytuacją (mało ważne o kogo chodzi...) 

Najlepsza technika to:

Ona ci ględzi ględzi ględzi ględzi kwik kwik kukuryku

a ty w tym czasie stoisz uważnie słuchając i wykrzywiając głupio gębę..

jak skończy pytasz się gdzie są twoje buty i wychodzisz

ps wcześniej je gdzieś ukryj... sama pomoże ci je znaleść i chuj po krzyku...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.