Skocz do zawartości

deleteduser165

Użytkownik
  • Postów

    785
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser165

  1. Nie znałem tych badań. Zdaje się, że żona założyciela wątku też nie.
  2. Dlatego mówię, że człowiek nadający się do związku to człowiek już wyłajdaczony. I kobieta i mężczyzna. Tyle jest i tak czynników zwiększających ryzyko zdrady w związku, że powiększać je o czynnik w postaci ciekawości jest szaleństwem.
  3. deleteduser165

    Piona!

    "Andrzeju.... nie denerwuj się.... " ") Cześć, Jako weteran małżeńskich bojów z ciekawością przeczytam Twoją historię i w miarę możliwości doradzę, jeśli taka będzie wola.
  4. Jest dużo ważnych dla mnie utworów, głównie takich które bardzo mocno łączą się z danym okresem czy wydarzeniem w moim życiu. Takim jest np. Stein um Stein R+, którego słuchałem (w zasadzie w pętli) i bardzo łączy się z przełomem w moim złym małżeństwie, zwłaszcza finał instrumentalny z wykonania live na Volkerball (Schneider gra go trochę inaczej niż na płycie, bardzo ciekawe podbicia szesnastkami na stopie). A od lat zaś miałem ogólne wrażenie, że najlepiej charakteryzuje mnie fragment "Fight fire with fire" od 2:55 do 3:25.
  5. Myślałem, że użytkownik TPakal czy jakoś tak wrócił. Drugi raz do tej samej rzeki... podziwiam optymizm.
  6. Jeszcze solo Slasha kończące Nightrain. Co prawda Queen jest pierwsza kapelą, jaką zacząlem słuchać (1991), ale to G'nR było pierwszą taką "własną" zajawką, w V klasie SP.
  7. Rozumiem i nie mam nic przeciwko temu. Świat byłby świetnym miejscem, gdyby nie było ochoty i bodźców do chodzenia na boki i nikt by z tego zarazem nie korzystał. Ale takim nie jest. Ludzie w większości lądują w związkach będących konsekwencją złych wyborów i się po czasie miotają. Ja akurat na własnym przykładzie znam temat nieudanego związku z niewłaściwie dobraną partnerką. Męczącego rozerwania - co jest lepsze, czy rozstanie, czy trwanie. Zastanawiania się, czy i jak to zniosą dzieci, czy lekarstwo w postaci definitywnego rozstania jest gorsze od choroby. I znam też ten rodzaj żalu, złości, gdy ma się świadomość, że może być lepiej, inaczej, że są inne, że te możliwości są tak blisko. Ja mam akurat głębokie tradycje w byciu niewiernym, bo i będąc z dziewczynami w wieku lat nastu- korzystałem z każdej prawie okazji (jako osiemnastolatek m. in. przeleciałem koleżankę z domówki w łazience, samemu mając naprawdę fajną, ładną i sympatyczną dziewczynę, gziłem się też na obozie wcześniej z innymi) i w każdym kolejnym związku robiłem numery, więc nie ma mnie tu co rozumieć ani żałować. Dumnym nie ma być z czego. Człowiek był młodszy i głupszy. W małżeństwie już inna historia - tutaj nie zawsze można po prostu skończyć jedno i zacząć drugie. Za dużo powiązań, zaangażowania sprawy dzieci, domu, rodzin. I ten rozdźwięk między sobą i świadomością możliwości a stanem związku czy partnera. Strasznie mnie pieprznęło kiedyś, gdy w Kauflandzie zobaczyłem kobietę, która mi się strasznie spodobała. Wzrost, figura, twarz, fryzura. Była nawet ubrana w kombinezon, a ja uwielbiam damskie kombinezony. I wtedy wyszedłem z tego sklepu i zapytałem sam siebie - czy tak ma być? Czy mam nigdy nie poznać kogoś takiego, kto mi się tak spodoba i nie będę mógł takiej kobiety poderwać, zapoznać, być z nią? Ile mam na to czekać? Do rozwodu? Bardzo pamiętam to zdarzenie. Może nie wtedy, ale w którymś momencie zdjąłem sobie ograniczenia i robię tak, jak robię. Może dlatego też łatwo jest mi zrozumieć moje kobiece odpowiedniki. Mężatki w fikcyjnych, fasadowych związkach. Kobiety atrakcyjne duchowo i cieleśnie, miotające się między wolą naprawy czegoś a wolą zakończenia czegoś, usychające z braku uczucia i namiętności. Mające mężów zapuszczonych, cholerycznych, z pretensjami, bez inicjatywy itp. Ja tam ich w czambuł nie potępiam. Tak samo zresztą jak nie potępiam własnej małżonki, która, zważywszy na moje różne złe mężostwo (do którego się w pełni przyznaję), sama szukała pocieszenia na zewnątrz. Wszystko ma jakąś przyczynę. A przyczyną zdrad w małżeństwach jest najczęściej zła kondycja małżeństwa, brak odpowiednich relacji i brak wzajemnej atrakcyjności. Ale to oczywiście nie znaczy, że można i trzeba z takimi kobietami nawiązywać relacje. To już sprawa indywidualna, a ja po swoich doświadczeniach nie znajduję uzasadnienia, by tego zakazywać. Ooo tak, na zachowanie kobiety taki adorator czy kochanek ma bardzo mocny wpływ. Dostanie oznaki zainteresowania i bardzo hardzieje i rumakuje. Takie oczywiste, trywialne. Widziałem to samo u małżonki, jak się zerwała do orlego lotu. Długo nie polatała (niczym mucha z animacji) ale jednak. Na marginesie, to naukowo jest dowiedzione, że uczucie i zakochanie oraz poczucie bycia kochaną (i wykochaną) naprawdę zmienia kobietę fizycznie. Inaczej płynie krew, inne jest spojrzenie, chód, postawa, napięcie mięśni. Kobieta zakochana naprawdę pięknieje.
  8. OT: Szacun za pomaganie wyrzuconym zwierzętom!
  9. Oczywiście, ale z "Rust..." ja też bardzo lubię i cenię tą z "Poison was the cure". Ogólnie cała płyta jest majstersztykiem. Ten skład stworzył (czy odegrał) kawał wielkiej muzy. Kompozycyjnie i melodycznie bardzo lubię SFSGSW (zwłaszcza Liar, Set the world afire) ale warsztat i wykonawstwo kolejnego składu było o wiele lepsze. The Sound of Perseverance jest jeszcze bardziej wykręcony. A początek "Flesh and the power it holds" zawsze łapie mnie za gardło. Chuck miał talent do wyszukiwania talentów - a jeśli chodzi o perkusistów Christy, który grał bardzo gęsto nie każdemu się musi podobać, zjadł nawet poprzednika (a poprzeczka była naprawdę wysoko ustawiona przez Hoglana!) . Z metalu bardzo cenię też, obok każdego z Iron Maiden, Glenna Tiptona z Judas Priest. Solo z "All guns blazing" jest przykładem naprawdę wielkiego warsztatu, a potrafił też i robić proste i melodyjne smaczki w ciekawej stylistyce (taką jest solo z "Turbo lover") Ta z "Po drugiej stronie lustra" według mnie jeszcze lepsza. W ogóle lubiłem bardzo ten utwór, zwłaszcza frazowanie zbliżone do 3 on 4. (tak, jakby na stopa grała triole). Ale to jest wrażenie, bo w rzeczywistości to są przesunięte ósemki, sam jako perkusista stosowałem takie rozwiązania. A solo z tego kawałka jest wspaniałe. I ten finał! EDIT: Puściłem sobie to i mentalnie zesrałem się z radości. Te przejścia wchodzące na kolejny takt, uwielbiam! (Ulrich też tak robił i nasz polski Ireneusz Loth również).
  10. Na to pytanie już każdy sobie musi odpowiedzieć indywidualnie. Osobiście uważam, że warto. Satysfakcja z udanego LTRa z kobietą odpowiadającą marzeniom jest według mnie nieporównywalna z żadnymi jednorazowymi przygodami. Seks jest lepszy przy wzajemnej znajomości preferencji i dodatkowo przy połączeniu umysłowym i duchowym. Więc tak, dla przyjemności posiadania u boku atrakcyjnej partnerki samorozwój i związane z nim ograniczenia i rygory maja sens. Jeśli do tego dojdzie fakt posiadania z taką kobietą dzieci, to inwestycja zwraca się wielokrotnie, bo szczęśliwy związek to szczęśliwa rodzina i dobre wychowanie dzieci. Mnie się tego nie udało połączyć, ale bardzo chciałbym. Zobacz sobie słynny temat kolegi XYZ "Z pluszowego penisa w przewodnika stada". Tam też się w którymś momencie pojawia nostalgia za seksem i więzią ze stałą partnerką. Nie ma się co uprzedzać, man. Pytanie zadane przez ciebie jest normalne i nie widzę w nim nic piwniczanego. Oczywiście. Nie ma bowiem takiego kozaka, na którego nie znalazłby się lepszy kozak. W LTRze do tego dochodzi jeszcze czynnik czasu - im dłużej trwa związek, tym większa habituacja i partnerzy, choćby i atrakcyjni, się sobie nudzą. Wtedy sama ciekawość, przy osłabieniu więzi, może prowadzić do zdrady. Dlatego pisałem, że nie ma metody stuprocentowo skutecznej, można tylko minimalizować ryzyko zdrady. Co nie zmienia faktu, że warto o siebie dbać. Dla satysfakcji życia. Jak komuś sprawia radość bycie z kobietą/kobietami, to taka inwestycja ma sens, mimo, że nie ma absolutnej gwarancji pełnego i każdorazowego zwrotu. Sam szukałem i próbowałem długo, gęsto i licznie żeby wreszcie potwierdzić to, o co mi chodziło. Według mnie warto, mimo, że nie jest to całkowity sukces według powyższej receptury. Akurat pijactwa nie lubię u nikogo, ani kobiet, ani mężczyzn, bo alkohol odbiera każdemu rozum i godność. Samo picie lub nie nie jest okolicznością łagodzącą, bo nikt tu nie jest sądzony. Po prostu zaryzykowałem stwierdzenie, że nastąpił rozjazd między oczekiwaniami i ochotą jednego z partnerów a rzeczywistością prezentowaną przez drugiego. Analogiczna sytuacja wystąpić może, gdy kobieta się zapuści i spasie. Wtedy przecież też mężczyzna może się czuć rozczarowany, zniechęcony i kierować swoje zainteresowanie gdzie indziej. Wszyscy w ogólności pod względem taktyk rozrodczych (a randki i związki są tylko pochodną tego) mierzymy jak najwyżej.
  11. Właśnie tak byś się czuł. Jak normalny (a może nawet dobry) facet. I w tym właśnie leży część zagadnienia. Większość mężczyzn jest normalna. Zwyczajna. Przeciętna, nijaka. W znakomitej większości są oni tacy, bo chcą tacy być. Nie mają woli wyzwolenia się z przeciętności. A to wymaga dyscypliny, zaakceptowania bólu, cierpienia ale i podjęcia wyzwania i konsekwencji. (Polecam przy okazji po raz kolejny treści https://www.instagram.com/theforgedfather/ który właśnie często beszta nas za zbytnią spolegliwość i wygodnictwo w byciu zwyczajnym). W każdym razie ogół mężczyzn jest przeciętna i urządza się w swoim grajdołku. Może nawet są dobrzy, albo "dobrzy". Tylko - dla kogo są dobrzy? Dla siebie? Dla swoich kobiet? Jesteś dobry dla siebie zaniedbując swoje ciało, umysł i ducha? Jesteś dobry dla kobiety nie dając jej dobrego seksu i przyjemności obcowania z męskim mężczyzną? Chciałem tu od razu coś napisać, ale trafiło mi się L4. A co z partnerem tej kobiety? Czy on był wystarczająco dobry? Przyszedł i się schlał. In vino vanitas. Tak zadbana partnerka musi być dumna z takiego partnera zapewne. Kobieta, którą fascynujesz, nawet nie spojrzy na innego. Kobieta, która ma cię za słabego klauna zrobi z tobą co zechce bez wyrzutów sumienia, bo ma w ogólności poczucie wrażliwości, współczucia inne od naszego. Temat chodzenia na boki jest aktualny od początku rozmnażania płciowego, zaś w sensie formalnym - od powstania instytucji małżeństwa czy innych formalizowanych lub usankcjonowanych społecznie związków. Samo to, że nie udało się tego tematu do dziś okiełznać jest wystarczające do uznania, że takie próby są jak zawracanie kijem Wisły. Podobno penis ma taki a nie inny kształt, by wysysać i wymiatać nasienie poprzednika z pochwy. I z czymś takim walczyć? Z tym się systemowo zatem nie walczy, bo walkę podejmuje się wtedy, gdy są szanse na zwycięstwo. Od puszczalskiej pramatki Lucy miliony lat istnienia gatunku i tysiące lat kojarzenia się w stadła i istnienia instytucji małżeństwa pokazały, że nie istnieje systemowo skuteczne rozwiązanie pozwalające na przykucie baby do siebie i zakazanie jej kombinowania na boku. Skoro zatem nie da się działać systemowo, należy działać punktowo. Jeśli nie chce się być zdradzanym, alternatywy są następujące: a) zrezygnować ze związków, co daje 100% bezpieczeństwo, albo b) wchodząc w związek pilnować i prowadzić siebie tak, żeby nie pojawiła się chęć do chodzenia baby na boki (metoda nigdy nie stuprocentowo skuteczna). Zawsze związek z kobietą to jest ryzyko. Dziewczynę, która zdradziła rzucisz, odbeczysz swoje. Z żoną i matką dzieci i do kompletu podmiotem wspólności małżeńskiej już trudniej, bo tu przy rozstaniu dochodzą wielkie życiowe komplikacje. Ale tak jesteśmy i powinniśmy być skonstruowani, by to ryzyko podejmować.
  12. Kurna, to ja wysmażyłem elegię i rapsod za dobrowolnym banitą i męczennikiem za sprawę, a tu taki banalny powód. Jak tak, to wal się
  13. Boom, boom, boom, boom I want you in my room Let's spend the night together From now until forever!
  14. To jest Twoje zdanie i nim przecież możesz się kierować w życiu, jak najbardziej! Uważam zresztą ten kierunek za bardzo słuszny. Nie pisz, że "możesz się nie znać" bo w tej kwestii nie ma bardziej lub mniej znających się. Jest to kwestia własnych (ale i cudzych, w tym współmałżonków) wyborów, mentalności, uczuciowości. Nie ma tu większych lub mniejszych znawców. Są na ten temat zresztą dwa wątki o tykaniu lub nie autorstwa nieobecnego AR2D2 następnie Rolbota a następnie deletedusercośtam (który zresztą, jak wieść gminna niesie, okazał się być niezłym farmazoniarzem) i tam sobie rozmawiano o całym procederze. Co więcej powiem Ci, że nawet ja sam doświadczyłem różnych kolei postrzegania tego zjawiska, od kontestacji do obecnego. A obecne podejście mam takie, z jakim ludzie średniowiecza, jak zwrócił uwagę niedościgniony P. Kendall, podchodzili do zjawiska dzieci przedmałżeńskich kawalera - jest to zjawisko związane z ułomnością ludzką, które występuje na tym niedoskonałym świecie i tyle. Nikogo do tego nie namawiam ani nikomu tego nie zabraniam. Co do aspektu moralnego to wiem wystarczająco dużo by uznawać, że ile przypadków, tyle niuansów. Są różne powody, różne stopnie rozdżwięku i rozczarowania w małżeństwach, wreszcie różne sytuacje, dla których te małżeństwa były zawierane czy formalnie trwają. Generalizowanie w tej kwestii jest absolutnie moim zdaniem niemożliwe. Sam z tej kwestii nie robię zatem ani tematu do chwalenia się, ani tematu do posypywania głowy popiołem. Czasem tak bywa, że dwoje ludzi zapała do siebie gwałtowną żądzą mimo tego, że pozostają w związkach małżeńskich. I to od nich samych zależy, co uznają w danym momencie życia za ważniejsze i gdzie się zaspokojenie tej żądzy lokuje w ich hierarchii potrzeb. Są i byli od zawsze mężczyźni, którzy potrzebowali wielu partnerek. Różne epoki do tego różnie podchodziły, rożnie też sami panowie - ale i panie! - regulowali te kwestie. Pierwsi trzej książęta z rodu Sforzów (Francesco, Galeazzo i regent Ludovico) mieli mnóstwo kochanek obok legalnych małżonek - bo lubili, mogli i w tym się wyżywali. A i wszak sama Izabela d’Este chętnie wyszukiwała zastępczynie na czas swojej nieobecności przy boku męża na czas kampanii wojennej. Jednych tak natura i możliwości kształtują, innych inaczej. No właśnie. I czasem te światy się przenikają - jest całkiem w porządku kobieta, która jest w małżeństwie z nieciekawym, czy po prostu do niej niepasującym mężem. Z rożnych względów, najczęściej związanych z dziećmi i sprawami bytowymi, nie można tych związków ot tak zakończyć. I nagle coup de foudre! Nie ma mocy, nie ma sił, nie działają zakazy. Żadne obietnice, reguły czy śluby nie pomogą. Charles Brandon obiecywał Henrykowi VIII, że nie ożeni się z jego siostrą, ale jak tylko pojechał do Francji, stracili z Marią wszelki rozum.... Uważaj, bo pamiętam, jak mnie w szkole uczono o artystach, którzy chcieli być twórcą i tworzywem :):) Ale postawa godna pochwały i piszę to bez ironii. Czyli jednak mylić się może ten, kto rzuca słowa: na które aż chciałoby się odpowiedzieć passusem z Sienkiewicza:  "— A teraz, — rzekła panna — idź do twego pana, któren tam leży na górze.  — Co się stało? — krzyknął oprzytomniawszy Sakowicz. — Waćpanna odpowiesz za niego!  — Nie przed tobą, sługo! Precz!" Jak to zauważył filmowy profesor Henry Jones - niektórzy brutale powinni czytać książki, zamiast je palić.
  15. "- You'd be William Munny out of Missouri. Killer of women and children. - That's right. I've killed women and children. I've killed just about everything that walks or crawled at one time or another. (...)". Od razu, że "chwaliłem się". A to trzeba się chwalić? Wielkie mi co, po prostu bywały i takie. To jest forum dla ludzi z problemami, a ja mam taki problem, że lubię dużo seksu! Don't be ignorant, man!
  16. Pisz po polsku, jeśli umiesz. Jak nie umiesz, to nie baw się w zdania złożone i wtrącenia. Moderacja, jak tam, co Wy na to? A jakże. A co, mamusię czy żonkę przeleciałem, że tak boli?
  17. Bardzo ci dziękuję za to zaznaczenie: "forum dla mężczyzn mających problemy z kobietami". Jakże trafne i uwypuklające istotę zmiany. Forum miało chyba być z założenia traktujące "o kobietach i samorozwoju" (takim się oficjalnie mianuje) co zawsze odczytywałem jako forum, gdzie napotkać można (z założenia: głównie) historie i metody prowadzące do sukcesów w relacjach z kobietami oraz w kierunku najlepszego samorozwoju. Tymczasem - forum jest odbierane jako forum dla mężczyzn, którzy mają problemy z kobietami. I tak, faktycznie, chyba dla takich jest i takich ściąga. Dobrze, że nie ma już od tygodni tu tego przebrzydłego @Sankti Magistri i się nie udziela. Ten tu absolutnie nie pasował! Jest takie powiedzenie, że jeśli jesteś najmądrzejszy w pokoju, to jest to zły pokój. Trawestując to na obecną sytuację - nic tu widocznie po kimś, kto ma swoje metody i sukcesy. Po co i dla kogo ma się produkować? Chciał mężczyzna dobrze, pokazywał ludzką i ogarniętą stronę relacji, wypowiadał się ze swadą i dowcipnie (a owszem i prowokująco, ale męską rzeczą jest konfrontacja) - to go obrzuciliście docinkami. Za mało jojczył widocznie, za mało pisał o p0lkach i Mokebe, Alvaro, Erasmusach, wielkich niebezpieczeństwach związanych z mieszkaniem z kobietą, kosmicznych wymaganiach, zarazie z Hiszpanii etc. Więc chłop wstał i pierdolnął drzwiami. To, że to dla @Były paroletni NEET jest "forum dla mężczyzn mających problemy z kobietami" nie jest samo w sobie istotne - tak długo, jak będą tu mężczyźni, którzy - jeśli mają problemy - chcą je zwalczyć. Podobnie jak za PRL-u nie można było problemu mięsa rozwiązać za pomocą samego mięsa tak samo problemów z kobietami nie można rozwiązać bez interakcji z kobietami - ergo strachem i zohydzaniem ich. Ale, jak pokazał przykład postępowania z @Sankti Magistri - widocznie inna narracja nie jest tu w ogóle akceptowalna. Forum dla mężczyzn mających problemy z kobietami, samorozwojem i szeregiem dalszych problemów, w tym z takimi użytkownikami jak @Sankti Magistri. Pozdro dla Ciebie kolego, jeśli kiedyś to przeczytasz.
  18. Philips reklamuje swoje trymery przy użyciu tłustego cycatego osobnika oraz szczurkowatego suchoklatesa.
  19. Swego czasu, może ze dwa lata temu, poznałem przez tinderka bardzo fajną warszawiankę. Uroda nieoczywista, ale miała w sobie to, co lubię (dla mnie kobieta musi być szczupła i drobna, ale z twarzy nie może być lalkowata, lubię ciekawe fizjonomie - ta właśnie taka była). Kobieta bardzo ciekawa, z fenomenalnym poczuciem humoru, ukulturalniona w moich rejestrach, w dodatku z baardzo nietypowym hobby, miała wiele punktów zaczepienia, żeby być interesującą. I właśnie była po rozstaniu z kilka lat młodszym gościem, różnica wieku pod 10 lat podchodziła. Deklarowała się jako nie chcąca mieć dzieci, więc chyba nawet nie o to poszło.
  20. Z czasem w związku z prawie każdą kobietą jakość związku i przeżyć spada, czy ze starszą, czy młodszą. Jak do siebie będą pasować i będzie grało, to ta różnica wcale nie musi oznaczać z automatu porażki. Dopasowanie decyduje o wszystkim, a że 8 lat starsza? @antyrefleks wyjaśnił temat.
  21. A ja życzę wszystkim kolegom z forum: 1. co najmniej pół takiej sprawności 2. co najmniej ćwierć takiej konsekwencji i drylu oraz 3. posiadania choć połowy, w męskiej wersji, jej atrakcyjności. Trochę reżimu musiała zachować, stopień rozciągnięcia fenomenalny, sądząc po zdjęciu (bo tematu nie czytalem ani profilu nie widziałem) musiała zawodowo coś ćwiczyć. Ja tu widzę kawał ciężkiej roboty, co mi imponuje. Doczytałem. Koleś związał się z 8 lat starszą kobietą. Oboje są sportowcami, zawodowcami, coś ich łączy, a to jest zawsze najlepsza baza związku. A że starsza? Jak się będzie dobrze trzymać i ma dobre geny, to długo jeszcze może młodsze wciągać nosem. W tym wieku różnicy specjalnie się nie czuje. W 2003 roku, mając 22 lata miałem właśnie trzydziestoletnią kochankę i różnica w, nomen omen, stosunku do rówieśnic, była in plus. Wieksza świadomość, cielesność ta sama, a flow i rozumność lepsza. Jak im dobrze, to dobrze.
  22. Mimo, iż temat jest zainicjowany przez autora, który - nick zobowiązuje - ma jednakie problemy z formułowaniem myśli jak i używaniem języka pisanego, to się wypowiem. Przyjmując założenie, że mówimy o seksie z kobietami, to jak wiadomo, dla kobiet narkotykiem i wyzwalaczem są emocje. Seks w miejscu publicznym na spontanie, obok innych, z możliwością bycia przyłapanym może wyzwolić wielkie pokłady emocji. Akurat mam w tej dziedzinie pewien szczególny popisowy zagraniczny numer, który jest często mi z wyraźnym zadowoleniem przypominany jako bardzo emocjonująca i satysfakcjonująca akcja. Trzeba dać paniom poćpać - one bardzo łatwo uzależniają sie od dealera.
  23. Pierwszy bieg OCR w sezonie i ściuchranie ale i widok uczestników. Szczupli umięśnieni mężczyźni. Ale przede wszystkim - kobiety, w przedziale od 20 do 45 lat z pięknymi nogami, pośladkami i brzuchami. Odsłonięte, zwarte, twarde. Zwinne. Z warkoczami, warkoczykami bokserskimi, kitkami. Takie jak powinny być! W takich dniach i w takich miejscach widać, jaki potencjał mają kobiety z naszego gatunku przy odpowiednim reżimie, prowadzeniu się innym niż netflix/chill/podróże typu "basen z all inclusive".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.