Skocz do zawartości

Anabol

Użytkownik
  • Postów

    243
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Anabol

  1. Łączę zawody managera w korpo i trenera personalnego online, daje to wraz z najmem długoterminowym 30-40k netto/mies. Pracuję średnio 50-60h/tyg. Mam 30 lat. 1. praca wymagała ukończenia 2 kierunków studiów i przekopania się przez 5 różnych korpo w okresie 2,5 roku (tyle zajęło mi osiągnięcie stanowiska) - z n a j o m o ś c i, tylne drzwi pomogły mocno. 2. praca wymagała ogromu nauki i wyrzeczeń od lat nastoletnich, też sporo zdrowia (doping). Codzienne liczenie kcal, badania krwi, różne leki i ich skutki uboczne, trening 10-20h/tyg. (nie wliczam tego w czas pracy bo zwyczajnie kocham to robić). Moje życie od niemal dekady w 90% jest wypełnione pracą, treningiem, nauką, gotowaniem. Jest tak, bo to naturalna kolej rzeczy i zaspokojenie mojego charakteru, lubię czuć na barkach i w głowie wykonaną solidną (sensowną!) robotę. Zacząłem zarabiać lepiej ledwie 2 lata temu, wcześniej chodziłem w przysłowiowych "dziurawych butach". Pieniądze niewiele zmieniły, bo nigdy nie były celem samym w sobie, a jedynie obiektywnym wyznacznikiem progresu. Efekt? Nie mam co robić z tymi pieniędzmi, bo nigdy nie byłem i raczej nie będę materialistą. Mnożę przychody i ograniczam koszty, bo to po prostu satysfakcjonujące odcinać kolejne kupony. Bardziej jara mnie bycie autorytetem (a za tym też idzie hajs). Na życie wydaję około 6k (a to, jw. opiera się o pracę i treningi, dużo przejadam: 5-6k kcal wys. jakości jedzenie obecnie, a samochód premium sporo pali), reszta idzie na giełdę. W przyszłości pewnie założę firmę, żeby zajmować się tylko jednym i zarządzać ludźmi dla siebie, nie kogoś (ale PL biurokracja mnie od tego ciągle odwodzi). Z perspektywy osób trzecich - co to za życie. Mi jest dobrze, bo największą wartość widzę w wysiłku, poświęceniu i posiadanej wiedzy. Z kobietą mi nie po drodze, co dotkliwie odczułem dwukrotnie (nie są zdolne do poświęceń, żyję w zbyt dużej dyscyplinie i rutynie, jest to też nudne życie dla kobiet). Czasami spróbuję czegoś nowego, ale szybko się frustruję bo i do związku podchodzę jak inwestor. Zrobienie bilansu szybciutko kończy współpracę z paniami. Generalnie na liście wpisałbym trener personalny - dla mnie to jest spełnienie marzeń z dzieciństwa, a praca jest banalna (kiedy już swoje lata "przecharujesz", nie zarabiając nic, odcinając się od społeczeństwa).
  2. Zmęczony jestem nieco swoją 30tką. Nie mam jakiś długofalowych planów i marzeń, czuję się w swojej pasji, pełnionym zawodzie i finansowo spełniony - po prostu planuję to mniej więcej kontynuować. Życie nauczyło mnie dużej elastyczności więc dopasowuję się do bieżących (swoich) potrzeb. Historie z kobietami i wyciągniete wnioski na przestrzeni ostatnich lat dały mi ogromną wolność, ale zabrały wizję tego klasycznego konstruktu społecznego: dom, rodzina, etc. Niby bilans na plus, ale jakoś wciąż ciężko się ułożyć. I to mnie męczy, że nie wiem co dalej, brakuje mi motywacji a realizuję się głównie dzięki dyscyplinie.
  3. Nie spotkałem normalnej laski na Tinderze/Facebook dating/clubbing. Było ich ponad 20 przez ostatni rok (zaliczonych, tych drugich nie zliczę). Zawsze coś krzywego. Z kilkoma z nich zamieszkałem (od 5 dni do 2 mies. z ostatnią) bo wydawało mi się OK na początku, wspólne funkcjonowanie natomiast ujawniło szybko prawdziwe oblicze. Albo po prostu to ja mam za duże oczekiwania. Do poruchania czy krótkich relacji spoko, ale matki moich dzieci w internecie szukać już się oduczyłem.
  4. Laska ma ogromnego wynża na plecach wytatuowanego, a dokładniej żmiję europejską/zygzakowatą - symbol farmacji bodajże. Więc zagadałem "czy na sali jest lekarz", zarysował się na buźce mindfuck z lekkim rumieńcem na licach, "niby czemu". No i uradowany i na pompie zrobiłem wykład, poszło gładko. Kontrowersja sprzedaje się świetnie - koks w bezrękawniku głoszący mowy akademickie, w tym drogocenny acz skromny sikor na przedramieniu pełnym tatuaży robią solidny grunt do rozwoju spraw (zgodnie z moim założeniem w <10s zaprezentuj: klasę, intelekt, status, pewność siebie, fizyczność, ostrość charakteru). Mógłbym być nieco wyższy, ale nie skupiam się na tym - po prostu startuje do niższych. Dzisiaj znowu mieliśmy okazję pogadać, po wczorajszym otwarciu poszło gładko, tylko pani szybko się zmywa z treningu - myślę że w kolejnym tyg. wyjdę z zapro na miasto, zależy ile będę miał na głowie i od samopoczucia, wydaje mi się że się często rozmijamy. Dzisiaj zaatakowałem też jedną z trenerek, kiedyś już podbijałem ale chyba uznała mnie za buca (czasami się nie dziwię, ale lepiej w tę stronę imo), dzisiaj zobaczyła tę pozytywną stronę. Rozeszliśmy się obiecująco: "chciałabym jedynie zrzucić tę resztkę sadła z brzucha" - jedyne co mogę zaoferować to wspólne cardio "jesteśmy w kontakcie"
  5. Anabol

    Brak analu

    Kobieta przed Tobą była pod naciskiem. Domyślam się, że się nie chwaliła, a ją mocno przepytywałeś, bo tak Ci zależy na tej wiedzy i "osiągnięciu" czoko. Może jej świadomość złapała, że zaspokajała czyjeś potrzeby walcząc o względy - a tak naprawdę nie było to w zgodzie z jej wizją (=/= naturą)? I nie chce powtórki bycia poturbowaną z Tobą. Ostatnio byłem z dziewczyną o stosunkowo niskim IQ (mezalians, opisywałem kilka mies. temu). W końcowej fazie, czując mój spadek zainteresowania była skłonna zrobić wszystko, by mnie zatrzymać (np. w czoko i później łykanie), pomimo bardzo małego doświadczenia w sprawach łóżkowych. Nie lubiła i bała się BJ, a pod koniec przeczuwając co nadchodzi - sama zaciągała mnie do wyra. Im większa różnica w SMV na Twoją korzyść, tym więcej ofiarności ze strony kobiety. Wówczas nawet to co rzekomo nieprzyjemne, staje się podniecające - bo to Ty masz władzę, a ona się jej musi poddać.
  6. No tak, bo ludziom wpaja się do ich zakutych łbów że problem jest z X składnikiem (X - cukier/tłuszcz/ziemniaki/jedzenie po 18:00/za duże porcje czy co tam jeszcze wymyślają). Organizm to bioreaktor który poradzi sobie w skrajnie trudnych warunkach. Problemem dzisiejszych czasów (-> choroby cywilizacyjne) jest zbyt duża dostępność smakowitych produktów i lenistwo, nie przypierdalałbym się pojedynczych aspektów. Jeśli wykonujesz 1-2h intensywnego ruchu dziennie, >10k kroków, śpisz, nie stosujesz używek, i jesz generalnie wszystko ale 80% to nieprzetworzone jedzenie wysokiej jakości, to będziesz zdrowy.
  7. Szukacie problemu tam gdzie go nie ma. Wykluczenie cukru z diety wpływa na jej jakość, często obniża zawartość kaloryczną posiłków. Produkty z cukrem w składzie są często produktami wysokoprzetworzonymi, już na starcie obdartymi z witamin, minerałów i błonnika. Sam cukier żadnej krzywdy nie robi - to wprost glukoza i fruktoza, które w szlaku glikolizy tlenowej/beztlenowej są błyskawicznie przepalane przez osoby aktywne fizycznie na normo-/deficytowej kalorycznie diecie (albo gromadzone w postaci glikogenu, jeśli nie przepalane na bieżąco). Owoce to w większości przypadków źródło fruktozy i glukozy w proporcji 1:1, ale dodatkowo wzbogacone głównie minerałami i błonnikiem, ale kiedy macie in-check podaż vit/min/fib to ładujecie owocami wprost cukier w siebie. Czy to złe? Nie - złe są produkty wysokoprzetworzone, wzbogacane cukrem i tłuszczem, gotowe posiłki, polska kuchnia, itd. Sam cukier jest sztos, szczególnie jak jesteś w ruchu. Zboża to też glukoza, tylko uwalniana stopniowo, a nie nagle. Generalnie nie ma nic złego w jedzeniu 200g żelek i 500g bananów dziennie kiedy robisz 1h cardio i 2h siłowego, jesteś >90kg mięśniakiem. Jest to wręcz wskazane by nie obciążać przewodu pokarmowego "legitnym jedzeniem". Przez ten idiotyczny trend w marketach pojawiła się masa produktów "bez cukru", w zamian otrzymujemy olej palmowy i shea. Batoniki białkowe bez cukru, ciastka bez cukru, inne wynalazki to jakościowe, prozapalne dno.
  8. Tak, wypierdalaj jak wszyscy nieudacznicy. Czeka Cię świetlana przyszłość na fabryce w domu wynajmowanym na spółkę z kocmołuchami. Zarobisz więcej, ale nawet nie wiesz jak inwestować - przepierdolisz na konsumpcjonizm. Zamiast reprezentować niziny społeczne i konkurować z ukraińcami we własnym kraju, będziesz jebał na socjal dla ciapatych. Co to zmieni? Człowieku, Ty nie potrafisz zrobić tak banalnej rzeczy jak odmówić sobie jedzenia. Idziesz na siłownię od czerwca, czemu nie jesteś na niej teraz? Rzygać się chcę od takich postów, weź się kurwa do roboty, może czas najwyższy ponosić prawdziwą odpowiedzialność za swoje życie? Wake up bitch!
  9. Sypię głowę popiołem. Napisałem ten temat jak zwykle w emocjach którym musiałem dać upust, bo nie ukrywam że żyję w dużej samotności. Wskutek stosowania sterydów anabolicznych też miewam wahania nastrojów, stąd moja pewność siebie niekiedy podupada w związku z zachwianą homeostazą hormonalną. Złapałem do tematu dawny dystans, odczarowałem księżniczkę i pierdolnąłem się w łeb jak głupi jestem że przejmuję się małolatą jakich miałem pod sobą wiele, i takimi bzdurami jak kto co o mnie pomyśli, Chryste. Ona wciąż wodzi za mną wzrokiem, ale nawet nie chce mi się z nią gadać, nie znajduję naturalnego tematu do rozmowy z nią. Zagadałem dzisiaj do innej, ćwiczącej w tatuażach (banalny, sprawdzony powód do miłej i ciekawej zaczepki), będę ciągnął z nią temat dalej bo jest inicjalny match (nawet ta sama branża!).
  10. Problem który @Messer zaadresowałeś wynika oczywiście z wielu przyczyn, ale jedna, być może nie do dostrzeżenia od razu - wynika z doświadczenia z kobietami. Redpillowców można bowiem podzielić na osoby mające realne doświadczenie ze "zdrowego" (w cudzysłowie bo do pewnego momentu, bądź na potrzeby danej chwili), wieloletniego związku, który pierdolnął wskutek nieistotnego powodu, a także na ludzi którzy nie mieli szans tego doświadczyć też z nieistotnej z perspektywy tej dyskusji przyczyny. Ci pierwsi, szczególnie gdy są dobrymi obserwatorami, są zdolni do wnikliwej retrospektywy, a już bajka gdy interesują się naukami przyrodniczymi - mieli szanse dogłębnie poznać reakcje kobiety w relacji, i sam redpill tylko utwierdził ich w przekonaniu, że pewne prawa są uniwersalne. Wówczas nabierają pewności, że nie żyli w iluzji swoich hipotez, i są po prostu jeszcze bardziej świadomi - bo jak ktoś trafnie zdążył już tu zauważyć, prawidłowy redpill dosyć trafnie opisuje również podstawowe mechanizmy psychologii społecznej. Ci drudzy natomiast, nie mając okazji czerpać ze związku też np. przyjaźni czy realizacji wspólnego celu, nie żyjąc przez lata w zgodzie z kobietą, być może nie zbudowali odpowiedniej ilości "kejsów" które pozwoliłyby holistycznie zrozumieć złożoność relacji międzyludzkich (bo z mojego PoV - w fajnym związku dobry seks to niekiedy jedynie 5% istotności i satysfakcji). I kiedy wchodzi tu redpill, następuje zbytnie upraszczanie, kategoryzacja - bo mózg walczy o bezpieczeństwo, a szufladkowanie to zapewnia. I stąd ten zgrzyt i skrajne odłamy. Ja, jako świeży 30latek jestem po dwóch LTRach, które w sumie przekroczyły dekadę docierania, kompromisów, wzlotów i upadków, ruchania do znudzenia, z dwiema skrajnie różnymi kobietami. Pierwsza relacja to był totalny bluepill, gdyż zostałem wychowany głównie przez kobiety i jako nastolatek nie byłem atrakcyjną partią. Drugi był już dużo bardziej świadomy i dojrzalszy, bowiem wykładając się raz przed kobietą zrozumiałem na całe życie jak kardynalny błąd popełniłem - i już więcej tego błędu nie popełniłem, i nie popełnię. Wtedy w PL jeszcze pillsów nie było, ale analogiczną wiedzę zebrałem sięgając do jakiś podręczników o podrywaniu, o psychologii społecznej, i co najważniejsze - dogłębnie przestudiowałem każdą zapamiętaną sytuację z 1szej relacji, co miało na celu zrozumienie błędów i naukę na nich. Teraz niemal po roku ruchania z dziesiątkami przeróżnych dziewcząt (głównie Tinder) i przetestowania tego, czego poprzedniczki nie były w stanie zaoferować (i nie chodzi tylko o seks, ale i różne osobowości), na ten moment jestem ukontentowany, i autentycznie proces poznawania, uwodzenia, testowania, szkolenia mnie mentalnie przytłacza (a może bardziej znudził? widzę za dużą analogię), i ciężko podejmować mi kolejne działania mające na celu finalną konsumpcję. Mam w życiu na tyle ciekawych rzeczy do robienia, co najważniejsze zarabiam bardzo dobre pieniądze na tym co lubię i przynosi mi zdrowie, i potrafi pochłaniać całe dnie, że perspektywa poświęcenia godzin w tygodniu na kobiety z którymi mam styczność (to jest ważne - być może nie są wystarczająco interesujące) po prostu nie jest opłacalna za to, co są w stanie one zaoferować. Co jakiś czas jakaś młodziutka mnie zainteresuje głównie biologicznie i doznaję przyćmienia rozsądku libido (pisałem nawet o tym temat ostatnio, o młodej recepcjonistce), ale kiedy przypomnę sobie jakie koszty generuje dostarczenie mi dopaminy odpochwowe, bilans finalnie jest po prostu na minus, i wracam po wylaniu swoich żali tutaj - do swoich zajęć. Czas to waluta która jest najcenniejsza ze wszystkich - do pewnego momentu inwestowanie jej na kobiety i seks jest dobrą inwestycją (budowanie exp i wspomnień), natomiast w pewnym momencie przestaje się to zwracać. Chyba zaczynam czuć prawdziwą wolność, albo zamiast kobiet zaczęły mną sterować pieniądze, umysł i ciało - ale przynajmniej to są inwestycje które dają pewne i o szerokim spektrum korzyści, i pozwalają w każdym momencie znaleźć atrakcyjną kobietę, gdyby zaszła taka potrzeba. Będąc majętnym, inteligentnym, zdrowym społecznie i zadbanym jest po prostu łatwiej w życiu o wszystko - tylko o tym, i aż o tym jest ta cała ideologia (że warto o te aspekty dbać i je rozwijać, a przeważnie panowie na rzecz dostępu do sypialni zaniedbują conajmniej 2 z wymienionych, degradując się społecznie i jednocześnie w oczach kobiet).
  11. Odpisała, że ze względu na pracę nie da rady się spotkać, odpisałem "spoko" z uśmiechem, na co zaczęła się tłumaczyć kilka godzin później, że ma popołudniowe zmiany przez kolejne 2 tyg. itd., itp. Wychodzi na to, że nie jest zainteresowana tak jak mi się wydawało. Jakby chciała to rzuciłaby wszystko. Przeważnie spotykałem się z mniej skromnymi laskami, to też zostawiam furtkę, że po prostu może się mnie bać, wstydzić? Jest dekadę młodsza, nie wiem na ile jest doświadczona, ale wydaje się nie być. Napisałem żeby zluzowała i jak będzie chciała się spotkać żeby dała znać, ja nie narzekam na nadmiar czasu ale może kiedyś się uda. Edit: Ona na to po chwili: jakoś się zgramy. Więc chyba jednak jest coś na rzeczy. Zostawiam to jasno komunikując że to ona ma się odezwać. Fajna jest ta niunia a mnie ostatnio zaczęło nosić...
  12. Czemu niby ubzdurałem sobie, że ma mokro - napisałem jakie zauważyłem objawy, zaznaczając że NIE JESTEM PEWIEN zainteresowania. Nie chodzi o ziomków a kadrę współpracowników w tym trenerów, jakbyś się czuł kiedy Cię laski wyśmiewają na recepcji? Chodzi o to w tym temacie, że nie jestem pewien jej zainteresowania, a nie chcę sobie nasrać. Napisałem też, że jest skromna i skryta, takie laski raczej nie inicjują kontaktu?
  13. To jak ja siebie postrzegam to inna sprawa. Bez względu na pewność siebie opinia innych jest isotna z punktu widzenia czerpania korzyści i pełnego komfortu. Popłynąłeś trochę ideologicznie ale rozumiem co masz na myśli. Miewamy lepsze i gorsze dni, w przypadku tych gorszych nie warto mieć nieprzychylnego środowiska po prostu.
  14. Nie chcę żeby to zabrzmiało jak przechwałki, no ale właśnie wyróżniam się pozytywnie, bo wyglądam lepiej niż 99% bywalców tej siłowni (startuję w zawodach BB), więc do końca nie masz racji jeśli chodzi o konkurencję. Wiem że o mnie te laski rozmawiają, kiedyś mówiły wspólnie że mnie znalazły na IG, itd., zawsze uroczo mnie witają jak przychodzę. Dlatego jakaś odmowa w moim kierunku skończy się tym, że moja reputacja ucierpi w tym miejscu, a jest to dla mnie istotne.
  15. Cześc, zainteresowałem się młodziutkim dziewczęciem na siłowni - pracuje na recepcji. Zamieniliśmy dosłownie kilka zdań na przestrzeni tygodni, widzę oznaki przychylności, co nie znaczy że jestem ich w 100% pewien, bo ta jest niezwykle skryta. Nie sposób prowadzić tam swobodnej rozmowy, bo co chwilę przychodzą klienci, ja z kolei nie będę sterczał jak kołek i czekał, to też nie ma szans żeby poznać się lepiej - a ja czuję dyskomfort czekając na jej uwagę przerwaną klientem; więc w sposób naturalny idę w swoją stronę kiedy przerwana jest ciągłość interakcji. Dziewczyna na mój widok się rumieni, dzisiaj przyznała że ją zawstydzam (rozmawialiśmy o książce którą czyta, rozpocząłem lekki flirt w nawiązaniu ale cała się zaczerwieniła), widać kurwiki w oczach i szczery uśmiech, jest totalnie podatna. Normalnie bym się nie pierdolił tylko zapraszał na jakieś wyjście by kontynuować przemiłą dyskusję :)), ale środowisko jest specyficzne. Znam się z menadżerem tego klubu, z wszystkimi trenerami i recepcjonistkami jestem w dobrych relacjach, uwielbiam ćwiczyć w tym miejscu i robię to niemal codziennie. Gdyby okazało się, że coś mi się wydaje, to wyjdzie krzywo i po prostu się wyłożę, odpadnie mi sporo znajomych i miejsce w którym czuję się jak król. Mamy siebie na FB, skromna wymiana kilku sympatycznych wiadomości. Jakbyście zminimalizować ryzyko sfrajerzenia, a upewnić się co do zainteresowania? Najlepiej za pośrednictwem FB, i tak aby to nie było jednoznaczne (ryzyko wycieku screenshotów do koleżanek recepcjonistek)? Nigdy nie kombinowałem w ten sposób, przeważnie atakowałem na mieście gdzie nie było żadnego konfliktu interesów :)).
  16. Rozstanie miało miejsce we wtorkowy wieczór, minęły 3 doby. Mieszkanie sobie ogarnęła, wypad robi jutro, siostra pomoże przetransportować klamoty. Wracamy zazwyczaj do mieszkania około 20/21, i tak sobie siedzimy ze dwie godzinki - ja na PC, ona ogląda seriale. Ja stabilnie, jak pisałem kamień z serca, szczęście i wolność, naturalna kolej rzeczy jeśli chodzi o relacje DM - wróciłem do kręcenia z laskami na siłowniach (ale 0 ciśnienia na konkret, na razie upajam się samotnością i mam mega wyjebane). Ogromna satysfakcja z podjętej decyzji. Ona: Dzień 1: totalna rozpacz i roztrzęsienie, nie spała całą noc, wyglądała rano jak totalne gówno (btw nie wykąpała się i nie umyła zębów 😆). Spróbujmy, będę się jeszcze bardziej starać, itd. Dzień 2: chciałem sobie z nią pogadać jakie przemyślenia, plany na przyszłość, ale raczej agresywne podejście wobec mnie - to ja nie wiem czego chcę, że ona żałuje wszystkiego co ze mną, i że chodziło mi tylko o seks (typowe serialowe teksty; też nie umyła kieł i dupy), że ogólnie jestem zjebany i nic ode mnie nie chce (ale w sumie to tylko moja decyzja bo ona by chciała to kontynuować). Dzień 3 (dzisiaj): buziak na do widzenia jak szła do pracy, po powrocie zaczyna mi opowiadać jakie to sukcesy osiąga w swojej gówno-robocie z debilami. Czy miałbym chwilę bo chciałaby poświętować ze mną 🤣. Raczej nie wyczułem pokazówki, normalnie panienka wróciła sobie do dawnej codzienności i wydaje się być happy, z kimś sobie tam pisze na smartfonie i gada z siostrą, jak gdyby nigdy nic. Gdyby miała wolny weekend to pewnie już byłyby kluby. Do tej pory nie miałem raczej okazji oglądać metamorfozy po break-up'ie panienek na własne oczy - przeważnie miałem okazję zaobserwować tylko "dzień 1", a później za bardzo się nie interesowałem, a jeśli się chciałem to nie miałem dostępu do danych (teraz siłą rzeczy widzę co tam wyczynia bo siedzi na przeciwko mojego biurka). Przecież laska była ruchana w dupę, miała regularnie zalewane gardło spermą mimo dość czynnego odruchu wymiotnego, zostaje bez dostępu do konkret $, fajnego męskiego ciałka, mieszkania o dobrym standardzie, wspólnych wypadów za miasto, dobrych restauracji. Będzie znowu jebać 10-12h w salonie za najniższą, i jedynie co jej zostanie po opłacie droższego teraz o 30% czynszu to na chleb z pasztetem i maślankę z Biedronki. Na jej miejscu czułbym się totalnie wyruchany. Ona jest tak durna, czy faktycznie tak wartościowa że nie przykłada do tego wagi co straciła? Czy może faktycznie nie widzi zupełnej wartości w miejskim życiu? Gdzie tu sens, gdzie tu logika? Kobiety nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać. Chociaż z moją pierwszą poważniejszą laską też tak było (ale byłem gówniarz, nie miałem niczego do zaoferowania poza "sobą") - pierwszego dnia na kolanach wyszmacona jak tylko się da prosi o szansę, tydzień później latanie z koleżankami po imprezach. Bazując na SMV dziewczyna wygrała życie na te kilka miesięcy, na jej miejscu nie mógłbym się pozbierać. Być może jest przekonana (i jest przekonywana przez swoich bliskich), że tego kwiatu pół światu czy jak to się tam gada na wsi, czy jaki chuj. Cyrk.
  17. Appki są dla loserów którzy się boją otworzyć gębę bo wzrost nie ten czy inne wysrywy. Wsadźcie sobie gdzieś te strategie chatowania, jeden uśmiech w realu i kurwiska w oczach niekiedy z automatu otwierają mokre wrota dziewoji. Czas poświęcony na appce i forum zainwestujcie w robienie pieniędzy i formy, chuja kogo obchodzą Wasze teorie. Strategia udanych relacji DM i stawiania warunków jest prosta: musisz mieć max VSM (wow). W tych czasach to hajs zarobiony intelektualnie, zadbana morda, włosy, umięśniona obręcz barkowa z nisko-fizjologicznym BF, ciekawe zainteresowania, wpływy i podobni znajomi. To wszystko wymaga tylu lat i tak kurewskiej dyscypliny, na tyle dużej że picze traktujesz jak zasoby do zaspokajania potrzeb, a nie się zastanawiasz kurwa jak prowadzić dyskusje. Wzrost pow. 180 dużo ułatwia, ale przy moich 173 nie narzekam, z tym że odpuszczam wyższe i równe bo po prostu lubię kiedy kobietka jest drobniejsza. To JA WOLĘ DROBNIEJSZE, to że wyższe przeważnie chcą większego chlopa jest totalnie dla mnie nieistotne. Wypierdalać na miasto świnie zalewają teraz ulice. I do sensownej roboty i nauki, a nie najebane 10 tys. postów i mądrowanie, kto z sukcesami i udanym ciekawym życiem miałby na to czas.
  18. Przeleciałem przez ten Tajski topic, zasadnicza różnica między nami jest taka że tamten user jest jakiś zakompleksiony i "kocha" panienkę, wkładał w nią mnóstwo energii i levelował, a ja przejawiam zaburzenia narcystyczne i laska mi się a) znudziła (moja wina), b) zbrzydła (mogła przyjść na spotkanie i na imprezy w upierdolonych dresach, jak lubi na co dzień). Nie uczyłem jej niczego tylko mówiłem jak należy się zachowywać, nie chciałem poświęcać na to zbyt dużo czasu zanim nie przekonam się, czy to warta energii inwestycja. Zanim włączy mi się sentyment to minie dłuższa chwila i raczej będzie słaby, bo już niejednokrotnie to przerabiałem. Mija drugi dzień od break-up'u, i kiedy jest w mieszkaniu to nie mam problemu by traktować ją jak powietrze. Czuję się szczęśliwy bo znowu jestem wolny i nie ciągnę za sobą cieżkiego kamienia. Nie mogę się doczekać jak weźmie stąd ten pchli targ. Teraz jak spojrzę na siebie to trochę wstyd mi za ten temat. Miałem problem z podjęciem decyzji tylko dlatego, że ubzdurałem sobie wizję ślubu i dzieci z niezepsutą, wychowaną przeze mnie katoliczką. "Inna niż wszystkie" w tym przypadku oznacza możliwość ukierunkowania i niezepsucie przez innych "alpha". No chuj nie da się wyrzeźbić tak szybko i sprawnie jak mi się wydawało, szczególnie że potencjał jest bardzo mały. Dostałem teraz takiego kopa energetycznego i motywacji, że już kręce z niegdysiejszymi targetami i jest to zupełnie naturalne i z bananem na twarzy. Szkoda mi dziewczyny, będę starał się być człowiekiem i jakąś ją wspierać. Bardzo dużo nauczyła mnie ta relacja, a co najlepsze nie wykazała jakiś większych poświęceń - minimal effective effort approach i ograniczanie strat to jedyne co mogę zaproponować każdej kandydatce od kilku lat.
  19. ??? od 14 roku życia jak zliczę to może miałem sumarycznie ze 2 lata przerwy 3x związki kilkuletnie, pozostałe kilka tyg.-mies., nie prowadzę statystyk w akruszu kalkulacyjnym, ale wychodziłoby na to że 14 lat byłem z kobietami
  20. Dużo jest prawdy w tym co piszecie, ale jest to przejaskrawione, oczywiście po części z mojej winy. W rzeczywistości jestem dużo bardziej stonowany i skromny, anonimowość na forum daje pewnego rodzaju przyzwolenie na pojechanie po bandzie i uzewnętrznienie się bez negatywnych tego skutków, w tym przypadku odrzucenia społecznego. Nie korzystam z for internetowych kiedy nie mam problemu do rozwiązania, bo inwestuję ten czas w inne aktywności, to też nie mam potrzeby zaistnienia w tej społeczności i uważania na słowa czy kreowanie lubianej postaci. Tak, napisałem ile zarabiam po części i o swoich osiągnięciach, bo po pierwsze jest to ważny fakt w kontekście (może nie konkretnie kwota), po drugie chciałem zobaczyć reakcję (stąd może zarzuty, że troll) - reakcje macie jak najbardziej zdrowe, jak teraz czytam swoje posty to też bym siebie zjechał za bufonadę i bycie bucem. Niektórych widzę boli dupa trochę za bardzo, no ale to już nie moja sprawa. Więcej dystansu, imo - wiele osób jednak potrafiło skupić się na samej sytuacji i rozwiązaniu problemu, a nie przypierdalać się do mojej osoby, za co serdecznie dziękuję. Prawdopodobnie jestem trochę toksyczny, po ponad 14 latach w różnych związkach, ten krótkofalowy potwierdza istotne zaburzenia narcystyczne. Jestem jedynakiem, całą uwagę skupiam na sobie, i żeby to mi było dobrze. Nie uważam z kolei żeby powodowało to jakieś nieszczęście życiowe, to taki redpill realizowany nieświadomie od nastolatka. Mimo egoistycznych potrzeb które tu zarysowałem, i @Miszka fajnie je podsumował: "Damy na salonach (trofeum, które inni będą podziwiali a tym samym ego-boost jaki to ja jestem za-jedwa-kurwa-bisty. Dziwki w sypialni, żeby mi się zrealizowały moje porno-sny, nie musi umieć, ważne, żeby spełniała moje zachcianki, i ma udawać, że to lubi. Sprzątaczki w domu, żeby było czysto. Żeby mi chlewa nie zrobiła w mojej rezydencji. Gotować nie musi. Bo ja lubię gotować. Namiastki inteligencji, ma umieć udawać, że rozumie co do niej mówię, żebym nie czuł się, że rozmawiam z prostaczką z wiochy, którą dla mnie po prostu JEST." ...również potrzebuję dawania czegoś od siebie. I na przykład młoda zawsze miała dobre jedzonko, jak tylko mogłem podwoziłem do/z pracy, wspierałem w jakiś niepowodzeniach, byłem blisko. Ale ja wiem, że to jest za mało. Żeby w pełni mi się chciało, laska musi spełniać szereg wymagań (w innym wypadku mnie odrzuca i scenariusz jest jak ww.). Z tą panną miałem nadzieję, że wyjdzie fajnie i rodzinnie, bo jest konserwatywna i prosta. Okazało się, że jej zaangażowanie i dobroć to zdecydowanie za mało. Chciałem dać temu szanse, bo w przeszłości panienki dobierałem trochę inne - bardziej niezależne i "po złej stronie mocy". Mam już te 30, targetuję bardziej w potencjalną matkę, to też się łudziłem że to może będzie to. Gdyby nie te wiejskie naleciałości i niskie noty za większość obszarów którym zacząłem się przyglądać po zamieszkaniu razem, pewnie miałoby to sens. Tak to za dużo inwestycji ze zbyt dużym ryzykiem, za mało czasu i energii mam na to.
  21. A Tobie co? Dawno nie czułem takiego cringe. Nie, diagnoza jakobym był męskim alpha widow (te określenia mnie rozbrajają 😂) jest nietrafiona. Nie wiem co mają na celu takie posty ale są maksymalnie żenujące. Pisząc, że z eks byłem happy miałem na myśli, że do pewnego momentu spełniałnialiśmy swoje oczekiwania, ale finalnie wspólnie podjęliśmy decyzję o rozstaniu, bo rozjechała się wizja przyszłości, ona i ja nie byliśmy zadowoleni z życia razem (też się dziewczę rozleniwiło i postarzało, to też straciłem i biologiczne zaintere). To nie temat o eks więc nie wiem po co nawiązania do tego, nie szukajcie problemu gdzie go nie ma.
  22. Od kiedy pamiętam jest to problem, muszę coś robić. Nie rozumiem co masz na myśli. Jest mi bardzo dobrze samemu ze sobą, może dlatego nie trzymam od kilku lat nikogo na siłę i nie wyję do przysłowiowego księżyca, że jestem sam. Co nie zmienia faktu, że jedynym brakującym elementem w moim życiu jest fajna dupeczka u boku (a zwłaszcza - potencjalna matka mojego dziecka). Powoli przestają mnie cieszyć osiągnięcia, chciałbym tworzyć przyszłość dla swojego potomstwa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.