Skocz do zawartości

catwoman

Samice
  • Postów

    625
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez catwoman

  1. @Brat Jan widzę, że jesteś jeszcze bardziej nie w temacie jak ja. Penis w erekcji nie ma sumienia. Życie.
  2. Ale nikt tak nie powiedział. Ja przy starszej córce też byłam sama cały dzień bo mąż pracował na etacie i prowadził działalność, i również pierwszy rok to była sielanka (pomimo nieprzespanych nocy) i pamiętam, że jak koleżanki-matki na studiach podyplomowych narzekały na brak czasu to myślałam sobie "o co im kurła chodzi?". Gdybym miała opierać się wyłącznie na własnym doświadczeniu to powiedziałabym - z jednym dzieckiem to nie robota. Ale wiem, że po prostu trafił mi się łatwy w obsłudze egzemplarz. No i w okresie poniemowlęcym już tak łatwo nie było A gdy urodziła się młodsza nie miałam czasami kiedy wyjść do toalety. Ale ja nie demonizuję (jak pisałam, sama nie mam źle), tylko przeciwna jestem pisaniu jednoznacznie, że jak ma się dzieci to jest czas na wszystko. Ty go miałaś, ale nie wiem czy miałabyś go tyle gdyby nie to, że mąż jest w domu i nie pracuje - a już samo to jest mega ułatwieniem, którego nie ma przygniatająca większość kobiet w tym kraju. I tylko o to mi chodzi.
  3. @Amperka ale ja się nie czepiam optymistycznego tonu, tylko tego, że mając świadomość swojej komfortowej sytuacji (w której niewiele matek się znajdzie) piszesz No kurde... nie. Może być różnie.
  4. Jak większość matek. @Amperka no i gratuluję, nigdzie nie napisałam, że Cię nie należy, tylko po prostu Twoja sytuacja nie jest "standardowa". BTW, jakie "liche i dołujące prace" pozwalają na odłożenie na wkład własny do kilku mieszkań? ?
  5. @Amperka sama przyznajesz, że masz naprawdę komfortową sytuację i faktycznie - żyć nie umierać. Tylko, że pisząc, że macierzyństwo to bułka z masłem nie napisałaś już, że masz niepracującego męża w domu i sztab babć gotowych do pomocy i gdyby nie post @sol to pewnie byś tego nie dopisała. I potem jak przeczyta to kobieta która ma dwójkę dzieci, męża rolnika i rodzinę na drugim końcu Polski to myśli sobie "jestem beznadziejna". A po prostu inaczej się trud rodzicielstwa rozkłada na jedną osobę, a inaczej gdy są ręce do pomocy. Ja sama mam dość lajtowo, ale nie odważyłabym się napisać, że macierzyństwo to sam lukier, a trochę taki wydźwięk miał Twój wcześniejszy post. I potem panowie tutaj sobie taki post wybiorą i będzie gadane dokładnie to o czym była mowa "patrz Mariola, inne też mają dzieci i nie marudzą". A tak żeby było choć trochę na temat W czasie pierwszego urlopu macierzyńskiego zrobiłam studia podyplomowe. Nie wiem tylko po co mi to było, bo po niedługim czasie uznałam, że chcę zmienić zawód i te studia mi się średnio przydadzą ? Poza czytaniem książek to pewnie zbyt rozwijających zajęć nie mam, nie potrafię się zmotywować do nauki w domu. Od września zamierzam iść na kurs niemieckiego, zobaczymy z jakim skutkiem.
  6. @Analconda wzór właśnie modny, nie znasz się @Lalka bardzo ładne, możesz być z siebie dumna. Przyznam, że chodziło mi kiedyś po głowie żeby się nauczyć szyć, ale miałam obawy, że kupię maszynę i będzie stać... jesteś samoukiem czy chodziłaś na jakieś zajęcia?
  7. Nie. Natomiast na pewno będę zachęcać do czytania chociażby Jacka Masłowskiego, żeby wiedziały jak świat wygląda z męskiej perspektywy.
  8. Mam ten komfort psychiczny, że nie muszę się spinać czy jakaś ściana jest czy jej nie ma Mam 33 lata, mąż jest, dzieci są, hajs się zgadza. Jeśli chodzi o moje przemyślenia to oczywiście spadek atrakcyjności u kobiet jest nieuchronny i zazwyczaj bardziej widoczny i szybszy niż u mężczyzn. Choć moim zdaniem bardziej po 35 roku życia, czasem da się być w dobrej formie do 40stki, ale wiadomo, że startu do 20-stek się nie ma. Nie mniej jak pomyślę, czy chciałabym mieć znowu 20 lat... eee, nie. Lubię ten moment życia w którym jestem.
  9. O nie, nie... Ostatnio czytałam artykuł o kobiecie która usunęła ciążę w siódmym (!) miesiącu, bez zgody ojca; https://fakty.tvn24.pl/fakty-o-swiecie,61/kolumbia-kobieta-przerwala-ciaze-w-siodmym-miesiacu-ojciec-ja-pozwal,1004815.html Powód? Nie była psychicznie gotowa. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co czuł ojciec dziecka. Dzieci na tym etapie ciąży są już w stanie rozwijać się poza organizmem matki... Oczywiście to przypadek skrajny, ale jednak będąc kobietą masz pewność, że nikt wbrew Twojej woli (pomijając wypadki) nie zabije Ci dziecka.
  10. Skoro temat pojawił się na forum to wtrącę swoje trzy grosze. A może i inne koleżanki się wypowiedzą? Od razu jak zobaczyłam kto udostępnia ten film to jeszcze przed włączeniem materiału wiedziałam czego się spodziewać. Generalnie odczucia mam podobne do Waszych - kobiety znowu biedne, uciemiężone i przygniecione nadmiarem sprzecznych oczekiwań, a mężczyźni "opresyjni". Rzygam już taką narracją. Jakkolwiek zgadzam się, że oczekiwania wobec kobiet są sprzeczne, to nie da się ukryć, że wobec mężczyzn również. Sama mogłabym wymienić wiele, a nie jestem mężczyzną. Już jednak widzę ten skowyt feminazistek, jeśli pojawiłby się taki film w męskim wydaniu. Inna sprawa, że żaden aktor by się nie odważył przemówić z podobnymi hasłami. "Bądź mężczyzną. Noś ją na rękach. Bądź twardy. Okazuj emocje. Nie okazuj emocji. Twoje dziecko to Twoja odpowiedzialność. Jej ciało, jej wybór. Kobiety chcą zarabiać tyle co mężczyźni. Kobiety chcą by ich mężczyzna zarabiał więcej od nich" itd. Dodajmy jeszcze, że sam spot jest reklamą magazynu modowego "Girls. Girls. Girls. Magazine". Tak, modowego, a więc czerpiącego wymierne korzyści finansowe z tych wszystkich sprzecznych oczekiwań narzuconych kobietom. Hipokryzja level hard.
  11. Good for you. Moje też nie tupią i nie robią jazdy w sklepie, ale już np. kryzys po przyjściu z przedszkola do domu jest mi dobrze znany. I jasne, córce się nie dzieje krzywda, że trzeba dojść do domu, wejść na trzecie piętro, umyć ręce i zjeść obiad, ale bywała w takich sytuacjach drażliwa i nierzadko kończyło się małą awanturą. Osobiście nie uważam, żeby to była moja wina. Uważam, że dziecko uczy się panować nad emocjami, a ta nauka czasami tak wygląda. Masz inne podejście, szanuję to. Każdy zbierze żniwo tego co zasiał i tyle.
  12. Może niejasno się wyraziłam, pisząc, że jej zmęczenie jest zastanawiające chodziło mi o to, że zastanawia mnie czym była zmęczona mając już dzieci w tym wieku Z dalszego opisu wynika, że po prostu jest leniwa. Oczywiście na pewno nie jest to sztywne i odnoszące się do absolutnie każdego rodzica bo zależy głównie od ilości i jakości czasu spędzanego z dzieckiem. Równie bezpiecznie dziecko może czuć się przy tacie. Ten tekst w zasadzie nie dotyczył Ciebie i innych zaangażowanych ojców, co raczej teoretyków wychowania, którzy również znaleźli się w tym temacie. Bo wybaczcie, ale porównywanie okazjonalnej opieki nad dzieckiem do rodzicielstwa, to jak porównywanie wyjścia na divy do małżeństwa. O zasadach i konsekwencji mówić mi nie musisz. Chodzi mi raczej o to, że; Dzieci zostawiają swoje najlepsze i najgorsze zachowanie dla rodziców. Przy mamie i tacie nareszcie mogą być sobą. Dostosowanie się do ogólnie przyjętych norm społecznych kosztuje je mnóstwo wysiłku i energii (im młodsze dziecko, tym ten koszt jest większy). Nic dziwnego, że w domu muszą uwolnić nagromadzone w ciągu dnia frustracje. Dla dziecka trzymanie emocji na wodzy jest dużym wyzwaniem, więc z chwilą powrotu w ramiona rodzica taka ulga jest konieczna. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że dziecko zaczyna płakać, gdy rodzice odbierają je z przedszkola lub od dziadków. Takie zachowanie nie oznacza wcale, że maluch źle się bawił albo źle spędził czas. Mógł się bawić fantastycznie. Jednak w głębi duszy cały czas tęsknił za rodzicami. To naturalne, że gdy dziecko widzi mamę, daje upust skumulowanym emocjom. Dodam jeszcze, że dzieci są różne i naprawdę ciężko porównywać trud wychowawczy każdego rodzica, bo są dzieci których wychowanie jest łatwiejsze, a są dzieci, które mają wyższe potrzeby. Czym innym jest wychowanie jednego dziecka, czym innym dwójki, o większej ilości nie wspomnę. W pierwszych latach życia na ogół łatwiej jest z dziewczynkami niż z chłopcami. Czym innym jest wychowanie dzieci rok po roku, czym innym rodzeństwa gdzie różnica wieku wynosi np. 10 lat. W ramach jednego rodzeństwa dzieci potrafią się skrajnie różnić, więc przenoszenie własnych doświadczeń na wszystkie przypadki i formułowanie na ich podstawie jednoznacznych opinii, jest moim zdaniem słabym pomysłem. A tak jeszcze dodając dwa słowa, to moim zdaniem w opiece nad dzieckiem i "siedzeniem" z nim w domu (mam tu na myśli małe dziecko) najgorszy jest nie "trud" jako taki, ale samotność której się wtedy doświadcza.
  13. @Yolo Nie to żebym deprecjonowała Twój trud wychowawczy, ale w wieku 3,5 i 8 lat to już jest sielanka, więc nie dziwię się, że nie byłeś zmęczony W tym wieku dzieciaki są przez większość dnia w przedszkolu i szkole. Oczywiście zastanawiające jest również zmęczenie Twojej eks dziećmi w tym wieku, choć być może mając je na dwa tygodnie w miesiącu również odetchnęła? Nie bez znaczenia jest również fakt, że na ogół dzieci najgorzej zachowują się przy matce. Powód? Dziecko wie, że matka kocha bezwarunkowo i czuje się przy niej bezpieczne, więc nawet jeśli pokaże jej się z najgorszej strony, to nie będzie odrzucone. To nie jest moja teoria, wygooglajcie sobie IMHO największy hardcore jest do 2,5-3 lat. Moja starsza córa ma 4 lata i od dłuższego czasu gdy jestem z nią sama to jest naprawdę przyjemnie i mogę zrobić przy niej wszystko. Młodsza natomiast choćby dzisiaj gdy robiłam obiad, znalazła pomadkę i rozpaćkała ją po szafie i zabawkach. Przyszła potem, żeby jej rączki umyć... Pewnie powinnam się cieszyć z tych nowych, sensorycznych doświadczeń dziecka, ale jakoś w tamtej chwili nie potrafiłam. Jakiś czas temu przeczytałam pewne bardzo trafne zdanie: Jeśli uważasz, że wychowanie dzieci jest proste, to najprawdopodobniej robisz to źle. Zostawiam do przemyśleń.
  14. Czytam Cię @Eleanor i co tu dużo gadać... niby każda z nas inna, a jednak pewne zachowania to kalka. Jak kobicie zależy to jest dokładnie to; Jest taki cytat, że kobieta jest najsłabsza gdy kocha, a najsilniejsza gdy jest kochana. I jakkolwiek trąci on banałem, to jednak jest prawdziwy. Mimo wszystko masz wiedzę z forum i swoje lata - wiesz, że dół minie. Trzeba to przetrwać, a potem do tego nie wracać. Łatwo powiedzieć, wiem, pozostaje mi więc tylko trzymać kciuki, żeby przeszło jak najszybciej.
  15. Nie mam negatywnych myśli na temat prostytutek, pewnie dlatego, że nigdy nie postrzegałam ich jako "konkurencji". Raczej im współczuję, decyzja o takiej pracy musi być podyktowana albo absolutną koniecznością, albo jest efektem tragicznych wzorców i słabej relacji z ojcem. Dla mnie koszmar. Swoją drogą, w bloku w którym kiedyś mieszkałam, przez pierwszy rok piętro niżej była agencja towarzyska. Zawsze pierwsza mówiłam dziewczynom "dzień dobry", żeby nie czuły się gorsze, choć pewnie wcale się gorsze nie czuły Swoją drogą to miałam kiedyś zabawną sytuację. Wracamy z moim wówczas-jeszcze-nie-mężem z imprezy, podaję adres. I to spojrzenie taksówkarza na mnie... na niego... Chwila ciszy. Dodałam "Ale ja tam mieszkam" I dalej już rozmowa była o agencjach w mieście, taki small talk
  16. @Lalka gratuluję córeczki Ja zanim zaszłam w ciążę bardzo chciałam mieć przynajmniej jedną córę. W drugiej ciąży już bez ciśnienia - jedna córka była, więc bobo w brzuchu mogło być każdym Gdyby było dwóch synów to byłabym już w trzeciej ciąży Nie to, żebym miała coś do chłopców - na pewno bym kochała i uwielbiała, ale bliższy mi jest świat dziewczynek i w mojej głowie jakoś zawsze widziałam siebie jako matkę córki/córek. Udało się w sumie na 200%
  17. To co napisał @Still to prawda, ubrana może w prostackie słowa, ale prawda. Nie ma znaku równości pomiędzy rozwiązłością męską i damską, zawsze to będzie inaczej traktowane bo i z czego innego wynika duża ilość partnerów seksualnych. Tym nie mniej... spotykałam się kiedyś z dość "popularnym" chłopakiem. Wiedziałam, że ma powodzenie wśród kobiet, ale kiedy zapytałam o konkretną liczbę tych, z którymi spał (niewiedza jest błogosławieństwem, dziś to wiem) poczułam obrzydzenie. Dla dociekliwych - "około 50". Kiedy zobaczył mój wyraz twarzy (mam dość ekspresyjną mimikę) zaczął coś tam gadać w stylu "Ale D. (jego kumpel) miał więcej" A ja po takiej informacji zaczęłam się tylko zastanawiać, czy jakiegoś HIVa od niego nie złapię... i znajomość skończyła się bardzo szybko. Przyznam, że poleciałam wtedy na wygląd ("łooo, takie ciacho do mnie podbija"), okazało się jednak, że poza wyglądem zbyt wielu pozytywów nie było.
  18. Do 24 roku życia to w ogóle nie myślałam o dzieciach. Tzn. owszem, chciałam je mieć, ale "kiedyś". Ok. 27-28 lat - to jest w mojej opinii odpowiedni czas na pierwsze dziecko. Ja pierwsze urodziłam mając lat 29, drugie - 31. Generalnie uważam, że dobrze wyrobić się do 35 r.ż. z tematem ciąż i porodów.
  19. Nie wyobrażam sobie nawet jaka to tragedia dla rodzica. Powiedzieć, że współczuję to jak nic nie powiedzieć. Nie ma większej tragedii. Nie ma.
  20. Ja swojej 4-latce mówię, że jak jej nie było to była w kosmosie. Przy czym tak mówiliśmy też z mężem zanim zaszłam w ciążę; "kiedy ta (imię) zejdzie z tego kosmosu", więc u nas to ogólnie przyjęte hasło. Oczywiście córa dorobiła sobie historię o tym, że przyleciała rakietą... Ciąg dalszy, czyli ciążę i sposób przyjścia na świat zna. Młodsza póki co takich pytań nie zadaje A ja sama się zastanawiam, czy w tym kosmosie czeka na mnie jeszcze jedno, czy nie ?
  21. To również dla Ciebie była ogromna strata, trudno być wsparciem gdy samemu jest się w rozsypce. Mężczyźni w takich sytuacjach mają trudniej, rodzina i znajomi skupiają się na kobiecie, oczekują że mężczyzna będzie wsparciem, a dla niego często jest to równie trudne. Nie doświadczyłam nigdy straty dziecka, ale jestem pewna, że nie ma nic gorszego. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, bardzo Wam współczuję.
  22. Mi w dniu cesarki ledwo udało się usiąść na łóżko i zsunąć na wózek inwalidzki żeby pojechać na oddział do córki... Trzy dni później ledwo doczłapałam się pod prysznic, pod którym siedziałam skulona. Ja akurat większą jazdę hormonalną miałam po porodzie naturalnym, także nie ma reguły. @Lalka co do znieczulenia to słuchaj @Eleanor. Raczej się nie nastawiaj na znieczulenie, często nie pomaga, a wydłuża poród. Idź do szkoły rodzenia przy szpitalu w którym chcesz rodzić, pogadaj z położnymi... a za rok będziesz taką specjalistką jak my
  23. O to to. Dlatego u mnie jest o niebo lepiej po porodzie Początki były trudne choć miałam naprawdę dużą pomoc męża i rodziny przy starszej córce. Pamiętam jednak, że w pierwszych dniach po urodzeniu drugiej córy patrzyłam na nią i ryczałam "Po co mi to było? Miałam takie fajne życie". Taki mały baby blues, na szczęście nie trwało to długo. Przyznam, że do żadnego z moich dzieci nie poczułam fali miłości jak tylko je zobaczyłam. To przyszło z czasem. Niestety, ale kumulacja bólu, zmęczenia, poczucia niekompetencji i problemy z karmieniem piersią sprawiły, że czułam, że to nie tak miało wyglądać. Przy pierwszym porodzie doszło jeszcze poczucie winy, że nie donosiłam ciąży, że coś we mnie zawiodło. W nocy pobudki co 1,5-2 godziny, w dzień jedno wielkie karmienie. Patrzyłam przez okno i myślałam o tym, że ludzie tam na zewnątrz mają życie, a ja mam to... Dzisiaj to wydaje mi się śmieszne, ale wtedy do śmiechu mi nie było. Ten najcięższy etap trwał może z 1,5 miesiąca, góra dwa, potem stopniowo było coraz łatwiej. Co prawda od ponad 4 lat nie przespałam nocy, ale teraz są może z dwie pobudki, młoda śpi ze mną więc tylko wyciągam pierś i półprzytomna jej podaję. Tak mała różnica wieku na obecnym etapie ma dużo plusów. Starsza właśnie skończyła 4 lata, młodsza w grudniu będzie miała 2. Dziewczynki są naprawdę zżyte, co wieczór i co rano tulą się do siebie i dają sobie buziaki, powoli się zaczynają wspólnie bawić, starsza wyznaje młodszej miłość itp. Oczywiście jest też ciągnięcie za włosy i gryzienie (głównie młodsza), starsza na początku miała sceny zazdrości, ale już potrafi się opanować i nie odwinąć młodej gdy ta ją bije, tylko woła nas. Nie mniej fajnie jest patrzeć na ich wzajemne relacje, wygląda to pociesznie, cieszę się, że zdecydowaliśmy się na tak małą różnicę wieku. Sama mam siostrę rok młodszą i życzę każdemu takiej relacji z rodzeństwem. To jest wyczyn. Lekarze mają do karmienia w ciąży różne podejścia - duża część zniechęca matki w obawie o rosnący płód. Dodatkowo natura też nie pomaga - często mleko zanika w trakcie ciąży, zmienia smak a matki czują irytację podczas karmienia. Nie mniej WHO zaleca karmienie przynajmniej do końca drugiego roku życia i warto spróbować. Skarbnicą wiedzy na temat karmienia jest blog Hafija. Polecam bardzo, dla mnie była to nieoceniona pomoc w chwilach zwątpienia (a początkowo było ich wiele). Przyznam, że przed pierwszą ciążą nie miałam pojęcia jakim płynnym złotem jest mleko kobiece. Witaminy, mikroelementy, białka, enzymy, niezbędne tłuszcze, przeciwciała, substancje antyrakowe - jednym słowem SUPERFOOD. Polecam zapisać się też do szkoły rodzenia, fajnie spędzony czas i dużo przydatnej wiedzy
  24. @RealLife zakładam, że mówisz o tym, żeby po porodzie ćwiczyć mięśnie Kegla, a nie żeby decydować się na cesarkę żeby cipka była ciasna... @Lalka gratulacje! W końcu znajdziesz tematy z nudnymi koleżankami Od czego by tu zacząć... Obie ciąże znosiłam dobrze, drugą lepiej - ze względu na brak jakichkolwiek komplikacji. Ze względu na warunki pracy będące zagrożeniem dla płodu pracowałam w pierwszej ciąży do szóstego miesiąca (powinnam tak naprawdę pójść od razu, ale nie chciałam zostawiać pracodawcy w nieciekawej sytuacji), w drugiej poszłam już po pierwszej wizycie u lekarza - to był może 7 tydzień ciąży. Było mi to mocno na rękę, w domu miałam 15 miesięczną wówczas córkę. W obu ciążach nie miałam wielkich mdłości (minimalne może), pierwsza zakończona nieco ponad miesiąc przed terminem cesarskim cięciem - dzidzia ułożona pośladkowo, więc nawet nie było próby naturalnego porodu. W drugiej ciąży mogłam zdecydować się na cesarkę, ale chciałam spróbować naturalnie i udało się. Gdybym miała rodzić kolejny raz to również chciałabym rodzić naturalnie. Po cesarce, gdy zeszło znieczulenie to ryczałam z bólu. Ogólnie kilka dni zajęło mi dojście do jakiejkolwiek aktywności, gdyby nie to że córka leżała na intensywnej terapii nie wiem jak bym się nią zajęła. Po porodzie naturalnym było zajebiście - od razu można było jeść , wstać do dziecka, karmić, umyć się, iść do kibla. No silna, niezależna kobieta No i co tu dużo mówić, dumna z siebie byłam, tym bardziej, że urodzić naturalnie po cesarce to jednak trochę wyczyn - w szpitalu personel był sceptycznie nastawiony do mojej decyzji. Ogólnie poród naturalny wspominam dobrze, choć skurcze parte to był ból którego nie da się opisać (te w pierwszej fazie porodu były do wytrzymania), ale u mnie trwało to ledwie 20 minut. Ból po cesarce trwał kilka dni, także nie ma o czym gadać... Całe życie bałam się porodu naturalnego, a okazało się, że nie było tak źle - cesarka gorsza Dla dziecka też lepszy naturalny. Jeśli chodzi o "luzy" potem to dla mnie jest o WIELE lepiej po porodzie (i choćby dlatego warto było się przemęczyć), ale to już zależy od budowy ciała. Rozstępów nie miałam w obu ciążach, za to żylaki jak u starej baby. Przypał, zamierzam to zoperować. Brzuch miałam mały w obu ciążach, więc wyglądał całkiem OK w zasadzie od razu. Teraz to już w ogóle nie widać, że rodziłam, ważę mniej niż przed ciążami. Na razie to tyle, niebawem zacznę Ci pisać elaboraty o karmieniu piersią
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.