Skocz do zawartości

TajemniczyDonPedro

Użytkownik
  • Postów

    63
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez TajemniczyDonPedro

  1. Ruchać obydwie do momentu, aż cała sytuacja eksploduje Ci w ryj. 😎 A tak poważniej, musisz być strasznie przywiązany do swojej dziewczyny, skoro rozważasz pierwszą lepszą ładniejszą i młodszą opcję na horyzoncie, z którą nawet nie miałeś okazji pogadać. A jadą po kobietach za hipergamię... Moim okiem opcje są dwie: albo obecna to wybór z rozsądku lub brak laku i nie kręci Cię wystarczająco, albo nie nadajesz się do tworzenia związku na tym etapie życia. Baw się, eksperymentuj, ale nie rób dziewczynie nadziei.
  2. Zjawisko owszem, odnotowuję, natomiast ważniejsze dla mnie są dwa inne aspekty: 1. Wspomniane przez Ciebie punktowanie zwykle ma niewiele wspólnego z konstruktywną krytyką, a bliżej mu do emocjonalnego odpadu. Generalnie z narzekania zrobiliśmy sport narodowy, każdy musi się na coś poużalać, a nawet konkurować ze sobą, kto ma gorzej. Truizm, że "jest ch*jowo i można to zrobić lepiej" (że nie wspomnę o klasyku "ło paaanie, a kto panu to tak spie*dolił?" ) mogę usłyszeć od każdego pijanego wujka przy stole biesiadnym, dziękuję bardzo za taką ekspertyzę. Weźmy cytat z pierwszego posta: Rozumiem frustrację, ale nie wnosi to zbyt wiele do tematu - chyba przyznasz. 2. Dysproporcja. Nie ma nic złego w ponarzekaniu sobie, czym świat stoi, ale robienie z tego ulubionego zajęcia jest antytezą konstruktywnego działania. Kiedy ostatnio założyłeś temat o tym, że coś dobrze funkcjonuje? No właśnie. A widzisz, dylematu moralnego jako takiego nie ma, ale rozwiązanie może nastąpić w sposób cywilizowany lub mniej. Można być ch*jem, sąsiada zgłosić do służb i mieć poczucie spełnionego systemowego obowiązku (a raczej zepchnięcia go na kogoś innego). Ale można też po ludzku pójść do niego, pogadać, dać ostrzeżenie i ewentualną szansę na poprawę. Oczywiście wiem, że nie każdy zasługuje na drugą szansę, nie będziemy w każdej sytuacji bratać się z byle kim itd., itp., ale to już zostawiam pod rozliczenia z własnym sumieniem. A co do reszty - zgadzam się. Zwłaszcza w krajach byłego bloku wschodniego pokutuje wiele patologii w zarządzaniu i urzędniczych, gdzie robiło się biurokracyjne fikołki, prawda była zamiatana pod dywan, ludzie mówiący o problemach byli wichrzycielami, a nagradzani byli dupowłazy czy inni partyjni. Na szczęście coś tam powoli się zmienia, wystarczy spojrzeć na przykład na dużo mniejszą niż 20 lat temu skalę (również przyzwolenia społecznego) korupcji, z czym choćby nasi wschodni sąsiedzi dalej się borykają.
  3. Ot ciekawostka. Trzeba powiedzieć wprost, że to niestety kolejny sposób na drenowanie pieniędzy od desperatów. Jeśli ktoś potrzebuje bota, żeby zainicjować kontakt i się umówić, to jak ma skutecznie poprowadzić dalszą relację?
  4. Tendencyjne, bo przejaskrawiają skalę problemu w stosunku do "zielonego" zachodu. Toż nie mówię, że problemu nie ma. Natomiast niektórym służy głównie jako woda na młyn do narzekania, jak to w Polsce jest źle. Dziękuję, mam takie atrakcje również w swoim mieście wojewódzkim. Efekt wieloletnich zaniedbań, jak w wielu dziedzinach, zwłaszcza energetyce. Z drugiej strony temat został założony jako gorzkie żale na próby cyfryzacji, gdzie jednak nastąpił pewien skok jakościowy i próbuje się wdrożyć coś nowego. Tak źle, i tak niedobrze? Masz ciekawy pasywno-agresywny sposób prowadzenia dyskusji. Kto pisał cokolwiek o byciu mocarstwem? Zgadzam się. Jeśli ktoś jest zatroskany o własne zdrowie, zawsze są pewne możliwości manewru. Patrząc nawet na wspomnianą mapę, można przykładowo rozważyć przeprowadzkę nad morze.
  5. Tego rodzaju grafiki są w najlepszym razie tendencyjne. Po pierwsze mamy wyjątkowo duże zagęszczenie mierników w stosunku do większości państw zachodnich. Po drugie wiele z nich znajduje się w centrach miast, podczas gdy w np. takim Niemcowie są umiejscowione na obrzeżach lub zadupiach. Oczywiście jakość naszego powietrza ciągle pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza przy przymrozkach, jak ludzie palą czym popadnie w piecach.
  6. Amen! Powiedziałbym, że to uniwersalny klucz do większości dylematów tutaj, bo litanię życzeń każdy może sobie ułożyć, ale życzę powodzenia ze znalezieniem ideału według wzorca, już nie wspominając o reprezentowaniu samemu dość wysokiego poziomu, aby stawiać żądania nie będąc hipokrytą. Najlepiej jest sprawdzić empirycznie, czy i jak z partnerką komunikujecie się w sytuacjach konfliktowych, sprzecznych interesów lub jakiejkolwiek innych. Abstrahując od pochodzenia i korzeni, kobieta w swej naturze jest zmienna, bardziej podatna na humory i wahania hormonalne, stąd próby sił i podjazdów zbrojnych są nieuniknioną częścią relacji - sposób ich rozwiązywania i nasza postawa to imo najważniejszy wyznacznik jakości związku. Ogólnie gdyby ludzie potrafili się ze sobą prawidłowo komunikować, od ręki odjęłoby to 90% problemów z dupy. Tutaj nie zgodzę się do końca. Owszem, jako mężczyźni mamy tendencję do szukania kobiety "czystej, nieskazitelnej, nieskażonej" i inne pierdy. Jeśli poznaliście się z partnerką w czasach szkolnych/studenckich i razem odkrywaliście aspekty życiowe to pół biedy, natomiast w innych przypadkach szukanie jednostki nieruszonej jest podejściem naiwnym i życzeniowym. Dlaczego? - (Zwłaszcza) w dobie łatwego dostępu do seksu, jeśli dziewczyna nie ma doświadczeń seksualnych, potencjalnie oznacza to, że nie ma podstawowych umiejętności społecznych lub odstrasza mężczyzn z innego powodu. - brak doświadczenia zwykle oznacza mizernej jakości seks. Proste. - może okazać się, że dziewczyna z jakiegoś powodu nie lubi seksu lub powoduje u niej dyskomfort, co oznacza, że Ty go też nie dostaniesz lub będziesz musiał się prosić. - ciekawość jest częścią ludzkiej natury - jeśli dziewczyna nie miała przed Tobą doświadczeń seksualnych, może się okazać, że z czystej ciekawości zechce sprawdzić, czy w innej jadłodajni nie serwują lepiej przysmażonej kiełbasy. - i jako wisienka na torcie czynnik typowo pragmatyczny: przy deficycie kobiet w wieku rozrodczym, niżu demograficznym, coraz wyższych wymaganiach u kobiet i całej reszcie hulającego pierdolnika, pomysł brzmi jak poszukiwanie złotego graala. No i nie zapominajmy o wymogu spełniania reszty kryteriów z listy! Pewnie wymyśliłbym jakieś dodatkowe powody, ale to tak z głowy. Oczywiście nie ma co popadać w skrajności - kilkunastu czy kilkudziesięciu partnerów to duży przebieg, który prawdopodobnie świadczy o jakichś zaburzeniach, ale w przypadku zdrowej mentalnie jednostki kilku powinno się wydarzyć - w zależności od charakteru relacji i wieku pańci. W sumie Mr Psychologia_Kobiet wyjaśnił temat dość dosadnie: https://rumble.com/v2bzrko-czy-kobiety-nie-powinny-mie-partnerw-seksualnych-przed-tob.html
  7. Aha, i to Twoim zdaniem jest najlepsze co może kościół zrobić w tej kwestii? Polski katolicyzm ma naprawdę dużo na sumieniu w kwestii kreowaniu poczucia własnej wartości wśród Polaków. Martyrologia, pedagogika wstydu, tabu w kwestii rozmawiania o seksie, aborcji i problemach nowożytnich, kult męczenników, pogarda bogaczy i bogacenia się, spowiedź księżom jako jedyna forma odkupienia i wiele innych... Nawet wystarczy spojrzeć w badania, które pokazują, że protestanci (też będący chrześcijanami) są dużo bardziej produktywni i przedsiębiorczy od katolików, głównie z tego tytułu, że nie mają zakodowanej pedagogiki wstydu. Ogólnie fajnie, że skupiłeś się na tym fragmencie mojej wypowiedzi, tak jakby był najważniejszy w całości wywodu.
  8. @pytamowiec Imo Twój podstawowy błąd to wybór dziewczyny w typie szarej myszki, która, jak sam napisałeś, nie reprezentuje sobą zbyt wiele i nie ma zainteresowań, o czym już wiesz. W związku z niskim mniemaniem o sobie podświadomie (lub świadomie) uznałeś ją za bezpieczny wybór i poszedłeś na łatwiznę - w końcu niezbyt przebojowa szara myszka nie będzie miała zbyt dużych wymagań względem Ciebie i zadowoli ją bylejakość, zwłaszcza nie mając porównania z mężczyzną o wysokiej wartości. Założenie poniekąd słuszne, ale też nie. Jak pewnie zauważyłeś, początek poszedł całkiem płynnie - ona wyraziła zainteresowanie, nawiązała kontakt, znajomość zaczęła się rozwijać. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że z tego typu kobietami im dalej w las, tym gorzej. Po pierwsze, przez brak zainteresowań i własnego kręgu znajomych taka kobieta zaczyna w niezdrowych proporcjach poświęcać czas partnerowi - kolokwialnie mówiąc "wisieć na nim". Mówię zarówno o czasie, jak i obciążeniu emocjonalnym. Mężczyzna potrzebuje wolności lub przynajmniej strefy własnych zainteresowań, a partnerka próbuje mu w nie ingerować, mając pretensje o brak uwagi, tworząc wydumane problemy, posuwając się do szantaży emocjonalnych i używając innego oręża manipulacyjnego. Dla niej najlepiej jakby nie istniało "Ty i ja", tylko "my". Po drugie, punkt pierwszy jest dodatkowo eskalowany przez jej niskie poczucie własnej wartości - jako że uważa, że nie jest dla Ciebie (lub kogokolwiek) dość dobra, będzie tworzyła mechanizmy obronne na zasadzie ciosu wyprzedzającego, które mają na celu ochronić ją przed odrzuceniem. Przytoczone przez Ciebie cytaty to wypisz, wymaluj ten mechanizm: Sugestie zmiany czy próba wyznaczenia standardów (w jej oczach, nawet nieistotne czy rzeczywiście tak robisz) będzie powodować podobną reakcję - tutaj wspominałeś o jej obruszeniu na myśl o ćwiczeniach i chudnięciu. Przy byle zapalniku, po którym poczuje się niepewnie, możesz spodziewać się scen zazdrości, wycofania, chłodu emocjonalnego lub przypierdalania się. Tak szeroki arsenał toksycznych zachowań, aby przypadkiem nic w sobie nie zmienić. Oczywiście wszystko będzie odbijać się na Tobie. I teraz trzeci punkt, moim zdaniem najważniejszy. Po przeczytaniu poprzednich dwóch ktoś mógłby dojść do wniosku, że jednak ma ochotę strugać z siebie bohatera, próbować wybawić myszkę, otworzyć ją na świat - cokolwiek. Krzyżyk na drogę, ale ogólnie przy trzymaniu odpowiedniej ramy pewnie da się to zrobić. Niestety z racji na wpojone wzorce rodzinne, duch zafajdanej martyrologii i wiary katolickiej oraz brak umiejętności społecznych taka osoba zwykle zupełnie nie potrafi mówić o swoich potrzebach, zamyka się w sobie, ucieka od odpowiedzialności i unika jak ognia otwarcia się na drugą osobę. Próba dokopania się do dziewczyny przez wszystkie stworzone przez lata warstwy pancerza to zasrana robota i udręka, w dodatku bez żadnej gwarancji sukcesu nawet po latach. Takie przypadki powinny być kierowane przez rodzinę i znajomych na psychoterapię, choć i to często nie wystarcza. Podsumowując, jeśli mogę coś doradzić. Pożegnaj Panią bez żalu, ponieważ masz niewielkie szanse jej pomóc. Sam zresztą byłeś i jesteś świadomy jej wad, ale próbowałeś sobie zracjonalizować, że jakieś jej ukryte plusy, seks czy cokolwiek innego przeważą szalę na jej korzyść. No nie. Zamiast tego popracuj nad poczuciem własnej wartości i wiarą we własne możliwości. Na tym fundamencie będziesz mógł stworzyć w przyszłości relację z kimś dużo lepiej nadającym się do związku. Powodzenia!
  9. To nie jest trochę tak, że całe mindfulness i medytacja stały się nowym rodzajem świeckiej religii, żeby zapchać ludziom dziurę po wcześniejszych wierzeniach? Ja to widzę tak, że jak w każdej innej religii, zawsze ktoś będzie chciał zrobić z tego towar eksportowy, odcinać kupony i się wzbogacić - co nie oznacza, że sama nauka nie niesie ze sobą pewnych pozytywnych wartości. Jak tak sobie myślę, z uwagi na różnice kulturowe, wiele postulatów hinduizmu może lepiej sprawdzać się na gruncie zestresowanego i wiecznie zabieganego zachodniego korposzczura niż dla przeciętnego Hindusa, którego "poziom wyjebania" jest domyślnie wystarczająco wysoki (wie chyba każdy, kto miał okazję współpracować ze wspomnianymi dżentelmenami). Zdecydowanie się zgadzam, choć imo ten argument nie przekreśla praktyk medytacyjnych jako takich. Abstrahując od dziedziny, obojętnie czy chodzi o religię, sporty walki, odżywianie czy podryw, w czasach łatwego dostępu do informacji krąży dużo mitów i przekłamań. Kluczem jest dokopanie się do odpowiednich autorytetów lub zweryfikowanych treści. Zresztą konsekwencję, cierpliwość i talent do osiągnięcia pewnego poziomu wtajemniczenia wykaże tylko niewielki ułamek całości, jak wszędzie. Reszta będzie próbowała się promować lub uprawiać ch*jnię (albo jedno i drugie). EDIT: Choć teraz jak patrzę, w sumie napisałeś coś w podobnym charakterze w swoim pierwszym poście, że z grubsza trzeba bazować na właściwych źródłach, a większość wiedzy w internecie to chłam. To w sumie pokrywałoby się trochę z "techniką uwalniania" Hawkinsa - z tą różnicą, że Hawkins promuje raczej rytuał wchodzenia w daną emocję po fakcie, w skrócie: przywołanie stanu emocjonalnego w bezpiecznych warunkach, obserwacja, oswojenie się i odpuszczenie. Pozdrawiam!
  10. Wiadomo, że tego typu wydarzenia służą promocji wizji "nowego wspaniałego świata", ale tak poza tym to festiwal hipokryzji i próżniactwa. Nie przejmowałbym się zbytnio. Tylko jak zwykle Azjaci nie mają swojej reprezentacji, bo nie ubiegają się dość głośno o przywileje.
  11. Fajnie, że zwracasz uwagę na ten aspekt. Dla mnie to brzmi jak kolejny program służący jako pretekst do wyciągania i mielenia pieniędzy, jak większość finansowana z projektów budżetowych bądź unijnych. Jeden z "postępowych" powodów wypisz-wymaluj sobie sam: równouprawnienie, dywersyfikacja, walka z nierównościami/wykluczeniem i co tam jeszcze jest teraz trendy. Niektóre tego rodzaju programy są potrzebne społecznie, ale powołując się na zasadę pareto w rzeczywistości pewnie 20% środków trafia do potrzebujących, a 80% do cwaniaków.
  12. Cześć wszystkim! Na audycje Marka, a w konsekwencji potem na forum trafiłem jakieś 3 lata temu. Do tej pory czytałem treści, poznając przy okazji nieco użytkowników, ale bez specjalnej potrzeby udzielania się - choć niekiedy mnie korciło, żeby coś dodać od siebie. W każdym razie postanowiłem porzucić rolę pasywnego pedałka-czytelnika, a co! Tematem ogólnie pojętej manosfery, pigułek i pochodnych zacząłem interesować się, gdy w trwającym kilka lat związku zacząłem dostawać "szkołę życia" i rozmaite manipulacje od partnerki - co, jak później się okazało, w dużej mierze było pokłosiem jej przeszłości w rodzinie DDA. Jako że był to mój pierwszy poważny związek, chciałem poznać źródło problemu, przyczyny i odbijające się na mnie schematy. Po wielu przebojach i rachunku sumienia po jakimś czasie przyszła również decyzja o rozstaniu. Obecnie jestem w fajnym (póki co, hehe) związku, dużo się nauczyłem, wiele nauki przede mną, ale przede wszystkim jestem szczęśliwy, że nie dałem pochłonąć się frustracji czy "blackpill rage" - tutaj z przykrością stwierdzam, że każda ideologia może wjechać za mocno, czego mam przykłady nawet w najbliższym gronie. Pozdrawiam serdecznie wszystkich i liczę na owocną współpracę!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.