Znowu to poczułem.
Ojciec opowiadał ze smutkiem że nigdzie ostatnio nie bywa i tylko została mu praca az do śmierci.
Znowu poczułem ten głęboki smutek, przejmujący głęboki smutek. Taki sam gdy nie miał sił do pracy, miał problemy ze zdrowiem. Wtedy kiedy ledwo oddychał, czułem to co on, ten brak sił i energii to zmęczenie. Pamietam jak zastałem w piwnicy ledwo dyszącego - nie wiedziałem co mam robić, wpadałem w panikę ale nie umiałem pokazać wsparcia.
Ale boje się okazać współczucie. Milczę i patrzę się tylko. Boje się, ja się bardzo boję.
Boje się okazać uczucie, boje okazać się zainteresowanie i uciekam i uciekam od tego wszystkiego, od uczuć, od emocji, ukrywam to głęboko w sobie i dobitnie tłumię.
Będę zaprzeczał uczuciom, bedą zaprzeczał emocjom, schowam to wszystko głęboko siebie żeby nikt tego nie wydostał na zewnątrz, owinę to tak że nikt tego nie rozplączę. Ja się tylko boję, panicznie się boję.
Nie umiem wesprzeć nikogo, nie umiem okazać zainteresowania, nie umiem nawiązywać relacji. Nie umiem rozmawiać.
Może to prawda że jestem psychopatą?