Skocz do zawartości

Ziomisław

Emerytura
  • Postów

    204
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Ziomisław

  1. Skoro nie możesz się zdecydować, to weź ją na jazdę próbną. Twój mały takich dylematów mieć nie będzie, tu tylko zero lub jeden Co do wspólnych zainteresowań, to uważaj. Samice potrafią je świetnie i z dużym poświęceniem pozorować by upolować jelenia. Posłuchaj więcej Marka, poszukaj na forum czegoś o kameleonach...
  2. @Mayki, nie zgodzę się z Tobą. Jak słusznie pisali koledzy, faceci nie cierpią przez kobiety. Cierpimy z powodu fałszywych przekonań na temat kobiet i życia. Posiadamy mylne wyobrażenia i robimy z nich głupi użytek, dziwiąc się potem że coś nie gra. Wyobraź sobie, że od małego wpajano Ci że nie ma to jak polizać garnek stojący na gazie. Albo że każdemu psu trzeba ślepić się w gały, zwłaszcza kiedy coś chrupie. Ewentualnie że osy najlepiej jest czule przytulać do swojego serduszka Mamusie, babcie i ciocie, piosenki i bajki Disneya, książki, reklamy i księża - wszystko Cię w tym utwierdzało. Więc idziesz i robisz co trzeba. Efekt będzie wiadomy. Czyja to wina? @Tony dobrze napisał, że nieznajomość prawa nie zwalnia od odowiedzialności. To dotyczy tak samo praw fizyki, jak zasad socjobiologii. Oburzać się na kobiety, że korzystają z naszej nieznajomości podstawowych zasad? A gdyby nam się wmawiało, że wszyscy jesteśmy wspaniali bo wszyscy mamy penisa? Gdyby z tego powodu specjalnie nas traktowano i zabijano się o nas? A jakby powszechnie panował pogląd, że każda panna ma się o Ciebie starać i naturalnym obowiązkiem kobiety jest utrzymywać rodzinę - to nie skorzystałbyś z tego? Winisz kobiety, że podtrzymują fałszywe poglądy i je rozpowszechniają? Pominę już tutaj kwestię, że biorąc pod uwagę zjawisko hipergamii, nadrzędna pozycja społeczna kobiety wcale nie leży w jej interesie. Żadna samica nie będzie zadowolona z pantoflarza. To oczywiste, że one nie zdają sobie z tego sprawy, bo są zapatrzone w krótkoterminowe korzyści i same nie wiedzą czego naprawdę chcą. Tak samo jak mężczyźni, są ofiarami fałszywych przekonań. Kult pieniądza, marketing, wszystkie te głupie mody, seriale i ogłupiacze łykają jak pelikany - dużo szybciej od nas. Przetrwanie samic zależało pierwotnie od akceptacji jaką miały w społeczności łowców-zbieraczy, więc bardziej podlegają wszelkim społecznym trendom, opiniom, manipulacjom. Do tego dochodzi biologia, która je ogranicza do pewnych ról i postaw o wiele bardziej niż nas. Stąd zjawisko samotnych matek z Brajankiem po badboyu i silnych niezależnych kobit 30+ szukających misia, tzw. Alpha-widow Zauważ jednak, kto odpowiada za wszechobecną propagandę feminizmu w popkulturze. Czy są to kobiety? Nie sądzę W mediach, polityce i gospodarce po staremu rządzą cwani faceci, którym z racji zajmowanej pozycji hipergamia samic w połączeniu z wolnością seksualną jest po prostu na rękę. Dodatkowo można zagonić brzydsze baby do kiepsko płatnej roboty, tak samo jak ich mentalnie wykastrowanych facecików. Wszelkie pretensje o istnienie feministycznego matrixa trzeba kierować do elit, bo chore zachodnie podejście do społecznej roli kobiety jest tylko jednym z wielu narzędzi do zniewalania społeczeństw. Zusammen do kupy: panowie, to jest loża samców. Nie ma co jęczeć na baby że są jakie są i się oburzać rzeczami, na które nie mamy wpływu. Jesteśmy w takim miejscu gdzie zbierają się ludzie świadomi, można powiedzieć - elita. Szlachectwo zobowiązuje Wyszliśmy ponoć z matrixa i zostało nam w życiu jeszcze trochę czasu, więc już najwyższa pora wziąć odpowiedzialność za treść swoich przekonań i to, jaki użytek robimy z nich w praktyce.
  3. No chyba właśnie dla kobiet Za studenta byłem kiedyś na rozmowie w takiej ynstytucji. Po wysłuchaniu werbownika wyszedłem czym prędzej. Miałem "polecać" znajomym jakieś ubezpieczenia. Tak naprawdę to taka piramida finansowa, tyle że zamiast kasy dajesz własną "pracę". Słowem, robisz z siebie szmatę próbując wciskać kolegom niepotrzebny szajs. W ten sposób zrazisz do siebie przyjaciół, staniesz się pośmiewiskiem, a nawet jeśli nie, to i tak popsujesz swój własny stosunek do znajomych nieczystą intencją. Tak naprawdę to może zadziałać tylko jeżeli kierujesz swoją ofertę do tępawych cwaniaczków jak z obrazka powyżej, którym nawet nie poleca się produktu - produkt to tylko pretekst do rozbudowy sieci - tylko łapie się ich na haczyk łatwego zysku. Nazywając rzeczy po imieniu, szuka się nowych frajerów. Widocznie ten Twój ziomek ma Cię za kogoś takiego. Janusze marketingu są wśród nas... Jeżeli nie obracasz się w takim towarzystwie to radziłbym od razu olać całą sprawę, a do "kolegi" który Cię na to namawia najlepiej nie odwracać się dupą
  4. Autor @Stulejman Wspaniały: "słońce godności wyszło zza ciemnych chmur żądzy wartej 100zł/h." Autor: @Długowłosy: "Panowanie nad własnym popędem seksualnym rozwiązuje 90% problemów życiowych - a więc tę część, którą generują samice i ich manipulacje seksem. Panujesz nad libido - panujesz nad sobą. Panujesz nad sobą - panujesz nad innymi."
  5. Z emigrantami z Europy Wschodniej taka polityka ma sens. Sprowadzanie muslimów z Azji i Afryki z tym celem kompletnie się mija. Zauważ różnicę pomiędzy tym jak na Zachodzie rządy podchodzą do Polaków a jak do tzw. uchodźców. Jedni są szmaceni, drudzy rozpieszczani. Gdyby zachodnim elitom chodziło o tanią siłę roboczą, to byłoby dokładnie na odwrót. Określenie rzeczywistych celów polityki na podstawie dostępnych przesłanek, w tym skutków dotychczasowych działań. Odróżnienie celów rzeczywistych od deklarowanych. Racjonalna analiza. Dedukcja. Zastosowanie logiki. Samodzielne myślenie... Wiadomo, że teorie o różnych spiskach, które rzekomo od stuleci decydują o świecie, są absurdalne. Określenie teoria spiskowa odnosi się do paranoicznych i niesprawdzalnych urojeń wziętych z kosmosu. Często są to hipotezy piętrowe oparte na jednej i nieweryfikowalnej przesłance. Np. teoryjka o ogólnożydowskim spisku istniejącym przez tysiąclecia jest czymś absurdalnym, natomiast wspólne interesy mniejszości żydowskiej w różnych epokach, krajach i okolicznościach, wraz naturalnie stąd wynikającymi działaniami lub mentalnością - to już tylko zwykła polityka/historia i nic więcej. Wiadomo, cały witz polega na tym, że w mediach zaczęto w ten sposób określać wszelkie próby wyjaśnienia sytuacji politycznej, które są sprzeczne z interesem establishmentu. To pułapka retoryczna i żeby w nią nie wpadać trzeba unikać niewłaściwego języka. I oczywiście prawdziwych teorii spiskowych
  6. Jak dla mnie pełen wypas. Mi by to wystarczyło. Osobiście uważam, że jedyny prawdziwy sens bogactwa - a tak naprawdę rzecz, której zewnętrzną manifestacją to bogactwo jest - to wolność. Móc wstawać o której się chce i pracować kiedy się chce. Pytania do autora wątku: 1) czy i jak długo pracowałeś wcześniej w branży, w której masz biznes? 2) czy kształciłeś się w tym kierunku? 3) jeśli wolno spytać - co to za branża? 4) ile trwał proces jej wyboru, podjęcia decyzji i planowania działań? 5) ile czasu musiałeś zasuwać non stop zanim to zaczęło samo hulać? P.S. Ok, niezaprzeczalną zaletą bogactwa jest też możliwość swobodnego realizowania drogich pasji W pewnym sensie to też jest wolność do robienia rzeczy, na które się ma ochotę
  7. @manygguh zgadzam się z tym co piszesz i nie będę powtarzał. Mam tylko dwie uwagi: Jak mawia klasyk: kiedy nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi Chodzi o słownictwo i jego wpływ na podświadomość. Po pierwsze określenie "teoria spiskowa" z automatu dyskredytuje Twoje stanowisko. Wiem że piszesz to z przymrużeniem oka i między swoimi, ale jak ktoś obcy tu trafi, pomyśli od razu: pojeby. Wiemy jak to działa, negatywnego słownictwa warto się pozbyć z języka. Wiadomo, że zbitka wyrazów "teoria" i "spisek" to taki dyskusyjny paralizator i sprowadzenie poglądów adwersarza do absurdu. Bardzo wygodne dla takich, którzy nie lubią myślenia i niewygodnych pytań: Kto takich słów używa ten sam siebie orze, na tej samej zasadzie jak ten co pierwszy użyje argumentu ad Hitlerum przegrywa w dyskusji A mnie coraz częściej nachodzi myśl, że ten cały kryzys demograficzny jest tylko ściemą. Załóżmy, że nagle przyrost naturalny skokowo idzie w górę, rodzą się miliony dzieci, liczba ludności wzrasta i mamy wyż demograficzny większy nawet od tego z lat 80. Biorąc pod uwagę ustrój i strukturę gospodarczą Polski, ci ludzie mieliby do wyboru głodowe pensje i śmieciówki, wegetację na bezrobociu, gangsterkę lub emigrację. I większość, podobnie jak z ostatniego wyżu, musiałaby stąd wyjechać. Wiadomo, że w Polsce ustrój jest chory i gdyby go naprawić, to kraj mógłby dać możliwość godnego życia dla 40-60 mln. Polaków. Ale: 1. Gdyby babcia miała wąsy to by dziadkiem była, 2. W rozwiniętych krajach automatyzacja odbiera pracę coraz większej ilości osób i to jest trend nie do zahamowania. Nie każdy może zostać inżynierem i nie wszystkich da się zatrudnić w usługach. Zawsze zostanie rosnąca grupa osób, które nie znajdą zajęcia i z którymi nie ma co zrobić. Z tego powodu coraz popularniejszy jest pomysł gwarantowanego dochodu podstawowego. W świetle tych procesów widać, że Europa jest raczej przeludniona, a imigrantów z Afryki sprowadza się nie do roboty (który z nich chce pracować?), tylko po to żeby niszczyli naszą rasę i cywilizację. A po co się sprowadza Ukraińców do Polski? Z uwagi na emigrację Polaków bezrobocie spadło i pracodawcy musieli podnosić pensje. Zasada popytu-podaży, zdrowy proces rynkowy. Dzięki temu powoli tworzył się rynek pracownika, gdzie człowiek nie jest szmacony tylko szanowany. Tyle że w polityce Zachodu Polska odgrywa rolę bieda-montowni i rezerwuaru taniej siły roboczej, więc "nasi" politycy, agenci na pasku zagranicznego kapitału i amerykańskich imperialistów muszą coś z tym zrobić. Żeby się niewolnikom w dupach nie przewróciło! Taki drobniutki przykład interwencji państwa w procesy na rynku pracy... Ktoś powie że to nie tak, bo tutaj chodzi o to by ZUS nie zbankrutował. Pytanie tylko ilu Ukraińców ma umowę o pracę i odprowadza składki ZUS i tak zbankrutuje, a nasze pokolenie żadnej emerytury na oczy nie zobaczy. Ukraińców sprowadza się tylko po to żeby obniżyć w Polsce pensje i utrzymać tu strefę gospodarki opartej na biedzie i obcym kapitale. No i zawsze można napuścić ich na Polaków jeśli zaczniemy fikać: zasada dziel i rządź...
  8. Dzięki pany za info, nieco się rozjaśniło. To zależy od kilku rzeczy: 1) tego co już wspomniałeś: 2) stopnia pracochłonności, w sensie czy fizycznie wyrobię, 3) stopnia chujowości lub zajebistości zajęcia, czyli tego czy wyrobię psychicznie, 4) motywacji finansowej: Tu dałeś mi do myślenia, bo jakbym miał zarabiać tyle co w robocie, to prędzej wolałbym zrezygnować z paru godzin pracy niż ich sobie dodać Żeby się opłacało zapierdalać po godzinach, powiedzmy że 1-3h dziennie+ewentualnie w weekend (kwestia motywacji i możliwości organizmu, zob. pkt. 2-4), to musiałoby to mieć potencjał co najmniej na dodatkowe 0.5-1 pensję. Czyli zasadniczo tak jak piszesz: Generalnie pkt. 3 może tu bardzo dużo zmieniać. Inaczej kiedy się zmuszasz, a inaczej jak chcesz. @jaro670 dzięki, w wolnej chwili ogarnę temat i dam znać jak przeczytam. Czy znasz może (albo ktokolwiek) tego typu książki adekwatne do naszych krajowych warunków? @Herbu Mizogin dzięx za opinię praktyka! Nie mam przestrzeni na zamienianie chaty w magazyn ani czasu na regularną wysyłkę w takich porach jak piszesz, więc rzeczywiście, bardziej bym się widział na rynku kolekcjonerskim. Handel małą ilością względnie wartościowych przedmiotów niż masówka albo nawet detal. Kiedyś pracowałem w sklepie wysyłkowym i ogólne pojęcie mam. Zabójca na zlecenie? Jak dla mnie brzmi całkiem kusząco A serio, to IT jest mi całkowicie obce i musiałbym się uczyć wszystkiego od podstaw. Czy warto? To jest pytanie do ludzi ze słabym pojęciem o naukach ścisłych, którzy się na to przekwalifikowali w wieku 30+ Chyba dobrze czujesz Dla mnie to jest na szczęście bardziej kwestia ambicji i samooceny (jak widać jeszcze zaniżonej, bo trzeba monetek podsypać) niż materialnych potrzeb. Luksusów mi nie trzeba, z chęci imponowania ludziom statusem w dużym stopniu się wyleczyłem. Gdybym tak wygrał w totka to wziąłbym pół etatu żeby nie wstawać rano, poza tym wiele w życiu raczej bym nie zmieniał. Na mieszkanie nie starczy, ale coś tam już mam. Ogarnięty budżet, poduszka finansowa i zalążek oszczędności: chciałoby się żeby to one wreszcie zaczęły pracować na mnie a nie odwrotnie... Czyli wracamy do punktu wyjścia: konieczny jest dobry pomysł albo rzadkie umiejętności (nisza). Trzeba pomyśleć, poszukać i poczytać. Ewentualnie nauczyć się czegoś interesującego i jednocześnie opłacalnego. Póki co nie mam idei, przydałyby się przykłady @pioben ziomuś, chyba pomyliłeś miejsca: to nie forum łonetu. Jak nie masz nic do powiedzenia, to nie zaśmiecaj wątku. Nie uważam, żeby temat był wyczerpany. Jeżeli: 1) są na forum osoby, które mają doświadczenia z biznesem po godzinach, 2) ktoś może polecić dobrą literaturę w temacie, 3) uważa że ma o tym cokolwiek ciekawego do powiedzenia, to zapraszam do dyskusji
  9. Może to o to chodzi? Uściślę: Ile ze sobą jesteście? Jesteś jej pierwszym partnerem? Może ona po prostu jeszcze niewyrobiona, ma jakieś zahamowania itp.? Może jej wbito do głowy że facet ma inicjować, rozdzierać na niej kieckę i brać na kuchennym blacie? Oczekuje brutalnej dominacji i jest zawiedziona, wstydząc się o tym mówić? Nie chcę sugerować że to Twoja wina, po prostu może jesteście ze sobą za krótko żeby się otworzyła w tym temacie (albo za słabo ją kręcisz), ewentualnie nie dobraliście się dobrze pod kątem wzajemnych potrzeb.
  10. To akurat jeszcze spoko o ile ona, albo coś konkretnego w niej, rzeczywiście Cię kręci. Bo ja wiem, jakiś fetysz? Być może ma fajne nogi, cycki albo uśmiech, coś autentycznie miłego? Co Cię przy niej trzyma? Jeśli jesteś od niej atrakcyjniejszy fizycznie, to z automatu zaspokoisz jej naturalne hipergamiczne zapędy i będzie Ci łatwej dominować w związku. Gorzej jeśli to taka pierwsza lepsza, z braku laku. W takim przypadku pamiętaj, że ze swoją pozycją nie będziesz miał problemu aby znaleźć samiczkę bardziej odpowiadającą Twoim gustom. Szkoda czasu na lipę. Twojego i jej To znaczy, że nie uważa Cię za atrakcyjnego. Gdybyś ją rzeczywiście podniecał, to chciałaby się pieprzyć i sama by o to prosiła. To jest prawdziwy alert: ona nie leci na Ciebie, tylko na Twoje pieniądze. Dlaczego tak ją nazwałeś? Czy rzeczywiście dzieciata? A może po prostu tak bardzo nakręcona na rodzenie? Skoro z sexem nie teges, to po czym to rozpoznałeś? Czyżby dobra aktorka, ale poza łóżkiem? Słusznie podejrzewasz: to jest Bracie alert! Po ślubie jej "pasje" znikną, podobnie jak sex. Laska po prostu aktorzy, efekt kameleona. Jeżeli już teraz nie ma w niej pożądania, to ten związek jest dla niej czymś jak chujowa robota, do której człowiek przychodzi wyłącznie dla pieniędzy. Interes, który Lew Starowicz określił kiedyś jako prostytucję małżeńską, przy czym od razu widać że dziewuszka nie czuje powołania do tego zawodu Pożądania nie da się negocjować. Nawet jak po "poważnej rozmowie" zacznie się bardziej wysilać, to i tak będzie to wszystko udawane i wymuszone, a nie autentyczne. Potrwa też raczej krótko, najwyżej do ślubu. Zapewne będzie czuła się upokorzona przez Twoje łóżkowe "zachcianki" i przy pierwszej okazji sobie to odbije... Ogółem mądrze piszesz i jesteś ogarnięty, więc nie będę tłumaczył co w Twojej sytuacji najlepiej byłoby zrobić. Witam na pokładzie!
  11. Użyłem wyszukiwarki i nic nie znalazłem. Aż dziwne, że temat nie był poruszany! Naprawiam ten błąd, więc do rzeczy. Panowie Bracia, taka sytuacja: pracuję na etacie, nie narzekam, jest fajnie, przyzwoicie, w dodatku w zawodzie. Od dziecka jednak bez przerwy zżera mnie ambicja, więc dumam od czasu do czasu nad dodatkowym źródłem dochodów lub ich powiększeniem. Najlepiej gdyby to był dochód możliwie pasywny, ale na zakup mieszkania pod wynajem mnie nie stać. Kuszącą opcją jest odbycie zaległej służby zasadniczej i zaciągnięcie się do wojsk OT: takie 500+ dla chłopa plus kałach i poligon w pakiecie. Można oczywiście dorobić na giełdzie, temat mam wstępnie rozpoznany, jednak na obecnym etapie uznałem że nie warto się tam na razie wpychać. Myślałem też o nauce nowego zawodu, np. licencji pilota, ale koszty i nakłady zbyt duże a praca jak to w Polsce, tylko dla wybranych. Zmiana kwalifikacji to zresztą osobny temat. Inną możliwością jest poszerzanie kwalifikacji obecnych. To robię właśnie w tej chwili: w tym roku kurs językowy, a w przyszłym być może podyplomówka otwierająca wychudzonemu humaniście wrota do mitycznego świata IT, gdzie smoki i gołe baby tańczą w złotych klatkach O to jeszcze podpytam, jest jednak i trzecie wyjście: Biznes po godzinach. Jak wiemy, najprostszą i najszybszą (zaraz po rabunku) formą pierwotnej akumulacji kapitału jest handel. W dzisiejszych czasach jako najoczywistszy pomysł narzuca się jakikolwiek sklep internetowy albo po prostu zwykły handelek na allegro, np. spekulacja sztuką lub antykami. Ewentualnie można by było znaleźć jakąś swoją niszę na rynku usług lub treści, tak jak np. nasz Guru Słuchałem już oczywiście nagrania Marka o pasjach i zarabianiu na nich... Powróćmy jednak do podstaw. Biznesik po godzinach: jak zacząć i z czym to się je? Czy macie w czymś takim, Panowie, własne doświadczenia? Możecie polecić mi książki, które rozjaśnią temat, pomogą wybrać branżę i rodzaj działalności? Mi się nie pali, noża na gardle nie mam, chciałbym to wszystko spokojnie i rozsądnie rozeznać.
  12. Po pierwsze zgłoś posty modom do połączenia. Po drugie nic tak nie upadla mężczyzny jak to, kiedy uzależnia poczucie własnej wartości od tego jaką kobietę ma u swego boku. Idź się nobilitować gdzie indziej, w niektórych miejscach godzina tej przyjemności jest relatywnie niedroga Tutaj akurat masz rację. @Jacek masz do wyboru albo coś zmienić albo w tym trwać. Jeżeli nie możesz się zdecydować ani na jedno ani na drugie wyjście, to widocznie nie jest Ci wcale tak źle. Albo wbrew temu co twierdzisz nie gnijesz jednak od środka, albo po prostu chcesz gnić. W obu przypadkach wypadałoby już przestać się użalać na swój los. Sam go chłopie wybierasz, a teraz wybrałeś jęczenie. Nic, tylko pogratulować... Bracia napisali Ci już wszystko odnośnie tego jak zmienić tą sytuację lub się z nią pogodzić. Sam też Ci o tym pisałem i mógłbym to podsumować, ale ponieważ konsekwentnie ignorujesz moje posty w tym temacie - nie będę się powtarzał. Ode mnie to będzie już wszystko.
  13. Tu nie chodzi o religię tylko o zniszczenie naszej rasy. Islam to tylko narzędzie, a biali konwertyci to dla mnie pajace i, bez obrazy , nowoczesna wersja leninowskich pożytecznych idiotów. Ortodoksyjnie pojmowany katolicyzm i prawosławie posiadają zdrowe podejście do roli kobiety. Niektórzy rodzimowiercy i ateiści zapewne też Żeby napić się piwka nie musisz kupować browaru, żeby ustawić samicę nie musisz ubierać jej w namiot. No i jako muslimek o piwie też mógłbyś zapomnieć...
  14. To uzbieraj. Czyli wychodzi na to, że w sądzie bez etatu=taka śmieciówka na jakiej byłeś, tylko zgodna z kwalifikacjami. Jak dla mnie, to wygląda jak jakiś krok do przodu W urzędzie wiadomo, szanse małe, ale zawsze warto spróbować. Brałeś udział w jakiejkolwiek rekrutacji? Czasami przyjmują jak jest wolne miejsce i nikt z dzieci znajomych akurat nie reflektuje. Nieraz po stażu jeśli okażesz się dobry (i warunek jak wyżej ), to mogą Cię przyjąć. Znam takie przypadki. Dlaczego? To dobry sposób żeby zahaczyć się w dużym mieście. Jak jeszcze dobrze znasz jakiś język to dużo zarobisz. Próbowałeś takiej pracy? A nuż Ci się spodoba? Skąd takie założenie? Sprawdzałeś? Szukałeś ofert? Byłeś gdzieś na rozmowie? Czyli bierzesz sobie dodatkowe fuchy na boku. Ok, zawsze to dobrze. Tylko co z tego? Jak mieć ciastko i zjeść ciastko? Są na tym forum jacyś prawnicy, którzy do czegoś doszli a nie należeli do feudalnych klanów? Chłopaki, pomożecie koledze swoim doświadczeniem? Jutro po wyjściu z domu może Cię tir przejechać. Czy są podstawy aby nie założyć takiego wariantu? Lepiej z domu nie wychodź Jeszcze nie jesteś na żadnej aplikacji, a już się martwisz że będziesz prowadził sprawy niezgodne z przekonaniami... Naprawdę poważnie to piszesz? Dzielisz skórę na niedźwiedziu, kiedy ten jeszcze w lesie. Wymyślasz scenariusze na 15 lat wprzód. A wszystko w jednym celu: żeby nic nie zrobić. Jak żyć, premierze, jak żyć??? Czytając Twoje posty przestałem rozumieć, po co założyłeś ten wątek. Prosisz ludzi o rady i wszystko z góry odrzucasz. Co chcesz od nas usłyszeć? Że nie ma w tym kraju pracy dla ludzi z Twoim wykształceniem? Jeżeli nie chcesz w żaden sposób iść w karierę prawnika, to z prawem wypada się pożegnać. Jeśli rzeczywiście tak Cię ciągnie do programowania, to cóż - w necie są darmowe kursy, na forum jest odpowiedni temat, idź w to. Zbieraj hajs z jakiejkolwiek pracy, przekwalifikuj się, zostań informatykiem. Póki co wydaje mi się, że za mało dostałeś od życia po dupie żebyś naprawdę chciał cokolwiek zmienić. Potrzebujesz czasu, a decyzję podejmiesz dopiero kiedy obecna sytuacja stanie się nie do zniesienia. Życzę by była mądra. I tyle w temacie...
  15. @Mayki, @zuckerfrei: Panowie, pewnie że zajebiście jest być bogatym handlarzem . Póki co nie jestem, ale sam powoli dorastam do myśli nad jakimś biznesem po godzinach. Tyle że to jest jednak trochę inny przypadek. Ziomuś zainwestował długie lata i wysiłek w "prestiżowy" kierunek, ale jak to u nas bywa, jego ambicje napotkały na ścianę. I teraz jest na rozdrożu, tudzież, mentalnie, w dupie. Problem, który go dręczy to wyrzuty sumienia: "tyle czasu psu w dupę, dwa kierunki i 10 lat w plecy, po co mi było to wszystko?". To nie jest zwykła popierdółka, nad którą można przeskoczyć po prostu ot tak sobie! Nawet kiedy się @Tony przekwalifikujesz i zaczniesz dobrze zarabiać, to dalej ciągle gdzieś w środku będzie Cię szarpał żałosny skowyt duszy pośród bezsennych nocy (że się tak po poetyckiemu wyrażę): dlaczego ja głupi od razu nie poszedłem na informatykę? Sam tak miałem, uwierzcie , bardzo ciężka sprawa. To trzeba przepracować i jeśli naprawdę chcesz zostać prawnikiem i zarabiać w swoim wyuczonym lub pokrewnym zawodzie, zapytaj szczerze sam siebie: czy zrobiłem w tym kierunku wszystko co tylko mogłem? Jeśli nie, to zrób sobie listę niewykorzystanych opcji i je po prostu wypróbuj - po kolei, dla własnego spokoju. Kiedy będziesz miał już odhaczone wszystkie możliwości i dalej nie będzie warto, dopiero z czystym sumieniem możesz sobie powiedzieć: zrobiłem wszystko co się dało. I potem zostać handlarzem albo informatykiem. Inaczej już zawsze będziesz żałował straconego czasu i się zadręczał ambicją, zamiast się cieszyć z wiedzy zdobytej na studiach.
  16. Łatwo jest dawać rady innym... Nie piszesz wystarczająco jasno. Zastanów się i powiedz jakie są Twoje szanse na pracę w zawodzie. Masz 30 lat: zrobiłeś aplikację? Jako prawnik masz kilka możliwości, nawet całkiem niezłych: 1) pchać się w środowisko. Wiadomo, nie mając rodziny w branży masz słabo: będziesz musiał tyrać za (pół)darmo w kancelarii bez żadnych gwarancji, a to słaba opcja dla trzydziestolatka. Ewentualnie jak Ci się mega poszczęści to znajdziesz za jakieś 2k pracę w sądzie albo urzędzie. Zaleta taka, że będziesz miał kontakt z robotą i po zdaniu aplikacji możesz coś z tego mieć. 2) możesz jechać do większego miasta i iść do korpo albo banku. Tam na zarobki i bezrobocie narzekać nie będziesz, na resztę już niekoniecznie 3) znając się na prawie będzie Ci łatwo rozkręcić jakiś biznes. Twoje wykształcenie to wielka przewaga, bo u nas przecież wszystko zależy od kruczków w przepisach i widzimisię urzędnika. Żeby uzbierać kasę na start sensowną opcją jest wyjazd za granicę i praca fizyczna. Zasadniczo, nie zmieniałbym branży na siłę nie wypróbowawszy takich możliwości. Zainwestowałeś w siebie tyle, że będzie Cię gryzła ambicja i poczucie straty. Jeśli chcesz się nauczyć nowego zawodu to świetnie, ale najpierw zadaj sobie pytanie, czy naprawdę zrobiłeś wszystko co w Twojej mocy żeby zrealizować swoje ambicje w kierunku, który wybrałeś? Czy dalej chcesz być prawnikiem? Czy chciałbyś gdybyś mógł? Mam nadzieję, że choć trochę pomogłem. Życzę wytrwałości!
  17. Przy okazji poruszenia tego tematu w dyskusji z @jaro670: wezmę i to odkopię. No dobra, i tak jest przyklejone. W każdym mąć razie kiedy przyszedłem na forum i to przeczytałem, od razu pomyślałem sobie że to nie dla mnie. Na pewnym poziomie słabości, w chwilach kiedy nasza samoocena dopiero gramoli się z ziemi, każden jeden taki i tym podobny tekst, ta cała "sól na rany", dojebie Cię do gleby. Jeżeli jednak już wstałeś i idziesz w jakimś kierunku, to w chwilach rozleniwienia danie takiej ostrogi i kopa w dupę ambicji może się opłacić. Zalety tego podejścia: 1) motywuje, zwłaszcza na krótszą metę, 2) daje poczucie kontroli i sprawczości w życiu, 3) pomaga w opuszczeniu swojej strefy komfortu i budowaniu pewności siebie opartej na doświadczeniu. Wady: 1) opiera się na wkurwieniu, 2) w razie niepowodzeń nadmiar takich myśli łatwo może zdołować i doprowadzić do załamania. Patrząc wstecz zauważyłem, że ta postawa nie zawsze była mi obca. Od małego byłem bardzo ambitny: chciałem pokazać tym skurwysynom (czyt. wszystkim i każdemu z osobna, wliczając w to Istotę Najwyższą ) na co mnie stać. Po drodze przyszło totalne załamanie związane z brakiem ogarnięcia ws. bytowych i damsko-męskich. Wyszły na wierzch złe wzorce i niewłaściwe wartości, których ciężar mnie przygniótł. Z tego dołu wygrzebuję się mniej lub bardziej skutecznie dopiero od paru lat: przez większą część swoich lat 20. byłem w czarnej dupie. Dlaczego o tym piszę? Cały czas chodzi o mindset, ten tutaj. Próbuję pracować nad sobą mniej więcej tak jak @jaro670: przyznam bez bicia, że jestem w tym niesystematyczny i niekonsekwentny i najczęściej wolę po prostu słuchać Marka, czytać forum i rozkminiać, żeby w miarę bezboleśnie nasiąkać prawidłowym myśleniem. Uważam, że jak ktoś ma jeszcze problemy z poczuciem własnej wartości to na początek o wiele lepiej jest zaadaptować sobie tą postawę: Tym bardziej dziwi mnie fakt, że po kilku miesiącach jestem w stanie znaleźć pozytywy w podejściu, które opisujesz tutaj. Czyżbym dochodził do siebie? Chyba nie tak do końca: dla mnie powiedzenie sobie: "nie dasz rady, jesteś gówno wart" wciąż może prędzej zakończyć się dołem i zniechęceniem niż wzrostem motywacji. To mindset tylko dla silnych, co mają już mocne podstawy. Ambicja to świetna sprawa, ale zaakceptowanie świata wydaje mi się ważniejsze. Chodzi o to, żeby nie latać wiecznie wkurwionym albo sfrustrowanym. Dlatego dodałbym jako uzupełnienie: uznaj, że są ludzie, którzy przewyższają cię w różnych rzeczach i pogódź się z tym. Ktoś to napisał na forum w innym temacie, jak myślę, bardzo trafnie. Mam nadzieję, że kiedyś będę na tyle mocny żeby szerzej skorzystać z rad zawartych tutaj...
  18. Mężczyźni podchodzą do kobiet kierując się zasadą potencjalnej przyjemności. Kobiety podchodzą do mężczyzn kierując się zasadą potencjalnej użyteczności. - @Subiektywny Ruchać, jebać, nic się nie bać - anonim
  19. 1) Panowie, pamiętajmy o tym. Nie ma co bujać w obłokach, bo im wyżej zalecisz tym bardziej dotkliwe stanie się nieuniknione spotkanie dupy z glebą. Większość z nas ma i będzie miało pracę, do której musi chodzić. Ona może dawać jakąś tam satysfakcję albo przyjemność, być mniej lub bardziej zgodne z naszym wykształceniem i predyspozycjami, ale wstawanie na budzik przyjemne nigdy nie będzie. Praca przez sam fakt przymusu jest czymś co się znosi, a nie co się lubi. 2) Pasja - nie mylić z rozrywką - to coś co wymaga od nas zaangażowania. To zaangażowanie jest celem samym w sobie, bo właśnie oddając się pasji odbierasz już swoją nagrodę. 3) Niektóre pasje nadają się do zarabiania lepiej od innych. Mechanik, programista, architekt, dźwiękowiec itp., jeśli tylko ich jara to co robią - złapali Boga za nogi. Jeżeli pasja jest związana z życiem zawodowym lub biznesem, to mamy przepis na sukces. 4) Na innych pasjach zarobić jest trudniej, albo się do nich dokłada. Jeśli musimy mocno kombinować jak zmonetyzować pasję, to od razu powinna zapalić się czerwona lampka: bo ani się obejrzysz, a to co robiłeś dla przyjemności stanie się obowiązkiem i zamiast iść się pobawić pójdziesz do drugiej pracy! 5) Dlatego najważniejsze, oczywiście moim skromnym zdaniem, jest to żeby się chciało. Jeżeli pasja Cię kręci i miło spędzasz czas na jakimś zajęciu, to jest git i wystarczy. Nie potrzebujesz usprawiedliwienia przeliczanego na pieniądze - przed sobą ani przed nikim. Kogo to w ogóle ma interesować: urząd skarbowy, czy jak? To Twoje życie, Twoje hobby i Twój czas. Nic nikomu do tego ile ono kosztuje, i czy na nim zarabiasz...
  20. Ale przecież nie ma filmu ani książki o takim tytule! Chodzi Ci o książkę sezon burz? Wiem że Sapek, wałęsa polskiej fantastyki , ma politpoprawne odpały, ale wychowałem się na jego książkach i chociaż po czasie mam większość za takie sobie, to sentyment pozostał. Wieśka już kupiłem więc po ptokach. Poza tym - na pohybel kodzim synom!...
  21. @Przemek1991: bardzo zdrowe podejście. @ciekawyswiata: Jakieś kontakty z kobietami na pewno warto mieć - chociażby po to żeby spuścić czasem z krzyża i rozwijać umiejętności społeczne. Bez obycia z samicami łatwo może Cię potem oplątać i wydymać jakaś pazerna hiena. Mam paru znajomych, którzy za długo byli sami i zyskiwali na wartości tylko po to, żeby stać się ofiarą takiej drapieżnicy. Jak za długo nie widzisz cipy, to w końcu oczy Ci nią zarastają i ślepy idziesz pod nóż. Dlatego kobiety - tak. Ale żeby grubo przed 30. ładować się w naprawdę poważny związek - a co dopiero dzieci i małżeństwo! - to broń Cię Panie Boże!
  22. Ja akurat jestem w długotrwałym związku, na który nie narzekam, ale gdyby się skończył to wcale bym też nie płakał. Samemu źle mi nie będzie , a zawsze się znajdzie chętna: z uwagi na moje postępy w ogarnięciu siebie teraz zapewne młodsza i lepsza genetycznie. Najważniejsze jest zdrowe podejście, bez idealizacji i nadmiernych oczekiwań. Związek z odpowiednią kobietą da Ci: -sex, czasem fajny, czasem nie, -żarcie, raz lepsze raz gorsze, -obsługę drobnych spraw związanych z domem i mieszkaniem w stylu sprzątania itp., -poczucie bycia potrzebnym, bliskości, ciepła i innych rzeczy o których my mężczyźni tak wstydzimy się pisać - to może chłopu bardzo pomóc i w związku jest chyba najlepszą rzeczą, ale z tego rodzaju emocjami trzeba naprawdę ostrożnie, gdyż od ich nadmiaru się cipieje, -kogoś z kim zawsze możesz pogadać, ale nie o wszystkim i nie tak fajnie jak z kolegami, -kogoś kim możesz porządzić i go powychowywać, jeśli lubisz takie rzeczy, -możliwość rozmnożenia się, jeśli oczywiście uznajesz to za celowe. Związek nie da Ci za to tego co najważniejsze: -spełnienia, -szczęścia, -spokoju duszy, -poczucia samorealizacji. Biologicznym celem związku jest przedłużenie gatunku, a społecznym - wychowanie potomstwa, kumulacja zasobów i ułatwienie przetrwania wszystkim członkom rodziny w myśl zasady, że w kupie siła. Słowem - budowa siły społeczeństwa i narodu. Tylko tyle i aż tyle. Oglądajmy rzeczy bez uprzedzeń, takimi jakie są.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.