Skocz do zawartości

Critical Thinker

Troll
  • Postów

    728
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Critical Thinker

  1. Multikonto to poważne oskarżenie masz na to jakieś dowody Brzytwa?
  2. Ja nie czytam szybko nawet według standardowych norm. Po treningu potrafiłem przeczytać taką 200 stronicową powieść w ciągu gdzieś dwóch godzin. Potem uznałem, że nie potrzebuję takiego tempa czytania i nie lubię tak czytać. Natomiast uważam, że dobrze jest przyswoić sobie podstawowe wskazówki, które ułatwiają czytanie, nawet jeśli nie chcemy bić rekordów.
  3. W ten sposób w większym i mniejszym stopniu myślą wszyscy wierzący. Nie ważne czy fani JP2 czy samej biblii. Po prostu jak człowiek sobie coś zakoduje to tak myśli. Dobry przykład jak całkiem pragmatyczna osoba może gadać głupoty będąc pochłonięta jakąś świętą ideologią. Bo czym różni się taka babcia od takiego J. Kliffa? Jak dla mnie niczym.
  4. Kiedyś tą babkę oglądałem. Niektóre teksty to trzeba zapisywać i cytować. - zmienił się, wcześniej taki nie był - no jak to tak? A może pani go zepsuła? Był dobry chłopak, a potem małżeńśtwo i tak nagle sam się zmienił?
  5. Adolf uważam, że założenia czynisz słuszne. Lecz według mnie realia nie przystają do tych założeń. Moim zdaniem bez KK szybciej byśmy znaleźli wspólny grunt niż wraz z nim. Meandry historii były zawiłe, ale z tego co wiem spora część "duchowieństwa" nie miała oporów by współpracować z komunistami. Dlaczego? Bo najważniejszą rzeczą dla nich jest interes kościoła, a nie ludzi. Moim zdaniem sama inicjatywa Pieczyńskiego jest dobra, chociaź popieram argumenty Marka... forma w jakiej to robi czyni z niego raczej dziwaka niż działacza. Choć z drugiej strony... jeśli będzie wystarczająco dużo takich dziwaków...
  6. źródło zdjęcia: http://genius.com/31719/Big-sean-supa-dupa/And-i-can-make-an-insecure-bitch-feel-super Przed przeczytaniem tego wpisu, zapraszam do pierwszej części artykułu. Głowiłem się strasznie nad kolejną częścią nawiązującą do afirmacji. Docelowo chciałem opisać dużo więcej linków prowadzących do techniki afirmacji, co w jednym artykule okazało się jednak sprawą niewykonalną. W tym wpisie chciałem przedstawić Wam starszą siostrę techniki afirmacji - autosugestię. Robię to po to, by odsłonić korzenie idei. Mając taką wiedzę będziemy mogli mieć świadomość prawdziwych źródeł danego pomysłu, przez co realnie go ocenić. Na koniec przedstawię kilka swoich wniosków, nawiązujących również do poprzedniej części. Autosugestia to technika psychologiczna która została rozwinięta przez aptekarza Émile'a Coué'a na początku XX wieku. Początki. Coué skończył studia ze stopniem naukowym w farmakologii w 1876 roku i pracował jako aptekarz w mieście Troyes od 1882 do 1910. Po podjęciu pracy w Troyes szybko zauważył zjawisko, które później miało zostać nazwane efektem placebo. Zaczął być rozpoznawany z tego powodu, że upewniał klientów o skuteczności lekarstwa, które sprzedawał i posyłania im pozytywnej sugestii. Zauważył, że w szczególnych przypadkach był w stanie zwiększyć skuteczność swoich lekarstw zachwalając ich skuteczność pacjentom. Uświadomił sobie, że mógł wywołać dostrzegalną poprawę w stosunku do ludzi, którym nic nie mówił. Było to przyczyną dla której zaczął zgłębiać tematy hipnozy i potęgi wyobraźni. W 1901, zaczął studiować u przodujących propagatorów hipnozy, którymi byli Ambroise-Auguste Liébeault and Hippolyte Bernheim Narodziny autosugestii. C. odkrył że osoba nie może być zahipnotyzowana wbrew swojej woli i co ważniejsze, efekty hipnozy znikają po tym jak osoba odzyska świadomość. Ostatecznie jednak stworzył autorską metodę i wydał swoją pierwszą książkę Self-Mastery Through Conscious Autosuggestion (opublikowaną w 1920 w Anglii a po dwóch latach w US). Określił swoją metodę jako: “... narzędzie, które wszyscy posiadamy od urodzenia i którym się nieświadomie bawimy całe swoje życie, tak jak dziecko bawi się swoją grzechotką. Jest to jednak niebezpieczne narzędzie: potrafi zranić albo zabić jeśli posłużymy się nim nierozważnie i bez świadomości. Potrafi też z drugiej strony uratować życie, kiedy wiesz jak je świadomie używać.” C. nadal wierzył w efekty swoich lekarstw, ale także zaczął wierzyć, że stan naszego umysłu jest zdolny wywrzeć efekt i nawet wzmocnić działanie tych lekarstw. Obserwował jak jego pacjenci używając świadomych sentencji przypominających mantrę - "Każdego dnia, w każdy możliwy sposób, jest ze mną co raz lepiej i lepiej" - zastępując tym samym "myśli o chorobie" nowymi "leczniczymi myślami" mógł poszerzyć działanie leków. Według niego powtarzanie tych słów lub obrazów wystarczająco długo czasu powodowało "podświadome" przyswojenie ich. Dla porównania inne zdanie miał Shultz, który wierzył, że trening autogeniczny był metodą, która mogła wpłynąć na czyjś autonomiczny system nerwowy, a nie na tak zwaną "podświadomość". Metoda Coué'a. Metoda C. opierała się na rutynowych powtórzeniach poszczególnych wyrażeń w określonym rytuale, przy odpowiednim stanie fizycznym, kiedy nie mamy jakichkolwiek obrazów mentalnych na początku i na końcu każdego dnia. Twierdził, że leczenie niektórych problemów wymaga zmiany w naszych podświadomych/nieświadomych myślach, co może być osiągnięte używając naszej wyobraźni. Pomimo wszystko, podkreślał zawsze, że nie jest uzdrowicielem, jedynie kimś kto naucza jak można się uzdrowić samemu. C. twierdził jeszcze, że poprzez autosugestie można można wywołać organiczne zmiany. Podstawowe zasady. C. opracował metodę która opierała się na wierze, że każda idea, która ciągle zajmuje nasz umysł zamienia się w rzeczywistość, chociaż zakres tego działania musi wchodzić w realne możliwości. Dla przykładu, osoba bez rąk nie sprawi, że one odrosną. Jednakże jeśli osoba niezachwianie wierzy w to, że jej astma zniknie, wtedy to może rzeczywiście zajść, w takim stopniu w jakim ciało jest zdolne fizycznie przezwyciężyć lub kontrolować chorobę. Z drugiej strony, myślenie negatywnie o chorobie i stanie zdrowia również może wpłynąć na umysł i ciało by zaakceptowało tą myśl. Siła woli. C. zauważył, że główną przeszkodą dla autosugestii jest siła woli. By metoda mogła działać pacjent musi wstrzymać się z wydawaniem samodzielnych opinii, co znaczy, że nie może dopuścić by jego wola narzucała jakieś własne spojrzenie na pozytywne twierdzenia. Musi zostać wszystko zrobione, by się upewnić, że pozytywna "autosugestywna" idea jest świadomie akceptowana przez pacjenta. W innym wypadku możemy otrzymać efekt przeciwny do zamierzonego. C. odnotował, że młodym dzieciom zastosowanie tej metody wychodzi perfekcyjnie, bo brakuje im siły woli, która znajduje się u dorosłych. Kiedy poinstruował dzieci, mówiąc "złącz swoje dłonie" i potem zasugerował, że "nie mogą ich rozłączyć" dzieci posłuchały go natychmiastowa i nie były wstanie rozłączyć swoich dłoni. Wewnętrzny konflikt C. wierzył, że problemy pacjenta mogą się zwiększać jeśli siła woli i wyobraźnia są nastawione przeciwko sobie co nazywał konfliktem wewnętrznym. Jeśli ten konflikt się nasila, to dolegliwości również będą, to znaczy np. im pacjent bardziej stara się by zasnąć tym mocniej staje się przytomny. Musi on najpierw porzucić swą siłę woli i zamiast tego koncentrować się sile swojego wyobrażenia by osiągnąć sukces w swoim wyzdrowieniu. Efektywność Wraz z powstaniem jego metody, którą C. raz nazwał "sztuczką", różnego rodzaju pacjenci zaczęli go odwiedzać. Lista dolegliwości zawierała: problemy z nerkami, cukrzycę, utraty pamięci, jąkanie, osłabienie, zaniki oraz dolegliwości fizyczne i umysłowe wszelkiego rodzaju. Nawiązując do jego wpisów do dziennika (1916) wynika, że udało mu się wyleczyć pacjentów z problemami wypadającej macicy jak również gwałtowne migreny. Dowody. Obrońcy autosugestii odwołują się do przypadków, które zostały opublikowane przez Émile Coué opisującego użycie autohipnozy na sobie prowadzące do wyleczenia np. zapalenie jelit i porażenie po urazie rdzenia kręgowego. Badania kliniczne. Trening autogenny jest formą autosugestii opartej na technice relaksacyjnej na kształt której miała metoda C. W roku 1932, niemiecki psychiatra Johannes Schultz usprawnił i opublikował metodę treningu autogennego. W przeciwieństwie jednak do samej autosugestii metoda ta został dowiedziona badaniami klinicznymi i razem z technikami relaksacyjnymi takimi jak progresywna relaksacja i medytacja zastąpiły autosugestię w terapii. Współautorem wielotomowego wydania o metodzie Shultz'a - treningu autogennego był Wolfgang Luthe, który wierzył, że ten trening ma tak potężny wpływ, że powinien być proponowany pacjentom jedynie przez wykwalifikowanych specjalistów. Jego efektywność została udowodniona przez lata studiów. Krytyka Podczas gdy większość ówczesnych amerykańskich reporterów wydawała się zaślepiona osiągnięciami C. i nie kwestionowała efektów przypisanych jego metodzie, garstka dziennikarzy i ludzi oświaty była sceptyczna. Po opuszczeniu Bostonu przez C. gazeta Boston Herald odczekała 6 miesięcy i dokonała rewizji pacjentów, których on "wyleczył" i w większości przypadków odkryła, że większość osób początkowo poczuła się lepiej, lecz szybko ich stan do dolegliwości, które wcześniej mieli. Kilku pacjentów było skłonnych skrytykować C. mówiąc, że wydawał się całkiem szczery w tym co próbował zrobić, ale tak jak stwierdzili reporterzy Herald'a wszystkie efekty jakie udało się osiągnąć jego metodą były tymczasowe i mogły zostać wyjaśnione przez "danie się porwać chwili, popłynięcie z wydarzeniami, które C. organizował". C. otrzymał także dużo krytyki od wykładowców psychoanalizy, razem z Otto Fenichel'em puentującym: "Apogeum zależności zostało zamaskowane jakby niezależną mocą, osiągniętą za przy użyciu metody autosugestii gdzie słabe i pasywne ego jest kontrolowane przez olbrzymie superego z jego magicznymi mocami. Ta moc jednakże jest zapożyczona lub nawet tylko uzurpowana." Wnioski w kontekście afirmacji. 1. Metoda autosugestii otworzyła ludzi na pewien rodzaj myślenia, który znalazł swoje ujście w takich rzeczach jak metody afirmowania się, ale też np. w pewnym wariancie "prawa przyciągania", gdzie tym razem pod wpływem sugestii "wszechświat" ma nam zsyłać prezenty. 2. Mimo, że w zastosowanie afirmacji może być całkiem inne niż autosugestii, to formuła się w zasadzie nie zmieniła. Tam mieliśmy wpływać głównie na ciało i ewentualne zaburzenia umysłowe, tutaj chcemy wywrzeć trwały efekt na osobowości. 3. Można zwrócić uwagę, że pozostała również zbieżność konsekwencji, czyli negatywny wpływ w sytuacji, gdy nie zgadzamy się z metodą lub z treścią wypowiadanych sentencji. 4. Ta metoda ma swoją siłę bardziej w wmówieniu istnienia efektów, niż w rzeczywistych efektach. Tak wygląda działanie niektórych przypadków efektu placebo. Dlatego w medycynie stosuje się placebo bardziej jako zastępstwo środka przeciwbólowego niż lekarstwa, które rzeczywiście może zadziałać. 5. Mam wrażenie, że taka metoda powstrzymuje niektórych ludzi przez wykonaniem realnych działań, by zmienić swoją sytuację. Mają teraz usprawiedliwienie - czekają aż to co robią zacznie działać, kłania się tu zasada konsekwencji. Co gorsza może im się wydawać wydawać, że to działa. 6. Wczesne wrażenia puszczane są w obieg i traktowane jako dowód działania metody, podczas gdy tym dowodem nie są. W ten sposób metoda zyskała na popularności. I na odwrót, zmiany w życiu osobistym człowieka mogą być powodowane przez innymi czynniki, lecz ostatecznie mylnie przypisane są tej metodzie. 7. Wielu poważnych specjalistów nie wierzy w oddziaływanie na teoretyczną podświadomość, szukają oni bardziej zależności między stanem i treścią umysłu, a układem nerwowym. Takie zależności są odnajdywane, ale nie są magiczne i być może opowiem o tym w jednym z kolejnych wpisów. Na koniec cytat, który wydaje mi się puentować metody autosugestii i afirmacji: "Dla człowieka z młotkiem cały świat wydaje się gwoździem."
  7. Navarro kobiety zawsze będą miały swoje odchyły w pewnych sferach, ale nie wrzucajmy wszystkich do jednej szufladki. Są kobiety ogarnięte i takie, które mają zgrzany beret. Tutaj mamy kobietę wykształconą doktor. Ja mam pozytywne doświadczenia z kobietami na poziomie, z dobrego domu, wykształconymi i czasami z tytułami naukowymi. Nie będą one dokonywać jakichś wynalazków nie dościgną mężczyn w geniuszu, ale taka kobieta może być bardziej kumata niż 80-90 procent mężczyzn, szczególnie jeśli chodzi o inteligencję emocjonalną. Tylko trzeba dodać, że takie kobiety nie zdarzają się zbyt często. Co do temu to świetne wytłumaczenie! Widzę to częściej niż bym chciał i do tego uczę się być w stoaunku do tego obojętny. Czasem nie mogę się powstrzymać i mówię o tym człowiekowi prosto w oczy, po prostu zapominam o tym, że jest nikła szansa, że cokolwiek zrozumie. Sam się pilnuje by unikać racjonalizacji, czy to tych świadomych, czy nieświadomych. Choć z pewnością trochę jeszcze zostało, po w pewnych dziedzinach potrafię byc leniwy.
  8. Taka jest wiedza Endokrynologa: Tkanka tłuszczowa jest kompleksem niezwykle aktywnych metabolicznie komórek oraz narządem wydzielania wewnętrznego. Jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Wyścieła najważniejsze organy wewnętrzne (serce, wątrobę, nerki), daje uczucie sytości, zapewnia barierę ochronną przed utratą ciepła, zaopatruje organizm w witaminy, które rozpuszczają się tylko w jego obecności (A, D, E, K) i stanowi źródło energii. Jest także miejscem lokalnej syntezy i metabolizowania glikokortykosteroidów oraz hormonów płciowych. Zawartość tkanki tłuszczowej w ciele dorosłych kobiet wynosi 18,5-24,9%. Jeśli mieści się w przedziale 25-29,9%, świadczy o nadwadze, a większy niż 30% - o otyłości. Wraz z wiekiem jednak granice normy przesuwają się w górę. U kobiet przed menopauzą tkanka tłuszczowa gromadzi się głównie podskórnie w okolicy udowo-pośladkowej. Uważa się, że charakterystyczny dla kobiet rozkład tkanki tłuszczowej zależy od estrogenów. Przyczyny odkładania się miejscowych nadmiarów tkanki tłuszczowej nie zostały ostatecznie wyjaśnione. Do prawdopodobnych przyczyn należą: czynniki genetyczne (dziedziczność),zaburzenia hormonalne,złe odżywianie,płeć,zbyt mała aktywność fizyczna.Należy też mieć na względzie, że wszystkie sposoby pomiaru tkanki tłuszczowej, nawet te najnowocześniejsze, mają swój (mniejszy lub większy) margines błędu. Tak naprawdę nie jest istotne, jaką mamy zawartość procentową tkanki tłuszczowej, ale ważne jest to, by się dobrze czuć we własnej skórze. Wskazana jest konsultacja z trenerem osobistym, który w zależności od trybu życia, aktywności, wieku i masy ciała dobierze dobrze zbilansowaną, optymalną dla Pani dietę i wysiłek fizyczny. http://dieta.mp.pl/lista/show.html?id=107219 Tutaj też jest ciekawa odpowiedź dietetyka: http://dobrydietetyk.pl/forum/kiedy-organizm-odklada-tkanke-tluszczowa/2921/
  9. Weź Olle... ale trzymaj ją z daleka od ostrych przedmiotów, narzędzi...
  10. Ładne wyzwanie! Jeśli podołasz będziesz moim bohaterem.
  11. W moich poszukiwaniach i rozmyślaniach szachowych trafiłem na artykuł: Zagraj ze mną w szachy, a powiem Ci kim jesteś. napisy przez kobietę o jej przygodach szachowych. Pewnie oceniłbym go jako dobry, gdyby nie pewien szczegół. Na samym początku bije po oczach tekst: "Pozwólcie, że opowiem Wam, jak MĘŻCZYŹNI reagują na przegraną w szachy." Nie wiem jak Wy, ale ja poczułem się dyskryminowany. Bardzo wątpię, aby kobiety zachowywały się inaczej dostrzegając ich osiągnięcia na innych polach, lecz chyba oczywistym jest, że nikt nie lubi przegrywać. Człowiek jest człowiekiem i niczym niezwykłym nie jest, że naszej psychiki dotyczą takie mechanizmy jak autowaloryzacja czy samoutwierdzanie się. Nie należą one może do tej w pełni racjonalnej części naszej psychiki, ale są jak najbardziej zdrowymi reakcjami. Skąd więc to pragnienie skrytykowania mężczyzn? Czyżby z braku pomysłów na ciekawy wpis, celowy atak w ramach podniesienia czytelności? Nie wiem i nie zamierzam już wnikać w ten temat. Nie miałem za często okazji obserwować kobiet w szachowej akcji. Przeważnie wiedząc, że potrafię co nie co grać nie podejmują wyzwania, czy choćby uchylają się od nauki. Rozpatruję to pod takim kątem, że kobiety nie wchodzą po prostu w sytuacje, w których nie mogą "błyszczeć". Kobieta z powyższego linku sama się przyznaje, że pod względem poziomu gry nie stoi najlepiej, więc czemu zatem gra - Leon Twoja argumentacja nie trzyma się kupy? Gra bo jest jedyną kobietą w towarzystwie, która to robi i w ten sposób jest w stanie zwrócić na siebie uwagę i zainteresowanie = zyskuje. Nie opuści jednak odnotowania faktu choćby najmniejszego zwycięstwa z mężczyzną. Pierwszą wspomnianą partię z wpisu blogowego naszej koleżance "udało się wygrać", "bo przeciwnik nie spodziewał się, że będzie taka słaba i nie umiał odpowiedzieć na ruchy kogoś kto rusza się nielogicznie" - say what?! Czyżby koleżance nie przyszło na myśl, że wspomniany Pan przegrał specjalnie, aby się ona - kobieta zjawisko rzadkie w szachach - nie zniechęciła do dalszej gry? Sam nieraz tak robię grając z dziećmi, które się uczą, albo ze słabszymi zawodnikami. Czy granie bez jednej figury ma być formą wyżycia się na dużo słabszym przeciwniku? Raczej wątpię, sam nie raz gram, nie tyle bez wieży, ale i bez damki zwyczajnie dlatego, że szanse się wyrównują, gra się wtedy wydaje ciekawsza. Wrócę jeszcze na moment do tematu udziału kobiet w grach. Zauważyłem, że kobiety lubią bardzo wszelkiego rodzaju gry, to, że na przykład nie kojarzą nam się z grami komputerowymi powoli staje się mitem, ale wynika bardziej z uwarunkowań kulturowych niż samej niechęci kobiet do gier. Jeśli już jakaś kobieta gra to potrafi się mocno zaangażować. Zatem można przyjąć, że kobiety są graczami. Teraz tylko pytanie w co kobiety grają. Tutaj już mogą pojawić się różnicę między płciami, ale nie zamierzam tutaj się rozpisywać. Bardziej mi chodzi o przedstawienie tego jak to wygląda w perspektywie szachów. Kobiety zamiast szachów zdaje mi się wolą gry karciane. Nie są one tak konkurencyjne, przebiegają liniowo, zależą trochę od szczęścia, no i opierają się o coś co kobitki mają opanowane do perfekcji - przeliczanie wartości. Karty też mają większy stopień bycia atrakcją towarzyską. Wymienię kilka powodów dlaczego szachy nie są dla nich tak atrakcyjne. - W czasie partii się przeważnie nie rozmawia. - Gra nie polega na zwykłym przeliczaniu, ale wymaga kreatywności połączonej precyzyjnym myśleniem. - Dotyczą wysokiego stopnia abstrakcji. - Szachy są grą w której percepcja przestrzenna może mieć znaczenie. - Brakuje im ambicji "aby pokonać przeciwnika", tzn. nie motywuje ich to do rozwoju. Wolą patrzeć jakie ich bierki piękne są - och, ach. Nie chcę przez to powiedzieć, że kobiety nie nadają się do gry w szachy, albo że nie potrafią w nie grać. Mózg to taki biokomputer, który potrafi symulować różne wyuczone rzeczy, tak więc kobieta też może być świetnym graczem. Jednak pod kątem społecznym, a to jest dziedzina, w której kobiety najwięcej się wykazują, szachy są dla nich aktywnością mniej atrakcyjną od innych. Nasunęła mi się dziś pewna idea. Jeśli życie potraktować jak szachy, to powiedziałbym, że kobiety są świetnymi życiowymi szachistkami, wyssały reguły gry z mlekiem matki i szybko są również przez własne grono wtajemniczane w zagrywki jakie mogą stosować wobec "przeciwnika" - czyli nas mężczyzn. Kiedyś przynajmniej z pozoru. My mężczyźni mieliśmy biały kolor bierek i inicjatywę. Dzisiaj jesteśmy "czarnuchami" na światowej szachownicy i chyba jeszcze nie odnaleźliśmy się w tej roli, a tym bardziej nie jesteśmy gotowi do wymiany kolorów. Chciałbym was zaprosić na serię luźnych wpisów, gdzie przedstawię relację między kobietami i mężczyznami oraz ogólnie strategie życiowe w formie metafory szachowej. Będą to wpisy raczej rozrywkowe, gdyż nie jestem specjalistą ani w dziedzinie kobiet, ani w dziedzinie szachowej. Zastrzegam sobie prawo do pisania głupot i uzewnętrzniania swojej irracjonalnej grafomańskiej "duszy". Jesteście zainteresowani? Napiszcie mi o tym w komentarzach. Może nawet moje amatorskie podejście będzie nawet lepsze w kontekście mojej życiowej misji, aby poruszać w ludziach myślenie. Jeśli znajdziecie jakieś błędy lub wymyślicie lepsze analogie, pod wpływem napływającej refleksji, to tylko napełni moje serce przyjemnym uczuciem spełnienia. Zatem do napisania! ps. wybaczcie formę stylistyczną wpisu. Jest on wystrzeloną na prędko torpedą, z mojej podświadomości, nie chciałem wydłużać czasu zaprezentowania tego dzieła światu. W sensie albo napiszę cokolwiek, albo wcale. Wybrałem pierwszą opcje. Postaram się jednak bardziej w kolejnych już planowanych wpisach.
  12. http://www.youtu.be/OXjVXuu2MbE
  13. Zapomniałeś dodać, że jest - napisana przez ludzi, którzy nie są ani archeologami, ani paleontologami i należą do sekty Krishny i sa Wedyckimi Kreacjonistami. - pisana stronniczo nie zawierając całości odkryć, a tylko te które zgadzają sie z ich poglądami. - omawiane odkrycia są właściwe nieaktualne i nierzetelne, gdyż były dokonywe w XIXw. i na początku XXw. - odkrycia współczesnej nauki przeczą zawartym tam dowodom i całe grono specjalistów z tej dziedziny określa tą książkę jako pseudonaukę. https://en.wikipedia.org/wiki/Forbidden_Archeology
  14. Ja to rozumiem. Postrzegam to jednak tak, że jesteś do tego przygotowany - "oświeconą" osobą - przebudzonym - kims kto poszedł za radą Immanuela "sapere aude". Dlatego możesz korzystać z nihilizmu bez szkody dla siebie. Jednak dla kowalskiego, z jego kruchą psychiką nihilizm będzie toksyczny. Trochę innym ujęciem tego zagadnienia jest przypadek w ktorym ktoś chce nabrać dystansu do siebie i rozpoznać iluzje ja, a jedyny efekt jaki osiąga to depersonalizacja. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, trzeba wewnętrznie dojrzeć do nich.
  15. Saint jak Ty coś napiszesz to nie wiem czy dać like czy odwrócić się na pięcie i odejść xD A tak serio to przemyślę to co mówisz. Choć to, że sukces = dobra idea + haroowa + dobry marketing, to od dawna jestem przekonany. Dobra idea musi być orginalna i coś wnosić, ale jednocześnie być znajoma. Czasem dobrze jest postawić prostą tezę a potem rozwinąć 3, 4 dowody na nią. A przykład: Kobieta co innegp myśli, co innego mówi i co innego robi. Mamy jedną myśl do opisania, 3 tory dowodów i możemy dać 3 sposoby oddziaływań jak praktycznie obejść ten dylemat. Można też rzucić jakąś 3 perspektywę np. Jedni myślą o kobiecie jako osobie (aż za bardzo) inni jak o przedmiocie (efekty są, ale podcinamy własną głębszą warstwe). Więc można przedstawić kobietę jako proces, coś co się jedynie wydarza w naszym życiu, a my się tym bawimy lub nawet czegoś się uczymy. Skup też uwagę Marek, jaka najszersza będzie grupa twoich odbiorców. W dzisiejszych czasach nawet dobre książki się nie przebijają bez podatnego gruntu. Tak jak mówił Antony Robnins można sobie zadać kilka pytań - co interesuje moich czytelników, czy chcą czytać o ewolucji, czy o życiu miejskim? Czy chcą wykład, czy może historię? Itd itd. Szczerze powiedziawszy słabo znam Twoja twórczość i Twoją publiczność wraz z fanami... pytanie czego oczekujesz, na jaki efekt liczysz?
  16. Pewnych rzeczy już nie będę komentował dalej bo to bezcelowe. Nie mam nic przeciwko temu, aby ludzie przeczytali temat i wyciągnęli własne wnioski. Oby nie tak stronnicze jak dwa powyższe, ze strony nie przypadkowo, osób wierzących. Mam wątpliwości, czy przeczytałeś moje wypowiedzi w tym temacie. Na samym początku już mówiłem, że nie chodzi mi o to, by kogoś przeciągać na swoją stronę. Głęboko wierzę, w zdolność człowieka do odróżniania prawdy od fałszu, a przynajmniej do przyjęcia konstruktywnej postawy wobec przyjmowanych informacji. Jednak widzę jakie przeszkody tu występują. Moim celem jest to, aby ludzie je pokonali i zaczęli w końcu myśleć. Bez powtarzania sloganów, wiary w autorytety, zarażania innych bezpodstawnie pustymi memami. Jeśli teoria ewolucji okaże się nieaktualna, będę mógł z tym żyć i z chęcią przywitam nową "teorię naukową" - naciskiem na to znaczenie, że jest to zespół zweryfikowanych faktów połączonych spójnym wnioskowaniem. Dlatego czymś mocno wątpliwym jest, jakoby dało się T.E. podważyć, bo jest to od 150 lat non stop potwierdzana (falsyfikowana) i doprecyzowana TEORIA NAUKOWA. Według mnie poziom dyskusji forumowej na pewno nie jest ku temu odpowiedni. Chów wsobny nie jest dowodem na to, że ewolucja nie mogła zajść. Jest co najwyżem argumentem osłabiającym tzw. "teorię doboru naturalnego", która jest jedną ze składowych wariantu TE - neodarwinizmu. Nie trzeba studiować 20 lat ewolucji, aby mieć rozeznanie. Trzeba po prostu chcieć dotrzeć do prawdy. Ci którym zależy tylko na utwierdzeniu się w swoich przekonaniach i przeciągnięciu innych, raczej nie są zainteresowani dotarciem do wiedzy, to się nazywa ignorancja. Na twoje argumenty mam odpowiedzi, ale jeśli w ogóle niekapujesz o co chodzi w ewolucji, w dodatku jesteś nastawiony tylko na przekonywanie do swojego zdania, bez poddawania swojego w wątpliwość, to dyskusja jest bezcelowa. Osoba zainteresowana prawdą sama wyszuka właściwe odpowiedzi, bez żadnego nacisku z czyjejś strony. Żadnego medium nie potępiam z góry. Chodzi raczej o pochodzenie informacji jakie się pojawiają w naszych tematach. Dowód na pokrewieństwo małpy z człowiekiem jakim jest nieaktywny gen, to zły dowód, niemożliwy do potwierdzenia? A może po prostu sprzeczny z religijnymi przekonaniami.... na youtube są wykłady, są debaty, są kanały naukowe... ale są i pseudonaukowe. Powołując się na nie jako na absolutną prawdę, a tak było to wykorzystywane jest po prostu.... delikatnie mówiąc nieracjonalne. Mówiąc o prowadzonej dyskusji miałem na myśli szereg tematów - nie tylko ten. Na przykład: http://braciasamcy.pl/index.php/topic/1912-poszukując-właściwej-płaszczyzny-do-dialogu-ateistów-i-teistów/ Oraz kilka ostatnich tematów o biblii, kościele i wolnej woli. Choć w zasadzie dyskusja toczy się nawet od wcześniej, nie we wszystkich brałem udział, ale sam postarałem się ogarnąć temat. Z moich obserwacji wynika, że wszędzie gdzie się pojawiało hasło "ewolucja" tam rozpoczynało się rzucanie sloganami, trollowanie i dyskredytowanie rozwówcy ze strony osób wierzących w boga lub inne teorie spiskowe. Żeby było sprawiedliwie poglądy naukowe, też powinny mieć swoich przedstawicieli i powinno się którejś konkretnej grupy ani faworyzować, ani mobingować. Same jednak poglądy moim zdaniem nie powinny jednak podlegać cenzurze... chociaź przerzucanie się sloganami też nie załatwia sprawy. Co jednak zauważyłem osoby wierzące są na przegranych pozycjach, co wykazuje większość debat naukowych, których nieukrywam dość sporo obejrzałem. Natomiast próbują się ratować rozbudowaną retoryką, by przeciągnąć mniej oczytaną publikę na swoją stronę, w czym muszę przyznać niektórzy osiągneli już dość wysoki poziom.
  17. "Kontrargumentów dalej brak" Po prostu nie śledziłeś całej dyskusji o ewolucji jaka się wałkuje od jakiegoś czasu na forum. Po za tym, że coś sobie w swojej głowie w sposób mocno relatywistyczny obaliłeś to nie znaczy, że teorię naukową to w jakiś sposób ruszyło. Wymieniasz jakąś rzecz i twierdzisz "tak jest i już". To ja mam dla Ciebie ziomuś zadanie. Weź sobie jakiś jeden z argumentów, które przedstawiłeś i opracuj go nam pod kątem ewolucjonistycznym. Zbierz dostępną wiedzę jaka jest w zakresie ewolucji w tym zakresie. Spójrz na sprawę oczami drugiej strony, przyswój materaiał. Odpowiedz sobie na pytanie jakie argumenty mają Ci profesorowie, którzy wiele lat spędzili z książkami i nad badaniami i dalej uznają w mocy teorię naukową, rozważ mocne i słabe strony. Jak nam to zaprezentujesz, zobaczymy, że temat rozumiesz to wtedy będziemy mogli kontynuować. Inaczej to jest bez sensu.
  18. Tylko dalej nie wiemy kogo Tyler miałeś na myśli, tacy ludzie w ogole istnieją, czy to może jakieś UFO? Tak widzę niespójność w twoich wypowiedziach, najpierw mówisz, że szkoda Ci czasu na te tamaty, a potem mówisz, że trzeba się zapoznać z kilko perspektywami. Tylko jak się chcesz zapoznać nie poświęcając czasu? Tak, wiem, wiem... mam szukać odpowiedzi w przekazie podprogowym Wiem, że lenistwo intelektualne to bardzo ciężka przypadłość do przezwyciężenia, ale jakby ktoś chociaź chciałby się zapoznać z materiałamy, które wrzucamy (rozumiejąc, że niektórzy mają bana na google) to dowiedzieliby się wielu faktów, np. o tych "mądrych głowach". Ostatnio zamieściłem coś takiego: Chciał zaprzeczyć, a potwierdził......umysłem i ciałem. na amen.
  19. "Większa część mądrych głów" Możesz wyrażać się precyzyjniej? Kreacjoności, albo antyewolucjoniści to jednak zdecydowana mniejszość środowiska naukowego, a przeważnie to kiepscy naukowcy, pseudonaukowcy i wierzący dziadkowie starej daty, którzy nie nadążają. Taki rodzaj argumentu to zresztą czysta erystyka nie mająca za wiele spólnego z logicznym rozumowaniem. https://pl.wikipedia.org/wiki/Społeczny_dowód_słuszności Dla mnie to wygląda tak jak Stary_Pierdziel mówi. Ludzie wierzą w to co chcą wierzyć, a to tworzy rynek zbytu dla pseudo dowodów, sofizmatów i całej masy woo woo nauki. Jeśli ktoś chce kupować powietrze w woreczku, to znajdą się tacy co zaczną je sprzedawać. Wiara tworzy zapotrzebowanie na taki bełkot, dlatego i on się pojawia. Naukowcy Ci prawdziwi nie prowadzą dyskusji z takimi ludźmi, bo to mogłoby stworzyć wrażenie, że są dwa poważne konkurencyjne twierdzenia, ale za słowami tych szarlatanów nic nie stoi, więc lepiej ignorować, by gówno się szerszym łukiem nie wylewało. To jest tak jakby porównywać lekarza co szkolił sie 10 lat przestrzegając wielu wymogów inwestując mnóstwo nakładu i środków w wiedzę z jakimś kolesiem po 10 tygodniowym kursie reiki, który "energetyzuje" wodę rękami i sprzeje patent na każdą chorobę na raz.
  20. Nihilizm ma wiele oblicz, lecz jeśli zaczynasz tworzyć wartości to odbijasz się od nihilizmu. Jemu towarzyszy pesymizm, zwątwienie i negacja. W obrębie nihilizmu nie da się niczego zbudować. Choć myślę, że dużo inteligentnych ludzi zainteresowanych sprawami głębszych myśli, przechodzi okres nihilizmu. Rzeczywiście mówi nam on coś o świecie, ale jako ludzie nie jesteśmy w pełni obiektywni, a samo życie ludzkie odrzuca nihilizm.
  21. Czytałem jakiś czas temu newsa, że polak wymyślił bardzo tanie źródło energii i w dodatku do osobistego użytku, że można sobie w piwnicy postawić i mieć prąd za 8zł miesięcznie czy jakoś tak. Nie pamiętam o co dokładnie chodziło, a nie pamiętam z tego względu, że czytalem zaraz jak się pojawił, ale po przeczytaniu strona mi się zamknęła. Potem próbowałem wejść w ten artykul jeszcze raz to juź go nie było Moim zdaniem gdzieś tam leżą patenty na czystą tanią energię w dodatku uniezależniające ludzi od firm, ale póki wielkie koncerny działają to nie wprowadzi się tego do powszechnego użycia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.