Skocz do zawartości

self-aware

Starszy Użytkownik
  • Postów

    3586
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez self-aware

  1. Nie zauważyłem zbyt dużej korelacji w prawdziwym życiu. Ba, często ci, którzy po prostu idą na żywioł i działają nie mogą narzekać. Ja też zapierdalam i dzisiaj ze mnie się śmieją bo chuja z tego mam. Oczywiście może się to jeszcze zmienić i będzie spoko, ale tak jak pisałem, w życiu potrzebne są również rzeczy, których nie da się zaplanować, szczęście, zbiegi okoliczności itd. Trzeba przede wszystkim działać, planowanie długoterminowe to bujanie w obłokach. Może to dobra metoda na zasadzie, że raz na miesiąc sobie 5 minut pomarzę o swoim życiu za 5-10 lat tak dla motywacji, i tyle. Wśród swoich znajomych dostrzegłem korelację, im ktoś jest z bogatszej rodziny tym planowanie bardziej długoterminowe i oderwane od rzeczywistości, taka osoba po prostu wierzy bezgranicznie (być może słusznie), że czeka ją przyjemne życie. Słyszę wtedy od nich, że za 15 lat planuje emeryturę (gość ma 20). To jak z piękną sylwetką. Za 5 lat będę miał fajne ciało! Bez sensu. Jeśli nie mam ochoty trenować regularnie od dzisiaj/jutra to chuja będę miał.
  2. @ciekawyswiata - Planowanie na kilka lat do przodu nie ma najmniejszego sensu. Życie zbyt mocno się zmienia. Zmienia się również to czego chcemy. Ja zaplanowałem sobie w wieku lat 20, że do 30 będzie fajnie z kasą i wtedy zacznę korzystać z życia. Okazuje się, że te 30 jest bardzo blisko i mogę się bardzo rozczarować a poświęciłem praktycznie cały czas ( zero przyjemności itd. ) a ja nie mam nic a do tego gówno przeżyłem, chociaż jeszcze może się pofarci. Planowanie do przodu w takim rozmiarze chuja mi dało. Zresztą kilka razy zmieniałem drogę, którą podążałem. W zasadzie tu gdzie teraz jestem nie ma żadnego związku z tym co planowałem na początku, jak miałem te 20 lat. Planować to można na kilka miesięcy, wtedy jesteś w stanie przeanalizować co konkretnie robisz przez ten czas. Obecnie planuję z wyprzedzeniem mniej więcej kilkudniowym. Najdalsze pomysły sięgają 3-4 tygodni. W życiu, bez względu na to co robisz potrzebny Ci jeden zajebiście ważny składnik -> szczęście, a tego nie zaplanujesz.
  3. @Słowianin - Niestety. Czasami się to udaje, ale w większości przypadków tak niestety nie jest.
  4. Zawody fizyczne mogą dać dużo forsy, w sensie usługi, jakiś kładzenie płytek i takie tam. Zazdroszczę ludziom, którzy mają do tego dryg, ja od zawsze do takich prac dwie lewe łapy Także jakie zawody wybierać? Takie, do których mamy jakieś predyspozycje, inaczej nie ma znaczenia co tam wybierzesz.
  5. @Turop - On pewnie w swoim życiu nie bił się nawet raz i jedyne co zna to statystyki... I dlatego ta dyskusja nie ma sensu. No i koleś cały czas trzyma się boksu zawodowego i walki w ringu z sędzią a to nie do końca o to chodzi.
  6. Spoko, nie życzę Ci źle aczkolwiek jeśli przyjdzie dzień, że zaatakuje Cię ktoś kto przewyższa Cię fizycznie pod każdym względem to będziesz mógł sobie te fakty niestety prawdopodobnie wsadzić w dupę.
  7. @radler - Jak tam uważasz, ja się z Tobą nie zgadzam. Weź się zmierz z kimś kto Cię mocno przewyższa fizycznie to zrozumiesz (oczywiście nie na ringu tylko w walce bez zasad). Dalej się nie rozwijam bo już widzę po stylu pisania, że to multikonto Archa, więc zaraz i tak wszystko skasują. W każdym bądź razie zostaję przy swoim, jeżeli przeciwnik jest zarówno wyższy, cięższy i ma większy zasięg rąk to sprawa jest bardzo trudna (zdarzyło mi się być też raz po tej wyższej stronie bo kolega miał 161cm i krótkie łapy i taki sparing to bułka z masłem przy kolegach 190).
  8. @Turop - Siostra zawsze przychodziła z wielkoludami. Mógł mieć mordę jak szczur, ale wysoki być musiał Co do tego konfliktu z prawem no to wiadoma sprawa, że bicie się z innymi może przynieść takie konsekwencje. Natomiast wolałbym mieć konflikt z prawem niż zniszczone dożywotnio zdrowie. @radler - Mówiąc wzrost miałem na myśli ogólnie genetykę, czyli też budowę ciała, kowadło w dłoni itd. Generalnie w takich rozmowach zawsze każdy wspomina o Tysonie itd. i dlatego właśnie jest to dla mnie pierdolenie bo to są mistrzowie świata Ja mówię o zwykłym, przeciętnym człowieku. Na 100 takich gości jak ja, gdyby każdy był kurewsko zmotywowany to i tak prawdopodobnie żaden nie zostałby Tysonem bo tacy goście to wyjątki i uznawanie ich jako jakichś argumentów jest dla mnie bez sensu. Zgadzam się natomiast z dalszą częścią wypowiedzi, Sebixy są pojebane i najlepsza walka to ucieczka. Zgrywanie kozaka = Bardzo niskie korzyści w stosunku do ryzyka.
  9. @Turop - Skoro twierdzisz, że się biłeś parę razy to kto wie czy dalej miałbyś zdrowe ciało gdybyś był niższy Wszystko zależy od tego co lubisz robić w życiu, w kontekście moich zainteresowań to niestety ale fajnie byłoby być większym, natomiast na pewno są tacy co doceniliby bycie małym. No i odchodząc od kwestii sportowych to bycie małym to dodatkowo brak respektu od niektórych ludzi i pociski od wspaniałej płci pięknej, ale to już inny temat
  10. @Turop - zazdroszczę, nie ukrywam Zawsze wkurwiał mnie mój wygląd, to że przez genetykę wielu rzeczy nie przeskoczę. Moja determinacja w sportach jest często inspiracją dla kolegów, ale co z tego skoro ja mógłbym trenować np. łydki na siłowni 10 lat a kolega nawet nie jeden dzień a i tak będzie miał większe. Całe szczęście są dziedziny sportu, w których bycie małym jest przydatne, więc można się jakoś tam realizować, ale to jednak nie to samo.
  11. No i co tu dużo mówić, Twój wzrost bardzo wiele zmienia. Ja mam 176cm i na treningu boksu z takimi jak Ty miałem przejebane, praktycznie 90% dostawałem ja. Niestety ale genetyka, warunki fizyczne to jest podstawa podstaw jeśli okaże się, że zarówno Ty jak i przeciwnik potraficie się bić. Ten większy pod warunkiem, że nic nie odwali to wygraną ma niemalże w kieszeni. Oczywiście nie mówię o różnicy 2-3cm, ale 10-15cm to jest dużo, do tego najczęściej też zasięg rąk jest wtedy znacznie lepszy, no ale to już samo życie, genetyka odgrywa konkretną rolę we wszystkim.
  12. @Turop - Niestety, ale znam sporo seboli, którzy trenują różne sztuki walki. I tak, ci goście to są zabijacze. Nie dość, że psychole to jeszcze do tego wyszkoleni i w weekendy jeszcze bardziej dojebani psychicznie jakimiś różnymi używkami. Jeśli trafisz na jakiegoś pozera to wiadomo, że sobie poradzisz po kilku latach sztuk walki raczej na luzie, ale można trafić niestety gorzej. No i druga sprawa, pisząc, że warto się zastanowić nad tym czy dobrze jest zaatakować nie miałem na myśli, że w alternatywie jest nic nie robienie tylko po prostu spierdalanie w bezpieczne miejsce
  13. NIGDY, NIGDY nie wchodź w jakąkolwiek interakcję z kobietą, która jest agresywna względem Ciebie. ZWŁASZCZA na dyskotece. Swego czasu podeszła do mnie jedna na parkiecie i po prostu dała mi lepę w twarz. Owszem, chciałem ją zapierdolić żywcem, ale wiemy wszyscy doskonale, że nie mogłem zrobić nic poza zwieszeniem głowy na dół i pójściem sobie gdzieś indziej. Takie mamy czasy, z kobietą nie wygrasz bo za jej plecami są dziesiątki frajerów chętnych Cię zajebać za chwilę jej uwagi, więc ona może robić z Tobą co chce, ponieważ nie ryzykuje kompletnie nic, my z kolei nasze zdrowie lub nawet życie i to nie są żarty. Co do tych rad wyżej o skakaniu jak Jackie Chan i uderzaniu w głowy, wsadzaniu palców w oczy itd. to radzę się zastanowić nad takimi wariantami, gdy mamy przed sobą 3 przeciwników i to do tego lepszych fizycznie. Może się okazać, że po tym spektakularnym ciosie koledzy jednak zbroi nie obsrają, ale bardzo chętnie nas za nasze wygibasy ukarają.
  14. Ja autora tematu rozumiem. Ambicje, nadzieje. Wszystko jebło i teraz na myśl, że trzeba zaczynać od nowa się po prostu nie chce. Wybór jest prosty, albo zacisnąć zęby i próbować gdzieś indziej totalnie od nowa albo zwolnić i zacząć cieszyć się życiem. Z tym drugim to chodzi mi o to, że np. tak sobie patrzę po niektórych znajomych co to klepią biedę. Niby wegetacja itd, ale w sumie przychodzi ten weekend, są wyluzowani, nie przejmują się, byle robota się zawsze gdzieś znajdzie. A ja taki niby ambitny i w sumie chuj z tego mam tak jak Ty teraz a życie leci sobie (i to bardzo szybko).
  15. Jak laska się chłopu podoba to lata, jak nie to nie lata... Wszystko w temacie. Ta cała niedostępność jest gówno warta, nie dość że jest denerwująca to jedyne do czego doprowadza to do tego, że człowiek traci czas. Nawet jeśli chłop będzie latał za babą cały rok i ona w końcu da mu szansę to ta długość tego latania i tak nie wpływa na to czy taka relacja się jakkolwiek uda, może jakoś mega minimalnie. Oczywiście bez popadania w skrajności, jak laska da mi dupy po 5 minutach no to wiadomo, że kicha.
  16. One nie czują się upokorzone tym, że kobiecie nie wypada być silną jednostką czy coś w ten deseń. Jeśli kobieta sama utrzymuje rodzinę to oznacza wg. tego co chce przekazać artykuł tym określeniem "upokorzone" (tak mi się wydaje), że jej mężczyzna to cipa skoro musi go utrzymywać i z tym kobieta czuje się źle. Umówmy się... Może być równouprawienie czy cokolwiek innego tego typu a natura naturą... Kobiety uwielbiają kiedy facet jest zaradny finansowo i nie chcą kogoś kto zarabia mniej od nich, a już na pewno nie takiego co nie zarabia nic. W towarzystwie kobieta może powiedzieć, że nie chce kolesia co ma najniższą krajową bo szuka kogoś ambitnego i ma wymagania bla bla bla. Spróbujcie tak samo wśród ludzi powiedzieć o kobietach...
  17. Ze 2 lata temu bawię się na dysce, były to czasy kiedy już poczytałem forum bracisamców co jest istotne. No i generalnie rzecz biorąc pozostało ze 20 minut do końca imprezy. Ja już siedzę zmęczony, nie chce mi się nic i tak czekam do końca nie wiem po co. I nagle jakaś na oko 40 letnia kobieta podbija do mnie, łapie za rękę i wyciąga na parkiet. Ja jej mówię, że mi się już nie chce, no ale ona, że już zaraz koniec imprezy no to uznałem, że w sumie te 15 minut można jeszcze pobalować. Zacząłem podczas tego tańca jej nawijać, że 40stki to lubią młodszych do seksu i takie tam różności, których naczytałem się wtedy tutaj. I co? I jej się to spodobało. Zaczęła mi gadać, że mam ją odprowadzić do domu i takie tam. Ewidentnie zaczęła się przymilać. I kto wie, pewnie mógłbym popukać, ale była z nią jeszcze koleżanka i dwóch kolegów, całą trójka napierdzielona. Wychodzimy z tej dyski i ona mówi do mnie czy bym poczekał chwilę bo jej znajomi czekają na takse. To mówię, że spoko. Usiadłem sobie niedaleko i odpoczywam. I nagle ta jej znajoma drze ryja do mnie, "eee! Ty!! chodź tu kurwa!'. 'Eeeeee! Głuchy kurwa?! Chodź tu!'. Taki ton mi się cholernie nie spodobał (zwłaszcza po lekturze tego forum), więc odpowiedziałem jej, że jak czegoś chce to niech ruszy szanowne dupsko i siedziałem sobie dalej, w sumie całkiem spokojny. Ta na to, że jestem wyszczekany i coś tam jeszcze i, że mam się ogarnąć bo odprowadzam jej przyjaciółkę do domu. Wkurwiłem się, odrzekłem, że są nachlanym bydłem i szkoda mi na nich czasu. Wstałem i poszedłem w stronę chaty. A ta 40 co? Truchtała za mną dobre 10 minut i darła się żebym zaczekał... Mogłem poczekać i poruchać, ale zły byłem i uznałem, że nie. W każdym bądź razie chciałem powiedzieć, że desperacja na pewno nie jest podniecająca, a czułem ją okrutnie od tej kobiety. Innych historii śmiesznych raczej nie mam. Jeśli chodzi o dyskoteki to raczej spotykam się u kobiet z dużą agresją i na swój sposób nawet boję się do nich na tańcach podbijać.
  18. Oczywiście, że praktycy. Dlatego właśnie Kyiosaki to oszust, ponieważ pisze o robieniu czegoś, czego w praktyce sam nie dokonał. Książka popycha do przodu dlatego, że działa na podświadomość i tyle. Czytający wierzy przecież, że autor rzeczywiście zrobił to co opisuje. Ja mógłbym Wam napisać taką książkę, każdy mógłby. Czy to byłoby fair? Miałem bardzo długi epizod kołczingowy w moim życiu, wierzyłem w tych ludzi jak w jakichś Bogów, byłem młody, naiwny i bez kasy, czułem że znalazłem mentorów. Z wiekiem zacząłem grzebać w necie na temat różnych tych osobistości. Teraz większość z nich to dla mnie zwykłe szuje i szmaciarze, jestem bardzo zdystansowany. Ba, wsadziłbym niektórych do więzienia za oszustwo i manipulacje. W większości przypadków trzeba nie mieć sumienia żeby być kołczem. Gdy mnie ktoś pyta jak coś osiągnąć to daję rady tylko wtedy, gdy sam coś zrobiłem.
  19. W tej kwestii zgadzam się całkowicie z użytkownikiem @Ksanti. Żeby dać dobrą analogię to zerknijmy na temat inaczej. Cofnijmy się w przeszłość kiedy Pan Kiyosaki zdecydował się napisać książkę. Tak się złożyło, że zamiast o inwestowaniu w nieruchomości napisał np. o tym jak stać się panem swego ciała ( wiecie, coś chwytliwego ), techniki rozciągania i takie tam pierdy. Załóżmy, że sprzedał coś takiego w takiej samej liczbie jak biednego i bogatego ojca. Niestety, pan nie ma pojęcia o rozciąganiu zatem miliony ludzi niszczy sobie na starość kręgosłupy myśląc, że robią dobrze. Po latach Pan Kiyosaki pisze, że to nie jest poradnik rozciągania tylko historyjka motywacyjna, że każdy może pracować nad swoim ciałem itd Czy niszczenie zdrowia lepiej przemawia? Jeśli o czymkolwiek pisze ktoś, kto podaje się za znawce chociaż tak doprawdy nim nie jest to jest to złe. Dla mnie poradnik o inwestowaniu powinien podchodzić tylko od ludzi, którzy rzeczywiście na tym zarobili (najlepiej zaczynając od życiowego gówna). W biznesowych książkach nie powinno być papki motywacyjnej, no może z 5%, tylko sama szczera prawda.
  20. @Morgan86 - Czytałem trochę książki o zarabianiu. Poszerzają perspektywę, to fakt, ale niestety w książkach to wszystko zawsze ładnie wygląda. Przełożyć to na prawdziwe życie to już nie jest takie hop siup Sprowadziłem życie tylko do tego bo tak jak pisałem, mam mega determinację, to po prostu moja cecha, która pozwala mi iść w życiu dalej ale i też pewnie czasami mnie zatrzymuje (jak wszystko ma zalety i wady). Nie wiem co będzie za 2 lata, nie myślę o przyszłości, działam tu i teraz. Natomiast interesuje mnie jak najbardziej to możliwe praca zdalna i taka gdzie na codzień nie gadam z ludźmi, to znacznie zmniejsza możliwości, utrudnia sprawę... No ale to moje małe (albo duże) marzenie i dlatego tak się tego trzymam. Swój potencjał znam mniej więcej, zaszedłem w życiu mimo wszystko bardzo daleko jak porównam swoje początki, progres jest ogromny. To daje mi siłę. Nie zmienia to jednak faktu, że życie jest po prostu same w sobie cholernie trudne i osiągnąć swoje marzenia jest ciężko. Jedyne co moim zdaniem mogę robić to kontynuować to co robię i mieć nadzieję, że w końcu da to efekty. Oczywiście zaraz ktoś napisze, że robienie tego samego i oczekiwanie innych rezultatów to głupota, ale to jest jednak trochę frazes, w końcu jak sam napisałeś życie nie jest liniowe i czasami właśnie trzymanie się jednej rzeczy w końcu da efekt, na to liczę (poza tym to też nie jest tak, że nie wyciągam wniosków, zmieniam różne detale bo wierzę, że to w nich tkwi sukces). Trudno jednak nie mieć wątpliwości, gdy pomimo starań człowiek ze zmęczenia czuje się jak padło a forsy nie ma Mam jeszcze parę pomysłów i następne kilka miesięcy da mi bardzo dużo odpowiedzi (mam nadzieję, że w końcu pozytywnych).
  21. Jeśli chodzi o nałogi itd. to wiadomo, walka do końca życia. Jednak tak jak wspomniałeś, Twój wpis jest z innej beczki Gdy walczysz o pieniądze, ciężko żebym celem był "ja" zamiast kasy. Podstawa, ale niemożliwa dla człowieka, który wchodzi w jakąś branżę jako laik. Gdy zaczynałem się bawić w to wszystko to wszędzie pisali, że rynek jest przesycony itd. Sęk w tym, że tak piszą zawsze o każdej branży. O jaki zawód byś nie spytał to dowiesz się, że tam to już od chuja ludzi. Tak doprawdy to jedyna opcja, że trafisz w punkt to taka, że wymyślisz coś swojego, coś czego nie zrobił nikt inny. Umówmy się jednak, że to dotyczy tylko mega promila ludzi na świecie. Poza tym z odpuszczeniem wiąże się jeszcze jedna, czy jest alternatywa? Jeśli nie to człowiek jest w ciemnej dupie. @goryl - Chyba nie zrozumiałeś tematu Ja nie robię tego czego nie lubię. Ja robię to co lubię i marzę o tym, aby to mi dawało forsę. @Exar - Nie zgadzam się, nie jest z dupy. Ty mówisz o kimś kto dopiero zaczął działać a ja o kimś kto już działa i teraz po jakimś czasie musi podejmować decyzje. @Rubikon - Chyba pomyliłeś tematy? @Morgan86 - Nieustępliwa postawa niestety kasy nie daje, ale rozumiem co masz na myśli. Co do łowców talentów, mnie nie złowią ponieważ ja nie jestem żadnym talentem w tej branży. Po prostu mam determinację i tyle, a w tej branży to prawie każdy ma, więc nie daje mi to raczej żadnych profitów. Nie zamierzam jeszcze się poddać no bo w sumie co innego mam robić? Ale zniechęcenie się pojawia. Znam ludzi, którzy byli nieustępliwi a mimo tego się im nie udało, no ale wiadomo, w życiu zawsze udawało się tylko tym, którzy mieli w swoich działaniach jeszcze domieszkę szczęścia.
  22. To pięknie brzmi... Niestety jeśli chodzi o kwestie związanie z zarabianiem kasy to czerpać z procesu możesz do momentu kiedy spostrzeżesz, że w portfelu pustka. @ciekawyswiata - Umówmy się, bycie sportowcem itd. to już zupełnie inna bajka. Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Nie mam teraz czasu za bardzo odpisywać bo generalnie cisnę dalej Miałem słabszy dzień pisząc tego posta, co nie zmienia faktu, że temat jest trudny. Motywacja motywacją, systematyczność systematycznością, ale życie jest krótkie i czasami jeśli czas leci a efektów nie ma to niestety trzeba podjąć decyzję, aby się poddać... Póki co jednak wróciłem na swoją ścieżkę.
  23. @deomi - Przyszłość też ogarniasz? Czy osiągnę sukces finansowy?
  24. Szczerze mówiąc to mało mnie to interesuje jak o nas mówią. I tak jestem tutaj anonimowy to jaką mi to robi różnicę? Poza tym na forum jest kilka tysięcy użytkowników. Regularnie pisze może z 50 a łatka i tak leci do wszystkich. Pojedyncza osoba niczego nie zmieni Zresztą... Podchodzę do tego na miękko. Tak mi się rzucił akurat Twój post w oczy, generalnie tematu nie czytałem, dużo stron więc strzelam, że obustronne obrzucanie się kupskiem Szkoda czasu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.