Skocz do zawartości

emehcsfotuoog

Użytkownik
  • Postów

    127
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez emehcsfotuoog

  1. @koszykarz Wątek z pierścionkiem - solidnie rozegrane! Ale później musiałem dla pewności jeszcze raz sprawdzić z tym Tinderem bo mi się nie dodawało w głowie. Stary na co ci to, daj sobie spokój i nie kombinuj. Co chcesz wycisnąć z tej relacji albo jeszcze sprawdzić?
  2. Panowie podrzucam sytuacje z moich doświadczeń, gdzie widać jak emocje kierują kobietkami ale i jak uważać na ludzi. Nic nadzwyczajnego, ale jak pamiętam z początku czytania forum - najlepiej do głowy trafiają czyjeś przypadki, nawet jeśli podobne. 1. Mdławe teksty na usprawiedliwienie Żona (wtedy) odchodząc naopowiadała mi jak to zawsze będę jej bliski - generalnie teksty jak z mdławej komedii romantycznej. Czyli backup, o czym za chwilę. Sądzę, że nie miała na tyle siły, żeby wyzywać mi od chujków i wprost wymyślać gdzie moja wina. Jak później sprawdziłem od miesięcy szukała mieszkania dla siebie i gacha. Co podkreślam - emocje były tak silne, że wzięła na siebie ciężar zorganizowania metrów kwadratowych. 2. Wszystko moja wina Jako, że rodzina i teściowie po akcji żony stanęli murem za mną udało mi się dowiedzieć, że sporo czasu wcześniej "rozmawiała z mamusią" o mnie - wszystko moja wina, nie staram się, ciągle w pracy (a kurwa pieniądze na drzewie rosną? na którym?) itd. Że mam stres i schudłem 8kg w pół roku to tam chuj. Również z bratem swoim rozmawiała. Czas na wnioski: jak widać wszystko moja wina (klasyk), argumenty teściowej za mną "nie chleje, nie łazi z chłopakami po barach i dobrze zarabia" dobrze można się przejechać na ludziach - braciszek żonki taki mój ziom ale nie wspomniał nic, nie spytał o co kaman. I tu, żeby wyjaśnić - ja nigdy za świętego się nie miałem, napewno popełniłem błędy w budowaniu relacji (poza białorycerstwem). Tylko teść nie znał sprawy "mojej winy" i kompletnie rozumiał mój wtedy ból. O teściu niżej. 3. Niszczenie człowieka Teść. Nie dziwię się, że pił patrząc na byłą teściową - taki typ kontrolująco-zarządzający z ciągłą pretensją do wszystkich z mężem na czele. Odkąd go poznałem widać było, że facet inteligentny z jakimś spojrzeniem na życie, ale zgnojony do granic możliwości, a już utrzymując jeszcze 2 córy i syna odpłynął - jego wina oczywiście. Na szczęście chłop wyszedł z tego - rad jestem, że to mi pierwszemu powiedział, że idzie na odwyk. Po tym jak przestał pić jakoś zmieniło się jego nastawienie - inaczej ten ukłąd wygląda. Pamiętajmy, że alkoholizm to choroba i uczciwie nie można tylko jego żony winić. Generalnie wspominając jego - szkoda chłopa - mam to w pamięci jako obraz-groźbę - co może się stać jak da się na siebie wejść i samemu (też ze sobą) się nie powalczy o siebie. 4. Powrót, a może dziecko? Po pół roku żona wraca bo jednak dobrym mężem byłem (gach emocjonalnie niestabilny już nie taki fajny). Ja oczywiście wybaczyłem, bo w tym czasie poznałem inną kobietę - tłumaczyłem sobie, że jest 1:1 i wogóle wszystko się naprawi (mżonki, racjonalizaja nie zna granic). Nagle podczas rozmowy o tym, wymiany zdań i wielu wątków pada tak dobitne i emocjonalne stwierdzenie "żebyśmy mieli dziecko razem!" - sam czułem jak mi się źrenice otwierały. Ale potrzebowałem 2 tygodnie jej starań i bycia potulną jakby nic się nie stało przy jednoczesnym moim dnie psychicznym zapijanym co wieczór browarami żebym powiedział DOŚĆ - wypad z mieszkania. Tu naprawdę zaskoczyłem! Ale to wciąż był i jest proces oswajania się z "regułąmi gry". 5. Nie kończ tego, co ty, a w ogóle to cię wspieramy Znajome kobietki (niektóre) nie wierzyły, że chcę wnosić od razu o rozwód. Sporo padało stwierdzeń, że jej odbiło, że "no co ty. To jakiś układ samic chyba bo partia ze mnie "dobra" - z zasobami i perspektywą. Na etapie rozpadu bardzo dobrze przekonałem się na kogo mogę liczyć, do kogo mogę się zwrócić i ilu mam dobrych kumpli. BARDZO WAŻNA RZECZ - w kryzysach dobrze obserwujcie najbliższych ludzi i na ile możecie na nich liczyć. Bardzo cenna lekcja.. 6. Spieprzaj chamie ty nieudaczniku Tu już lajtowo. Zacząłem spotykać się z kobietą. Podkreślam, że nie "karyna" bez zainteresowań - to wogóle nie mój typ i dość sprawnie odsiewam. SMSki, fajnie się pisało, 2 spotkania, nawet przyjemne. Ale już widzę, że nie taka na jaką się kreowała, że niewiele mi pasuje. 3 spotkanie u niej i tak przesiedziałem, żeby przesiedzieć, nie dopuszczałem do czegoś więcej niż luźna rozmowa. Piszę później, że jest spoko osobą, ale ja to widzę jako koleżeńskie wypady na piwo i nic więcej - efekt: zwrot o 180 stopni - jestem gnojem, który nie docenia i zmarnował jej tyle czasu. Wszelkie pierdolenie wcześniejsze nt co we mnie ceni, jaki jestem ................ (każdy usłyszy co potrzebuje usłyszeć) poszło w kibel - czywiście żadnej znajomości z tego nie ma. Na czym mi nie zależało - to taki trochę mój test był Jest jeszcze kilka sytuacji zapewne, jedną skrzętnie pominąłem z szacunku do kobiety, z którą byłem. Też było widać emocje, ale tylko na koniec (bo była bardzo samoświadoma) kiedy już załamała się za moją zasługą. Nie mam jej tego za złe. Generalnie moje podejście - nie mam za złe tego, że emocje targają - ot tak jest. Ale trzeba o tym pamiętać. Z tą wiedzą człowiek jakoś może się w tym wszystkim poruszać. A jak się trafi na egzemplarz, który tylko emocjami żyje, nie wie co chce i "dej", a logiczne argumenty nie trafiają to w ogóle omijać i nie zastanawiać się, a na pewno nie roić sobie, że może będzie inaczej, moja myszka się zmieni, zrozumie. Howgh!
  3. Zastanów się co daje Ci to oszczędzanie na sobie albo co te poczucie winy ma spowodować? Dla mnie brzmi to jak takie gromadzenie środków na czarną godzinę i podświadome odbieranie sobie tego co Ci się należy. Bo jeśli nii wydajesz impulsynie, nie przepierdalasz całej kasy na głupoty i możesz sobie na coś więcej pozwolić to tak zrób. Myślę, że taka postawa wynika z wewnętrznych lęków. Bezpieczniej jak więcej odłożysz np. Może na coś wielkiego usilnie zbierasz? Tak piszę, ze swojej perspektywy - dziadowałem sam na sobie do przesady. Jadłem w robocie pasztety i parówki zarabiając grubo powyżej średniej jako małolat. Zawsze mi było mało kasy, którą odkładałem. To podświadome zapewnianie sobie bezpieczeństwa. To błąd. Teraz cieszę się z wydawania, z tej satysfakcji kiedy kupię sobie gadżet związany z moim hobby, jakiś konkret ciuch, whatever. Powyżej brat podrzucił dobry koncept - nie myśl, że płacisz pieniędzmi tylko właśnie swoim czasem. I ciesz się tym co za to płacenie masz: zadowoleniem że but jest dobry, kupujesz dobry ciuch = dobrze wyglądasz, ciesz się tym że kupiłeś fajnego lapka, że nie wiem, fajnie się strzelało na strzelnicy (a przecież po co na takie fanaberie wydawać pieniądze), kup sobie drona i polataj - pociesz się jaka fajna zabawka i tyle. Nieważne co cię kreci bądź zadowolony bo angażujesz się w pracę, za to ci płacą i ci się należy, a jak nie nadwyręża to twojego budżetu to też się ciesz - wielu na kresce jest i wszystkiego sobie musi odmawiać. Przezwyciężaj te poczucie winy, nie oszczędzaj na sobie i ciesz się zwalczaniem tego - bo to niepotrzebne, szkodliwe dla ciebie uczucie.
  4. Koledzy dorzucę swoje spostrzeżenia plus przykłady z życia: Jestem za intercyzą na 100%. Piszę do tych, którzy odrzucali tu intercyzę albo zastanawiali się - nigdy nie wiesz co babie strzeli do łba. Sam się otarłem o to przy rozwodzie i dopiero mi się oczy otworzyły wtedy. Tylko, że miałem fart i każdy wziął co swoje. Zawdzięczam to temu, że moja ex potworny błąd zrobiła odchodząc i nawet kiedy to robiła to chyba resztki świadomości i logiki w niej grały. Przed śubem zrobiliśmy umowę małżeńską gdzie ona wniosła działkę a ja kawalerkę. I tu UWAGA: sama teściowa poparła bo przecież "nie będę budował na nie swoim" - no szok. Ale do końca. Przy rozwodzie każdy zabrał swoje zabawki (działkę, mieszkanie) i już. Ale TO TyLKO DLATEGO, że żałowała, nie miałą argumentów i była w kiepskiej kondycji psychicznej. Ale na etapie kiedy była ze swoim gachem to on sam napuszczał ją np w kwestii samochodu (podziału wartości) i innych (taki gołodupiec bez honoru, szkoda że mocniej mu gęby nie zlałem ). A co byłby gdyby jeszcze koleżaneczki ją nakręcały? Teraz broniący przed intercyzą spróbujcie sobie wyobrazić całkowicie irracjonalną kobietę, która nie ma litości? Co wtedy zrobicie? Będzie rozmawiać ze swoim katem czy wam odrąbie głowię czy może tylko palce? Jak mówie, ja miałem fart bo jednak moralność jakaś była w mojej ex i trochę fasonu. Poprostu się usunęła, zrozumiała, że przegrała w momencie pakowania klamotów. Druga rzecz: Nie patrzcie przez pryzmat, że to dla kobiety jest zabezpieczenie, że jak ona się czuje mniej zarabiając. A co to wszystko jest zerojedynkowe? Ja np w małżeństwie odkładałem na budowę ale i żyliśmy z mojego, można jeszcze inne układy mieć, można sformalizować. To psuje może "romantyczną" wizję ale taka jest rzeczywistość. Poza tym są kobiety które to rozumieją - spotykałem się z rozwódką, niebywale samoświadomą. Normalnie rozmawialiśmy o tym, że nie łączylibyśmy majątków. Nawet perspektywa zamieszkania mnie w jej miejscowosći wykluczała jakiekolwiek moje dokładanie się do rachunków za jej mieszkanie - wg niej. A to ja lepiej zarabiałem i sam z siebie chciałem na wspólne kłaść. Czyli można normalnie ustalić bez podchodów i "babskiego jazgotu" Konkluzja: Tak, intercyza możliwa i pożądana. Można wszystko omówić i dogadać, a jeśli się nie da bo jest histeryczna reakcja baby to to właśnie jest babsztyl, a nie kobieta i lepiej dać sobie spokój.
  5. Bardziej patrzyłem na moją rozkminkę jako z mojej strony jednak racjonalne ocenianie sytuacji. Wszak nie utonąłem w tych "pięknych cudach wiankach". Za dużo lampek zapaliło się u mnie w krótkim czasie. Ale może być zupełnie tak jak mówisz. Może wychwycę jak najwięcej z tego - na temat jej(ich) zachowań ale i własnych ocen i automatycznych reakcji i myśli - to najważniejsze wg mnie. Z tym wychowaniem chodziło mi o to, że od małego są w świecie emocji, nas nie uczy się mówienia o emocjach np. Są obyte z tym, a jednocześnie podświadomie i świadomie używają ich jako narzędzia wobec nas - stąd mają łatwiej, bo nie wymaga to od nich takiego wysiłku psycho-fizjologicznego i lepiej tym sterują.
  6. @jaro670 Co masz na myśli przez "ona jest inna"? Że jest inna niż wszystkie, napewno tak nie gra itd? Nie nie, tutaj no probmlem - racjonalnie oceniam i ostrożnie podchodzę. Tu dzięki za przypomnienie nt naszego bardziej emocjonalnego podejścia vs ich chłodnych kalkulacji. Aspekt istotny, a jednak może trochę go pobłażliwie traktuję w głębi głowy wciąż. Sytuacja jest o tyle ciekawa dla mnie, że pierwszy raz spotkałem się z taką ilością superlatyw, czy nazwijmy to "planowania najbliższej przyszłości" i dużej dozy pozytywnych jej emocji. Bo albo to dość dobrze opracowana chłodna gra wymieszana z shittestami, albo i naprawdę jest (też, poza grą) emocjonalna mocno (w sensie taka czuła, jednocześnie nieśmiała, no nie wiem jak sprecyzować.). Przyznam, że ciekawa obserwacja i analiza, jednak zakładając, że faktycznie trafiłem na zranioną kobietę włącza mi się element pt "moralniak". Tymbardziej w szczerej rozmowie zamierzam zakończyć tę relację wykładając wszystko na stół - bo tak wypada, a i bardzo ciekaw jestem reakcji/odzewu. Ciekawostka co do podchodzenia do relacji i reagowania - statystycznie mężczyźni mają znacznie wyższy poziom pobudzenia emocjonalnego niż kobiety. Stąd one mogą mówiąc kolokwialnie "wyć pół dnia" i przejść nad tym do porządku za chwilę podczas gdy nam łatwiej o "zlamanie się", zapijanie "trudnych rozmów" itd. Takie hetery w toku wychowania przygotowane do dyrygowania nami emocjonalnie hehe
  7. @Granatowy ok, słusznie mówisz. To raczej ja źle ująłem. Nie miałem na myśli nie-ocenianie a tworzenie uproszczonych łatek i haseł z tym związanych: dwa przeciwstawne to "dżizas już rzygać mi się chce tym, po jaką cholerę to zaczęli - mają na rękach krew zabitych cywili, furiaci się porwali a przecież nie mieli szans" oraz "cicho tam, to nasza wielka chwila chwały była bo w końcu tylu nas zginęło (im więcej nas ginie tym lepiej chyba?)". W przestrzeni publicznej za często tylko te przeciwstawne "proste" oceny funkcjonują. Mówię o przeciętnym odbiorcy ,a nie historykach czy wojskowych to analizujących. A tak jak mówisz na poziomie realnych szans i decyzji podjętych przez dowództwo to była klęska, ochotników walczących nie można winić. Do tego dochodzi wspomniane wyżej zagrywki mające na celu zachęcić nasze dowództwo i zapewnić że pomoc nadejdzie. Temat złożony i marzy mi się, żeby każdy przeciętny Kowalski z Nowakiem to wiedział i rozumiał, żeby to było podkreślane również przy oficjalnych obchodach z tym związanych. Żeby wbić do niektórych opornych głów i należycie wyciągać wnioski z tego płynące.
  8. Chlipka, już rycerzom pachnie twoja.. kość łokciowa. Ja bym to brał za słaby trolling albo nie wiem, po co ten post?
  9. No wiem, nie jest to korzystne dla mnie - ta reakcja, czyli automatyczne poczucie winy (mniejsze lub większe) ale to bierze się ze schematów, które wyniosłem z dzieciństwa. Wiem to, poprawiam cały czas. Świadomie na poziomie racjonalnym widzę swoje reakcje i jakby rozumiem. Ale przyznasz, że jest to dyskomfort - taka wizja emocjonalnego wybuchu. Mimo, że wiem, że tak jak mówisz ten płacz jest narzędziem w rękach kobiet. Tak szczerze to chyba niewielu samców ma totalny luz w takiej konfrontacji - jednym będzie przykro, inni machną ręką, ale (nieświadomie) będą to musieli zapić wódką wieczorem dystansując się w rozmowie itd. Pewnie i tacy się zdarzą co sami się popłaczą. Tak myślę.
  10. @"Głodny Prawdy" (jak do cholery zawrzeć twój nick ze spacją, żeby był "szary")? tak dokładnie jest. Trzeba mieć trochę takiego podejścia, że to jednak drugi człowiek i emocjonalna (jak to kobietki) jest - ok. Przecież wiedziałem od początku. Także tak - wezmę na klatę. Nie sztuka jak gówniarz zwiać. Jak już do czegoś doprowadziłem to trzeba umieć to zamknąć i ponieść konsekwencje. Bo zjebie mi to pewnie nastrój - tak to na mnie wpływają czasem kobiece łzy.
  11. @Głodny Prawdy to dla mnie klarowne całkowicie. Problemem jest dla mnie trochę zerwanie tej relacji - tzn jest dużo bardziej emocjonalna niż sądziłem. Ale to też mój błąd bo dopuściłem do całej sytuacji - wezmę więc na klatę szlochy i burzę emocjonalną. Bardziej wasze zdanie nt pkt 2 mnie interesuje.
  12. Ja powiem wam tak: trudno nam sobie wyobrazić co działo się w życiu i głowach ludzi podczas WWII. Nie sądzę, że powinniśmy oceniać sens powstania przez to, a zwłaszcza tylko na bazie faktów (choć brzmi kuriozalnie). Biorę pod uwagę "ogólny" wkurw ludzi, chęć walki - to są emocje, frustracja która wybucha wśród wielu. Brak było oszaczacowania sił na zamiary. Ale stało się, doszło do powstania. Powinno się upamiętniać tę walkę, wspominać (też jako przestrogę) i oddać cześć walczącym. Ale to przeszłość. Jak wyżej napisali koledzy problemem jest ciągłe taplanie się we krwi przodków bez żadnej refleksji - to jest problem naszego społeczeństwa. Trzeba się edukować, rozwijać i dążyć do świadomego społeczeństwa obywatelskiego, które coś może zmienić i kreować. A nie tylko wspomnienia mordów i naszego uciemiężenia. Temu zapijaczonemu przez lata zdeptanemu przez komuchów społeczeństwu trzeba trzeźwego spojrzenia i pracy nad wspólnym dobrem. To jest kurwa heroizm a nie ciągłe podziały i walki bo ten to katol, ten "wykształciuch" a ten debil "fizol", a ten to nie patriota (wedle woli i definicji mówiącego), a jeszcze inni to lewaki, którzy tak samo antagonistycznie patrzą na drugą stronę "barykady". I ch*j, odechciało mi się pisać. Nasz naród cierpi na coś jak kurwa ogólnopolski syndrom DDA - zatrzymanie się w tragicznej przeszłosci i "nic się nie da zrobić", miotanie się. A kto za nas coś ma zrobić? Inni? Inni to realizują "swoje wspólne dobro" (czy raczej ich polityków) - chcesz coś zmienić - zacznij od siebie. To też trochę na płaszczyznę społeczeństwa się przekłada.
  13. @kryss No właśnie więcej we mnie ostrożności - to pewne. Oczywiście to wynika z braku chęci (lęku) do zaufania i ze strat jakie poniosłem dotąd w małżeństwie, a co rozpracowałem czytając forum, kilka książek itd. Czyli stoisz na stanowisku, że lepiej "obchodzić szerszym łukiem"? W zasadzie bym poparł, ale też na innym etapie jestem choćby dlatego, że nie mam potomka. Zakładam scenariusz angażowania się tylko jeśli trafi mi się inteligentna i samoświadoma pani - a to jest tak rzadkie w przyrodzie (choć spotkałem - stąd wiara w powtórkę) jak kilkukrotne trafienie piorunem i jeszcze przeżycie tego zdarzenia.. Biorę poradę - czujności nie wyłączam.
  14. Tu mnie przekonałeś - faktycznie na płaszczyźnie "luźniejszej", z kontaktem od czasu do czasu i mieszkaniem osobno wygląda to zupełnie inaczej. Ale to też nie jest (albo rzadko kiedy jest) bardziej poważny związek - właśnie dzięki buforowi jaki robi to nie mieszkanie razem. Zgodzę się, że na związek musi zawierać przyjaźń. Pożądanie bezdyskusyjnie. Wg mnie najgorzej z zaufaniem. Nie jestem do końca przekonany co do (tylko) kontrolowania i konfrontacji z kobietami w ramach budowania swojej pozycji w związku - stamtąd można łatwo wskoczyć na odcięcie się i ziyc. Ciężki jest ten złoty środek gdzie choć w części możnaby zaufać kobiecie i powieżyć jej coś swojego, jakiś ciężar/kłopot/whatever mając jednocześnie w tyle głowy alert w związku ze sposobem "funkcjonowania" kobiet w relacjach - "wszystko co powiesz może zostaćużyte przeciwko tobie". Analiza mojego byłego małżeństwa i jego końcówki skłania mnie do takiego spojrzenia jak "emocjonalne zwierzaczki" - poprostu wszystkie kluczowe elementy i schematy jakie tu na forum są wałkowane wystąpiły. Oczywiście problemem było moje podejście i zły ogląd sytuacji i samego siebie - to jasne. Mimo tej analizy jakiś dysonans mam ciągle. Albo resztki naiwnej wiary, że można zbudować trwałą relację opartą na zaufaniu. Bo oczywiście można się odciąć, dobrze "kontrolować sytuację", mieć dobry kumpli jako wsparcie w trudnych sytuacjach, ale pytanie kim wtedy ta kobieta jest. I wręcz nie widzę sensu jej posiadania w takim układzie. Seks w mojej ocenie to tylko część. Takie dywagacje zaprzątają mi czasem głowę, choć na obecnym etapie wolę sam sobą się zajmować, mam co robić. Wyrosłem z potrzeby "posiadania kogokolwiek". Może inni bracia wrzucą jeszcze coś - jak podchodzicie albo godzicie w sobie wewnętrzą potrzebę jakiejś nazwijmy bliskości, chęci zbudowania (posiadania) solidnej relacji z kimś wartościowym? Czy wg was to mrzonki i resztki naiwności w podejsciu do związków? Oczywiście nie mam na myśli odcinania się i bagatelizowania tematu - bo to dość intuicyjne narzędzie w głowie i każdy je czasem stosuje.
  15. Witam bracia, Trochę głupio tak pisać, ponieważ do tej pory byłem raczej "czytelnikiem" bez wkładu własnego. Jest problem, zdiagnozowałem go, ale nastręcza przemyśleń. Wrzucam sprawę na światło forum jako przestrogę być może i temat do dywagacji nt postrzegania kobiet. Tłumaczę i objaśniam: Na przestrzeni ostatniego 1,5 roku używałem conieco portali jak sympatia, badoo itd ale bez większego przekonania. Nawet jedną relację zacząłem tworzyć ale dość szybko okazało się, że nie nie da rady z tą kobietą. Miałem całkiem sporo randek i tu zachęcam "wycofanych" - bardzo fajna sprawa, ciekawy (nie zawsze) sposób na spędzenie czasu, a i poobserwowanie kobietek i potrenowanie shittestów itd. Nie o tym jednak. Dałem sobie spokój na kilka miesięcy z tym randkowaniem ze względu na hmm... "niską jakość białogłowych" - nie tyle "wizualnie" co zero albo prawie nic w nich interesującego, własnego zdania na jakieś (dla mnie ważne) tematy itd. "Pech" chciał, że sama z siebie odezwała się do mnie kobietka na sympatii czy gdzieś. Fajnie gadaliśmy, dość ciekawy początek. I tu padło od razu, że ona przed rozwodem. Rozmawialiśmy o tym, że jej ciężko będzie kogoś znaleźć bo ma dzieciaki a ja znów "dobra partia" bo po rozwodzie z dobrym fachem itd. Lajtowo, takie igraszki - wiadomo. I spotkaliśmy się finalnie. Ja tak z ciekawości, ona zapewne nie. Akcja potoczyła się tak szybko, że na 3 spotkaniu wylądowaliśmy w łóżku. Wiem, tu mój błąd bo w ogóle dopuściłem do tego. Nie trzeba mi tłumaczyć. Gdyby klarowne było FF to spoko. Ale temat rozmów o tym w jakim etapie życia jesteśmy itd poszedł na bok z jej strony. Nagle poprostu peany czytam na mój temat i słyszę. Że nigdy kogoś takiego nie spotkała, że tak jest jej dobrze (ok, jakoś tam w łóżku "się poruszam" ale nie szalejmy) itd (one chyba tak podświadomie wyrzucają z siebie te teksty - niemal takie same). Nigdy nie spotkałem się z tak szybką (emocjonalnie) akcją. A szczerze to praktycznie nie muszę robić prawie nic (kwiatki, jakaś swoja inicjatywa - abym był, tzn chciałaby tego ale widzę przyjmuje te braki). Szczerze to trochę mnie to przytłoczyło, dość niekomfortowo się tym czuję. Oczywiście ja widzę "kierunek" - byłbym dobrym providerem. Tym bardziej, że dość w porządku ze mnie gość (jako człowiek i wyznawane przeze mnie wartości) - taka postawa, z jednoczesnym "chłodnym podejściem" (schematy z dzieciństwa) zachęca niektóre panie. Muszę to skończyć, żeby wrócić do pracy nad sobą, a przyznam, że trochę mi to nerwy nadwyręża. Dwie kwestie rzucam szanownym braciom (druga mnie bardzie interesuje): 1. Lepsze podejście "szybkie" uciąć i zniknąć czy jednak wytłumaczyć jak ja widzę tą sprawę (nie dla mnie taki związek), bo jednak jakiś tam szacunek dla niej jako człowieka mam. 2. Związane z powyższym: jak to widzicie - każdy z nas jakoś obserwuje kobiety i wyciąga wnioski z ich zachowań. Bywają w tej emocjonalności infantylne, pewne ich gry są tak klarowne, że aż czasem żenujące. Jak na to patrzycie? Ja przykładowo na tym etapie wolałbym z nią to omówić (choć zakładam "wybuch" w związku z nie zrezlizowaniem scenariusza przez nią) tak zwyczajnie po ludzku - chyba zasługuje na to. Na forum spotkać można wypowiedzi sprawiające wrażenie "kobiety są jak emocjonalne zwierzaczki"i i znając te gierki trzeba je racjonalnie krótko trzymać (wiem, że moooocno uprościłem). Nie jestem tego zdania ale naprostujcie mnie ewentualnie Spotkałem 26 latkę, która przewyższała poziomem zrozumienia emocji i ludzkich zachowań większość kobiet, ale i sporo tutejszych forumowiczów. Stąd sądzę, że możliwe jest dojście do porozumienia z kobietami na "jako tako" podobnym polu (rzadko?). Ale może się mylę? Czytając relacje forumowiczów, analizując codzienność to znów dramat wychodzi. Jak to ugryźć? Jakie macie spostrzeżenia co do relacji i jak stawiacie granicę w podejściu do kobiet między racjonalnym rozkminianiem ich gierek i wytyczaniem granic (również sobie), a taką głębszą chęcią zbudowania prawdziwego związku (o ile będą ku temu możliwości)? Pozdo
  16. pawel87 Bracie, Zauważ jaki błąd taktyczny popełniłeś. Dałeś się wkręcić i tak (w części), co wnioskuję po twoim opisie waszej znajomości - wszystko sobie mówiliście, o relacjach waszych itd = friends. A później piszesz, że ona się do ślubu szykuje o czym nei wiedziałeś. Także zwróć uwagę jaka to gra nawet jeśli był tylko sex. I teraz Ty miałeś wrażenie, że tylko sex ze słuszną rezerwą (gumki itd), ale nie wiesz co ona miała w planie. Więc albo jak koledzy mówią miałeś być miękkim lądowaniem, albo równolegle dwa (kilka) scenariuszy realizowała. Warto lekcje wyciągnąć - zawsze coś jest na rzeczy (niestety), albo co najmniej przeważnie. Sam się na to dałem zrobić niedawno wchodząc w relację z luźnymi gadkami jak znajomi, bo oboje po rozwodzie, a ona ma dzieci itd. Było łóżko i nie minął miesiąc a jestem osaczany wręcz i atakowany łaknieniem kontaktu i superlatywami. Także czujny jestem/byłem a mimo to zaskoczył mnie szybki rozwój wypadków. Trzeba zawsze się mieć na baczności. Ja bym poinformował kolegę przyszłego męża owej białogłowej - warto dbać o siebie ale i ratować innych
  17. @gornet pełna zgoda - znacznie lepiej w realu. Sądzę, że w wirtualu bardziej wybrakowane egzemplarze jak wspomniano poniżej Ciebie. Chyba, że mamuśki (mniej niedojebane, rozsądniejsze jak na kobiety he he i głodne seksu). Sa dwa typy (generalizując) - ego jak plany militarne kim dzong una i sierotki o niskich wymaganiach (rownież co do siebie). Pomijam urodę/figurę. Udało mi się trafić 2 (słownie: dwie) interesujące (dla mnie) normalne dziewczyny. Nie jest to też najgorsze miejsce/sposób zwłaszcza dla chętnych do "trenowania" spotkań, randek i różnych scenariuszy oraz podejść Poznanie na żywo jest lepsze bo od razu jest kontakt, komunikujesz i odczytujesz itd. Te gadki wprowadzające są ciężkie (przynajmniej dla mnie, mimo że wygadany jestem i mam o czym mówić). Dlatego zaprzestałem "testów" m.in.
  18. @MichaelLevitt Bez portfela? Jednak na tą kawe/piwo warto mieć gdyby na starcie były dobre rokowania. Ale na start piwo/kawa styknie, chyba że jest ok i od razu ustawiasz się na dłuższy wieczór. Bo czasem od razu widać że te piwo lepiej wypić samemu albo z kumplem Ostatnio wiałem po 1h mówiąc że mam spotkanie z kontrahentem i cośtam ściemniam wskazując na wieżowiec.. a ona że chętnie mnie podprowadzi. Nie wiem czy się zorientowała, że w sumie trochę zboczyliśmy o jedno skrzyżowanie (w stosunku do wskazanego celu) jak powiedziałem, że to już tu
  19. Witam panowie, Chcę się podzielić spostrzeżeniami nt portali jak badoo, sympatia etc. Post trochę dla osobników, którzy się zniechęcają (niepotrzebnie), a i trochę własnych spostrzeżeń. Założyłem jakiś czas temu konta na badoo i Sympatii. Ostatnio dopiero postanowiłem sprawdzić jak działają te algorytmy a nie polegać na próbach rozmowy z upatrzonymi paniami. W innym wątku jest fajnie opisane nt algorytmow i nabijania wyświetleń, są też sugestie co do tego jak zadbać o to żeby profil był ciekawy. Wybrałem przedział 25-34 i ognia. Przez ok. 4 tygodnie trzaskałem polubienia i konwersowałem z wybranymi "białogłowymi" (czasem bardziej pustogłowymi). Wybranymi przeze mnie - szkoda czasu na wirtualne uganianie się za fajnymi laskami, ktorym byćmoze się nie spodobasz, pomijając też ilość kont nieaktywnych czy nastawionych na nabijanie wyświetleń/popularności. Po klilku spotkaniach i sytuacjach mogę pewne podsumowanie przedstawić: - nabijając sobie wyświetleń masz tylko klientki Tobą zainteresowane - circa 80% miało ochotę na kolejne spotkania (nie zawsze na nie uczęszczałem z braku czasu) - panie tną ostro w opisach i zdjęciach, pomijam już filtry czy zdjęcie samej twarzy="puszysta", to samo ze wzrostem, oczytaniem i czymkolwiek - to daje nam przewagę jeśli to wyłowimy i pogramy tym (chyba że sam ściemniasz kim to nie jesteś i nie masz nic do powiedzenia) - na 2-3 spotkaniu możliwy seks w 50% przypadków - nie ma reguły - zarówno ułożone mają chęci jak i mlode rozrywkowe się krępuja - można się zgubić przy zbyt dużej ilości konwersacji kiedy trochę np lawirujesz dlaczego nie możesz się jutro spotkać mimo wcześniejszej deklaracji - nie motać się w zeznaniach (w sumie oczywiste - jak to w życiu) - nie warto ciągnąc tych rozmów - jak najszybciej spotkanie (oszczędzaj swój czas) - można trafić również interesujące ogarnięte kobiety Byćmoże za krotko prowadziłem "badania" ale już mi się odechciało. Jadę na przyjemny wieczór w piątek i odpuszczam bo za dużo czasu zjadło (którego miałem niewiele też). Jeśli jendak przeciągnę te wirtualne laboratorium coś z pewnością dopiszę. Dla tych, ktorzy się zniechęcają oraz niepewnych (choć randkami nie poprawicie samooceny- to gdzie indziej leży - w was/nas): - ogarnąć się - trzeba być schludnym a nie elo-gostkem z browarem/skrętem na zdjęciu - chociaż to zeleżnie od targetu - być sobą, żartować jak się lubi i przejąć inicjatywę, bez spiny choćby nie wiem jaka "damulka" się trafila - próbować (i uczyć się tego) czytać kobietki - po sobie widzę, że czasem zaskakują - dla samego "treningu" warto - nie ma co szastać kasą na pierwszych spotkaniach Na zakończenie: I tak nie ma to jak poznanie i poderwanie dziewczyny w realu w fajnych okolicznościach - te pierwsze spotkania bywają "sztywne"
  20. O najważniejszym zapomnialem. Mea culpa. Allaaaaaaa snackbar... booom! - do kompletu
  21. Damn.. ciężki kawałek lektury. Chciałem się pokusić o sprawdzenie tego na własne oczy ale lepiej unikać syfu - zbyt dużo pierdolnika w życiu wokół na codzień a to jest widzę wyższy level, jeśli to pisał facet. Niezły dramat. Proponuję u źródła tego czegoś zalinkować do braciasamscy? Może jakiś facet poczyta i się zastanowi. Chociaż czuję że zjadą tam w komentarzach od kmiotów, buraków itd
  22. Witam wszystkich! Od roku śledzę forum, wpisy i audycję. Postanowiłem się w końcu zarejestrować - może coś wniosę, skoro trochę już zaczerpnąłem od Was. Krótko o mnie: 32lata spod Warszawy. Cośtam w życiu nawywijałem i doświadczyłem (jak każdy) - może komu posłuży. Witam. Pozdrawiam.
  23. Witam ludność tubylczą. Coś o mnie: będzie bez ładu i składu byćmoże, ponieważ ad-hoc próbuję ten opis zmontować. Lepsze hasła i konkrety niż piękne opowiadania, które trzeba umieć pisać. Jestem z okolic "stolycy", 32 na karku i solidna rozwałka w życiu. Choć chyba dopiero je zaczynam zupełnie inaczej - dopiero jakiś czas temu zacząłem kumać coś więcej na swój temat tak naprawdę. Niecałe dwa lata temu rozwaliło się moje małżeństwo - tragikomiczna historia z mnóstwem patologii i psychopatologii że tak ujmę - trochę przykoloryzowane stwierdzenie. Ale tak, słabo się to skończyło.. a jednak dobrze że się skończyło. Końcowka "tamtego czasu" dość intensywna z przyprawianiem mi rogów, oskarżaniem mnie o różne historie z otarciem o prokuratora - istny szał w którym związałem się z nową kobietą. I wszystko ogarniałem "dobrze" jak na takie warunki aż nie podłamałem się - spierdzieliłem związek, solidnie "klęknąlem" i w jakiejś autodestrukcji poniszczyłem co miałem wokół siebie.. żeby się otrząsnąć. Nie dałem rady się zapić i stoczyć ani załamać. "Coś musi puścić" i na szczęście tak się u mnie stało. "Dobry chłopak" ze mnie był, w czasach młodego "łebka" różne rzeczy się robiło, z różnymi ludźmi - może bez totalnej patologii ale "ciekawie bywało". Później sie układałem, na stopie zawodowej świetnie, podziwiany wokół blabla itd.. ale wewnątrz spokoju nie było i to jest clue do wszystkiego. Samoocena i spokój, do czego doszedłem, a w zasadzie "samo się pokazało" (na szczęście) tylko trzeba bylo pochylić się nad sobą. Teraz się to układa i jest git choć niekoniecznie łatwo i przyjemnie zawsze. Forum i bloga poznałem rok temu, ale dopiero teraz postanowiłem do was zawitać. Rozwijająca rzecz, cenne tematy i też niezła beka Mam nadzieję ze jeszcze sporo wezmę od waszej społeczności ale i coś może uda mi się przemycić, wnieść do tematów tu poruszanych. Kończąc ten przydługi wywód powtarzam: siema, witam, cześć, "elo" - dobierz do swojego wieku i ogłady hehe PS: Pobieżnie rzuciłem okien pod kątem błedów - jeśli coś nie gra sorry, poprawię się.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.