Skocz do zawartości

Tony Montana

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tony Montana

  1. Soundtrack z filmu Fight Club - fajny kawałek. Film polecam zwłaszcza osobom w życiowym dołku - w dużej mierze jest do bólu prawdziwy i otwiera oczy na różne sprawy.
  2. Denzel Washington oraz Russell Crowe w jednej produkcji -mi film bardzo się podobał.
  3. Moja po rozstaniu odezwała się po ok. pół roku, żebym zabrał swoje rzeczy. WTF? Jakie rzeczy, miała tylko to, co jej podarowałem. Olałem temat, nawet się nie odezwałem. Po roku od tego zdarzenia w chwili słabości się odezwałem, bo chciałem pogadać (wiem, kretyn ze mnie). Olała mnie. Zakładam, że miała już nowe towarzystwo, a mnie głęboko w poważaniu. Nie wiem, co się ze mną stało, ale od ok. tygodnia przeskoczyła mi we łbie jakaś zapadka. Po ostatniej randce bez wyrazu i smaku powiedziałem sobie po prostu "dość". No fap, inwestuję w siebie, remontuję dom, czytam, gram na gitarze i nawet nie zawracam sobie głowy kobietami. Chciałem przestać już wcześniej, ale to się stało tak... spontanicznie. Odradzam walkę z jakimkolwiek nałogiem - warto znaleźć jakąś alternatywę, żeby czymś zająć myśli, szczerze się tym zainteresować, a problem w większości przypadków rozwiąże się sam albo wpadniesz na pomysł jak coś obejść szybciej, niż stale o tym myśląc. Co ciekawe będąc uprzejmym dla samicy raczej niezbyt często dochodziło do drugiej randki. Nie oznacza to oczywiście, że trzeba być cebularzem, co to to nie. Kiedy trafiłem na jakąś niunię, która ewidentnie swoją postawą odpychała mnie mówiłem, że nie podoba mi się to i to, zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko, proponuję przemyśleć swoje zachowanie, a jak zmądrzejesz to mój numer znasz - interesujące, że po takim wystąpieniu powinienem zostać olany (co się czasami zdarzało), ale odzew był znacznie większy, niż w przypadku bycia wyrozumiałym, miłym chłopcem. Czy to jest głupie? Nie. To jest POJEBANE.
  4. Za garść dolarów - tutaj chyba nie trzeba nic dodawać.
  5. Rewelacja, mi do tego poziomu to jeszcze kawał drogi.
  6. @Kapitan Horyzont - racja, trafna uwaga, mój błąd. Mimo to, jakby nie patrzeć nie chodzi już o kasę, a o schemat postępowania. Załóżmy hipotetyczną sytuację: masz w pracy znajomego, z którym żyjesz ot, na takiej typowej stopie służbowej. "Cześć", "Co tam u Ciebie?", "Pomożesz mi z XXX?", "Miłego weekendu, do zobaczenia." Nic Was nie łączy oprócz pracy, w której się znajdujecie. Zwykła znajomość bez większej głębi. Wspomniany kolega zaprasza wszystkich współpracowników na swoje urodziny z wyjątkiem Ciebie. I tak byś nie poszedł, ale jak to było w tym dowcipie: "Niesmak pozostał.". A teraz inna opcja... zaprosił wszystkich, łącznie z Tobą. I tak nie planowałeś pójść i grzecznie dziękujesz wykręcając się, np. imieninami u szwagra. Efekt i tak jest ten sam - nie idziesz, ale sposób w jaki do tego doszło... no właśnie. Dyskusja nie dotyczy wysokości zainwestowanej gotówki w spotkanie, a zasad postępowania. Ponadto - zaprosić kogoś, a wyjść z kimś to bardzo podobne, a mimo to dwie różne sprawy. Polak mądry po szkodzie - nie wpadłem na to, trudno. Jestem bogatszy o nowe doświadczenie, dzięki za podpowiedź.
  7. Dziś dałem się ładnie podejść albo nie tyle podejść, co - słusznie albo niesłusznie - nie wróciłem do tematu. Poszedłem z panną poznaną z neta na bilard, ale ta idąc po drodze zobaczyła kręgle i niczym dziecko, które spostrzegło lizaka powiedziała: - Chodźmy na kręgle, dawno nie byłam. - OK, nie robi mi to większej różnicy, ale rozbijemy koszty po połowie - odparłem. Wszak bilard to ok. 12 zeta za 1h, ale kręgle... 4 razy tyle. Idziemy, ale zapadła niezręczna cisza. Pani przy kasie spytała o numer obuwia, wydała sofiksy, a kiedy przyszło płacić "moja" panna myyyyyyyyyyyyyyyk - na ławeczkę oddaloną w bezpiecznej odległości, żeby nie dotarło tam żadne pytanie o kasę. Myślę, no dobra, ch_j tam, przeżyję to, następna nauczka. Nie wróciłem do tej sprawy, a w sumie nie wiem dlaczego - może to kwestia mojego wychowania, że skoro ktoś nie poczuwa się do reakcji na dane zdarzenie to nie poruszam tematu, ale też ograniczam relację. Randka ani dobra, ani zła, ale bez zapłonnika, że miałbym ochotę na więcej. W sumie od dłuższego czasu tak mam, że nie biegam za pannami jak kiedyś, bo poznałem zasady gry, a te mają mi za złe, bo "to facet powinien biegać za kobietą". Serio? Nic nie umniejsza faktu, że zostałem dymnięty na prawie 5 dych. No cóż... c'est la vie.
  8. Bardzo dobry temat. Wszyscy z tego korzystamy, w duchu jesteśmy wdzięczni za to, że mamy swój spokojny port w postaci forum, ale nie przypominam sobie postu, żeby ktoś po prostu... podziękował. Jestem tu zbyt krótko, żeby moje zdanie miało duże znaczenie w stosunku do starych wyjadaczy, ale widzę zmiany po sobie i wiem, że to składowa wszystkich informacji, które koduję w głowie i zmieniam wzorce z zaprogramowanych mi przez społeczeństwo na te z treści forum oraz audycji Marka. Do drobnych, dorobniuteńkich zmian mogę zaliczyć fakt, iż przestałem nienawidzić samego siebie i zdałem sobie sprawę, że brak kobiety wcale nie jest moją winą - bowiem wielokrotnie ten fakt roztrząsałem - i nie jestem w tym przypadku odosobniony. Można być kimś dla siebie, ale niekoniecznie tą samą osobą dla kogoś innego - pogodziłem się z tym. Zacząłem mocniej wierzyć w siebie i stać po swojej stronie w niezachwianym przekonaniu, że przemyślałem fakty, jestem świadom tego co robię i pomimo, iż ryzykuję nie wiedząc, co jest po drugiej stronie wkraczam w nieznane z nadzieją, a nie poczuciem bycia przegranym. Ewoluuję. Za radą Braci w jednym wątku, który dodałem na forum w momencie, kiedy coraz bardziej ogarniała mnie niechęć do życia i poczucie braku jego sensu zacząłem dziękować za to co już mam. Po jakimś czasie w kwestiach, które uznawałem za moje braki zacząłem dostrzegać możliwości. Nadal są trudne do realizacji - to się nie zmieniło póki co - ale trudne nie znaczy niemożliwe. Dziękuję za to forum oraz Wam Bracia, bowiem kilka napisanych przez Was linijek pod moim postem (generalnie na całym forum) postawiło mnie na nogi i pokazało inną perspektywę życia. Gdybym poszedł za ideą dyktowaną mi przez matrix pewnie skończyłbym z kobietą, której niekoniecznie chciałem, a jedynie tolerowałem, bo ona tolerowała mnie. Po lekturze i audycjach Marka zdawało mi się, że opisywany schemat powstał jakby ktoś stał obok i relacjonował wydarzenia z mojego życia. Tak to było zbieżne. Dlatego powtórzę się po raz kolejny - dziękuję Wam, Bracia.
  9. Z jednej strony warto zwrócić uwagę na fakt, że kobiet się nie prosi - jej się składa propozycję, ale to "chciałem" zabiło zdanie, które było jeszcze do uratowania. Ponadto ze zdania wynika, że wszystko zależy od Niej. Szkoda czasu. Twojego czasu. "Wybieram się w poniedziałek po pracy do kina. Mam dwa bilety i to jak wykorzystam ten drugi w dużej mierze zależy od tego, czy na Niego zasłużysz..." Lepiej brzmi? Moim zdaniem tak. Rzuć jej wyzwanie, a nie podajesz siebie na tacy. Oczywiście, jest wielu, którzy tak robią, a dziewczyna ma ich w zasięgu, ale barany biegają w stadach - orły latają samotnie. I nie pytaj kobiet, nie mów co byś chciał - mów, co chcesz zrobić, ale nie w sposób, w którym czułaby się osaczona, ale że zamierzasz się dobrze bawić z Nią, czy bez Niej. Taka postawa nie zagwarantuje Ci 100% skuteczności, że się z Tobą umówi, ale budujesz jej w głowie obraz, że nie jest jedyną osobą z Twojego kręgu zainteresowania. A to już niemało.
  10. Tony Montana

    Agonia

    Witajcie Panowie, w psychologii jest takie określenie jak błysk. "Błysk - (psychologia) moment w którym człowiek doznaje olśnienia, metamorfozy myślowej. Najczęściej uświadamia Sobie oczywisty fakt, którego wcześniej nie dostrzegał." Minął zaledwie tydzień, a za Waszymi radami zacząłem spoglądać na inne strony życia i nie skupiać się na tym, co mi nie wychodzi, bądź nie wychodziło, a skupiam się na tym, co mam, ewentualnie jak mogę zrobić to lepiej zdając sobie sprawę, że wszystko, co mogę w życiu osiągnąć, zależy wyłącznie ode mnie. Wiedziałem o tym od dawna, ale dopiero teraz świadomie zacząłem to wprowadzać w życie do spraw, które wydawały mi się zbyt wielkie. Stąd wspomniany błysk. Wiem, że nie zmodeluję swoich przekonań w tydzień, jednakże bardzo tego pragnę. Podpowiecie mi Bracia, oprócz książek i audycji Marka na co jeszcze mogę zwrócić uwagę pracując nad sobą? Jakaś pomocna literatura? Zaciekawiła mnie też medytacja. Jest lepsza, bądź gorsza ścieżka jej uprawiania. czy mam po prostu usiąść w ciszy i się wyłączyć? Jestem podekscytowany możliwościami, których nie widziałem wcześniej.
  11. Jakiś czas temu przeglądałem allegro i zauważyłem dość oryginalną rzecz. Pamiętacie może film z 1994 roku w reżyserii Quentin'a Tarantino, pt. Pulp Fiction? Jeśli tak to coś dla Was: http://allegro.pl/pulp-fiction-portfel-bad-mother-fucker-100-skora-i6983241190.html Fajna rzecz, ale pod warunkiem, że ktoś zna film, ewentualnie ma pojęcie skąd ten napis albo ma względne pojęcie o języku angielskim, bowiem na rodzinnych zakupach niektórzy mogą poczuć się poruszeni.
  12. Pomysł przedni z tym portalem, ale jego nazwa, hmmm... spróbuję. NewAgeSamiec.com.pl SamiecNieprzecietny.com.pl LordSamiec.com.pl Dobra, dalej nie dam rady.
  13. Tony Montana

    Agonia

    Dziękuję Wam wszystkim bardzo, bardzo, baaaardzo serdecznie! Potrzebowałem innego punktu widzenia niż mój. Źle się czułem, uznałem, iż być może nawet niepotrzebnie pisałem tego posta, ale zważywszy na ilość cennej wiedzy jaką się ze mną podzieliliście sądzę, że to jednak nie był błąd. Dziękuję za Wasz poświęcony czas. Nie zmieni to mojego podejścia już teraz, bo tak się nie da, ale przynajmniej podrzuciliście mi kilka fajnych konceptów, a przede wszystkim wskazaliście pewien kierunek oraz punkty widzenia, z których nie zdawałem sobie sprawy, a rzeczywiście będąc w ich posiadaniu można spojrzeć na sprawy z innej perspektywy. Mam po prostu zakorzenione złe wzorce z otoczenia i muszę coś z tym zrobić. Dziękuję za zrozumienie problemu, bowiem od dłuższego czasu myślałem, że jest coś ze mną nie tak i nie pasuję do obecnej rzeczywistości, że mam jakieś braki oraz nie nadaję się do czegokolwiek, a tak bardzo pragnąłem zmiany i chcąc je wprowadzać zagoniłem się w ślepą uliczkę. To nie były moje cele, tylko jakieś halucynacje. Stokrooooooootne dzięki Bracia za poświęcony czas. Żeby wlać coś nowego do pełnego naczynia muszę coś z Niego wylać. Teraz nadszedł czas by pomyśleć, co to ma być. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
  14. Tony Montana

    Agonia

    Potrzebuję jedynie jakiegoś punktu zapalnego, którego od dwóch lat świadomie szukam i nie mogę go znaleźć. Nie chcę, żeby ktoś mnie poklepał po plecach, zrobił ciepłą kawę i podał kapcie. Szukam innego punktu widzenia niż mój własny, a nie będę udawał, bo mam zjebany punkt widzenia zważywszy na fakt, że każdy z kim chciałem pogadać próbował mnie kiwać. Dobrze jest, kiedy krzesło stoi na czterech nogach, a obecnie ja się trochę chwieję. Może zacząłem zbyt ostro z tym kończeniem ze sobą, ale kiedy to pisałem dopadły mnie najgorsze uczucia. Skleję temat inaczej - szukam pomocy, żeby ktoś mnie podregulował. Guru mówił, że jeśli ktoś jej szuka to znajdzie to na forum. Nie chcę nikogo angażować, po prostu maiłem gorszy życiowy moment, kiedy to pisałem. Dzięki @Adolf , czasami pod latarnią jest właśnie najciemniej. To rzeczywiście fajny pomysł, ale aż zabawnym jest, że sam o tym nie pomyślałem. Dzięki Tobie też @Tomko za rozbicie mi tego na czynniki pierwsze. Jestem naprawdę wdzięczny.
  15. Tony Montana

    Agonia

    Nie, nie proszę o atencję, ale jeśli ktoś mnie tak odbiera to proszę moderatora o skasowanie tematu. Mam gorszą chwilę i przepraszam za zamieszanie. Sam zresztą wspomniałem, żeby nikt mnie za to nie piętnował. Niepotrzebnie się wysypałem.
  16. Tony Montana

    Agonia

    @Tomko tak jak napisałem, nie chcę się nikomu żalić, nie chcę zabierać nikomu czasu, nie chcę też zakładać tematu za tematem, bo jestem dorosły i potrafię zrozumieć coś, co powie mi się raz. Musiałem to z siebie wyrzucić. Nikomu nie chcę zabierać energii, żeby skupiał się na problemach innych. Każda porada jest na wagę złota, nie chcę się nad sobą użalać, a jedynie nie mam innego punktu odniesienia niż swój własny i szukam czegoś, co mnie znów podniesie z kolan.
  17. Tony Montana

    Agonia

    Witajcie Bracia, jestem z Wami od niedawna, chociaż audycji Marka słucham od dłuższego czasu. Mam problem. Problem z samym sobą. Głupio się czuję, że piszę o tym tutaj, ale nie mam z kim o tym porozmawiać. Mimo to zalewa mnie jeszcze większe poczucie zażenowania, że za przeproszeniem "wysrywam" komuś swoje żale, ale dusi mnie od niemocy i niestety, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta to być może poczuję się lepiej, że jednak się uzewnętrzniłem. Otóż Bracia... coraz częściej mam ochotę odebrać sobie życie. Nie mówię, że już podjąłem decyzję, bo nie, lecz częściej niż zwykle nachodzą mnie takie myśli. Tutaj pojawia się pewien paradoks - mam dom, jakieś tam auto, nie posiadam żadnych kredytów, nie jestem na etapie egzekucji alimentacyjnej, nawet nie mam na pieńku z rumuńską mafią, a mimo to... czuję się źle sam ze sobą. Zwolnili mnie z pracy, której nie cierpiałem, a tkwiłem w niej tylko dlatego, że wiedziałem, kiedy i skąd mnie coś pierdolnie i byłem w stanie się na to przygotować, jednakże raz śmiałem wyrazić swoje zdanie, że nie zamierzam być dalej dymany i wystawiono mi papier, że pracodawca stracił do mnie zaufanie. Z jednej strony poczułem ulgę, a z drugiej wkurwienie, że ktoś mnie tak potraktował po ok. 6 latach pracy, kiedy wykonywałem więcej, niż musiałem. Nie chcę skończyć ze sobą z powodu kobiety, bowiem wiem, że to dla Niej nagroda, ale sęk w tym, że nie mam nikogo oprócz rodziców, którzy mnie kochają, chcą dla mnie dobrze, pomagają mi w życiu, ale nie rozumieją w jakim umysłowym więzieniu żyję, a kiedy mówię, co mnie boli stale powtarzają, że "takie jest życie". Nie chcę takiego życia. Przypuszczam, że nie zaczepiłem sobie pętli na szyję tylko dlatego, żeby nie żyli w świadomości, że ich jedyne dziecko zostało znalezione rano dyndające przy żyrandolu albo gdzieś w lesie i nie odebrali tego jako porażkę wychowawczą. Całe życie robiłem to, co mi mówiono, bo wydawało mi się to słuszne i właściwie takie jest nadal. Miałem się uczyć - uczyłem się, czerwone paski, konkursy, dyplomy, inne gówna, ale na studia nie poszedłem, min. ze względów finansowych i ogólnej sytuacji nie pozostawienia rodziców samych, bo nikt by im nie pomógł. Miałem pracować, ćwiczyć, ojciec mnie gonił do czytania książek - pracowałem, ćwiczyłem i czytałem, za co jestem wdzięczny. Spędziłem całe dzieciństwo wśród dorosłych i nie potrafiłem w szkole komunikować się z rówieśnikami, bowiem kiedy coś mówiłem to każdy uważał, że filozofuję. Nie zabraniano mi, a tłumaczono jaki wpływ mają używki na zdrowie, dlatego też nie piję alkoholu i nie palę papierosów. Miałem pasję, lubiłem czytać, pisać, kocham gitarę, ale miałem za mało cierpliwości i wróciłem do niej dopiero teraz, mam 26 lat. W wieku 18 lat złożyłem do kupy darowany mi od dziadka samochód, który był starszy ode mnie, ale wyglądał świetnie - moja duma jednak była wyszydzana przez innych, a ja byłem zbyt młody i zbyt głupi, żeby mieć to gdzieś i brałem to do siebie. Kiedy koledzy i koleżanki szli na dyskotekę i popijawy ja cały czas zapierdalałem fizycznie pomagając rodzicom, bowiem mam dom za miastem. Śmiano się ze mnie, że tylko tyram, zamiast wypić zimne piwko pod sklepem, a ja stale uważałem, że kiedyś będzie lepiej. I teraz powinienem napisać, że ciężką pracą i determinacją w końcu wyszedłem na swoje. Taaaaaaaa... taki ch_j jak słonia trąba!!! Nie mam szczęścia do ludzi. Ktoś powiedział, że dane dobro wraca... jak dotąd wraca, ale w postaci złych doświadczeń. W pracy pomagałem koledze dzieląc się z Nim swoją wiedzą, a dwa lata później zaczął zarabiać więcej podpierdalając mnie, a siebie chwaląc. Niby normalna rzecz, ale później był drugi człowiek, któremu też pomogłem. Żalił mi się na swoją dziewczynę, zostawiła go po trzech latach i facet źle to znosił. Podzieliłem się z Nim wiedzą nabytą od Marka, pokazałem mu jego blog i facet wrócił szybko do siebie! Super! W ramach wdzięczności obiecał mi, że zmieniając pracę, gdy będzie miał wolne miejsce zabierze mnie z obecnej firmy. Fajnie - coś za coś, męska solidarność. Trzy miesiące po jego odejściu odezwał się w sprawie pracy i zabrał z firmy... gościa, który mnie podpierdalał. Teraz obaj piją piwo i śmieją się z tego, jakim to jestem nieudacznikiem. Pomagam innym, daję z siebie ile mogę, ale oczekuję tego samego, a jest... jak jest. Taka historia z ostatnich dni, a miałem tego znacznie więcej. Nie mam szczęścia do ludzi i już słyszałem to nawet od innych. Nie mogę poznać kobiety. W sieci roi się od atencjuszek. Faceci, których znam, którzy nie dbają o siebie pod kątem wizualnym oraz rozwijają się jedynie czytając etykietę składu musztardy mają większy wybór wśród kobiet niż ja. Nie szaleję za dyskotekami, a gdybym nawet chciał pójść to przecież nie pójdę tam solo. Próbowałem coś zrobić, korzystałem ze środowiska PUA, słuchałem różnych kołczów, poznałem kilka pań na ulicy, dostałem kilka numerów, bowiem wyglądem nie straszę, uważam że mogę się podobać, dobrze się ubieram, jestem szczupły, wysportowany, ale do 180 centymetrów trochę mi zabrakło, jednakże to też była porażka, bowiem pomimo tego, iż stosowałem najbardziej wyszukane techniki spójne ze mną i tak wychodziło z tego totalne gówno, bowiem chciano mną dyrygować. Nie jestem białym rycerzem, wychowałem się w domu, gdzie ojciec był decyzyjną osobą, więc wiem co i jak, jednakże kiedy chcę, żeby było coś po mojemu zarzucany jest mi patriarchat. Ku_wa, za co? Za to, że wyrażam własną opinię na dany temat nie krzywdząc innych? Nie mam przyjaciół, bo każdy chciał mnie wykiwać, nie mam kobiety, nie mam nawet z kim porozmawiać. Czytam forum, ale są tu ludzie, tzw. "obruchani", a ja byłem tylko w jednym dłuższym związku i chuj mnie strzela jak pomyślę, że mam 26 lat i poczucie, że marnuję sobie życie, kiedy inni potrafią się wyrzec czegoś, co miałem w śladowych ilościach. Boję się pójść do divy, bo boję się choroby bardziej, niż zawiśnięcia za szyję na sznurku. Kiedy chcę coś robić otoczenie za chwilę podcina mi skrzydła, a ja mam zbyt niskie poczucie własnej wartości i wiary we własne siły. Nikt, ale to NIKT by tego na pierwszy rzut oka nie powiedział, ale ja to czuję w środku. Kocham motoryzację, a kiedy chciałem pracować w tej branży proponowano mi 10h pracy plus EWENTUALNE nadgodziny za MOŻE 1800 złotych jak się spiszę. Z zazdrością spoglądam na ludzi, którzy wiedzą co chcą robić i mówią, że czują się spełnieni. Jedyne co ja czuję to chęć, by to wszystko dobiegło końca. Bracia, jestem zmęczony. Mam dość takiego życia. Nie wiem, co robić. Przepraszam, ale musiałem to z siebie wyrzucić. Nie piętnujcie mnie za to. Wszystkiego dobrego!
  18. Podobnie jak @volcaniusch mam 26 lat i czytając tego typu posty aż mnie mrozi. :/ Chcemy ciepła, spokoju, miłości, nooo... podziobać też lubimy, wszak tak Nas stworzyła natura, ale żeby facetowi powiedzieć w oczy, żeby ze sobą skończył, bo wówczas będzie hajs na zabawę? Nie wierzę, po prostu ku*wa nie wierzę. Różne rzeczy słyszałem, ale to co czytam to jest istna siekiera. Nie skomentuję tego, bo po prostu nie potrafię. Słowa słowami, ale wiem też o jakim typie spojrzenia mówicie - to jest chyba nawet gorsze od słów. Zbieram szczękę z podłogi. To przykre. Trzymam kciuki, że wszystko pójdzie po Twojej myśli, @Adolf.
  19. Tony Montana

    Na śpiocha

    Panowie, a jakich gumiaków używacie? Pytam o markę. Nigdy nie próbowałem bez, bo paraliżuje mnie strach przed ciążą. Nigdy też nie zalewałem kapturka w środku, tylko wiałem czym prędzej, kiedy czułem, że zaraz coś będzie. A i tak później miałem lekką spinę. Dziwne to, czy normalne?
  20. Przy kotle kondensacyjnym warto zwrócić uwagę na model odprowadzenia spalin, bowiem kotły te mają rozwiązania, np. 125/80, czyli jedną rurą zaciąga powietrze, a drugą wywala spaliny. Rura w rurze (system koncentryczny) przy odprowadzeniu spalin w ścianę wyłącza Twój dotychczasowy komin z obiegu. Lepiej (i taniej) będzie wykorzystać adapter do odprowadzenia spalin w obecny komin, a zaciągać powietrze innym kanałem. Najbardziej bawią mnie miny ludzi, kiedy czytają, że kondensacyjny ma sprawność na poziomie, np. 108%. `Hehehehehehe, psze Pana, ale tu błąd jest, hehehehehehe..." Wytłumaczysz i widzisz te wesołe miny, które znikają z twarzy jak śnieg na wiosnę - bezcenne.
  21. Przy kobietach nie ma żadnej, złotej reguły. Kierując się doświadczeniem swoim i słuchając bardziej dojrzałych ode mnie (czyt. ze stażem wiekowo dłuższym przy obsłudze kobiety) wybrałem damę z pełnej rodziny, bez historii seksualnej, gdzie nie zaobserwowałem orbiterów, a i tak po dwóch latach tak ze mną zatańczyła, że głowa puchnie. Tezy do wysuwania wniosków są potrzebne, ale nie traktowałbym osobiście tego jako prawdę objawioną.
  22. Czuję się momentami skrzywiony, bowiem mam ochotę poznać pannę i kiedy mi się już uda dopiąć swego... no sam nie wiem. Rozmawiam, szanuję, poświęcam wolny czas, ale wewnętrznie czuję, że zaczynam się dusić. Nie, nikogo nie wykorzystuję, ale w pewnym momencie kiedy coś mi nie odpowiada kończę znajomość i szukam kolejnej pani. Instynkt łowcy? Trudno orzec... Fajnie jest mieć kobietę w zasięgu ręki, ale trudno byłoby mi się przestawić na tryb spędzania z Nią każdego dnia. To jest męczące, chociażby z uwagi na zajmowanie głowy jakimiś pierdołami, czyt. koleżanka, torebki, buty, zakupy i inne gówna.
  23. Gdy przeczytałem o tym nie zdanym teście to myślałem, że nie wytrzymie... Jak można tak się zachować? Generalnie osoby, które poznałem na sympatii na pierwszą randkę zawsze przychodziły, jednakże do drugiej dochodziło rzadko, co jest generalnie dość głupie, bowiem spotkania zawsze przebiegały w miłej atmosferze, a później natychmiast pojawiał się jakiś zgrzyt. Tego akurat nie rozumiem.
  24. Dla większej otwartości dyskusji przyjmijmy, że to po prostu dziecko - niekoniecznie są to "nasze geny".
  25. Dziś rano w powiadomieniach na fejsie dostałem link do takiego oto artykułu: http://www.rmfmaxxx.pl/news/Las-Vegas-Poswiecil-zycie-by-uratowac-zycie-zony,37331.html "Informacja o tragedii w Las Vegas wstrząsnęła światem. W wyniku strzelaniny zginęło co najmniej 58 osób, a ponad 500 zostało rannych. Wśród tych, którzy stracili życie, znalazł się mieszkaniec stanu Tennessee, 29-letni Sonny Melton. Przyjął na siebie strzał, by jego żona mogła żyć. To naprawdę poruszająca historia. Sonny Melton, pielęgniarz z Jackson-Madison County General Hospital, przyjechał wraz z żoną, Heather Gulish Melton, na festial country w Las Vegas. Para miała spędzić wieczór, słuchając muzyki. Niestety, jedno z nich straciło życie. Kobieta po ataku wyznała, że została uratowana przez męża. Sonny osłonił ją, gdy zaczęła się strzelanina, przyjmując na siebie strzał w plecy. Przypomnijmy, że napastnik otworzył ogień do zgromadzonych pod gołym niebem uczestników koncertu w Las Vegas w niedzielę wieczorem. Sprawca popełnił samobójstwo. Policja ustaliła, że sprawca ataku to 64-letni Amerykanin Stephen Paddock, który mieszkał niedaleko Las Vegas. Najprawdopodobniej działał w pojedynkę." Ostatnio mieliśmy audycję o tym jak mężczyzna popełnił samobójstwo chcąc "ukarać" swoją byłą, a tutaj... moim zdaniem mężczyzna zdobył się na bohaterski czyn, chociaż efekt jest ten sam - śmierć. Poświęcił się by uratować komuś życie. Oddał wartość najwyższą, którą dysponował. Już mniej istotnym jest, czy zrobił to dla kobiety, czy równie dobrze mogło to być dziecko albo najlepszy kumpel. Zginął by uratować komuś życie. Jedynym odpowiednim słowem, które mi się teraz nasuwa to - lojalność. Coś, co coraz częściej występuje w ilościach śladowych w dzisiejszym świecie. Czy sądzicie Bracia, że kobieta byłaby w stanie zdobyć się na podobny czyn wobec mężczyzny? Nie mam na myśli tej konkretnej sytuacji, ale spróbujmy skonfrontować tą teorię ze znanymi Nam doświadczeniami życiowymi. Zapraszam do wymiany poglądów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.