Skocz do zawartości

RockwellB1

Użytkownik
  • Postów

    234
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    82.00 PLN 

Treść opublikowana przez RockwellB1

  1. @antyrefleks Nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałem z tym zrobieniem na odwrót. Kiedy okazuje chłodnik to mam próbować wdać się w łaskę? No nie bardzo... Myślę również, że takie oficjalne "zesranie się" i zwrócenie jej uwagę na tych kolegów, gdzie nie są to nawet spotkania, jest mega słabe.
  2. Witajcie, Poruszę parę kwestii. Trochę pomerdało mi się w głowie i się zagubiłem (zacząłem być zazdrosny) do tego chyba panna robi mi shit testy. Znamy się 4 miesiące. Dla mnie to bardzo długo ponieważ szanując siebie i mając konkretne oczekiwania, mnóstwo panien odstrzeliwuję po 1-3 randkach. Tutaj checklista odhaczyła się w bardzo wielu miejscach i pewnie z tego powodu pokiełbasiło mi się w mojej głowie - pewnie widzę w niej za dużo. Od około 3 tygodni widzę chłodnik z jej strony i ochłodzenie relacji. Odpowiadam tym samym bo nie będę przecież prosił o łaskę i atencję. Robię czasem tak, że celowo nie dzwonię do niej i czekam aż się sama odezwie. Odzywa się ale pyta z kolei dlaczego ja się nie odzywam. hehe Jednocześnie chyba się przewrażliwiłem tym chłodnikiem i zacząłem za dużo myśleć, przez co wpędziłem się w zazdrość. Zaczęły mnie irytować rzeczy, które wcześniej wypuszczałem drugim uchem. Muszę podać przykłady. - Przyjechaliśmy do niej po kinie, wieczór sobotni. Widzę, że odpisuje komuś w telefonie po czym mówi, że denerwuje ją jej przyjaciel bo napisała mu, że chłopak zrobił jej fajny wieczór z filmem, który lubi a ten ją dopytuje czemu mnie nie oznaczyła na facebook, że ma chłopaka bo chciałby zobaczyć z kim rywalizuje. - Pokazuje mi swoją bransoletkę z doczepianymi kulkami/zawieszkami, gadamy o tym i wskazuje mi jedną kulko/zawieszkę, że to jej podarował przyjaciel, którego zna od lat. Potem wskazuje maskotkę królika na półce i mówi, że to też ma od niego. - Zmienia pracę, dziś dostała nową i za niecały miesiąc przechodzi. Oznajmiła mi, że w tej firmie pracuje jej kolega, który bardzo się cieszy, że się zatrudnia i że na dniach ma być impreza integracyjna i szkoda, że jeszcze tam pracować nie będzie by na niej była. Moje reakcje na to: uśmiech, fajnie albo żadna reakcja. 1. Zastanawiam się czy mnie shit testuje by sprawdzić właśnie czy jest jakaś chorobliwa zazdrość. Kiedyś mnie pytała czy jestem zazdrosny powiedziałem, że nie i ani trochę, więc może testuje to. 2. Zastanawiam się czy celowo chce we mnie wzbudzić zazdrość (po coś). Przyznam się, że o ile jestem chłodny przy niej wobec tego to w środku bezsensownie się gotuję, do tego stopnia, że ostatnio często o tym myślę, że zrobiłem się zazdrosny i bardzo mi to przeszkadza. Wzięło się to pewnie stąd, że co do zasady mi mało lasek odpowiada (bardziej chodzi mi o charakter niż wygląd) a ta mi odpowiada i zaczyna mi za bardzo zależeć. Teraz jak siedzę u niej i piknie jej telefon to w środku się gotuje - bezsensownie. Przy mnie nie klika w telefonie, sporadycznie komuś coś odpisze ale jak wychodzę do kibla i wracam to widzę, że odkłada telefon. No niby nic - no właśnie... to co mi chodzi? Może gdzieś głęboko podświadomie utkwiło mi to, że jakiś gościu mówi o mnie jak o konkurencie, ponieważ ileś lat temu zostałem zdradzony i gdzieś ten uraz wychodzi. Wiem, że kobiety lubią mieć orbiterków itd. ale zaczyna mnie to irytować. Przejmuje się jakimiś koleszkami a to ze mną wyje kopulując - tak, mimo chłodniku z jej strony jest dziki seks. Jak wyplewić z siebie tą zazdrość? Musiałbym chyba wyzbyć się tego uczucia, że tak bardzo mi zależy. Niby zazdrość ma też źródło w niskiej samoocenie - być może tutaj mam coś do przepracowania co siedzi gdzieś głębiej bo jako tako nie uważam, że mam niską samą ocenę. Znam swoją wartość i wiele razy szanowałem siebie odchodząc z relacji. Jestem fajnym mężczyzną, z pasjami, ogarniętym życiowo i finansowo, z facjatą 4-/6 więc jest bardzo dobrze (hehe) i nigdy nie miałem problemów w podrywaniu, spotykaniu się i relacjami z kobietami z "mojej ligi" (czyli II, czyli III klasy rozgrywkowej hehe). Myślałem też co dalej zrobić. 1. Muszę wyzbyć się tej zazdrości. 2. Chłodnik za chłodnik (kontynuacja) 3. Zastanawiam się czy by nie odbić piłeczki i też lekko nakierować ją na tory zazdrości. Czy nie zagrać w jej grę i tym razem jej podać piłkę. Mam kilka pomysłów jak subtelnie zgłosić jej, że inne kobiety interesują się mną i to tak, że będzie to miało ręce i nogi, nie wyglądając na udawane.
  3. Nie zwalniaj się przez to z pracy. Faktem jest, że zjebałeś. Teraz masz za to klapsa. Według mnie stoisz przed wyborem: a) Przyznasz się koledze, przeprosisz go, zapomnisz i żyjesz dalej. b) Nie przyznasz się ale skoro myszka rozwiązła lada dzień się rozstaną i wtedy żeby mu dosrać i tak powie o waszych wyczynach. W obu przypadkach stracisz kolegę. Chose your destiny...
  4. Panowie... Dziwię się, że jeszcze ktokolwiek używa tutaj stwierdzeń "możesz spróbować". Opowiem o doświadczeniach mojego Brata: Poznał panią z bombelkiem. Co do bombelka odnalazł się w tej roli i widziałem, że sprawia mu to nawet satysfakcję. Pominął za to wiele redflagów związanych z panną. Dla przykładu ona sobie jeździła na maratony i realizowała swoje hobby a on się zajmował bombelkiem. No, ciekawe czy te maratony to tylko w bieganiu były. Od początku strasznie negatywnie nastawiała go do ojca. Finalnie okazało się, że to na prawdę równy gość i do dziś czasem wyskakują na piwko a odszedł bo ta panna była spierdolona. Brat nieźle zaślepiony był a ja widziałem jak sytuacja się pierdaczy. Pani zaczęła być roszczeniowa i przestała go szanować. Brak seksu i darcie ryja z byle gówna. Wersja demo się skończyła. Chciałem go z tego wyciągnąć bo w końcu to mój Brat i nie ma tematu gdy cierpieć ma rodzina! Za bardzo nie rozumiał co do niego mówię. Wiecie kto go wyciągnął z tej matni? Wy, bo wysłałem mu link do forum. Teraz Brat się tak ogarnął. Poznał nową pannę (tym razem bez dziecka), byli 3 miechy razem w tym wspólne wakacje i dzwoni do mnie jakie redflagi wyłapał i że ją kopnął w dupę. Przepiękne, prawda?
  5. Polonistka. Na studniówce, za salą zajarała z nami jointa i piła wódę z gwinta w kółku. WFista. Jak była "małyszomania" to regularnie mieliśmy na ocenę wyskok z trampoliny od kozła z telemarkiem na materac. Babeczka od rosyjskiego. Widać było, że pani jest "nie halo". Dziś mi wstyd za to ale wtedy pastwiliśmy się nad nią. Uwielbialiśmy ją dżaźnić bo tak fajnie się denerwowała. Jak spotykaliśmy ją na mieście to przechodziła na drugą stronę ulicy. Raz spotkała ją kumpla matka i pyta jak tam Wojtek? A ona na to, że nie ma syna Wojtka... Któregoś razu kumpel ją tak rozjuszył, że wzięła z biurka podręczniki, rozbiegła się przez pół klasy i chciała mu nimi zapierdolić ale kumpel w porę się odchylił i tylko potrzaskała sobie dłonie o ławkę. Dokończyła semestr i słuch o niej zaginął.
  6. Toruń. Mieszkałem przez półtora roku. Było to 10 lat temu i wówczas było nieco ciężej o jakąkolwiek pracę niż dzisiaj więc pod tym kątem dobrze nie wspominam. Dla mnie Toruń to takie "duże miasto" w wersji demo. Chyba tak najlepiej bym określił. Starówka taka jak i wszędzie. Nigdy nie jarałem się starówkami. Za to przepiękne bulwary nad Wisłą i dużo innych ciekawych miejscówek wzdłuż Wisły i nie tylko. Porównując do wielkich miast to wszędzie blisko. Ogólnie bardzo dobrze wspominam jako miasto. Jakby miało mnie tam coś ściągnąć np. konkretna praca czy delegowanie tam to przeniósłbym się bez bólu dupy.
  7. No to możemy sobie przybić niechlubną piątkę. Przed założeniem wątku ta znajomość już trwała ponad rok i były po drodze redflagi. Na forum jestem trochę dłużej niż ta znajomość powstała ale przez tą znajomość też przestałem zaglądać na forum - a to błąd. Pewne rzeczy trzeba czytać co jakiś czas i się cucić. Przecież ja miałem takie redflagi, że już dawno powinienem ją kopnąć w tyłek. Ale prawdą jest też, że to była najatrakcyjniejsza laska, z którą kiedykolwiek byłem, ruchałem etc. Do tego była dziewicą a ja wielce zakochany i jak to się mawia "oczy tzipką obrosły" i haj zakochania przykrywał wszystko. Słaby zawodnik jeszcze jestem. Tutaj może nie grała jako pierwsze skrzypce (choć nie wszystko widać) ale miała mocną pozycję. Zaraz po wyprowadzce na drugi dzień był telefon błagalny o powrót i na następny dzień kolejny. Gra oskarowa, granie na uczuciach ale nie złamałem. Jakoś tak się nauczyłem, że poważne decyzje trzeba dobrze przemyśleć i później się już nie cofać. Aha i jeszcze za niecały miesiąc była wielkanoc to przysłała życzenia. Uznałem, że chce punktu zaczepienia więc nie odpisałem. Co do facebooka niedługo po rozstaniu usunąłem ją ze znajomych. Trzymam porządek w mieszkaniu, w relacjach i na facebooku również. Właśnie chciałem uniknąć oglądania czegoś co mi nie potrzebne. Ja aktywny na fb nie jestem za bardzo ale gdyby to nie chciałem by oglądała co się u mnie dzieje. Teraz to bez znaczenia. To już się z forum dowiedziałem. Łatwo mi też nie było bo nie jestem automatem bez uczuć ale wiedziałem, że jeśli zacisnę dupę, wytrzymam i się rozstanę to po czasie będę sobie tylko gratulował - i tak jest dziś. Ogólnie wypunktowałem sobie wszystkie popełnione błędy bo masa ich była. Plusem jest to, że nie skończyło się to ślubem albo bejbisiem. Ale cofnąć się 4-5lat temu kiedy nie znałem forum to by tutaj zaszedł taki szach mat i zostałbym typową tzipką. Tyle było rzeczy, na które nie zwróciłem szczególnej uwagi, a które znałem już wcześniej, że jest to nie do wiary. Przychodzi refleksja kiedy kończy się lekcja.
  8. Tu pozwolę sobie się wtrącić. Też czytam forum a sam jeszcze wiele baboli walę i pewnie nie ostatni raz. I ile razy sobie myślę, że coś już wiem i że jestem gotowy na różne akcje tylekroć dostaje od rzeczywistości wiadrem zimnej wody na mordę. Na szczęście z biegiem czasu jest coraz lepiej. Mnie zazwyczaj zaślepia haj hormonalny i wtedy niektóre rzeczy, które wcześniej i tak już znałem potrafią mi umknąć albo je lekceważę. A gdy związek/relacja się skończy, opadnie kurz, zgasną światła to wtedy widać, że wkładałeś gwóźdź do gniazda a wiedziałeś, że tak się nie robi. Dla tego trzeba być czujnym, wnikliwym i nadzwyczaj ostrożnym. Jesteśmy w podobnym wieku. Nie żebym Cię oceniał i porównywał do siebie bo bym był zgorzkniały lub próżny ale... Instynkt mówi, że trzeba mieć potomstwo + presja wieku kobiety = Ty masz wątpliwości a zarazem na wszystko masz wytłumaczenie jak czytam. Krótko to wszystko trwa a czas partnerkę goni. A jeśli Ty z nią jesteś to Ciebie też bo od jej wieku zależy zdrowie potomka. Powiem Ci z mojego doświadczenia, że jeśli mi pojawiały się jakieś wątpliwości, które zignorowałem to w przyszłości zawsze wracały ze zdwojoną siła. I tak jak już Bracia wcześniej pisali. Red Flag => Znacie się długo, coś nie wyszło, miała innych partnerów, z którymi w pierwszej kolejności chciała by coś wyszło, wiek ją goni, stwierdziła, że w sumie to nie jesteś taki najgorszy a skoro się znacie to niech będzie bo kogo ja teraz znajdę jak tu chętny pod ręką. Edit: widzę, że Red flagow w wątku jest więcej. Czytaj co Bracia piszą. Bardzo bym chciał, żeby Ci się udało i byś był szczęśliwy ale dla mnie ten red flag jest niepokojący i boję się, że jego drugie dno się ujawni gdy będzie za późno bo dla mnie jesteś traktowany jak "drugi sort" choć zapewne od partnerki tego (póki co) nie poczujesz bo tak to działa. Wczułem się w Twój post z racji podobnego wieku, oraz tego, że z ostatnią ex zaczynało się już bardzo poważnie zanosić ale powiem Ci mądrą rzecz. Jest takie mądre stwierdzenie, które często powtarzam, a którego autorem jest @giorgio. "Rozsiądź się wygodnie w fotelu i obserwuj".
  9. @Obliteraror Mam tak samo. Uwielbiam obserwować ludzi i ich zachowania. W trakcie takich spotkań zawsze niestety wychodzi jakieś spierdolenie u którejś z kobiet a potem jeszcze większe u facetów bo w tym grzęzną. Również niczego nie przeoczę tak jak Ty tego gdy owa pani lawirowała wzrokiem za Ciebie. Ta spostrzegawczość to przydatna cecha. @Iceman84PL W kwestii "wyremontowaliśmy". Brat zrobił parapetówkę (sam kupił te mieszkanie) i zapieprzał jak emu przy remoncie z ekipą, która wynajął. Goście się zachwycali jakie ładne cuda i wzorki na ścianach i właśnie padło z ust jego ówczesnej (już byłej) partnerki "wyremontowaliśmy". Brat się wkurwił i powiedział "jak wyremontowaliśmy? Nawet podłóg nie umyłaś". Jeszcze z rok się później znali. Nikt nie zwrócił bratu uwagi czy coś. Jej praktycznie nie znali. Albo moja sytuacja. Znałem się z ex jakieś pół roku. Nie mieszkaliśmy jeszcze razem ale miała spędzić weekend u mnie. Tak się wczuła, że po wyjściu z hipermarketu padło pytanie: "a gdzie nasz samochód?" Ja mówię: "słucham...? Nie pamiętam żebym w dowodzie miał współwłaściciela." Weekend częściowo spieprzony ale w końcu wróciła do porządku dziennego. Dodam jeszcze coś na deser! Jadę autem z kumplem z roboty i jego małżonką. Nagle ostro wymuszono nam pierwszeństwa. Kumpel to spokojny człowiek, nie zatrąbił nawet - miał to po prostu w dupie. Ale małżonka nie! "Mogłeś przynajmniej go ztrąbić!" Mi z automatu zrodziło się w głowie pytanie: przynajmniej...? A co miał wyjść się napierdalać?
  10. Witajcie! Troszkę górniczo odkopie temat bo chcę podzielić się finałem tej historii. Troszkę zajęty byłem dlatego dopiero teraz. Po ostatnich postach sprawa wycichła i było względnie. Koniec tej historii i związku nastąpił (żeby było ciekawiej) 8 marca w dzień kobiet i to nawet z lekkim hukiem. Nie było jednej bezpośredniej przyczyny bo wiele rzeczy się nawarstwiało w kontekście zachowania ówczesnej kobiety i czasem wtedy wystarczy jedna kolejna rzecz by dać sobie spokój. Wymyśliła sobie, że w dzień kobiet 'muszę' jechać z kwiatkami do teściowej i jej siostry. Pomijam, że to poniedziałek, odległość kilkadziesiąt kilometrów to dla mnie był to poroniony pomysł bo po pracy zjadłoby to cały wieczór a w ogóle nie istotne było jak my jako para spędzimy ten wieczór. Ona mówi że jej ojciec w dzień kobiet objeżdża całą rodzinę z kwiatkami. Ale ja mam na nazwisko tak i tak i nie będę objeżdżał. Będziemy przy okazji i jeśli to nie będzie odległy termin można pomyśleć, choć myśleć mi się o tym nie chciało po poprzednich akcjach. Wywiązała się niesamowita awantura i lament. To co zrobiłem? Oznajmiłem, że się rozstajemy (wiele rzeczy się nawarstwiało). Lament niesamowity. Tu akurat nie ma co opowiadać bo huk miał nastąpić później. Byłem miły, bo żadnego świństwa mi nie zrobiła tylko okazała się nie odpowiednią dla mnie osobą. Skoro decyzja zapadła to chciałem by jak najszybciej opuściła mieszkanie, które wynajmowaliśmy (umowa tylko na mnie) w pierwszym terminie w którym będzie mieć transport. Miał być to weekend ale jednak okazało się, że na jej wyraźną prośbę będzie mieć transport dziś. I tutaj zaczęły rzeczy nieprzyjemne lub śmieszne - zależy jak to zinterpretujecie bo dla mnie niezły cringe i beka w jednym. Myślałem, że siora sama przyjedzie po jej rzeczy ale mamusia przyjechała również (ex 34 lata). Obie na ciśnieniu jakbym im kurnik wymordował. Rozsiadłem się w fotelu zatem i obserwuje. Jak zobaczyłem, że matka jest to wiedziałem, że będą dantejskie sceny. Nie pomyliłem się. Ex z siostrą znoszą jej rzeczy do auta a matka postanowiła się rozejrzeć po szafkach kuchennych czy córcia czegoś nie zostawiła. Stanowczo zwróciłem uwagę, że proszę nie otwierać mi szafek bo jest to niegrzeczne. Swoją złość wylądowała na mojej ex mówiąc, że "trzeba było odejść w styczniu tak jak ci kazaliśmy". O zgrozo. Parę innych komentarzy było ale nie warte cytowania. Okazało się, że gdyby matka nie pojechała to by się zabrali jednym autem a tak trzeba obrócić jeszcze raz hehe. Z sąsiedniego pokoju usłyszałem, że matka miała czelność wysłać ex do mnie z pytaniem czy nie podwiozę reszty. No świetny żart. Nie zgodziłem się. Wtedy jej matka wychodząc, w drzwiach do mnie rzekła: "a żeby ci się w życiu wiodło najgorzej i nic nie wychodziło". Powiedziałem, że przy drugim transporcie progu już nie przekroczy. Cały czas byłem opanowany, chłodny. Gdy siostra z matką pojechała zawieźć pierwszy transport siedziałem na kanapie z ex i rozmawiałem. Powiedziała, że dopiero teraz widzi jaką ma rodzinę i jak bardzo miałem rację. Oczywiście był jeszcze lament i błaganie o odkręcenie. Mówiła, że więcej ja ją wspierałem przy rozstaniu niż własną rodzina. Wyglądała jakby w jednej chwili wszystko zrozumiała. Ale czy zrozumiała czy tylko tak wyglądała? Tego już się nie dowiem. Decyzji nie zmieniłem.
  11. @Szczery Człowiek i reszta Braci. Przepraszam, że tylko oznaczam. Brata i nie dodaje resztę Braci ale akurat jest sobota i noc i mam trochę w czubie alko! A Cytuje Szczerego bo zapytał. Nie pisałem bo nie chciałem pisać czegoś w rodzaju bloga osobistego tylko czekałem na konkrety. A Konkret zdarzył się dopiero dzisiaj. Do dnia dzisiejszego od opisanej w pierwszym poście sytuacji moja myszka była u rodziców chyba ze 3 razy i za każdym razem sama. Nie wiem czy dlatego, że chciała czy dlatego, że mnie nie zapraszali - who cares?! Od czasu ostatniego postu myszka się „nawróciła” i zaczęło zachowywać naturalnie i bardzo dobrze wobec mnie. A dziś był ten dzień, na który oficjalnie zostałem zaproszony razem z myszką ponieważ jej Tata wyprawiał imieniny.... I co i co teraz? - zadają sobie pytania wszyscy, którzy znają tę historię. Przywitali mnie jakby nigdy nic. Impreza odbyła się na poziomie. Byłem zagadywany, słuchano i mnie, nikt mi nie przerywał i było w porządku. Nie wracali do tamtej sytuacji. Nawet jak pochlali i byli „wcięci”. Nie wiem czy tak jest czy to tylko złudne wrażenie ale miałem wrażenie, że wiedzą o tym, że ze mną należy rozmawiać i szanować a nie podskakiwać bo się to nie opłaca... Nie pyszałkuje, szanuje jej rodziców za to, że nie wracali do tematu bo musieli przemyśleć i przeszliśmy do „porządku dziennego”.
  12. Po moim ostatnim ostatnim poście gdy byłem na spacerze to trochę miałem swoich przemyśleń i analizowałem Wasze. Po przyjściu do domu kazałem zasiąść do stołu do rozmowy. Mówiłem spokojnie, stonowanie, powoli ale dosadnie i wyraźnie. Powiedziałem co mi się nie podoba, czego nie chcę a czego oczekuję. Szczerze w tym momencie mi jakoś mało zależało. Byłem gotowy, że jeśli po tej rozmowie nic się nie zmieni to ja dziękuje za takie coś. No i co? Zwrot akcji. Coś tam się znowu wyżaliła ale powiedziała, że chce by było jak wcześniej... bla bla. I gorąca noc (z jej inicjatywy). Jedna jaskółka wiosny nie czyni bo minęły dwa dni ale wszystko wyglada jak przed świętami. Dziwnie to wygląda... Tak jakby to wszystko było wcześniej „demonstracją” na jakiś użytek a teraz nie ma po tym śladu. Cóż rzec? Bardzo dobrze, że ta akcja się wydarzyła. A dlaczego? Bo wcześniej byłem czujny a teraz będę jeszcze czujniejszy. Co do matki mojej dziewczyny to jak nas zaproszą za jakiś czas to pojadę. A jeśli cokolwiek się wydarzy to tym razem będę gotowy by wyjaśniać to z automatu i na miejscu. I tyle. A co do dziewczyny to pierwsza taka sytuacja z nią, że tak histeryzowała itp. Nie... to nie był pierwszy raz. To był ostatni raz. A gdy będzie następny? To ja nie chcę takiego czegoś. Wtedy od niej odejdę robić coś innego.
  13. Hmmm... Tak jak pisał @zuckerfrei czeka mnie ciekawy styczeń. Tylko zacząłem sobie zadawać fundamentalne pytanie... czy ja chcę się bawić w survival? Czułem, że jest usypiana moja czujność bo niby normalne rozmowy, wyjście na spacer ale już sama się nie przytula i nie ma seksu. Ja nie inicjuje seksu, pierdziele wytrzymam. A jak nie to wiadomo co można. Tak jak piszecie to była tylko bitwa. Dziś nagle znów poruszyła temat ale bez beksy już. Czy to ma być kara? Możliwe. Wspomniana wojna podjazdowa. I znów fundamentalne pytanie do mnie czy chcesz to znosić? Powiedziałem jej, że muszę to sobie wszystko przemyśleć i wyszedłem się przejść. Chłodnik za chłodnik. Hmm... chyba nie ma co liczyć na rychłe przejście do „porządku dziennego” bo znów padł zarzut, że ją zawiodłem bo raz prosiła o coś żebyśmy pojechali. Dla to niedorzeczne.
  14. Trzymam ramę cały czas. Wiele to kosztowało ale jestem do cholery mężczyzną i pragnę być zgodnym z samym sobą!!! Skończyłem z poniżaniem siebie i oczami obrastających cipką. Oj była drama. Jak skończyła swoją prace zdalną i był ostatni dzwonek by iść na pociąg by zdążyć przed godziną policyjną 19 (nie wnikam w aspekty prawne) to zaczęło się ostateczne natarcie i najtajniejsze bronie. Coś jak sekwencja klawiszy w Mortal Kombat na fatality. Zarzuty, wjeżdżanie na emocje, szantaże emocjonalne. Tak jak w piosence She wants revenge - She will be always broken girl. „She struggles with an awful decision Stay at home – or walk in alone.” PL - Zmaga się z okropną decyzją. Zostać w domu czy jechać sama. Ale byłem jak iceman. Czułem, że chce sprowokować by puściły mi nerwy abym ją opier... i miała pretekst do wyjścia. Czując to nie chciałem dać satysfakcji. Nie odzywałem się lub odzywałem się zdawkowo, spokojnie. Spakowała walizkę ubrała się całkowicie czyli płaszcz buty itp. A ja co? Nic... czekam. Przed drzwiami kapitulacja... „Zostaję z Tobą na sylwestra...”. Chwila gorzkich żali i zaproponowała wyjście do sklepu by kupić przekąski, coś do picia bo jest sylwester. Siedzimy teraz na kanapie. Brak płaczu, brak zarzutów. Dużo nie rozmawiamy. Jak rozmawiamy to bez napięcia. Zachowujemy się jakby oboje byli bardzo zmęczeni po ciężkim tygodniu u każdego w pracy. Przecieram oczy ze zdumienia jak to wszystko jest schematyczne i jak bardzo bardzo Bracia z forum mają rację...
  15. Od wczoraj popołudnia do teraz mi wyje w niebogłosy. @jaro670 Dokładnie, poszła najcięższa artyleria. Wczoraj zadzwoniła jej rodzinka jak usłyszeli, że beczy to już wszyscy chcieli jechać autem i ją pakować........ Tak tam już decyzja zapadła. Jestem podłym konfliktowcem. Mamusie wybielili. Wczoraj mamusia nakazała córce dać telefon bo chciała porozmawiać. Napierdzielała jak japoński expres mało co zrozumiałem ale ton był podły. „Jak chcesz to mogę cię przeprosić.” Słowo klucz - mogę. Na odpierdziel. No i był szantaż emocjonalny, że przeze mnie dziewczyna będzie zapłakana w sylwestra jak pojedzie... „zrób to dla niej!” Wyczułem w tej rozmowie niegrzeczny ton. Wcale nie chciała się dogadać. A co ja? Powiedziałem, że zostałem źle potraktowany i mówiłem, że mogę przyjechać ale innym razem. Życzyłem szczęśliwego nowego roku i udanej zabawy. Dziewczyna dostała wieczorem a właściwie już w nocy ataku paniki/nerwicy. Cały czas powtarzając „czuje, że się rozstaniemy.” Byłem przy niej mówiłem by się uspokoiła itp. Wyglądało to bardzo dramatycznie. Dzisiaj dzwoniła do niej matka i słyszałem jak dziewczyna do niej mówi „mamo nie płacz”. Pewnie się obwinia. No cóż. Na chwile obecną tak jak pisał @giorgio siedzę wygodnie w fotelu i obserwuję. Walizka jest do połowy spakowana na wyjazd do mamusi. Twierdzi tez, że mogę już wypowiadać umowę na mieszkanie. Niech się dzieje wola boska i skrzypce.
  16. @jaro670 Do 2+1 nie dopuszczę. Oczy mi cipą nie obrosły. Czytam forum i wiele się nauczyłem od doświadczonych i życzliwych mi osób. Choć czasem błędy popełniam (i nie jeden jeszcze popełnię) to nauka w las nie idzie. @zuckerfrei Cieszę się, że tyle pytań zadajesz i mnie wspierasz za co serdecznie Ci dziękuję. Trochę rozwinę. Oboje jesteśmy 30+ a bliżej 30 niż 40. Kobieta ma siostrę, nie jest jedynaczką. Jak mnie poznała była dziewicą. Twierdzi, że to jej pierwszy poważny związek, pierwszy seks, wspólne mieszkanie. Gdzieś też mam to na uwadze, że jest niedoświadczona ale to też ma mnie żebym ją prowadził i zwracał uwagę na złe zachowanie (konsekwentnie od początku znajomosci to robię). Kiedyś przy wódeczce ojciec chlapnął, że trzymał córki za długo w szklanym koszu pod opieką i wolał by się bawiły z kuzynami niż „na podwórku”. To też trochę mówi. Pozatym oni co roku aż do tego jeździli w 4 osoby razem na wakacje. Moja mama twierdzi, że to fajnie bo są tak zgrani a u nas wielu lat takich nie było ale kurde 30+ z rodzicami nad morze na 2tyg? Może nie mi oceniać bo różne potrzeby ludzie mają. Ale tak teraz wnioskuje, że to ukazuje jak gruba jest pępowina.
  17. Przecieram oczy ze zdumienia. Od 3dni mówię, że nie jadę na tego sylwestra a tu otrzymuje pytanie „którą koszulę Ci wyprasować na sylwestra?” Mówię, że w domku bez gości to się aż tak stroić nie będę toż to jak noc weekendowa. Ona myślała, że ja jednak zdanie zmieniłem... Najciekawsze jest to, że chciała mnie władować na kolankach do matki bo powiedziała, że chciała na miejscu zrobić konfrontacje i wyjaśnić. Pytam czy Twoja mama wie, że miałaby być taka konfrontacja? Mówi, że nie nic nie wie i jeszcze nie wie, że nie przyjadę. Pytam się to na co czekasz? I zaczął się lament. Nie idzie się z nią porozumieć. Mówi, że mama jej się źle zachowała ale zaczyna się doszukiwać czy aby ja tam czegoś źle nie zrobiłem. Oj robi się nieciekawie. Widzę, że większym problemem jest to, że mama usłyszy, że nie jadę bo była nietaktowna i jak to mówi „zrobi się dziwna atmosfera” niż to, że ja zostałem tak a tak potraktowany. To zły prognostyk. Widzę, że nie umie pohamować emocji i nie potrafi o tym rozmawiać spokojnie. A to źle. Ubrała się i wyleciała z chaty. Nie zatrzymywałem, niech ochłonie. Mamy niedaleko ładne tereny do spaceru i żeby się dotlenić. Może ochłonie i wyciągnie wnioski, choć przyznam, że na to już nie liczę.
  18. @zuckerfrei @Szczery Człowiek Pozycja ojca jest taka, że nie na pozycji. W lato zaprosili nas jej rodzice na grilla z noclegiem - bo odległość i żeby coś chlupnąć. Ilość alkoholu ustalała matka. A jak skończył się flakon i ojciec wspomniał, że by coś jeszcze drapnął to matka ustaliła żeby siostra przyniosła nam po jednym piwie... Bang!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.