Skocz do zawartości

tytuschrypus

Starszy Użytkownik
  • Postów

    4659
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    67
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez tytuschrypus

  1. A co ma zrobić osoba z małżeństwa aranżowanego po rozwodzie? Czy ma takie same możliwości zawarcia nowej relacji jak osoba z naszego kręgu kulturowego? To jest prawdziwa przyczyna. Nie to, że rozwodów jest mało bo to są takie fajne związki, tylko efekt kontroli społecznej - tej samej, która trzyma w ryzach instytucję małżeństwa aranżowanego.
  2. @NiesamowitySzymi być może dla lajkujących osób było jasne, że skrótowym określeniem: "niby zapraszasz do dyskusji, a z drugiej ustawiasz swoją wypowiedź tak, że jedyna słuszna opcja to jest Twój pogląd, a jak ktoś pisze inaczej to kłamie, trolluje, mitoman, nieprawda." określiłem następujące wypowiedzi (podkreślenia moje): Także - udajesz, że nie wiesz o co mi chodziło czy naprawdę nie dostrzegasz tego, co Ci "wytknąłem"? Btw. widzę, że jesteś przewrażliwiony więc pewnie potraktujesz to jako złośliwość, ale popracuj nad stosowaniem przecinków - zęby bolą jak się na to patrzy.
  3. Dlatego potem odpisałem Ragnarowi, że chodzi o relację emocjonalną "równy z równym" w rodzaju związku. Nie miałem na myśli czucia się dobrze wśród młodych ludzi, bo to zwykle przy różnicy wieku jest właśnie taka relacja jak piszesz. Jasne, dlatego właśnie pytasz że sam nie masz jak wiedzieć :) Ujmę to tak - wszystkim młodym ludziom wydaje się, że oni już wszystko wiedzą o życiu - mi też się tak wydawało :) Jednak żeby dobrze rozumieć otaczającą rzeczywistość wiek jest nieodzowny. Człowiek nawet inteligentny, oczytany, ambitny itd. będąc młodym realizuje tylko ułamek tego potencjału, który może osiągnąć posiadając te przymioty, tylko kilka lat później. Kobiety nie są w tym wyjątkiem. I dzięki temu z tymi kobietami możesz o tych samych rzeczach rozmawiać. Kobiety w wieku 20 lat myślą inaczej niż te starsze, mają inne priorytety, inne rzeczy w głowie, inne je interesują, mają inne doświadczenia, inny tryb życia - wszystko inne. Nie to samo, ale zasada ta sama. Między 40 a 20-letnią osobą jest przepaść wszystkiego, a jeśli nie jest - to źle świadczy o tej starszej z nich. Może i tak - jednak z mojego doświadczenia wynika, że współczesna 20-latka nie szuka na tym etapie życia tego, co da jej taki 40-latek. Równie dobrze może szukać 26-latka z tych samych powodów. Zresztą - to ma małe znaczenie, ponieważ mnie taka 20-tka nie interesuje kompletnie i związek dojrzałego chłopa z taką małolatą (podkreślam - związek, nie przelecenie jej) zajeżdża krindżem, czy jak to młodzież mówi. Nie, bo ciało ma dorosłe. Ale jeśli potem mam z małolatą o czymś gadać, chociażby rano, to żebyś wiedział że to trochę takie uczucie :)
  4. Nie. To tak, jakbyś napisał że uzupełniasz się z 10-latkiem, bo on się bawi resorakami, a Ty jeździsz takim samym, tylko dużym. To są inne poziomy percepcji, kompletnie. Przynajmniej dla mnie. O rzeczach, o których 20-latka nie ma zielonego pojęcia, a 30-latka już tak. Jest całe mnóstwo takich rzeczy. Wybacz, ale to mi się wydaje oczywiste. To jest kwestia podejścia do życia, doświadczeń (również kulturowych, które osoba w bardziej zbliżonym wieku też ma podobne), jakiejś dojrzałości emocjonalnej, całej masy innych rzeczy. Jak pisałem, kompletnie inne postrzeganie rzeczywistości. Dla mnie 20-latka to jest na poziomie wiedzy, świadomości, emocjonalności dziecko, tylko rucha się i ma cycki (a i to nie zawsze). Ja nie piszę o kobietach, którym ja opowiadam jak wygląda biznes a one słuchają i nie wiedzą o czym mowa. Oczywiście, że z kobietami można rozmawiać o biznesie, pieniądzach czy innych takich. Nie każda pancia pracuje w biedrze na kasie, są też takie które pracują w korpo np. w podobnej branży i co nieco o tym wiedzą. To niedobrze. Dla Ciebie i dla tych pań, rzecz jasna. Ja widzę. Zresztą, argument że są kobiety które mają 40 lat a dalej są jak małe dzieci to żaden argument. Wiek to po prostu warunek konieczny, niewystarczający. To piszemy o związku, spotykaniu się, czy ruchaniu na linii 20-40? Pisałem o rozmowie jak "równy z równym" na poziomie emocjonalnym, kiedy traktujesz takiego dzieciaka jak osobę na tym samym poziomie, to coś jest z Tobą nie tak. Możesz się dobrze czuć w towarzystwie młodych osób, ale planować związek z kimś takim to inna para kaloszy. To jak z człowiekiem dorosłym, który lubi się bawić z dziećmi, ale to niekoniecznie znaczy, że dziecko to jest dla niego kolega na takiej samej zasadzie, jak inny dorosły. To co piszesz jest oczywiste, kobieta musi się od faceta czuć gorsza, żeby relacja była stabilna. It is known. Ale o co innego mi chodziło. EDIT: pomijam w tym momencie całą bzdurność i wyciągnięcie z kapelusza przez autora samego poglądu, który rzekomo jest na forum lansowany, tak jak pisał @Margrabia.von.Ansbach
  5. To jest dla mnie przede wszystkim dziwne :) Przepraszam, bo może jest tu ktoś taki i poczuje się urażony, ale jeżeli ok. 40-letni facet dobrze się czuje w towarzystwie 20-latek (czy latków) i rozmawia z nimi jak równy z równym, dobrze mu się z taką 20-latką żyje w związku to coś z nim jest nie tak, gdzieś się zatrzymał w rozwoju.
  6. Pierwsze wrażenie po przeczytaniu posta otwierającego @NiesamowitySzymi - dziwnie wygląda, że z jednej strony niby zapraszasz do dyskusji, a z drugiej ustawiasz swoją wypowiedź tak, że jedyna słuszna opcja to jest Twój pogląd, a jak ktoś pisze inaczej to kłamie, trolluje, mitoman, nieprawda. Zacznę od banału - są faceci, którym nic nie pomoże i w jakim by wieku nie byli to z powodu lenistwa, osobowości bądź połączenia różnych cech nigdy nie będą mieli łatwiej z kobietami, także już z tego powodu nie da się jednoznacznie wyrokować, jak jest. To po pierwsze. Po drugie - widzę, że case jest wąski i sprowadza się do wiązania się 30-40 latka z gówniarami. Jak ktoś ma dajmy na to 35 lat, to serio chce się wiązać z tą 20-letnią dupą? Naprawdę? Dla mnie 20-latki, z którymi mam do czynienia np. w życiu zawodowym to są trochę bardziej wyrośnięte dzieci - nie wyobrażam sobie z taką spędzać czasu, nawet rozmawiać przy kawie na śniadaniu. O czym? To jest przepaść doświadczenia, priorytetów, wiedzy, pozycji zawodowej itd. Chyba, że ktoś oględnie pisząc prochu nie wymyśli albo sam jest typem wiecznego chłopca, ale poważnego faceta, który coś w życiu przeżył i osiągnął nie wyobrażam sobie z panną w wieku 18-21 lat związanego inaczej niż okazjonalnym seksem a i to wyłącznie seksem. Serio, może jakiś dziwny jestem, dla mnie coś jest nie tak wtedy. A czy faceta pime time przychodzi w wieku 30-40 lat? Zdecydowanie tak. Masz wtedy zasoby, doświadczenie, a przede wszystkim miałeś szansę nabyć wiedzę, jak z tymi kobietami się obchodzić. Masz więcej dystansu do różnych rzeczy. Wreszcie znajdujesz czas i masz zasoby na realizowanie różnych hobby. Masz szansę mieć lepszą pozycję zawodową. Jednocześnie nie jesteś tak stary. Czy będziesz wyrywać seriami 20-latki i bujać się z nimi? Raczej nie (o ile ktoś tego właśnie pragnie - patrz akapit wyżej). Ale z kobietami możesz mieć (patrz akapit jeszcze wyżej) znacznie łatwiej, prościej, przyjemniej.
  7. Nie przywiązywałbym się aż tak do ich wskazań, podobnie jak do wskazań braci. BS to dość specyficzne miejsce, specyficzni ludzie i nie znaczy to, że tak jak one piszą to tak zawsze jest. Jesteśmy na forum, na którym bardzo istotne wydaje mi się posiadanie świadomości, czy jakieś omawiane przez nas zjawisko jest powszechne, a jeżeli tak to na ile. Opisujemy doświadczenia, ale również pewne trendy. Ten motyw wraca jak bumerang - ktoś posługuje się zachowaniami z Tindera jako dowodem na to, jakie kobiety w szczególności a ludzie w ogólności są - trzeba zwrócić uwagę, że dalece nie wszyscy ludzie korzystają z niego i to w taki sposób. Podobnie z portalami randkowymi - po pierwsze, dalece nie wszyscy z nich korzystają, po drugie, nie każda osoba korzysta z niego w ten sam sposób i nie każda kobieta jest "seryjną" randkowiczką, tak jak w ogóle nie każdy człowiek jest singlem - jakoś się ci ludzie dobierają w pary, co nie? Miałem w swoim życiu całkiem przyjemny epizod korzystania z takich portali i nie było tak źle, jak malują to niektórzy a i nie natrafiłem na takie "seryjne" randkowiczki tylko dziewczyny mniej lub bardziej dopasowane, które jednak rzeczywiście szukały stałego partnera. Miałem dosłownie jeden przypadek, gdzie kobieta zdziwiła się, że za nią nie płacę i to zresztą była kompletna porażka (i spotkanie, i ta kobieta;)) Może warto zastanowić się nad swoimi mechanizmami selekcji kobiet? Zauważam, że ludzie korzystający z portali bardzo często opisują szeroko na podstawie tych doświadczeń jacy ludzie "są" zapominając czasem, że jednak spora część inicjatywy jest po ich stronie. To tyczy się zarówno kobiet, jak i mężczyzn - jak wchodzi tu jakaś Deomi (przykład) i rzuca bejtem w stylu "och, na tych portalach to tylko sami napaleni kolesie chcący zaruchać, gdzie som prawdziwi mężczyźni" to moją pierwszą myślą jest "Hej, a może to nie przypadek, że trafiają Ci się sami tacy na spotkaniach?" To jest pole, z którym ja osobiście mam bardzo duży problem w stosunkach między płciami w dzisiejszej rzeczywistości. Standardzik - równouprawnienie, ale nie równouobowiązkowienie, że posłużę się stworzonym na własny użytek neologizmem. Skoro kobiety robią kariery, w niczym nie ustępują mężczyznom, są wyzwolone (czytaj - wszystko im wolno) i w ogóle, to z jakiej racji ja mam za nią płacić? Po co im te kariery, te zarobki, te stanowiska w korpo, skoro w byle jakiej sytuacji społecznej wszystko na moment wraca do tego, co było jeszcze np. 200 lat temu? Śmiech. Na szczęście, skłamię też jeśli napiszę, że nie ma takich kobiet, które nie rozumieją powyższego, bo są i znam takie. Dla nich otwieranie drzwi, fundowanie czegoś przez mężczyznę jest uwłaczające i może komuś trąci to przesadnym feminizmem, ale mi akurat bardzo odpowiada, bo to są kobiety, które mam wrażenie rzeczywiście chcą zrobić pożytek z równouprawnienia i sponsorowanie przez faceta czy jakieś takie oldschoolowe gesty kojarzą im się z czasami, gdzie właśnie kobieta nie miała takich praw i możliwości jak mężczyzna. Ja to szanuję. Niestety znacznie częściej jest tak, że wyzwolona pańcia z korpo jest wyzwolona tylko w mediach społecznościowych, dając dupy na imprezie i wśród koleżanek, a potem wszystko idzie się jebać i szuka księcia z bajki, co będzie rycerzykował dookoła niej bo to takie fajne, męskie, romantyczne i "z klasą". Mieć ciastko i zjeść ciastko. Ech. Heh, dopiero przeczytałem, że ktoś to już ujął tak samo
  8. To się robi dziecinne. Są. Kluczowe jest jednak to: Powinieneś być w stanie przyjąć do wiadomości, że to iż Twoje granice poznania w obuwiu kończą się na pewnym tylko pojęciu słów "ładnie" i "komfortowo" nie znaczy, że to jest absolutna granica. Nie trzeba być fanem mody, żeby rozumieć czym różni się obuwie Loake od obuwia z CCC i dlaczego ktoś chce na nie wydać 1500 zł. To jest naprawdę łatwe do zrozumienia i pisanie, że się niczym nie różnią bo Ty tego nie rozróżniasz albo Cię to nie interesuje jest... No właśnie, pisałem. Dziecinne. Tyle.
  9. Równie dobrze moglibyśmy rozmawiać o, nie wiem, AGD. Dla mnie jest perfekcyjnie zrozumiałe, dlaczego ktoś chce wydać więcej hajsu nawet na głupie Miele, mimo że mi wystarczy Samsung. Nie zastanawiam się jak można być frajerem i za "to samo" zapłacić 5 razy tyle. Ty tak (odnośnie ubioru). Ty nie jesteś w stanie zrozumieć, dlaczego ktoś uważa buty za 1500 zł za lepsze od 300 zł. To nie kwestia fiksacji a raczej tego, że po prostu zarabiasz tyle ile zarabiasz i musisz to sobie zracjonalizować. W tym ile kto zarabia nie ma nic złego pod żadnym pozorem - złe jest tylko dorabianie do tego ideologii, że ktoś kto wydaje dużo na ciuch rozpierdala hajs, a przecież kupuje "to samo" bo Tobie się nie mieści w głowie, że to jednak "to samo" nie jest. Ten wątek od tego się zaczął - że Ty nie możesz zrozumieć, jak ktoś na to może wydawać "tyle" pieniędzy. Przy czym wydawanie na inne rzeczy rozumiesz, co jest niekonsekwencją. Dla Ciebie na Twoim poziomie zarobków to jest za dużo na buty, dla kogoś innego nie. A powodów, dla których są lepsze podałem Ci od groma, wraz z przykładami marek z ponad stuletnimi tradycjami zajmującymi się wyrobem butów w ten sposób. Buty za 1500 zł są znacznie (znacznie!) trwalsze, lepsze, wygodniejsze, ładniejsze. Czego nie rozumiesz?
  10. Teraz mi wypada napisać: nieprawda No niestety, masz klasyczny syntax error. Albo inaczej - ściana. To jest kwestia skali. Czy jak kupuję na mieście kawę za 20 zł zamiast za 8,9 w macu to szanuję pieniądze czy wydaję na prawo i lewo? Przecież jedno i drugie to kawa. Mógłbym zjeść kebsa zamiast w restauracji i też się najem i też mi będzie smakować. Po prostu przy pewnym poziomie zarobków inne rzeczy mają dla Ciebie znaczenie, nie przeliczasz wszystkiego próbując znaleźć jakieś karkołomne wskaźniki "co się opłaca". Próg się zmienia, przesuwa. Jak nie masz za dużo pieniędzy, to chodzisz w butach za 200 i jesteś zadowolony ale nie udawajmy, że to jest takie super racjonalne i to właśnie dlatego. Tak jak pisałem, buty za 1500 zł spokojnie znajdują swoje uzasadnienie. Ale mówimy tu o poziomie wyższym niż gloryfikowana moda masowa dla naiwnych, jak tanie linie bardziej znanych domów mody, o których pisałem. Ty mi piszesz o pasku Gucciego i czym on się różni, a to jest w świecie mody tak jakbyś usiłował bezsens wydawania dużych ilości pieniędzy na jedzenie uzasadnić ceną ryby w smażalni nad morzem. Rozmawiamy o kompletnie innych rzeczach na kompletnie innych poziomach i chyba to wyczuwasz? Dla Ciebie. To, że myślisz że wyglądasz ładnie w tanich ciuchach nie znaczy, że tak jest. Oczywiście, da się to zrobić i "jakoś" wyglądać, ale przy odpowiednim dobraniu lepszych jakościowo (droższych) ciuchów wyglądałbyś jeszcze lepiej i do tego czułbyś się znacznie bardziej komfortowo. To, że można wydać dużo pieniędzy na źle dobrane ciuchy w niczym tego faktu nie zmienia, bo dobierając je dobrze wyłącznie się zyska. Dobre materiały, wzornictwo (często ponadczasowe) trwałość i jakość kosztują a pisanie, że to niemożliwe i buty za 300 mają już wszystko co potrzeba, jest śmieszne. Dla Ciebie mają wszystko co trzeba, dla innych zdecydowanie nie. Jest to dokładnie taka sama sytuacja jak z odzieżą sportową za 1000-5000 zł której zakup ponoć rozumiesz. Dla laika i kogoś o niskim poziomie dochodów to taka sama fanaberia, jak dla Ciebie golf z kaszmiru. Dlatego piszę, że masz jakiś dziwny syntax error.
  11. Toteż właśnie tłumaczę, że mechanizm jest ten sam - to tylko i wyłącznie kwestia skali. Nad tym, na ile widać różnicę i czy ona się "opłaca" (nawias celowo) muszą zastanawiać się ludzie, których dochody powodują że taka kwota jest dla nich dużym wydatkiem. Jeden żyje na zasiłku i kawa za 20 zł to dla niego kwestia kalkulacji, bo ta za 10 zł też jest dobra. Dla drugiego tak będzie z butami, a dla trzeciego z samochodem. Brak rozumienia tego mechanizmu jest dla mnie... osobliwy. Pomijam już, że zestawienie "ma fajny materiał" i "jest znanej firmy z fajnym logo" to kolejna oznaka tego, że ewidentnie z dobrymi jakościowo rzeczami nie miałeś styczności. Marki krzyczące logotypami to marki masowe, dla chcących się pokazać, często z dobrymi materiałami albo wytrzymałością nie mają nic wspólnego. Dlatego właśnie nie wiedziałeś, ile kosztowały ciuchy Jobsa. Przy zerowej wiedzy na temat ciuchów i uznawaniu za luksusowe marek takich jak Gucci, Armani (Exchange czy AJ) lub Hugo Boss to faktycznie można mieć mylny obraz rzeczywistości. Czyli - bez wiedzy faktycznie możesz kupić buty za 500 zł o takich samych właściwościach jak te za 200 zł. Ale gdy tę wiedzę masz i wiesz za co płacisz to zaczynasz rozumieć, dlaczego za niektóre buty musisz dać 1500 zł a za inne 300 zł. Mimo, że znajdą się ludzie którym te za 300 w zupełności wystarczą i oni nawet nie będą sobie wyobrażać, czym się mogą różnić te za 1500 zł. A owszem, różnią się.
  12. Ubiór z kaszmiru nie musi kosztować 5 koła, tak nawiasem, jednak oczywiście rozumiem manipulacyjne zastosowanie hiperboli. Ale generalnie to dokładnie tak - masz klasyczny syntax error. A potrafisz zrozumieć, że ktoś kupuje/leasinguje auto za 250 czy 300 koła? Wydaje mi się, że tu nie ma dużo do rozumienia - po prostu ta sama kwota pieniędzy ma dla Ciebie inną wagę w zależności od tego, ile ich zarabiasz. Jak masz ich odpowiednio dużo, to się nie zastanawiasz czy coś za 1000 zł jest pięć razy lepsze od czegoś za 200 zł - po prostu są to takie kwoty, że nie to dla Ciebie znaczenia. Tak jak Ty czy hipotetyczny ktoś nie zastanawia się, o ile procent jest lepsza kawa za 10 zł od takiej za 20 zł - po prostu lubi smak tej za 20 zł więc sobie ją kupuje, a nie przelicza. Dla kogoś ubogiego kawa za 20 zł to burżujstwo. Ty masz tyle pieniędzy ile masz, więc dla Ciebie punktem odniesienia i burżujstwem jest widać kwota 1000 zł za te przykładowe buty.
  13. Tak, dobre kosztują. Dobre materiały kosztują. To nie podlega polemice. Krótko i po raz ostatni: jeżeli rozumiesz możliwość wydania na jakąś rzecz 1000-5000 zł, która z kolei dla kogoś innego może wydać się abstrakcyjna, to powinieneś rozumieć możliwość wydania na cokolwiek innego takiej kwoty, nawet jeżeli Tobie się wydaje, że to "niepotrzebne" i "niczym się nie różni". To, że coś jest wystarczająco dobre dla Ciebie to nie znaczy, że jest dobre uniwersalnie. Komuś wystarczy Dacia i też będzie zadowolony i będzie pytać, co jeszcze w aucie potrzeba. Teraz - pewnie nieświadomie - robisz to samo, tylko w świecie mody. Jednocześnie, ponownie gorąco Cię zachęcam do pochodzenia w butach szytych na ramie i porównania ich z butami z Deichmanna czy tam CCC. Polecam pochodzenie w garniaku uszytego dla sieciówki z syntetyczną podszewką i porównanie go z garniturem uszytym z dobrej, np. włoskiej tkaniny i z podszewką chociaż z tkaniny sztucznej sztuczną (nie mylić z syntetyczną). Pomijam już krój, dobrze dopasowany fason porównany z fasonem na nikogo. Dlatego właśnie zarzucono Ci ignorancję - nie wiesz o czym piszesz, nie masz w tym doświadczenia, po prostu "w głowie Ci się nie mieści". No i ok, ale to problem Twojej głowy a nie tego, że przedmioty rzeczywiście dobre jakościowo kosztują i ktoś chce na nie wydać pieniądze. Przecież obaj wiemy, że w takim nie chodziłeś, więc z czego się śmiejesz jak nie masz porównania? Kaszmir a zwykła dzianina to jest przepaść w fakturze, odczuciu, komforcie noszenia.
  14. @Messer Spokojnie - najpierw taki świr się musi zgłosić, u archa byłbym raczej spokojny, że to się nie wydarzy ? Przecież z tym jasnym, ścisłym i analitycznym umysłem, jednym z najbardziej merytorycznych i najjaśniejszych punktów forum wszystko jest zupełnie w porządku.
  15. I dalej jest to to samo a ten ktoś się nie mylił. To jest - jak napisałem - kwestia ograniczenia. To, że Ty nie widzisz różnicy nie znaczy, że ona nie istnieje. Ty potrafisz zrozumieć na "buty do sportu" a ktoś podobny sposobem myślenia do Ciebie popuka się w czoło, pokaże takie za 300 zł z Decathlonu i będzie z nich bardzo zadowolony. Ty masz ten sam problem, tylko dotyczy ciuchów po prostu. Kaszmir może Ci nie podchodzić, ale komfort noszenia czegoś kaszmirowego jest fantastyczny. Dobre rzeczy kosztują. Wszystkie. Oczywiście, chujowe rzeczy też czasem kosztują i jest to pewna pułapka, ale generalnie ta zasada jest niezmienna i nie za bardzo wiem, jak można to rozumieć w jednych dziedzinach, a w innych już nie - nie umiem wytłumaczyć tego inaczej niż właśnie pewnym mentalnym ograniczeniem po Twojej stronie.
  16. I właśnie dlatego ktoś napisał Ci wprost, że nie wiesz o czym piszesz.
  17. @Obliteraror ja trochę częściej, co nie zmienia faktu że każdy służy mi aż do teraz, a niektóre mają po 7-8 lat, czyli pochodzą z czasu gdy to był dla mnie bardzo, bardzo duży wydatek (np. wełniany płaszcz). Więc nawet patrząc z "ekonomicznego" punktu widzenia który tak lubią niektórzy w tym czasie podobnych tanich okryć z pewnością kupiłbym kilka.
  18. Nie, ewidentnie nie rozumiesz. Równie dobrze ktoś mógłby napisać, że nie rozumie, dlaczego ktoś jest w stanie wydać 300 zł na buty jak te za 80 zł z Auchan też są dobre a po roku można kupić kolejne za 80 zł. Ty po prostu ustawiłeś sobie ten próg wyżej, na 300 zł bo tyle mieści Ci się głowie, ale nie rozumiejąc dlaczego ktoś może wydać więcej i na co to wydaje dowodzisz tylko swojego ograniczenia. Ja też nie dałbym za t-shirt kafla, ale doskonale rozumiem dlaczego ktoś go daje jak mu nie szkoda hajsu. Tak w ogóle polecam pochodzić trochę w butach robionych metodą ramową np. Loake i porównać z butami z CCC za 250 zł. Owszem - dobre produkty mają to do siebie, że odpowiednio konserwowane służą wiele lat i odwdzięczają się znakomitym, ponadczasowym wyglądem i przede wszystkim komfortem.
  19. W ciągu powiedzmy ostatnich 10 lat w kwestii męskiego ubioru dokonał się olbrzymi postęp, by nie powiedzieć rewolucja. W stolicy, Wrocławiu czy Poznaniu widać to bardzo dobrze. Podkreślam, że mówię tutaj o ludziach ubranych modnie, ale co najmniej smart casual - nie o dresach Armaniego. Nie rozumiesz bo jesteś biedny. Zacznij zarabiać to zrozumiesz. Po chuj przepłacać 200 zł za buty? Pojebało kogoś? Przecież i za 100 można kupić... Mam nadzieję, @mph25 że rozumiesz mechanizm, który Ci przedstawiam.
  20. Temat ewidentnie na ścianę hańby. Szanuję @Messer i @Krugerrand że wam się chciało merytorycznie odpowiedzieć na ewidentny trolling.
  21. Osobliwe rozumowanie. I tu się zgadzamy Drobna tylko sugestia - od delikatnie ponadpodstawowego poziomu operacji finansowych posiadanie intercyzy jest ze wszech miar korzystne dla pary i bynajmniej nie jest wytworem opresyjnego patriarchatu, a czysto biznesowym posunięciem korzystnym dla wszystkich zainteresowanych.
  22. Skąd ten wniosek? O.o. Zaczynasz przejawiać w tej dyskusji iście ośli upór w forsowaniu swojego poglądu na kwestię, która jest przebadana, obiektywnie zmierzona i w skali makro diametralnie różna od Twoich doświadczeń. Nie, nie zarabiamy "podobnie" nawet "podobnie" według Twojego dziwnego standardu, według którego "podobnie" = 40% więcej. Ale - jako rzekłem - moja sytuacja czy mojej partnerki nie mają tu znaczenia, bo to nie jest reprezentatywne. "Każdą złotówkę" to twierdzenie noszące cechy lekkiej manipulacji bo sugerujesz nie wprost, że rozchodzi się tu o jakieś drobniaki których zły mężczyzna skąpi dobrej kobiecinie, a dysproporcje są - jak wskazują dane które przytoczyłem - istotne. Gdyby 5% mężczyzn zarabiało więcej od swoich partnerek, to one też chciałyby częściej intercyzę i mam nadzieję że nie oszukujesz się, że byłoby inaczej. Każdy próbuje dbać o swój interes. Problem polega na tym, że dbanie mężczyzn o ich własny interes jest deprecjonowane, przedstawiane negatywnie, a te same działania kobiet są przyjmowane ze zrozumieniem. Znak czasów, nic nowego. I to całe sedno tego tematu. Zaczynam się gubić (zakładam, że nie tylko ja) co próbujesz w tym wątku forsować czy też udowadniać.
  23. Można i tak, jasne. Ale jak będzie tak jak w większości krajów bardziej rozwiniętych od naszego, że ceny będą rosły aż zatrzymają się na poziomie, że większość ludzi nie będzie stać na mieszkanie w ogóle, a w tym czasie inni którzy dawno wzieli kredyty je już spłacą i będą mieli mieszkanie w 100% własnościowe? Ryzyko.
  24. @Androgenicznano to w chuj dużo znasz, całe dwa przypadki podobnych (według Twojej nomenklatury) zarobków :) Faktycznie można na tej podstawie wysuwać tezy, o tym jak jest. Moja partnerka zarabia obecnie (od stosunkowo niedawna) niecałe 9 na rękę. Jest generalnie samowystarczalna od dłuższego czasu tzn. jest w stanie bez zmiany poziomu życia żyć samodzielnie, pewnie dlatego że utrzymujemy ten sam wkład w gospodarstwo domowe więc siłą rzeczy jest ono zeskalowane do jej poziomu. Nie wiem tylko, dlaczego pytasz, skoro to o kompletnie niczym nie świadczy bo to jest bardzo wąski i kompletnie niereprezentatywny wycinek rzeczywistości. Podsumowując: - przytłaczająca większość kobiet zarabia w związkach mniej niż mężczyzna albo zdecydowanie mniej - kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni - tak, 40% to duża różnica - budowanie tezy na zasadzie, że to nie jest duża różnica jest groteskowe. Czy jeśli kobieta na wsi zarabia 2000 zł na etacie, a jej mąż jeżdżący na tirach 5000 to jest nieduża różnica? Śmiechłem delikatnie. Ergo - nie, mężczyźni i kobiety w Polsce nie zarabiają w związkach "podobnie". Dane podawałem. End of story. Sytuacje o których piszesz to są marginalne przypadki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.