Historyjka na wesoło aczkolwiek...
(Mam nadzieję że dobry dział )
A więc... przed majówką w szkole kolega z klasy mówi że w jego okolicy będzie znowu mała impreza, mała miejscowość, okolo 50 osób, niewielka sala, fajne towarzystwo, jako że juz raz byłem i było ciekawie to zdecydowałem się z nim wybrać po raz drugi, ale do rzeczy.
Muzyczka, disco, Sławomir, miłość w Zakopanem itp. Biorę panny do tańca, ładna blondyneczka, słodkie brązowe oczka, jeden taniec i biorę na zewnątrz na spacerek, rozmowa się klei, droczę się i bajerka strzelana, nie było nas dłuższy czas, po 30min wracamy a przy bramie pod salą niczym dwie harpie czekają na nas jej dwie koleżanki...
Obie z wkurwionym wzrokiem wbitym we mnie jak i w moją towarzyszkę.
Idziemy w ich kierunku, zatrzymujemy się, jedna do mnie: A KOLEGA TO SOBIE PÓJDZIE DALEJ! Wzruszyłem ramionami i idę na salę juz bez swojej towarzyszki bo ją zgarnęły.
Stał z nimi jakiś chłopak, dogonił mnie i powiedział: Nie przejmuj się nimi, one tak mają, odparłem że oczywiście luzik i nawiązałem z ziomkiem krótką rozmowę. Z panną oczywiście tego wieczoru jeszcze się dużo bawiłem, koleżanki dała w odstawkę
No ale... dlaczego do cholery te krowy blokują swoją przyjaciółkę jak sie okazało, przed tym by poznała kogoś fajnego? Zazdrość? Ból dupy że nie postanowiłem się bawić z którąś z nich tylko z nią? Nie ogarniam na prawdę... Mała sama wiedziała co robi idąc ze mną na spacerek, trzeźwa i wgl a te oburzone bo zniknęła im na parę minut z oczu, gdzie tu logika?! ;/
/Jeden z pierwszych postów, mam nadzieję że nic nie pokiełbasiłem.