Skocz do zawartości

Pilot Pirx

Użytkownik
  • Postów

    138
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Pilot Pirx

  1. 100% zgody. A w kulturze masowej wciska nam się idiotyczny kit "miłości która pokona wszystko". Dla przykładu podam słynny hollywoodzki hit sprzed lat "Titanic": główna bohaterka, panienka z dobrego domu porzuca narzeczonego milionera i oświadcza poznanemu na pokładzie statku przybłędzie bez grosza przy duszy iż tak go pokochała że chce być z nim, a nie z tamtym milionerem (hahahaha). Kocham kino science-fiction ale w żadnym filmie z tego gatunku nie natknąłem się na aż tak nieprawdopodobną fantazję jak w "Titanicu"!
  2. Ja podobnie do innych Braci, również zdecydowanie odradzam powrót. To naprawdę mądre powiedzenie że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. W tym co robi Twoja ex musi być jakiś haczyk. Wiem że jest Ci trudno, ja też musiałem "zabić" w sobie uczucie do laski która mi mocno "pasowała" (ale niestety była typem zdecydowanie zbyt puszczalskim) - było ciężko, męczyłem się parę miesięcy, ale nie żałuję tego. Żyję. Skoro obydwoje podjęliście decyzję o zakończeniu związku to trzeba być konsekwentnym. Gdy się na powrót "zejdziecie", prędzej czy później z szaf wylatywać będą stare trupy. Decyzja należy do Ciebie.
  3. Ja o mało szklanki od herbaty nie rozbiłem o podłogę. Tak się wściekłem!
  4. Słyszałem o identycznym przypadku w firmie, w której pracowałem. Dwoje pracowników właśnie w podobny sposób się "zakleszczyło" i musiało przyjechać pogotowie. Było to wiele lat zanim się w tej firmie zatrudniłem, ale wydarzenie to przeszło do swego rodzaju "legendy zakładowej" i było często wspominane.
  5. Brawo! Wyciągnąłeś właściwy wniosek! Też tak kiedyś miałem - ja pracowicie pisałem a "posuwali" inni . Naprawdę nie jesteś jedynym "łosiem" który przez to przeszedł - potraktuj to jako doświadczenie życiowe. Bracia bardzo ładnie tutaj w wielu postach napisali Ci jak postępować w takich sytuacjach. Z tego co tu pisałeś widać niestety pewne braki w literaturze przedmiotu dlatego zachęcam do lektury książek Marka, słuchania jego audycji - to jest pewna podstawa, której przyswojenie sprawi że nie będziesz takim bezbronnym żółtodziobem w brutalnym i bezwzględnym świecie relacji damsko-męskich. Jako uzupełnienie tych pozycji polecam jeszcze lekturę książki Wiesława Weissa "Tomek Beksiński. Portret Prawdziwy". W zasadzie jest to biografia znanego (przynajmniej dla mojego pokolenia) radiowca i dziennikarza muzycznego Tomka Beksińskiego, który popełnił samobójstwo w Wigilię 1999r. W mojej ocenie dużym walorem tej książki jest to, że autor tak jakby niechcący - ponieważ nie to jest głównym tematem - pokazuje na przykładzie Tomka jak NIE postępować z kobietami. Tomek Beksiński był klasycznym patologicznym wiecznym białym rycerzem, tamponem emocjonalnym i beta-providerem, stawiającym kobiety na piedestale i nieustannie inkasującym od nich kopy w d.... (jedna z lasek odchodziła od niego.... 7 razy i kiedy wracała, to on jej za każdym razem przebaczał! inna odeszła od niego mówiąc na odchodne: "za dużo dawałeś"!). Jego niepowodzenia w kontaktach z płcią piękną były jednym z głównych przyczyn jego samobójczej śmierci. Krótko mówiąc: przeczytać książki Marka, słuchać audycji a potem przeczytać książkę o Beksińskim i postępować z kobietami w życiu dokładnie ODWROTNIE niż on!
  6. Chyba nikt z nas nie chciałby żyć na Ziemi zamienionej w jeden wielki Hongkong - to fajnie wygląda na filmach SF (np. planeta Coruscant z "Gwiezdnych Wojen" będąca jednym wielkim miastem) ale w rzeczywistości byłby to horror. Skoro np. w takiej Afryce, wielokrotnie większej od Europy, jest tyle miejsca, to skąd bierze się tak potężna fala migracyjna z tego kontynentu do Europy? Odpowiedź jest prosta: w ciągu ostatnich 100 lat liczba ludności Afryki wzrosła DZIESIĘCIOKROTNIE.
  7. W roku 1800 Ziemię zamieszkiwało ok. 1 miliard ludzi, w roku 1900 było ich 1,65 miliarda. W wieku XX nastąpiła eksplozja demograficzna, nie zahamowana nawet hekatombą dwóch wojen światowych: tuż po wojnie mieliśmy 2,5 miliarda mieszkańców - od tego czasu wystarczyło zaledwie niecałych 80 lat aby liczba ludności na naszej planecie się POTROIŁA osiągając obecnie 7,5 miliarda. Nie mówię oczywiście żeby przestać się rozmnażać, ale musimy jakoś ograniczyć tę eksplozję, bo planeta po prostu nie wytrzyma tak szybko zwiększającej się populacji homo sapiens. Ja osobiście dzieci nie mam i mieć nie będę, tak mi się po prostu życie ułożyło. Zresztą, im jestem starszy, tym bardziej dochodzę do wniosku że dobrze postąpiłem nie sprowadzając nikogo na nasz świat, który jest - co tu dużo mówić - paskudny. Ale to tylko moja indywidualna postawa - każdy ma swoje życie i swój rozum. Podziwiam ludzi którzy potrafią pół życia poświęcić na wychowanie potomstwa.
  8. Są też w pracy takie sytuacje, gdy mimo zachowania wszelkich środków ostrożności nie da się niestety uniknąć pewnych perturbacji. Ja na przykład miałem przygodę polegającą na tym że wpadłem w oko dziewczynie z działu z którym często współpracowałem. Na początku o niczym się nie zorientowałem, współpraca między nami układała się znakomicie; "co za fajna, kompetentna, życzliwa i uczynna koleżanka" - myślałem sobie. Sprawa się "wydała" podczas imprezy integracyjnej (swoją drogą te "imprezy" to temat na dłuuugą dyskusję ;-)) gdy ni stąd ni zowąd zaczęła kobita do mnie "startować". Gwoli jasności sytuacji to była fajna pani, taka mocna 6 z małym plusikiem... ale jednak nie w moim typie. Nie wchodząc za bardzo w szczegóły, wydaje mi się że w sposób delikatny i nieobcesowy dałem jej do zrozumienia że "no way", byłem jednak dość mocno "zalany" więc gwarancji nie mogę dać że druga strona doceniła i zauważyła mój "takt" oraz "delikatność". W rezultacie miałem potem w robocie problemy bo nagle pani się odwróciło o 180 stopni i tam gdzie była kiedyś uczynna to teraz piętrzyła problemy. A na spotkaniach służbowych udawała że mnie nie widzi . Całe szczęście że po paru miesiącach ją przenieśli i miałem spokój. Morał z tej historii jest taki, że ostrożności nigdy za wiele, ale nawet będąc super ostrożnym wszystkich raf niestety nie ominiemy... C'est la vie!
  9. Na podstawie swoich własnych doświadczeń z okresu pracy w korporacji ZDECYDOWANIE wszystkim odradzam romansowanie w miejscu zatrudnienia. Z tego są same kłopoty; roztargnienie dekoncentracja, brak skupienia na sprawach zawodowych... Będąc mądrzejszy o moje dawne doświadczenia teraz po prostu nie reagowałbym na zachęcające do flirtu "zaczepki" koleżanek z pracy; granica między flirtem a uczuciem jest cienka, jeśli ją przekroczymy to kłopoty murowane!
  10. Witajcie bracia. To mój pierwszy post tutaj i chciałbym na samym początku wyrazić głęboki żal, że w czasach młodej młodości, gdy przez wiele lat błądziłem beznadziejnie jako biały rycerz, nie było takich forów jak to. Iluż ja bym błędów nie popełnił! Ile czasu i energii bym nie zmarnował na bezsensowne orbitowanie wokół "gwiazd", które przy bliższym poznaniu okazywały się być bardziej "czarnymi dziurami" ;-). Apeluję do czytającej to forum młodzieży aby poważnie potraktowała treści tutaj zawarte oraz z uwagą wsłuchała się w znakomite audycje pana Marka; uchroni to Was przed poważnymi błędami życiowymi! Kobiety nie są takie, jak nam wmówiono i jak one same siebie prezentują!! I są dużo bezwzględniejsze od nas! Co do właściwego tematu tego wątku, samotności, to myślę że każdy z nas musi zadać sobie pytanie czy jest sens za wszelką cenę dążyć do związku, kiedy po prostu "nie wychodzi"? Ja już powoli zaczynam godzić się z faktem, że po kilku niepowodzeniach prawdopodobnie nie wejdę w żaden bliższy związek z kobietą (trochę się zniechęciłem)... i powiem wam że wcale mnie to jakoś nie przeraża. Statystycznie rzecz biorąc w każdej populacji jest jakiś procent ludzi, którzy się do związków po prostu nie nadają i ja chyba właśnie jestem w tej grupie. Trudno! W jednej ze swoich audycji p.Marek powiedział bardzo ważną rzecz, którą wszyscy powinniśmy poważnie przemyśleć: mianowicie stwierdził że kluczem do odnalezienia spokoju ducha jest znalezienie źródła szczęścia nie w innej osobie (czyli np. cudownej dziewczynie która z ekstatycznym uśmiechem rozwinie przed nami usłany kwiatami dywanik zapraszając do wspólnego życia pełnego szczęścia i miłości) ale przede wszystkim w SOBIE. To jest naprawdę fundamentalne stwierdzenie i mogę na swoim przykładzie potwierdzić jego prawdziwość. Po stwierdzeniu że mi po prostu "nie wychodzi" (niestety nie jestem brutalnym alfą o kwadratowej szczęce na widok którego panie mdleją) uznałem ten fakt za rzeczywistość, a na rzeczywistość nie można się obrażać. Zająłem się swoimi zainteresowaniami, których mam sporo, spotykam się z ludźmi, wygłupiam z kumplami i nie odczuwam żadnej presji ani wyrzutów sumienia że aktualnie nie mam kobiety. A zresztą już dawno temu zauważyłem że moi żonaci koledzy wcale nie wyglądają na ludzi jakoś specjalnie szczęśliwszych ode mnie, delikatnie mówiąc ;-). Kiedy ma się dużo zainteresowań to wystarczy sięgnąć do swojego wnętrza i - tak jak to powiedział w swojej audycji p. Marek - odnaleźć w SOBIE źródło szczęścia poprzez jakąś formę aktywności przynoszącą satysfakcję i samospełnienie (to może być twórczość malarska, muzyczna, gra na gitarze, astronomia, fotografia albo zgłębianie tajemnic fizyki kwantowej - cokolwiek!); w ten sposób osiągamy spokój ducha, który jest wg. mnie bardzo blisko tego, co nazywamy "szczęściem". Może kiedyś spotkam na swojej drodze "tę jedyną", nie wykluczam tego - ale żadnej presji w tym kierunku już nie wywieram... I jeszcze na zakończenie chciałem się zgodzić z kilkoma braćmi, którzy powyżej w tym wątku bardzo słusznie zauważyli że w małżeństwie/związku też można być straszliwie samotnym.
  11. Witam serdecznie wszystkich braci. Odwiedzam to znakomite forum od pewnego czasu i w końcu zdecydowałem się do Was dołączyć. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.