Skocz do zawartości

Maurer

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maurer

  1. No i pozamiatane. Jej oczywiście Dobra rada, dzięki. Ciekawe. Co to moich środków to spię spokojnie:) Krótko i na temat. Dzięki. Kończę wewnętrzny dialog. Też konretnie i na temat. Dzięki. Zatem nie ma zbyt wielu "za" tutaj. Dzięki panowie i niech moc będzie z nami!
  2. Nie no jasne, zasoby swoje to ja mam w bezpiecznym miejscu (znaczne zasoby). Chodzi mi o to, że teraz na kontach osobistych mamy prawie zero, i może fajnie by było je złączyć, tak aby coś razem budować/ planować od tego zera. Taki wspólny "projekt małżeński". A że dziewczyna zaradna i nierozrzutna, to może miałoby to jakieś szanse powodzenia?
  3. Ale w sytuacji gdy mamy do czynienia z kobietą która nie wydaje pieniędzy na lewo i prawo (jest gospodarna i oszczędna). Czy posiadanie wspólnego konta nie spaja w jakiś sposób małżeństwa. Tzn czy np wspolne planowanie budżetu, wydatków, inwestycji nie jest właśnie pozytywne?
  4. Są, po pierwsze ci świeżo po ślubie. Po drugie tacy którzy mają kochanki, przygody i im taki układ pasuje. Kto co woli.
  5. A to całkiem dobra definicja jest, mnie się podoba I to też jest bardzo dobre, w punkt.
  6. Ale nadal jesteś przekonany, że należało trwać w "toksycznym związku" ze względu na dziecko? Nie mówię, że nie, tylko jestem ciekaw, czy nie miewasz myśli, że należało to skończyć wcześniej. Zdaje się, że to dla "dobra dziecka" wcale nie jest takie dobre dla dziecka jak się ludziom wydaje. "Toksyczność" bardzo źle wpływa na dzieciaka...
  7. Też tak miałem. Jestem kilka lat po ślubie. Na początku uważałem (byłem przekonany), że moja kobieta to moja najbliższa osoba, przyjaciółka. "Paplałem" jej o wszystkim, zwierzałem się itd. Dopiero po jakimś czasie zauważyłem, że ona tego nie robi, że utrzymuje jakiś dystans. Kiedyś wszystko bym dla niej zrobił. Potem coś zaczęło się we mnie zmieniać, zacząłem zauważać pewne rzeczy. No i w końcu... trafiłem na Forum. I teraz widzę wszystko jak na dłoni. Nie mogę powiedzieć, że jest ona moim największym wrogiem, ale na pewno nie jest moim najlepszym przyjacielem. Teraz to wszystko wygląda jak... hmmm... jak... jak... partia szachów. Ale dokąd to prowadzi? Do "szach-i-kurwa-mat" haha.
  8. Czy coś jeszcze próbowała walczyć/ zatrzymywać? Tak z ciekawości pytam, czy też miała już dawno wyje..ane? Gratulacje i powodzenia!
  9. Gratulacje! Ciesz się każda magiczną chwilą.
  10. @robert_m Hej, a takie wysokie alimenty masz zasądzone tylko dlatego, że po przeliczeniu na złotówki zarabiasz tak dużo? Czy brano też pod uwagę wyższe koszty utrzymania zagranicą itd?
  11. Taaa, zdecydowanie rozumiem ten tok rozumowania. Mnie zawsze się wydawało, że rodzina, małżeństwo to para dorosłych ludzi, którzy mają razem kroczyć przez świat i razem dźwigać ciężar życia. A tu się okazało (z powodu mojej ignorancji zupełnie niespodziewanie), że PŻ to ma "leżeć i pachnieć". ..... i czar prysł
  12. No sytuacja nie jest idealna, faktycznie. Ale dziecko już jest, to chyba już "mniejsze zło" w takiej sytuacji. Poza tym istnieje ryzyko, że tkwiąc w takiej relacji, można się pozabijać wzajemnie. To też nie najlepiej dla dziecka... To w Twoim przypadku (brak dzieci obecnie), wizja udanego domu się oddaliła. Pytanie, jak się z tym czujesz? Ja po tym wszystkim, tak szczerze między nami (i forum hehe), już się powoli z tej wizji "udanego domu" chyba wyleczyłem... Więc tak czy siak tragedii dla mnie nie będzie. Tak myślę (i taką mam nadzieję, bo to nigdy nie wiadomo).
  13. @Byłybiałyrycerz Czyli na dłuższą metę takie sytuacje, o których mówimy nie bardzo mają przyszłość, rację bytu. Hmmm... ja tam w sumie dzieci mogę mieć, tylko z ich matkami nie koniecznie chcę być;-) Dzieci podrosną, kontakt będzie cały czas, będzie git.
  14. Takie to te laski są. Tak jak z seksem oralnym, wcześniej fajnie/ bez problemu. Teraz jak się doprosisz lub pod groźbami:) I jak się sytuacja potoczyła dalej @Byłybiałyrycerz?
  15. Dzięki @Brat Jan. Pewnie, że śmiesznie, a wręcz niedorzecznie, ale lubimy się łudzić Myślę, że nie znajdzie, aż tak "przebiegła" nie jest. Generalnie wiem, że chciałaby wrócić, nawet już - teraz. Niemniej, jak ma wracać sama (beze mnie), to z dwojga złego z pewnością będzie wolała zastać (i pracować nad powrotem). To że wraca do pl to tak rzucone, żebym się przestraszył/ pokajał (rzekomo w złości). Wybadam dokładnie co i jak, lub nawet podczas wspólnej terapii to wyjdzie. Może po prostu wyjść, że jest nam "nie po drodze" niestety. I wtedy wszystko się wyjaśni. Zobaczymy
  16. Dzięki @misUszatek Miej nadzieję na najlepsze, bądź gotów na najgorsze.
  17. Dzięki za porady @Jan III Wspaniały Z mojego powyższego doświadczenia można by powiedzieć, że również kocha swojego faceta, DO ŚLUBU. Dzięki, @misUszatek, zerknę. To już czytałem wcześniej. Mimo ogromnej wiary kolegi, zapału i planu niewiele z tego wszyło koniec końców. Ja już z własnego doświadczenia wiem (miało się kilka tych LTR), że jak już tak jest słabo, to ciężko to sklejać potem. Oczywiście można powiedzieć, że najłatwiej uciec od problemu, zostawić itd. Niestety, czasem po prostu wiadomo, że działanie z góry nastawione jest na porażkę. Wtedy po prostu trzeba się pozbierać, postarać się godnie (i na uczciwych warunkach) rozstać, no i (w miarę możliwości) dbać o relację i kontakt z dzieckiem. Czasem tak po prostu bywa, nie? Nie ma co się łudzić niepotrzebnie. Coś się kończy, coś zaczyna... Jak myślicie? A propos tego rozstania. Nie chcę aby to było z mojej winy (naturalnie), nie chcę też utrzymywać PŻ potem (dziecko jak najbardziej). Jak rozumiem, orzeczenie bez określania winnego to to czego tutaj potrzebuję? Ktoś się orientuje?
  18. Może tak, bo ogólnie niezadowolona. Teraz powiedziała, że jest jej tak źle że wraca do Polski. Odpowiedziałem, że skoro tak zdecydowała to śmiało. Potem próbowała odwrócić kota ogonem, że ja chcę żeby się wyniosła itd. Teraz nagle że może jakąś terapię itd itd.
  19. Dzięki, przeszło mi to przez myśl. Tyle, że teraz to ona jest na tabletkach (do których to ja ją prawie zmusiłem, bo ona nie chciała). Przecież chciała być w ciązy, sama tak powiedziała. I kuźwa teraz aż się obawiam zalewać. Ale, co, gumki nagle zacząć stosować, grubo. Po prostu, nie będę zalewał, będę kończył w innych "rejonach" jak tak. Ale kurwa masakra, co to za zycie, co to za związek???
  20. Dzięki panowie. Będę działał. Dobrze mieć wsparcie!
  21. Jak się upewnić, że to nie z mojej winy. Na boki nie chodzę, jestem "przykładnym" mężem. Czy jeśli ona postanowi wyjechać do polski, czy to nie będzie z jej winy (porzucenie)?
  22. Nic nie szkodzi spróbować. Myślę, że jesteśmy sobie to winni. Jestesm normalnym facetem, więc będzie ciężko. W głębokiej bardzo dupie nie jesteśmy chyba, po prostu chyba zaniedbałem te emocje w jej kierunku. Szybko się edukuję, i spróbuję podziałać, ale też czasem tak jest że jak pęknie to potem takie składanie... No i może ułatwić wybór (terapia). Orbitera raczej nie ma. Ona pragnie kolejnego dziecka. Ja po tym co się dzieje obecnie, nie kategorycznie nie chcę. Nie jest zadowolona Tak, ale to już prawie 3 lata po porodzie jest obecnie. Rozpieprza gospodarkę, tak. Ale to może na moje skargi by zechciała się przebadać czy jakoś chociaż zwrócić uwagę na moje "pojękiwania". Jest straaasznie skupiona na dziecku, masakra. Generalnie problemów jest więcej. Ona chce wracać do PL. Ja nie bardzo. Myślę, że frustracja i niezadowolenie będą narastać. W zasadzie to ona tu nie bardzo chce być, a jeśli w ogóle ma teraz pracować itd to już w ogóle porażka. Jakoś mi się to nie widzi.... Muszę pogadać z psychologiem chyba, bo myślę o tym w kółko, i nie mogę zaznać spokoju...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.