Zauważyłem w mojej branży UI/UX że Panie rekrutują na zasadzie tzw.: "chemii" i same na różnych forach, grupach i Linkedinie się do tego przyznają.
A co to oznacza?
Kandydat mam być przebojowym ekstrawertykiem, zabawowym oraz o odpowiednim reprezentującym wyglądzie (czyli przystojny, wysportowany).
Ma umieć nawijać makaron na uszy niczym playboy.
W poprzedniej pracy Panie HR/ki poleciały własnie za to że odjebały kilku zajebistych specjalistów bo jak to mówiły: " Co taki fuj! oblech może umieć".
Kurtyna!
Sam miałem problem znaleźć pracę dopóki nie trafiłem na faceta czyli szefa - wystarczyła 30 minutowa rozmowa. Pracę dostałem.