Skocz do zawartości

piti

Użytkownik
  • Postów

    122
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez piti

  1. Szczerze, nie zapaliła Ci się czerwona lampka, że kobieta piszę o 2 nocy do obcego faceta, żeby ten wpadł do niej na chatę? Co to za portal? Sympatia, Erodate, Datezone, albo Tinder? P.S. też jestem z Trójmiasta, może przetestujemy ją czy kolejny raz wystawi?
  2. Tak, miałem podobne przeżycia. Bylem bialorycerzem i jak wspominam niektóre zachowania to aż mam dreszcze. Najważniejsze jest to, ze zidentyfikowałeś swój problem i zacząłeś działać (psycholog). Również korzystam z terapii i to mi pomaga. Czytaj forum, bo to też pozwala spojrzeć na kobiety z innej perspektywy. I musisz uzbroić się w cierpliwość, bo zmiany będą przychodzić długofalowo. Tak samo jak Ty bracie byłem i nadal jestem wrażliwy i też brakuje mi momentami asertywności. Ale widzę zmiany w porównaniu z poprzednimi latami i krok po kroku staję się osobą, która coraz bardziej potrafi wyrażać swoje zdanie i emocje. I w 100% zgadzam się z @azagoth najpierw zaakceptuj sam siebie i naucz się byś szczęśliwy sam ze sobą.
  3. A co wtedy Ty zrobisz jak mi tego nie udowodnisz?
  4. Przyjmuje zakład. Oskarżasz mnie to udowodnij to.
  5. Co do takiego treningu to szacunek dla niego, że próbował. Może wyglądało to komicznie, ale kto tak nie miał? W pewnym momencie wyglądało to mega strasznie, gdy gadał z Tą laską, co miała chłopaka i wyglądało to mega nachalnie. Szkoda tylko, że musiał za to płacić jakiemuś "specjaliście". Taki trening można samemu wykonywać w różnych miejscach. Niekoniecznie trzeba to robić z pięknymi kobietami, ale wystarczy zagadać z ekspedientką w sklepie (w każdym wieku), na tym też można poćwiczyć pewność siebie. Czyli coś więcej niż "Dzień dobry" "Poproszę dwie bułki" "Do widzenia" Co proszę? To, ze jestem tu krócej to mam się z Tobą zgadzać, bo jesteś tu dłużej, masz więcej plusów i komentarzy? A każdy kto się z Tobą nie zgadza to fejk, lewak czy inny huj? Wnioskuję, że bardzo lubisz oceniać ludzi, których w życiu nie widziałeś. Siedzisz tu na forum? Masz chujowe życie. Takie to stereotypowe podejście.
  6. Skąd masz taką wiedzę, że 99% ma nudne życie? Na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski? Sorry, ale takie gadanie jest mega płytkie. Opowiedz nam o swoich pasjach i zobaczymy, czy masz fajerwerki w życiu, a może jesteś nudny. Ocenimy, tak samo jak Ty oceniasz teraz nas. Większej bzdury nie czytałem. Jak ktoś lubi sporty ekstremalne, a inny grać w szachy to znaczy, że jeden ma pasję, a drugi nie ma, ponieważ wg innych to gówno? Od kiedy przeglądając to forum ma świadczyć o chujowym życiu? Mam wrażenie, że teraz starasz się udowodnić nam, że jesteś lepszy, masz lepsze pasję. Nie wiem na jakiej podstawie to robisz, wyruchałeś więcej lasek?
  7. Jak pójdziesz na ten masaż, to potem Twoja żona zrobi Ci z dupy jesień średniowiecza. "Ja Cię namawiałam?" Cytując klasyka "It's a Trap!"
  8. piti

    Bad Boy

    Ja obejrzałem i takie 5/10. Niczym się nie różni od poprzednich jego filmów. Niektóre sceny żenujące. Chociaż przed filmem pokazali pełny zwiastun "Small Word", czyli nowego filmu Vegi. Naprawdę ta zapowiedź zrobiła na mnie wrażenie.
  9. Jestem o wiele młodszy, ale też mam swoje doświadczenia. Rozumiem o co Ci chodzi, ale teraz się zamknąłeś na tą jedną kobietę. Uznałeś, że jak nie ona to żadna, bo masz 50 lat i nikogo już nie spotkasz i będziesz sam. Chcesz się dla niej zmieniać i uważasz, że to Ty coś źle robiłeś. Uznaj to jako rozdział w książce, który właśnie się skończył. Na następnej stronie zaczyna się nowy rozdział, który może być o wiele lepszy. Nie wiesz co będzie jutro, albo pojutrze? Pójdziesz do sklepu i nagle zakochasz się w kimś innym, a ta osoba w Tobie. Potrzebujesz teraz chwile czasu, żeby w to uwierzyć. Nie możemy uzależniać swojego szczęścia od kobiety. Ona ma być dodatkiem, a nie sensem wszystkiego. Najpierw musimy zaakceptować samych siebie, wtedy strach przed byciem samemu zniknie.
  10. Pamiętaj, że kobieta zawsze powie, że jej ex mąż, chłopak był tym najgorszym, a ona zawsze była taka święta. Jak zaczęliście się spotykać, to ona zdradzała męża z Tobą? I powiedz mi, dla takiej kobiety warto tracić teraz zdrowie psychiczne? Nie miałeś czerwonej lampki, że może też Cię kiedyś zdradzić? W moim mieście jest klub, do którego zawsze chodzę. Przychodzi tam mnóstwo mężatek, kobiet w wieku 40+. Wystarczy, że mąż za długo pracuje i to jest powód, że szukają bolca. Mój kumpel dostał teraz wezwanie do sądu na rozprawę rozwodową w charakterze świadka. Posuwał mężatkę i jej mąż się o tym dowiedział. Głowa do góry. Sam tutaj jestem nowy i się uczę. Poczytałem trochę wątków i jestem w szoku jak wszystkie niezrozumiałe sytuacje z przeszłości nabierają teraz sens. Kiedyś po rozstaniu powiedziałem, że nie będę cierpieć przez kobiety, z roku na rok to mi się udaje. Z doświadczenia wiem, że o wiele bardziej jestem szczęśliwy jako singiel. Powodzenia!
  11. Bracia, chciałbym Wam podziękować za każdą odpowiedź, nie będę ukrywał, ale bardzo mi pomogliście. Czasami pojawiają się wątpliwości, taki ból, myśli, a może jednak spróbować jeszcze raz. Tak jakby bycie teraz samemu kuło mnie, podszczypywało. Szczególnie rano jak wstaję do pracy, wtedy mam takie poczucie beznadziejności. Potem z biegiem godzin wszystko wraca do normy, pojawia się siła i energia, której wcześniej brakowało ;d W wolnych chwilach w pracy od razu wchodzę na forum i czytam swój temat, oraz inne wątki i jak ręką odjął. Dociera do mnie, że jakbym w to jeszcze raz wszedł, to popełniłbym emocjonalne samobójstwo. Co raz bardziej te forum oczyszcza mi głowę i dodaje siły. Dziękuje!
  12. Jak tak bardzo masz ją w dupie, to zapytaj "ruchasz się, czy trzeba z Tobą chodzić?". Będziesz wiedział na czym stoisz
  13. "Wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie. Co lubię w życiu robić? A potem zacznij to robić" Widzisz, śmieci same się wyniosły.
  14. Teraz to widzę, że powinienem wcześniej się z tego ewakuować, szczególnie, gdzie już takie myśli miałem. Ale wiecie, ciężko mi to było zrobić, jak widziałem jej stan, jej lęki, stresy i problemy. Jakbym dorzucił jej zerwanie, to się obawiałbym, że może coś sobie zrobić. Tak jest szefie!
  15. Szczerze, to nie wiedziałem co to znaczy borderka ;d Sprawdziłem i się zgadza. Na pytania "jak się czujesz?" "jak się masz?" to większość odpowiedzi była bardziej negatywna. Zawsze przeważały u niej złe emocje. Dużo rzeczami się stresowała, przejmowała. Dominował smutek i przygnębienie i pewnie za to mi sie obrywało, że oglądam mecz, albo gram w gry zamiast do niej zadzwonić i sprawdzić jak się czuje. Frustrujące było to, że zawsze starałem się, żeby czuła się najwspanialsza, najważniejsza, a dostawałem zjeby, bo chciałem sobie mecz ukochanego Manchesteru obejrzeć. Problem jest taki, że cieszę się, że jest po wszystkim. Ale jest mi źle z powodu jej przeżyć, że jest smutna i cierpi teraz. I w mojej chorej głowie rodziły się pomysły, żeby tylko z tego powrotu wracać. Tak jakbym był za nią w jakiś sposób odpowiedzialny. Być może jej przeżycia tak na mnie zadziałały, że trudno mi o niej zapomnieć. Tak było, nie zmyślam! ;d Jej rodzina była bardzo religijna. Przed każdym posiłkiem trzeba było odmówić modlitwę. Cisnęła mnie i błagała, żebym z nią poszedł do kościoła. Na święta dostałem od jej rodziców książkę. Cieszyłem się na początku, bo myślałem, że to jakaś biografia sławnego piłkarza, a tutaj historia gościa co grał w piłkę, ale rzucił to dla zostania ewangelistą i zaczął głosić słowo Boże. Jej rodzice wiedzieli, że nie chodzę do kościoła. Nawet jej mama kiedyś jej powiedziała, że właśnie przez to nam się nie uda. Wykrakała cholera jedna ;d W jej rodzinie też dość nieciekawa sytuacja, bo jej matka żałuję swoje małżeństwa i jest bardzo nieszczęśliwa, ale nie rozwiodą się, bo religia... A w temacie seksu była zdania, że chce to zrobić tylko z jednym mężczyzną. Starałem się przedstawić swoje argumenty, ale usłyszałem tylko, że jakby to zrobiła wcześniej to byłaby nieszczęśliwa, że złamała własne zasady.
  16. Zgadza się, po prostu w moim świecie, w mojej głowie, nie mogę popełniać błędów. Jest samobiczowanie się za to i lęk, że ktoś może być na mnie zły, wściekły czy rozczarowany. Jednak doszedłem do wniosku, że sam nieświadomie doprowadziłem do tego rozstania. Wcześniej miałem myśli, że mnie to męczy, że wolałbym być sam, ale bałem się sam to zakończyć, bo wiem, żebym ją wtedy skrzywdził i byłbym kolejną osobą w jej życiu, która się od niej odwróciła i zostawiła. Nie chciałem ją krzywdzić, a uszczęśliwiać nawet kosztem siebie. Dlatego nieświadomie dążyłem do tego, żeby to ona zakończyła i wtedy nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem (bo przecież tego chciałem). Czyli coś w stylu "zostałem porzucony, ale na swoich warunkach". Chyba ma to sens, co? ;d W punkt! Mieliśmy oboje problemy, żeby rozmawiać o tym co nas gryzie. Wiedziałem, że coś ją dręczy i musiałem czasami "siłą" z niej wyciągać, żeby powiedziała co się dzieje. Mimo tego, że obiecywaliśmy sobie na początku związku, że cokolwiek będzie nie tak to będziemy o tym rozmawiać. Po prostu jest mi strasznie jej żal, po tym co przeszła, źle się też czuję, że nie mogłem się nią zaopiekować i jej pomóc. Wyobrażam sobie jej ból i że może być jej ciężko. Ale wracać do niej tylko dlatego, żeby była szczęśliwa, to chyba nie o to w tym chodzi? To ona to zakończyła, ale potem to ja nie chciałem dać jej drugiej szansy. A czuję się jak najgorszy i winny tego. To jest właśnie moje pokręcone życie. Czasami musiałem się zmuszać na spotkanie z nią. Wolałem wtedy posiedzieć w domu. Nie czułem takiej radości jak ona. Więc może, że mieliśmy trochę podobne problemy to zamiast ciągnąć się w górę, to wszystko szło w dół? Może potrzebuję wariatki? A może jestem typem samotnika i tak będzie mi najlepiej? Sam nie wiem, kim jestem. Dzięki, niby takie proste zdanie, a wiele dla mnie znaczy! Dokładnie tak to sobie tłumaczę. Jakbym miał porównać ten związek do poprzednich, to był to najcięższy pod względem emocjonalnym. Jest ulga, że mam to za sobą, a z drugiej tęsknota. Jak robię bilans kobiet, to obiektywnie mogę powiedzieć, że jakieś powodzenie mam, ale pojawiają się myśli, że już nikogo nie poznam, że żadna nie spojrzy na mnie jak ona. Samobiczowanie. Taki paradoks. Może muszę przetrwać ten okres żałoby ;d Chyba masz rację i potrzebuję kobiety bardziej otwartej, z którą będzie mnie więcej łączyć niż dzielić. Ale to nie teraz, muszę odpocząć od związków. Rozum mówi, żeby odpuścić, a uczucia na odwrót. Może muszę poczekać, aż emocje i uczucia ucichną? Jak facet jest w związku to jak w matrixie, nie chce się wierzyć, że właśnie ta kobieta, może Cię zostawić dla innego. Muszę z niego wyjść, bo nadal ciężko mi w taką rzecz uwierzyć., ale ręki nie dam sobie odciąć za nią ;d Dochodzi do mnie, że było to babskie pierdolenie, bo szczególnie w złości mówimy prawdę. Wtedy mamy odwagę powiedzieć to, czego normalnie byśmy się bali. Więc podczas zerwania powiedziała prawdę, a teraz doszła do niej samotność i żałuje trochę.
  17. Cześć Bracia, o to moja historia. Najpierw przedstawię bohaterów tej opowieści czyli siebie i moją ex: - Mam 28 lat, jestem po studiach, mam stałą pracę i mieszkam z rodzicami nadal. Przez 1,5 roku uczęszczam na spotkania z psychologiem. Nie będę ukrywał, że wizyty pomagają mi trochę zrozumieć swoje problemy. W skrócie powiem, że jestem trochę zamkniętą w sobie osobą. Często stresuję się drobnymi rzeczami w pracy, czy w życiu prywatnym. Inaczej mówiąc czasami za bardzo się spinam. Mam problemy z poczuciem własnej wartości, chociaż jak baluję to zdarzało mi się coś wyrwać. Bardzo mi zależy, żeby otaczający mnie ludzie byli ze mnie zadowoleni, nawet kosztem własnego dobra. To mnie trochę wkurwia u mnie. Przez ostatnie 5 lat byłem singlem, jakoś nie mogłem się przemóc i się z kimś związać. Bliskość mnie odpychała. Wolałem być sam, żeby być bezpiecznym. Uczucia chowałem do jaskini, bałem się zaryzykować i zostać odrzuconym (pierwsza miłość mnie zostawiła i trochę cierpiałem z tego powodu). W tym czasie spotykałem się z wieloma kobietami. Randki czy seks, zawsze gdy druga strona się mocno angażowała, ja się wycofywałem. To jest kolejny dowód o moim błędnym myśleniu o sobie, bo jednak jakieś powodzenie miałem. Ciężko jest mi zaakceptować samego siebie, wytwarzam sobie presję i ciężko mi być szczęśliwym. - Moja ex ma 22 lata. Kończy licencjat, dorabia sobie jako opiekunka do dzieci. Jest osobą bardzo wrażliwą i uczuciową, taką na którą nie da się długo gniewać. Typ szarej myszki. Kiedyś opowiedziała mi o swojej historii. O tym, że miała depresje i myśli samobójcze. Była jeszcze inna zła rzecz, którą ją dotknęła i w sytuacjach intymnych trauma do niej wracała (nie chodzi o gwałt). Z nikim nigdy o tym nie rozmawiała i byłem jedną z dwóch osób, którym to powiedziała. Jej rodzice nic nie wiedzą. Poznaliśmy się w klubie. Świętowała ze znajomymi swoje urodziny. Zobaczyłem ją na parkiecie i podszedłem. Wymieniliśmy się numerami i kontem na fb (nie wiem czemu podałem swojego fb, trochę wypiłem wtedy). Wtedy coś we mnie drgnęło w uczuciach. Stresowałem się jak zakochany kundel i przez pół dnia nie wiedziałem co napisać (zazwyczaj na luzie/wyjebce pisałem). Spotkaliśmy się po dwóch dniach i nie mogłem się doczekać tej randki i następnych! Potem wszystko układało się super, trzymanie za rękę, buzi buzi, przychodziła na moje mecze (moja pasja to piłka nożna i 3-4 w tyg mam treningi/mecze). Widać było, że też jej bardzo zależy na tej relacji i angażowała się w 100% i po 3 tygodniach zostaliśmy oficjalnie parą. Jednak im bardziej się poznawaliśmy tym większe wychodziły różnice między nami. Pochodziła z bardzo religijnej rodziny i wiara była dla niej bardzo ważna. Jej ojciec był pastorem. Natomiast ja bardziej podchodzę pod ateistę. Gdy o tym się dowiedziała to wyglądała trochę zmieszana, ale postanowiliśmy się z tym zmierzyć. Jak możecie się domyślać jej podejście do sexu było takie, że dopiero po ślubie. Szczerze to trochę... no nie byłem szczęśliwy z tego powodu, ze musiałbym czekać do ślubu, bo to duże jednak ryzyko. Wiadomo, dziewczyna szanuje się, ma swoje wartości i się ich trzyma. Popłakała się prawie, gdy jej odpowiedziałem na pytanie z iloma spałem (specjalnie trochę to zaniżyłem). Bała się, że ją zostawię z tego powodu. Wiadomo, uwierało mnie to, ale nie potrafiłbym zostawić ją z takiego powodu. Im dalej w las w tym więcej drzew. Zaczęły pojawiać się pierwsze kłótnie, wątpliwości czy jednak pasujemy do siebie. Kilka razy powiedziała, że jestem egoistą, bo nie zadzwoniłem do niej, albo nie zapytałem jej czy nie potrzebuje mojej pomocy. Była zła, ze wolałem obejrzeć mecz swojej ukochanej drużyny (dla mnie to świętość!), a nie spotkać się z nią. Zaczynałem mieć wyrzuty sumienia, gdy chciałem zrobić coś dla siebie, kosztem jej. Co chwile pisała, ze czymś się stresuje, albo to studia albo sytuacja w domu. Męczyło mnie jej takie zachowanie. Gdy o tym rozmawialiśmy to była smutna, bo zawodziła jako dziewczyna i nie potrafiłem się dalej gniewać. Pierwsza bomba poszła w święta. Była umowa, że w pierwszy dzień świąt przychodzi do mojej rodziny na obiad, a w drugi dzień ja do niej. Coś mi się w mózgu ubzdurało, ze nie chce iść do niej na święta, bo chciałbym odpocząć w domu i pobyć sam. Natłok ludzi mnie przerastał i w sumie kolejne spotkanie z jej rodzicami. Gdy jej o tym powiedziałem, to omal się nie rozstaliśmy. Powiedziała, że nie jest u mnie na pierwszym miejscu, nie czuje się ważna i nie pasujemy do siebie. Z jednej strony poczułem ulgę, z drugiej nie chciałem jej tracić. Siedzieliśmy w aucie z 2-3 godziny w ciszy i nie wiedzieliśmy co zrobić. W końcu spróbowaliśmy jeszcze raz i poszedłem do niej na święta. Teraz widzę, że było to z mojej strony gówniane zachowanie. Spędziliśmy razem święta. Nadszedł sylwester. W planach była domówka z drugą parą. Jej przyjaciółka ze studiów wpadła z chłopakiem. Mieliśmy małe mieszkanie do dyspozycji, po jej siostrze, która wyjechała. Wszystko układało się spoko, zakupy, przygotowania. Imprezka też była idealna. Piliśmy, tańczyliśmy, jedliśmy i graliśmy w planszówki. Najgorsze było nocy. Położyliśmy się łóżku do spania i nagle miała atak. Zaczęła się trząść, jakby gorączki dostała. Przytulałem ją i uspakajałem z dobrą godzinę. Nic nie chciała wydusić z siebie o co chodziło. Znowu miała jakiś atak traumy, tak jakby najgorsze rzeczy do niej wróciły. Po sylwestrze zaczęła odpisywać do mnie zdawkowo. Tłumaczyła to tym, ze chciała pobyć sama, uspokoić myśli i było jej wstyd, ze widziałem ją w takim stanie. Uspokoiłem ja, że to nic nie zmienia i nadal ją bardzo mocno kocham. Uszanowałem to, więc się nie narzucałem i tutaj chyba popełniłem błąd. Po kilku dniach umówiliśmy się na spotkanie. Napisała, że chce pogadać. Domyślałem, się co w trawie piszczy, Spotkaliśmy się i tak jak przewidziałem, chciała się rozstać. Była na mnie wściekła, że nawet nie zadzwoniłem w tym czasie, gdzie chciała być sama. Uznała, że nie zależy mi na niej, tak jak chciała. Niby czułem, że właśnie jadę na rozstanie, ale to zabolało. Powiedziała, że kocha nadal, ale uczucia to za mało. Wypominała mi różne rzeczy, czasami dla mnie absurdalne. Np. chciała wystąpić w runnmagedonie i zależało jej, żebym z nią brał w tym udział. Nie chciałem szczerze, ale ona tak i powiedziała, po co jej taki chłopak... Powiedziała, ze chce wyjechać na studia do innego miasta, bo się tutaj dusi. Faktycznie mieliśmy takie rozmowy, ale ja nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać i ona o tym wiedziała. Dodała, że jakby tutaj została to byłaby nieszczęśliwa. Popłakałem się szczerze, chciałem, żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Ale była nie ugięta. Przez dwa dni nic nie pisałem do niej. Kompletna cisza. Z jednej strony ulga, że mogę robić co chcę, iść na imprezy, oglądać mecze, z drugiej pustka i samotność. Potem ona napisała, że chciałby pogadać na spokojnie jeszcze raz. Że to co powiedziała, to nie była prawda, było to pod wpływem złości, że żałuje. Rozstaliśmy się prawie miesiąc temu. Do tej pory nie potrafiłem się z nią spotkać, bo wiem, ze pod wpływem emocji bym uległ, zobaczył ją smutą i bym wrócił, żeby tylko ją uszczęśliwić. Pisała, że strasznie kocha i tęsknie, i nikt jej tak nie uszczęśliwiał jak ja. Cały czas się zastanawiam, czy do niej napisać, albo sie z nią spotkać? Czasami czuję tęsknotę do niej. Mam czarne myśli, ze już nikogo tak dobrego jak ona nie spotkam. Huj wie co mam robić. Serce mówi, żeby znowu powalczyć, a rozum mówi odpuść. Kogo posłuchać? Zbiegiem czasu powinno być lepiej, a czuję większą pustkę i tęsknotę za nią. Brakuje mi jej, ale z drugiej strony boję się, że będę żałował tego powrotu. Jeżeli jest to chaotyczna opowieść to wybaczcie, ale piszę ten post w pracy i co chwile minimalizuje jak ktoś mi przechodzi ;d Jak będzie trzeba coś sprecyzować albo dodać, to czekam na sugestie. Bracia! Potrzebuję waszej pomocy i rad.
  18. piti

    Dobry wieczór

    Cześć wszystkim! Jestem Piotrek, mam 28 lat. Trochę wstyd się przyznać, ale forum odkryłem dopiero 3 tygodnie temu, szukając odpowiedzi na swoje problemy. Cieszę się, że mogę dołączyć i jutro w świeżakowni przedstawię swoją historię. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.