Skocz do zawartości

sol

Starszy Użytkownik
  • Postów

    908
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez sol

  1. Ja tak w sumie już się całym tym głosowaniem nie przejmuję, bo jury i tak ma inny gust niż ja Albo przyjaźnie różnych krajów/aktualne polityczne trendy niekoniecznie pokrywają się z tym co mi się podoba. Bardziej podchodzę do tego konkursu jako możliwości posłuchania muzyki z różnych krajów, a już najlepiej w natywnych językach.
  2. Jestem z rodziny, że tak to ujmę “koczowniczej”. Do 14 roku życia przeprowadzałam się 5 razy w obrębie jednego miasta, przenosiliśmy się z rodziną co kilka lat. W czasach studenckich i pierwszych zawodowych było podobnie, ale już w obrębie całego kraju, a potem i całej Europy (tzn ja jeździłam, moi rodzice osiedli w jednym miejscu) . To było dla mnie normalne, w zasadzie nie znałam innego życia. Dużo się też “couchsurfingowało”, jeździliśmy z mężem (wtedy jeszcze chłopakiem) do różnych ludzi w różnych miejscach i zwiedzaliśmy z nimi ich miasta przy okazji poznając ich życie. Przełom nastąpił, kiedy pewnego dnia zrozumiałam, że odwiedzam ludzi, ich życia, ich światy, a tak naprawdę nie mam swojego, stałego, jednego miejsca. Nie mam swojej enklawy. Chodziło o jakieś miejsce w przestrzeni, które wiem, że jest na stałe, w domyśle na zawsze. Coś jednego, pewnego, jakaś kotwica. Nie tyle jakieś “mieszkanie” ale dużo szerzej, mały, lokalny, stały świat, piekarz którego znam, sąsiadka z którą zawsze porozmawiam, widok z okna który zmienia się na przestrzeni pór roku a potem lat, dzięki mojej pracy i ingerencji. Zdjęcia gdzie w ciągu 10 lat widzisz, jak na plus zmieniło się otoczenie, może ogródek, może podwórko, dzięki Twojej pracy i obecności. Kiedyś myślałam sobie, że przeniosę się do Nowego Jorku i będę tam "podbijać świat". Ale w zasadzie po co? Po co ciągnąć do setek takich samych a najczęściej lepszych od ciebie, ambitnych ludzi. Najlepszych pisarzy, malarzy, rzemieślników, twórców, pracowników. W sumie takie przenosiny są dobre "temporalnie", jeśli potrzebujesz się jeszcze ukształtować jako osoba. Dlatego świetnie to robić kiedy masz 20-30 lat. Ale jeśli jesteś już dobrze ukształtowany, warto to co umiesz, znasz, kochasz, przekazywać w jakiejś lokalnej społeczności, która może być przez to "upgradowana". Fajnie o tym Peterson pisał. Kiedyś, jeśli miałeś talent, w lokalnej społeczności byłeś ceniony, a teraz? Siedzimy zamknięci w chatach i porównujemy się do jakiegoś typa z Mongolii na youtubie, co gra szybciej na gitarze od nas i już pozamiatane, w sumie to już nam się nie chce grać. Myślę, że lokalność to przyszłość, lokalność do szczęście. Remedium na samotność, depresje. To tak proste - dajesz coś, cokolwiek potrafisz i jesteś doceniany, wynagradzany. Coś, o czym człowiek pierwotny dobrze wiedział. Ale tylko taka lokalność, gdzie jesteśmy otwarci na drugiego człowieka i stale ten mały świat wokół siebie ulepszamy. Ja od 3 lat mieszkam sobie na takiej dzielnicy na obrzeżach miasta, nie za bogatej, nie za biednej. Planuję tu już zostać. Domy mają tu po 30 lat, ludzie tyle mniej więcej mieszkają, kolejne pokolenia się rodzą. Kiedy tylko się ociepla wszyscy siedzą w swoich ogródkach, z każdym możesz porozmawiać, pośmiać się. Ostatnio wszystkie już “usługi” z których korzystałam w mieście staram się realizować tu, wśród “swoich”. Zaczynam się zastanawiać co ja mogę tu wnieść, jest dużo do zrobienia, tyle nisz do wypełnienia. I nie chodzi o “zarobek”, tylko o tworzenie jeszcze większej ilości połączeń, możliwości rozwoju dla wszystkich. I tak słowem zakończenia, im większa siła jednostek, które razem tworzą lokalne społeczności tym lepiej globalnie (“Jak na górze, tak i na dole”). Mi przynajmniej daje dużo większą radość życie pozbawione anonimowości (choć kiedyś, kiedy jeszcze nie znałam tego bardzo sobie tą anonimowość ceniłam). Myślę, że kluczem też jest trafić na “dobrą”, przyjazną, społeczność. Bo choć w największej ciemności można zapalić światło, może to być syzyfowa praca i nie każdy ma na to siły. Jestem ciekawa, czy ktoś z forumowiczów ma taką swoją społeczność (wiem, że @Amperka ma i chwali). Ja nie jestem pewna, czy doceniłabym to co teraz mam, gdybym wcześniej nie była takim nomadem.
  3. Dokładnie, dlatego imho trzeba znaleźć najlepszy możliwy dla siebie sposób na jak najrzadsze otrzymywanie tylko kluczowych informacji, bez ich emocjonalnego nacechowania. Dlatego tv, onety itp. out Matka kolegi podczas covida wpadła w mocną depresję, bo bała się że wszyscy umrzemy na tego covida . W sumie w ich rodzinie covid nic nie zrobił generalnie. Niczym niehamowany lęķ może przynieść więcej zła niż to, czego się boimy.
  4. @NoHope to się absolutnie nie wyklucza. To, że stosujesz takie metody do zachowania pogody ducha, nie oznacza, że nie jesteś ogólnie świadomy tego co się dzieje i przygotowany. Ja np. w grudniu już wyrobiłam wszystkim u mnie paszporty i zebrałam dokumenty, choć patrzyli na mnie wtedy jak na jakąś panikarę. Raczej chodzi o to, żeby dzień w dzień nie pałować się psychicznie czymś na co nie mamy wpływu przy jednoczesnym maksymalnym przygotowaniu na różne możliwości.
  5. @ewelina robię DOSŁOWNIE to samo. Odnośnie pkt 2, niekoniecznie kontrola ale bardziej ich obserwacja i świadome eksperymenty na nich:), a szczególnie emocji z nich wynikających. W ostatnich tygodniach uczę się wykręcania do granic każdej pozytywnej emoji i przeciwnie, pozwolenie złym szybko minąć. Pławienie się w złych może dawać dziwną satysfakcję (narzekanie, biadolenie nad sobą, nakręcanie się w złości itd.) ale w dłuższym rozrachunku nie daje, przynajmniej mi, za dużo dobrego. Zadziwiające jest JAK WIELKĄ zdolność w wyborze mamy, którą emocję i jak długo chcemy przeżywać. To było dla mnie duże odkrycie
  6. Eurowizja, kiedyś synonim obciachu, teraz - moim zdaniem można znaleźć całkiem fajne kompozycje. Ktoś oglądał? Trafiłam na pierwszy półfinał przypadkiem w tv w tym roku, drugi już obejrzałam z zamysłem (podział na 2 dni, bo tyle krajów jest). Moi faworyci: 1. Czechy. Chyba dlatego, że zrobili niezłą wixę, a ja po covidowej posusze pojechałabym na taką w ciemno 2. Holandia. Podoba mi się melodia i jakiś taki wewnętrzny spokój wokalistki. Fajnie, że śpiewa w ojczystym języku. 3. Portugalia Tu podobnie, fajna melodia jak i cała, minimalistyczna estetyka piosenki. 4. Islandia Islandia jest super specyficzna. Te kowbojki z przyklejonymi uśmiechami niczym z Żon ze Stepford, a do tego magiczna, typowo islandzka melodia połączona z vibem country. No super, odjechany klimat, niczym z dziwnego snu. Finał z tego co pamiętam jutro. Polski występ całkiem ok, wokalista ma ciekawy głos - jedyne co to efekty wizualne niczym z pierwszej części mortal combat na windowsa 95:)
  7. Może tak, na pewno jest tak, że dziewczyny w wieku 19-24, czyli ten wiek najlepszy na rodzenie dzieci nie mają teraz za bardzo tego instynktu macierzyńskiego. Może jest trochę tak, że "dostrajają się" do swoich rówieśników, z którymi jednak najczęściej się wiążą, a którzy ostatnie o czym myślą to bombelki w tym wieku. I dlatego mając 30 lat, nie spotkasz z łatwością 22 latki, która marzy o zaciążeniu, bo w jej "grupie wiekowej" ludzie o tym po prostu nie myślą. Ciekawa jestem co by było, gdyby nagle wszyscy faceci dążyli do zakładania rodziny bardzo wcześnie, czy by to się dziewczynom udzieliło Część napisze, że nie, bo nie byłoby zasobów, albo byłyby bardzo skromne, no ale gdyby je dobrze namówić... Zastanawiam się czysto teoretycznie, nie mówię że tak powinno być. No i super! hahaha pudło, sam se rób frontend xD Chociaż tak naprawdę szanuję tych, co to ogarniają. I tu składam głębokie wyrazy szacunku dla wszystkich frontendowców
  8. @NoHope Wywiad 2 godziny, nie no, niestety ogarnę tylko kawałek teraz, przeskoczyłam od razu do macierzyństwa. Btw Grimes jest fajna, utożsamiam się z nią trochę, bo to też ENFEP jak ja xD Ma dużo szalonych wizji i genialny pierwszy album. Odnośnie tematu - to super złożona kwestia tak w ogóle, jak tak o tym myślę. Generalnie jest strasznie skrajne traktowanie macierzyństwa w społeczeństwie: - faceci nie chcą spotykać się z dziewczynami, które mówią o dzieciach. Powiedz o dzieciach na jednej z pierwszych randek i bam, pif paf, trafiony zatopiony, okręt na dno xD nie będzie kolejnej randki. Dzieci nie są "fajne". - jeśli jesteś "tylko" matką i nie pracujesz, to masz przerąbane. Ludzie patrzą na Ciebie jak na społecznego pasożyta. Pamiętam jak urodziłam pierwsze dziecko, ono miało z pół roku i byłam u dentystki mojej. Ona dopytywała mnie: Ale kiedy wraca pani do pracy? Ale kiedy pani wraca? To bardzo ważne dla kobiety, bardzo ważne! No kurde, nic o tym dziecku - co jest dla niego ważne, tylko o pracy dla jakiejś korpy dla zysków prezesa X. Ja też jestem programistką i powiedzmy, że mam teraz trochę łatwiej. To była świadoma decyzja życiowa gdzie zmieniłam całą karierę zawodową, żeby robić to co lubię a przy tym zarabiać dużo więcej z większą elastycznością i odłożyć trochę więcej. I teraz mogę sobie pozwolić, żeby mieć więcej czasu dla dzieci. Ale serio, presja z każdej strony, żebym dalej siedziała 8 godzin w robocie. Nawet mój ojciec cały czas o to dopytuje - " przecież zarobisz więcej", a ja biedna nie jestem. O co chodzi tym ludziom xD Wszyscy żyją w jakiejś chorej bańce. No jak te kobiety mają myśleć z radością o macierzyństwie, o dzieciach. To trzeba cały system zmienić, mentalność wszystkich, facetów również.
  9. Interwencja nienachalna, poprzez normalną jedną czy drugą rozmowę to zawsze. A kiedy wjeżdżać z "brutalną interwencją"? W prawie karnym jest takie pojęcie "stanu wyższej konieczności". Chodzi w największym uproszczeniu o to, że nie popełniasz przestępstwa, jeśli uratujesz coś, co jest bezpośrednio zagrożone niebezpieczeństwem. Tu kluczowe jest słowo "bezpośrednio zagrożone". Np. pali się dom, rozwalasz toporem drogocenne drzwi i wyciągasz człowieka - to ok. Ale jak rozwalasz te drzwi toporem, bo słyszałeś, że dziś mogą być pożary w okolicy i wyciągasz za szmaty człowieka, który w sumie to chce siedzieć w domu, to już nie bardzo. W tym przypadku, gdyby brat chciał podjąć nagle jakąś nieodwracalną, irracjonalną decyzję nagle typu: SIOSTRO w tym momencie dziś spłodzę bombelka, albo właśnie przepisuję całą nieruchomość na oblubienicę - to ok, tu można mocniej potrząsnąć IMHO człowiekiem, zrobić wjazd całą rodziną i tak dalej. Drugim przypadkiem mocniejszej interwencji są dzieci Twoje. Ale to że on się z kimś spotyka i są czerwone flagi, to jak dla mnie rozmowa i tyle.
  10. No ale co ona ma zrobić? Porozmawiała z bratem. Nikt za nikogo życia nie przeżyje, każdy musi uczyć się na wlasnych wyborach, szczególnie przy pierwszym związku. To nie jest tak, że przeczytasz książkę typu: Sztuka Życia, albo poroznawiasz z mędrcem i pozamiatane, życie idealnie zaplanowane, nie. Zawsze będą krew, pot, łzy i dobrze (w rozsądnej ilości), bo to kształtuje. Przypomina mi to drugą skrajność - mojego kumpla mocno 30+, który każdą partnerkę konsultuje z rodzicami i każda okazuje się "nie taka". Nie ma tam żadnych patologii, po prostu zdaniem rodziców zbyt cieńka dla niego. I przyznam, że przykro się na niego patrzy, nie dlatego, że nie moze znaleźć odpowiedniej dla jego rodziców i w tym upatruje swoje wątpliwe szczęście, ale w tym, że nie potrafi żyć jako samodzielna jednostka, licząca się z porażką, akceptująca i biorąca odpowiedzialność za swoje wybory. Wszędzie szukająca potwierdzenia.
  11. Dokładnie @SzatanK. Ja np. nie miałam kiedyś czegoś takiego, zachwytu nad dziećmi. Niemowlaki wprowadzały mnie w konsternację i co zabawne, w duchu uważałam, że to "cool". To cool, że nie umiem gotować, mam "słodki bajzel" naokoło, a dzieci co najwyżej mogę oglądać w filmach. No taki julkizm, co tu dużo mowić. Ogólnie jak masz 18-20 lat to spoko, ale część płci pięknej nigdy z tego nie wyrasta i w duchu podejrzewam pielęgnuję swoją wyższość nad tym, co dla kobiety naturalne. Ja tak miałam przynajmniej. Nie wiem z czego to wynikało, na pewno częściowo obecna kultura, które tradycyjne, kobiece cechy zaczęła traktować jako "obciachowe" (co widać nawet w tym temacie), po części z wychowania trochę "po męsku". W każdym razie minęło mi, całe szczęście.
  12. Gra trochę fajnych rzeczy, mój faworyt z lineupu to Royal Blood, dwóch kolesi a robią naprawdę kawał dobrej, energetycznej muzyki, jakby 5ciu tam grało.
  13. Widziałam Alice in Chains 3 lata temu w Krakowie, petarda, nie spodziewałam się że dadzą takie show. Zazdraszczam! A ciekawa jestem jak NIN na koncertach, też już swoje lata ma
  14. Od dłuzszego czasu rysuję szkic do dość zlozonej akwareli (architektura wielu budynków, musi być zachowana dobrze perspektywa). Oczywiście na początku podjarka, ale po czasie motywacja mi opadła (trudne i żmudne). A jednak żeby był efekt, wszystko musi być bardzo dokładne, nie ma miejsca na źle oddane proporcje. Nieświadomie założyłam sobie bata. Wczoraj przykleiłam kartkę do biurka taśmą malarską (metoda żeby papier od farb nie puchł), no i zorientowalam się po czasie, że zrobiłam to centralnie na środku, tak że nic innego nie da się już na tym biurku zrobić. Słowem, muszę skończyć ten obrazek, bo nie mogę korzystać z biurka inaczej:D i faktycznie działa, nie chce mi się, ale siadam i robię jak mam gdzieś 15 minut w ciągu dnia. Polecam;)
  15. @melody najwyraźniej nieprecyzyjnie przekazałam swoją myśl, odpowiedź na pytanie z tematu. -Chodziło mi o to, że życie tylko i wyłącznie wśród swojej płci byłoby słabe - nie wartościując żadnej z tych płci. Brak balansu zawsze boli.
  16. Ja miałam kiedyś bekę z ludzi, którzy mowili z dumą "Nie mam telewizora". Była/jest taka moda w moim pokoleniu 30-latków, żeby wyraźnie się odciąć od naszych rodziców, którzy zazwyczaj codziennie oglądali TV po pracy. Ta moda polegała na tym, że nie wstawiało się TV do domu (w domyśle - nie mam czasu na chłam który leci w TV). Strasznie to złudne, bo Ci sami ludzie siedzieli potem wieczorami przed laptopami i oglądali w tym czasie szajsy na Netflixie w stylu 365 dni, zamiast studiować Kanta czy chodzić do opery. Teraz już nie mam beki, bo wiem jak jest przy ultrazmęczeniu wielodniowym - nawet chcesz tego Kanta postudiować ale jedyne na co stać mózg to jakiś właśnie totalny, najniższy level rozrywki. Za dzieciaka w TV leciało "Śmiechu Warte", które było niczym youtubowa kompilacja filmików gdzie dziecko wywraca się na sankach albo ktoś na rowerze uderza w słup. Teraz mamy coś na podobnym poziomie fabularnym, ale w konwencji ero-romans.
  17. Odnośnie tematu. Drogie dziewczęta, wyobraźcie sobie świat gdzie od dziecka do starości otaczają was SAME BABY. Przecież to byłby jakiś totalny horror. Ja w LO byłam w mat-fizie (pi razy drzwi 10 dziewczyn, 20 chłopaków), ale jak patrzyłam na humana gdzie był tylko jeden chłopak i 30 bab, to aż mi się słabo robiło. Najlepiej imho jak jest względne przemieszanie - czy to w szkole, czy w pracy. Oprócz tego wymiaru kolektywnego, że tak to ujmę jest wymiar indywidualny, ale tu już, aby w pełni się dowiedzieć, trzeba przeżyć "prawdziwą miłość" (w którą część wierzy, część nie wierzy, wszystko jest kwestią mindsetu obu stron tej miłości imho) żeby zobaczyć (a raczej poczuć) po co nam ta druga osoba płci przeciwnej.
  18. To oni jeszcze grają? Aż musiałam spojrzeć ile mają chłopaki lat. No ale skoro Rolling Stones wciąż koncertują... to można wszystko A ja mam dziś kilka godzin totalnej laby. Nie pamiętam kiedy miałam taki dzień w ostatnich miesiącach. Idę zaraz poczytać książkę, zjeść kanapkę z nutellą i nikt mi tego nie odbierze ❤️
  19. Tak jak koledzy/żanki wyżej, trzeba by dodać opcję "nie dotyczy" do części pytań, żeby ankietę można było poprawnie zapisać, bo dla osób które nie korzystają z portali randkowych wypełnienie ankiety jest teraz technicznie niewykonalne.
  20. @JudgeMe Przypominam, że byłaś główną obrończynią kilkudniowych zarodków na forum i dosłownie lamentowałaś nad ich losem. Albo jesteś ubertrollem, albo ubersocjopatką. Mam nadzieję, że to pierwsze.
  21. Złożony temat. Nie dam rady teraz w pełni uargumentować, ale taką rozmową z grubej rury można spalić z bratem mosty. To trzeba bardzo subtelnie rozegrać - po pierwsze trzymać z nim mocną sztamę, żeby w ogóle nas posłuchał, po drugie, lepiej sprawić, tak pokierować rozmową, żeby to on doszedl do rzeczonych wniosków, niż "wykładać kawę na ławę". To jego pierwszy związek z tego co mówi A. On nie ma doświadczenia z kobietami, a do tego prawdopodobnie mocno wierzy w swój umysł i intelekt i takie zarzuty "wprost" mogą sprawić, że jego ego tego nie udźwignie.
  22. @Amperka aż się za(lo)go(to)wałam! Wszystko zostało powiedziane, bracia dobrze podsumowali, szczególnie @Messer trafnie. Wygląda na to, że laska mocno jedzie skrzywionymi schematami, z którymi sobie emocjonalnie nie poradziła. Wiesz czemu jechała po Twoim tacie? Nie chodziło imho o niego per se, ale o figurę ojca samą w sobie (prawdopodobna nienawiść do swojego za to, że zostawił rodzinę). To są chore schematy, które się ludziom wychowanym we względnie zdrowym środowisku nie śniły, ona to podświadomie powtarza i jeśli ma niską int. emocjonalną, będzie powtarzać już zawsze. Mam w dalszej rodzinie podobny niestety, skończyło się tym, że harpia dosłownie odcięła chłopaka od rodziny. To co bym Ci na pewno radziła, to budować mocną relację z bratem. Cokolwiek by nie odwalał (bo tamta moze go zacząć sprytnie na was napuszczać), trzymać jego stronę i go wspierać.
  23. Temat z przymrużeniem oka, ale serio myślisz, że to prawda że ktoś patrzy na Ciebie z pogardą (i to jeszcze wiele osób), bo jedziesz na rowerze? Normalnie prowadzi pewnie babka auto, piękna pogoda, widzi gościa na rowerze, myśli z lekką zazdrością: kurde, ale bym sobie teraz rowerkiem pojeździła, takie słoneczko. No raczej taka jest pierwsza myśl czlowieka, a nie: oooo ten jedzie na rolkach, pewnie nie ma na paliwo biedak patus xD
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.