Skocz do zawartości

Feniks77

Starszy Użytkownik
  • Postów

    358
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Feniks77

  1. @SzatanKrieger Witaj, bracie. Przeczytałem cały ten wątek i to co piszesz o sobie to jakbym patrzył w lustro, począwszy od rodziców skończywszy na wnioskach (jedyna różnica - ja artystyczne zapędy i romantyczne tęsknoty kanalizuję wierszach, poza tym gram na gitarze). Po prostu jprdl, jak mam podobnie. Oczywiście też jestem 4w5. Mądrze na siebie patrzysz, ja podążam podobną ścieżką refleksji. Naszą drogą jest zmierzenie się z tym wstydem, zmierzenie się z tą emocją, ze wspomnieniami które ją wywołują (u mnie środowisko rówieśnicze z podstawówki i brak aceptacji ze strony ojca, stary się rozwiedli jak miałem 13 lat) i przekierowanie potrzeby bycia kochanym w formę zwrotną, czyli samoakceptację. Powoli do tego dochodzę i to naprawdę wyzwala. U mnie dochodzi nadopiekuńczość w związkach (echo relacji z matką po rozwodzie, mam silny syndrom parentified child). Poza tym od 22 lat borykam się uczuciem do jednej kobiety, jest Siódemką z borderlinem i naprawdę w tej konfiguracji charakterów nie stworzymy udanego związku (próbowaliśmy dwa razy w 18-letnim odstępie, zawdzięczamy sobie upojne chwile, ale jak to borderka ostatecznie chyba mnie znienawidziła). Cóż, nieosiągalny wymarzony "partner" to też chyba charakterystyczne dla Czwórki. Ale ten dar też staram się przekuć w dobro - od dwóch dekad jest adresatką większości moich wierszy, trochę na zasadzie wirtualnego słuchacza i lustra. Inne relacje z kobietami miałem liczne ale powierzchowne, a małżeństwo to w ogóle katastrofa (podświadome poszukiwanie osoby decyzyjnej w miejsce brakującego ojca wpakowało mnie na straszną choleryczkę, Hitlera w spódnicy, i w 10 lat piekła). Takich jak my podobno ciągnie do borderek, bo zazdrościmy im podświadomie braku zahamowań, których sami mamy nadmiar. A tacy jak my z niepełnych/dysfunkcyjnych rodzin są dla nich łatwym łupem ze względu na deficyty emocjonalne, które borderka w fazie idealizacji chętnie i natychmiastowo wypełnia od pierwszej randki. A dla nich taki ktoś jak Czwórka to (złudna) obietnica spokoju, ukojenia, za którym tęsknią, ale które potem z impetem niszczą gdy zaczyna doskwierać im nuda (Czwórka po pewnym czasie nie zapewnia koniecznego im rollercoastera emocji i go nie wytrzymuje). A życie? Szukam w sobie fundamentów pod samca alfa, co może pozornie wydawać się śmieszne, ale nie jest skazane na porażkę. Dyscyplina i praca nad stanowczością daje pewność siebie, więc jeżeli zostawić sobie w tym reżimie przestrzeń na emocje, przyzwolenie na wrażliwość, to może z tego uda się ulepić sensowną zintegrowaną całość - dorosłego, stanowczego ale empatycznego faceta. W wieku 43 lat juz czas najwyższy. Moim drogowskazem przez feniksowską przemianę jest zdanie często cytowane przez Josifa Brodskiego (polecam jego twórczość, bo to wzór wrażliwego a niezniszczalnego faceta; uważam że dla męskiej Czwórki nie ma lepszego wzorca) a oryginalnie autorstwa angielskiego poety Roberrta Frosta: "Najlepsze wyjście wiedzie zawsze na wskroś". To moje motto. Feniks żeby się odrodzić musi spłonąć - ja spłonąłem nawet nie przy rozwodzie, tylko przy rozstaniu (drugim i ostatnim) z tą moją borderką, w grudniu ub. roku. Dopiero po tym wydarzeniu staję na własne nogi, pierwszy raz naprawdę pracując nad sobą, i chyba pierwszy raz w życiu czuję się świadomie wolny.
  2. Orrrany, te schematy. Ja jestem z tych, którzy poszli do div na "terapię", tzn. po rozstaniu z borderką byłem tak pobudzony, a z drugiej strony tak niezdolny do jakiegokolwiek podrywu, że nie zdzierżyłem i dwa razy skoczyłem do dziewczyn. Pomogło - przyćmiło wspomnienia po ex, a same dziewczyny klasa, wiadomo - "w wykwintnym rynsztunku, w najlepszym gatunku", w dodatku trafiłem na miłe i sympatyczne, co chyba nie jest regułą. Krzywdy im nie robię, bo jak nie ja to trafiłby się inny klient na tą godzinę, prosta sprawa. I jak mnie przypili a nie będzie akurat na widoku ani w związku ze mną żadnej dziewczyny to znowu pójdę. Biologia ma swoje prawa, a są sytuacje, kiedy naprawdę człowiek nie czuje sił ani potrzeby poznawania kompletnie żadnej kobity ani na ONS ani na dłużej. Płacisz i masz. Swoją drogą w młodości (do poznania exżony) na nudę w relacjach d-m nie narzekałem, choć jestem b. niski (168 cm). Sam jestem ciekaw, co będzie teraz, po 14 latach przerwy ?
  3. Feniks77

    Seks ze znajomą

    Byłem w życiu w dwóch takich relacjach, kumpela plus seks od czasu do czasu, bez uczuc wyższych ale lubiliśmy się i fajnie się z nimi gadało, jedna została raz po imprezie i potem umawialiśmy się na żarcie, wino i nocleg. Druga podobnie tyle że była stażystką w moim miejscu pracy. Ona mnie poderwała. I podobnie kilka miesięcy, po pracy obiad u mnie, pukanko i nocleg albo nie. Relacje się rozeszły (przy pierwszej zakochałem się w innej, druga pojechała do stolicy za pracą). Z obydwoma mam stały i dobry kontakt. Grunt to jasność sytuacji między ludźmi i nierobienie sobie złudzeń tylko dobra zabawa we dwoje.
  4. Ja akurat jestem ateistą, więc mi Jezus nie pomoże. Za to najbardziej w życiu pomogły mi trzy zdania: NIKT NIE NADEJDZIE (Nathaniel Branden) GDY CZŁOWIEK WOLNY PONOSI PORAŻKĘ, TO NIKOGO O TO NIE WINI - BIERZE ODPOWIEDZIALNOŚĆ I WYCIĄGA WNIOSKI (Josif Brodski) NAJLEPSZE WYJŚCIE WIEDZIE ZAWSZE NA WPROST (angielski poeta Robert Frost)
  5. Może nie aktualnie czytane, ale moja lista lektur fundamentalnych na drodze powstawania z popiołów po rozwodzie i rozstaniu z bardzo mi bliską do niedawna borderką: - Zimbardo, "Nieśmiałość" - Branden, "6 filarów poczucia własnej wartości" 5 - Biddulph, "Męskość. Nowe spojrzenie" 4 - Kwaśniewski & Masłowski, "Czasem czuły, czasem barbarzyńca" 5 - Drosio-Czaplińska & Masłowski, "Casem święta, czasem ladacznica" 5 - Stankiewicz, "Sztuka życia według stoików" 5 - Deida, "Droga prawdziwego mężczyzny" 3 - Meeker, "Mocni ojcowie, mocne córki" 4 - Carr, "Rzucanie palenia metodą easyway" 5 W oczekiwaniu: - Lew-Starowicz, "O mężczyźnie" - Lew-Starowicz, "O kobiecie" - Eichelberger, "Zdradzony przez ojca" - Jucewicz, "Czując. Rozmowy o emocjach" - Bly, "Żelazny Jan". Jak ogarnę robotę na deadline (9.05) to może skrobnę coś więcej o tych przeczytanych. Generalnie polecam wszystkie, bo każda coś wniosła, nawet jak się z dużą częścią nie zgadzałem.
  6. Userem najlepiej znającym forum jest wyszukiwarka. Bo nie da się. Możesz sobie postawić jakieś cele cząstkowe typu obwód bicka, ilość pompek itp., ALE w rzeczywistości praca nad sobą to proces, który nie ma końca. To droga jest celem. Mało tego - jak uznasz, że to "już" bo znalazłeś fajną dupkę i w ogóle jesteś spoko, i sobie odpuścisz, to za pół roku będziesz z powrotem w punkcie wyjścia (a dziewczę cię odejdzie albo wejdzie na łeb, przy czym gorsze jest to drugie). Nie szukaj motywacji - zamiast tego pracuj nad nawykami (rutyna treningową, samoobserwacją emocji, regularnym wychodzeniem ze strefy komfortu itp.). Nie dla powodzenia u kobiet - tylko dla siebie i swojego charakteru. Kobiety przychodzą i odchodzą (zawsze - bo są wolne i śmiertelne), a jedyną osobą, której aprobatę musisz zdobyć i utrzymać, jedyną z którą na 100% będziesz całe życie - jesteś Ty sam. Cała reszta to pochodna. To jak z kotem - kiedy go gonisz - ucieknie; kiedy przestaniesz się na nim koncentrować - sam przyjdzie. Poczujesz to.
  7. Dodajmy, że Szatan w "Pasji" ma postać kobiety Ja borykałem się z masturbacją (i z porno) wiele razy w życiu, i w młodości, i czasach samotności (kiedyś fatalnie znosiłem bycie samemu, dziś dopiero odkrywam uroki konstruktywnego singielstwa) w schyłkowym okresie małżeństwa (przemocowego), no i ostatnio (listopad-luty) odreagowując brak mojej ex (borderki). Czasami bywało to kompulsywne, rozładowanie stresu, napięcia, no i nagłej odciny od seksu (a ten przez niemal cały zeszły rok miałem po prostu kosmiczny). W każdym razie na drodze pracy nad ogólną samokontrolą (crossfit, medytacja, praca z książkami psychologicznymi nad pewnością siebie) udało mi się też ogarnąc masturbację. Nie uważam, żeby ona była złem całkowitym, natomiast - jak z alkoholem, wszystko jest dla ludzi, aby z umiarem. Ja wykorzystałem ją konstruktywnie: - praca nad odraczaniem (odkładaniem konieczności zaspokojenia, czasem na kilka dni), - jeśli już - to drastyczne zmniejszenie tempa i intensywności dotyku, naprawdę nic na szybko, - od kilku miesięcy codzienny trening mięśnia Kegla (oświeciła mnie w tym wspomniana borderka), - edging do orgazmu - i przerwa mać! W ten sposób doszedłem do: - kontroli nad popędem (1 czy 2 tygodnie przerwy w mast. nie robią mi różnicy) - orgazmu bez wytrysku - daje kapitalny wystrzał endorfin bez osłabienia. Oczywiście ZERO PORNO (juz od 2-3 lat, bo srasznie ryje beret nawet w małych początkowo dawkach). No i w efekcie mam budujące poczucie samokontroli, co przekłada się na samoocenę, energię życiową, pewność siebie. To oczywiście idzie w parze z szerszym kontekstem pracy nad sobą - kolejno wprowadzane: regularna gimnastyka (od listopada), crossfit (grudzień), odstawienie alko (styczeń), rzucenie fajek (luty). No i praca psychologiczna, nad emocjami, nad zrozumieniem siebie, zrozumieniem katastrofy małżeństwa, rozpadu związku z borderką, ale też swojego dzieciństwa, w ogóle pociągu do borderek, niskiej samooceny itp. Jadę na książkach m.in. Brandena, Masłowskiego, Starowicza, Deidy,, Biddulpha, Blya, Zimbardo, Jucewicz, Stankiewicza (o stoicyźmie), tekstach Brodskiego (jako chodzącej zasady niezniszczalności, intelektualista a kobiety do niego lgnęły jak pszczoły do miodu). Wydaje mi się, że wyszedłem z tego wszystkiego, mimo ogromnej ceny emocjonalnej, mądrzejszy i nareszcie wolny - od cudzych oczekiwań ale też w pewnej mierze od własnych ograniczeń, bardziej świadomy siebie. Mam w portfolio dużo rozmaitych doświadczeń, rozwód rodziców, 10 kobiet, katastrofalne małżeństwo, białorycerzowanie przy borderce, bolesną weryfikację wielkiej miłości z młodości - mam nad czym myśleć i nad czym pracować. Na terapię mnie nie stać, więc pracuję sam, zresztą - to praca, ktrej żaden terapeuta za mnie nie zrobi. Nawet ze związku z borderką wyciągnałem dobro - otworzyła mnie seksualnie po paraliżującej exżonie i dała rozpęd do drugiej młodości. Z tego świeżo odkrytego własnego potencjału właśnie korzystam i mając 43 lata dopiero z chłopca przeistaczam się w mężczyznę ? Rozpisałem się, ale nic się nie dzieje bez kontekstu, także tego.
  8. Czytam sporo, też wiersze, głównie Brodskiego i Bukowskiego. Ten wiersz pomógł mi w ostatnich latach małżeństwa i jest dobry na czas "odbudowy" NIKT TYLKO TY nikt nie może cię uratować, tylko ty sam. raz po raz będziesz lądował w prawie niemożliwych sytuacjach. tamci raz po raz będą próbowali podstępem, ukradkiem i siłą zmusić cię, żebyś uległ, dał za wygraną i (lub) po cichu umarł w sobie. nikt nie może cię uratować, tylko ty sam i niewiele trzeba, żeby ci się to nie udało, całkiem niewiele ale śpiesz się, śpiesz się, śpiesz. po prostu ich obserwuj. słuchaj co mówią. tym właśnie chcesz być? istotą bez umysłu i serca? chcesz jeszcze przed śmiercią zaznać śmierci? nikt nie może cię uratować, tylko ty sam a wart jesteś uratowania. niełatwo będzie zwyciężyć w twojej wojnie ale jeśli w ogóle coś warto wygrać to właśnie ją. pomyśl o tym. pomyśl, jak siebie uratować. siebie z ducha. siebie z brzucha. śpiewającego, magicznego pięknego siebie. uratuj go. nie wstępuj do klubu martwych duchem. pielęgnuj siebie z humorem i gracją a w końcu jeżeli zajdzie potrzeba rzuć własne życie na szalę i mniejsza o to, jakie masz szanse, mniejsza o cenę. tylko ty sam możesz się uratować zrób to! zrób! a wtedy dokładnie zrozumiesz, o czym mówię. Charles Bukowski
  9. Feniks77

    Witajcie

    No to dobrze. Im starsze skrzypce, tym słodsza muzyka Dodam jeszcze, że mam tylko 168 cm wzrostu i do studiów miałem z tym problem, potem wybiłem go sobie z głowy będąc w fajnej dużej ekipie turystycznej (do dziś to moja paczka przyjaciół, od 24 lat). Przed żoną na brak kobiet nie narzekałem, wrodzoną nieśmiałość juz miałem przepracowaną na studiach, a z gitarą byłem duszą towarzystwa. Teraz na nowo uczę się kontaktów damsko-męskich, ale nie ma tragedii. Daję sobie dużo luzu, nie mam parcia na związek ani długi ani krótki, muszę pobyć trochę bez baby - od 14 lat nie byłem sam ze sobą.
  10. Feniks77

    Witajcie

    Mam 43 lata, pewnie jestem najstarszy w tym gronie... Trafiłem tu googlając za wiedzą o borderline, na takiej dziewczynie trochę się przejechałem niedawno. Generalnie mam za sobą dzieciństwo bez ojca (co za tym poszło przzentowałem w związkach model uległy, podporządkowany), kłopoty z nieśmiałością (ogarnięte w okresie studiów), wielką romantyczną miłość do panny pewnej panny, potem 8 krótszych lub dłuższych relacji, dalej - 10 lata przemocowego małżeństwa z toksyczną choleryczką, wreszcie roczną relację z panną od tej romantycznej miłości sprzed 17 lat (niestety, jak się okazało, dziewczyna jest borderką). Mam 9-letną córkę, z którą mam świetny kontakt, exżona go nie utrudnia (wykazałem dużo stanowczości żeby tak się stało). Obecnie po rozwodzie i rozpadzie tej ostatniej relacji zbieram sie do kupy, pracuję nad samooceną, kondycją i romantycznym szajsem w głowie. Wychowałem się na paradygmacie literackiej miłości, sporo musiało się stać, żebym na wszystko spojrzał inaczej. Nie podzielam bezkrytycznie poglądów Marka, ale trzeźwieję z wyuczonych w młodości bzdur, a to co ostatnio przeżyłem, zwłaszcza z tą borderką, dało mi ostatecznie dużo zajebistych przeżyć, wyjście z małżeństwa z małżeństwa które by mnie zabiło (bez niej, tej borderki, bym nie wyszedł), rok fantastycznego seksu i na koniec wolność, za którą będąc w związku z nią zaczynałem powoli tęsknić. Nie załamałem się, choć było ciężko z emocjami bo byłem do niej mocno przywiązany, teraz pracuję nad sobą i jestem pełen dobrej myśli. Jestem singlem, mieszkam sam i chyba pierwszy raz w życiu dobrze mi ze sobą. Historię z borderką kiedyś opiszę, ale nie odbiega od schematu (może tylko tym, że od rozstania do ponownego spotkania minęło 17 lat). Pozdrawiam wszystkich, Wasze trzeźwe wypowiedzi o borderkach uratowały mi jaką-taką stabilność psychiczną.
  11. Przejechałem się na borderce (później opiszę co i jak, ale schemat został mniej więcej zachowany) i szukając potwierdzenia trafiłem na relacje w odpowiednim dziale (via Google), które razem z wiedzą psychologiczną doczytaną gdzie indziej potwierdziły mi rozpoznanie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.