Skocz do zawartości

Feniks77

Starszy Użytkownik
  • Postów

    358
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

4 obserwujących

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

2132 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Feniks77

Kapral

Kapral (4/23)

409

Reputacja

  1. Jak ci się zdaje, że kobieta nie ma zdolności aktorskich, to znaczy że jest w tym bardzo dobra i tyle.
  2. Nagrodzony ostatnio reportaż na pokrewny temat: https://kobieta.onet.pl/jestem-seksoholikiem-nigdy-nie-zdradzilem-zony/lkkq7nm .
  3. A to zależy, jak kobieta ćwiczy regularnie mięśnie Kegla to po jakimś czasie muszelka może wrócić do pierwotnych rozmiarów, znam przynajmniej dwa takie przypadki.
  4. @Messer Przeczytałem wszystkie Twoje kluczowe posty z tego forum i nalegam, żebyś napisał książkę o swojej drodze do miejsca w którym jesteś. Wielu mężczyznom by pomogła nie zmarnować życia.
  5. Bo to jest podświadome szukanie modelu relacji nie-partnerskiej, tylko podległej, takiej jaka była z matką. To się zna, więc do tego się dąży, choć to się oczywiście na dłuższą metę zwykle nie sprawdza, - jak pisałem wyżej - bo z czasem prowadzi do uprzedmiotowienia mężczyzny, utraty szacunku i koniec końców przemocy albo zdrady ze strony kobiety. Dzizes, no oczywiście, bo tego wzorca taki mężczyzna NIE MIAŁ i NIE MA go w sobie. Uczysz się wtedy bycia męzczyzną kompletnie po omacku, po zewnętrznych objawach, bo nie było wzorca namacalnego, stałego, bliskiego - ojca. W moim przypadku - akurat na płaszczyźnie służbowej jest zupełnie inaczej niż w relacjach d-m. W ciągu 8 lat sprawdziłem się jako kierownik, ku zadowoleniu i zwierzchników i podwładnych. Samokontrolę akurat ja mam nadmierną, jest to związane z nieśmiałością i nadmiernym przywiązywaniem wagi do opinii otoczenia. Umiem dotrzymać słowa i jestem do bólu lojalny, przez co łatwo mnie wykorzystać (zdarzało się). Natomiast szacunek do samego siebie, samoocenę w kontekście relacji z kobietami - no, mam faktycznie bliską zeru.
  6. To szeroki i dobrze rozpoznany temat - DDRR *). Drugi częsty współistniejący to "parentified child". U mnie występują obydwa, ale postaram skupić się na pierwszym. Ja sam mam cechy wymienione przez @_oliv2407 i @NiesamowitySzymiiego i jestem antytezą tego, co mówi @Haruka. Ale to dwie strony tego samego medalu, czyli braku męskiego wzorca. Z pewnych rzeczy zdaję sobie sprawę od dwóch dekad, ale do wielu trzeba było rozwodu i rozpadu kolejnej ważnej dla mnie relacji, żebym je zobaczył, a w końcu - poszedł na terapię. Brak zdrowego męskiego wzorca powoduje kompletną niepewność na każdym etapie relacji z kobietami, bądź turbo-pewność-siebie, w gruncie rzeczy przesłaniającą tą samą niepewność, brak fundamentu. Po prostu mężczyzna DDRR tworzy siemie jako męzczyznę w relacjach - po omacku, cały czas w obawie przed opuszczeniem, więc jest podszyty lepiej lub gorzej skrywanym lękiem. Umatkowiony dorosły syn ma często (nie zawsze, operuję głównie na doświadczeniu własnym i znajomych + literatura przedmiotu) problemy z nadopiekuńczością matki, co wynika z braku obecności ojca właśnie, a co za tym idzie - męskiego świata, inicjacji itp. Do tego dochodzi często odpowiedzialność za matkę ("jedyny męzczyzna w domu"), a co za tym idzie - brak umiejętności stawiania jej granic - nie umie, bo nie widział tego u nieobecnego ojca. To w dalszych latach powoduje, że nie umie też stawiać granic partnerkom, bo jego wzorcem jest relacja z matką, a ta relacja z definicji nie jest partnerska. Wtedy podświadomie wchodzi się w relację uległą. Bądź przeciwnie - szuka się w kobietach energii męskiej nie zdając sobie z tego sprawy. Zwłaszcza u "parentified childs" występuje syndrom stłumionych emocji, co powoduje - w skrócie - pociąg do dziewczyn wyrażających siebie bez skrępowania, a docelowo prowadzi często w ramiona borderek. Tak jest ze mną - byłem z borderline kiedy jeszcze żadne z nas nie miało pojęcia że z nią coś nie tak (dziś sie przyjaźnimy, bo to bard zo stara historia, przyschła). Nie zmyślam - ten pociąg do borderline jest rozpoznany w literaturze fachowej i bardzo charakterystyczny dla "parentified child". W tej sytuacji pierwsze skrzypce gra poszukiwanie w kobietach "ojca", stymulatora, ośrodka decyzyjnego, co również prowadzi do relacji uległej ze strony męzczyzny. Jemu zależy tej relacji znacznie bardziej niż powinno, niż "normalnemu". Jeśli dodać do tego narkotycznie uzależniającą siłę borderline, łatwo sobie wyobrazić co taki człowiek przeżywa. Jeśli połączyć to w kupę z nieumiejętnością stawiania granic, tendencję do absolutyzowania związku jako szczęścia za wszelką cenę i potrzebę uszczęśliwienia kobiety kosztem własnych potrzeb (jak z matką), mamy w efekcie uporczywą skłonność do pakowania się w relacje z kobietami zaburzonymi, uległość w związku i często na koniec - relację toksyczną, nierzadko przemocową ze strony kobiety (nie wskazuję w tym miejscu kobiety jako wyłącznie winnej). Czasem substytut ojca znajduje taki chłopak w męskim środowisku, nie zawsze trafny, zwłaszcza jeśli tylko rówieśniczy a nie o charakterze mentora (wuj, dziadek, inny autorytet). Jeśli go nie znajduje (jak ja - kłopoty zdrowotne upośledziły moje relacje z rówieśnikami na pierwsze 19 lat życia), jest zdany całkowicie na siebie i, jak wspomniałem, buduje siebie-mężczyznę całkowicie po omacku. Albo po prostu nie umie tego zrobić. Generalnie obecnie wiedząc to wszystko co wiem, odradzam związek z kimś takim jak ja. Nawet więcej - nie byłbym w stanie związać się z kobietą, któa byłaby na tyle głupia, żeby związać się ze mną. Poza tym ocierpiałem się tyle, że wystarczy mi już; będąc od roku sam mam przynajmniej siebie w centrum uwagi, a uświadomiłem sobie, że od wielu lat nie poświęcałem uwagi właśnie sobie. Zawsze ważniejsza była ona - żona, potem partnerka. A to droga do piekła, niezależnie czy taki związek będzie trwał, czy się rozpadnie, bo w pierwszym przypadku owocuje przemocą, w drugim - cierpieniem wprost proporcjonalnym do ogromnego (bo nadmiernego) przywiązania. Sorry, że tak dużo się rozpisałem, ale trafiliście mnie w samo serce tym wątkiem. --- *) DDRR = Dorosłe Dzieci Rozwiedzionych Rodziców; część syndromów jest współdzielona z DDA czy szerszej grupy DDD (dzieci z rodzin dysfunkcyjnych).
  7. Dokładnie tak, moja ex taka była, z wyglądu też, pomijając detale. Na stałe nie do utrzymania, ale fajny to był czas, co tu gadać.
  8. Witam w klubie 11,17% Kolejno: 21, 21, 23 i 22. Tak się spodziewałem i był już czas przywyknąć do siebie.
  9. Ale ja nie mam z nią kontaktu, tylko jeżdżę tamtędy samochodem. Więc nie palę, tylko dostrzegam w sklepie fajki, że są - i tyle. Da się z tak fajkami, i da się tak też z nią - nie mam innej opcji. Z czasem będzie mi to dyndać, juz teraz przejmuję się nią mniej niż pół roku temu. czasem mnie rusza, czasem kompletnie nie. Nie opcji zmiany logistyki (praca, dziecko), więc staram się akceptować życie w tej sprawie takim jakim jest. Będzie dobrze
  10. Żadna z tych opcji nie wchodzi w grę, ale wiesz - alkohol czy fajki nie znikają ze sklepów kiedy rzucasz picie i palenie, a mimo to dalej chodzisz normalnie po zakupy. Ją traktuję tak samo jak fajki, które rzuciłem, jak nałóg (jest mocno uzależniającą borderką), z którym sie rozstałem. Obecnie jej widok niekiedy mnie kłuje, niekiedy kompletnie wisi, a z biegiem czasu będzie mi to latało coraz bardziej, niech sobie łazi. Trening akceptacji życia w pełnej krasie.
  11. Wiem, ale nic na to nie poradzę. I tak miałem resztki rozsądku że rozwodząc się nie kupiłem mieszkania w sąsiednim do niej bloku, jak mi podsunęła - okazja była, na szczęście pomyślawszy chwilę wybrałem inne w innej dzielni. Ale i tak jedyna droga i do pracy i po córkę wiedzie w rejonie, w którym ex mieszka i często się kręci, z psem, z chłopem, z zakupami itp. Nie mam innego wyjścia jak się przywyczaić i tyle.
  12. Dokładnie tak jest, przeszedłem to punkt po punkcie. W chuj bolesna lekcja, ale kształcąca.
  13. Oparty zresztą na ksiązce Dana Millmana pod tym samym tytułem. A w tym roku, obok jej reedycji, ukazała się jej kontynuacja pt. "Siła ducha". Może. Oby. Ale nie zawsze tak bywa - mnie po 11 miesiącach nadal ściska w dołku na widok exgf, bo nasze codzienne szlaki się przecinają - i to mimo wszystkiego co mi zrobiła i co o niej wiem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.