Skocz do zawartości

Dysonans poznawczy: stawiać dalej na rozwój, czy to już moje 5 minut?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam Braci

 

Ostatnimi czasy niespecjalnie udzielałem się na Forum, ale kiedyś pisałem tutaj trochę o sobie i opisywałem swoją historię. W skrócie, to pochodzę z małej miejscowości, niczego mi nie brakowało ale chciałem czegoś więcej niż pracy w rolnictwie bądź pracy fizycznej, Dlatego, dużo się uczyłem, pracowałem i dosyć odciąłem się od ludzi. Typowo, jak to tutaj często się określa, "postawiłem na rozwój siebie". Obecnie mam pracę którą lubię i z hajsem jest OK, są perspektywy żeby było lepiej. Ćwiczę na siłowni od lat, ćwiczę z workiem bokserskim, jestem (tak też ludzie mi mówią) dobrze zbudowany, potrafię się ubrać, z twarzy według mnie wyglądam dobrze. Tylko - popadłem w pracoholizm i mam wyrzuty sumienia, gdy tylko zajmę się jakąś rozrywką. I właśnie teraz wróciłem ze spaceru, gdzie o tym wszystkim myślałem. Postanowiłem założyć temat (nie jestem pewien czy to odpowiedni dział), nawet nie oczekuję przede wszystkim konkretnych porad, ale hmm, może chciałem się wygadać? Wszak nie mam żadnego tak zaufanego znajomego, by mu o tym wszystkim powiedzieć. Może chciałem pisząc, uporządkować myśli?

 

I tak idąc sobie rynkiem swojego miasta, już pewny siebie, dobrze ubrany, z lekkim uśmiechem i zadowoleniem (ostatnio udało mi się parę rzeczy), widziałem częste spojrzenia Pań, czy to samych stojących przy jakimś pubie/klubie itp., czy idących grupą z koleżankami. Nie był to pierwszy raz, pojawiając się publicznie nie mam problemu z nawiązywaniem kontaktów z płcią przeciwną - a kiedyś czułem się gorszy i jąkałem się przy pierwszym kontakcie. Czuję, że mógłbym, choćby na dzisiejszym spacerze, podejść i zagadać do jakiejś dziewczyny, ale coś mnie blokuje. Pierwsza rzecz, to tak jak już powiedziałem, pracoholizm, myśli stale zajęte pracą przez co ciężko się wyluzować. Druga sprawa - w swoim mieście jestem związany z uczelnią (prowadzę trochę zajecia ze studentami) i czasem na mieście ich spotykam, czasem czuję się jak w big brotherze, jestem oceniany; a lubię anonimowość. No i problemem jest trochę to, że duża część znajomości jak to często bywa, pokończyła się - znajomi ze studiów porozjeżdżali się po świecie bądź po prostu zerwali kontakt, weszli w poważniejsze związki itp. Trzeba działać samemu, przynajmniej teraz, na początku.

 

Rozwiązanie w sumie znam. Zaplanować sobie przynajmniej raz w tygodniu jakąś rozrywkę/wyjazd/wydarzenie, na początek w którymś z pobliskich miast. Na pewno na początku będą wyrzuty, ze powinienem pracować, ale muszę przez to przejść. Dzisiaj jeszcze wszedłem na facebooka do sekcji Wydarzenia; w swojej okolicy jest sporo takich, które z pewnością by mnie zainteresowały. Muszę wyjść do ludzi, zapoznawać kobiety, czuję taką potrzebę. Myślę, że to już ten czas, pod kątem samorozwoju jak i wieku - mam prawie 27 lat. Mam czasem wrażenie, że tutaj jest promowany przez wiele osób "rozwój w nieskończoność"; bycie JESZCZE bardziej bogatym, zadbanym, mądrzejszym, a rozrywki, kobiety, znajomi na bok. Mam trochę tego dosyć, czuję że muszę zmienić nastawienie. 

 

Chciałem się tym z Wami podzielić, wyrzucić to z siebie, myślę że wielu z Was miewa podobne rozterki

 

Pozdrawiam

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, krzy_siek napisał:

Chciałem się tym z Wami podzielić, wyrzucić to z siebie, myślę że wielu z Was miewa podobne rozterki

 

 

Też się zmuszam by zadbać o siebie, choć od pewnego czasu mniej w tym oporów.

Rozwój bez końca, tak. To sposób na życie, doskonalenie żywej materii. Siebie.

Ale to nie znaczy, że trzeba z czegoś rezygnować, zostawiać na później, przeciwnie.

Jeśli chcemy się rozwijać naprawdę, nie wolno rezygnować z ważnych dla siebie aspektów.

 

Dlaczego boisz się oceny?

Podchodząc i rozmawiając na luzie, zyskasz co najwyżej 'łatkę' sympatycznego człowieka. 

 

Działaj!  :) 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem w podobnym wieku do Ciebie i wszystko co robię kręci się tylko wokół budowania przyszłości. Pracuję w chuj dużo, odkładam w chuj dużo i w chuj dużo chce osiągnąć. Ale oczywiście też miewam wrażenie że coś tracę. Jednak wolę pozostać skupiony.

 

Jak nasz Robert Gryn mawia: parę lat jakich nie chce nikt, by mieć resztę życia jakiego chce każdy.

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Yolo napisał:

Rozwój bez końca, tak. To sposób na życie, doskonalenie żywej materii. Siebie.

No z tym zgadzam się. Trzeba jednak wyważyć też życie poza rozwojem, pracą, co średnio mi się udaje.

20 godzin temu, Yolo napisał:

Dlaczego boisz się oceny?

Podchodząc i rozmawiając na luzie, zyskasz co najwyżej 'łatkę' sympatycznego człowieka. 

Sam w sumie nie wiem, chyba obawiam się bycia uznanym za desperata, gdy pojawię się gdzieś sam i będę podchodizć do ludzi...

19 godzin temu, UncleSam napisał:

Ale oczywiście też miewam wrażenie że coś tracę.

Ja mam ogromne poczucie straconego czasu, straconych lat, niewykorzystanych okazji - w kwestiach towarzyskich. Często umawiałem się z kimś na randkę, ale dzień przed odwoływałem, bo wolałem coś zrobić do pracy. Czasem jakaś dziewczyna sama mnie gdzieś zapraszała, ale odmawiałem bo szkoda było mi czasu.. Mimo że jeszcze nie jestem stary, to mam dziwne uczucie, że tego wszystkiego już nie odzyskam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, krzy_siek napisał:

Ja mam ogromne poczucie straconego czasu, straconych lat, niewykorzystanych okazji - w kwestiach towarzyskich. Często umawiałem się z kimś na randkę, ale dzień przed odwoływałem, bo wolałem coś zrobić do pracy. Czasem jakaś dziewczyna sama mnie gdzieś zapraszała, ale odmawiałem bo szkoda było mi czasu.. Mimo że jeszcze nie jestem stary, to mam dziwne uczucie, że tego wszystkiego już nie odzyskam

Daj sobie na luz. W takim trybie pracoholizmu nigdy nie wymyślisz niczego przełomowego, o ile nie jesteś geniuszem. Mi najlepsze pomysły przychodzą zawsze w nowym środowisku, w specyficznych warunkach. ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracoholizm, podobnie jak wszystkie inne holizmy, świadczy o ucieczce przed jakimiś emocjami. Często maskuje podświadome poczucie niższości - pracuję, mam wyniki, osiągnięcia...więc chyba jednak jestem coś wart, prawda?

To walka o udowodnienie czegoś. Samemu sobie. Swoim rodzicom.

Piszesz, że boisz się oceny...to oznacza, że na jakimś poziomie sam siebie negatywnie oceniasz. W dalszym ciągu. Problem nie minął, został tylko stłumiony, wypchnięty ze świadomości.

Powinieneś popracować nad swoimi emocjami. Zmusić się do próżnowania i sprawdzić, jakie uczucia i myśli się wtedy pojawiają. Odzywa się wewnętrzny krytyk? Pojawia się poganiacz niewolników z batem i oznajmia gromkim głosem Burneiki: Nie ma opierdalania się!

Polecam spróbować medytacji. To pomaga złapać kontakt z tym, co w nas siedzi.

Wychodzenie ze strefy komfortu, samoobserwacja, wewnętrzna uczciwość (mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale samego siebie nie oszukasz)...to daje efekty.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.