Skocz do zawartości

Rozwój zawodowy, rozwój kariery


Dassler89

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

Dziś przychodzę do Was z tematem rozwoju zawodowego. Szukam ścieżki rozwoju zawodowego bo sam nie widzę odpowiedniej dla siebie drogi, brak mi też pewnych wzorców. Ale po kolei. Wszystko w moim życiu jest dość składane i zrobione naprędce. Na pewno 10 lat temu gdy zdawałem maturę nie miałem takich planów na siebie i wszystko jest dziełem... ...nie chce pisać tu, że przypadku:D W kolejności chronologicznej moja edukacja wygląda tak: ukończenie technikum budowlanego i tytuł technika budownictwa->nieukończenie studiów na politechnice na kierunku budownictwa->ukończenie licencjatu z ekonomi na uniwersytecie->ukończenie studiów podyplomowych z zarządzania nieruchomościami->ukończenie studiów podyplomowych z wyceny nieruchomości->ukończenie studiów magisterskich z finansów. Obecnie mam wyznaczony termin egzaminu na rzeczoznawcę majątkowego ale z powodu epidemii nie wiem kiedy faktycznie odbędzie się ten egzamin (pierwotnie miał być pod koniec maja).

 

Zawodowo, moje życie wygląda tak, że 7 lat przepracowałem na stanowisku kosztorysanta (różne branże kosztorysowałem dzięki temu uważam, że jestem w tym naprawdę dobry), potem po pierwszej podyplomówce znalazłem pracę w urzędzie na stanowisku ds. zarządzania nieruchomościami gdzie administrowałem budynkami w których mieściły się siedziby urzędów. Po półtora roku z pracy tej zrezygnowałem na rzecz dużo lepiej płatnej pracy w prywatnym szpitalu na analogicznym stanowisku ds. zarządzania nieruchomościami. W pracy tej wytrzymałem tylko 6 miesięcy - strasznie toksyczne środowisko zakrawające o mobbing plus generalnie straszny babiniec choć hajs sypie się tam oknami - jak to w prywatnej służbie zdrowia.

 

Obecnie, od ponad roku pracuję w pewnej spółce która jest własnością miasta i tu szerzej. Ogłoszenie na jakie odpowiedziałem dotyczyło stanowiska kierownika pewnego obiektu sportowego. Model w firmie jest taki, że każdy obiekt ma swojego kierownika i do pomocy ma specjalistę ds. technicznych. We dwóch ogarniają sprawy techniczne i organizacyjne na obiekcie. Dogadany byłem na pewną kwotę X i na stanowisko kierownika. Przyszło co do czego to dostałem do podpisu umowę na stanowisko specjalisty oraz umowę na kwotę X-400 zł. Jako, że w tym prywatnym szpitalu było naprawdę gruuuubo (jestem świadkiem do dziś w dwóch sprawach byłych pracowników w sądzie pracy), podpisałem tę umowę tak bardzo chciałem uciec. Powiedziano mi, że brakujące 400 zł będę dostawać w formie premii a kierownikiem będę po okresie próbnym. Minęły 3 miesiące. Kasa się zgadzała, faktycznie te 400 zł więcej dostawałem co miesiąc, po 3 miesiącach zostałem PO kierownika obiektu na papierze będąc dalej specjalistą. W międzyczasie zwolnił się gościu który faktycznie był specjalistą na danym obiekcie, w związku z tym próbowano bym obskoczył ja sam dwa etaty: kierownika i specjalisty. Taka sytuacja trwała od października'19 do marca'20. W marcu 2020 (tuż przed epidemią) w firmie wymyślono sobie reorganizację. Z czym reorganizacja wiązała się dla mnie? Z tym, że w firmie zlikwidowano całkowicie stanowisko kierownika obiektu. Wymyślono sobie stanowisko koordynatora obiektu. Ogłoszenie tego i tak zajęło tydzień - tydzień pełen plotek i niedomówień. Mnie radośnie dyrektor oznajmił, na zebraniu (w towarzystwie innych pracowników) "Dassler zmieniam ci stanowisko" i dla mnie wymyślono sadowisku ds. zakupów. Co robię? Dla wszystkich obiektów szukam ofert na dostawę lub wykonanie rożnych rzeczy, zajmuję się zamówieniami publicznymi oraz wlepiono mi zajmowanie się firmowymi samochodami (zmiana opon, mycie, tankowanie, umawianie napraw). Nie muszę mówić jak się z tym czuje? Nie chciałem podpisać aneksu na to stanowisko, jednak w obliczu zbliżającej się epidemii podpisałem. Czarę goryczy przelał jednak dzień 10.04 - dzień wypłaty kiedy to dostałem pierwszy raz pensję X. Nie mam pretensji o to, że dostałem mniejszy pieniądz- czasy wiem jakie są. Problem jest taki, że takie rzeczy mówi się wcześniej (moim przynajmniej zdaniem), zwłaszcza że na początku tego miesiąca w firmie na zebraniu działu zapewniono nas "są środki na wypłaty dla wszystkich". Nie wiem jak inni ludzie w firmie bo wszystko jest tajne przez poufne i nie mam z kim tak szerzej pogadać. Plan jaki mam? Wiadomo... zagryźć zęby, przeczekać epidemie i szukać dalej. Nie chcę jednak skakać z pracy do kolejnej pracy... Chcę serio coś w swoim życiu zmienić. Swoje życie widzę tak: przysłowiowa ciepła posadka w urzędzie na opłacenie podstawowych rachunków, działalność rzeczoznawcy lub administratora w blokach wspólnotowych w międzyczasie lub po godzinach na lepsze życie. Niemniej chcę coś naprawdę w swoim życiu zmienić. Tajemnicą nie jest, że by zarobić jakieś większe pieniądze trzeba tego hajsu szukać na swojej własnej działalności.

 

Myślę nad zmianą miasta: myślę o Krakowie lub Warszawie. Boje się jednak, że to jest tylko formą ucieczki dla mnie.

 

Nie ukrywam, że mam ochotę rzucić wszystko w cholerę również. Przebranżowić się. Mam dwóch kolegów którzy (jak twierdzą) nauczycili się wszystkiego sami i weszli do IT. Jeden został adminem ds. bezpieczeństwa w wawie i opisuje wszystko w różowych barwach. Praca, obowiązki, zarobki, miasto (wawę trochę znam). Generalnie nie dowierzam. Drugi mimo, że dopiero zaczyna przygodę w IT też kreśli na mnie różową przyszłość: "dassler, jesteś ogarnięty, masz szkoły, wiedzę... ja to uważam że w 2 lata możesz być menadżerem i zarabiać 10k" - też nie dowierzam. Nie mniej jakieś ziarno oni w moim umyśle również zasiali.

 

Czy ktoś z Was może polecić lekturę inspirującą do zmiany życia w sferze zawodowej? Fajnie by było jakby to były przykłady z branży nieruchomości. Mówiąc nieruchomości nie mam na myśli kupna pod wynajem lub sprzedaż bo zwyczajnie nie mam na to środków. Chętnie przeczytałbym biografię jakiegoś przedsiębiorcy... Ktoś, coś poleca? Czasy są trudne ale serio chcę coś ze swoim życiem zrobić, zmienić. Będę również wdzięczny za Wasze rady.

 

 

Edytowane przez Dassler89
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam pracuje w IT jako programista i mogę ci opowiedzieć co nieco z perspektywy programisty. Nie wiem jak to wygląda w działkach pokrewnych czyli admini/devOpsi/testerzy itd, opisuje tylko programistów. W tej branży kolorowo nie jest. Jest to branża jak każda inna. Naprawdę. Te osoby, które opowiadają ci jak to kolorowo i szałowo jest w IT zapewne mają w tym interes np: swoją książkę, kurs, bloga czy bootcamp czyli szybkie szkolenie w stylu: "zapłać nam 15.000 za darmową wiedzę z internetu i zrobimy z ciebie programistę w 3 miesiące".

 

Przede wszystkim: dobrze zarabiają tylko specjaliści. Mediana czy tam średnia zarobków programisty jest większa tylko o 1000-1500 netto złotych niż średnia krajowa. To teraz pomyśl sobie jak to odnosi się do tych bajeczek, że średnia wśród specjalistów to ponad 10.000 zł. To jest oczywiście bzdura, a składa się na to kilka czynników:

- zarobki są mocno uzależnione od lokalizacji (junior programista w Rzeszowie na start dostanie 2000 zł, w Krakowie 3500 zł, a w Warszawie 5000zł netto. Chociaż też nie zawsze bo nawet w Warszawie można iść pracować za 2500 netto)

- zarobki są mocno uzależnione od rodzaju firmy:

 

start-up, mała firma, januszex - zarobki na pewno gorsze, ale za pewne przyjemniejsze, nowsze technologie, nowe projekty, wyzwania. Jeżeli mało osób to może być taka "rodzinna" atmosfera, czyli luz, jesteście z szefem kumplami, każdy każdego doceni, pracownicy się dobrze znają, koleżeńska atmosfera, cud miód malina. No niestety nie zawsze, bo często takie coś jest po to by uśpić twoją czujność. No i jak np: będziesz chciał podwyżkę albo zmienić projekt to nagle znajdzie sie milion powodów by ci jej nie dać, bo hej - firma akurat ma "kryzys", ale że jest taka rodzinna atmosfera, masz takie dobre relacje z szefem, jesteście na ty no to chyba, "zrozumiesz" i zgodzisz się pracować w niekomfortowych warunkach? Jak postanowisz się zwolnić to nagle ta rodzinna atmosfera może przerodzić się w toksyczną atmosferę i nagle współpracownicy przestaną być twoimi kumplami a szef do końca wypowiedzenia będzie ci wypominał jak w akurat "trudnym" dla niego momencie postanowiłeś zwiać z firmy. Nie zawsze tak jest, ale zdarza się.

 

Korpo - najczęściej dużo biurokracji, stary kod, utrzymanie. Kasa lepsza, ale pod każdym względem jesteś ograniczony i monitorowany. Jesteś trybikiem w dużej maszynie i traktowany mniej po ludzku co może być wadą i zaletą. Stare technologie, dużo poprawiania po kimś, ukryte błędy, stara dokumentacja lub jej brak - ale ty jesteś specjalistą i musisz zrobić/naprawić po kimś, kto być może od 5 lat już nie pracuje. I musisz się głowić, zastanawiać co autor miał na myśli w swoim chu****m kodzie. Tutaj mocno zależy od współpracowników bo jak jak masz jeszcze pomocnych współpracowników i ktoś ci pomoże to jest gitara, ale często w firmie jest tak, że każdy musi radzić sobie sam na końcu. Masz wyznaczony termin, musisz zrobić by działało i góry to nie obchodzi. Jak się nie wyrabiasz to bier nadgodziny i kombinuj. Jeżeli chodzi o rozwój to zależny od biurokracji bo często musisz pisać kod biznesowy, a to oznacza, że niekoniecznie dobry. Dlaczego? Bo chodzi o czas. Dla niektórych w 2020 dalej testowanie kodu to głupota bo klient nie płaci za testy. Kod często ma miliony linii i migracja do nowszych wersji jest mocno ograniczona. Na rynku wymagają od ciebie znajomości nowych wersji technologii, więc jak po kilku latach w korpo w starych technologiach chcesz zmienić pracę to nagle może być ... problem. Jedno rozwiązanie tego problemu to rozwój po godzinach na własną rękę uczenie się nowych technologii, no i w ten sposób szybko ci wychodzi, że zamiast 8 godzin pracy masz 8 godzin pracy + od czasu do czasu 2 godziny nadgodzin + 2 godziny na dokształcenie po godzinach = 10-12h przed komputerem dziennie :)

 

Software house - zależy od ilośći pracowników. Może być software house typu mała firma lub software hose typy korpo.

 

- zarobki są mocno uzależnione od tego dla kogo to oprogramowanie piszesz. Czy to jest bankowość, turystyka, oprogramowanie dla innych programistów itd. Wszystko zależy od tego jak bogaci są klienci twojej firmy płacący za soft.

- zarobki są mocno uzależnione od terminów i odpowiedzialności. Im bardziej odpowiedzialny jesteś tym częściej musisz wyrabiać się na czas z różnymi rzeczami i często ty odpowiadasz, że np programista z twojego zespołu, którego jesteś liderem coś zepsuł i ty tego nie zauważyłeś. Albo jesteś odpowiedzialny za to, że robiąc zmianę w kodzie nie spowodujesz tego, że klient nie straci pieniędzy w wyniki błędu podczas wysyłania pieniędzy w aplikacji bankowej. Albo jeżeli piszesz oprogramowanie dla samolotów to również odpowiadasz za to, że jakiś system bezpieczeństwa który pisałeś działa tak jak powinien. Co nie jest takie proste, bo o wszystkim nie możesz pamiętać i przewidzieć. Np dodając naprawdę duże liczby jeżeli użyjesz złego typu może dojść do przekroczenia zakresu. Działa to tak, że dodając dwie liczby milionowe dodatnie w rezultacie otrzymujesz liczbę ujemną :) Albo jak źle zabezpieczysz aplikację wielowątkową, czyli aplikacje która wykonuje pewne operacje równolegle może dojść do takiej sytuacji, że dwóch użytkowników robi różne operacje, które mają być od siebie niezależne, ale w źle napisanej aplikacji wynik jednej operacji niezależnej może wpłynąć na wynik drugiej. 

- zarobki są mocno uzależnione od formy wypłaty. Wiele firm nie oferuje umowy o pracę z prostego powodu. Taki pracownik ma szereg benefitów, np płatne urlopy, L4, zwolnienia grupowe itd. Jak taki pracowników na UoP jest słaby wcale nie jest tak łatwo się go pozbyć z firmy, rzucić dyscyplinarkę na stół i koniec umowy. To tak nie działa. Jest okres wypowiedzenia, odprawa itd. No i po przekroczeniu pewnego progu pojawia się podatek 32%. Dlatego większość programistów lepiej zarabiających pracuje na B2B i wielu myśli, że to jest taka umowa o pracę bez benefitów. No niestety nie jest co obecnie pokazał kryzys. Tysiące programistów na B2B w wyniku koronawirusa straciło pracę z dnia na dzień. Osoby nawet z 10 letnim doświadczeniem, o których pracodawcy na rynku pracy się "zabijają" nagle mają problem ze znalezieniem pracy. Umowa B2B oznacz tyle, że często dostajesz te kilka tysięcy złotych więcej, ale nie masz płatnego urlopu, nie masz płatnego chorobowego i odpowiadasz całym majątkiem. Jak zrobisz jakiś potężny błąd w kodzie i pracodawca ci to udowodni to na umowie o pracę możesz dostać maksymalnie karę w wysokości 3 wynagrodzeń, a na umowie B2B odpowiadasz całym majątkiem, czyli teoretycznie jak przegrasz w sprawę w sądzie to może do ciebie przyjść komornik, sprzedać samochód, mieszkanie, elektronikę i płacisz milionową karę. Co prawda bardzo rzadko się tak zdarza, bo często nie da się udowodnić winy jednej osobie gdy w korpo masz setki pracowników i ten kod musi przejść przez wiele osób, ale takie ryzyko istnieje.

 

- no i jest też kwestia rynku dla juniorów, obecnie zaoranego bo tysiące polaków chce się przebranżowić co skutkuje tym, że na jedno miejsce przypada średnio 100 lub 200 kandydatów, a nawet więcej. Krótko mówiąc - wyścig szczurów, wygrywają ci najlepsi, z mocnymi umiejętnościami, ze znajomościami. A cała reszta słabiaków i przeciętniaków do branży się nie wbije. No bo prosta matematyka. Jak jest przykładowo 1000 nowych miejsc pracy i 100.000 kandydatów - to 1000 znajdzie pracę i 99.000 nie znajdzie no bo nie ma miejsca. A co roku coraz więcej osób się przebranżawia - są to setki osób więcej, a stanowisk przybywa znacznie mniej. Powstaje duża dysproporcja.

 

Tak więc podsumowując ten długi wpis - skąd się biorą duże zarobki w IT. Po pierwsze - znaczna większość programistów i nie tylko zarabia przeciętnie, tylko nie każdy się przyzna do tego, że po 5 latach zarabia dalej 6000 na rękę, a jego kolega 10.000 netto. Programiści zarabiający ponad 10.000 na rękę to może 10% wszystkich programistów, a ci co zarabiają 15.000 i więcej to 2-3 % ogółu programistów. Znaczna większość programistów zarabia około 6000 - 8000 netto, nie każdy przekroczy magiczną barierę 10.000 netto. Po drugie - miejsce pracy. Duże zarobki w IT są tylko w dużych miastach - Kraków, Warszawa, Gdańsk, Wrocław. W innych miastach masz zarobki znacznie mniejsze, mniej ofert pracy. Po trzecie - duża kasa jest tylko w korporacjach typu utrzymanie - czyli stare technologie, słaba dokumentacja, masa biurokracji. Robota, której nikt zagranicą nie chce robić i nawet tykać bo jest tak nieatrakcyjna, więc outsorcują ją do Polski. Pomyśl sobie, że wielu specjalistów zarabiających ponad 10.000 miesięcznie rzuca taką robotę bo nie daje rady psychicznie :) To oznacza również konieczność dokształcania się po godzinach, nadgodziny, terminy. Po czwarte - typ umowy i odpowiedzialność. Duże zarobki są przeważnie dopiero na stanowisku seniora / leadera. Czyli odpowiadasz nie tylko za siebie, ale też za cały zespół. Do tego ci starsi programiści często pracują na B2B. Więc okej, zarabiasz przykładowo 12.000 netto na B2B, ale to nie jest kwota którą dostajesz do ręki. Od tego musisz sobie odliczyć ZUS, PIT i inne rzeczy no i dodatkowo nie masz 26 płatnych dni urlopowych i chorobowego. Czyli musisz uwzględnić to, że 1 miesiąc urlopu i 1 miesiąc na choroby na UoP masz opłacany przez pracodawcę, a na B2B sam sobie musisz radzić. Więc od tych odjętych kosztów z 12.000 odejmujesz jeszcze wartość urlopu - czyli wartość jednego miesiąca pracy (-12.000) i jeden miesiąc na choroby (-12.000) i z 12.000 netto zostaje ci 7000-8000 na rękę miesięcznie. Pod warunkiem, że masz sporo lat doświadczenia, jesteś seniorem, liderem, bierzesz nadgodziny, dokształcasz się na własną rękę, odpowiadasz za zespół, mieszkasz w dużym mieście, pracujesz w korpo w starych technologiach.

 

Tak wygląda w rzeczywistości to "eldorado" w IT. W rzeczywistości zarabiasz z 2000-3000 miesięcznie więcej niż twój znajomy po budownictwie, mechanik, konstruktor czy jakiś zwykły inżynier itd.

 

Żeby nie było tak, że tylko opisuje w czarnych barwach. Są programiści, którzy np: popracowali rok w Stanach i przyjechali do Polski. Pracują Full Remote z Polski dla klienta ze stanów. 10.000 dollarów brutto miesięcznie, po wszystkich podatkach zostaje im niecałe 30.000 miesięcznie netto do ręki. Tylko to nie jest proste znaleźć takiego klienta. No i też jest ryzyko, że klient zapłaci ci na B2B z 3 miesięcznym opóźnieniem. Są przypadki, gdy w ogóle pracodawca ci nie zapłaci na B2B. A ty ZUS i inne podatki musisz zapłacić w terminie :)

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dassler89

Jak u Ciebie z językami? Z tego co piszesz wynika, że masz całkiem szerokie doświadczenie i może z językiem angielskim + z przeprowadzką do większego miasta  miałbyś większe możliwości w odrębie swojej działki. 

 

Ja zaczynałem od licencjatu z ekonomii a w tym momencie pracuję za granicą w IT  jako Devops engineer. Mimo zajebistej kasy co raz częsciej mam ochotę wykonać ruch w odwrotną stronę i zrezygnować z IT na rzecz czegoś innego. 

Oprócz świetnego posta o rynku programistów napisanego przez @Zbychu dodałbym parę rzeczy od siebie:

* Konieczność ciągłej nauki po godzinach . Standardy, narzędzia, technologie  podlegają ciągłym zmianom . W pracy najcześciej będziesz utrzymywał/rozwijał  jakiś wąski wycinek większego projektu i jeśli po prostu będziesz robił swoje przez 8h to po kilku latach Twoja wartość na rynku znacząco spada i trzeba zaczynać od początku.

* (Dotyczy pracy w korpo) Często będziesz musiał się użerać z kolegami z oddziałów offshore np. Indie co dodatkowo odbiera chęci do pracy.

* W związku z powyższymi punktem mnóstwo osób się wypala.

* Najwięcej pracy jest w większych firmach. Praca w korpo jest demotywująca sama w sobie.

* Jako devops/admin prawie zawsze będziesz miał rotacyjne dyżury nocne (on-call). Jak coś się spierdoli to masz w nocy wstać siąść do kompa i szybko ogarnąć problem.

* Nie jest wbrew pozorom tak łatwo znaleźć pracę w pełni zdalną i tak jak @Zbychu  wspomniał rynek poza największymi miastami  praktycznie nie istnieje. Więc w parze z wysokimi zarobkami idą wysokie koszty życia w większym mieście

* Na zachodzie IT nie jest jakoś ponad przeciętnie wynagradzane (z dwoma wyjątkami: Szwajcaria i Londyn).

* Globalizacja rynku: Twoją pracę można łatwo i szybko  przenieść do krajów z jeszcze niższymi kosztami pracy.

 

Natomiast jest też sporo plusów:

* Mimo wszystko ponad-przeciętne zarobki w Polsce i przynajmniej średnie zagranicą.

* Znakomite możliwości  pod względem emigracji. 

* Zazwyczaj brak dresscode i ogólny luz - często nie dotyczy korpo.

* Komofrtowa praca biurowa często z możliwoscią częściowej pracy z domu.

 

 

Edytowane przez somsiad
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.04.2020 o 14:00, Dassler89 napisał:

7 lat przepracowałem na stanowisku kosztorysanta (różne branże kosztorysowałem dzięki temu uważam, że jestem w tym naprawdę dobry), potem po pierwszej podyplomówce znalazłem pracę w urzędzie na stanowisku ds. zarządzania nieruchomościami gdzie administrowałem budynkami w których mieściły się siedziby urzędów. Po półtora roku z pracy tej zrezygnowałem na rzecz dużo lepiej płatnej pracy w prywatnym szpitalu na analogicznym stanowisku ds. zarządzania nieruchomościami.

Masz pod to jakieś papiery?
Mogę się mylić, ale chyba trzeba mieć jakieś uprawnienia na "twardy" facility management.

W dniu 11.04.2020 o 14:00, Dassler89 napisał:

Obecnie, od ponad roku pracuję w pewnej spółce która jest własnością miasta i tu szerzej.

Budżetówka/styk z polityką. Oj...

W dniu 11.04.2020 o 14:00, Dassler89 napisał:

sadowisku ds. zakupów. Co robię? Dla wszystkich obiektów szukam ofert na dostawę lub wykonanie rożnych rzeczy, zajmuję się zamówieniami publicznymi oraz wlepiono mi zajmowanie się firmowymi samochodami.

 

Podsumowując:

 

w CV możesz wpisać:

- kosztorysowanie (nie wiem, czy to "chodliwy" fach)

- facility management (pytanie CO w tym FM-ie, bo to szeroooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooka działka - od przykręcania urwanych klamek w sraczu po zarządzanie komercyjnymi obiektami z kontraktami liczonymi w mEUR/rok i ekipą ludzi liczoną w setkach).

- zakupy

- flota

 

 

To jest skillset dość chodliwy - każda firma potrzebuje "warstwy administracyjnej" - FM na obiektach własnych, zakupy, flota - to jest praktycznie wszędzie.

Niekoniecznie płatne workami złota (choć bycie dyrektorem zakupów w sporej organizacji zapewnia całkiem przyjemny byt ? ), ale też i nie jest to robota za minimalkę.

 

Dodatkowo: Nie masz (z tego co piszesz) dziur w CV. Upłynął pewien czas, więc możesz już wprost powiedzieć, że poprzedni pracodawca (ten szpital) "miał toksyczną atmosferę". Ale nawet kurwa słowa więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Żadnych gorzkich żali przed rekruterem! Będzie drążyć na pewno, odbijasz to - "wolę nie wypowiadać się na temat byłego pracodawcy".

Tak, wiem, pierdolony matrix i zmowa milczenia. Jeżeli będziesz na tym etapie srał na expracodawcę to masz na wstępie POTĘŻNE "fuj" u przyszłego pracodawcy. Bo - oczywiście - "u nas nie ma takich problemów, więc w ogóle luz", ale pochuj mu ktoś, kto kłapie na mieście dziobem, że u nas chujnia?

 

Co zatem robić?
Odpowiedz sobie na pytanie CO LUBISZ ROBIĆ W ŻYCIU ?

I zacznij to robić.

 

Jeśli FM jest tym, co chcesz robić, to DRĄŻ TO.

Skoro nie widzisz przyszłości w obecnej firmie -  odetnij to. Po prostu szukaj NA SPOKOJNIE nowej roboty. Masz tu robotę stałą, masz (chujową) pensję, ale kurwa MASZ. Nie pali Ci się pod dupą, więc możesz - jeszcze raz - NA SPOKOJNIE działać. Doceń to. Lepiej taki układ (i masz czas na poszukiwanie spadochronu), niż "nara". Obiekty miejskie/spółki miejskie i ogólnie te biznesy były jeszcze przed pandemią w dupie. A teraz to już nawet światełka w tunelu nie widać...

 

Teraz wszelkie rekrutacje, poza tymi gdzie w firmie żar pod dupą się zapalił (pracownik "poległ"/odszedł/został nieopatrznie odejdźnięty) zostały wstrzymane. W mojej branży od miesiąca  na "pracuju" nie pojawiło się ŻADNE ogłoszenie (a było co najmniej 2-5 tygodniowo).

Ale stan ten wiecznie trwał nie będzie. Gospodarka ruszy i rekrutacje - uwaga - TEŻ RUSZĄ.

Obstawiam spory wysyp ogłoszeń zaraz po zdjęciu obostrzeń. Pantha rei. W firmach też.

 

Jasne, konkurencja będzie większa (choć przewiduję spadek ilości gastarbeiterów w PL - ich miejsce zastąpią rodacy i trochę się to wyrówna), ale przecież nie masz żaru pod dupą ?

 

I jeszcze jedno.
Dodatkowe obowiązki. Traktuj to jako dar niebios - otworzyłeś "na koszt i ryzyko pracodawcy" (pamiętaj o tym!) nową odnogę swoich umiejętności.
Już wyżej Ci napisałem - całkiem przyzwoitą. Zwłaszcza w kontekście zamówień publicznych, bo często B2B potrzebuje fachowców z taką właśnie wiedzą (stąd ruchy z sektora publicznego do komercyjnego są normalne i zgadnij, gdzie lepiej płacą).

Jasne, samouctwo jest przejebane i trzeba włożyć w to sporo pracy, a i stres jest, bo nie raz coś spierdolisz z niewiedzy. Tylko że... "na koszt i ryzyko pracodawcy"... ? Kumasz? ?

 

Tak więc masz podstawę wpisania sobie kolejnego skilla do CV.

A do CV co wpisać to lepiej mieć, niż nie mieć ?
Aplikujesz na stołek z potrzebnymi umiejętnościami zakupowymi? Proszę! MAM!!

Aplikujesz na "czysty" FM? Nie musisz przecież wspominać o zakupach i flocie ? 

 

Always look on a bright side of life!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@somsiad a co chciałbyś robić poza IT? Ja myślę, że mimo wszystko ciężej z branży wyjść niż wejść jak ktoś się przyzwyczai do wysokich zarobków. Chociaż może teraz wirus trochę niektórym pomoże bo na pewno w większości firm stawki wynagrodzenia spadną albo posypią się zwolnienia. Co prawda da się w innych zawodach w Polsce spokojnie zarobić tyle co programista, ale przeważnie tylko prowadząc własną działalność, najlepiej jakieś wykończenia domu, fliziarstwo, dobry fachowiec np: hydraulik, mechanik jest w cenie i ma co najmniej terminy na pół roku do przodu. No tylko to nie jest właśnie taka luzacka praca biurowa jak w IT tylko trzeba sobie ubrudzić ręce przy pracy fizycznej nieraz, no i nie ucieka się od minusów prowadzenia działalności gospodarczej. Słyszałem tez że można kupić sobie kilka maszyn CNC np: typowo pod stolarkę, nauczyć się je obsługiwać i oferować skorzystanie mniejszym firmom stolarskim, z tego co słyszałem całkiem spoko się z tego żyje. Tylko takie maszyny to koszta rzędu 300.000 - 500.000 wiec bez kredytu czy leasingu się nie obejdzie. No i trzeba mieć zmysł handlowca, szukać klientów itd.

 

Mimo wszystkich wad IT mam strasznie ograniczoną wiedzę na temat innych branż i tak naprawdę wydaje mi się, że programista czy jakiś specjalista IT to najłatwiejszy sposób zarabia w miarę dobrych, ponad przeciętnych pieniędzy. Ale pewnie ktoś inny powie o swoim zawodzie, że w miarę łatwo się dorobił fajnej kasy i nie wyobraża sobie np: zostać programistą czy innym specem od IT. I właśnie tą drugą stronę chciałbym usłyszeć.

 

 

 

Edytowane przez Zbychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zbychu oraz @somsiad dzięki za obszerne i realne nakreślenie sytuacji w IT. Zdaje sobie sprawę, iż to nie działa tak, że robię sobie kurs trzymiesięczny z jakiegoś języka i dostaje już na wstępie 6 tysi netto bo jestem wielki Pan Programista. Mówię, swoim znajomym o których wspomniałem to nie dowierzam. Mam jeszcze jednego kumpla który faktycznie również jest programistą. Pracuje w korpo. Również z grubsza potwierdza to co Wy opisujecie choć sam zarabia dość przyzwoicie więc nie będę powielał tego co mówi, pokrywa się z Waszymi uwagami. Rynek IT nasyca się potencjalnymi pracownikami a reklamy na fb czy innych mediach w stylu "przejdź z budowlanki do IT" lub "kurs proframowania, zostań programista w 3 miesiące" już są wręcz natarczywe. Ten trzeci kumpel na swoją pozycję i zarobki pracował latami, posiada wykształcenie oraz lata praktyki.

 

Godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Masz pod to jakieś papiery?
Mogę się mylić, ale chyba trzeba mieć jakieś uprawnienia na "twardy" facility management.

 

Obecnie by wykonywać zawód zarządcy nieruchomościami wystarczy uwaga: średnie wykształcenie oraz ubezpieczenie OC od szkód wyrządzonych na nieruchomości ale to też dotyczy tylko wypadku gdy prowadzisz swoją działalność gospodarczą. Kiedyś trzeba było mieć licencję zarządcy nieruchomości a aby mieć taka licencje trzeba było skończyć podyplomowkę która ja mam, ukończyć 12 miesięcy praktyk i zdać egzamin w ministerstwie. Z trzech zawodów nieruchomościowych (czyli zarządca, pośrednik, rzeczoznawca) takie obustrzenia są tylko dla rzeczoznawców którym i tak skrócili praktykę do 6 miesięcy. W ścieżce do zawodu rzeczoznawcy majątkowego jestem właśnie już po takich praktykach, czekam na egzamin w ministerstwie.

 

Co do dalszej części @Stary_Niedzwiedz to co lubię robić to właśnie administrowanie/zarządzanie nieruchomościami. Wycena nieruchomości (tu przydać się może to kosztorysowanie) też uważam za fajny zawód i fajna ścieżkę - do tego pokrewna z tym co robię. Problem jest taki, że nigdzie tak naprawdę nie mogę się rozwinąć. Bo właśnie jak nie reorganizacja i robienie wbrew mi specjalisty ds. zakupów to toksyna w prywatnym szpitalu. W moim mieście (w Łodzi) rynek nieruchomości komercyjnych jest dość mały. Stąd pomysł o Warszawie. Myślę też o powrocie do wykonawstwa i budowlanki. Zwłaszcza w obliczu obecnego kryzysu - puki co budowlanka normalnie zasuwa podczas gdy u mnie w firmie 0 przychodu bo wszelkie imprezy masowe odwołane.

 

Samo kosztorysowanie samo w sobie? Tu poznałem zamówienia publiczne. Ale samo kosztorysowanie w zawodach budowlanych jest taką niszą. Przez Janusz-budy niedocenianą. W korpo z kolei z przesadzonymi wymogami bo nierzadko wymagają uprawnień budowlanych (nie wiem po co). Mimo to jak już pojawi się ogłoszenie na kosztorysanta (a jak mówię kosztorysuje niemal wszystko, wodkanow tylko bym się nie podjął, ciężkiej energetyki oraz czegoś wysoce specjalistycznego jak jakieś nie wiem... Strzelam... Tamy czy elektrownie atomowe) to w 90% przypadków do mnie dzwonią. Tyle, że w życiu poszedłem już trochę dalej. Wykorzystuje kosztorysowanie w zawodzie zarządcy czy rzeczoznawcy robiąc jeszcze parę innych rzeczy - mam nadzieję, że rozumiesz o co mi w tym miejscu chodzi.

 

Jak u mnie z językiem pytałeś: angielski na dobrym poziomie (ale brak papieru) i uczę się obecnie rosyjskiego.

 

Stąd właśnie usiadłem sobie i zacząłem o tym wszystkim myśleć, rozważać...

Edytowane przez Dassler89
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, Zbychu said:

@somsiad a co chciałbyś robić poza IT? Ja myślę, że mimo wszystko ciężej z branży wyjść niż wejść jak ktoś się przyzwyczai do wysokich zarobków. Chociaż może teraz wirus trochę niektórym pomoże bo na pewno w większości firm stawki wynagrodzenia spadną albo posypią się zwolnienia.

 

Dobre pytanie @Zbychu !. Sporo osób kombinuje jak się tu przebranżowić i wejść w IT natomiast niewiele  osób które idą w drugą stronę choć znam paru kolegów z pracy  którzy się wypalili i po rzuceniu papierami  założyli jakieś biznesy z róznym skutkiem.

 

 

Jestem w o tyle komfortowej sytuacji, że przez lata pracy za granicą udało mi się zgromadzić spore oszczędności - po powrocie do Polski starczy na zakup mieszkania  i/lub na rozkręcenie biznesu.

Myślałem o następujących działkach:

* Wszelkiego rodzaju domowe/przemysłowe OZE

* IT ale od strony fizycznej infrastruktury -  stanowiska typu Data Center technican/engineer (nie wiem jak wygląda sytuacja w tej działce w Polsce)

* Może nawet w wieku 33 lat pójść do jakieś szkoły zawodowej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Dassler89 napisał:

Problem jest taki, że nigdzie tak naprawdę nie mogę się rozwinąć. Bo właśnie jak nie reorganizacja i robienie wbrew mi specjalisty ds. zakupów to toksyna w prywatnym szpitalu.

Trafienie na DOBRĄ firmę wymaga pewnego łutu szczęścia.

I nic nie jest dane na zawsze.

Widywałem już sytuacje, gdzie "zmiany organizacyjne" gasiły zajebistą atmosferę i zastępowały ją zupełną toksyną.

 

Z moich obserwacji: Dobra firma to firma z relatywnie niską rotacją. Chociaż nie gwarantuje to dobrej atmosfery - czasem jest "złota klatka" - ponadrynkowe zarobki trzymają Cię w spierdolonej atmosferze.

Do takiej firmy masz relatywnie wysoki próg wejścia, którym jest rotacja. Wejść możesz na miejsce "naturalnie" wyrotowanego pracownika. Emerytura/zgon/rotacja wewnętrzna - to "jedyne szanse".

 

 

16 godzin temu, Dassler89 napisał:

Jak u mnie z językiem pytałeś: angielski na dobrym poziomie (ale brak papieru) i uczę się obecnie rosyjskiego.

Jego brak, jak również jego posiadanie nie jest ŻADNĄ przeszkodą.

Jest to w 100% weryfikowalne. Po prostu w trakcie rozmowy płynnie przechodzicie na określony język i od razu wiadomo jak jest ?
Ta umiejętność jest w 100% sprawdzalna już na pierwszym etapie i wszelkie kwity n/t/t można sobie w dupę wsadzić ?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Z moich obserwacji: Dobra firma to firma z relatywnie niską rotacją. Chociaż nie gwarantuje to dobrej atmosfery

Ja zauważyłem jeszcze, że częstym przypadkiem jest zasiedzenie się kogoś w firmie. Dana osoba pracuje 10 lat w firmie, bez podwyżki (inflacyjne się nie liczą), siedzą zgorzkniali, psują atmosferę i pewne rzeczy są dla nich oczywiste ale zadaj im coś spoza wąskiej swojej działki to giną.

 

Z językiem to jasne - to jest chyba najłatwiej sprawdzić.

 

Ogólnie zaobserwowałem tendencję do tego, że poważne firmy sprawdzają coraz częsciej wiedzę techniczną czy to w rozmowie czy to jakimiś testami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Dassler89 napisał:

Dana osoba pracuje 10 lat w firmie, bez podwyżki (inflacyjne się nie liczą), siedzą zgorzkniali,

Jeżeli pracownik X obrabia działkę Y za stawkę Z, to dlaczego zmieniać mu wynagrodzenie, bez zmiany działki Y?

Ja wiem, że "mię się należy" i "ja mam potrzeby" (damska argumentacja motzno), tylko że to BIZNES.

15 godzin temu, Dassler89 napisał:

Ogólnie zaobserwowałem tendencję do tego, że poważne firmy sprawdzają coraz częsciej wiedzę techniczną czy to w rozmowie czy to jakimiś testami.

...ale i tak na wejściu masz niunię-rekruterkę, która działa tylko po to, żeby uzasadniać swoje istnienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Jeżeli pracownik X obrabia działkę Y za stawkę Z, to dlaczego zmieniać mu wynagrodzenie, bez zmiany działki Y?

Ja wiem, że "mię się należy" i "ja mam potrzeby" (damska argumentacja motzno), tylko że to BIZNES.

Wiem, nie neguje. Na te sprawę patrzę jako nowy pracownik w organizacji który przychodzi do firmy i widzi stado starych i rozgoryczonych pracowników którzy zamiast zmienić coś w swoim życiu siedzą zgorzkniali i psują tylko atmosferę, wprowadzają swoim rozgoryczeniem toksynę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.04.2020 o 14:00, Dassler89 napisał:

Obecnie mam wyznaczony termin egzaminu na rzeczoznawcę majątkowego ale z powodu epidemii nie wiem kiedy faktycznie odbędzie się ten egzamin (pierwotnie miał być pod koniec maja).

 

Powiem Ci, że miałem w tamtym roku podchodzić do egzaminu, praktyki to w ogole chyba 3 lata temu skończyłem. W międzyczasie kilka razy próbowałem IT i za każdym razem zapał wygasa po kilku tyg.  Miałem wysłać priva, ale nie mogę chyba z racji niskiej liczby postów. Będę śledził wątek, bo mam praktycznie tę samą sytuacje, nawet wiek podobny. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.04.2020 o 14:00, Dassler89 napisał:

Plan jaki mam? Wiadomo... zagryźć zęby, przeczekać epidemie i szukać dalej.

Dobry plan! Może być ciężko z praca więc miej drugą w zanadrzu.

 

Osobiście uważam też, że lepiej popracować trochę za mniej niż iść na zwolnienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Miraculo napisał:

Powiem Ci, że miałem w tamtym roku podchodzić do egzaminu, praktyki to w ogole chyba 3 lata temu skończyłem. W międzyczasie kilka razy próbowałem IT i za każdym razem zapał wygasa po kilku tyg.  Miałem wysłać priva, ale nie mogę chyba z racji niskiej liczby postów. Będę śledził wątek, bo mam praktycznie tę samą sytuacje, nawet wiek podobny. 

Dlaczego niepotrzedłes do egzaminu i jaki plan na siebie miałeś już z uprawnieniami? Banki i wycena bankowa, urzędy itp czy jednak swoja działalność?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, Dassler89 said:

Dlaczego niepotrzedłes do egzaminu i jaki plan na siebie miałeś już z uprawnieniami? Banki i wycena bankowa, urzędy itp czy jednak swoja działalność?

Nie wyznaczyłem sobie terminu, co za tym idzie nie uczyłem się. Dalej zdawalność wynosi 10% czy się poprawiła? Znajoma która była bardzo dobrze przygotowana to oblała. Inna znajoma mówiła, że zdała, ale uczyła się 3 miesiące prze 3-4 godziny dziennie. Do tego wiedziałem, że zmienię miejsce zamieszkania wkrótce i że nawet jak zrobię papiery to z nich nie skorzystam. Prokrastynacja. W dodatku na każdym kroku zniechęcanie do zawodu, ludzie żalący się na grupach, że nie ma pracy, że stawki niskie. Itd etc. Raczej tam gdzie robiłem praktyki był negatywny stosunek do tych list bankowych. Z drugiej strony poznałem koleżanke, co była na tych listach bankowych i miała sporo roboty. Finalnie sporo kasy w to poszło i trochę szkoda. Z drugiej strony podchodzić do egzaminu nieprzygotowanym też nie ma sensu. A jak widzę po Twoich rozkminiach, masz podobne wahania. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Miraculo napisał:

Nie wyznaczyłem sobie terminu, co za tym idzie nie uczyłem się. Dalej zdawalność wynosi 10% czy się poprawiła? Znajoma która była bardzo dobrze przygotowana to oblała. Inna znajoma mówiła, że zdała, ale uczyła się 3 miesiące prze 3-4 godziny dziennie. Do tego wiedziałem, że zmienię miejsce zamieszkania wkrótce i że nawet jak zrobię papiery to z nich nie skorzystam. Prokrastynacja. W dodatku na każdym kroku zniechęcanie do zawodu, ludzie żalący się na grupach, że nie ma pracy, że stawki niskie. Itd etc. Raczej tam gdzie robiłem praktyki był negatywny stosunek do tych list bankowych. Z drugiej strony poznałem koleżanke, co była na tych listach bankowych i miała sporo roboty. Finalnie sporo kasy w to poszło i trochę szkoda. Z drugiej strony podchodzić do egzaminu nieprzygotowanym też nie ma sensu. A jak widzę po Twoich rozkminiach, masz podobne wahania. 

Zdawalność dalej taka sama. Ja swój kryzys nad sensem robienia tych uprawnień miałem w trakcie praktyk. Operaty robiłem wg przykładów prawdziwych operatów i z książek z przykładami a i tak prowadzący wymyślali jakieś rzeczy do poprawienia. Czasem miałem wrażenie, że te poprawki są by tylko nie puścić operatu za pierwszym razem.

 

Co do narzekania na sytuację rzeczoznawców. Ja jak szukałem praktyk to spotkałem się z rzeczoznawcą który gotowy był mi dać praktyki indywidualne za jedyne, 12 tys złotych (w 2019 roku). Tłumaczył to tym, że sam zdawał w innych czasach i jego kształcenie było dużo droższe plus każda nowa osoba w zawodzie to konkurecja itd. Po za tym... znasz jakąś grupę zawodową która powie "ooooo ale mamy dużo pracy oraz pieniędzy... dołączajcie do nas"? ja nie znam... Fakt istnienie tych list bankowych to jest granda. Masz uprawnienia nadawane przez Ministra po naprawdę cięzkim egzaminie ale niem dla banków to jest mało. Od lat mówi się, że takie działanie jest bezprawne ale nikt z tym nic nie robi (i nie zrobi do chwili jak mammy premiera bankstera, to na pewno) ale to też inny zupełnie temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minutes ago, Dassler89 said:

Co do narzekania na sytuację rzeczoznawców. Ja jak szukałem praktyk to spotkałem się z rzeczoznawcą który gotowy był mi dać praktyki indywidualne za jedyne, 12 tys złotych (w 2019 roku). Tłumaczył to tym, że sam zdawał w innych czasach i jego kształcenie było dużo droższe plus każda nowa osoba w zawodzie to konkurecja itd. Po za tym... znasz jakąś grupę zawodową która powie "ooooo ale mamy dużo pracy oraz pieniędzy... dołączajcie do nas"? ja nie znam... Fakt istnienie tych list bankowych to jest granda. Masz uprawnienia nadawane przez Ministra po naprawdę cięzkim egzaminie ale niem dla banków to jest mało. Od lat mówi się, że takie działanie jest bezprawne ale nikt z tym nic nie robi (i nie zrobi do chwili jak mammy premiera bankstera, to na pewno) ale to też inny zupełnie temat.

Jak zaczynałem, to nawet nie wiedziałem, że można mieć coś takiego jak prywatne praktyki. W ogóle praktyki jakie miałem oceniłbym na +2 albo -3 w skali szkolnej. Studia podyplomowe na solidne 2. Z perspektywy czasu najlepiej było się zapisać zaraz po praktykach. Tak czy inaczej z mojej 6 osobowej grupy chyba tylko 1 osoba podeszła w czasie do roku od ukończenia praktyk.

 

Co do tego co piszesz o grupach zawodowych, to po części się zgadzam. Jednak wymiar skomlenia jaki dostrzegłem na tych grupach fejsbuków rzeczoznawców bardzo mocno zapadł mi w pamięci. Może teraz się poprawiło i ludzie mniej narzekają albo im się znudziło, nie śledzę za bardzo.

Jeśli chodzi o listy bankowe, to wiem, że środowisko jest podzielone, niektórzy z tym walczyli  a z części zrobiono oszołomów. Poza tym niektórzy ludzie są pod ścianą i jakby nie zagrali w to jak grają banki to nie mieliby co jeść. Kozaczenie kończy się jak masz dzieci do wykarmienia ale pobrane kredyty które trzeba spłacać. Oczywiście ja jestem przeciwny ale co ja mogę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.