Skocz do zawartości

Pierwszy związek i jak mnie to zmieniło


Rekomendowane odpowiedzi

Mój drugi post na forum, minęły 2 tygodnie od kiedy zarejestrowałem się tutaj i w tym czasie przestawiałem się z całkiem inny tryb życia ( studia z dala od rodzinnego domu i te sprawy ).

Aktualnie siedzę sobie przed komputerem przeziębiony i ogólnie jedną nogą w grobie :D . Postanowiłem się podzielić z wami tą historią, zwyczajnie ciekaw jestem waszych komentarzy, no i może dowiem się jeszcze czegoś co mi umknęło lub na co nie zwróciłem uwagi.

 

Cała historia zaczęła się w roku 2013 gdzieś około września/października. W tym okresie czasu sporo czasu spędzałem przed komputerem grając sobie w różnorakie gry z paczką znajomych których poznałem właśnie w necie, tak trafiłem M. tak jak ja zapalony gracz, zafascynowana tym środowiskiem.  No i zaczęło się, rozmowy grupowe zaczęły zmieniać się w kilkugodzinne rozmowy we dwoje ( jeśli można tak nazywać rozmowy za pośrednictwem skype i ts3 ). Ogólnie dla mnie nie było to nic takiego, nie angażowałem się tą relację po zakończeniu rozmowy, natomiast M. zaczęła sama dążyć do kontaktu, telefony, smsy. Nie przeszkadzało mi to ale też zbytnio się nie napalałem, traktowałem ją jak zwykłą koleżankę których miałem sporo w tym czasie. I tak sytuacja rozwijała się do ferii zimowych podczas których pierwszy raz spotkaliśmy się na żywo. No i panowie wpadłem, wpadłem po szyje w gówno, spodobała mi się. Jak typowy nastolatek który o relacjach damsko - męskich czerpie informacje z 2 źródeł:

- filmy romantyczne ( "kocham Cię" , "zrobię dla Ciebie wszystko"

- Opowieści babci, ciotki, mamy i całej plejady żeńskiej części rodziny ( ""pamiętaj , że musisz się ożenić, wujek władek nie chciał i jebnął go piorun za brak poszanowania dla boga"

 

No to macie już ogólne pojęcie jak to wyglądało, zapatrzony w M. jak w obrazek z dumą nosiłem błyszczącą białą zbroję. Ona stała się dla mnie najważniejsza, olałem znajomych, cały czas spędzałem z nią jeśli nie fizycznie to wirtualnie ( w tamtym czasie mieliśmy do siebie 70km ). Wszystko było w miarę "okey" przez kilka miesięcy, do czasu aż minął czas zauroczenia. 

Zaczęły się pierwsze problemy, M. zawsze stawiała na swoim, ja w dalszym ciągu ślepo w nią zapatrzony zgadzałem się praktycznie na wszystko. Jeśli zdarzyło mi się zaprotestować z automatu następował foch i ucięcie kontaktu, bardzo szybko miękło mi serce. 

 

Oddzielnym tematem w tej relacji była zazdrość:

Moje niskie poczucie własnej wartości często dawało o sobie znać, ale M. i tak zawsze stawiała na swoim.

w tamtym czasie miałem coś w stylu przyjaciółki ( M. jej nie znosiła, tak bardzo typowe ) z którą mogłem pogadać tak samo jak ona ze mną. Kiedy moja ex dowiedziała się , że dalej utrzymuje kontakt z tą przyjaciółką mimo , że jesteśmy razem i wiem , że ona jej nie lubi miałem takie cyrki , że głowa mała. Stanęło na tym , że urwałem totalnie kontakt z przyjaciółką.

 

I tak żyliśmy sobie dalej, bardzo powoli klapki zaczęły mi się zsuwać z oczu. związek sobie trwał, zaczął się rok 2015 i mniej więcej w połowie wakacji wyszła sytuacja która spowodowała , że totalnie się załamałem, podejrzewałem to od jakiegoś czasu i podejrzenia okazały się prawdą, M. pisała sobie w sposób dość jednoznaczny z moim "dobrym" kumplem którego kiedyś nazwałbym przyjacielem. Pojawiały się tam nawet dość odważne zdjęcia. Sytuacja wyszła w czwartek, zerwaliśmy, przez cały weekend zapijałem smutki, czytałem właśnie to forum ( trafiłem na nie miesiąc wcześniej ). To co tu przeczytałem powywracało mi sporą część uporządkowanego świata. No ale ponownie zjebałem, napisała do mnie w poniedziałek, spotkaliśmy się w piątek i znowu byliśmy parą przez kilka tygodni, W tym czasie dalej czytałem forum, felietony, zmieniłem swoje postrzeganie na związek. Zmieniłem się w stosunku do niej, w tym czasie to ona zaczęła latać za mną ( tutaj ciekaw jestem waszego zdania, w jej oczach byłem spalony, od początku związku pokazywałem siebie jako słaba i niepewna siebie osoba, więc dlaczego ona za mną latała? przyzwyczajnie? zdziwienie , że nagle zmieniłem swoje zachowanie? )

 

Wreszcie dojrzałem do podjęcia jedynej sensownej decyzji w tej sytuacji, postanowiłem z nią zerwać, odciąć się, zająć się sobą, rozwijać się i tak dalej.

 

 

Po kilku miesiącach czytania forum, felietonów, pracy nad sobą widzę ile mi to dało, widzę jaka długa droga jest jeszcze przede mną. Ten post jest też podziękowaniem skierowanym do Marka i innych użytkowników za to , że w jednym miejscu gromadzicie faktycznie bezcenną wiedzę.

 

 

PS. Za wszystkie błędy interpunkcyjne z góry przepraszam, mam nadzieję , że nie wkradło się ich bardzo dużo :P

 

 

 

 

 

 

 

.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arwidox, tylko nie rezygnuj od razu z kobiet :) Baw się na studiach, zabezpieczaj się, czerp z krynicy młodości i mądrości forumowej :D

 

Nie spierdol sobie życia ze zwykłą, niedowartościowaną Panią. Baw się bracie, tylko świadomie :)

 

Korzystaj z czasu zauroczenia na własnych warunkach. To fajna sprawa. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy zejść ze sceny :)

 

Ja tam korzystam, chociaż już jakiś czas temu studia skończyłem. Kobieta jest, to fajnie. Kobiety nie ma, też zajebiście :D

 

Potwierdzaj mądrości forumowe w praktyce :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie nie rezygnuję z kobiet, ale skupiam się przede wszystkim na pracy nad sobą i rozwijaniem swoich pasji. Kobiety jeśli się pojawią to bardzo chętnie ale nic na siłę. Musze się bardzo pilnować , żeby nie powtórzyć drugi raz tego samego błędu, wiadomo jak to jest teoria teorią ale praktyka to inna bajka : D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak inni, ale ja ze swojego doświadczenia wiem, że ciężko popełnić te same błędy, gdy już dogłębnie przeanalizujesz forum, motywy kobiet i podwyższysz samoocenę do takiego stopnia, żeby reagować alergicznie na wszelkie próby dymania cię przez innych ludzi. 

 

Mogę napisać taki swój mały przykład jak w praktyce sprawdza się zmiana, która we mnie zaszła, ale to autor tematu musi wyrazić zgodę, bo nie będę się wciskał na chama.

 

mniej więcej w połowie wakacji wyszła sytuacja która spowodowała , że totalnie się załamałem, podejrzewałem to od jakiegoś czasu i podejrzenia okazały się prawdą, M. pisała sobie w sposób dość jednoznaczny z moim "dobrym" kumplem którego kiedyś nazwałbym przyjacielem. Pojawiały się tam nawet dość odważne zdjęcia. Sytuacja wyszła w czwartek, zerwaliśmy, przez cały weekend zapijałem smutki,

 

 

To jest ta ich uczuciowość i delikatność. Chłop odrzucony żłopie wódkę i nie może się odnaleźć, a panienka? Kilka zapasowych bolców zawsze się kręci w pobliżu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przylaczam sie do gratulacji, otworzyles swoje 3cie oko i jestes wolny. Tez uwazam, ze nie da sie popelnic tych samych bledow drugi raz, uprzednio wynoszac z nich lekcje. Przypomnialo mi sie powiedzenie: Upadajac, zadbaj by nie wstawac z pustymi rekoma.

 

What has been seen cannot be unseen - na tej zasadzie.

Edytowane przez taketwo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Vercetti bardzo chętnie poczytam o sprawdzaniu się takiej zmiany, śmiało pisz

 

 

Może przykłady nie są zbyt wyszukane, ale do dzieła:

 

Na początku mojej forumowej kariery założyłem temat o tym, jak to emocjonalno-sentymentalne jazdy nie pozwalają mi zapomnieć panienki. Wszystko mi o niej przypominało: samochód kumpla, w którym dużo rozmawialiśmy kiedyś kilka razy, muzyka, której na tamten czas słuchałem, wspólni znajomi. Cały czas wspominałem to co było jako wspaniały okres w moim życiu, przyznam, że nadal uważam, iż tamta atmosfera była wyjątkowa. I to była taka swojego rodzaju nieświadomość: człowiek się cieszył z drobnych rzeczy powiązanych z laską, czekał na nią naiwnie wierząc jeszcze w miłość.

 

No ale ja nie o tym. W momencie jak tamte rozterki dobiegały końca, pojawiła się inna laska, z którą 'poświrowałem', a następnie znikła bo musiała wyjechać. Obiecała, że się odezwie - zgadnij, na ile ta obietnica się sprawdziła. 

 

Byłem trochę zawiedziony, bo już wcześniej w momencie rozwoju naszej relacji zaczynały się aktywować hormony zauroczenia, bardzo lekko, ale dostrzegalnie.

Wtedy zacząłem chłonąć jak gąbka wiedzę z forum, obserwować w życiu codziennym i wyciągać wnioski i... przeszło mi.

 

Po jakimś czasie (niedawno) panna wróciła - spodziewałem się jakichś wyższych emocji z mojej strony, tymczasem nic innego w życiu nie było mi tak obojętne jak ona (i reszta). Nic, po prostu nic mnie do niej nie ciągnie. Nawet mi się mordy nie chce otwierać, a wcześniej nie mogłem przestać z nią nawijać. 

 

Dlaczego tak jest? Kilka przyczyn:

1. rozmowa z kobietą to zwykłe pierdolamento o sprawach przyziemnych i nudnych - jeśli nie jesteś zakochany i nie chce ci się ruchać, nic nie nudzi szybciej od tego

2. zrozumiałem w pełni, że kobieta nie da mi szczęścia, że związki to nie jest pożądana przeze mnie ścieżka, przez co straciłem całkowicie ochotę do inwestycji swojego czasu, uczuć i emocji w relacje z nimi

3. szczerze? do niczego mi to nie jest potrzebne. To tak jak idziesz przez pola, zerwiesz owoc, zjesz go i pójdziesz dalej - było przez chwilę miło i to wszystko. Niczego to nie zmienia - w ten sam sposób traktuję tamtą relację

 

Piszę może chaotycznie, bo mam dużo myśli i ciężko mi to zebrać w konkretne słowa, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Po prostu obcowanie z kobietami nie jest dla mnie żadnym priorytetem, w ogóle mnie nie interesuje. Dymać ich też już nie zamierzam, bo jeśli pomyślę sobie o wpadce i całym tym bałaganie, to aż mi się słabo robi.

 

Podsumowując: po uświadomieniu sobie wszystkiego o czym mówi forum, podniesieniu samooceny w ciągu tych kilku miesięcy wyżej, niż w ciągu całego dotychczasowego życia, nie wyobrażam sobie już latać za pannami, być rycerzem, w ogóle nie mam ochoty na związki, głębokie przyjaźnie itp. Pogadam czasem z pannami, pośmieję się, pożartuję (widzę, jakie wtedy robią oczka, czego nie zaznałem za czasów jazdy na białym koniu) i to wszystko. W ten sposób uważam, że NIEMOŻLIWE jest, abym się wpakował w jakieś babskie zagrywki teraz (i przegrał). To tak jakbym widział obok siebie ludzi, którzy zażyli truciznę i umarli w męczarniach, a potem samemu to zrobił. ;) 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w jej oczach byłem spalony, od początku związku pokazywałem siebie jako słaba i niepewna siebie osoba, więc dlaczego ona za mną latała? 

Moim zdaniem powodem był brak "lepszej" gałęzi, na którą mogłaby przeskoczyć. Przyzwyczajenie + zderzenie się z Twoją przemianą to kwestie raczej 3-cio rzędne. Byłeś na spalonej pozycji, więc laska tak, czy owak nie traktowała Cię poważnie. 

 

Poza tym - skoro był to Twój pierwszy związek, to jeszcze nie raz się zdziwisz (w pozytywnym kontekście), ile materiału dydaktycznego z tego wyciągniesz po czasie.  :P

 

I szacun za nie ulegnięcie wizji łatwo dostępnej cipki tuż przed zerwaniem. Brawo.  B)  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

To jest ta ich uczuciowość i delikatność. Chłop odrzucony żłopie wódkę i nie może się odnaleźć, a panienka? Kilka zapasowych bolców zawsze się kręci w pobliżu. 

 

Vercetti, bo dla kobiet poczucie bycia 'samotną' to jedna z najgorszych życiowych kar jakich mogą doświadczyć.

Stąd też instytucja orbitera na każde zawołanie - zjawi się, wysłucha, pokiwa głową, czas jakoś zajmie... Wszystko byle tylko nie być samą i pozostawioną z własnymi myślami - bo to co wówczas im się w głowach kłębi to koszmarna psychodelia. Wszystko byle tylko nie poczuć się samotną.

 

S.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.