Skocz do zawartości

Zazdrość/zawiść otoczenia


tytuschrypus

Rekomendowane odpowiedzi

Jak w temacie.

Czy doświadczacie takie zjawiska, kiedy wasze otoczenie (rodzina, znajomi, przyjaciele) zazdroszczą wam czegoś (hajsu, stanowiska, himalajki) i zmienia się ich stosunek do was?

Jak to się przejawia? Jak sobie z tym radzicie?

 

Jeżeli o mnie chodzi, to niejeden mój znajomy wykruszył się właśnie z tego powodu - zaczynaliśmy na podobnym poziomie, czasem w tej samej pracy, ale po kilku latach ja szedłem gdzieś dalej, a oni ciągle byli na tym samym poziomie. Dla niektórych jakieś moje awanse czy rosnący status materialny był trudny do zniesienia. Gdy jest się dorosłym, mając ok 30-40 lat, to wbrew pozorom po znaczącym awansie materialnym/zawodowym ciężko jest zawiązać nowe przyjaźnie, bo ludzie są skupieni bardziej na sobie, swoich rodzinach itd. 

 

Generalnie co jakiś czas spotykają mnie takie sytuacje, jakieś krzywe teksty czy docinki - ja do docinania jestem pierwszy, jak wiecie, więc nie mam problemów z odcięciem się ;) Co nie zmienia faktu, że nie uważam tego za uzasadnione ponieważ przykładam dyskretną ale jednak wagę do tego, żeby jak najmniej mówić o swoim statusie materialnym, nie mówić o nowych nabytkach w taki sposób, który może być odebrany jako chwalenie się, nie epatuję zresztą tym za bardzo, może tylko mój samochód wyróżnia się na tle kumpli. Myślę, że radzę sobie z tym nieźle. Ostatnio wypaliły mi jednak dwa nowe geszefty i ww. zjawisko stało się bardziej odczuwalne. Mam przeczucie, że tak po prostu jest i nie warto sobie tym zaprzątać głowy, bo nic tego nie zmieni. Ale dawno nie zakładałem żadnego tematu, więc pomyślałem że chętnie wymienię się doświadczeniami, może znajdą się bracia z podobną sytuacją :) 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniała mi się przeczytana gdzieś anegdota na temat pewnego szwajcarskiego prezesa sporego banku, który aby jego status materialny nie rzucał się zbytnio w oczy jego sąsiadom czy znajomym przez wiele lat zamiast wynieniać samochód na inny, a było go na to spokojnie stać, jeżdził wciąż tym samym modelem, z tym że usprawionym o nowinki techniczne. Trzeba zwyczajnie nauczyć się odpowiednio lawirować i zgrywać biedniejszego niż się jest lub robić to w taki sposób, aby nie rzucało się to w oczy, jak owy prezes banku. Ja sam stosuję pierwszą z tych metod. Zgrywam biedniejszego niż jestem w rzeczywistości.

 

Jest też druga strona medalu. Pamiętać trzeba, aby po odniesieniu takiego zawodowego i finansowego sukcesu sodówka nie uderzyła do głowy. Sam odpalilem po studiach znajomego, który zaczął za bardzo kozarzyć jaki to on nie jest jak tylko zmienił pracę na dużo lepszą z jednoczesnym awansem.  

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Krugerrand napisał:

rzeba zwyczajnie nauczyć się odpowiednio lawirować i zgrywać biedniejszego niż się jest lub robić to w taki sposób, aby nie rzucało się to w oczy, jak owy prezes banku.

Pamiętna scena z "Adwokata diabła", kiedy Al Pacino tłumaczy młodemu prawnikowi, ze pieniądze kochają ciszę oraz, że nie wolno wyróżniać się z otoczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Perun82 napisał:

Pamiętna scena z "Adwokata diabła", kiedy Al Pacino tłumaczy młodemu prawnikowi, ze pieniądze kochają ciszę oraz, że nie wolno wyróżniać się z otoczenia.

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5, 5)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wśród robili to jest tak, że znienawidzą cię ( dosłownie) za to że ty masz spodnie spawalnicze a oni tylko ślusarskie.

 

Za to, że oni wpierdalają chleb a ty przyniosłeś se rybę.

 

A powiedz, że przeczytałeś chociaż jedną książkę.... O boże! 

 

U reszty zauważyłem podobnie, mega ból dupy o każde gówno tylko za to, że odrobinę odstajesz.

 

Ponad 90proc. ludzi to zwykłe prostactwo idące po najmniejszej linii oporu.

 

" Kto się tu wybija ten porządek chujom niszczy" cytując pewnego warszawskiego rapera.

 

Mam takiego wujka spora firma budowlana dobrze prosperującą, kasy ma w chuj i ból dupy o to, że ćwiczę a on nie, czytam a on nie, uczę się czegoś a on nie. Prostak, zarobiony ale i tak prostak.

 

Szkoda tylko, że tak ciężko znaleźć jakieś zamienniki na tych frajerów... Niestety.

  • Like 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Krugerrand napisał:

Trzeba zwyczajnie nauczyć się odpowiednio lawirować i zgrywać biedniejszego niż się jest lub robić to w taki sposób, aby nie rzucało się to w oczy, jak owy prezes banku.

 

To prawda, tylko to nie zawsze jest możliwe. Na przykład - jestem na wyjeździe i siedzę sobie w słuchawkach. To są słuchawki mało znanej dla osób nie siedzących w temacie firmy. I znajomy zaczyna mnie sam z siebie pytać co mam za słuchawki, jedno z pierwszych pytań "ile dałeś?". 

 

I co? Okłamujesz go? Sprawdzi sobie w necie. Podasz prawdziwą cenę - "obnosisz się", bo on sobie na takie słuchawki nie potrafi pozwolić? 

 

Tak jest z wieloma rzeczami. Jeżeli tylko ktoś zainteresuje się tym, czego używasz, co masz na sobie, rozmawiasz z kimś co robisz to i tak wyjdzie Twój status. Chyba, że proponujesz żebym sam z siebie rezygnował z czegoś lepszego jakościowo na rzecz czegoś gorszego tylko po to, żeby ludzie wokół mnie czuli się lepiej? :) 

 

Żaden prezes czy członek zarządu banku, których znam, nie obnosi się specjalnie ze swoim statusem finansowym ale i tak to po nich widać, że nie zarabiają najniższej krajowej ani średniej krajowej. 

 

11 minut temu, Libertyn napisał:

Jak wygram milion to dalej będę jeździł moim szrotem.

 

Niestety, nie zawsze jest to możliwe i w pewnych branżach jak przyjedziesz na spotkanie szrotem, to nie będziesz odpowiednio wiarygodny. Co nie znaczy, że musisz posiadać ekskluzywny pojazd. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, tytuschrypus napisał:

Jak to się przejawia? Jak sobie z tym radzicie?

Osobiście nie zwracam na to uwagi. Osoby, których kontakty ze mną na pewnym etapie mojego życia zaczęły "boleć", zniknęły z mojego życia już dawno, najczęściej same pourywały kontakt. Ja sam mało kontaktów pozrywałem, nie mam takiej natury. Zostało parę osób, które były ze mną od lat. I są nadal. Ale to ludzie, którzy nigdy nie oceniali mnie przez pryzmat pieniędzy czy możliwości. Jak było kiedyś, tak jest i teraz.

 

Nuworyszy, Panów rodzaju "zawód syn" i Pań z gatunku "księżniczka tatusia" nigdy nie lubiłem, bo są męczący. Nie fraternizuję się z nikim takim w towarzyskim aspekcie.

 

Moja żona ma z tym większy problem, zdaję sobie sprawę. Kobieca bezczelność przekracza zdecydowanie męską, gdy w grę wchodzą przysłowiowe "talary". Mnie nigdy by nie przyszło do głowy pytać kolegi wprost, ile zarabia. Co mnie to obchodzi? Jej damskie otoczenie w jakiejś tam części, w tym nawet siostra nie ma takich blokad. A to, ile razy usłyszała od innych Pań, że jest ze mną dla pieniędzy, nie zliczę.

 

Jak ktoś zna całą historię, nie ma nic zabawniejszego :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Obliteraror napisał:

Osobiście nie zwracam na to uwagi.

 

To chyba jedyny rozsądny sposób. Bywa to jednak męczące. Ale nawet tutaj po kilku pierwszych komentarzach widać, w jakim kierunku idzie tok myślenia i to też jest jakaś wskazówka. To, czy się afiszujesz nie ma znaczenia. 

 

Też mam przyjaciół, którzy byli ze mną od zawsze, przy moich bardzo skromnych początkach, ale to jest garstka. Mam też takich, którzy byli moimi bardzo dobrymi znajomymi, ale do czasu. Mój sukces traktowali jako swoją porażkę. 

 

Myślę, że paradoksalnie byłoby z tym łatwiej gdybym wszystko co mam dostał np. od rodziny - wtedy każdy mógłby sobie zracjonalizować spokojnie to, dlaczego ja mam to czy tamto, a oni nie. Ale ja na to wszystko się nazapierdalałem i to bynajmniej nie pomaga ;) Żeby było śmieszniej, wśród tych którzy "odpadli" były i takie osoby, które opierdalały się w czasie, gdy ja ciężko harowałem - takie pożegnałem z życia bez żalu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, tytuschrypus napisał:

To chyba jedyny rozsądny sposób. Bywa to jednak męczące.

 

Trudne, ale tak jak napisałeś, trudno bym sobie osobny samochód kupował do kontaktu ze znajomymi, jeżeli ma ich coś boleć. Nie jest koszykarzem NBA, by trzymać auto inne na każdy dzień tygodnia : ) Nawet gdybym był, pewnie i tak bym tak nie robił. Wiesz, to jest taka mentalność, że ja coś "muszę", bo jestem w "pewnym miejscu". Tak jak mój dobry kolega, szef salonu BMW. Świetny facet, ale zawsze mi coś chce sprzedać, jak towarzysko wpadam do niego na kawę. Robi to bardzo kulturalnie, ale i tak bywa to zabawne. No bo "ja muszę". Muszę mieć to BMW. No bo jak to mogę go nie mieć? : )

 

No właśnie nie muszę. Nie jest w stanie zrozumieć, że nie o pieniądze w tym chodzi.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Chyba, że proponujesz żebym sam z siebie rezygnował z czegoś lepszego jakościowo na rzecz czegoś gorszego tylko po to, żeby ludzie wokół mnie czuli się lepiej?

 

W moim przypadku nie chodzi o samopoczucie innych, ale bardziej o mój własny bezcenny spokój. Udając biedniejszego nie mam problemów od lat z pytaniami chociażby o pożyczkę, nawet najmniejszą. Kiedyś pytali czy bym nie pożyczył, to odpowiadałem, że nie mam. Na docinki: no jak to nie masz, odpowiadałem, że nie mam, bo miałem spore wydatki ostatnio lub źle zainwestowałem na giełdzie. Zdarzyło się, że dobremu od lat kumplowi odpowiedzialem mniej wiecej tak: jeśli ci pożyczę, to będę miał problem, a nie chcę tracić tej znajomości z tak prozaicznego powodu jak szmal. Zrozumiał i poszedł do banku, bez problemu dostał jakąś tam pożyczkę. Nadal jesteśmy znajomymi, a tego typu pytanie już więcej z jego strony się nie pojawiły. Rodzinie potrafiłem odpowiedzieć z uśmiechem na twarzy, że przepiłem. Jak nie działało to odpalałem wersję z umową notariuszem i procentem. Temat ucięty raz na zawsze. Krugerrand nie pożycza, a jeśli to na swoich warunkach ciężkich do ominięcia. Jak mam do wyboru np. dobry ciuch, ale tańszy, to zawsze wezmę ten tańszy. Tak już mam. Samopoczucie innych mnie mało interesuje. Zajmuję się raczej swoim własnym. Zdrowy egoizm.

 

Owszem są takie sytuacje kiedy gdzieś to może wyjść, ale zawsze można powiedzieć, że nie po to harowaleś więcej ostatnimi czasy, żeby sobie nie móc odłożyć i pozwolić na przyjemności. 

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.