Skocz do zawartości

Rozwód, nowa znajomość i rozterki


Quasar

Rekomendowane odpowiedzi

18 minut temu, Quasar napisał:

Nawet jeżeli nowa pełni tylko rolę plasterka to po to są plastry. Łatwiej mi myśleć logicznie i oceniać na trzeżwo moje małżeństwo i moje błędy jeśli mam coś czym mogę zająć mózg czasami. Konia bije całe życie i doprowadziło to właśnie do sytuacji, że spędziłem całe życie z jedną kobietą bo przecież wyżyć się można oglądając porno. Nawet jeśli nowa mnie bajeruje, nawet jeśli to jest demo, to tymi bajerami i tak zwraca mi uwagę na to że sporo rzeczy było nie tak i nie warto za tym tęsknić i próbować wrócić.

 

18 minut temu, Quasar napisał:

A jak mam być bracia szczery to najbardziej mi szkoda czasu. Nie ma dla mnie cenniejszej waluty niż czas, i myśl że miałbym teraz siedzieć rok jak smutna pizda i przechodzić żałobę dostaje mdłości. Nie dam rady zmarnować roku czy więcej na siedzenie samemu i chodowanie kwiatków , czy "zajmowanie się swoim hobby" Swoim hobby, a trochę im mam, zajmuje się cały czas. A ruchanie, emocje i relacje są mi potrzebne jak tlen. Ja się nie nadaję do życia samemu i nie chce mi się tego uczyć. 

Pełna zgoda z mojej strony.

To właśnie jest tak samo, jak z tym przywołanym przeze mnie przypadkiem, gdy musisz się jeszcze męczyć z żoną pod wspólnym dachem czy w życiu (przypadki typu trwający rozwód albo rozwód odłożony ad calendas graecas, dojrzałości dzieci, polepszenia sytuacji materialnej itd.). Jednemu może się wydawać, że lepiej jest nic nie robić i walić konia co najwyżej, a drugi popatrzy na siebie, popatrzy na lustro i powie: "Na co do diabła mam czekać? jestem OK, chcę i lubię kobiety a one lubią mnie - na co mam czekać latami?".

Nie ma jednej metody, ani jednej formuły. Nie jesteś jednak na pewno sam w swojej postawie. 

Edytowane przez Casus Secundus
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Quasar napisał:

Swoim hobby, a trochę im mam, zajmuje się cały czas. A ruchanie, emocje i relacje są mi potrzebne jak tlen.

@Quasar Dobrze, żebyś ogarnął w głowie to, że to tylko hormony i gadzi mózg, który Ciebie straszy.

 

Cytat

Ja się nie nadaję do życia samemu i nie chce mi się tego uczyć. 

I świetnie, że tak to opisałeś. Bo... to nie jest prawda. To jest racjonalizacja stanu, w którym się znajdujesz.

 

Jak już kupiłeś samochód, przyzwyczaiłeś się do "wożenia dupy" to potem ciężko się go pozbyć i nie

kupić następnego. Przyzwyczajasz się do wygody.

A przecież kiedyś obywałeś się bez tego. Tak?

 

Pomyśl o seksie jak o jedzeniu. Bo to naprawdę jest tylko czynność fizjologiczna.

Napięcie seksualne jest tym samym co głód. Te same mechanizmy sterują.

 

Strach przed byciem samemu jest wpisany w nasz genom. Kiedyś oznaczał śmierć.

Bo w trudnych warunkach bez "stada" nie było szans na przeżycie.

 

Przerabiałem relację, gdzie panna nie podobała mi się ale... była... i była "chętna" i wiesz? Po zbliżeniu, jak napięcie opadało wcale nie chciałem emocji, przytulenia, bliskości. Odrzucało mnie od niej. Drażniła i denerwowała sama jej obecność.

Edytowane przez Miszka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minutes ago, Miszka said:

@Quasar Dobrze, żebyś ogarnął w głowie to, że to tylko hormony i gadzi mózg, który Ciebie straszy.

 

Ja wiem, że to tylko hormony. Ale generalnie składasz się z hormonów, komórek, nerwów, bakterii, krwii i wszystkiego co jest w ciele. Nic więcej tam nie ma, żadnej metafizyki czy coś. Ja to ogarniam, po prostu nie wiem co to zmienia? 

 

20 minutes ago, Miszka said:

jak już kupiłeś samochód, przyzwyczaiłeś się do "wożenia dupy" to potem ciężko się go pozbyć i nie

kupić następnego. Przyzwyczajasz się do wygody.

A przecież kiedyś obywałeś się bez tego. Tak?

 

No pełna zgoda. Ale polubiłem jazdę autem i skoro mogę jeździć to czemu mam tego nie robić? Czemu mam wracać do zapierdalania pieszo skoro mam środki i możliwości jeździć? Że czasem trzeba pobiegać dla zdrowia, wiadomo, ale nie sprzedam przez to auta i nie będę biegał 100km. Obywałem się kiedyś też bez piwka, trawki, dużego TV, konsoli, internetu czy telefonu.  I obyłbym się nadal jakoś, ale po co? 

20 minutes ago, Miszka said:

Pomyśl o seksie jak o jedzeniu. Bo to naprawdę jest tylko czynność fizjologiczna.

Napięcie seksualne jest tym samym co głód. Te same mechanizmy sterują.

Dokładnie tak o tym myślę. Ale przecież nie przestajesz jeść bo dostałeś sraczki po hinduskim. Po prostu jesz coś innego. 

 

20 minutes ago, Miszka said:

Strach przed byciem samemu jest wpisany w nasz genom. Kiedyś oznaczał śmierć.

Bo w trudnych warunkach bez "stada" nie było szans na przeżycie.

 

Nie boję się chyba być samemu, znaczy boję bo każdy się boi. Ale wiem że jeśli będę musiał to sobie poradzę. Ale tak samo wiem że poradzę sobie bez TV ale nie wyrzucę go za okno, żeby to sprawdzić. 

21 minutes ago, Miszka said:

Przerabiałem relację, gdzie panna nie podobała mi się ale... była... i była "chętna" i wiesz? Po zbliżeniu, jak napięcie opadało wcale nie chciałem emocji, przytulenia, bliskości. Odrzucało mnie od niej. Drażniła i denerwowała sama jej obecność.

 

Też to przerabiałem.  Generalnie jak już jesteśmy w tematach biologicznych to też jest reakcja organizmu. Po orgaźmie facetowi podniecenie i potrzeba bliskości opada bardzo szybko, laskom dłużej. Dlatego one chcą się przytulać a ja np. wolę iść pograć w grę albo spać. 

 

Jeszcze raz dzięki za merytoryczną dyskusję. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Quasar napisał:

No pełna zgoda. Ale polubiłem jazdę autem i skoro mogę jeździć to czemu mam tego nie robić? Czemu mam wracać do zapierdalania pieszo skoro mam środki i możliwości jeździć? Że czasem trzeba pobiegać dla zdrowia, wiadomo, ale nie sprzedam przez to auta i nie będę biegał 100km. Obywałem się kiedyś też bez piwka, trawki, dużego TV, konsoli, internetu czy telefonu.  I obyłbym się nadal jakoś, ale po co? 

Zalecamy Ci

a) ruchać jebać nic się nie bać (jedna opcja od młodszych Braci) byle po cichu do rozwodu bo "licho nie śpi".

b) dać sobie na czas rozwodu spokój z kobietami, przeżyć na spokojnie "żałobę" i po uspokojeniu się sytuacji wkoło Ciebie zacząć wchodzić w relacje od nowa.

 

Opcja a) wg mnie jest podyktowana stanowiskiem jak masz powyżej, gdzie zacytowałem Ciebie. Przez chłopaków przemawia wyższy poziom testosteronu i opinia z pozycji miałem i mam prawo mieć dalej to co miałem.

 

Opcja b) z dystansu od starszych, którzy swoje już przeszli i prawdopodobnie mają również opcję a) już przerobioną.

 

Ty sam wybierz która opcja Ci "rezonuje". Obie opcje mają swoje wady i zalety.

 

Teraz uwaga ogólna. SKORO związek nie przetrwał a przecież w założeniu miał być trwały i do końca to COŚ POSZŁO NIE TAK. I bez dystansu, wyciszenia się, uspokojenia głowy będzie Ci trudno dowiedzieć się co poszło nie tak. A tym samym nie uda Ci się nie popełnić tych samych błędów. Najprawdopodobniej błędów, których w ogóle nie dostrzegasz lub je bagatelizujesz.

 

Stąd moja sugestia żeby wrócić do podstaw, do programu pierwotnego. No i rada "nie miałeś samochodu i żyłeś". Troszkę, związkowo "utyłeś", przez styl życia i teraz przyda Ci się odrobina diety.

 

Jeśli w związku jest dobrze, to znaczy, że potrzeby obu stron są w większości przypadków zaspokojone. Kiedy jedna ze stron przestaje realizować swoje potrzeby/druga nie zaspokaja tych potrzeb, to pojawia się "głód". Najpierw walczy się o swoje potrzeby, próbuje się drugiej stronie to wytłumaczyć, wymusić, zastraszyć, sterroryzować. Są różne wersje. Ilu ludzi tyle metod. Potem przychodzi moment decyzji, że STOP, tu już nic nie da się zrobić. Zatem wychodzisz ze związku z uczuciem "głodu", który chcesz szybko zaspokoić. Jednocześnie po związku przestają być zaspokajane pozostałe potrzeby, więc pojawia się nostalgia, chęć powrotu, tłumaczenie, że nie było tak źle lub... chęć wejścia natychmiast w następną relację.

 

Opisuję to ze swojej perspektywy. Po czasie w takim drugim związku też zaczynałem się czuć źle, ale z trochę innych powodów. Wniosek był oczywisty. Znowu wybrałem źle, szybko się zauroczyłem, przeoczyłem RedFlags. A w konsekwencji straciłem niepotrzebnie czas i energię na kolejny związek bez przyszłości.

 

Zauważ co wytłuściłem. WYBRAŁEM. To moja odpowiedzialność, to JA wybrałem źle. O ile w Twojej głowie będzie brzmiało "to jej wina" to nie uda Ci się rozwikłać tej zagadki i usprawnić następnego wyboru.

Edytowane przez Miszka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, Miszka said:

Teraz uwaga ogólna. SKORO związek nie przetrwał a przecież w założeniu miał być trwały i do końca to COŚ POSZŁO NIE TAK. I bez dystansu, wyciszenia się, uspokojenia głowy będzie Ci trudno dowiedzieć się co poszło nie tak. A tym samym nie oda Ci się nie popełnić tych samych błędów. Najprawdopodobniej błędów, których w ogóle nie dostrzegasz lub je bagatelizujesz.

 

Pełna zgoda. Ale przez ten etap już przeszedłem. Myślałem, analizowałem, byłem na nią wściekły, zaprzeczałem. Potem wybaczyłem i zrozumiałem. Wiem gdzie były błędy z mojej strony, i wiem że niektórych nie dało się uniknąć. Napisałem w pierwszym poście, że jestem na nią ciąle zły, ale właściwie tylko na fakt, że się poddała. Z drugiej strony trochę ją podziwiam, bo wzięła na siebie odpowiedzialność bycia tą złą i przerwała błędne koło, które i tak by pękło zaraz, albo sam bym je przerwał. 

Na ten moment przeżywam jedynie smutek związany z faktem, że no rozstania są smutne i smutna jest bezsilność. Plus tęsknię bo jak pisaliście, tęsknie za emocjami, bezpieczeństwem i "ułożonym" życiem bo mój mózg buntuje się przeciwko zmianom. Mózg zawsze buntuje się przeciwko zmianom, ponieważ do zmian musi przywyknąć, wyrobić nowe nawyki i nowe ścieżki, a to kosztuje energię - natomiast każdy organizm naturalnie stara się energię oszczędzać. 

 

21 minutes ago, Miszka said:

Zatem wychodzisz ze związku z uczuciem "głodu", który chcesz szybko zaspokoić. Jednocześnie po związku przestają być zaspokajane pozostałe potrzeby, więc pojawia się nostalgia, chęć powrotu, tłumaczenie, że nie było tak źle lub... chęć wejścia natychmiast w następną relację.

 

Zrozumiałe i logiczne. Ale co jeśli chęć wejścia w następną/inną relację towarzyszy mi od kilku lat a nie dopiero od rozstania?

21 minutes ago, Miszka said:

A w konsekwencji straciłem niepotrzebnie czas i energię na kolejny związek bez przyszłości.

 

Ja nie uważam, że niepotrzebnie go straciłeś, bo zyskałeś doświadczenie. Złe, bo złe ale jednak. Nauczyło Cię to czegoś i coś przeżyłeś. Moja filozofia życiowa opiera się na tym, ze nawet złe przeżycia są lepsze niż ich brak. A podnoszenie się po porażkach to jest coś co cechuje wojowników. Jasne, że lepiej wybierać mądrze, korzystać z rad innych i nie popełniać błędów. Ale nie popełnia ich tylko ten co nikt nie robi. Filozoficznie: wolałbym smarzyć się w piekle po śmierci niż obrócić w nicość (niestety będzie to drugie) Ból, strach, żal, niepewność, cierpienie - wszystko jest częścią życia i jest miliony razy lepsze niż brak egzystencji. 

Edytowane przez Quasar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Quasar napisał:

Bardziej się zastanawiam, w czym to Wam panowie tak pomogło, bo jedną sprawą jest znać przyczynę a drugą umieć na nią zareagować. Zdanie sobie sprawy, że jesteście zaprogramowani społecznie, lub że za miłość odpowiadają hormony nie sprawia, że umiecie nad tymi hormonami panować lub że jesteście w stanie przezwyciężyć programowanie społeczne. Gdy czujecie się chujowo to po prostu wiecie czemu się czujecie chujowo. Znacie przyczynę ale nie usuwacie skutku

Ja napiszę na swoim przykładzie, ponad 4 miesiące pracy nad sobą, bywały lepsze i gorsze momenty, ale mając wiedzę i znając mechanizmy "gry" zdecydowanie lepiej sobie radzę aktualnie w życiu. Zarówno rady Braci jak i książki, podcasty, materiały - wszystko conajmniej dwa razy przerabiam, bo wcześniej nie wszystko rozumiałem. 

 

Porównując siebie np. z maja 2022, a z dzisiaj. To:

Maj (po rozstaniu) - samopoczucie i podejście do życia max 3/10, często depresyjny humor, nie radzenie sobie z sytuacjami życiowymi, apatia 

Wrzesień - 6/10 z ciągłą tendencją zwyżkową. Wstaję 6 dni w tygodniu uśmiechnięty, wdzięczny. Jak mam gorszy dzień to przez medytację czy uwalnianie emocji próbuję dojść co jest problemem i go rozwiązuje od razu. Chce mi się żyć.

 

Nie będzie to na wyrost, bo jestem tego pewien - to forum uratowało mi życie. I to nie tylko moja opinia, bo w wielu tematach przewijał się ten tekst też u innych Braci. Dzisiaj żyje przede wszystkim świadomie, a dzięki temu potrafię panować nad swoim życiem. Ciągle się uczę, ciągle popełniałam błędy, ale wynikają one z chęci zmiany na lepsze, a nie "czekania na lepsze jutro". 

 

Dam ci radę świeżaka: słuchaj Braci, daj sobie czas na wszystko, nie oczekuj efektów po miesiącu, rozwijaj się ciągle, ale też pozwól sobie popełniać błędy, wyciągaj tylko z tego z wnioski. Pokochaj szczerze i autentycznie siebie. Nagrodą dla mnie są fajne opinie osób z zewnątrz dotyczące mojej osoby, taki feedback daje dodatkowego kopa. A spotykam się z tym coraz częściej, czyli nie tylko ja widzę efekty swojej pracy.

7 godzin temu, Quasar napisał:

Napisałem w pierwszym poście, że jestem na nią ciąle zły, ale właściwie tylko na fakt, że się poddała

Jeszcze dorzucę od siebie. Błąd który ja też popełniłem to ten: to było moje tylko i wyłącznie wyobrażenie o tej osobie (byłej). Ona była ciągle sobą, tylko ja pod wpływem hormonów i tzw. różowych okularów widziałem ją zupełnie inaczej. I tak zostało. Dzisiaj z perspektywy czasu widzę swoje kolejne błędy popełniane krok po kroku. Ale powtórzę kolejny raz, na tamten czas to były moje najlepsze decyzje na jakie było mnie stać. Dzisiaj to widzę inaczej. Widzę prawdę.

 

7 godzin temu, Quasar napisał:

Z drugiej strony trochę ją podziwiam, bo wzięła na siebie odpowiedzialność bycia tą złą

Sorki, pójdę bezpośrednio - ona ma to w pizdzie. Dosłownie. Myślisz że analizuje to co dla niej zrobiłeś itp? Uh. Też tak kiedyś myślałem, że będzie żałowała albo zatęskni. Odpowiem młodzieżowo: xD. To nie miało znaczenia, to była twoja kolej. 

 

Serio, teraz będzie tylko lepiej. Wytrwaj cierpliwie w swojej drodze, nagroda przyjdzie z opóźnieniem, ale będzie piękna i warta tego wszystkiego. "Jeżeli robisz to co łatwe, Twoje życie będzie trudne. Jeśli robisz to co trudne, Twoje życie będzie łatwe." - Les Brown

 

Edytowane przez Spokojnie
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 hours ago, Spokojnie said:

Błąd który ja też popełniłem to ten: to było moje tylko i wyłącznie wyobrażenie o tej osobie (byłej). Ona była ciągle sobą, tylko ja pod wpływem hormonów i tzw. różowych okularów widziałem ją zupełnie inaczej.

Praktycznie wszyscy go popełniamy.

Dopiero katastrofa otwiera oczy, dlatego nie da się wytłumaczyć nikomu takich rzeczy zawczasu. bo to po prostu nie dociera.

Niektórzy i wtedy się nie uczą.

 

Drugim błedem jest planowanie czegokolwiek długofalowego z 20+ latką.

Ona sama nie wie czego chce, kieruje się wyłącznie hormonami.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.