Skocz do zawartości

Kilka pytań dot. tematu: "Polka - dno cywilizacyjne i kobieta trzeciego sortu"


Rekomendowane odpowiedzi

Szanowni użytkownicy, 

moją szczególną uwagę zwrócił temat " Polka - dno cywilizacyjne i kobieta trzeciego sortu "

Kto chce, może się z nim zaznajomić, nie będę przytaczała treści, gdyż sens w tym żaden, ale w związku z powyższym chciałam opisać kilka sytuacji z życia moich bliskich i zadać parę pytań, bo mam wrażenie, że Panowie jedno deklarują, a czym innym się kierują.

Sytuacja 1.
Moja mama ma 3 siostry, wszystkie wychowane w jednej z lubelskich wsi. Kobiety, jak to ze wsi na wschodzie - nauczone pracowitości, genialnego gotowania, porządnego sprzątania, obrotności, wpajania dzieciom właściwych wzorców, opiekuńcze, kochające, wierne, ATRAKCYJNE I TO JAK CHOLERA, a do tego CICHE I SPOKOJNE (wow!). Wszystkie panie mają obecnie 50-60 lat.
Przyszły mi na myśl, gdy czytałam opis żony jednego z kolegów reda - Azjatki. Mogłabym im przypisać dokładnie te same cechy. Naprawdę. Dodam jeszcze, że wszystkie pracowały i osiągały swoje dochody, nie licząc jedynie na kasę mężów.
Zresztą miałam idealny podgląd w domu - mama zawsze spokojnie przeprowadzała z ojcem rozmowy, prowadziła należycie dom i dzieci, dbała o swoją  i męża seksualność, wspierała męża, zawsze z kulturą i klasą, niezależnie od towarzystwa (a że ojciec był mundurowym, towarzystwo było... mocno szowinistyczne, szczególnie po paru kielichach).  Wszystkie pozostałe siostry wychowane były identycznie.

Dlaczego więc, powiedzcie mi, drodzy Panowie, wszystkie moje ciotki są po rozwodach, bo mężowie po kilku/kilkunastu latach życia szukali wrażeń na boku, a ciotki były lane, traktowane bez szacunku, zdradzane i wyzywane? (Moja mama jest wyjątkiem, aż dziwne, że ojciec był normalnym, prawdziwym facetem i fajnym mężem).
Skoro mieli w domu idealne, poukładane, wierne, atrakcyjne, napalone i ciche żony? Moim zdaniem  małżonki im się znudziły, a że były uległe jak cholera, przestali je szanować. I pomimo seksu w domu, szukali nowej pary cycków. Niejednej pary zresztą. 
Tell me, why?

Sytuacja 2.
Moja kuzynka, jedna z córek siostry mojej mamy. Jak została wychowana - opis wyżej. Ukończyła studia, znalazła dobrze płatną (3.5k) pracę, poznała interesującego mężczyznę. Zakochali się w sobie, bla bla, wiadomo, po trzech latach chciał założyć z nią rodzinę  (ona chciała poczekać, miała dopiero 27 lat). Zgodziła się. Ślub, potem dzidziuś, dzidziuś poszedł do przedszkola, ona wróciła do pracy, ale sama zajmowała się domem - wychodziła z założenia, że facet po pracy powinien mieć w domu święty spokój i relaks. Tak więc po robocie po dziecko, z dzieckiem do domu, obiad, w międzyczasie sprzątanie i zabawa z dzieckiem, powitanie męża, częsty seks. 
No, taka mentalna Azjatka. Po dwóch latach spotkaliśmy się na dużej rodzinnej imprezie, wtedy widziałam jej męża po raz drugi w życiu. Kuzynka niepijąca (kierowała), ulokowała się gdzieś z kobietami i sobie rozmawiały na swoje tematy, a mężczyźni na swoje - wiadomo. W pewnym momencie poszłam na taras odebrać telefon; rozmawiam w najlepsze, a po chwili obok zjawia się mąż kuzynki i mi się przygląda. Zakończyłam rozmowę, pytam, o co chodzi, na co on zaczyna mnie komplementować (on 32 lata, ja 21), więc mu grzecznie odpowiadam, że od komplementowania ma żonę (K.) i powinien do niej wrócić i wywiązał się między nami mniej więcej taki dialog (sens zachowany):
on: K. komplementuję, ale to nie oznacza, że nie mogę doceniać urody innych kobiet
ja: oczywiście, ale inne kobiety odbierają to jako próbę flirtu, a chyba nie o to ci chodzi
on: właśnie o to, co jest złego w małym dreszczyku emocji?
ja: ano to, że jesteś żonaty i zachowujesz się jak kawał dupka; źle ci z K.?
on: nie, jest kochana, ale BRAKUJE MI ADRENALINY, ONA NAWET NIE POTRAFI NA MNIE PORZĄDNIE KRZYKNĄĆ, GDY WIEM, ŻE ZACHOWUJĘ SIĘ JAK DUPEK
ja: a to żona nie powinna być ostoją spokoju?
on: też tak kiedyś myślałem, ale jest taka nudna i przewidywalna, że nie mam się po co o nią starać, a jestem przecież facetem - zdobywcą!

Wryło mnie. A tej pajac się uśmiechnął, złapał mnie za pośladek, przysuwając do siebie i chyba sądził, że zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Dostał w mordę, wszystko opowiedziałam kuzynce, która oczywiście mnie znienawidziła i zrzuciła winę na mnie (typowe dla tępych bab). Niecałe pół roku później złożył papiery rozwodowe i wyniósł do innego mieszkania. Kuzynka w szoku, nie wie, dlaczego, przecież była taką kochaną żoną?

Może Wy mi powiedzie, dlaczego? TYLKO dlatego, że ten koleś to kawał gnoja? Jeśli tak, to przytoczę jeszcze dwie inne sytuacje, wskazujące na fakt, iż tych gnoi jest o wiele więcej.

Sytuacja 3. Mój ziomek od dzieciństwa, znamy się dobre 15 lat (obecnie ma 25). W liceum korzystał ze swojej prezencji - cholernie przystojny, cholernie błyskotliwy, z fajnym poczuciem humoru i nieprzesadną pewnością siebie. Nie był romantykiem - przeleciał kilka panienek, nie wchodził w poważne relacje, kilka ff i tyle. Z takowym bagażem doświadczeń poszedł na studia i strzeliła go strzała amora. Dziewczę ładne, inteligentne, spokojne, ambitne. Zgrywała niedostępną, kilka miesięcy zajęło mu zaproszenie ją na coś więcej niż jedynie wymiana notatek przed zaliczeniami. Trochę się pobujali, po jakimś czasie sparowali i ogólnie sielanka. Dwoje zakochanych 20-latków, coś wspaniałego (ironia).
Często mi się zwierzał, mówił, że trafił na wspaniałą kobietę, że ma w sobie tyle kultury, że nie przeklina, a jednocześnie jest fantastyczna w łóżku.
Minęło 1.5 roku, chemia przestawała zalewać im mózgi, zrobiło się odrobinę spokojniej.
Pytam go więc, czy nadal jest tak cudownie. No i mówi, że tak, super im się razem mieszka, laska dba o porządek i dobrze gotuje, pomagają sobie w nauce, jest dobry seks, wspólne hobby, ALE... "ONA JEST TAKA SPOKOJNA, NIE POTRAFIĘ JEJ WYPROWADZIĆ Z RÓWNOWAGI". 
Ja oczy jak pięć złotych no i pytam, co w tym złego, że panna nie jest krzykaczką? A co ten osioł na to? "No nudno trochę."
Szlag, nudno, bo spokojnie. Ok.
Nie wiem, czy muszę dodawać, że po kolejnym roku poszedł za inną kiecką, tym razem przebojową, cycatą impreziarą, która "kurwy" używa jako przecinka i na jednej z imprez (na której była z moim ziomkiem i ze mną również) przelizała dwóch obcych kolesi.
Potem się okazało, że puściła się ze swoim byłym.
A mój osiołowaty ziomek co na to? WYBACZA, BO KOCHA. Ja mam na to inną teorię - wybacza, bo jest uzależniony od tej całej adrenaliny i haju, na którym jest, gdy ona wraca do niego po ekscytującej nocy z kimś innym.

Panowie - dlaczego? Dlaczego kolejny facet woli być traktowany jak szmata i uzależnia się emocjonalnie od kobiety, która go nie szanuje, ale dostarcza zajebiście wielkiej dawki emocji? Dlaczego rzucił fajną, napaloną i spokojną laskę dla szlaufa?

Sytuacja 4.
Podobna do ww.. Kumpela należy do "kobiet wyzwolonych". Zawsze wielu adoratorów, często z tego korzystała. Może nie bardzo puszczalska, ale kręcić, uwodzić, flirtować i porzucać uwielbia od wczesnego liceum. Na swojej 18stce poznała faceta lat 24. On podobno po przejściach, kiedyś zdradzony przez wielką miłość, szukał odskoczni. Zaczęli się spotykać. Pół roku później koleś ostro ześwirował na jej punkcie - zakochany do granic bólu. Ale ona, jak to ona, zaczęła się nudzić. Gardzi facetami od zawsze, lecz potrafi tak kupczyć dupą i robić słodkie minki, że nawet najwięksi twardziele padali jej do stóp. Ten ją zabierał na wycieczki za granicę, kupował drogą bieliznę, zapraszał do drogich restauracji - wiecie, zachowanie wpatrzonego w samicę samca. A samiczka korzystała i z jego dobrodziejstw (naiwności) i przy okazji z bolców innych atrakcyjnych panów.
Skąd wiem? Bo na jednej z imprez, na którą poszłyśmy babską ekipą, nakryłam ją w kiblu na kolanach przed jakimś alvaro italiano. 
Trochę jej było głupio, ale powiedziała wprost, że lubi ten sport i nie ma zamiaru trzymać się jednego pajaca. 
Ja w szoku, bo sądziłam, że naprawdę się zakochała i tworzą udaną parę, ale - cóż - po alkoholu wychodzi cała prawda.
Może i jestem świnia, ale na dwóch kolejnych imprezach zrobiłam jej parę fotek, jak siedzi komuś na kolanach, ktoś ją obmacuje, z kimś się liże... (jak dla mnie ostre stadium nimfomanii, ale co ja wiem). Potem z tymi fotkami pojechałam do jej chłopaka.
Koleś się załamał. Podziękował i poszedł pić, co - jak się okazało - miało trwać kolejne dwa tygodnie. 
Ona mnie znienawidziła, obrabiała dupę, wyzywała, raz chciała mnie nawet pobić. Szkoda, bo  bardzo ją lubiłam, ale jednak kurestwem brzydzę się mocniej. No i szkoda mi było tego jej łosia.

Rok później napisał do mnie ten jej już wówczas ex. Podziękował za otworzenie oczu, za to, że nie zmarnował życia na szlauf, że teraz ma szansę być szczęśliwy, że poznał cudowną kobietę, bla bla bla. Myślę - no, fajnie, uchroniłam jelonka przed większym porożem i spieprzonym życiem, miło mi.
To było 3 lata temu.

Tydzień temu idę miastem, a tu mnie mija ów jelonek z... moją koleżanką - nimfomanką :o Ten w nią jak w obrazek, a ta na mój widok cyc wypina, głowę do góry zadziera i patrzy z wyższością. Uśmiecha się bezczelnie, widząc moją zszokowaną minę i idą dalej, jak gdyby nigdy nic.

Pytam go pod wieczór tego dnia na fejsie, dlaczego do niej wrócił. Na co on, że dusiłby się z kimś, o kogo nie musi się starać. 

Cycki mi opadły. Jeszcze parę takich akcji i będę miała zwisy po pępek.


PANOWIE! DLACZEGO?! 


Potem się dziwicie, że kobiety, zamiast być posłuszne, spokojne i uległe, zachowują się jak zimne suki tylko po to, by w swoim facecie wzbudzić emocje i zmotywować do starań w związku.

Ja to widzę na co dzień. 

W innym wątku być może opiszę swój związek, ale od razu muszę przyznać, że gdy jestem kochana, spokojna i uległa, to on przestaje jakkolwiek się o mnie starać. Nie chce mu się zorganizować wyjścia nawet na głupi orlik, by pokopać piłkę, że o spacerze, kinie czy imprezie nie wspomnę. Mogę sobie gadać, mogę go prosić, słyszę tylko "to się zmieni, będę Cię zabierał" i... dupa. Dosłownie, bo inicjatywę ma wtedy chyba tylko do seksu i oglądania filmów w domu. A ja jestem za młoda, by dziadzieć.

Kiedy z kolei staję się nieprzystępna, znikam z chaty, nie tłumaczę się i jedyne, na co mam ochotę z nim, to zwierzęcy seks, wtedy... misio przechodzi totalną przemianę i nagle są wyjścia do kina, nagle dostaję kwiatka. Misio traci grunt pod nogami i zaczyna mu w dupce pracować motorek napędowy.

Ale wiecie co? Mnie to nie cieszy. Ja nie cierpię udawać, że jestem zimną suką. Ja to robię na pokaz, by się spiął i zobaczył, że nie jest pępkiem świata. Ja wychodzę odwalona z domu nie dlatego, że chcę obejrzeć jakiś cholerny film w kinie w samotności, ale po to, by znów zaczął pokazywać, że mu zależy.

Mnie wystarczy tylko dobry seks i jedno wyjście w tygodniu z jego inicjatywy. Nawet na spacer. Żebym widziała, że jest coś, co ON chce robić ZE MNĄ. 
W porównaniu z kilkoma koleżankami nie mam chyba zbyt wygórowanych wymagań, a mimo to muszę robić z siebie tę cholerną sukę, by facet zaczął mnie dostrzegać.

Mam wrażenie, że mnóstwo panów zaczyna starać się o kobietę dopiero wówczas, gdy wyczują zagrożenie. I wychodzą z założenia, że w związku starać się nie muszą. 

Dlaczego?


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Pantera napisał:

Dlaczego więc, powiedzcie mi, drodzy Panowie, wszystkie moje ciotki są po rozwodach, bo mężowie po kilku/kilkunastu latach życia szukali wrażeń na boku, a ciotki były lane, traktowane bez szacunku, zdradzane i wyzywane? (Moja mama jest wyjątkiem, aż dziwne, że ojciec był normalnym, prawdziwym facetem i fajnym mężem).
Skoro mieli w domu idealne, poukładane, wierne, atrakcyjne, napalone i ciche żony? Moim zdaniem  małżonki im się znudziły, a że były uległe jak cholera, przestali je szanować. I pomimo seksu w domu, szukali nowej pary cycków. Niejednej pary zresztą. 
Tell me, why?

 

Dla tego, że opisujesz tu wyidealizowany w swoim "musku" obraz rzeczywistości, całkowicie odrealniony, nie zgodny  z istniejącymi i działającymi mechanizmami.

 

 

23 minuty temu, Pantera napisał:

Moja mama ma 3 siostry, wszystkie wychowane w jednej z lubelskich wsi. Kobiety, jak to ze wsi na wschodzie - nauczone pracowitości, genialnego gotowania, porządnego sprzątania, obrotności, wpajania dzieciom właściwych wzorców, opiekuńcze, kochające, wierne, ATRAKCYJNE I TO JAK CHOLERA, a do tego CICHE I SPOKOJNE (wow!). Wszystkie panie mają obecnie 50-60 lat.
Przyszły mi na myśl, gdy czytałam opis żony jednego z kolegów reda - Azjatki. Mogłabym im przypisać dokładnie te same cechy. Naprawdę. Dodam jeszcze, że wszystkie pracowały i osiągały swoje dochody, nie licząc jedynie na kasę mężów.

 

Sam urodziłem się i żyję na Lubelszczyźnie i powiem tyle o lubelskich wsiach. Są miejscowości gdzie w każdy piątek i sobotę niezależnie od pory roku pod sklepem w rządku lub na przystanku pks siedzą odpicowane wiejskie dziołchy, każdy facet, który ma lepsze auto i jest z miasta podjeżdża, pokazuje palcem mówi "ty wsiadasz" i laska szczęśliwa, że ktoś ją zabierze na disko i pojedzie dobrym autem z tej radości robi laskę jeszcze nim na ową dyskotekę dojedzie, najczęściej facetowi, którego pierwszy raz widzi w życiu, a w niedzielę do kościoła do spowiedzi i zgrywamy pannę z porządnego domu ;)   I tak co tydzień.

 

I to mówię o tych wizualnie atrakcyjnych bo tych nie atrakcyjnych na dyskotekę mogą co najwyżej zabrać lokalsi. Brzydkie z przymusu muszą być cnotliwe i mieć wiele zalet bo inaczej nie zawalczą z ładnymi :P 

 

Jeszcze jak byłem dość młody i chciało mi się tak bawić to dla przykładu jest taka wioska Kwasówka w okolicach Białej Podlaskiej, coś koło 20 km, w jednej sąsiednich wiosek była organizowana dyskoteka, raz zabrałem na nią trzy panie, nim skończyła się dyskoteka dwie mi obciągnęły, a trzecią zerżnąłem ;)    Nie był to odosobniony przypadek.

 

Inny przykład tzw. pań z porządnego domu, córka jednego z burmistrzów mniejszych miasteczek, aktualnie oficer służb mundurowych miała ksywę "plujka" zgadnij dla czego? 

 

Takie przykłady mogę mnożyć.

 

Tyle na temat lubelskiej wsi spokojnej, wesołej i porządnej ...

 

 

35 minut temu, Pantera napisał:

Moja kuzynka, jedna z córek siostry mojej mamy. Jak została wychowana - opis wyżej. Ukończyła studia, znalazła dobrze płatną (3.5k) pracę, poznała interesującego mężczyznę.

 

Dobrze płatną? Ty tak serio? :D

 

 

37 minut temu, Pantera napisał:

Wryło mnie. A tej pajac się uśmiechnął, złapał mnie za pośladek, przysuwając do siebie i chyba sądził, że zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Dostał w mordę, wszystko opowiedziałam kuzynce, która oczywiście mnie znienawidziła i zrzuciła winę na mnie (typowe dla tępych bab). Niecałe pół roku później złożył papiery rozwodowe i wyniósł do innego mieszkania. Kuzynka w szoku, nie wie, dlaczego, przecież była taką kochaną żoną?

 

Kolejna bajka o kochanych żonach i o dobierającym się do siostry/ kuzynki facecie < ten kit wciskałaś na rozwodzie bo to najczęstsza bajka jaką członkinie rodzin "pokrzywdzonych pań" opowiadają na sali rozpraw.

 

Może daj panu adres forum, chętnie poznamy jego wersję wydarzeń :P

 

 

40 minut temu, Pantera napisał:

Panowie - dlaczego? Dlaczego kolejny facet woli być traktowany jak szmata i uzależnia się emocjonalnie od kobiety, która go nie szanuje, ale dostarcza zajebiście wielkiej dawki emocji? Dlaczego rzucił fajną, napaloną i spokojną laskę dla szlaufa?

 

Odpowiedź jest zadziwiająco prosta, kobiety zostawiają mężczyzn dla mężczyzn bardziej zamożnych i z wyższą pozycją społeczną. 

 

Natomiast faceci zostawiają kobiety dla młodszych/ ładniejszych/ lepszych w łóżku < bo zasadniczo to jedyne co macie do zaoferowania.

 

 

43 minuty temu, Pantera napisał:

Potem się dziwicie, że kobiety, zamiast być posłuszne, spokojne i uległe, zachowują się jak zimne suki tylko po to, by w swoim facecie wzbudzić emocje i zmotywować do starań w związku.

 

Facet, który się stara jest przegrany na starcie. To nie facet ma się starać ponieważ facet wraz z wiekiem zyskuje na atrakcyjności, kobieta traci, facet oferuje więcej w sferze społecznej niż kobieta, facet ma wyższy dochód.

 

Każdy facet świadomy wie, że wszystko co ma, łącznie ze swoim czasem jest warte więcej niż to co możecie zaoferować, więc logicznym jest iż strona, która oferuje mniej powinna się starać.

 

Jeśli facet się stara oznacza to nie mniej i nie więcej, że oddaje wszystkie swoje nabyte wartości materialne i nie materialne, za bardzo niską cenę, którą tak naprawdę jest dostęp do rozłożonych nóg pani. Czyli oddaje zarobki, własności, czas, rezygnuje z pasji w zamian za sex, który na wolnym rynku jest wart 100 zł.

 

 

Nie chce mi się nawet dalej pisać, bo takiego steku bzdur nie czytałem na forum od dobrych 6-7 miesięcy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Skąd ta pewność, że obraz jest odrealniony? W każdym związku powtórzyło się jedno: facet ma za nic uległą kobietę. Odpowiedz - dlaczego?
2. Gwarantuję Ci, że w tej lubelskiej wsi nie było nawet sklepu, kibla w domu czy ciepłej wody, a co dopiero mówić o imprezkach. Poza tym kobiety te 40 lat temu nie były tak zdeprawowane kurewstwem, jak dziś. A już z całą pewnością nie kobiety z mojej rodziny, BO JE PO PROSTU ZNAM. Swoją matkę też znam. I wiem, co mi wpojono do łba.
3. Tak, pierwsza robota po studiach i wypłata 3.5k to dla młodej laski dużo. Na tyle dużo, by nie doić z fagasa i mieć coś swojego :)
4. Kuzynka nie jest w stanie nic ogarnąć, facet złożył papiery bez orzekania o winie, więc świadkować też nie ma komu. Rozumiem, że dla Ciebie niepojętym jest, iż mąż dobiera się do młodszej dupy, nawet jeśli należy ona do rodziny jego żony. I po co insynuujesz jak baba? Po co dopowiadasz, nie znając faktów? Przerażające.
O, też chętnie poznałabym prawdziwą wersję zdarzeń tego pana. Naprawdę.
5. Mówisz, że faceci zostawiają laski dla młodszych, ładniejszych i lepszych w łóżku. A jeśli laska jest ładna, młoda i dobrze ciągnie? 
Bo ja to widzę tak: facet ma do wyboru dwie ładne, dwie napalone i młode, ale wybiera tę, która jest suką. Jak sądzisz, dlaczego? Bo naprawdę tego nie rozumiem. Po co wybierać szlauf, zamiast ciepły obiad i loda na deser u wiernej samicy?
 A co do tego: 
"Facet, który się stara jest przegrany na starcie. To nie facet ma się starać ponieważ facet wraz z wiekiem zyskuje na atrakcyjności, kobieta traci, facet oferuje więcej w sferze społecznej niż kobieta, facet ma wyższy dochód. "
a) facet z wiekiem nie zyskuje na atrakcyjności, tylko ewentualnie na zasobności portfela; jeżeli to ma być wyznacznik atrakcyjności, to chyba sobie piznę w łeb i zmienię planetę
b ) kobieta i facet tracą tak samo na atrakcyjności bądź tak samo zyskują - oboje się starzeją, ale oboje mogą zarabiać więcej, mieć większe doświadczenie życiowe - jeżeli jedyną wartością kobiety ma być wygląd jej dupy, to ja, powtórzę, powinnam zmienić planetę
c) a co w sytuacji, gdy oboje osiągają te same dochody albo i ona zarabia więcej? tak, zdarza się, nie tak strasznie rzadko nawet

" Każdy facet świadomy wie, że wszystko co ma, łącznie ze swoim czasem jest warte więcej niż to co możecie zaoferować, więc logicznym jest iż strona, która oferuje mniej powinna się starać. "
a) jak dla mnie związek to relacja 50:50; dajecie pół na pół; kwestia dogadania się, ale jeżeli któraś ze stron daje więcej, wieje mi to mocną patologią; i tu nie chodzi o żadną władzę i uległość, tylko zwyczajny, ludzki SZACUNEK do drugiego człowieka;
w czym facet jest lepszy od kobiety, skoro zarabiają tyle samo, mają taki sam wkład w pożycie i wychowanie dzieci? Tylko tym, że nie obwisną mu cycki? Spoko, przestanie mu stawać, gdy tymczasem ona będzie mogła sponsorować młodych i napalonych mamisynków; nie każda bowiem kobieta po 30 to kaszalot - niektóre trzymają się mocno nawet i do 55 ;)

" Jeśli facet się stara oznacza to nie mniej i nie więcej, że oddaje wszystkie swoje nabyte wartości materialne i nie materialne, za bardzo niską cenę, którą tak naprawdę jest dostęp do rozłożonych nóg pani. Czyli oddaje zarobki, własności, czas, rezygnuje z pasji w zamian za sex, który na wolnym rynku jest wart 100 zł. "

Facet oddający wszystkie nabyte wartości materialne to idiota. Tak samo jak idiotką jest kobieta zależna finansowo od faceta. Po co jej to, skoro misiaczek po paru latach i tak ją kopnie w dupę i znajdzie młodszą?

Nie ogarniam, Panowie, co się z Wami dzieje. Jak można kalkulować w ten sposób i tworzyć rodzinę? I tu naprawdę nie chodzi o miłość i inne gówna, ale zwykły szacunek, obustronny szacunek do człowieka. 

Naprawdę liczy się tylko kasa i cipa? Naprawdę świat aż tak zszedł na psy?

Może ja  naprawdę żyję w innym świecie i tylko czekać, aż facet kopnie mnie w dupę dla małolaty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że Wy poza koniecznością włożenia nie macie:
a) uczuć
b ) chęci dzielenia życia z kimś po połowie
c) chęci posiadania dzieci
d) problemów z samotnością?

Piszecie, że baby to intelektualne betony. Tymczasem ja odnoszę wrażenie, że to większość panów ma zabetonowane mózgi i każdy babski argument zbywają z samczym "ot, pierdolenie" tylko dlatego, że mają się za lepszych. Nie chcą nawet próbować rozmawiać, bo z góry zakładają, że mają absolutną rację.
Przykro mi, nie zawsze.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Pantera napisał:

a) uczuć

 

Uczucia < zakochanie trwa 2 max 3 lata jest reakcją hormonalną , później jedynym uczuciem w związku jest PRZYZWYCZAJENIE. Po co żyć w niedającym endorfinowego haju przyzwyczajeniu skoro można co 2-3 lata mieć go od nowa? 

 

Jeśli się należy do osób, u których reakcja wyzwala się rzadko lub trudno - czytaj niełatwo się zakochują, to faceci mogą mieć wiele partnerek seksualnych, młodych, wysportowanych, zadbanych do późnej starości.

 

Zadaj sobie pytanie czemu ludzie zamożni lub celebryci, czyli ci, których stać finansowo, zmieniają partnerów bardzo często? Z prostej przyczyny bo to co najlepsze w każdym związku dostają przez 2-3 lata właśnie, później wymiana partnera i życie przeżywa się przyjemnie i ma się co wspominać na starość.

 

 

41 minut temu, Pantera napisał:

b ) chęci dzielenia życia z kimś po połowie

 

Coś takiego jak dzielenie życia po połowie to mit, wszystkie statystyki pokazują jasno, że większość obciążeń materialnych, fizycznych i psychicznych w tak zwanym związku przyjmuje na siebie mężczyzna. Więc nie da się żyć po połowie, małżeństwo w naszej kulturze jest umową prawną, w której uprzywilejowaną stroną jest kobieta, ba nawet jest uprzywilejowana w konkubinacie.

 

Więc to co wypisujesz jest kłamstwem i/ lub myśleniem życzeniowym.

 

 

47 minut temu, Pantera napisał:

c) chęci posiadania dzieci

 

Posiadanie dzieci nie oznacza bycia w związku, można się dogadać i mieć dziecko z kobietą zaspakajając obopólną potrzebę jego posiadania.

 

Można pojechać do kraju gdzie wynajęcie surogatki jest legalne i mieć dziecko, a nie mieć na głowie matki owego dziecka i wiele innych rozwiązań, oczywiście dostępnych dla ludzi odpowiednio sytuowanych.

 

Więc aby mężczyzna zaspokoił swoją potrzebę posiadania potomstwa (jeśli taką posiada) nie potrzebuje wchodzić w żaden związek, tym bardziej małżeński.

 

 

50 minut temu, Pantera napisał:

d) problemów z samotnością?

 

Ludzie, którzy czują się dobrze sami ze sobą i znają swą wartość problem z samotnością nie dotyczy.

 

Problem ten dotyczy jednostki uszkodzone o niskiej samoocenie i błędnie upatrują jego rozwiązania w związku.

 

To że człowiek jest sam nie oznacza, że jest samotny, ma zainteresowania, grono przyjaciół lud, którzy cenią jego wiedze i umiejętności.

 

Natomiast jeśli chodzi o reakcje fizjologiczne, które powodują wydzielanie hormonów, między innymi tych wpływających na długość życia, to organizm wydziela je identycznie u mężczyzn posiadających stałe partnerki jak i u tych, którzy posiadają psa. Reakcje hormonalne są identyczne, tzw. fakt naukowy.

 

Problem z samotnością występuje wielokrotnie częściej u kobiet niż u mężczyzn, więc to jest wasz problem, nie nasz, a straszne jest to próbujecie zawsze go "naprawiać" naszym kosztem.

 

 

 

Wrócę jeszcze do poprzedniego postu, który zamieściłaś:

 

1 godzinę temu, Pantera napisał:

Naprawdę liczy się tylko kasa i cipa? Naprawdę świat aż tak zszedł na psy?

 

- bez pieniędzy nie ma godnego życia

- bez pieniędzy nie ma poczucia bezpieczeństwa

- bez pieniędzy nie ma godnej przyszłości dla potomstwa, dobra edukacja, pozycja społeczna itp.

- bez pieniędzy w wypadku poważnych problemów zdrowotnych nie ma możliwości leczenia lub godnego życia

- bez pieniędzy nie jest się człowiekiem wolnym, nie można żyć gdzie się chce i jak się chce

- bez pieniędzy nie da się przeżyć swego życia w pełni, nie zwiedzi się świata, nie spróbuje wielu rzeczy, na  które potrzeba pieniędzy

- bez pieniędzy nie ma luksusów, poznawania ciekawych ludzi, zwiedzania świata

 

 

Można tak wymieniać i wymieniać i wymieniać. Ludzie którzy to rozumieją później nie muszą żebrać o kasę na wykopie bo mały Brajanek ma wadę genetyczną, albo bo są starzy i nie mają za co siebie leczyć. Kto nie rozumie siły pieniądza i nie potrafi go gromadzić i nim obracać, sam jest winien 95% nieszczęść, które spotykają go w życiu, bo z większością można sobie poradzić dzięki kasie, właśnie ...

 

 

1 godzinę temu, Pantera napisał:

Może ja  naprawdę żyję w innym świecie i tylko czekać, aż facet kopnie mnie w dupę dla małolaty.

 

Widzę, że nieuważnie przeczytałaś temat, od którego zaczęłaś "Polka dno cywilizacyjne..." więc zacytuję samego siebie:

 

Cytat

 

2 ) żona nie zaspokaja potrzeb męża, wyszczególniła że te niezaspokojone potrzeby mogę to być różnej natury: seksualnej, intelektualnej bądź emocjonalnej, czyli nie wypełnia należycie OBOWIĄZKÓW ŻONY (po tym tekście panie miały miny dzieci zagubionych w labiryncie :lol:, a ja uśmiech kota, który połkną mysz)

 

3) trzecią przyczyną może być niezdolność żony do wypełniania określonych (w domyśle seks) obowiązków, niezdolność spowodowana np. złym stanem zdrowia (długotrwałym), wtedy żona powinna SAMA ZNALEŹĆ DLA MĘŻA ODPOWIEDNIĄ KOCHANKĘ i udzielić jej wszelkich rad i wskazówek, aby stanowiła godne zastępstwo w zaspokajaniu potrzeb męża, wtedy wszystko odbywa się za zgodą żony i przyzwoleniem, oczywiście mąż jest zobowiązany do zachowania odpowiedniej dyskrecji i dbałości aby to nie wpłynęło na rodzinę.

 

4) czwarty punkt co ciekawe, analogiczny do trzeciego, tyle że "gdy żona się zestarzeje i jej ciało straci jędrność i przestanie być dla męża atrakcyjne, a on nadal zachowa męski wigor mimo upływu lat" <- tak dokładnie to powiedziała, i wyjaśniła że żona ma obowiązek znaleźć mu młodą i atrakcyjną kochankę

 

Panie się zagotowały, oburzenie wielkie, nawet mężatkom puściły nerwy, że to chore tradycje itp.. Padło pytanie, jak tak można?

 

Odpowiedź:

 

"Mąż jest żywicielem rodziny, jego samopoczucie i potrzeby są najważniejsze, kiedy wszystkie jego potrzeby są zaspokojone, jest zadowolony, jest lepszy dla rodziny, pracuje wydajniej, żyje zdrowo i długo, a ponieważ głowie rodziny jest lepiej to i wszystkim jej członkom żyje się  lepiej" <- nie jest dokładnie słowo w słowo, było dłużej, ale zachowałem sens wypowiedzi.

 

 

 

 

 

 

   

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

Uczucia < zakochanie trwa 2 max 3 lata jest reakcją hormonalną , później jedynym uczuciem w związku jest PRZYZWYCZAJENIE. Po co żyć w niedającym endorfinowego haju przyzwyczajeniu skoro można co 2-3 lata mieć go od nowa? 

Zakochanie, owszem, jest przejściowe, lecz moim zdaniem ludzie zaczynają się po prostu kochać. I mamy tu połączenie przyjaźni, przyzwyczajenia, pożądania, troski, szacunku i paru innych perełek. 
Nie nazwałabym także samym przyzwyczajeniem sytuacji, w której wieloletni partnerzy są o siebie zazdrośni i pragną się nawzajem. Przyzwyczajenie to rachunek zysków i strat, ale zazdrość i pożądanie to już emocje. Więc niezupełnie jest tak, że emocje zdychają po 2-3 latach. Jeżeli para postanawia ze sobą być, to potrafi te endorfiny reaktywować. A to zrobieniem wspólnie czegoś cholernie podniecającego lub niebezpiecznego, a to wzbudzeniem zazdrości, a to odnalezieniem wspólnego i ekscytującego hobby... da się. 
Z tym, że ludzie mają wybór - starać się o zastrzyk hormonów w związku, czy pójść na łatwiznę i znaleźć nowe źródło haju.

Poza tym dlaczego ludzie (mężczyźni również!) nawet po kilkunastu latach mają "złamane serce" i wpadają w deprechy, gdy zdradzi je partner/ka? Chyba nie ze względu tylko na przyzwyczajenie / brak pipy / brak pieniędzy.

 

 

1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

Zadaj sobie pytanie czemu ludzie zamożni lub celebryci, czyli ci, których stać finansowo, zmieniają partnerów bardzo często? Z prostej przyczyny bo to co najlepsze w każdym związku dostają przez 2-3 lata właśnie, później wymiana partnera i życie przeżywa się przyjemnie i ma się co wspominać na starość.

Nie mam nic przeciwko takiemu życiu pod warunkiem, że nie jest to moje życie.
Dla mnie kolejny zastrzyk endorfinowego haju jest niewspółmierny do korzyści, jakie mam w związku z facetem, z którym łączy mnie uczucie. 
Fajnie tak po 8. latach związku dostać od niego esa (jest na tygodniowym wyjeździe) o treści "brakuje mi Ciebie". Fajnie tak wieczorem się przytulić po dobrym seksie i powiedzieć mu, że nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego faceta, fajnie przyrządzić nazajutrz jego ulubione danie i cieszyć się, że to docenia. I co z tego, że nie ma już motyli (chyba że po dłuższej rozłące związanej z wyjazdami), co z tego, że podobają i podniecają nas inni  ludzie, skoro sami ze sobą mamy zajebiście udany seks i życie na co dzień? 
Dla samego haju nigdy bym tego nie poświęciła, naprawdę.

 

 

1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

Coś takiego jak dzielenie życia po połowie to mit, wszystkie statystyki pokazują jasno, że większość obciążeń materialnych, fizycznych i psychicznych w tak zwanym związku przyjmuje na siebie mężczyzna. Więc nie da się żyć po połowie, małżeństwo w naszej kulturze jest umową prawną, w której uprzywilejowaną stroną jest kobieta, ba nawet jest uprzywilejowana w konkubinacie.

 

Więc to co wypisujesz jest kłamstwem i/ lub myśleniem życzeniowym.

Ja widuję wiele małżeństw, w których to kobieta zajmuje się domem i dziećmi plus oporządzeniem małżonka, a on po powrocie z pracy nie robi nic lub bardzo niewiele poza siedzeniem przy kompie/tv. Ale to tak nawiasem.

Nie chciałabym żyć u boku kogoś, kto na mnie robi, kto za mnie decyduje i musi za mnie myśleć. Ja traktuję związek jak partnerstwo - najlepiej bez ślubu, a jeśli już, to tylko z intercyzą. Praca? Najlepiej, jeśli pracujemy oboje. Wychowanie dzieci? To samo, obopólny wkład. Podejmowanie najważniejszych decyzji? Razem, skoro dotyczą nas niepodzielnie. 
Chciałabym wkładać w związek tyle samo, co mój facet. Wspierać i oczekiwać wsparcia. Być lojalną i tej lojalności również oczekiwać. Rozmawiać i wychodzić naprzeciw potrzebom.
Póki co tak żyjemy,  póki co to się sprawdza. Nie ukrywam, bardzo bym chciała, by tak właśnie wyglądała relacja z facetem. 
I przeraża mnie, iż większość mężczyzn wyśmiewa takie podejście.

 

 

1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

Posiadanie dzieci nie oznacza bycia w związku, można się dogadać i mieć dziecko z kobietą zaspakajając obopólną potrzebę jego posiadania.

 

Można pojechać do kraju gdzie wynajęcie surogatki jest legalne i mieć dziecko, a nie mieć na głowie matki owego dziecka i wiele innych rozwiązań, oczywiście dostępnych dla ludzi odpowiednio sytuowanych.

 

Więc aby mężczyzna zaspokoił swoją potrzebę posiadania potomstwa (jeśli taką posiada) nie potrzebuje wchodzić w żaden związek, tym bardziej małżeński.

Miałam takie wzorce w rodzinie, że rodzice razem wychowują swoje dzieci. Ok, jeśli im się nie układa, to faktycznie lepiej się rozejść i nie robić dziecku sieczki z mózgu, ale to inna bajka.
To nie mnie ma być potrzebny mężczyzna do posiadania dziecka, to nie moja macica ma być mu potrzebna do spłodzenia potomka. 
To my powinniśmy chcieć być ze sobą i w oparciu o tę relację wychować nasze dzieci na porządnych ludzi.
Tak było w mojej rodzinie od pokoleń, nikt nie był nieszczęśliwy, matka pełniła matczyne role, ojciec ojcowskie, dzieci miały pod dostatkiem miłości ojcowskiej i matczynej, były emocjonalnie kompletne i dużo bardziej inteligentne (również emocjonalnie).
Czy to dziwne, że chciałabym dbać ze wzajemnością o ojca moich dzieci? Czy to dziwne, że mężczyzna szanuje matkę swoich dzieci?

Co do samotności - tu się z Tobą zgodzę, oczywiście. Nie trzeba być w związku, by być członkiem stada. Z tym jednak, że relacja związkowa nieco różni się od relacji z przyjaciółmi i zwierzętami. Choćby dlatego, że z odpowiednią osobą możesz się nie tylko przyjaźnić, ale i uprawiać seks, czuć, że komuś na Tobie zależy i chce trwać u boku, mimo że zna Cię z najgorszej strony, a Twoje wady już dawno zaakceptowała. Dużo osób dąży do takiej bliskości, choć rozumiem, że nie wszyscy. I nie mam nic przeciwko, trzeba żyć tak, by nie krzywdzić innych, ale i nie narzucać swojego sposobu myślenia.

Odnośnie listy dotyczącej pieniędzy: pewnie, że bez kasy nie da się żyć. Da się co najwyżej wegetować. Trzeba mieć jednak świadomość, że kasa jest tylko środkiem do celu, nie powinna być celem samym w sobie. Kasa umożliwia, kasa daje szanse, kasa wiele ułatwia, ale nie wszystko da się kupić. Pytanie, komu na czym zależy.

Jeżeli partnerzy pracują oboje, facet nie musi kupować waginy swojej kobiety, bo ona z seksu ma takie same korzyści jak on - bliskość, orgazm, rozładowanie, oksytocyna. 
Przecież on mógłby płacić za seks jakiejś małolacie, a ona mogłaby uwodzić któregoś z licznie reklamujących się w sieci sponsorów. Ale po co, skoro im ze sobą dobrze?
Tak po ludzku.

I na koniec - odnośnie Twojego cytatu samego siebie - skoro zarabiamy oboje, skoro oboje wkładamy tyle samo do związku, to byłoby miło, gdyby on wymagał ode mnie spełniania moich potrzeb, a ja od niego, by spełniał moje. 
Co do samej atrakcyjności i sprawności fizycznej: ok, skoro ja się staję sflaczała i szukam mężowi kochanki, to kiedy mąż przestaje stawać na wysokości zadania, powinnam znaleźć sobie kochanka. Mam równie duże potrzeby seksualne, więc dlaczego tylko mąż ma mieć "lepiej", skoro wkład w związek jest równy? 

No właśnie. Z tego też powodu nigdy nie wyjdę za mąż, to mi się nie opłaca ;)

Mężczyźni, pragnę jedynie, byście zrozumieli, że istnieją kobiety, dla których seks nie jest środkiem do celu w postaci złowienia portfela mężczyzny, tak samo jak wiem, że nie każdy facet myśli wackiem i dwa razy się zastanowi, zanim puknie inną, szmacąc przy tym psychicznie żonę i robiąc ku*wę z przysięgi małżeńskiej. 


Piszę tu, pytam, przedstawiam swój punkt widzenia i dyskutuję, bo rzadko spotykam się z tak negatywnym podejściem do kobiet i chciałabym je zwyczajnie zrozumieć. Albo spróbować.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Pantera napisał:

Mężczyźni, pragnę jedynie, byście zrozumieli, że istnieją kobiety, dla których seks nie jest środkiem do celu w postaci złowienia portfela mężczyzny, tak samo jak wiem, że nie każdy facet myśli wackiem i dwa razy się zastanowi, zanim puknie inną, szmacąc przy tym psychicznie żonę i robiąc ku*wę z przysięgi małżeńskiej. 
Piszę tu, pytam, przedstawiam swój punkt widzenia i dyskutuję, bo rzadko spotykam się z tak negatywnym podejściem do kobiet i chciałabym je zwyczajnie zrozumieć. Albo spróbować.

 

Znałem taką jedną. Mówiła o lojalności, taka honorowa. Podobna do ciebie w wypowiedzi. Poznała zwykłego gościa z wymiany studenckiej i odpierdoliło jej. Wszystkie zasady poszły się jebać. Ty sobie możesz pisać, co chcesz. Przeczytaj sobie dział manipulacje kobiet i obrona przed nimi. Jako mężczyźni przeżywamy podobne gierki i patologie praktycznie codziennie. Ty mówisz coś o szacunku? Powiem ci, co się liczy. Liczy się siła, w każdym przypadku. Szacunek pojawia się tam, gdzie panuje siła. Piszesz, żeby nie narzucać swojego sposobu myślenia, a po kilku chwilach właśnie narzucasz swój sposób myślenia i nas krytykujesz. Hipokryzja i podwójny standard wylewa się z twoich wypowiedzi. Straszne bajki piszesz. Przykład. Że kobieta 55 lat się trzyma? Co ty pierdolisz, za przeproszeniem. Wyjdź sobie na plażę i zobacz, jak się trzymają kobiety 55-60 lat. Obleśne ciało, brak treningu, zaniedbanie. Praktycznie, co drugie zdanie od ciebie jest jakieś odrealnione. Wypisałaś tyle bzdur, że nie bardzo mam czas się odnieść. Z tego powodu na forum jest rezerwat. Zachęcam do lektury credo forum. Zrozumiesz może trochę, o co tutaj chodzi. Ty widzisz to, co chcesz widzieć - nienawiść do kobiet, itp. My tutaj kobiety raczej mamy w dupalu, ewentualnie nie mamy do nich specjalnie ciężkich emocji. Raczej neutralne. 

 

Wszystkie rozumy chyba pozjadałaś i wszystko wiesz lepiej. Uwielbiam takie wszechwiedzące Panie :) Kocham, naprawdę. Obserwowałem upadek takiej jednej. To jest niesamowite. Niby wierzysz w to, co piszesz, a i tak nadejdzie dzień, gdzie zrobisz wszystko na opak. Wszyscy tutaj już to przerobiliśmy. Gdybym ci uwierzył, to bym zmarnował życie, serio. 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że się tak wetnę, bo ubawiłem się setnie

 

3 godziny temu, Pantera napisał:

 A co do tego: 
"Facet, który się stara jest przegrany na starcie. To nie facet ma się starać ponieważ facet wraz z wiekiem zyskuje na atrakcyjności, kobieta traci, facet oferuje więcej w sferze społecznej niż kobieta, facet ma wyższy dochód. "
a) facet z wiekiem nie zyskuje na atrakcyjności, tylko ewentualnie na zasobności portfela; jeżeli to ma być wyznacznik atrakcyjności, to chyba sobie piznę w łeb i zmienię planetę

 

Samica wybierając samca kieruje się tylko dwoma czynnikami:

1. Zdrowiem przyszłych dzieci - czyli urodą samca

2. Możliwością ich odchowania (i swoją wygodą) - zasobnością portfela samca (a jak ma te 20-25 lat tym na ile rokuje na kasę).

Samica ma do zaoferowania:

1. Urodę (zdrowie potomstwa)

i...

NIC

Zastanówmy się więc, czy średni bądź brzydki samiec (90% populacji męskiej), wraz z upływem czasu zyskuje czy traci? Skoro i tak, przez deficyt urody, był traktowany przez swoje rówieśniczki jak powietrze, a jego portfel nabierał zasobności to...

Bingo ;)

Samica po 30stce, bez dzieci, to już nic niewarty grat, looser, jak Panie lubią nazywać Panów. Gdybyście mogły to rozmnażałybyście się tylko z bardzo wąską grupą mężczyzn ale natura pokarała brakiem urody i musicie się zadowolić drugim sortem (dlatego zdradzacie).

 

3 godziny temu, Pantera napisał:

b ) kobieta i facet tracą tak samo na atrakcyjności bądź tak samo zyskują - oboje się starzeją, ale oboje mogą zarabiać więcej, mieć większe doświadczenie życiowe - jeżeli jedyną wartością kobiety ma być wygląd jej dupy, to ja, powtórzę, powinnam zmienić planetę

 

Witamy w realnym świecie madmouaselle - wy rządzicie do 25-26 roku życia, kiedy Wasza uroda to maks, a My po 30stce, jak dorwiemy się do forsy. A wiesz kto nam daje władzę - Wasza pazerność na kasę ;)

 

3 godziny temu, Pantera napisał:

c) a co w sytuacji, gdy oboje osiągają te same dochody albo i ona zarabia więcej? tak, zdarza się, nie tak strasznie rzadko nawet

 

Powyższa sytuacja dotyczy życiowych nieudaczników i desperatów wiążących się z równolatkami.

 

3 godziny temu, Pantera napisał:

Nie ogarniam, Panowie, co się z Wami dzieje. Jak można kalkulować w ten sposób i tworzyć rodzinę? I tu naprawdę nie chodzi o miłość i inne gówna, ale zwykły szacunek, obustronny szacunek do człowieka. 

 

Ja tam nie jestem jakoś szczególnie przekopany przez kobiety ale chyba do końca życia zapamiętam sobie dwa teksty jakie usłyszałem od dwóch różnych kobiet - jeden z 10 lat temu, drugi koło 5 - "jak Ty sobie wyobrażasz, że mogłabym się z kimś takim jak Ty pokazać", a drugi "nie pasujesz mi do ciuchów". Chodzi o człowieka i szacunek ;)

(tak, wiem, źle wybierałem bla bla bla :D ).

 

3 godziny temu, Pantera napisał:

Naprawdę liczy się tylko kasa i cipa? Naprawdę świat aż tak zszedł na psy?

 

Tak i to dzięki kobietom. Robicie kariery dając dupy, awansujecie dając dupy, urządzacie sobie życie dając dupy co stawia Was w pozycji bezkonkurencyjnej wobec samca mającego analogiczne stanowisko w pracy jak Wy.

 

3 godziny temu, Pantera napisał:

Może ja  naprawdę żyję w innym świecie i tylko czekać, aż facet kopnie mnie w dupę dla małolaty.

 

Jeśli ma jaja i potrafi zarządzać swoim życiem to tak będzie. Ja mam 32 lata i nie wyobrażam sobie związku z kobietą starszą niż 23, no maks 24 lata. Czemu? Bo nie jestem archeologiem, a antyki lubię tylko w formie mebli :)

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Że wam się chce?

 

Ja pierdolę, ile to energii idzie na kobietę, @Mosze Red musiałeś chyba z  15 min. Musiałeś poswięcić na odpowiedź pannie Pantera, 'pan potem' . Ha ha.

 

Przecież @Pantera jest:  Albo trollem, albo schematyczną kobitą do której niewiele dociera.

Nie szkoda Wam czasu?

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Długowłosy napisał:

Ja tam nie jestem jakoś szczególnie przekopany przez kobiety ale chyba do końca życia zapamiętam sobie dwa teksty jakie usłyszałem od dwóch różnych kobiet - jeden z 10 lat temu, drugi koło 5 - "jak Ty sobie wyobrażasz, że mogłabym się z kimś takim jak Ty pokazać", a drugi "nie pasujesz mi do ciuchów". Chodzi o człowieka i szacunek ;)

(tak, wiem, źle wybierałem bla bla bla :D ).

Coś na to odpowiedziałeś :) ? Niezły cyrk. Mnie ratuje już tylko poczucie humoru :D Gdybym brał na poważnie Panie to bym już dawno skończył na żyrandolu :D 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, mac napisał:

Coś na to odpowiedziałeś :) ? Niezły cyrk. Mnie ratuje już tylko poczucie humoru :D Gdybym brał na poważnie Panie to bym już dawno skończył na żyrandolu :D 

 

W pierwszym przypadku miałem 22 lata i laska mnie poskładała.

W drugim zacząłem się śmiać :)

 

Ale jakieś pół roku temu umówiłem się z Panną, która w knajpie, jak usiedliśmy, powiedziała "ale wiesz, nie mam za dużo czasu". Ja powiedziałem, "ok" i zawołałem kelnera, opłaciłem rachunek (za siebie) i wyszedłem 5 minut po wejściu.

Mina jej i ludzi siedzących naokoło bezcenne :D Potem mi napisała, że z takim chamstwem się nigdy w życiu nie spotkała :D Ubaw po pachy :D

 

Z kobietami trzeba tak grać, jak one człowieka traktują - są miłe, grzeczne, kulturalne - być takim samym. Na jakikolwiek objaw chamstwa - odpowiadać tym samym.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Pantera napisał:

Poza tym dlaczego ludzie (mężczyźni również!) nawet po kilkunastu latach mają "złamane serce" i wpadają w deprechy, gdy zdradzi je partner/ka? Chyba nie ze względu tylko na przyzwyczajenie / brak pipy / brak pieniędzy.

 

Jest to efektem zaniżonej samooceny oraz uzależnień emocjonalnych, dochodzi nawarstwione poczucie krzywdy, poniżenia, niedowartościowanie,  przeświadczenie o zmarnowanych latach życia i kilka innych mechanizmów oraz stanów.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

I mamy tu połączenie przyjaźni, przyzwyczajenia, pożądania, troski, szacunku i paru innych perełek. 
Nie nazwałabym także samym przyzwyczajeniem sytuacji, w której wieloletni partnerzy są o siebie zazdrośni i pragną się nawzajem. Przyzwyczajenie to rachunek zysków i strat, ale zazdrość i pożądanie to już emocje. Więc niezupełnie jest tak, że emocje zdychają po 2-3 latach.

 

1 Pożądanie mija, w seksie nie ma po pewnym czasie nic nowego, może być tylko KTOŚ NOWY, który sprawi więcej frajdy.

 

2 Przyjaźń między kobietą, a mężczyzną nie istnieje co najwyżej jej marny substytut, jest to mit, wynika to z pewnych uwarunkowań psychologicznych był o tym wątek na forum.

 

3 Zazdrość jest wypadkową wielu czynników, ma podłoże biologiczne i kulturowe (po okresie zakochania). Facet obawia się iż kobieta zostanie zapłodniona przez innego samca czyli nie przekaże swojego materiału genetycznego. Kobieta obawia się utraty zasobów, które dostarcza samiec oraz pozycji w stadzie, którą gwarantuje. Czyli biologia + warunkowanie społeczne, nic więcej, nie ma w tym żadnych wyższych uczuć jak to nieudolnie sugerujesz.

 

4 Pragnienie wieloletniego partnera, maleje proporcjonalnie do czasu jaki się z nim spędza, oczywiście można to w pewien sposób podsycać, ale i tak nigdy nie dorówna pragnieniu młodszego - atrakcyjniejszego partnera/ partnerki. Jest to tylko substytut realizacji potrzeb narzucony przez normę kulturową zwaną monogamią. Przymus społeczny, presja itp. zwał jak zwał.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Jeżeli para postanawia ze sobą być, to potrafi te endorfiny reaktywować. A to zrobieniem wspólnie czegoś cholernie podniecającego lub niebezpiecznego, a to wzbudzeniem zazdrości, a to odnalezieniem wspólnego i ekscytującego hobby... da się. 
Z tym, że ludzie mają wybór - starać się o zastrzyk hormonów w związku, czy pójść na łatwiznę i znaleźć nowe źródło haju.

 

1 Możliwy jest ponowny przypływ endorfin, po długotrwałym rozstaniu np, facet wyjeżdża do pracy na długi okres. Ale będzie to haj chwilowy nie będzie znów trwał 2-3 lat, ale 2 do 6 miesięcy. I ten numer przejdzie 1 lub 2x w trakcie trwania związku, organizm nie jest głupi nie da się bez końca oszukiwać.

 

2 Pisząc "ludzie mają wybór mogą iść na łatwiznę" zwyczajnie manipulujesz, narzucasz obraz ludzi, którzy postępują logicznie i w prostszy sposób uzyskują więcej korzyści jako gorszych, a w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Prosty schemat mniej pracy + lepszy efekt > więcej pracy + słabszy efekt. Prosta logika. Twoja potrzeba manipulacji wynika ze słabości biologicznej kobiety, zdolność realizacji i zaspakajania własnych potrzeb jest niższa niż u faceta, na dodatek jedyna karta przetargowa czyli uroda przemija szybciej, a  jej reanimacja/ podtrzymywanie kosztuje więcej, więc manipulujesz.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Ja widuję wiele małżeństw, w których to kobieta zajmuje się domem i dziećmi plus oporządzeniem małżonka, a on po powrocie z pracy nie robi nic lub bardzo niewiele poza siedzeniem przy kompie/tv. Ale to tak nawiasem.

 

Zamień się z facetem, zapieprzaj 8h dziennie + nadgodziny w zamian za sidzenie w domu z dziećmi, które jest naturalną realizacją potrzeb kobiety, przerywane pogaduchami przez telefon i sesjami na fejsbuku.

 

Każdą pracę da się przeliczyć na pieniądze i niestety praca gosposi i opiekunki to są jedne z najmniej opłacanych na rynku prac. Elementarne prawa ekonomii się kłaniają.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Nie chciałabym żyć u boku kogoś, kto na mnie robi, kto za mnie decyduje i musi za mnie myśleć. Ja traktuję związek jak partnerstwo - najlepiej bez ślubu, a jeśli już, to tylko z intercyzą. Praca? Najlepiej, jeśli pracujemy oboje. Wychowanie dzieci? To samo, obopólny wkład. Podejmowanie najważniejszych decyzji? Razem, skoro dotyczą nas niepodzielnie. 
Chciałabym wkładać w związek tyle samo, co mój facet.

 

Czas na pogromcę mitów:

 

1 Kobiety oczekują silnego mężczyzny, który za nie decyduje to jest uwarunkowanie biologiczne, tego nie przeskoczysz, nie istotne ile razy będziesz powtarzać tą nowomodną mantrę.

 

2 Kobieta nie wychowuje dzieci, kobieta się nimi opiekuje do pewnego wieku. Mężczyzna wychowuje dzieci. Dla tego dzieci wychowywane przez samotne matki mają najwięcej problemów zarówno psychologicznych jaki z społecznych w dorosłym życiu.

 

3 Facet nie potrzebuje żadnego wsparcia od kobiety, chyba że jest słaby, a słabymi kobiety gardzą i ich zdradzają. Znów biologia, poszukiwanie materiału genetycznego o najwyższej jakości. Silny nie potrzebuje wsparcia, ponadto facet jeśli ma problem i nie potrafi go rozwiązać sam idzie do innego faceta i to tylko wtedy gdy jest przekonany iż ten może mu pomóc. Kobiety mogą co najwyżej współczuć, co nie pomaga rozwiązać problemu ;) . Natomiast kobiety ciągle oczekują rozwiązywania ich trywialnych problemów, dodatkowo generują wiele innych. Więc o wzajemnym wsparciu i równości nie może być mowy. Wszelkie związki długoterminowe to relacje, w których kobieta ma więcej korzyści od mężczyzny.

 


 

Cytat

 

Wspierać i oczekiwać wsparcia. Być lojalną i tej lojalności również oczekiwać. Rozmawiać i wychodzić naprzeciw potrzebom.
Póki co tak żyjemy,  póki co to się sprawdza. Nie ukrywam, bardzo bym chciała, by tak właśnie wyglądała relacja z facetem. 
I przeraża mnie, iż większość mężczyzn wyśmiewa takie podejście.

 

 

 

Bzdura wykreowana przez pop kulturę, to tak nie działa, po pewnym czasie do głosu dochodzą potrzeby biologiczne, a wtedy kobiety racjonalizują rzeczy, które robią przed samą sobą i światem. Te mechanizmy występują zawsze i u wszystkich kobiet. Chciała byś to słowo klucz, chciała byś bo cię tak ukierunkowano wychowawczo i medialnie, niestety to tak nie działa i nigdy nie zadziała.

 

Na zmianę schematów zachowania ludzkiego stada trzeba by tysiącleci życia w zupełnie innych warunkach niż teraz. Okłamujesz sama siebie.

 

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Miałam takie wzorce w rodzinie, że rodzice razem wychowują swoje dzieci. Ok, jeśli im się nie układa, to faktycznie lepiej się rozejść i nie robić dziecku sieczki z mózgu, ale to inna bajka.
To nie mnie ma być potrzebny mężczyzna do posiadania dziecka, to nie moja macica ma być mu potrzebna do spłodzenia potomka. 
To my powinniśmy chcieć być ze sobą i w oparciu o tę relację wychować nasze dzieci na porządnych ludzi.
Tak było w mojej rodzinie od pokoleń, nikt nie był nieszczęśliwy, matka pełniła matczyne role, ojciec ojcowskie, dzieci miały pod dostatkiem miłości ojcowskiej i matczynej, były emocjonalnie kompletne i dużo bardziej inteligentne (również emocjonalnie).
Czy to dziwne, że chciałabym dbać ze wzajemnością o ojca moich dzieci? Czy to dziwne, że mężczyzna szanuje matkę swoich dzieci?

 

1 Pisałem wyżej ale się powtórzę, kobieta nie wychowuje tylko opiekuje się dzieckiem, a opiekować się może praktycznie każdy to żaden wyczyn. Wychowuje facet.

 

2 Widzisz właśnie sama napisałaś, że facet jest tobie potrzebny do spłodzenia potomka - czysto biologiczna funkcja, nie do lofciania, ochów i achów tylko jako dawca spermy, a później jako wół roboczy, który będzie się dokładał lub w całości finansował efekt twojej potrzeby biologicznej.

 

3 No właśnie powinniście chcieć być ze sobą, a w pierwszym poście oburzałaś się na facetów, którzy nie chcieli być z kobietami i ich zostawili. Nie było chęci = nie było bycia ze sobą, naturalna kolej rzeczy. A ból dupy tak naprawdę u pań jest o utratę zasobów i o to że latka przeminęły i nie można ustrzelić dobrej partii.

 

4 Daj adres swojemu ojcu lub dziadkowi, pogadamy sobie na forum zobaczymy jak nikt nie był nieszczęśliwy ;)  Sadzę że w krótkiej wymianie postów jestem w stanie udowodnić, że faceci w twojej rodzinie nie byli szczęśliwi.

 

5 Szanowanie za spełnienie biologicznej funkcji jaką jest urodzenie dziecka? Nie drwij, prawie każda kobieta może urodzić dziecko, nie jest to powód do szacunku, ludzi można szanować za wiedzę, osiągnięcia, postawę. To, że domagasz się szacunku za urodzenie dziecka, to tak samo jak byś się domagała szacunku ponieważ robisz kupę co rano, wydalanie to taka sama funkcja  fizjologiczna jak rozmnażanie.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Z tym jednak, że relacja związkowa nieco różni się od relacji z przyjaciółmi i zwierzętami. Choćby dlatego, że z odpowiednią osobą możesz się nie tylko przyjaźnić, ale i uprawiać seks, czuć, że komuś na Tobie zależy i chce trwać u boku, mimo że zna Cię z najgorszej strony, a Twoje wady już dawno zaakceptowała. Dużo osób dąży do takiej bliskości, choć rozumiem, że nie wszyscy. I nie mam nic przeciwko, trzeba żyć tak, by nie krzywdzić innych, ale i nie narzucać swojego sposobu myślenia.

 

1 Relacje z przyjaciółmi będą prawdziwymi relacjami przyjacielskimi. Relacje z partnerem/ partnerką są obarczone wieloma obciążeniami biologicznymi i społecznymi, które przyjaźń całkowicie wykluczają. 

 

2 Zmuszanie się z przyczyn społecznych pod przymusem prawnym do trwania u czyjegoś boku nie jest żadną cnotą jak próbujesz tu wkręcać. Jest to głupota w najczystszej postaci, krzywdzenie siebie, partnera  i potomstwa.

 

3. Już tłumaczyłem że z fizjologicznego punktu widzenia/ reakcji organizmu ta wychwalana przez ciebie bliskość nie różni się niczym od pogłaskania psa. Efekt psychologiczny i hormonalny jest identyczny.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Odnośnie listy dotyczącej pieniędzy: pewnie, że bez kasy nie da się żyć. Da się co najwyżej wegetować. Trzeba mieć jednak świadomość, że kasa jest tylko środkiem do celu, nie powinna być celem samym w sobie. Kasa umożliwia, kasa daje szanse, kasa wiele ułatwia, ale nie wszystko da się kupić. Pytanie, komu na czym zależy.

 

1 Jedyne czego nie da się kupić to zdrowie i dobre geny, ale mając pieniążki można to poprawić i ułatwić sobie życie. Wraz z postępem nauki będzie jeszcze lepiej.

 

2 Miłość natomiast kupuje się nagminnie, tak MIŁOŚĆ, ponieważ zasobny mężczyzna wyzwala w kobietach haj hormonalny, reakcję zakochania. Ponieważ dojście do pieniędzy wymaga wielu cech budzących w naturalny sposób pożądanie oraz odpalające miłość u pań.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Co do samej atrakcyjności i sprawności fizycznej: ok, skoro ja się staję sflaczała i szukam mężowi kochanki, to kiedy mąż przestaje stawać na wysokości zadania, powinnam znaleźć sobie kochanka. Mam równie duże potrzeby seksualne, więc dlaczego tylko mąż ma mieć "lepiej", skoro wkład w związek jest równy? 

 

I właśnie dla tego Polki to trzeci sort, nie mają możliwości pojmowania spraw, które starsze i mądrzejsze kultury pojmują bez problemu. Tu się skupiają wszystkie rzeczy, które tłumacze od początku tego tematu. facet więcej wkłada w związek finansowo, psychicznie, fizycznie. Facet więcej wkłada w wychowanie dzieci, co więcej z wzorców, które przekazuje facet dzieci czerpią korzyści w dorosłym życiu.

 

Na facecie opiera się cała rodzina. Więc według prostej filozofii tych kultur, ten kto ma najwięcej wkładu ma i największe przywileje. Ponadto dochodzimy do podstawowego problemu, wierność, czyli gwarant przekazania swoich genów, facet ponosi wszystkie te nakłady aby przekazać swoje geny, kobieta niewierna staje się bezwartościowa. Jest to również uwarunkowanie i biologiczne i społeczne.

 

Nie rozumiecie prostych spraw i dla tego jesteście trzecim sortem, bo jeśli nie rozumiecie to nie potraficie odpowiednio i racjonalnie reagować. Koło się zamyka.

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Mężczyźni, pragnę jedynie, byście zrozumieli, że istnieją kobiety, dla których seks nie jest środkiem do celu w postaci złowienia portfela mężczyzny, tak samo jak wiem, że nie każdy facet myśli wackiem i dwa razy się zastanowi, zanim puknie inną, szmacąc przy tym psychicznie żonę i robiąc ku*wę z przysięgi małżeńskiej. 

 

Znów prymitywna manipulacja. Przysięga małżeńska , znów masz na myśli dotrzymywanie umowy cywilno prawnej z gruntu niekorzystnej dla faceta pod groźbą poważnych reperkusji prawnych i społecznych.

 

Kolejna manipulacja, facet, który zdradza szmaci psychicznie żonę, autowiktymizacja, irracjonalny mechanizm obronny opisywany na forum wielokrotnie. 

 

Kobieta, która zdradza męża < on mnie zaniedbywał, nie dawał mi tego czego potrzebowałem, on nie est taki jak kiedyś ..... bla bla bla...

 

Facet zdradził żonę < ten chuj, bydle , krzywdzi mnie i dzieci...  bla bla bla ...

 

 

2 godziny temu, Pantera napisał:

Piszę tu, pytam, przedstawiam swój punkt widzenia i dyskutuję, bo rzadko spotykam się z tak negatywnym podejściem do kobiet i chciałabym je zwyczajnie zrozumieć. Albo spróbować.

 

To nie jest podejście negatywne, tylko REALISTYCZNE oparte o znajomość psychologii oraz mechanizmów biologicznych z uwzględnieniem czynników społecznych wpływających na związki.

 

Czysta logika, czyli prawda, która jest dla kobiet nie do zniesienia ;) 

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam takie małe marzenie - dożyć czasów, kiedy zostaną wyprodukowane w 101% syntetyczne baby. Wyobrażacie sobie ten jazgot samic, będą darły się bardziej niż teraz na kwestie prostytutek :D

Będzie dobry ubaw :)

Seks - kiedy chcesz.

Zrzędzenia - 0.

Gotowanie, pranie, sprzątanie - full serwis :)

Płacicie tylko raz - przy zakupie - bez łożenia na taki egzemplarz codziennie :) (ok, no może upgrade'y ;) )

Do takiej lali będzie można wgrać rożne programy - np. zainteresowanie historią, fizyką, hodowlą surykatek - czy co tam chcecie - i dmuchać kogoś z kim da się o czymkolwiek pogadać :)

Luksus, którego nie mamy my, współcześnie żyjący :D

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, mac napisał:

Znałem taką jedną. Mówiła o lojalności, taka honorowa. Podobna do ciebie w wypowiedzi. Poznała zwykłego gościa z wymiany studenckiej i odpierdoliło jej. Wszystkie zasady poszły się jebać.

Naprawdę każda kobieta, którą poznałeś, złamała swoje zasady dla wacka? Nie wiem, czy nie dowierzać, czy współczuć. Dla mnie to właśnie jest odrealnione, choćby dlatego, że mam branie u samców, mogłam skorzystać z wielu okazji, również dotyczących fajnego stanowiska. Jakoś się nie wyjebałam, za to w tej firmie nie mam już czego szukać. 
 

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Ty sobie możesz pisać, co chcesz. Przeczytaj sobie dział manipulacje kobiet i obrona przed nimi. Jako mężczyźni przeżywamy podobne gierki i patologie praktycznie codziennie.

Wiesz co, faktycznie przejrzę, bo w głowie mi się nie mieści, że to, co piszę od siebie, traktujecie jak manipulację. Ale może to wynika z faktu, że zawsze otaczało mnie męskie towarzystwo, a bliskie koleżanki mam aż dwie. Może dlatego, że nigdy nie miałam problemu z komunikacją z facetami, a kobiet często nie rozumiem, dlatego unikam.
 

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Ty mówisz coś o szacunku? Powiem ci, co się liczy. Liczy się siła, w każdym przypadku. Szacunek pojawia się tam, gdzie panuje siła.

O, jasne, że się liczy. Każdy powinien być silny i odporny psychicznie, to jak najbardziej zasługuje na szacunek. Mylisz tylko siłę na zewnątrz z rywalizacją w związku, która dla mnie jest niedopuszczalna. 
 

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Piszesz, żeby nie narzucać swojego sposobu myślenia, a po kilku chwilach właśnie narzucasz swój sposób myślenia i nas krytykujesz. Hipokryzja i podwójny standard wylewa się z twoich wypowiedzi.

W którym miejscu narzucam swój sposób myślenia? Napisałam na końcu wyraźnie, że DZIELĘ SIĘ SWOJĄ OPINIĄ, by móc ją skonfrontować z Waszymi. Nigdzie nie napisałam, że moja racja jest mojsza. Przestań się tak ekscytować, jeszcze pomyślę, że zachowujesz się nieracjonalnie. 
I napisz mi, proszę, gdzie ja Was krytykuję? Czy napisanie, że rzadko spotykam się z tak negatywnym podejściem do kobiet, jest krytyką? Czy ja napisałam, że to złe? Nie. Napisałam, że się z tym tutaj spotykam i chciałabym to zrozumieć, ogarnąć, dlaczego macie takie a nie inne podejście. Naprawdę, histeryzujesz.
 

1 godzinę temu, mac napisał:

Straszne bajki piszesz. Przykład. Że kobieta 55 lat się trzyma? Co ty pierdolisz, za przeproszeniem. Wyjdź sobie na plażę i zobacz, jak się trzymają kobiety 55-60 lat. Obleśne ciało, brak treningu, zaniedbanie.

Po 1 - sugeruję się głównie moją 55-letnią matką, którą interesują się panowie 20 lat od niej młodsi. Hm, pomyślmy, może dlatego, że dba o siebie? Jeździ na rowerze, uprawia fitness, chodzi na basen? Że figurę ma lepszą  niż niejedna 30latka i ani grama cellulitu? Objaśniam jedynie, że jak kobieta chce o siebie zadbać, to będzie zadbana. Wystarczy ruszyć dupsko i nie zwalać wszystkiego na "tarczycę" (na którą mama de facto choruje :D ).
Ale to prawda, wiele osób po 40 wygląda fatalnie - Karyny z obwisłymi tyłkami, Janusze z piwnymi brzuchami. Jak się jest leniem, to się tak wygląda, też mi nowość.

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Wypisałaś tyle bzdur, że nie bardzo mam czas się odnieść.

1. Twoja opinia i masz do niej prawo, nic mi do tego, szanuję.
2. Może to i lepiej, że nie masz czasu się do tego odnieść, skoro to tylko stek bzdur - nie marnuj swojego cennego czasu.
3. Nazywanie czyjegoś podejścia (popartego przykładami) bzdurami trąci nieco wyższością, nie uważasz? Ja, nie zgadzając się z wieloma Waszymi opiniami na temat kobiet, nie piszę, że to stek bzdur tylko dlatego, że macie inny punkt widzenia. Do mnie to nie przemawia, ale po co kogoś dyskredytować? Kto tu kogo obraża i wykazuje się hipokryzją?

 

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Z tego powodu na forum jest rezerwat.

Rezerwat jest z tego powodu, iż większość z Was nie potrafi odnieść się do kobiecych forumowych pytań. A jeśli się odnosi, to często niemerytorycznie, wulgarnie i przy okazji ukazując jakąś swoją... bo ja wiem... przewagę intelektualną? W tym wypadku jej nie pokazujesz. Za to wykazujesz się agresją, co mnie osobiście dziwi, bo samiec powinien być agresywny tylko w stosunku do innego samca. Takie tam prawa natury.

 

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Ty widzisz to, co chcesz widzieć - nienawiść do kobiet,

Gdzie napisałam, że nienawidzicie kobiet? Co najwyżej, że macie je za gorsze od siebie. I zadałam ku temu szereg pytań.

 

 

1 godzinę temu, mac napisał:

My tutaj kobiety raczej mamy w dupalu, ewentualnie nie mamy do nich specjalnie ciężkich emocji. Raczej neutralne.

Skoro macie kobiety w dupalu, po co się nad nimi rozwodzić w tysiącach wątków? Ot, baba i tyle. To właśnie próbuję zrozumieć, ale mocno mi to uniemożliwiasz.

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Wszystkie rozumy chyba pozjadałaś i wszystko wiesz lepiej. Uwielbiam takie wszechwiedzące Panie :) Kocham, naprawdę. Obserwowałem upadek takiej jednej. To jest niesamowite. Niby wierzysz w to, co piszesz, a i tak nadejdzie dzień, gdzie zrobisz wszystko na opak. Wszyscy tutaj już to przerobiliśmy. Gdybym ci uwierzył, to bym zmarnował życie, serio.


1. Na jakiej podstawie twierdzisz, że pozjadałam rozumy? Gdzie napisałam, że wiem lepiej? Chłopie, powtarzam, przedstawiłam swój punkt widzenia i nie oczekuję, że się będziecie z nim zgadzać. Bardziej liczyłam na to, że wyjaśnicie, co w nim jest nie tak. Tymczasem zostałam skrytykowana praktycznie za chęć dowiedzenia się prawdy, dowiedziałam się, że moje słowa i wartości są gówno warte, że w zasadzie nie mam swojego rozumu, a i tak zrobię na opak, bo rządzi mną zasrana biologia.

2. Nikt Ci nie każe wierzyć, nikt nie każe w to wierzyć nawet mojemu facetowi, ale w takim razie jaki ma to sens? Lepiej byłoby, jakbym kłamała, ściemniała i się puszczała z samcami alfa? 
Wtedy byłabym wiarygodna, tak? Normalna, pospolita kurwo-kobieta, jak każda inna? 

Naprawdę mi przykro, że macie takie doświadczenia z kobietami. Śmiem jednak twierdzić, że przyciągacie do siebie idiotki.
 

 

1 godzinę temu, Długowłosy napisał:

Samica wybierając samca kieruje się tylko dwoma czynnikami:

1. Zdrowiem przyszłych dzieci - czyli urodą samca

2. Możliwością ich odchowania (i swoją wygodą) - zasobnością portfela samca (a jak ma te 20-25 lat tym na ile rokuje na kasę).

Samica ma do zaoferowania:

1. Urodę (zdrowie potomstwa)

i...

NIC

Zastanówmy się więc, czy średni bądź brzydki samiec (90% populacji męskiej), wraz z upływem czasu zyskuje czy traci? Skoro i tak, przez deficyt urody, był traktowany przez swoje rówieśniczki jak powietrze, a jego portfel nabierał zasobności to...

Bingo ;)

Samica po 30stce, bez dzieci, to już nic niewarty grat, looser, jak Panie lubią nazywać Panów. Gdybyście mogły to rozmnażałybyście się tylko z bardzo wąską grupą mężczyzn ale natura pokarała brakiem urody i musicie się zadowolić drugim sortem (dlatego zdradzacie).


Samica może też mieć swoje zasoby materialne i nie mieć ochoty posiadania potomstwa. Tak, zamknijcie te zdziwione usta, bo już mi się niedobrze robi od odwracania każdego mojego stwierdzenia na lewo.
Facet nie jest sensem mojego życia, tylko jego miłym, męskim uzupełnieniem. Mam dwie rączki, mogę zarabiać. Dziecko mi do szczęścia potrzebne nie jest, a jeśli będzie, to je zaadoptuję, gdy mężczyzna u boku nie będzie potomstwem zainteresowany. Samica po 30 to taki sam człowiek jak samiec po 30. Oczywiście dla kogoś, kto nie kieruje się samym ruchaniem, a to tutaj niezwykła rzadkość.

 

 

1 godzinę temu, Długowłosy napisał:

Witamy w realnym świecie madmouaselle - wy rządzicie do 25-26 roku życia, kiedy Wasza uroda to maks, a My po 30stce, jak dorwiemy się do forsy. A wiesz kto nam daje władzę - Wasza pazerność na kasę ;)

Daje Wam władzę? Nie. Daje Wam dupę. Nie utożsamiałabym tego z władzą, choćby dlatego, że - powtarzam - kobiety też mogą zarabiać pieniądze. I robią to. Często bardzo dobrze.

 

 

1 godzinę temu, Długowłosy napisał:

Powyższa sytuacja dotyczy życiowych nieudaczników i desperatów wiążących się z równolatkami

Ok, rozumiem,  że kobieta nie ma prawa zarabiać równie dużo, co jej facet. Zapamiętam na przyszłość.

 

 

1 godzinę temu, Długowłosy napisał:

Ja tam nie jestem jakoś szczególnie przekopany przez kobiety ale chyba do końca życia zapamiętam sobie dwa teksty jakie usłyszałem od dwóch różnych kobiet - jeden z 10 lat temu, drugi koło 5 - "jak Ty sobie wyobrażasz, że mogłabym się z kimś takim jak Ty pokazać", a drugi "nie pasujesz mi do ciuchów". Chodzi o człowieka i szacunek ;)

(tak, wiem, źle wybierałem bla bla bla :D ).

Tak, znam takie panienki, od cholery dużo. Najczęściej są to laseczki 8-10/10, dla których liczy się głównie lans na mieście i torebka za pięć tysi. Może zacznijcie obracać się w yntelgentniejszych środowiskach?

 

 

1 godzinę temu, Długowłosy napisał:

Tak i to dzięki kobietom. Robicie kariery dając dupy, awansujecie dając dupy, urządzacie sobie życie dając dupy co stawia Was w pozycji bezkonkurencyjnej wobec samca mającego analogiczne stanowisko w pracy jak Wy.


Nie wiem, ja tam dupy nie dałam nikomu poza swoim facetem, ale - jakby nie patrzeć - ktoś te dupy jednak obraca. Ktoś ich potrzebuje, ktoś ma takiego pierdolca na ich punkcie, że za nie płaci. Jak dla mnie kurwa i kurwiarz niczym się od siebie nie różnią. Handel dupą i tyle.

 

 

1 godzinę temu, Długowłosy napisał:

Jeśli ma jaja i potrafi zarządzać swoim życiem to tak będzie. Ja mam 32 lata i nie wyobrażam sobie związku z kobietą starszą niż 23, no maks 24 lata. Czemu? Bo nie jestem archeologiem, a antyki lubię tylko w formie mebli :)

Tego, pozwól, nie skomentuję. Nie, nie zabolało mnie to, nie myśl sobie. Po prostu brak mi słów. Ale spoko, pewnie masz rację :)


 

 

58 minut temu, Adolf napisał:

Że wam się chce?

 

Ja pierdolę, ile to energii idzie na kobietę, @Mosze Red musiałeś chyba z  15 min. Musiałeś poswięcić na odpowiedź pannie Pantera, 'pan potem' . Ha ha.

 

Przecież @Pantera jest:  Albo trollem, albo schematyczną kobitą do której niewiele dociera.

Nie szkoda Wam czasu?


Oj, tak, jedyna energia warta utraty to ta potrzebna do zaruchania. Już łapię.
Trollem nie jestem, ale najwyraźniej chcę przełamać schemat, skoro zadaję tyle pytań - nie sądzicie?
Jak dopytuję, to nie po to, by podważać Wasze opinie, tylko by je uzupełnić na tyle, bym miała komplet. Logiczni faceci - naprawdę tego nie rozumiecie? 

@Długowłosy - żarciki jak z gimbazy, wstyd. Że niby mam się obruszyć, napisać, jaka jestem piękna i wstawić fotkę? A może nie móc zasnąć w nocy z myślami, jak cudownie wielkiego musisz mieć pytona, skoro taki z Ciebie Alfa? Wooow, próbowałeś dowalić kobiecie, która nigdzie nawet na nikogo nie naskoczyła - jest się czym chwalić. Moje uszanowanie.
Przykro mi, że trafiałeś na wpatrzone w siebie kretynki, ale tym bardziej przykro, że inne kobiety też za takie masz. Nie, kurwa, nie wzbudzam poczucia winy, to jest po prostu przykre.
I nie dziwię się, że normalne kobiety mocno się do Was dystansują.

Mnie wystarczyło opisać kilka sytuacji, zadać kilka konkretnych pytań, popolemizować (nie mylić z krytyką, ale widzę, że muszę to podkreślać sto razy, tacy jesteście wrażliwi na swoim punkcie) i już zostałam niemalże nazwana: nieszczerą, "jak każda inna", idiotką, na którą szkoda tracić czas, tą, która "pierdoli; same bzdury" (gratuluję nieuzasadnionej agresji), tą, która się wyjebie z innym kolesiem i jej wartości pójdą się paść, no i wreszcie tą, której najwyższą wartość ma wyćwiczona dupa, jędrne cycki i ładna twarz. A, jeszcze z całą pewnością jestem materialistką, choć zarabiam na siebie sama. O czymś jeszcze zapomniałam?
Śmiało - dowalcie trollowi. To tak bardzo w Waszym stylu :)

 

 

56 minut temu, mac napisał:

Adolf, szkoda czasu :P Po prostu trochę się pośmiejemy :D 


Spoko, ja tu z łagodnym nastawieniem zapytałam o parę niezrozumiałych aspektów Waszego rozumowania, a dla Was to przecież strata czasu. Więc go nie marnujcie, Panowie. Nie dam Wam już ku temu powodów, bez obaw.

Uświadomiłam sobie jedynie, że czerpiecie jakąś niesamowitą radość z upodlania kobiet. Nawet tych, które nic Wam nie zrobiły, a chciały pogadać. 
Zastanawia mnie, czy tylko w necie jesteście takimi kozakami, czy może faktycznie spotkaliście tyle chu*ów z cyckami, że siadło Wam totalnie na punkcie jakichkolwiek dialogów. 
Jestem absolutnie przekonana, że mało która kobieta będzie Wami naprawdę szczerze zainteresowana. Nie można oczekiwać zainteresowania swoją osobą od kogoś, kogo ma się jedynie za dojarkę hajsu. Dlatego też na takie tylko będziecie dalej trafiać. No, chyba że Wam to NAPRAWDĘ pasuje, ale tak na serio, wewnątrz siebie, a nie w samczym gronie, w którym tylko przekrzykujecie się, który z Was ma większe jaja i jak potrafił samicy dojebać. Nie obrażam nikogo - to są jedynie moje odczucia.

Tak, to prawda, wiele szmat chodzi po tym świecie. Wiele z nich kopnęło Was w dupy. Potem Wy je, ale nie tylko je. I na tym polega problem.
Tak, to prawda, kobiety też są tak skrzywione na punkcie samców - też chwalą się podbojami, tym, ile wydoiły pieniędzy, jakimi furami były podwożone i jak małego miał ostatni nadziany fagas. Chwalą się, że wystarczy tylko zakręcić dupą, że mają władzę nad facetami, że mogą z nimi zrobić wszystko.
I z uwagi na to nie dziwię się Waszym asekuracjom. Tak, lepiej zdusić w zarodku, lepiej być panem sytuacji, aniżeli dać się poniżyć babie.
Lepiej pokazać, że to ona dała tej dupy z potrzeby atencji, zamiast przyznać, że Wy tej dupy potrzebowaliście z chęci spuszczenia z krzyża i podbicia ego. Nie traktujcie tych dziwek jak kogoś, kto błagał Was o wsadzenie bolca i hajs, bo one traktują Was jak kogoś, kto skamlał i wył, błagając o kawałek cipki. Chociaż, w gruncie rzeczy, traktujecie się przecież na równi - kompletnie przedmiotowo. 

Ja nie potrzebuję podbijać na forach swojej zajebistości i udowadniać, że jestem "inna niż wszystkie". Nie jestem, wiele jest kobiet takich jak ja. 
Ale parę lat temu wyszłam z założenia, że seks jest tak bardzo ogólnodostępny, że byłoby mi wstyd zaliczać się do tej niechlubnej większości. 
Może właśnie wolę należeć do grona tych, które dupą nie szafują? Naprawdę nie znacie ani jednej szanującej się kobiety? A Wasze żony? Wasze matki? Siostry? Wszystkie to kurwy?

Dowaliłam śliczny monolog, bo nie mam zamiaru uczestniczyć już w rozmowach na tym forum. Chciałam poznać punkt widzenia, więc zostałam sprowadzona do parteru. W porządku, skoro Was to kręci, ja się wypisuję. I nie, nie jest to żaden foch z przytupem, jest mi zwyczajnie, po ludzku, przykro (nie mylić z manipulacją mającą na celu wzbudzenie poczucia winy, rzygam tym). I nie chcę się dobijać poziomem mężczyzn, którzy sprawiają wrażenie, jakby za wszelką cenę musieli dzierżyć władzę. To niezdrowe.

Na koniec jedynie dodam, że jestem atrakcyjną dziewczyną, mam duże powodzenia u facetów, tak jak mój facet ma powodzenie u kobiet. Ale może właśnie dlatego jestem mu wierna, bo zapewnia mi nie tylko nieziemski seks, ale i jest przyjacielem, oparciem, kimś, z kim mogę pić i śmiać się do rana, kimś, kto kocha mnie nawet w najgorszych momentach.
Może to jest stokroć ważniejsze od dawania dupy biznesmenom i wydawania ich hajsu na drogie buciki. 
Może jest ważniejsze od hormonalnego haju co dwa lata z kolejnym frajerem z dużą pałą. Albo fajną klatą.
Może fajnie jest znać się tak dobrze nawzajem, by nie musieć pytać o oczekiwania - tylko je spełniać. By się rozwijać, posiadać nowe umiejętności, wspierać wzajemnie w trudnych chwilach. Ja kiedyś byłam wybuchowa, wytresował mnie tak, że jestem ostoją spokoju nawet w kryzysowych sytuacjach. Teraz wolę wyjść i ochłonąć, niż ranić go darciem mordy.
On nie bardzo wierzył w siebie, motywowałam go, jak tylko mogłam i nareszcie rozkwitł. Nauczył się samodzielnego życia, mężnieje. Zazębiamy się nawzajem.

I wiecie co? Nawet jeśli to nie wypali, jeśli nasze drogi się rozminą, jeśli on zechce młodszego, a ja bardziej przypakowanego ciała... nie będę żałować. 
Bo to, co przeżywam z nim od paru lat nie jest warte wykorzystywania urody dla celów materialnych i biznesowych. 
Kurwienie się nie jest warte niczego.
Już wolę być sama. Z psem, kotem i co tam jeszcze los przyniesie.

I jeśli macie odnosić się do mnie w komentarzach, to lepiej - uprzejmie proszę - zamknąć ten temat, nie chcę już tu bywać. Przynajmniej nie aktywnie ;)

Cześć!




 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie, ale skoro kobieta to tylko cipa, to co za różnica, czy posłuszna cipa (jak wspomniana Azjatka) czy wulgarna cipa (jak blondi z przytoczonego wątku)? 

 

Tak pierdzielicie, a jednak nie sądzę, żeby charakter, osobowość, poglądy itp. nie miały dla Was znaczenia jeśli szuka się partnerki życiowej. Faceci też chcą mieć dzieci (w większości, to forum nie jest reprezentatywne dla ogółu ;) ) a samobieżna cipa się dziećmi nie zajmie. Przypominam, że pisząc o kobietach piszecie też o własnych matkach.

 

Jasne, można tak jak napisał @Mosze Red - mieć dziecko z surogatką, nie trzeba być jednak psychologiem, żeby wiedzieć, że dla dziecka to nie jest najlepsza opcja. 

 

Co do Azjatki o której była mowa w wątku do którego się odnosimy. Generalnie, jedyne co jest dla mnie słabe, to to, że jak żona obwiśnie, to mąż może iść do innej. Imho jeśli się tak uważa, to nie powinno się wstępować w związek małżeński, który jednak zakłada wierność. To nie jest kwestia moich poglądów, ale tego, że jeśli ślubowałeś wierność to wzmianki o obwisłych cyckach tam nie było. Kto chce posuwać jędrne 20stki niech się nie hajta - proste. 

 

A tak poza tym to ubolewam, że nie odebrałam od rodziców takiego wychowania jak rzeczona Azjatka. Nie jestem co prawda laską w typie blondi która nie umie się zachować, ale do rzeczonej Azjatki również mi daleko, a jestem przekonana, że TAKA kobieta to właśnie osoba, na której opiera się rodzina. No, ale Azjaci to najinteligentniejsza rasa, więc wyżej dupy nie podskoczymy ;)  Ja jestem konserwatywna, pełnię w domu typowo kobiece role, ale robię to raczej dlatego, że wiem, że to jest dobre i że tak trzeba, a nie wynika to z mojego charakteru. Kumacie, obiadki dla męża nie są dlatego, że uważam, że "olaboga, przyjdzie zmęczony z pracy"  tylko dlatego, że moim zdaniem od tego jest kobieta. No i ja mogę bez żenady zwalać na niego rzeczy typu naprawa spłuczki z kiblu, co właśnie robi ;) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pantera - komedia do ntej potęgi, przyszłaś, walnęłaś co myślisz i foch :D

 

A teraz do rzeczy - kobieta po 30stce bez dziecka już przegrała życie.

To raz. ja w wieku 25 lat obróciłem 2 40stki dla "sportu" - ot, odhaczyłem kategorię "milf" :D Facet to robiący robi  to dla funu lub jest nieruchaczem :)

Trzy - tak mam 32 lata i, poza seksem, kijem nie tknę baby starszej niż podałem. A wiesz czemu? Bo sam zapracowałem na to co mam i ja mam prawo sobie teraz wybrać, a kobieta zapracowała na to tylko kombinacją genów. Niczym więcej.

Te wszystkie mity i bajki o "kobietach sukcesu" - stare, zramolałe korpo-baby udające twardzielki, a w rzeczywistości dające dupy po knajpach w weekendy i wyjące w poduszkę, że nikt ich nie chce i nie traktuje poważnie - to jest obraz "30 letniej kobiety sukcesu" :D

 

Moja rada:

1. Nosek ciut w dół, bo tak go zadzierasz, że rysujesz sufit

2. Dziecka / małżeństwo - do 25tki, potem, z roku na rok, Twoja wartośc spada

3. A jak "misio-pysio" obecny się znudzi i zmienisz na bardziej kasiasty / przystojny model to wspomnij słowa z braciasamcy.pl

:D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Pantera napisał:

Naprawdę każda kobieta, którą poznałeś, złamała swoje zasady dla wacka? Nie wiem, czy nie dowierzać, czy współczuć. Dla mnie to właśnie jest odrealnione, choćby dlatego, że mam branie u samców, mogłam skorzystać z wielu okazji, również dotyczących fajnego stanowiska. Jakoś się nie wyjebałam, za to w tej firmie nie mam już czego szukać. 

 

Manipulujesz i atakujesz, przenosisz wszystko na pole jego osobistych doświadczeń, a my piszemy o mechanizmach charakterystycznych dla populacji, podpieramy się statystyką. To się nazywa podejście naukowe, starasz się mu przeciwstawić podejście jednostkowe poparte śmieciową dyskredytacją i presją emocjonalną. Czyli zachowujesz się jak każda samiczka, która nie ma RACJONALNYCH ARGUMENTÓW.

 

 

9 minut temu, catwoman napisał:

Wszystko fajnie, ale skoro kobieta to tylko cipa, to co za różnica, czy posłuszna cipa (jak wspomniana Azjatka) czy wulgarna cipa (jak blondi z przytoczonego wątku)? 

 

Taka sama jak między starym telewizorem, który co miesiąc się psuje, a nowym, który ma dużo fajnych funkcji i działa tak jak tego oczekujesz.

 

 

10 minut temu, catwoman napisał:

Tak pierdzielicie, a jednak nie sądzę, żeby charakter, osobowość, poglądy itp. nie miały dla Was znaczenia jeśli szuka się partnerki życiowej. Faceci też chcą mieć dzieci (w większości, to forum nie jest reprezentatywne dla ogółu ;) ) a samobieżna cipa się dziećmi nie zajmie. Przypominam, że pisząc o kobietach piszecie też o własnych matkach.

 

Manipulujesz, większość facetów tutaj ma dzieci lub chce mieć dzieci, więc są jak najbardziej pod tym względem reprezentatywni. Natomiast wysoki poziom świadomości jest nad reprezentowany, co nie jest wadą, wręcz przeciwnie zaletą. Wadą jest tylko dla osób żyjących z nieuświadomionego wyzysku, w tym wypadku grupy, którą bronisz czyli Kobiet. 

 

Manipulacja, próba wpędzenia w poczucie winy- mówiąc prawdę o zachodzących zjawiskach obrażacie mamusie, czujcie się winni ;)  Prymitywne, postaraj się bardziej.

 

 

14 minut temu, catwoman napisał:

Jasne, można tak jak napisał @Mosze Red - mieć dziecko z surogatką, nie trzeba być jednak psychologiem, żeby wiedzieć, że dla dziecka to nie jest najlepsza opcja. 

 

 

Uzasadnij, przedstaw badania naukowe. :>

 

Ja mogę udowodnić, że dziecko wychowywane przez samotnego ojca będzie szczęśliwsze, bardziej zaradne, i będzie mało wyższy poziom życia niż wychowane przez samotną matkę.

 

 

16 minut temu, catwoman napisał:

Co do Azjatki o której była mowa w wątku do którego się odnosimy. Generalnie, jedyne co jest dla mnie słabe, to to, że jak żona obwiśnie, to mąż może iść do innej. Imho jeśli się tak uważa, to nie powinno się wstępować w związek małżeński, który jednak zakłada wierność. To nie jest kwestia moich poglądów, ale tego, że jeśli ślubowałeś wierność to wzmianki o obwisłych cyckach tam nie było. Kto chce posuwać jędrne 20stki niech się nie hajta - proste. 

 

Więcej wkładu = większe przywileje ;)  To jest właśnie zdrowe rozumienie relacji na każdej płaszczyźnie ne tylko związkowej czy rodzinnej. Tego nie rozumiecie i do tego nie dorosłyście. Jednak w większości kultur tak właśnie jest, wyjątkiem jest kultura europejska i pochodne (Ameryka Pn. Australia itp), które to kultury są mniej liczne i na dodatek znajdują się w etapie schyłkowym istnienia, czyli degenerują się i wymierają. 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac, ja takich agresywnych... facecików mam irl na pęczki, więc - spokojnie - moja niechęć do udzielania się jest jedynie wynikiem obawy o zaniżenie własnego poziomu.

A napisałam, bo chciałam podziękować @Mosze Redza jego przedostatni wpis. Teraz już rozumiem, co macie na myśli pisząc to, co piszecie. I o to mi chodziło.

@Długowłosy, napisałam wyraźnie, że to nie foch, więc tym postem zagościł u mnie jedynie uśmiech politowania. I myślę, że nie ja jedna Cię nim w życiu ugościłam.


Nie chcę się wdawać w bezsensowne przepychanki słowne, skoro "wiecie lepiej". Świata nie zbawię.

Red, uszanowanie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.