Skocz do zawartości

Seligman o szczęściu w związkach


Rekomendowane odpowiedzi

Pozwolę sobie zacytować fragment książki Martina Seligmana " Prawdziwe szczęście. Psychologia pozytywna, a urzeczywistnienie naszych możliwości trwałego spełnienia "

 

Cytat

Związek dwojga ludzi […] ma z punktu widzenia psychologii pozytywnej niezwykle dobry wpływ na połączone nim osoby. W badaniach […] wszystkie osoby (oprócz jednej) plasujące się w dziesięcioprocentowej grupie najszczęśliwszych znajdowały się akurat w romantycznym związku. Jednym z najbardziej bezspornych faktów pojawiających się w wielu badaniach jest to, że osoby żonate i zamężne są szczęśliwsze niż jakiekolwiek inne. 40% osób w związku małżeńskim uważa się za bardzo szczęśliwe, osoby nigdy niezamężne i nieżonate stanowią 23%. Jest tak w każdej przebadanej grupie etnicznej i w 17 państwach, w których prowadzono badania. Małżeństwo jest silniej oddziałującym czynnikiem szczęścia niż zadowolenie z pracy, finanse czy społeczność. Na depresję najrzadziej zapadają osoby zamężne i żonate. Osoby żonate i zamężne najlepiej znosiły niedostatek na wsi, Wielki Kryzys i wojny.

 

Co o tym myślicie? Z czego może wynikać takie zjawisko? Może jednak nie wszystkie relacje z płcią przeciwną to wyzysk, kłótnie, fochy, szlabany na seks i zszargane nerwy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Waginator napisał:

Pozwolę sobie zacytować fragment książki Martina Seligmana " Prawdziwe szczęście. Psychologia pozytywna, a urzeczywistnienie naszych możliwości trwałego spełnienia "

 

 

Co o tym myślicie? Z czego może wynikać takie zjawisko? Może jednak nie wszystkie relacje z płcią przeciwną to wyzysk, kłótnie, fochy, szlabany na seks i zszargane nerwy. 

 

Krótko i zwięźle: wszystko jest spoko dopóki jest spoko. W momencie jak powinie ci się noga i zostajesz rzucony, rozwiedziony, ograbiony z majątku i dzieci to nagle nie jest spoko i pozostaje pewien że tak powiem niesmak.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, lupele napisał:

Krótko i zwięźle: wszystko jest spoko dopóki jest spoko. W momencie jak powinie ci się noga i zostajesz rzucony, rozwiedziony, ograbiony z majątku i dzieci to nagle nie jest spoko i pozostaje pewien że tak powiem niesmak.

 

To na pewno. Tylko, że nie jest tak, że jest to rzecz nieuchronna, spotyka to około 1/3 małżeństw. A całe pozostałe 2/3 funkcjonuje i można mniemać, że ta kobieta daje im jednak szczęście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Waginator napisał:

 

To na pewno. Tylko, że nie jest tak, że jest to rzecz nieuchronna, spotyka to około 1/3 małżeństw. A całe pozostałe 2/3 funkcjonuje i można mniemać, że ta kobieta daje im jednak szczęście.

Jest znacząca granica pomiędzy ułudą "szczęścia" a szczęściem samym w sobie. W pozostałych 2/3 małżeństw zdecydowaną większość stanowią tzw "królowie życia" czyli dla nich boskim edenem jest chwila spokoju gdy siadają na kiblu aby się wysrać i to jedyne miejsce gdy kobieta nie suszy im głowy. Tacy ludzie zwykle mawiają "jeśli się nie wychylasz w domu to masz spokój", "szczęśliwa żona to szczęśliwe życie", no co do kurwy? Nie uzależniaj swojego szczęścia od kobiety, to podstawowy błąd.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Waginator napisał:

Pozwolę sobie zacytować fragment książki Martina Seligmana " Prawdziwe szczęście. Psychologia pozytywna, a urzeczywistnienie naszych możliwości trwałego spełnienia "

Jest tak w każdej przebadanej grupie etnicznej i w 17 państwach, w których prowadzono badania.

A jakież to są państwa?

Pewnie Wybrzeże Kości Słoniowej, Papua Nowa Gwinea itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 4.09.2016 o 19:09, Waginator napisał:

Pozwolę sobie zacytować fragment książki Martina Seligmana " Prawdziwe szczęście. Psychologia pozytywna, a urzeczywistnienie naszych możliwości trwałego spełnienia "

 

 

Co o tym myślicie? Z czego może wynikać takie zjawisko? Może jednak nie wszystkie relacje z płcią przeciwną to wyzysk, kłótnie, fochy, szlabany na seks i zszargane nerwy. 

 

Najważniejsze pytanie: w jakich latach były te badania?

Czy wśród osób nie będących w związku były te po rozwodzie?

Czy był podział na mężczyzn i kobiety?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczęście w związku jest pojęciem względnym. Jest przecież spory odsetek facetów, którzy funkcjonują przy żonie stawiając ja na piedestał bo tak już jest . Innego życia nie znają bo rodzina i sąsiedzi i reszta powiela ten wzorzec.

Myślę, że jakiś nieduży procent, ale jest taki, to tzw. udane małżeństwa i powiedzmy że uznamy je za udane kiedy już maja jakiś dłuższy staż i widać, że nie męczą się sobą. Jest to możliwe. Znam takie jedno nawet w mojej rodzinie (wprawdzie niezbyt długie stażem i zobaczymy co się wydarzy ale widać, że pasują do siebie), ale to taki fant na loterii bo z reguły to ciągła przeciąganka i wieczna potrzeba trzymania ramy. No ale ile można ją trzymać, w końcu odpuszcza się i pozamiatane.

 

 

Edytowane przez overkill
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Brat Jan napisał:

 

Najważniejsze pytanie: w jakich latach były te badania?

Czy wśród osób nie będących w związku były te po rozwodzie?

Czy był podział na mężczyzn i kobiety?

 

 

 

1. Też nad tym myślałem. Co najmniej 20 lat temu, nie wiem czy były robione powtórki z myślą o dzisiejszych czasach. A jednak sporo się zmieniło przez ten okres.

2. Osoby po rozwodzie i wdowcy radzili sobie znacznie gorzej od osób nigdy nieżonatych/niezamężnych.

3. Tego nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie widzę różnicy pomiędzy byciem szczęśliwym, a złudnie szczęśliwym. Jeśli ludzie w małżeństwie statystycznie dwukrotnie częściej określają siebie jako bardziej szczęśliwych od singli i 3-krotnie rzadziej odwiedzają od nich psychiatrę to można mniemać, że niezależnie od tego czy on w tym związku robi za wycieraczkę czy co innego to czuje się takim życiem bardziej usatysfakcjonowany niż bez tego (można też założyć hipotetycznie, że skoro są tacy szczęśliwi to chyba jednak z reguły za tę wycieraczkę nie robią).

 

Można jednak w pewnym stopniu podważyć te wyniki:

a) Jeśli są nieadekwatne w dzisiejszych czasach

b ) Jeśli korelacja działała w drugą stronę (ludzie bardziej szczęśliwi byli bardziej skłonni, żeby się wiązać, a ci mniej np. byli odrzucani przez kobiety)

c) Jeśli istnieją szczególne czynniki, które wpływają na ten wynik. Trzeba by było sprawdzić np. jak to szczęście się rozkłada w zależności od wieku i stylu życia. Można mniemać, że o ile w wieku studenckim większość ludzi ma jakieś znajomości to od 30 większość z nich się wykrusza, doskwiera samotność i poziom szczęścia może być mocno zaniżony, gdzie takie małżeństwo mogłoby być buforem (lepsze gorsze towarzystwo, ale zawsze lepsze takie niż jego brak). Należałoby porównać wtedy ludzi w małżeństwach nie z ogółem singli, ale z tymi, którzy mają jakieś życie, znajomości, nie są neurotyczni.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 4.09.2016 o 19:09, Waginator napisał:

Pozwolę sobie zacytować fragment książki Martina Seligmana " Prawdziwe szczęście. Psychologia pozytywna, a urzeczywistnienie naszych możliwości trwałego spełnienia "

 

 

Co o tym myślicie? Z czego może wynikać takie zjawisko? Może jednak nie wszystkie relacje z płcią przeciwną to wyzysk, kłótnie, fochy, szlabany na seks i zszargane nerwy. 

 

 

No pewnie , że nie wszystkie związki z kobietami są do dupy.

To jest jakiś chory, nieprawdziwy dogmat, który pokutuje u zbyt wielu braci na tym forum.

 

Istnieje spory odsetek całkiem udanych związków, więcej zapewne takich NIEFORMALNYCH i bardziej luźnych, a mniej typowych małżeństw - ale bywają tu i tu układy UDANE...

 

Inna sprawa , że często bywają UDANE tylko do czasu...:P

Niech no tylko mąż straci pracę, albo poważnie zachoruje - wtedy wiele Pań pokazuje swoje prawdziwe, bezwzględne oblicze...

 

Można też WZIĄĆ ROZWÓD bez wojny i pozostać we wzajemnym szacunku, znam osobiście taki przypadek - są teraz dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, choć pozakładali nowe rodziny.

Fakt, że oni szybko doszli do wniosku, że muszą się rozejść, po jakimś roku - więc nie zdążyli się znienawidzić...To b. ważne!

 

Generalnie, jak ktoś potrafi być szczęśliwy, to będzie szczęśliwy w każdej sytuacji...:P

Nieważne, czy będzie w związku, czy samotny.

Choć skłaniam się ku tezie, że jednak "posiadanie" kogoś daje więcej szczęścia, niż samotność.

Aby tylko zachować umiar, tzn. nie kupować browaru, żeby napić się piwa - na co Mężczyźnie jakieś formalne, niekorzystne umowy, zwane MAŁŻEŃSTWEM ? :lol:

 

 

 

 

 

Edytowane przez RedBull1973
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, RedBull1973 napisał:

Generalnie, jak ktoś potrafi być szczęśliwy, to będzie szczęśliwy w każdej sytuacji...:P

Fundamentalna prawda . Piwo ode mnie ;)) .

I co chyba najważniejsze potrafisz odnaleźć szczęście w każdej sytuacji nawet takiej trudnej czy przybijającej.

Edytowane przez overkill
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pomijając kwestie kiedy te badania by robione, ponieważ na przestrzeni czasu model związku się zmieniał, oraz gdzie te badania były robione,

zastanówny się co nam daje to szczęście:

- w związku łatwiej o 'szczęście' ponieważ raz że nagle pojawia się jakiś cel do realizacji który przy początkowo niewielkich nakładach daje dużą gratyfikacje

- droga strona również stara się nam  'dogodzić'

tak to przynajmniej w większości wygląda na początku, a później jak sami wiemy życie pokazuje swoje

 

a teraz weźmy jeszcze pod uwagę dużo ważniejszy fakt o którym wspomniał @RedBull1973 , a dokładniej popatrzcie proszę na swoje życie, na swoich znajomych. Ilu z nich naprawdę czuję się dobrze sama z sobą, robi coś coś tylko dla siebie, i ma taką charyzmę w tym że ludzie sami wręcz do nich ciągną?
 

8 godzin temu, RedBull1973 napisał:

Generalnie, jak ktoś potrafi być szczęśliwy, to będzie szczęśliwy w każdej sytuacji...:P

Nic dodać, nic ująć. 
Ciekaw jestem z jakim stażem te związki są? bo o ile na początku pewnie odsetek szczęścia jest większy to jak to wygląda po jakiś 10 -20 latach? 
Podejrzewam że 'spada' on docelowo do % poziomu szczęścia singla faceta, ponieważ tam gdzie będzie zadowolony facet, który będzie miał charyzmę aby pociągnąć za sobą kobietę i ew. dzieci będzie ok. 

Gdzie tej charyzmy nie będzie, tej umiejętności bycia zadowolenia z towarzystwa samego siebie, mogą się pojawić wzajemne pretensje że ktoś nam nie dał szczęścia
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.