Skocz do zawartości

Wolumen

Starszy Użytkownik
  • Postów

    454
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Wolumen

  1. Dobrze jest przeczytać, że to nie ja jeden miałem takie jazdy, prawie 10 lat. Dziś temat dla mnie już mocno zamierzchły ale luźno rozważając jak bym się dziś zachował z perspektywy czasu i doświadczenia? Nijak. W ogóle bym się z taką nie związał. To tylko pokazuje jak bardzo młody facet jest po prostu głupi. Jako 40letni gość uwazam, że facet za związki powinien się brać najwcześniej w wieku 30 lat. 20, 25 to jest się szczenięciem, które każda suka rozegra jak chce.
  2. Ostatnio wracając pociągiem z Warszawy spotkałem w nim osobę, której spodziewałbym się tam jako ostatniej. Moją pierwszą dziewczynę, sprzed ponad 20 lat. Pierwsza dziewczyna, jak pierwszy samochód - zawsze człowiek wspomina. U mnie była to wielka miłość, jak się później okazało bardziej z mojej strony. Rozpadło się to wszystko bardzo spektakularnie wobec jej kosmicznej wręcz niewierności, o której dowiedziałem się po 2 latach związku. Jak to przeważnie bywa trzymało mnie to dość długo - najpierw bodaj 2-3 lata smutek po rozstaniu, potem jak już emocje opadły i poznałem też kogoś innego to mi przeszło. Ale wspomnienia, pewne flashbacki to miałem jeszcze z 10 następnych lat, oczywiście tylko te pozytywne, moja psychika jak to zwykle bywa nie wracała do tych złych. Ostatnie 10 lat jej pozycja w mojej głowie była już zupełnie neutralna, taka jak pozostałych znajomych z przeszłości. No i traf chciał, że w ub. tygodniu wsiadając do pociągu w Warszawie dość długo chodziłem po 2kl. , bo nie pasowali mi ludzie tam siedzący - w końcu stwierdziłem, że dopłacę i pójdę do jedynki, co też uczyniłem. W jedynce pusto, wsiadłem do pierwszego przedziału. Siedziałem sam. Po 10 minutach przyszła moja EX. Na poczatku zmieszana (ja też), poznaliśmy się od razu. Pyta czy wolne, mówię tak, siadaj. Wywiązała się kurtuazyjna rozmowa, której nie będę tu całej referował bo trwała 3h, tak długo jak podróż. Pod koniec wyszliśmy na korytarz, bo dosiadło się 2 ludzi. Podsumowując całe spotkanie i rozmowę: 1) Ludzie się nie zmieniają. Jak miała kurewski charakter za młodu, tak ma do dziś. Aktualnie jest po rozwodzie, ma 3kę dzieci, każde z innym facetem. 2) 2 wielki tatuaże na rękach (już 20 lat temu zapowiadała, że je zrobi) - dla mnie coś obleśnego u filigranowej dziewczyny 3) aktualnie mieszka z gościem 10 lat mlodszym (39vs.29) i który strzelił jej 3go gola 4) nie pracuje 5) ciało totalnie zaniedbane, zniszczone, obwisłe, słaby ciuch, zużyty ciuch. Rzekłbym, że z wyglądu prawie patologia. Prawie. Jedyne co tak, na prawdę pozostało w niej z niej jaką pamiętam to łatwość rozmowy, poczucie humoru podobne do mojego. Po 20 latach zaczęliśmy gadać jak byśmy się wczoraj rozeszli. A dodam, że owe 20 lat się nie widzieliśmy. Cała reszta kompletnie zburzyła obraz jej osoby, w mojej pamięci. Zmiana jest już nieodwracalna, mój mózg zaktualizwał dane i pewne piękne wspomnienia z młodości runęły jak domek z kart. Nie mam już ich. Łapię się na tym, że gdy próbuję przywołać jakieś chwile z nią sprzed 20 lat na myśl przychodzi mi osoba, którą widziłałem kilka dni temu i której się BRZYDZĘ! Dlatego nie polecam spotkań z EX, jeśli chcecie po nich zachować jakieś pozytywne wspomnienia. Ponadto wyczułem oczywiście nadmierne maślenie mi, wypytywanie co robię, gdzie pracuję, a nawet (nie bezpośrednio ale w taki sposób pytanie zadane, że nie dało się nie odpowiedzieć) czym jeżdżę. Dodatkowo narzekanie na swojego obecnego faceta, który tylko gra na PS4 po przyjściu z pracy, nie umie nic zrobić, nawet kranu naprawić. Sama wymieniać musi żarówki w aucie, bo on nie umie. Mówiła to z premedytacją chcąc coś ugrać, bo doskonale wie, że jestem majsterkowiczem i zawsze robiłem wszystko zarówno u siebie w domu jak i w aucie. Przykładowo - miałabym do wymiany tarcz hamulcowe w aucie, nie wiesz ile to może w sumie kosztować i czy to trudne do wymiany? Pewnie myślała, że się podejmę 😄 Standardowo mówienie o swoim facecie , że z nim jest bardziej z braku wyjścia, że nic do niego nie czuje itp. Ten sam schemat był 20 lat temu - węszyłem już wtedy wokół niej i jej kilku kolegów - odpowiadała, to tylko kumple. Potem wyszło, że sypała się z 2 z nich, a do mnie doszło, że było ich więcej, o czym nie miałem pojęcia i udowodnić nie miałem jak. Związek zakonczyłem burzliwie i pierwsze kroki skierowałem na badania weneryczne, HCV, HIV. Na szczęście ujemnie. Teraz, po tej rozmowie, z pełnym dystansem z mojej strony, wręcz lekką pogardą i złośliwością z mojej strony uświadomiłem sobie, że ludzie się nie zmieniają. Dobrze zrobiłem wtedy, że nie walczyłem tylko od razu pizgnąłem to wszystko. Dziś miałbym szansę być jednym z tych 3 panów mających z nią bobo, płacących alimenty i patrząc jak ona nie pracuje żyjąc z 500+ i alimentów od 3 gości. To było moje zderzenie ze ścianą - wspomnienia vs. teraźniejszość, rzeczywistość. Tamtej osoby już nie ma, ona nie istnieje. Mój post ma na celu dotarcie do tych z Was, którzy też jakiś dłuższy czas temu mieli jakąś wielką miłość i długo rozpamiętywali lub rozpamiętują nadal. Nie warto, naprawdę. Zaręczam wam, że jeśli podjęliście decyzję o rozejściu bo coś wam nie pasowało to mieliście rację. życiorys mojej eks pokazał, że uciekłem w porę. Nigdy więcej tego typu wspomnień.
  3. 1. Jesteś silnie zakompleksiony, szukałes potwierdzenia swojej wartości u kurwy - to zawsze na chwilę pomaga ale potem spadasz z dachu na beton 2. Do zabaw z kurwami trzeba doswiadczenia, ty go nie masz, zaangażowałeś się. Panna wciągnęła cię nosem i wysrała. Dwa wyjścia: - znajdź kogoś porządnego teraz - dorób się czegoś w życiu i wtedy zarzuć sieć. Wtedy możesz mieć nawet 160cm wzrostu i nie będzie to problemem. Zwykła kompensacja.
  4. Nie przesadzaj stary z takimi osądami. Równie dobrze te kobiety mogły być w pracy, np. na 2 zmianę. Nie znasz, nie oceniaj. Poza tym nie jest dla mnie KOMPLETNIE ŻADNYM miernikiem pizdowatości faceta fakt, że chodzi z własnym dzieckiem na spacer. Dla mnie mega frajerem, pizdą, leniem i subsytytutem mężczyzny jest gośc, co kursuje tylko na linii praca-dom, po pracy siada przed kompem i otwiera browara, a dziećmi niech kwoka się zajmuje. Zrobiłeś dzieciaka? Jesteś zatem ojcem = masz obowiązki. Nie wywiązujesz się z nich, jesteś pizda nie ojciec.
  5. Mam taki zawód, że na szczęście wąska grupa znajomych może potencjalnie czegokolwiek ode mnie chcieć. Jednak zdarzyło się bodajże 2 razy na przestrzeni 10 lat ostatnich. Taktykę mam prostą: 1) nigdy za samo dziękuję; 2) na moich zasadach dot. czasu i terminu realizacji; 3) Oczywiście przewiduję rabat dla dobrego znajomego jednak nie większy, niż dla innych, obcych ale stałych klientów. Ja staram się nawet dla najbliższej rodziny nic nie robić. Pomimo, że mam świetny kontakt z rodzicami, widujemy się minimum raz, dwa w tygodniu , to wyraźnie im powiedziałem kiedyś, że więcej im w mieszkaniu nie pomaluję ani nie położę gładzi. Nie jestem budowlańcem, by była jasność, a jedynie hobbystą z dość dobrymi wynikami. Swoje mieszkanie całe wyszpachlowałem, wygładziłem, położyłem instalacje , podłogi, płytki w ubikacji. Trochę się wyuczyłem już za młodu robiąc to i tamto po pracy lub za nastolatka i tak mi już zostało. Ale wracając do tematu - z 8 lat temu rodzice prosili o pomalowanie pokoju 16mkw. Spoko, ustaliłem termin, kupili farby, narzędzia, zacząłem. Podłoże sprawdzone, zagruntowane. Po położeniu pierwszej warstwy farba odparzyła, że każdy przejazd wałkiem 2 warstwy farba zostawała na wałku. Skończyło się na zdzieraniu całej farby, 2 poprzednich, całej gładzi. Pod spodem znalazły się wykwity grzyba w narożnikach. Skułem cały pokój do tynku, wygipsowałem, wygładziłem, zagruntowałem i wymalowałem. Zeszło mi prawie 2tyg. dzień w dzień po pracy (rozbabrałem, to przecież im tak nie zostawię) na robotę zaplanowaną na max 2dni. Rodzice dali mi 300zł, bo się umęczyłem. Nie wziąłem, bo takie ochłapy mnie nic nie ratowały, a od rodziców nie wezmę. Ta robota była warta 5x tyle. Od tamtego czasu powiedziałem im (już 2 razy mieli coś do malowania), że już zdrowie nie to, że jak wracam z pracy to wolę iść na spacer bo mnie krzyż boli od siedzenia. Od obcego weźmiesz bez skrupułów, od rodziny ciężko żądać zapłaty, a już zwłaszcza za ponadplanowe prace.
  6. Też coś mi się tak wydaje. A jesli nie, to gość jest poważnie zaburzony, do tego zakochany i z klapkami na oczach. Niedługo napisze, że w sumie przespałby się razem z nimi, by tylko poruchać.
  7. Dziś mam 40tkę i 16 letnie dziecko więc już nie moja kategoria pchanie wózka. Ale jak syn był mały to minimum 3x w tygodniu po pracy szedłem z nimw wozku na spacer, po zakupy. Przewijałem na spacerze, chodziłem do piaskownicy i na plac zabaw. Pracowałem wówczas jako operator żurawia wieżowego, naprawiałem w chwilach wolnych swoje auta jak tego wymagały począwszy od klocków i tarcz, poprzez całe zawieszenia, az po rozrządy. W domu malowałem, kładłem nowe gładzie, płytki. W soboty grałem z kumplami w piłkę na hali lub na boisku, potem szliśmy na browar. Wg. Twojej definicji byłem pizdeuszem, bo pchalem wózek z własnym synem.
  8. Chcesz rozwód ale nie chcesz tracić seksu? Chłopie puknij się w głowę. Moim zdaniem masz coś nie pokolei pod deklem, bo każdy inny facet, by zwyczajni czuł obrzydzenie do takiej kobiety. Jesteś zwykłym cuckoldem.
  9. Mam wrażenie, że piszesz te posty po alkoholu i to sporej ilości. Ile masz lat? Daję Ci max 28-30. Opisujesz taką patologię we własnym życiu, że mi by się nie chciało nawet 1/10 tego pisać co Ty tylko zwyczajnie bym się rozwiódł. Po co Tobie to forum? Dostajesz rady i dalej sam do siebie piszesz epopeje niczym w amoku. A może Ciebie jara to, że ona się pieprzy z kochankiem? Może jesteś po prostu cuck'iem? Nie ma opcji, by szanujący się facet coś takiego tolerował tak długo. I nie mów, że nie tolerujesz, bo dawno byś już się albo wyprowadził albo ją wywalił. Masz nagrania na dyktafonie czyli dowód nr 1 w sądzie, czego chcieć więcej? Ty nie chcesz tego rozwodu.
  10. Po rozwodzie zawsze jedno z rodziców będzie miało mniejszy kontakt z dzieckiem, bo dziecko będzie mieszkać z drugim. To nie jest towar, by go przerzucać pomiędzy rodzicami co tydzień. Dziecko ma szkołę/przedszkole, swoich kolegów, swój pokój i siłą rzeczy musi mieszkać w stałym miejscu, a co za tym idzie z jednym rodzicem. Drugi rodzic, żeby nie wiem ile mu tych widzeń zasądzono albo nawet jak by w ogóle nie miał ograniczonych kontaktów z dzieckiem to i tak będzie pokrzywdzony względem pierwszego. Czy to znaczy, że ma nie łożyć na dziecko? Nie. Ma łożyć, bo nadal jest jego dzieckiem. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Celowo odgradzam kreską drugą część wypowiedzi, bo jest znacząca różnica pomiędzy nimi. Jak w przypadku powyżej nawet jak dziecko widzisz rzadko, to jest to Twoje dziecko, Ty je spłodziłeś, tak w przypadku nr 2 poniżej nie ma między wami żadnego związku. Jeśli dzieciak jest ze skoku w bok żony to nie widzę KOMPLETNIE żadnej opcji, bym na nie płacił, nawet jak minie 180dni ustawowe na zaprzeczenie ojcostwa. Najpierw pozbyłbym się wszystkich ruchomości, nieruchomości, jeszcze przed niezapłaceniem pierwszych alimentów. Skarga Pauliańska wchodzi w grę, jak dlug już istniał, zatem przed jego pojawieniem się mam prawo sprzedać co chcę i komu chcę , a pieniądze np. przepić. Potem nie płaciłbym kompletnie nic, poszedłbym z tym wszędzie, do sądu, prokuratury, do mediów, tych krajowych z i zagranicznych, do TSUE. Matce dziecka zgotowałbym piekło, które trwałoby tak długo, aż by sama nie wycofała powództwa i nie wskazała sama biologicznego ojca i nie zmusiła go do uznania ojcostwa.
  11. Próżność, nic poza tym. Cmentarz to jedyne miejsce na ziemi, gdzie wszyscy są równi. Nie ma bogatych, biednych, kalekich, zdrowych, mądrych, głupich. Każdy leży 2 metry pod ziemią i gnije z taką samą prędkością i tak samo smakuje robakom. Stawianie marmurowych grobowców absolutnie nic tu nie zmienia. To wszystko kwestia umowy społecznej. Bo komuś się wydaje, że taki Kulczyk nie może leżec w grobie z lastriko, jak jakiś Kowalski na najniższej krajowej. Albo, że trumna musi być za 25kpln, a nie za 4. A niby dlaczego? Żeby po nogach nie ciągnęło w zimie?
  12. Co prawda nie wiem od kiedy są zapisy Meteo na tym świecie, czy od XIX czy XVIII wieku lub jeszcze wcześniej ale wg. mnie jakiegoś rodzaju cykl klimatyczny może być również dobrze liczony w setkach lat. Przykładowo bardzo mozliwe, że klimat już był kiedyś równie zmienny, pogoda nieprzewidywalna jak dziś lub nawet jeszcze gorzej. Tylko my o tym jako ludzie nie wiemy, bo nie było wtedy jeszcze pomiarów i/lub sie one nie zachowały. Ja nie wierzę w żadne zmiany klimatyczne, natura sobie sama kompensuje pewne straty w pewnych obszarach. Tu zabierze, tam dołozy. Przykładowo w roku ubiegłym i w latach jeszcze wcześniejszych było na porządku dziennym w mediach o suszy. Łooooo matko jaka też susza była, że klimat się zmienił, że kraj stepowieje, w ogóle że to koniec, ostatni gasi światło. No niech ktoś tak powie w tym roku, gdzie tylko w samym lipcu miałem 2 razy straż w piwnicy w bloku bo zalało na metr. Gleba u mnie na działce jest tak pulchna, że byle jaki większy opad i przez kolejny tydzień nie wejdę w butach, by się nie zapaść. W zeszłym roku mogło lać godzinę jak z wiadra, po 24h robiło sie sucho i twardo. Słuchajcie więcej mediów i eksertów zza monitora. Cały ten świat naukowców bym oddelegował w teren, niech kopią, prowadzą obserwacje na polach, a nie tylko patrzą w słupki ile i czego i gdzie spadło.
  13. Ile Ty masz lat, że masz takie problemy?
  14. Twoja taktyka z punktu 1go przypomina mi nieco sytuację z dobrych restauracji - kelner przynosi rachunek razem z cukierkami - by oslodzić gorzką sumę do zapłaty za obiad. Próbujesz ją ułagodzić jakimiś restauracjami, wakacjami, a potem info o rozwodzie? Gwarantuję, że to dopiero ją wkurwi. Poczuje się , że albo z niej kpiłeś, albo grałeś w jakąś grę bliżej nie znaną. Krótka piłka, mówisz o złożonych papierach i tyle. Co ma być to będzie. Myślisz, że Twoje żałosne wypady z nią do restauracji coś tu zmienią? Jak tylko dostanie papiery rozwodowe i termin rozprawy to zacznie się radzić wszystkich sprzymierzeńców wokół, na czele z mamusią i tatusiem. A tamci już jej tak łeb przeflancuję, że nawet jak byś jej kupił w ostatnich dniach małżeństwa nowe Porsche to i tak ten rozwód nie będzie miły. Nie ma miłych rozwodów. To tak jak by morderca powiedział ofierze , że zabije ją nożem ale będzie wsuwał między żebra bardzo delikatnie.
  15. Największe kurestwo tej sytuacji to nie alimenty same w sobie, nie nowe uprawnienia komornika do blokowania środków na poczet przyszłych długów. Jeśli alimenty na własne potomstwo, rozwód jest to nie wyobrażam sobie, by nie płacić na własne dziecko. Ale rzeczone kurestwo to obowiązek płacenia na nie swoje dzieci! Co to w ogóle za prawo, kto je tworzył? Że mam pół roku od momentu dowiedzenia się o ciąży czy tam o porodzie na ewentualne zaprzeczenie ojcostwa?! A po pół roku dziecku DNA zmienia się na moje i staje się moje biologicznie? Geny kochanka wyparowują? Państwo samo sobie zaprzecza i samo legalizuje oszustwo , fałszuje rzeczywistość chociażby AKTEM URODZENIA takiego bękarta, na którym jest MOJE nazwisko jako OJCA, a w miedzy czasie mogę złożyć wyniki badań DNA do sądu, gdzie czarno na białym wykażę, że nie jestem ojcem, Jak przestrzelę owe 180dni to mi się odmawia z automatu i uznaje za ojca, nadal figuruję w AKCIE URODZENIA jako ojciec !!!! Pomimo ujawnienia okoliczności temu przeczących! To jest podobnie jak z samowolą budowlaną - nie dostałeś pozwolenia z PINB, a wybudowałeś dom? Rozbiórka! Chyba, że zapłacić kupę forsy za zalegalizowanie samowoli, to wtedy Państwo ci pozwoli budować dalej i tam zamieszkać! Wszystko rozchodzi się o kasę, przykład z samowolą nie jest przypadkowy. Jak by Państwo przychylało się do takich zaprzeczeń ojcostwa w dowolnym czasie, nawet po 5 latach to te samotne madki by łapę do Państwa wyciągały po socjale na utrzymanie bękarta. A tak wszystko jasne - system ma w dupie czy jesteś ojcem czy nie, ważne, że płacisz i madka nie przylatuje do MOPS po kasę. No bo oczywiście ojciec biologiczny zniknął niczym ninja albo jest wręcz nieznany bo mamusia bawiła się w kolejarza.
  16. Dobrze, że się przyznałeś i postawiłeś sprawę jasno, że poniekąd trzymasz pannę w domu na siłę, utrzymując ją, by jej nie stracić. Rozumiem ten ruch z Twojej strony i nie będę Ciebie za to jakoś specjalnie potępiał. Rozumiem też, że chciałbyś z nią dziecko, a nie możesz i Ci to drastycznie leci po samoocenie i w ogóle całej psychice. Ale stary - nie tędy droga. Jak ma sobie pójść, to pójdzie. Ja bym wręcz puścił ją specjalnie do tej pracy, by zobaczyć na ile silna jest to więź. W międzyczasie tak jak mówisz, suplemetacja, staranie o dziecko, by widziała, że coś działasz, nie poddałeś się. Jeśli wtedy zostawi/zdradzi - masz jasność sytuacji. To nie było silne uczucie. Powiem więcej! Ty możesz nawet nieświadomie przedłużać agonię tego związku poprzez utrzymywanie jej. Póki co może to wyglądać w ten sposób, że może i ona by chciała to dziecko mieć ale na chwilę obecną komfort życia, który jej zapewniasz, brak przymusu pracy wygrywa w jej głowie z instynktem macierzyńskim.
  17. To ile Ty masz lat,że ci płodność spadła? Ja mam 40 i w zeszlym miesiącu sobie robilem na 40tkę wszelkie badania włącznie z testosteronem, tarczycą, markerami oraz również badałem nasienie. Nasienie mam nadal bardzo wartościowe wg. lekarza wykonującego opis.
  18. 26 latka bezdzietna, lekko licząc 7/10 z wyglądu? Uwierz mi, że ona nie musi nic sprawdzać, nieraz jak z nią na przystanek wracam po pracy to widzę jak ją faceci obcinają i ona też to widzi.
  19. Przecież ten wątek śmierdzi na kilometr jakimś ukrytym, drugim dnem. Powiedz mi, który normalny facet, utrzymując żoną/partnerkę by zakładał o tym wątek czy dobrze robi? Bo mu tak rodzina powiedziała? No i ch... z rodziną, ja bym im powiedział grzebcie w swojej kieszeni, od mojej wara. Oczywiście jak już napisałem wcześniej ja bym się w życiu nie zgodził na utrzymywanie baby i to bez slubu, bez dziecka zwłaszcza. Ale jeśli on miał i ma taką chęć, na kogos robić to w czym problem? Po co ten wątek założył? Coś go gryzie i nie jest to opinia rodziny nt. utrzymywania tejże pani.
  20. Gość napisał, że się starają o dziecko i to z powodu jego niemożności. Tu wg. mnie jest pies pogrzebany. Gośc poniekąd wynagaradza jej brak możliwości dania potomka poprzez utrzymywanie jej. Bo wie,że jak postawi sprawę wprost i każe iść do pracy to istnieje takie ryzyko,że ona kogoś tam pozna i go zostawi, bo jest pewnie albo bezplodny albo ma z tym duży problem. Klasyczny schemat w takich przypadkach.
  21. JA nawet samochodu nie pożyczam bo nie wiem co się z nim wtedy dzieje, czy ktoś nie wpadnie w dziurę i nie urwie tulej na wahaczu, czy nie spali sprzęgła, czy nie skatuje w inny sposób. Odstawi umyty i zatankowany i nic nie poznasz. Problemy wyjdą po czasie. Tak samo z babą. Niby wróci jak gdyby nigdy nic, nic nie wyczujesz. A nagle po miesiącu ciąza, ktora tobie przyklepie, albo zacznie mieć pretensje,że masz za małego, bo ona by chciała większego poczuć (bo już poczuła i wie jak to jest).
  22. Bzdury pleciesz. Byleś kiedyś w związku? Ja ze swoją pierwszą partnerką byłem 4 lata, a raz w roku jeździłem sam na Hel. Sam z kolegami, bo uprawialiśmy Kite Surfing. Trwało to od rana do wieczora prawie, potem piwko przy ognisku i męskie rozmowy. Myślisz,że ona chciała jechać? Nie. Nie jej klimaty, po drugie po moim powrocie jechałem z nią razem w góry i laziliśmy po szlakach. Gdyby ona chciała jechać z kolezankami np. w te góry i sobie pobyć w babskim gronie też nie miałbym nic przeciwko. Zauważylem,że im bardziej zakompleksiony facet i niepewny siebie, tym mocniej próbuje kontrolować partnerkę i nie puszczać broń Boże samej nawet do sklepu. Powtórzę raz jeszcze jak parę postów wyzej-jeśli nie ufam kobiecie to nie wchodzę z nią w związek albo jak już w nim jestem to go kończę. Wy tu propagujecie podejście to tematu od dupy strony na zasadzie nie puszczę jej samej bo na pewno mnie zdradzi. To na ch...j mi taka partnerka, której muszę uniemożliwiać wszelkie okoliczności prowadzące do zdrady?! WP i Onet przestalem czytać wraz z początkiem pandemii w 2020r. Ilośc arrykulów obliczonych na wywolania taniej sensacji mnie zaczęła mocno denerwować. Schemat zawsze ten sam, intrygujacy naglowek,klikasz, milion reklam, a samej treści nie dosć,ze niewiele to jeszcze dowiadujesz się, że opisane w tytule zabójstwo matki z dzieckiem owszem było ale nie ludzi, tylko niedźwiedzicy o niedźwiadka i nie w realu tylko w Baśni Braci Grimm. Mniej wiecej na tej zasadzie tworzą te arrykuły. Czytam tylko RMF24, tam mają chlodne i suche informacje. Onet i WP stały się publicystycznymi miejscami, nie informacyjnymi. Przy czym koło publicystyki to nawet nie stalo.
  23. To żadna nadzwyczajna umiejętność. Atrakcyjna, lub dosyć atrakcyjna kobieta ma wokół siebie zawsze wianuszek adoratorów, z których któregoś zawsze weźmie w ramach tzw.zapomnienia, zabicia wsoomnień po starym związku. Facetowi najczęściej dluzej zajmuje wejscie w kolejny związek. Sytuacja dosłownie z ub. tygodnia, z życia wzięta. Koleżanka z pracy rozeszła się z partnerem, byli 5 lat. Tydzień później spotkałem ją z kimś nowym w knajpie przypadkiem. Pytam na drugi dzień co to, kto to jak to? Dopiero się rozeszłaś przecież. Ona mi na to,że ten ma być zabawą, chwilą zapomnienia, ukojenia nerwow po rozejściu z ex. Krótko i na temat odpowiedziała, aż mi slow zabrakło i odpowiedziałem jej tylko AHA.
  24. Jedno pytanie-co to znaczy,że facet pozwala na samotny wyjazd swojej kobiecie? Co to kobieta jest własnością jego? A jak kobieta ma taką pracę, bo np. jest szkoleniowcem i jeździ po kraju? To co, będzies z nią jeździł czy się rozejdziesz z nią, bo ma zły zawod? Nie jest winą faceta,że puścił samą. Wina jest jej,że jest kurwą. Ja bym nie chciał żony czy partnerki, która nie zdradzi tylko dlatego,że nie ma okazji ku temu. Prawdziwe zaufanie jest wtedy, gdy właśnie kobieta jedzie sama i jej ufasz, że nic nie odpali.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.