Skocz do zawartości

deleteduser134

Użytkownik
  • Postów

    324
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser134

  1. Oho, Pan Jakub "słuchaj bardzo cię szanuje" Wojewódzki. Pewnie ma bardzo wysokie iq, ciężko temu zaprzeczyć, ale jest mendą i te jego dywagacja o innych ludziach sprawiają, że się chce rzygać. Sam jest załgany strasznie. Trzyma z politykami PO i pierdoli o fałszywych ludziach w show biznesie. Ma racje, jest ich tam pełno, ale jego najbliższe otoczenie to właśni ci cwaniacy o których mówi. Wychodzi ze mnie Janusz, ale serio, dużo go się nasłuchałem w różnych radiach czy podcastach i po prostu widzę jak łga namiętnie.
  2. Brandzlowanie owszem, jest zabawne i źle odbierane. Ale samo posiadanie? Można zaprzeczać, ale na 95% ludzi robi pozytywne wrażenie. W tych stanach pośrednich każdy dąży do jak najbliższego Bugatti. O to chodzi, nie o skrajne przykłady. Wiadomo, że ludzi takich jak z obrazka nie ma, ale każdy dąży do tego ideału (który jest plastikiem, ale jest i pociąga społeczeństwo) i jeśli świadomie decydujesz się odbić od tego, to tracisz coś więcej niż tylko ładny samochód czy drogi telefon. W mojej utopii wyeliminowałbym wyścig szczurów i wartościowanie ludzi przez wygląd/przedmioty, ale niestety w tym świecie rządzą takie prawa. No, dokładnie.
  3. Możesz. Możesz strzelić z otwartej starszej Pani na ulicy (ale mi przykłady przychodzą do głowy xD), możesz się zaszyć w mieszkaniu i nie wychylić z niego nogi dopóki tylko starczy ci hajsu, możesz wszystko. Problem polega na tym, że żyjemy w społeczeństwie, dość zepsutym społeczeństwie. Jeśli chcesz być jego częścią (a tutaj już nie działa wolna wola, bo to jest podyktowane biologią) to musisz się do niego dostosować. Możesz trochę odstawać, jak masz charyzmę to pewnie i tak będziesz stał lepiej niż dobrze wpasowany przeciętniak. Ale jeśli przesadzisz to sam się sabotujesz. Można sobie dywagować, że przecież istnieją dziesiątki odłamów, kontrkultur, tyle że nawet w tych, które najgłośniej krzyczą o tym, że chcą być "inne niż reszta" większość osób ma niemieckie auto i telefon pewnego amerykańskiego producenta. Chata, fura i komóra - możesz chodzić w szmatach i jeździć starym oplem w gazie, twój wybór. Jak miałeś w życiu dużo farta i trafiłeś na odpowiednich ludzi to będziesz miał prawdziwych kolegów, ale nie licz na jakikolwiek związek. Wszyscy grają w te grę, nie ma za bardzo możliwości odwrotu. Minimalizm jest spoko, jak już masz żonę, która to zaakceptuje, albo i tak nie masz szans na związek. Pewnie zostanę nazwany kukoldem bo patrzę na to w kontekście kobiet, ale taka jest prawda: ważne jest jak się pokazujemy światu, a ideał jest taki, że mamy dobrą furę, dobry zegarek, telefon, ładne, dopasowane ciuchy. Możemy tego nie mieć, nasz wybór, ale dużo na tym tracimy. Także o wolnej woli nie ma tu za bardzo mowy. Steruje nami mechanizm o wiele potężniejszy niż człowiek z pistoletem.
  4. Ogólnie to nie jesteś sam z tym problemem. Statystyki nie prowadzę, ale strzelam, że dotyczy to 30-40% (jak nie więcej) procent mężczyzn. Teraz tak: Zdecydowana większość z nich boi się wyjść temu naprzeciw, więc jak zerwiesz z nią "tylko" z tego powodu, to (jeśli byś się komuś do tego przyznał, czego nie radzę) to ci powiedzą, że overreacted, "a co to kobieta musi mieć orgazm zawsze?" itd. Prawda jest jednak taka, że jeśli ona WCALE (bo jeśli miałaby chociaż przy 20% stosunków to można stwierdzić, że jest tam aseksualna i ciężko ją po prostu do tego doprowadzić) nie ma orgazmów to jest to w kurwę duża wada dla związku. Nie jest to jej świadoma decyzja, też nie ma co jej winić jakoś bardzo (w sensie podniecenia, jak odmawia seksu a jest w związku to już jest po jej stronie), dlatego bez jakiś awantur i wyrzutów: jak uznasz, że problem jest nie do naprawy i sytuacja cię przerasta to podaj rękę i poszukaj takiej, dla której będziesz tym właściwym. Moje przemyślenia, nie czytałem za dużo w tym temacie; może rzeczywiście jest jedną z tych, które się nie potrafią podniecić, więc traktuj z dystansem.
  5. Pełna zgoda. Sam się łapie na tym, że jak poczytam na jakiś temat, jakieś nowy odkrycie czy spojrzenie na niego to się wydaje takie proste (i tak zaczynam to czuć): zastosuj te X porad, a twój problem zostanie rozwiązany. No i potem przychodzi rzeczywistość Pełna zgoda znowu, z tym, że posiadanie kręgu znajomych nie załatwia sprawy. Jestem w trakcie gap yeara na studiach i trochę gorzej z tym u mnie teraz, ale w trakcie liceum latałem w dwóch kilkuosobowych ekipach z którymi często przecinaliśmy się z innymi ekipami; słowem dużo ludzi się przewijało wtedy u mnie, lasek też, ale przez większość tego czasu i tak mi to nic nie dało, bo miałem słabiutkie smv. Zresztą połowa tych dziewczyn co sama chodzi na imprezy to się nie nadaje do relacji żadnej. Kurde ciekawa rozkmina. Jak czytam na reddicie to głównie widzę posty w stylu: "I finally approached this girl. She told me to fuck off, but i feel great, bc i found courage to do it!" i w sumie to chyba (przynajmniej w mirko skali) boostuje pewność siebie. W sensie przełamujesz barierę i się z tego cieszysz. A po 1000 prób? Nie wiem totalnie, ale moim zdaniem jak masz już jaja, żeby podbić do tak wielu kobiet to ich krzywe spojrzenia zwyczajnie już cię nie ruszają. Szczególnie, że na żywo facetom idzie lepiej niż online, więc jest duża szansa, że jak ogarniesz "grę" to będą ci dawał te numery telefonu.
  6. Zgadzam się, że odnoszenie sukcesów wpływa na zwiększenie pewności siebie, ale założenie, że wys. status = wys. samoocena ma mało wspólnego z rzeczywistością. Niestety (bo wiedzę nabywałem nie z ciekawości, a w celu leczenia ran) w tym temacie jak na człowieka bez studiów (jeszcze) wiem dość dużo i mogę powiedzieć, że pewność siebie i charakter to w 90% zdarzenia z dzieciństwa, to czy w dorosłości zrobisz karierę, czy nawet zostaniesz prezydentem nie wpłynie na ciebie tak bardzo jak przeżycia w młodości. Dużo ludzi sukcesu to osoby, które były pewne siebie od zawsze dlatego może się wydawać, że to wpłynęło na ich postrzeganie swojej osoby, ale oni tacy już byli. Jakieś 50% naszego społeczeństwa żyje za mniej niż 4k netto, co można uznać za dolną część drabiny społecznej i wcale nie widać u nich mniej pewności siebie niż u reszty w górze. Często wręcz przeciwnie, są oni mniej inteligentni, mniej się zastanawiają nad czymkolwiek i bez kompleksów idą przez życie podczas gdy wychowany w dobrej rodzinie prawników dzieciak w wieku 16 lat jest uzależniony od benzodiazepin, bo jedyne co obchodziło jego rodziców to, żeby wychować go na ludzi, ale już nie, żeby dać mu miłość (przykład prawdziwy, ostatnio usłyszałem od osoby 3). Bywa też, że ktoś mało pewny siebie zrobi karierę i ego wyjebie mu w kosmos, zacznie szmacić ludzi dookoła, stanie się bad boyem dla kobiet itd. Tyle, że u takich osób przy pierwszym trudniejszym momencie samoocena zleci do zera i zaczną się stany depresyjne, bo to trochę jak pewność siebie otrzymana syntetycznie za pomocą narkotyków. Te osoby mają atencje (np piosenkarze) i wydzielają im się w mózgu hormony, które sprawiają, że się czują jak naćpani ciągle.
  7. Dzięki za dobrą radę. To nie tak, że w mojej głowie iluzoryczną granicą szczęścia jest wejście w związek (kiedyś było, przed wejściem w związek heh). Jestem wrażliwcem po prostu i mam to potrzeby po prostu większe, ale zdaje sobie sprawę, że to nie sprawi, że będzie super bo potem się zaczną inne problemy. W tamtym poście odnosiłem się głównie do tego, że sam seks nie załatwi problemów. A propo zwierzania się kobietom z trosk to zdaje sobie sprawę, że lepiej tego unikać, ale dzięki za ostrzeżenie i tak.
  8. Ogólnie propos za post, zgadzam się ze wszystkim poza tym co tu cytuje. W sensie nie wiem jak u innych, ale dla mnie poczucie bliskości > seks. Moje gorsze samopoczucie (kiedy już do mnie zawita na kacu czy innej zwale) to mieszanka wielu czynników, ale brak seksu jest o wiele dalej za właśnie brakiem intymnej relacji. Ogólnie wydaje mi się, że epidemia depresji wśród mężczyzn ma swoje źródło głównie w braku zrozumienia i poczuciu osamotnienia. Jakby chodziło tylko o seks to chodzenie na divy by wszystko rozwiązywało. Ja bym powiedział jeszcze inaczej, że rama i charakter są ważne, ale dopiero na późniejszym etapie relacji. A żeby do niej doszło to kluczowe są wygląd i status. Tak popularny ostatnio przykład Willa Smitha dobrze to obrazuje. O relacje mu nie trudno, każda by z nim chciała być, tylko że jak już gość jest w relacji to daje się robić jak dzieciak.
  9. Ogólnie zgadzam się z tym co napisałaś i nie chcę siać jeszcze więcej redpillowego defetyzmu, ale to co tutaj piszesz nie jest do końca prawdą. Pewny siebie facet zawsze ma większe szanse od kogoś z kompleksami, ale warto zauważyć, że wielu średnich z wyglądu nie dostaje nawet szansy, żeby się wykazać, więc co im z tego, że są dobrzy w gierki. Zjawisko portali randkowych świetnie obrazuje ten problem: tam aktualnie facet poniżej 6/10 nie ma żadnych szans umówić się na randkę z dziewczyną na swoim poziomie. W sensie bez dobrego wyglądu nie dostanie szansy wykazania się. Zresztą inteligencja prawie zawsze idzie w parze ze zwiększonymi wątpliwościami co do swojej osoby, tym samym obniżając atrakcyjność. Z mojego doświadczenia przebojowość i pewność siebie, która pociąga kobiety bardzo rzadko występuje u ludzi inteligentnych. Zwykle są to ludzie rozgarnięci, ale niezbyt specjalnie inteligentni.
  10. Jeżeli przystojny kolo ala Grey z wiadomo jakiej książki rzuci ciętą ripostą, którą mógł wymyślić tylko ktoś z wysokim iq to wtedy tak - jego inteligencja boostuje ocenę w oczach kobiety z 11/10 na 13/10. Jeżeli ponadprzeciętnie inteligentny Marek, który oprócz inteligencji wszystko ma przeciętne wejdzie w dyskusje w nauczycielem fizyki i wykaże się sprytem to także tak, masz rację - Mati z ławki obok, który gra w piłę, ma gadane i powodzenie u kobiet jest dobrą partią do wzięcia. O Boże, to o Marku miało być! No Marek jest sympatyczny chłopaczyna, mądry, kiedyś się przyda pewnie, żeby spisać prace domową. Nie będę zakłamywał, że się nie liczy, ale z moich obserwacji inteligencja u chłopa ma marginalne znaczenie jeśli chodzi o atrakcyjność. Jeśli miałbyś budować się stricte pod kobiety to chyba lepiej byłoby już wybrać ładne paznokcie niż wysoką inteligencję.
  11. długi offtop się zrobił. no właśnie nie. Przecież rozwijając się tak czy inaczej pewność siebie idzie do góry względem tego jakbyś nic nie robił. Czy baby będą czy nie, to i tak jesteś na plus. No i będziesz simpował mniej z prostego powodu - będziesz miał lepszą pozycję wyjściową. Simpowanie wynika z lęku, a lęk zmniejszy się jak twoja pozycja wzrośnie, nie będziesz upokarzał się przed "tą jedyną" bo będziesz mógł odbić do innych. Ale, że co? Że jak zdobędę pozycję, lepszy wygląd i spokój ducha to będzie fałszywe? Że startowałem z niższej pozycji to znaczy, że jestem do niej przyspawany? Trochę nie rozumiem. Nie mówię o udawaniu przed kobietami kogoś kim nie jestem tylko o realnej zmianie samego siebie. jak dla mnie fakt, że pomimo całego tego defetyzmu jaki w tobie siedzi wciąż nie rezygnujesz jest sam w sobie odpowiedzią. Pamiętam ze starych wątków, że zarabiasz dobrą kasę, lepszą od 80% polskiego chłopa. Masz dzięki temu zajebisty potencjał do rozwoju. Nie mówię tu o staniu się bankomatem. Możesz zainwestować w sylwetkę, ciuchy, popracować z psychologiem na którego wielu nie stać - nie każdy ma takie narzędzia. Nie znam cię osobiście, takie moje przemyślenie po tym co tu piszemy. Dzięki za dyskusje. Kończę już ten offtop bo to w końcu wątek od narzekania na Tindera, a nie jakieś debaty heh.
  12. dodałbym do tego psychikę, w jakimś sensie duchowość i pełna zgoda. Nie wiem co złego jest w (fajne określenie xd) "cipocentrycznym" rozwoju. Widzę, że na forum uznawane jest za uwłaczające rozwijanie się w celu zdobywania kobiet. Taką nas natura stworzyła i tyle. Przecież rozwój nie oznacza stania się kukiem, wręcz przeciwnie - to też nauka właściwych postaw w interakcji itd. To najzwyklejsza w świecie piramida Maslowa. Chce ci się jeść? To myślisz o jedzeniu i idziesz do lodówki? Spać? To myślisz o spaniu i działasz w kierunku tego, żeby położyć dupę na łóżku. Masz zaspokojone inne potrzeby i odczuwasz NATURALNĄ potrzebę intymnej relacji z kobietą? To działasz w takim kierunku, żeby te potrzebę zaspokoić.
  13. 19 (jeszcze) i co dzień z utęsknieniem wspominam czasy jak beztrosko kimałem po 20h dziennie w żłobku. Hehe, nie to a tak serio to uważam (choć nie mam waszej perspektywy), że nostalgia robi swoje z tymi z was, którzy narzekają na upływ czasu. W sensie zajebiście jest być młodym, w miarę zdrowym i mieć dużo ludzi i wydarzeń wokół siebie, ale wszystko ma swoją cenę. Najlepsze wspomnienia z ludźmi to te na imprezach, a jak chcesz się rozwijać to przeczy mocno z tobą. Raczej nie ma się hajsu, a auto można co najwyżej od starych pożyczyć. No i chyba najważniejsze - to jest walka o przyszłość. W wieku 30 lat człowiek nie zostanie już piłkarzem, ale ma skończone studia i parę lat w zawodzie. W wieku 20 nawet jak masz obraną drogę (jak ja) to nie wiesz jak daleko zajdziesz i to powoduje stres. Serio, mnie to szczerze niepokoi - ta niepewność co do kariery mojej. Pamiętacie obgryzanie paznokci przed sesją? Powroty do domu ledwo żywym? Narzekania rodziców albo brak kasy? Prace fizyczne poniżej kompetencji? - to wszystko młodość. Nie spieram się, że lepiej jest być staram tylko staram się rzucić trochę inne światło na sprawę, pzdr
  14. Wiadomo, że tak bywa i to (niestety) nie rzadko. Ale zapytam ostatni raz - jaka jest alternatywa? Mieć gównianą prace, źle wyglądać, nie dbać o siebie i odstraszać kobiety fizjonomią? Bo, wybacz, ale starasz się obalić rozwiązanie jakim jest samorozwój nie proponując nic w zamian. Zresztą samorozwój to nie tylko wygląd i zarobki. To też praca nad psychiką - literatura fachowa, medytacja, afirmację. To realnie wpływa na relacje międzyludzkie. PS. Naprawdę tak uważasz? Bo w wielu poprzednich postach pisałeś o pojebanych wymaganiach, a tu sprowadzasz sprawę do przychylnych kolei losu.
  15. Jak najbardziej się z tym zgadam i też o tym napisałem. W ujęciu całości społeczeństwa zjawisko self developmentu na taką pojebaną skale jest szkodliwe. Ale stwierdzam przy tym bezdyskusyjny fakt, że wejście w ten system to najmniejsze zło. Sam mówiłeś, że MGOTW działa i kogoś kto już coś przeżył (chociaż z tym też można polemizować, ale złóżmy, że tak jest). Co więc zostaje młodemu gościowi w moim wieku (ok 20 lat): a) Hikomori b) Żyć normalnie, tak jak się kiedyś żyło i poprzez stanie w miejscu oddalać się od mety. c) pójść w samorozwój i po czasie czerpać z niego korzyści Dla mnie odp jest jedna. W sensie może niektórym opcja B by pasowała, nie wiem szczerze. Ja natomiast jest wrażliwym gościem i docelowo bardzo chcę mieć udaną relacje intymną, a idąc w samorozwój będzie mi o nią po prostu łatwiej. Już dłuższy czas jestem sam i (choć codzienna praca daje mi w chuj funu) nie jest to stan w jakim chciałbym być dłużej. Też ubolewam nad ogólną sytuacją, no ale takie jest życie, że się trzeba do niego przystosować. Może jak (co uważam za niemożliwe, ale znowu załóżmy że) po 10 latach ciężkiej pracy nie zobaczę efektów to sam zamknę się w pokoju i odinstaluje CSa, ale na ten moment tego nie robię.
  16. żeby było normalnie to musiałoby tych kobiet być 3x więcej niż facetów - nierealne. a czy self improvement jest drogą na dno? Może w szerszym ujęciu tak, ale dla jednostki (jak ja czy ty) jest jedynym wybawieniem. Nie mogę narzekać na karty jakie aktualnie mam, mogło być naprawdę w chuj gorzej, mimo wszystko do zadowolenia brakuje mi jeszcze dużo. Gdyby nie samorozwój (i to, że naprawdę działa) nie miałbym nadziei, a tak to przynajmniej żyje sobie z myślą, że za parę lat będzie zajebiście (jak nie będzie żadnej katastrofy po drodze). Czaje o co ci chodzi, że ten chory zapierdol sprawia, że życie mężczyzny zamienia się w pracę od 6 do 23 i nie tak to Pan Bóg zaplanował dla nas. Tylko jaka jest alternatywa? Obrazić się na świat i zamknąć w piwnicy? Sam słusznie zauważasz, że MGOTW jest dobre tylko dla kogoś kto zasmakował już życia. Zresztą powiedzmy sobie szczerze - bardzo pewny siebie średniak nadal może bardzo dużo. "Wystarczy" kompletnie wyzbyć się strachu przed odrzuceniem (nie na tyle, żeby podejść, tylko na tyle, żeby autentycznie się nie bać), więc to, że wielu z nas ma zasoby w postaci hajsu czy w miarę ok wyglądu a nie ma brania, to w jakimś sensie wina nas samych, nie społeczeństwa. Ile ja poznałem takich uśmiechniętych mirasów 5/10, którzy zawsze jakimś cudem wyrywali na imprezach.
  17. Nie odnosiłem się do tego co na temat przemocy twierdzi Will Smith, tylko tego co napisałeś, a to dwie różne rzeczy
  18. Dlatego warto jest dbać o wysoką samoocenę. Kilka razy w ciągu ostatnich trzech lat (od kiedy interesuje się tematem) zanotowałem, jak ludzie na co dzień pewni siebie (ale tak szczerze pewni siebie, nie grający pod innych, że są macho) bez kompleksów dzieli się z kilkoma osobami na raz swoimi problemami. Podejrzewam, że nawet przez myśl im nie przeszło "co siebie szanowana audiencja pomyśli". Mieli balast to go zrzucili. Czy wystawili się na atak i odkryli przed resztą swoją słabość? Tak, ale dzięki temu, że w głębi duszy są silni to nie ma szans, żeby ktoś z nich szydził czy coś. Jak to obserwowałem to myślałem sobie: "kurwa, no nie potrafiłbym tak". I niestety ja często zostaje (na szczęście coraz mniej, ale nadal) z problemami sam, ale dzieje się to trochę na własne życzenie. Żeby nie było nie mam na myśli jakiegoś zniewieściałego pierdolamento, tylko zwykłego zrzucania z siebie rzeczy, których doświadcza prawie każdy, a mało kto o nich mówi. Bez przesady w drugą stronę. Za co miał go przepraszać? Gość po plaskaczu zrobił minę typowego internetowego śmiecia, gadka i cwaniaka, który jakby tylko czekał na atak Willa, coś ala hejterzy wiadomo kogo. Komik przekroczył granicę smaku i został za to rozliczony w najbardziej klasyczny ze sposobów. Co miał w takim razie zrobić Smith? Poprosić go ładnie o nie naśmiewanie się z żony? Przecież śmieszek w potyczce słownej by go zniszczył, więc Willowi został jeden sposób ratowania honoru. Abstrahuje już od jego sytuacji z partnerką. Jeżeli ostatnie czego się chce to dostanie publicznie w twarz, to nie powinno się nie kogo prowokować do dania sobie w twarz przed publicznością.
  19. Nie spędza mi to snu z powiek, mam w sumie wyjebane, ale tak jak się zastanowiłem to jedna rzecz mi przychodzi do głowy - powierzchowność w kontekście zainteresowań. W sumie jakbyście spytali to więcej (idk tak mi się wydaje przynajmniej) bab powie wam, że ma jakieś hobby niż mężczyzn. ALE, jak zaczniecie rozmawiać z nimi o ich zainteresowaniu to okaże się, że to pic na wodę. Przykładów jest wiele: - koleżanka maluje obrazki po punktach - malarstwo - czyta kryminały i romanse - literatura to jej drugie ja - była na dwóch wystawach i wie kto to Matejko - sztuka, szeroko pojęta - Podróże po starówkach albo innych miejscach, które w każdym kraju wyglądają tak samo - zwiedzanie świata szkoda klawiatury, ale naprawdę ciężko jest spotkać kobietę z ukierunkowaną pasją.
  20. @Barry abstrahując od tego jakie gość miał doświadczenia (czy wspaniałe czy nie), to po prostu szerzy nieprawdę, a na to nie ma usprawiedliwienia. Co, zgadzasz się z nimi, że dzisiejsze kobiety są nierówno traktowane, uciemiężone przez podłych samców? Jeśli tak to zajebiście, wiedz że przykładasz tym samym (on też) rękę do tragedii milionów ludzi. Zimbadro, Peterson, nawet co bardziej ogarnięci psychologowie z Polski - wszyscy od dekady głośno krzyczą o tym w jakiej dupie są dzisiejsi młodzi mężczyźni. Nie radzą sobie z pojebanymi wymaganiami, zamykają się w piwnicy, boją się ludzi, a w szczególności kobiet. Co robią w tej sytuacji postępowe społeczeństwa? Jeszcze bardziej dopierdalają podłym młodym samcom, którzy w życiu nie trzymali kobiety za rękę i dają kolejne przywileje do ludzików z cipą. Nie popieram ich postawy, ale to jest bądź co bądź naturalna reakcja. Tysiąc razy się sparzyli, więc nie podejdą 1001 pierwszy do ogniska. Nie wiem jakie doświadczenia z kobietami miał prowadzący, gówno mnie to obchodzi. Szerzy kurewsko szkodliwą nieprawdę, ty też to robisz broniąc go, więc może warto by zastanowić się głębiej nad pewnymi tematami.
  21. to też prawda. Jeśli nie idzie się w stronę zawodowej kariery to sporty drużynowe stają się trochę useless. Boks, siłka jeszcze ci da sylwetkę i jakiś boost do pewności siebie, zwiększy szanse w walce, a piłka? W dorosłym życiu nie ma już znaczenia, że na orliku ze znajomymi wklepiesz 10 bramek. Znam sporo osób, które tak jak ty grały po 15 lat (ja też sporo, ale nie aż tyle). Oczywiście nikt raczej nie żałuje, bo robili to z pasji. Ale kariera nie wyszła, a w czasie kiedy już się miało te 13-19 lat, oni zamiast eksplorować życie na innych płaszczyznach jeździli w kółko na mecze i treningi. Niektórym nie została z tego nawet dobra forma fizyczna.
  22. Trzeba też spojrzeć z nieco szerszej perspektywy. Zgadzam się, że siłownia nie jest wcale remedium na wszystko, ale trzeba patrzeć logicznie - przecież 99% tych łebków gdyby nie przerzucało popołudniami stali to pewnie piliby browar pod blokiem, w najlepszym wypadku trawili czas w inny sposób. Na pewno nie poświęcili by pół godziny w tygodniu na naukę niemieckiego, bo to inny mental, tam rozwój umysłowy nie jest w cenie. Więc lepiej niech już spędzają połowę życia na siłowni, bo jedyną alternatywą jest autodestruckcja. Ogólnie warto dbać o jakiś ruch - czy to piłka, czy siłownia, czy boks to według mnie już drugorzędne. Ważne, żeby jako mężczyzna znaleźć jakieś ujście dla energii. Jeszcze taka moja luźna obserwacja - wszyscy zajawieni na siłownie ludzie których znam to raczej średnio rozgarnięte intelektualnie osoby. Każdy trochę mądrzejszy zdaje sobie sprawę jak ważny jest zrównoważony i ćwiczy z głową, przede wszystkim traktując sport jako dodatek. Nie znam nikogo ze sporym potencjałem intelektualnym, kto stwierdziłby, że pierdoli naukę i od teraz zacznie chodzić na siłkę 7x w tygodniu, bo myśli że przez dobrą sylwetkę dupy przestaną zauważać jego krzywą twarz. Sory, ale z takimi typami też mam do czynienia. "A stary, jak na plaże w wakacje pójdę, ale będzie, aa klata, plecy" i słucham tego dobrze wiedząc, że w jego sytuacji to sylwetka Cristiano Ronaldo by wiele nie pomogła...
  23. Szkoda, że mało jest w mainstreamie ludzi takich jak Maleńczuk. Może gdyby było ich więcej to ludzie byliby bardziej świadomi pewnych prawd, już nawet pomijając kwestie DM. Żyjemy w jakieś pierdolonej bańce, na opinię ogółu wpływ mają niestety głównie ludzie pokroju prowadzącego. Ludzie mają autentycznie wyprane mózgi
  24. Trochę off top, ale pomyślcie ilu ludzi, szczególnie kobiet, ma kompleksy bo ich twarz bez makijażu nie wygląda tak jak top 1%, do którego wszystkie dążą. Szczególnie dzisiaj w czasach insta to wszystko wydaje się wyjebane na jakąś kosmiczną skalę. A bardziej w temacie to grafiki powyżej wydają mi się trochę na wyrost, w sensie aż tak źle nie jest. W sensie jak na żywo jesteś z kobietą bez makijażu, widzisz też jej ciało, ruchy to zupełnie nie odnosisz takiego wrażenie jak patrząc na te zdjęcia.
  25. Odradzałem koledze, ale w sumie to możesz mieć racje. Sam nie zamierzam ich robić, wydaje mi się, że w chuj można zrobić za pomocą tła, Iphona i dobrego fotografa, ale w sumie czym są 2 stówy, żeby tak się o nie szczypać. Nie wiem ile masz lat, ale teraz mi przyszło na myśl, że może wiek też ma tutaj znaczenie. W sensie w moim przedziale (18-22) profesjonalne foty mogą być odebrane gorzej niż u ludzi po studiach, nawet nie wiem czym to tłumaczyć, ale tak podskórnie czuje. Sam chyba robię sobie przerwę i spróbuje w międzyczasie wymienić 1-2 fotki na lepsze, mimo że te które mam nie są złe. Niecałe 2 tyg temu pisałem, że idzie dobrze i kurwa chyba wykrakałem, bo od tego czasu jakieś 20 rozpoczętych rozmów i każda po czasie urwana. Nie wiem od czego to zależy, w profilu nic nie zmieniałem. Trochę też boje się, że trzeba będzie zejść z wymagań. W realu jak się postaram to jestem solid 8, ale na tych fotach pomimo włożonego wysiłku takie 6,5 bym sobie dał, a to i tak najlepsze z najlepszych. Do tej pory nie schodziłem niżej niż panny 6/10, ale to syzyfowa praca z profilem 6,5 szukać w przedziale od 6 w górę. Ciężkie to w sumie, ale dobrze wyciągać wnioski i progresować, innej opcji niestety nie ma.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.