Skocz do zawartości

Anabol

Użytkownik
  • Postów

    243
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Anabol

  1. Obecna FWB z którą się zabawiamy od kilku miesięcy nie czerpie żadnych korzyści materialnych, mimo tego układ się sprawdza. Sam nie jestem pewien jakim prawem to działa, może czuje się dowartościowana (uważam się za dobrą partię) i ma dobrą zabawę. Nie wymaga, ja nie wymagam. Nie sponsoruję nic, płaci za siebie. 24 lata. Sama przyjeżdża i ogarnia powrót. Mi jest wszystko jedno kto płaci za spotkania w takich układach, to są żadne koszty. Z tą opisywaną w topiku widziałem się raz, zapłaciłem za driny i podwiozłem. Nie mam nic przeciwko żeby jej lekko zasponsorować atrakcje, jeśli to ma być karta przetargowa. Coś jej tam nawijam na uszy o wakacjach. Estro wyjebało to fakt ale trzymam celowo w tym okresie masowym. Good catch!
  2. Nie przywiązuję wagi do jej deklaracji w temacie spraw łóżkowych. Nie ciągnę za język jak poczęło się jej dziecie, i gdzie jest ojciec. Wali mnie to, bo zwyczajnie chcę mieć kolejne dziewczę do FWB, a nie budować głębokich relacji. Kręci mnie jej styl i ta pseudo dojrzałość, jest fajną i wesołą dupką z którą można się zabawić i czasami gdzieś wyjść. I czy wali w chuja czy nie co do ilości partnerów seksualnych, no nie bardzo robi mi to różnicę. Dużo jednak wskazuje na to, że może być coś na rzeczy, że siedziała w chacie i nie zabawiała się często/wcale - już wspomniałem wyżej, co może na to wskazywać.
  3. Początek posta przekleiłem z innego tematu z lekkim editem - wydaje mi się to ciekawy case, także zapraszam do dyskusji. W zeszłą niedzielę widziałem się z 21-letnią matką singielką. Od początku komunikuje że nie szuka ojca dla swojego dziecka. Ja od początku sygnalizuję, że nie interesuje mnie tylko seks, ale nie zamierzam wchodzić w żaden sensowny związek, bo nie mam na to przestrzeni (FWB). Był alkohol, dużo dotyku z mojej strony, sporo śmiechu i trochę poważnych tematów, głównie skupiających się na byciu samotną, młodą matką - no nie uciekliśmy od tego niestety; ale finalnie - bardzo pozytywnie dla obu stron. Jeśli jej wierzyć, to jestem 3 facetem którego spotkała w realu na Tinderze, z pozostałymi po jednym spotkaniu (nie pykło). Widać i słychać że chce przygód po 4 latach skupiania się niemal tylko na dziecku, jest mocno zblokowana żeby pójść za głosem emocji. Widzę, że ją ciągnie do łóżka, ale no są pewne opory. Stosuje nieświadomie push and pull w stosunku do mnie. Nie dała się pocałować i później w drodze powrotnej powiedziała, że dałem jej strasznie dużo do myślenia (w negatywnym kontekście komentując moje analityczne myślenie, w pozytywnym - żeby wyjść ze skorupy matki polki i choć odrobinę zadbać o swoje potrzeby). Zaciążenie w wieku 16 lat wymagało drastycznie szybkiego dorastania i wyuczenia w sposób błyskawiczny pewnych cech żeby ogarnąć taką odpowiedzialność. Dało to taki efekt, że panna jest miksem odpowiedzialnej mamuśki i nastolatki - zachowuje się przeważnie jak dojrzała kobieta, natomiast błąka się w kwestiach relacyjnych i społecznych jak we mgle, bo przecież dziecko ją uziemiło w domu i uniemożliwiło pełny rozwój jak na wiek przystało (w naszych uwarunkowaniach kulturowych). Widzę, że na mnie leci i ma niespełnione potrzeby (być może od lat?), ale ma silne blokady jak wspomniałem i o których wprost komunikuje - stąd też brak zdecydowanych ruchów z jej strony. Chcę ją rozpracować, bo widziałem pozytywną reakcję na moje zbliżenia i niesamowicie mnie kręci to, że jest taką hybrydą odpowiedzialej matki i gówniary. Mimo tego, że nie dopuściła mnie do swoich ust, jestem pewien że odczuła dużą przyjemność z tego, kiedy mocno przytuliłem ją do siebie (nie uciekała od tego) i całowałem zmysłowo po policzku - widać to było po uśmiechu i zakłopotaniu, a także podczas podróży powrotnej (pytała m.in. wprost jakie czerwone flagi w niej widzę, co interpretuję jako chęć zdania feedbacku z mojej strony - tj. że zależy jej na poznaniu mojej opinii). Od tego spotkania piszemy sobie sporadycznie. Jest chętna na kolejne spotkania, napisała wprost "dajmy ponieść się tym emocjom, za długo zwlekałam z tymi tematami, itd.", teraz co chwilę dopytuje o kwestie łóżkowe, np. ciekawi ją to czy potrafię być delikatny skoro podnoszę ciężary, itp. Jednak na zmianę z chłodnikami, typu "skąd pewność że do czegokolwiek dojdzie?". Neguję ją, że niepotrzebnie robi sobie tym pod górkę, i żeby po prostu dała się poprowadzić i współpracowała, to będzie zachwycona. Do sedna - zbliża się seks, ale po 1) nie chcę narobić jej syfu w bani (dlatego od początku mówię, że nie chcę związku i opowiadam o moim luźnym podejściu do tematu), po 2) nigdy nie spałem z kobietą po ciąży. Może jest ktoś doświadczony (kto sypiał z młodą matką) i podzieli się jakimiś wnioskami i radami jak do niej podejść? Panna 7-8/10, bardzo urodziwa i zadbana, była w obcisłej sukience i fizycznie nic nie wskazywało na to, że jest po deliverce. Jest jakieś ryzyko że jej ciało odstaje od normy w stosunku do rówieśniczek które nie miały przyjemności rozpychania vaginy w takim stopniu?
  4. Mam świadomość ile tracę, ale na myśl o tańcu towarzyskim będąc mężczyzną mam mdłości i przeszywa mnie dreszcz. Lubię pobujać się w klubie, ale ruchy które wykonują tańcerze towarzyscy są dla mnie maksymalnie zniewieściałe. By być tak zwinnym i gibkim należy mieć do tego szczupłą posturę, co dodatkowo mnie odpycha. Widok tańczących ludzi również napawa mnie takim lekkim zażenowaniem. To jest jedna z niewielu rzeczy za którą biorą się ludzie z ulicy i myślą że im to wychodzi, a wygląda to po prostu śmiesznie (wesela szczególnie). Zawodowcy - spoko, przyjemnie się ogląda i faceta ale tylko w ramach postrzegania tego po sportowemu i jako sztuki (dostrzegam pracę która za tym stoi i profesjonalny wykon). Taniec towarzyski powinien mieć swoją ramę, klasę, towarzyszyć mu powinien taki kunszt. Nie mam nic przeciwko tańcom klubowym, gdzie to zwykłe bujanie się w rytm muzyki. Ale swego rodzaju hybryda tańca o jakiejś określonej strukturze z takim byle jakim oddawaniem się rytmowi muzyki po alko to jest po prostu żenujące (wesela! bleee). IMO to jest totalnie niemęska rzecz, chociaż mam świadomość że to bardzo niszowy pogląd.
  5. Może mi ktoś to wyjaśni, ale od kiedy jestem singlem to mastrubuję się i oglądam porno duuużo mniej, niż kiedy byłem LTRach gdzie seks był dobry. Często nagrywałem nasze zabawy z partnerkami i do tych materiałów spuszczałem ciśnienie po kilka razy dziennie, gdzie seks był tego samego dnia (na zmianę z hardkorowymi pornosami). Teraz niekiedy nawet nie chce mi się spuścić ciśnienia na porannej stójce, a jeśli już to rzadko odpalam pornosy, bardziej pracuję na wyobraźni i sytuacjach z przeszłości. Seks uprawiam obecnie raz na tydzień/raz na dwa tygodnie, ale są to intensywne maratony nocne. Nigdy nie widziałem problemu w masturbacji, nawet kiedy robiłem to po 5-10x dziennie - w sensie nigdy nie widziałem powiązania mojego samopoczucia/performance życiowego z masturbacją.
  6. Maxi żadne kino. Spacer, żabka po małe wina (są takie 300 ml) i na koc przy Wiśle. To nie może się nie udać, chyba że spierdolisz. Panie z UA dzielą się na 2 kategorie: te które chcą być traktowane jak księżniczki i te które chcą być traktowane jak kurwy obie traktuj jak kurwy, chyba że chcesz skończyć jak ostatnio zrób to dla siebie i zabaw się nową konwencją, choćby dla samej nauki
  7. Anabol

    Napoleon 2023

    Może potencjalny sukces filmu wygeneruje odłam fanek pragnących eskalacji z kurduplami. Acha, zapomniałem że blackpill zabrania tego rodzaju scenariusza.
  8. Lepiej bym tego nie opisał, większość Twoich spostrzeżeń w stosunku co do mnie jest trafna, z tym że żaden z moich wyborów co do rozwoju nie był dyktowany chęcią poprawy atrakcyjności w stosunku do kobiet. Sam uważam, że jedyne czego mi brakuje do najlepszych partii to właśnie wzrost. Sam oceniłbym się na 7-8, zależy od preferencji kobiet co do mięśni. Dla wielu jestem zbyt przerośnięty (ważę blisko 100 kg przy 174 cm na żyle). Mam pełną świadomość swoich niedoskonałości rynkowych, ale nie zwracam na to większej uwagi, bo zwyczajnie nie mam na to wpływu. Wszystko co robię ze sobą, jest ukierunkowane na własną satysfakcję i spełnianie marzeń, zainteresowanie kobiet przychodzi przy okazji, i dostarcza dodatkowej radości po prostu. Jak napisałem, startuję do lasek o najwyższych możliwych wymaganiach i wyborze, tj. z Tindera i siłowni. Znając swoje miejsce w szeregu i tak jestem usatysfakcjonowany z rezulatów. Nie jestem jednak fanem podejścia 1:1 do blackpillowej wizji, bo odrzuca ona sytuacje mniej lub bardziej wyjątkowe, z których nieraz udało mi się skorzystać (wspomniane sypianie z laskami >8/10)... Gdybym ślepo podążał wizją blackpilla, nie miałbym fajnych doświadczeń. Warto mieć background teoretyczny, ale to nie są prawidła odnoszące się do każdej z szans które możemy wykorzystać w życiu. Kwestia sterydów - w momencie zoptymalizowania wszystkich hormonów które "sypią się" po przyjmowaniu androgenów, cechy samcze po prostu wychodzą Ci uszami. To sporo ułatwia, ale... Wymaga ogromu pracy, by nie zrujnować zdrowia i "udźwignąć" skutki uboczne stosowania środków (z mentalnymi głównie włącznie).
  9. Nie oglądałem materiału, ale czytałem komentarze. Ten szczególnie mi się spodobał: "Poprostu faceci nie lubią się starać i wolą gdy kobieta wymaga mniej oraz jak taktuje mężczyznę jak Pana i Władzce!!!Smutne !!! Jeszcze najlepiej jak jest głupia i pusta bo zagrożenia nie ma dla męskiego Ego !!!" Hehe, bad boy namieszał i popierdolił sprawę:)
  10. Dragi są dla debili, przepalają CNS (większość stymulantów upośledza funkcjonowanie, np. hipokampa), prowadzą do kontrproduktywności i generalnego zeszmacenia jednostki - świetnie, że ludzie się z tym nie kryją, bo od razu wiadomo kto ciągnie w dół, wiadomo kogo unikać. Tylko sterydy, panowie!
  11. Nigdy, przenigdy nie będę traktował kobiet poznanych na Tinderze na poważnie. Przewinęło się ich multum, różny background, różny SMV. Laski które tam siedzą, przynajmniej te które miałem okazję poznać w realu i zaliczyć, to najgorszy z możliwych sort na LTR. Z resztą to samo tyczy się atrakcyjnych mężczyzn. Nie spotkałem normalnej (nie skrzywionej istotnie w jakimś stopniu) kobiety na Tinderze, a było ich naprawdę sporo. Mając świadomość tak ogromnego wyboru, panie i panowie przebierają bez końca (czyt. ruchają się na potęgę): a) łapiąc znieczulicę i traktując drugą stronę tylko przez pryzmat spełniania swoich potrzeb (ja obecnie, z tym że jasno komunikuję swoje podejście od samego początku), lub b) totalnie nie ogarniając łba bezrefleksyjnie dają się wciągnąć w ciągle to nowe scenariusze i manipulacje drugiej strony, doświadczając ciągłych zawodów będąc finalnie zmaltretowanym emocjonalnie. Kobieta z Tindera stanowi red flag wytatuowany na twarzy wykluczający wizję LTR bez wyjątku (wyjątki pewnie są, ale nieistotne statystycznie w przypadku atrakcyjnych osób 🤣).
  12. Wszystko zależy od podejścia, wiedzy, papierów, doświadczenia i "medialności" trenera. Ja wypełniam niszę z racji wykształcenia i konsultuję głównie zawodników stosujących doping/osoby spoza siłowni zgłaszający problemy hormonalne. Pracuję tylko on-line i pobieram 500-1500 PLN/mies. w zależności od wymagań które stawia klient (przeważnie stopień zaawansowania = stopień mojego zaangażowania i potrzeb co do "wiedzy tajemnej"). Ale tak generalnie to wyróżniłbym 3 główne kategorie: 1) Trenerzy "medialni" prowadzący intensywnie SM -> u nich kompletna rozpiska doping+żywienie+dieta to przeważnie 300-600 zł, ale jest to totalnie generyczne podejście z minimalnym wysiłkiem, dziesiątki jak nie setki klientów do obsługi w miesiącu nie pozwala na inny sposób prowadzenia działalności. Kupując od nich plan możesz z pewnością liczyć na progres bo bazuje na podstawowych aspektach rozwoju kulturystycznego (biologiczne prawidła), ale zapomnij o indywidualnym adresowaniu wypływających kwestii. 2) Podrzędni trenerzy z siłowni sieciowych, przeważnie po/na dietetyce lub fizjoterapii -> świetny wybór dla początkujących (nauka fundamentów f2f), przeważnie trening kosztuje 150-200 zł/1h (z czego >50% prowizji pobiera klub) i w tym masz zaplanowaną ścieżkę treningową, ułożoną dietę. Przeważnie brakuje im doświadczenia specjalistycznego i sami nie reprezentują swoją sylwetką zbyt wiele. 3) Osoby mojego pokroju, jest ich trochę w sieci ale to zdecydowana mniejszość. Nie stawiamy na hype tylko na jakość usług, mamy sporo doświadczenia praktycznego i dużą wiedzę teoretyczną. Pracujemy on-line bo naszym zadaniem jest naświetlenie strategii i stworzenie złożonego planu który egzekwują podopieczni znający dobrze podstawy. Jeśli chcesz dobrego trenera w tej kategorii te 500 zł/mies. prowadzenia to absolutne minimum. Ja za kompleksową opiekę (trening+żywienie+doping) nie biorę się poniżej 1200 zł obecnie. Jak masz jakieś specyficzne pytania to zapraszam.
  13. Niech ciągnie, też jestem takiego zdania, ale żeby nie było zdziwka, że to panna pociąga za sznurki od samego początku, bo to nigdy się dobrze nie kończy. A po autorze widać, że już wkrętkę ma mocną (ale niech przekona się na własnej skórze). Większość userów niestety 0:1 podchodzi do sprawy alfa i red pilla, też mnie to irytuje. Nieustannie powtarzam sobie i innym, że nie można być cały czas uzbrojonym w pełnej ramie. Mając fundamentalną wiedzę i doświadczenie i tak przychodzą momenty puszczenia gardy. U mnie na ten przykład w momencie kiedy w pracy i na treningach jest OK i regeneruję się na bieżąco, to czuję się nie do ruszenia i bez zbędnego rozważania spraw po prostu atakuję życie, w tym panienki, z dobrą skutecznością w każdym z obszarów. Obecnie jestem tak przemęczony, że czuję się jak totalna pi*da, co przenika się w zachowaniu (pomimo starań by to kontrolować). I tak na ten przykład prawdopodobnie spaliłem przez to jedną potencjalnie fajną znajomość - zmatchowałem z laską na T i okazało się że niekiedy trenujemy na tej samej siłowni, pech chciał że w piątek (apogeum dojechania przez życie) akurat spotkałem ją na treningu... I zamiast emanować pozytywną energią i dobrym żartem, wyszedłem (wg mojej oceny, to kluczowe) na stalkera i gbura, bo po 1. pogratulowałem jej obrony dyplomu (widziałem chwilę wcześniej na stories) co na starcie podbija jej samoocenę i udowadnia że ją obserwuję, po 2. nie miałem nic sensownego do powiedzenia więc pytałem jaki trening robi, że dobrze się wyżyć w ten sposób, itd. generalnie nuda i to bez uśmiechu na mojej twarzy. Jeszcze na dojebanie spytałem jakie ma plany na kolejny dzień i czy wieczorem się widzimy, na co odparła że jedzie nad wodę ze znajomym i zobaczymy. Zaskoczyła mnie jej obecność, a w dodatku nie byłem "w sosie", i cała szkoła i doświadczenie o uwodzeniu legły w gruzach. Tak po prostu jest i trzeba się z tym pogodzić, szczególnie jeśli wiedzie się bardzo wymagający styl życia. Nie wiem jak ona zareagowała na mnie (a to kluczowe, jak wspomniałem wyżej), bo mam tendencję do nadmiernej samokrytyki, ale co wiem i jestem w stanie ocenić to moje odczucia i kiedy nie czuję wykonania dobrej roboty, to po prostu odpuszczam (dlatego nie ciągnąłem wczoraj tematu o spotkaniu), by się niepotrzebnie nie sponiewierać. W najlepszym wypadku, to po bardzo dobrze rokującej wymianie wiadomości na T i jak opisałem, średniawej interakcji w realu - ona się sama odezwie, nie rozumiejąc czemu nagle przestałem się interesować kiedy spotkaliśmy się na siłowni i nie spytałem o wyjście w sobotni wieczór. Panienki są dużo bardziej zakompleksione niż wydają się być, być może stwierdzi że mi się nie spodobała, co przywróci moją dominującą pozycję. A w najgorszym, być może oceniła mnie tak ja sam siebie w dołku emocjonalnym, a do tego w realu to ja jej się nie spodobałem (na T mam zdjęcia raczej normalne, natomiast na siłowni chodzę w tank topie z poziomem umięśnienia który może odstraszyć). Nie wiem tego, i absolutnie się tym nie przejmuję - po prostu czas pokaże. Nie zamierzam też do niej już pisać (bo jak uznałem, wg samooceny z*ebałem), albo odezwie się sama w nawiązaniu do jakiś moich stories/postów, albo spontanicznie pogadamy na którymś z treningów, kiedy będę w normie. I piszę to z następujących powodów, w nawiązaniu do działań autora: 1) Ja mam świadomość, że z*ebałem - ona niekoniecznie postrzega to w ten sposób. 2) Skoro mam taką świadomość to czuję się w pozycji niżej, co przekładałoby się na niekorzystny rozwój znajomości w kolejnej fazie. 3) Jeżeli mam negatywne odczucia, to odpuszczam, pomimo świadomości, że do spotkania mogłoby dojść pomimo mojej negatywnej oceny! Ale to właśnie wielokierunkowe możliwości i towarzystwo FwB pozwalają by mieć na to w*jebane, co może tylko pozytywnie wpłynąć na przyszłość: a) zapobiegnie odczuciu bycia zawiedzionym, że panienka faktycznie straciła zainteresowanie, b) jeżeli doszłoby do spotkania, nie czułbym się komfortowo w świadomości że nie zrobiłem dobrego pierwszego wrażenia, c) do spotkania doszłoby wczoraj, kiedy dalej czuję przemęczenie, więc wciąż budowałbym w sobie odczucie niespełnienia oczekiwań (swoich wobec siebie), d) nagły brak kontaktu z mojej strony może pozytywnie (o ile jest zainteresowana) zrobić jej mind fuck. IMO w randkowaniu chodzi o podejmowanie decyzji w nawiązaniu do ściśle określonego planu kreowanego na podstawie bieżących doświadczeń - bycie zwinnym ale konsekwentnym w działaniu. Pozostawiając progres w rękach losu/kobiety, ja po prostu nie czuję się w porządku, dlatego działam w określony przez siebie sposób, na własnych zasadach. Wobec powyższego fokusowanie się na jednej osobie daje za dużą domieszkę "needy" i zwiększa ryzyko samobiczowania.
  14. Brawo, ale Twój poziom zaangażowania i poświęcania uwagi nie wróży dobrze. Wiadomo, nie wszystko musi iść wg scenariusza książkowego uwodziciela, ale warto by niektóre fundamenty nawiązywania relacji D-M były na miejscu. Po raz kolejny się wyłożyłeś, startujesz z pozycji niżej deklarując, że się "zawstydziłeś" przy kontakcie z nią. Jakie wysyłasz podprogowe informacje swoimi działaniami do tej pory? Że panna robi na Tobie ogromne wrażenie i bardzo, ale to bardzo zależy Ci, aby ją poznać bliżej... Ja rozumiem Twój punkt widzenia, bo kiedy wyjątkowo zależy mi na kobiecie, albo na skutek obniżonego samopoczucia i pewności siebie sam łapię się na tym, że startuję z pozycji proszącego. Wychowano nas w kulturze latania za pusią. Cała sztuka polega na tym, by te role odwrócić, i by to pusia goniła Ciebie. Wówczas podświadomie obie strony wiedzą już od samego początku, kto steruje rozwojem znajomości.
  15. Ostatnia eks poroniła, ale mając świadomość przez ponad miesiąc, że być może będę ojcem dramatycznie przeorganizowało to moje życie (w bardziej dojrzałym, ale niestety odejmującym rozwoju, kierunku). Jestem już po 30tce, rozmyślam coraz częściej o potomstwie, ale... Los tak sie układa (brak sensownej kobiety by założyć rodzinę i doświadczenia typu ww., kulturystyka), że naprawdę mam co robić ze sobą i widząc progres w obszarach na które stawiam, potencjalne rodzicielstwo to dla mnie fobia (świadomość rezygnacji z czegoś w czym siedzę od lat z sukcesami byłaby koniecznością). Co nie zmienia faktu, że chcę komuś przekazać wiedzę tajemną 😂, no ale żeby dziecko miało w życiu dobrze, musi mieć obojga ładnych, zdrowych i inteligentnych rodziców. A ja jestem tylko ładny.
  16. Po latach budowania zdrowych i fajnych relacji o których Janie piszesz, mam przesyt towarzyszącej temu presji i niepokrytych nadziei. Rozumiejąc zasady gry musisz mieć się na baczności, a to wg mnie za bardzo obciążające odnosząc do finalnego efektu. Absolutnie nie żebym żałował tego czasu, ale obecnie moje podejście i potrzeby nie wpisują się w budowanie trwalszych relacji, głównie ze względu na styl życia i chęc poznawania wielu różnych kobiet, jest to rozwijające na wiele sposobów i daje poczucie wolności (która niekiedy również jest ograniczająca... Kobieta daje poczucie przywiązania do miejsca/życiowych planów, których mi brakuje). Nikt mi nie powie że zaliczanie (czy bycie zaliczanym, tak!) panien nie jest satysfakcjonujące. Problem polega na tym, że uczucie spełnienia (mniej lub bardziej, ale regularnie) jest szybko ulotne - ale wspomnienia pozostają na zawsze, nie mówię już o doświadczeniu i próbowaniu różnych podejść, ja w ten sposób dowiaduję się o sobie (i ludziach!) bardzo dużo. Ponad dekadę byłem w 3 LTR i w tym momencie w niczym mi to nie imponuje, a samo ryzyko inwestowania przewyższa potencjalny zwrot, szczególnie biorąc pod uwagę sytuację na rynku i życie w dużym mieście. LTR miałby sens z kobietą, która nie ma dużego brania... Ale w aspekcie praktycznym, bo hormony wydzielałyby się słabo, a ich próg jest u mnie stosunkowo wysoko. Spotkania z kobietami traktuję jako sport/rozrywkę. Kiedy wspomniane umówienie się na wieczór nie wyjdzie, to idę na basen, albo wskakuję na rower i jem samotnie na mieście też się świetnie bawiąc. Mam też nieskończoną ilość pracy w związku z prowadzoną działalnością. Złota zasada, by nie upatrywać w kobietach jakiegoś sensu/nieograniczonej przyjemności - ale to trzeba przemielić kilka przypadków by odczarować seks i towarzystwo atrakcyjnych kobiet, są mniej lub bardziej wartościowe substytuty.
  17. Chyba pokutuje tu myślenie o "tej jedynej". Wielu facetów upatruje sobie kogoś i tworzy scenariusze, skupia się na 1 osobie, i wtedy porażka siedzi w głowie bo przyjemny scenariusz leży w gruzach. Rozwiązanie na to startowanie i utrzymywanie kontaktu z wieloma jednocześnie, nie wywieranie presji na sobie i kimś, zakolejkowanie i tworzenie listy priorytetów (odpada spotkanie z A, idziesz w B, itd., byleby się coś działo!). Rotacja talerzami, chyba tak to tutaj nazywacie? W zeszłym tygodniu byłem umówiony z 3 laskami. Nie doszło do żadnego spotkania. Powody były różne. Kwestia to jak się do tego odniesiesz - ja mimo początkowej irytacji staram się na luźno, te spotkania są przesunięte na ten tydzień. Traktuję to jako opcję na spędzenie wieczoru, a nie cel sam w sobie. Nie będę wkręcał że nie czułem pewnego rodzaju zawodu, ale tu z pomocą przychodzi relacja FWB którą pielęgnuję od kilku tygodni. Zdejmuje to skutecznie niepotrzebną presję. Z tym umawianiem się na spotkania to najlepszy dowód na to, że kobiet nie można traktować na poważnie, a także potwierdzenie ich emocjonalnej natury.
  18. Spoko, ale nie użalaj się tylko zmień punkt widzenia. Porażka była prawdopodobnie spowodowana stanem energii w którym byłeś, co już sam sobie zdiagnozowałeś. Też często mam wielką ochotę skorzystać z sytuacji i zagadać do panienki, kiedy mam świadomość że nie jestem w swoim peak'u jeśli chodzi o gadkę i pozytywny vibe. Mimo tego niekiedy podejmuję wyzwanie i przeważnie tego żaluję, bo dany stan energetyczny ludzie wyczuwają w Twojej ekspresji i zachowaniu, i niewiele z tego wychodzi (chyba, że ktoś od dłuższego czasu Cię obserwuje i ma szczerą na Ciebie ochotę, w sensie nie musisz się tak "sprzedawać" w bezpośredniej interakcji). Generalnie w kwestii zagadywania należy czerpać z hiperaktywnych półgłówków błędnie postrzeganych jako "alfa", oni się nie zastanawiają przed/po, tylko szerzą pozytywną energię i mają takich interakcji naście dziennie. Zwiększając ilość interakcji tracisz zainteresowanie tą "jedną nieudaną", skupiasz się na kolejnych.
  19. Dla żartu jeśli mówimy o pozerach co nie znaczy że nie jest to skuteczne jeśli ktoś celuje stricte w zaliczanie (podobnie Tinder podprogowo ma pewne kwestie Paniom przekazać po zdjęciach). Mój IG osobiście jest nieodzownie powiązany z prowadzoną działalnością, można lepiej poznać moją osobę przez to medium.
  20. Ale sobie ryjesz łeb. Jak często zagadujesz do nieznajomych osób w ogóle? Bo mam wrażenie jakby to była pierwsza próba w życiu podejścia do laski, tyle emocji 😂. Polecam w przypadku nawiązywaniu kontaktu traktować kobiety jak kumpli, wówczas to wszystko wychodzi na luzie. I robić to na co dzień, po prostu - żeby było miło i fajnie! I jakiś procent wyeskaluje w pożądanym kierunku... Nie nastawiaj się, zwiększaj prawdopodobieństwo statystyczne, baw się poznawaniem nowych osób bez jakiś daleko idących planów.
  21. Dla mnie z kolei nr tel. i dzwonienie jest archaiczne. Szczególnie jeśli mówimy o młodszych pannach. Jak widzę, że jest potencjał przy gadce to mówię wprost "daj mi swój IG" - i przeważnie biorę od nich smartfona i sam siebie dodaje (bo zaczynają panikować że mają skomplikowaną nazwę usera), co wg mojej oceny już pokazuje kto ustala warunki współpracy. Przewaga IG nad nr tel. jest taka, że już ktoś Cię wprowadza powierzchownie w swoje otoczenie, stanowi to mniej anonimową formę podawania kontaktu IMO. Możesz zrobić obczajkę po typie zdjęć i okolicznościach jaka jest osoba, i vice versa. Nie mówiąc o tym, że Twoje IG to takie portfolio pewnego rodzaju osiągnięć i stylu życia .
  22. Z racji prowadzonego stylu życia = dostarczająca sporo stresu praca na home office w korpo & jednocześnie ambitne uprawianie kulturystyki oraz podporządkowany temu styl życia (plus duże wachania nastroju w wyniku stosowania sterydów, tj. raz jestem u szczytu a raz czuję się jak totalna szmata), laski obecnie poznaję tylko na Tinderze lub na siłowni. I są to przelotne znajomości, bo po 1) ja szybko tracę zainteresowanie (z tego co siebie obserwuję wystarczą mi 2 noce upustu popędu żeby mieć już wywalone i robię przerwę albo szukam kolejnej), 2) one szybko tracą zainteresowanie (oprócz dobrego seksu i rozmowy na poziomie nie jestem w stanie tak naprawdę zaoferować nic więcej w tym momencie). A obie strony są świadome że mogą przebierać, i to jest dramat całej sytuacji jeśli chodzi o budowanie jakiejś głębszej relacji, ale temat nie o tym. Wobec powyższego, trafiam na przypadki które mają chyba najbardziej możliwie wyjebane ego ze względu na otrzymywaną atencję. O laskach z korpo, w tym mojej kumpeli (kiedyś opisywałem a propos przyjaźni z kobietami) nawet nie wspominam, bo dobre dupy z pozycją w korpo to osobny, ciężki temat. Jeśli chodzi o Tinder (tu mam kilkanaście sytuacji łóżkowych przez ostatni prawie rok), to panienki >8/10 są niemal nie do zdobycia, nawet jak jesteś pod jakimś względem wybitny (u mnie jest to sylwetka i pozycja społeczna). Trafiły mi się 2 przypadki naprawdę petard, ale robiłem za chwilową odskocznię od problemów w ich związkach, po prostu timing był dobry. Wstrzeliłem się, a konkurencja jest nieskończona i jestem świadomy że pod wieloma względami są lepsze ode mnie partie na appce (też zależy czego laska potrzebuje w danym momencie). Jednak w 3/4 przypadków, jeśli laska jest ruchable (>6/10) i mam z nią matcha, przeważnie kończy się na pobudzającej wymianie wiadomości przez 1-2 dni, i jeśli nie dochodzi do spotkania (bo przeważnie są niezwykle zajęte...), to zaczyna się ghosting - bo o czym można pisać 3. dzień z rzędu? Mi kończą się pomysły, na podstawie doświadczeń przeczuwam, że nic z tego nie będzie (bo temat spotkania jest niejasny), a laska traci emocje. Dlatego spotkanie musi być ASAP. I mimo już dosyć istotnego przebiegu na T, w pewnym sensie powoduje to w jakimś stopniu frustrację - bo oczami wyobraźni już jesteś na spotkaniu i realizujesz strategię zdobycia pusi, bo rozmowa się klei, jest wymiana zdjęć, filmików, nagranych wiadomości, czujesz że rozbiłeś "bank" potrzeb panienki, a nagle ściana. Należy mieć świadomość, że w danym momencie takich jak Ty (w jej oczach) jest 10 innych równolegle zaangażowanych w realizacji tego samego celu, a panna też ma swoje życie. Młode dziewczyny (20-24) na których względach najbardziej mi zależy, też mają obawy i/lub szukają samej atencji i rozładowania nudy, co dodatkowo zwiększa poziom trudności. Dlatego nie ma co brać do siebie "porażek" w sieci, bo to jest gra obarczona dużym ryzykiem z góry - i jeśli nie jesteś ideałem, a jedynie "wybitnie ponad normę", to przeważnie dla atrakcyjnych pań za mało. Dużo łatwiej w realu. Kluczowa zasada, to nie bycie nachalnym i nadmiernie zaangażowanym. Sygnalizujesz zainteresowanie i proponujesz spotkanie RAZ, jeśli nie wyjdzie - delikatnie ciągniesz rozmowę dalej, ale w dużo mniej ochoczej i aktywnej atmosferze. Jeżeli drugi raz pani odmawia, zazwyczaj piszę wprost "to teraz Ty coś zaproponuj, już Ci pisałem że wirtualne znajomości mnie nie interesują" - przeważnie padają jakieś konkretne propozycje, ale różnie bywa z ich egzekucją. I jeśli nie wyjdzie, zamykam temat na dłuższy czas. Przeważnie mam te osoby na swoich SM, więc zdarza mi się np. po kilku tygodniach znowu nawiązać kontakt (albo na odwrót) komentując np. jakieś stories, nieraz udało się w ten sposób "odświeżyć vibe" i domknąć transakcji. Dystans jest najważniejszy. Ruchable laska nie jest tylko w Twoich oczach, otrzymuje niesamowity spam na co dzień. Ja oceniam się jako 7-9/10 (w zależności od tego czy pani lubi dużo muskulatury, nie należę też do najwyższych bo 174) i sam nieraz dostaję wiadomości od kobiet które średnio mnie interesują. W najgorszym przypadku uruchamia się ten sam mechanizm pogardy co u Pań, pt. "jakim prawem do mnie piszesz obrzydliwa istoto", niestety. Jeśli chodzi o sytuacje z siłki, temat jest podobny (atencja), ale nieco łatwiejszy - bo f2f generuje już jakieś większe zaangażowanie emocjonalne. Nie bierz do siebie braku spodziewanej reakcji... Panie też mają swoje lepsze i gorsze chwile. W przypadku tych lepszych, Twoja czy nawet 10/10 innego samca może kompletnie Pani nie wystarczyć, bo jest w stanie samouwielbienia. Możesz nie być w jej typie, może ma jakiś życiowy zakręt... Nie analizuj za bardzo tu problemu ze sobą. Z własnego doświadczenia - jeśli naprawdę podobasz się lasce i z nią wszystko OK, to możesz wygadywać największe bzdury, a ona i tak będzie Cię lubić i chciała zaliczyć. Te lepiej wychowane (lub mniej asertywne) nie chcą być po prostu niemiłe i dają do siebie kontakt/IG, i później zlewają bo nie są zainteresowane, to normalne. Co nie zmienia faktu, że czujemy się jak czujemy, bo to my wychodzimy z inicjatywą (niejako komplementując człowieka), nie dostając nic w zamian. Takie upokrzające uwarunkowania kulturowe mamy.
  23. Z zaznaczeniem, że ta perspektywa nie może być zbyt daleka, kiedy w pobliżu ktoś może ją dać "już". Panie bardzo dobre są w tego rodzaju rachunkach. Od kobiety z którą byłem ponad 7 lat usłyszałem, że ponad rok to za długo by ryzykować życie w niepewności czy będziemy jeszcze razem szczęśliwi, czy nie. Rozchodziło się wtedy o to, że zgodnie ze wspólną decyzją partnerka wyjechała na Zachód, ale również zgodnie z umową miało to trwać rok (staż) - temat się wyjaśnił już jakieś 4 miesiące po rozłące (i na nic regularne odwiedziny z obu stron). "Nie ważne jak będzie przez ten rok misiu, wrócę albo Ty przyjedziesz za rok, tyle przeżyliśmy razem więc nie można tego zepsuć." :)))))))))) Jak się okazało po rozejściu, to kolega z pracy pokrzyżował to wspaniałe założenie!
  24. Ale wysrywy. Temat jest banalnie prosty i jego przyczyna przenosi się na wszystkie inne dziedziny życia wymagające długofalowego wysiłku, który determinuje prawdziwe sukcesy życiowe. Nie poruszyliście zasadniczej kwestii a jest nią DYSCYPLINA. Pillowe podejście opisuje genezę zwierzęcych zachowań, skupia się na rozpracowaniu biologicznych aspektów. Szukanie bezpośrednich przyczyn jest w przypadku zdrad bezcelowe, bo życie jednostki i pary w relacji to ciągła sinusoida i powód do czerpania przyjemności na boku zawsze się znajdzie. Nie można być nieustannie w peaku swoich możliwości, w tym atrakcyjności, pewności siebie i zaangażowania. Tyczy się to obu stron relacji. Czasy są byle jakie jak nigdy, ludzie idą tym samym trendem bo żyje się wygodniej, a wspominany prawdziwy sukces wymaga wieloletniej, żmudnej, ciężkiej pracy. Nie ma już na to takiego parcia jak kiedyś, nie ma w populizmie prawdziwych autorytetów. Tak samo jest w wyborze partnera i świadomej decyzji bycia z nim w LTR. Słomiany zapał. Świetną analogią są tysiące ludzi uczęszczający na siłownię, ciągle szukający wymówek i motywacji. Po pierwszym zachłyśnięciu się i wizji przychodzą schody. W efekcie może 5 procent sportowców amatorów realizuje swoje cele. Słomiany zapał, szukanie motywacji, niepotrzebne grzebanie w przyczynach. Brak dyscypliny jest powodem omawianych porażek. Reasumując, ludzie zdradzają, bo są słabi. Nie potrafili pokierować odpowiednio swoimi decyzjami lub rozwojem swojej relacji. Nie potrafili zakończyć nieudanego związku. Robią tym samym siebie i partnera w uja. Uciekają od problemu. Zasłaniając się emocjami tłumaczą tym swoją nieudolność. Wspaniale uprawia się seks z zajętą kobietą - pogarda która mi towarzyszy robiąc to pozwala mi na traktowanie jej całkowicie przedmiotowo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.