Skocz do zawartości

Szkaradny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Szkaradny

  1. Dobrze czujesz, to ciągnie się od dzieciństwa. Temat jest dokładnie rozpracowany w książce No More MR Nice Guy - Robert A. Glover, łącznie z genezą, przykładami i metodą wyjścia oraz zmiany wzorca. Polecam sobie i Braciom, którzy mają na tym polu robotę do zrobienia. p.s. Oczywiście napisałem tego posta licząc na miłość i akceptację wyrażoną w lajkach buhahahaa , a więc proszę nie "polubiać". Nie dziękuję.
  2. @Przemek1991 Dzięki za Twój przykład. Ja nie miałem na szczęście takich odpałów, ale to że przez ponad 20 lat różnych menanży nic poważniejszego mi się nie stało (wpierdol, wypadek) to chyba dostateczny dowód na istnienie Anioła Stróża Obecnie z alkoholem mam słabe skojarzenia, już nic ciekawego nie wnosi, tylko jest właśnie ucieczką, nałogiem, znieczulaczem, ale płaci się za to zbyt dużą cenę na samopoczuciu, samoocenie, zdrowiu i wogóle w chooj wszystko jest kiepskie po alko. A ja jeszcze mam taką cechę, że jak się za coś zawezmę to muszę dać maxa - w piciu też @BigDaddy Of kors, trenuję napierdalankę, robię www.handredpushups.com czelendż, bieganie i inne aktywności - zgadza się to znacznie ułatwia olanie alko.
  3. Witam, Podsumowanie po 2 miesiącach: x- picie O - zero alko I miesiąc: OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO X 12/28 17 piw 2,0 l wódy II miesiąc: OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX X 7/28 20 piw 250ml wódy Drugi miesiąc oceniam pozytywnie, jest poprawa, ale: zdarzyła się najebka - niegroźna, bez konsekwencji i kaca, ale nie planowana - wymierzyłem już sobie liścia. jedno picie 4 browary po które sięgnąłem samotnie pod wpływem emocjonalnego porwania przez smutek i żal - słabiak wyszedł się napoić, nie chce go znać Ogólnie poprawa, bo wyjść i okazji było więcej niż konsumpcji. Stosuję metodę "na samochód" jest najskuteczniejsza - najważniejsze że i dobrze się czuję nie pijąc, nawet lepiej nie ma jakiegoś ssania, czy walki. Dwa ostatnie dni to niepotrzebne było, ale trudno, trafił się nieplanowany czas wolny i źle go wykorzystałem. Czasem maskuję się i popijam jednoprocentowe 1/100. Podsumowanie realizacji celów: wykonanie 100% - dodatkowo loszka też stosuje się do tej zasady, czyli jest git! wykonanie 75% - ups & downs , ale tendencja prawidłowa wykonanie 100% - ona też rozpoczęła odwyk pod wpływem mojej sugestii "Przestań pić!" Jestem zadowolony choć muszę być czujny na takie picie pod wpływem emocji. Jakieś rady?
  4. @TheFlorator Pewnie Bracia Cię zjadą, że tracisz na to czas, ale ja Ciebie rozumiem. Dostrzegam też, moim zdaniem, że właściwie podchodzisz do relacji, czyli wyznaczasz granice, nie pozwalasz na szarpaniny (tu czasem jeszcze dajesz się ponieść) czy włażenie sobie na głowę. Rozumiem to, że jeszcze chcesz to ogarnąć, bo jest syn i tak czy siak będziesz z tą kobietą miał kontakt przez ok. 10 lat. Ja podobnie wiem, że to toksyczne, ale chodzi o to żeby stworzyć pewne opcje i przejść tą "ścieżkę" - to zajmie trochę czasu (wliczając jej grę na czas), ale w końcu da spokój, że zrobiło się co można. Znając ją tak długo i tak dobrze możesz jej pewne rzeczy uświadomić, choć prawdopodobnie tego nie przyjmie. Ważniejsze jednak jest to co TY możesz uświadomić SOBIE. Taka postawa pięknie się wpisuje w zachowania tytułowego Nice Guy - właśnie czytam - No more Mr. Nice Guy - Robert Glover. Ciekawy jestem czy wpisujesz się w opis Nice Guy'a? Jak pisałeś byłeś wychowany na "grzecznego chłopca", czyli taki Nice Guy - który kieruje się w życiu przekonaniem: "JEŚLI ukryję moje słabości i stanę się taki jak myślę, że inni chcą żebym był, TO WTEDY będę kochany, moje potrzeby będą zaspokojone, a życie stanie się wolne od problemów". Jako partnerkę znajduje sobie "nietypową osobę", która można uratować lub naprawić. Nice Guy w poszukiwaniu akceptacji dogadza innym, siebie spychając na ostatni plan (to pokłosie odrzucenia w dzieciństwie i związanego z nim toksycznego wstydu). Ogólnie w konsekwencji jest niezintegrowaną osobą, bo to co go pochłania jest na zewnątrz, nie ma nad tym kontroli, plany naprawcze nie dają efektów i ostatecznie jego potrzeby nie zostają zaspokojone, tkwi w ciągłej flustracji. Ulega, unika konfliktów, akceptuje krzywdy i traci granice. W dodatku, żeby być takim Nice Guy - trzeba trochę kłamać (ukrywać słabości i błędy), manipulować, tłumić złość, co też zaburza integralność osobowości. Jak się trochę zgadza to polecam tę książkę w 46 krokach (Breaking Free Activity ) masz procedurę wyjścia z tego wzorca. Ogólnie to pokrywa się z tym co już tu wcześniej Bracia pisali - zajmujesz się sobą i swoim rozwojem, szczęściem - ten cały chory związek traktuj źródło informacji o Tobie i nie nadawaj mu tak dużej ważności . Życzę wyjścia ze schematu i przyjemności z podjętych decyzji Gratuluję lepszej kasy - zaszalej, nie wydaj wszystkiego na psychologa.
  5. Witajcie Bracia, kolejne 3 tygodnie na nami: Okres wzmożonego wchłonięcia żony w pracę, finalizuje projekt - więc jest pełna mobilizacja sił, ja jej starałem się nie przeszkadzać, ale jak coś było nie tak to "psułem atmosferę" wnosząc korektę do niektórych zachowań - ogólnie wychodziło w końcu pozytywie () Sex był 4 razy. Miałem nie robić podjazdów i faktycznie większość czasu nie zawracałem sobie tym głowy, bo przyjemność znajdowałem w innych aktywnościach. Temat mi się lepiej wyklarował i widzę tą nędzę w swoim postępowaniu - takie automatyczne podejście do sexu - do tej pory nawet się szczególnie nie zastanawiałem czy mam ochotę, tylko jak ćpun dobijałem się do dealera - NĘDZA nigdy więcej - kolejne uzależnienie do wykarczowania. Jednak 5 razy, po prostu miałem konkretną ochotę i pozytywny klimat do tego by zacząć temat, więc konkretnie to okazywałem - w 4 przypadkach, poszło ok :), a w jednym lipa (wtedy oczywiście pada tekst "ty tylko o jednym"). Zrobiłem zjebkę za późny powrót do domu, w sumie to chyba niesłusznie, bo kilka dni takich miała i faktycznie zapierdalała z robotą. Moja nadgorliwość i trochę nie fair - bo ja ze swojej strony miałem kilka wyjść rozrywkowych no limit, do których się nie przyczepiała. Zrobiłem korektę, odpuściłem i skończyło się marudzenie o to że nie wspieram. Od czasu do czasu, gdy naprawdę było ok, mówiłem kilka dobrych słów i atmosfera tworzyła się całkiem miła. Najważniejsza sprawa to wprowadzona abstynencja w domu. Powiedziałem krótko - zero alko w chacie. Były lekkie dąsy, ale przestała pić od razu i tak to drwa, temat zniknął - ja nie piję, ona nie pije - nikt nie wraca do tematu. Były kilka dni poza domem, więc razem delikatnie coś piliśmy ze swoimi goścmi, ale w domowym trybie zero alko! To gruby pozytyw bo męczyło mnie to jej picie i martwiło jednocześnie, ale jak się okazało że potrafi radykalnie to odciąć to super i w dodatku na moją zdecydowaną "prośbę". Ocena pod kątem przyjętej strategii: żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi) jest OK - całkowity brak alko w domu zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje idzie doskonale - zero fajek zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty też nieźle - nie szukam kontaktu, odwyk, jeśli się zdarzają nieliczne podjazdy to spotykają się z akceptacją, trochę zmienię tutaj podejście, tak aby dać sobie pozwolenie na inicjowanie zbliżeń, ale tylko w sytuacjach pełnej ochoty i swobody, bez kompulsywnej potrzeby sexu. Jak tak do tego podchodzę to wychodzi i obie strony zadowolone. Co myślicie? Nie pakuję się w jakąś iluzję? Czy może lepiej/warto świadomie zrezygnować ze zbliżeń, by to poprawiało mi samopoczucia? więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy gorzej - prokrastynacja i inne zajęcia (np. czytanie) trochę mnie znoszą z kursu więcej czasu z dziećmi - też rozmowy gorzej - z racji końcówki szkolnej dzieciaki zamiast dociskać stopnie to poczuły wakacje (wcale się nie dziwię) i na tym polu rodzą się konflikty, nie jest źle bo są i fajne dni i sytuacje, ale trochę za bardzo buja emocjami jak dla mnie. Ogólnie dla związku przechył w korzystnym kierunku, wyjście z depresji w aktywność zawodową, większe zaangażowanie i współpraca, zero alko w domu, bardziej pozytywne postrzeganie niektórych kwestii, nie ma ciężkich tekstów o bezsensie życia i ogólnej dżumie, mniej spin i emocjonalnych bitew. Ja w tym czuję się dobrze, łapię pozytywny FLOW, zdecydowana przewaga pozytywnych emocji, które neutralizują epizody z zazdrością i ogólnym bólem dupy, który od czasu do czasu wyłazi - (wcześniej było to jakieś 2-3 trudniejsze godziny dziennie, teraz 2h na 2-3 dni). Wydaje mi się, że jest to głównie efekt konkretnej eliminacji nałogów na rzecz aktywności fizycznej/towarzyskiej/duchowej za czym idzie trzeźwe, bardziej świadome i satysfakcjonujące podejście do siebie i życia. Podoba mi się, że na sytuacje które się zdarzają nie reaguję jak kiedyś - szybkim odruchem załagodzenia bólu. Teraz bólu nie ma, a jak jest to spokojnie odpuszczam, bez oporu - nie daję się porwać i mam spokój. Panujący spokój właśnie chcę przeznaczyć na ... spokój Mniej myślenia, więcej życia - a sprawy układają się tak jak mają się układać. Sam jestem ciekawy co przyniosą kolejne miesiące. Houk Co myślicie?
  6. Aż się łezka w oku kręci jak widzę jak ktoś żegna się ze swoją pasją Ok, dobry plan. Poczytaj Stosunkowo dobry - jak nie czytałeś - trochę ułatwisz sobie życie pracując z podświadomością.
  7. Jeśli rozmawiałeś ze znajomymi, że postanowiłeś przestać, zmienić swoje nawyki/życie to będą sabotować bardziej lub mniej świadomie. Twój sukces to zagrożenie dla ich ego, więc im wcześniej wymiękniesz tym będą spokojniejsi. Dlatego też lepiej nikomu nie mówić o swoich planach postanowieniach. Jak ciężko to już lepiej ściemnić coś - że masz badania, oddajesz krew pojutrze (oddaj nie będziesz musiał kłamać ), że musisz jechać jeszcze samochodem. Nie jest to złe, ale ja bym bardziej poszedł w "wizualizację" stanów jak : poczucie dostatku, siły, miłości itp. unikając jakiś konkretów - że będę miał to czy tamto, wyglądał tak czy inaczej. Ja np. chętnie "wizualizuję" stan udanego związku (dobre dopasowanie, poczucie humoru, pozytywne emocje, sex itp.) ale już nie konkretyzuję czy to będzie żona czy ktoś inny Uzależnienia to trop do odkrywania co jest nie tak, co nam się tak nie podoba w rzeczywistości (wewnątrz lub na zewnątrz), że musimy się karać za to zatruwaniem ciała i umysłu. Spoko, ja niektóre uzależnienia dopiero odkryłem jak pozbyłem się tych najbardziej uświadomionych, potem wyłażą "potrzeby" - i bardzo dobrze, co za ulga jak można to zmienić
  8. ale wiesz, że życia Ci zabraknie do zfapania każdej panny z ekranu??? co masz na myśli z tym ogarnięciem tematu? masz jakieś braki jeszcze? osiągnąłeś już wszystko
  9. Szkaradny

    Przywitanie

    Cześć, może opiszesz swój przypadek w "Moja historia"
  10. Tolle - zaleca czujną samoobserwację aby zauważyć moment aktywizacji ciała bolesnego. Następnie spokojnie pozwalamy by ciało się "wyszczekało", wyżalało - nie należy nadawać temu szczególnej wagi, nie iść za pojawiającymi się myślami, nie gadać z obolałym ego. Z czasem takie traktowanie ciała bolesnego spowoduje, że jego energia będzie malała, będzie rzadziej się wzbudzać i co najważniejsze nie będzie przejmować kontroli nad umysłem. Ludzie przepełnieni negatywnymi myślami (te wampiry energetyczne) - mają mega rozwinięte ciało bolesne, nakarmione i wypielęgnowane kolejnymi myślami, utwierdzającymi ego o tym, że trzeba cierpieć. Ludzie tacy są uzależnieni od tych negatywnych emocji, utożsamiają się z postawą ofiary - nie stać ich na odwagę by to zmienić. Boją się wręcz tego i wybierają trwanie w bólu, który znają. Tolle mówi, że bardzo istotne jest być bardzo uważnym i czułym gdy przebywamy w towarzystwie innej osoby - by nie pozwolić własnemu ciału bolesnemu i innej osoby (np. takiemu wampirowi) nawiązać kontaktu - jakiejś wspólnej wibracji. Ja to przerabiam z małżonką - ma mocne zasysanie energii - i jeśli stracę czujność to zaraz jej bóle mogą mnie emocjonalnie zdominować i oboje siedzimy w cierpieniu. Jeśli kontroluję swoje ciało i nie dopuszczam do jego rozwoju i współpracy z jej ciałem to po chwili albo sama mnie unika i szuka tego kto ją "zrozumie" albo może na trochę ustać zasysanie i wtedy przekazuję jej jakieś pozytywne emocje. Tolle mówi, że w sama świadoma obecność z taką osobą może jej pomóc , bo zauważy że nie ma już dawania a zamiast tego jest przestrzeń, pewna swoboda by w niej być i zauważyć że ciało bolesne to nie JA. Osobiście dla mnie jest to dalej trudne by żyć z taką osobą i ciągle dbać o bhp mojej energii, ale z czasem podchodzę do tego jak do jakiejś choroby, na którą jestem już zaszczepiony i świadomość że nic mi nie grozi daje względny spokój. Niestety nie znam sposobu jak można kogoś tego nauczyć, bo takie rozmowy nie mają sensu, dla osoby która jest w dole i wierzy mocno że nieszczęście jest jej przeznaczone - chyba ja tego nie powinienem robić.
  11. @Invincible1 to jedziemy Nieźle to sobie zracjonalizowałeś. Pewnie jeszcze z tydzień ten melanż będzie obijał się w ciele i głowie - czyli będzie jeszcze trudniej w tym czasie jasno i konsekwentnie działać, ale w zasadzie nie ma to teraz znaczenia - bo TY wyłazisz z tego mimo to. Dojebałeś konkretne postanowienie Będę choojem i powiem Ci - nie dasz rady! Mylę się ? Zobaczymy .... czerwiec, ciepło, długie dnie w plenerze, na powietrzu, pić się chce, wszyscy piją, cieszą się, jest beka, a nie jakieś rozwojowe homonto sobie nakładać i się ograniczać .... pomogłem? Sweet. Skąd Ty to wszystko wiesz? Nie możesz tego wiedzieć, to Twoje założenia? Ego podważa sens wysiłku jaki jest potrzebny by zmienić to co jest. Nie buduj sobie jakiś wyobrażeń o sobie "po updejcie" - niepotrzebnie się przywiążesz do tych oczekiwań i będziesz przeżywał konflikt i opór przed tym co będziesz odkrywał, przeżywał. Przebija lęk przed sobą??? "To może nie warto się męczyć?" słyszysz już ten głos ego? Słyszysz, słyszysz Co do dziennika to ja np. używam gogle docs z wtyczką do hasłowania pliku, żeby ktoś się do tego niepowołany nie dobrał. Elektroniczną wersję mogę też uzupełniać i edytować wygodniej. Choć papierowy kalendarz też prowadzę, ale trochę w innym celu. Może przeznacz ten czas na medytacje, bo to daje IMO lepsze efekty niż "przemyślenie". Przemyślenie to mechanizmy ego - podałeś tu kolejną racjonalizację. Potem stworzysz przymus kontroli tego, powstanie lęk przed porażką, stres, napięcie, cierpienie i się zajedziesz. Biorąc pod uwagę masę innych postanowień ego będzie chciało się wydymać, żeby nic nie zmienić i dalej zajmować się samymsobą. Medytacja Ci przyniesie doświadczenia innej kategorii, szerszy kontekst, itd. - ale to wymaga wiadomo czego - praktykowania. Na koniec trochę z psychologii na temat nałogów, chodzi o alkohol przede wszystkim """""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""" Mechanizm rozpraszania i rozdwajania ja Osoba uzależniona traci całkowicie lub częściowo kontrolę nad własnym życiem. Ma kłopoty z podejmowaniem decyzji. Trudno jej odpowiedzieć na pytanie kim jest. Często pod wpływem alkoholu, na kacu, na głodzie alkoholowym zachowuje się, czuje się skrajnie różnie, co potęguje poczucie pogubienia w tożsamości. Np. ?Ja-pijane? jest pełne iluzorycznej mocy, sprawczości, atrakcyjności, wysokiej wartości, o wielu zaletach, możliwościach, planach, osiągnięciach. ?Ja-na kacu? może być pełne poczucia winy, wstydu, bezsilności, przeciążone osobistymi klęskami, ?grzechami?, stratami. Te skrajne nierealne, wyolbrzymione obrazy przyczyniają się do spotęgowania pustki i beznadziei, poczucia braku sensu życia, braku wewnętrznego oparcia. Osoba uzależniona różnie sobie z tym stanem radzi. Może popaść w depresję, mieć próby samobójcze, podejmować niepotrzebne ryzyko, może tak silnie rozbudowywać system iluzji i zaprzeczania aby jak najrzadziej odczuwać pustkę, może własną historię życia wykorzystywać do czucia się kimś wyjątkowym (?nikt nie wycierpiał tego co ja?, ?nikt nie przeżył tyle?, ?nikt nie wycierpiał tyle?). W trakcie terapii istotne jest odbudowanie poczucia własnej tożsamości, budowanie oparcia w oparciu o relację z samym sobą i relację z innymi, ustabilizowanie własnego obrazu, odbudowanie systemu osobistych wartości. Psychologowie poznawczy z kolei uzależnienie od środków odurzających traktują jako braki w wiedzy o sobie samym (w obrazie samego siebie, samoakceptacji i w obrazie swojego miejsca wśród innych ludzi), zaś psychologowie o orientacji egzystencjalnej interpretują uzależnienie jako oznakę niemożności rozwiązania podstawowych problemów egzystencjalnych (znalezienie sensu życia i własnej tożsamości) w następstwie czego wybiera się ucieczkę od autentycznego życia.” """"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""" Pisałem już wcześniej, że wychwytuję w Twoich słowach lęki i obawy, strach przed zmianą i stanie się kimś innym (SOBĄ?). To oczywiste, to dobrze że są, bo one są po to by je pokonać. A co to znaczy pokonać lęk? Ja mam taką metodę na bazie lektury "Kiedy życie nas przerasta" Pema Chodron. Aby pokonać lęk trzeba porzucić nadzieję Każdy lęk ma korzenie w strachu przed śmiercią. Śmierć natomiast jest pewna jak nic innego, więc czy warto mieć nadziei, że nas nie dotyczy? Nie. To bezcelowe rodzi tylko dodatkowe cierpienia. Jakbyś chciał siadać po raz trzeci do alko w tym miesiącu to głośno wypowiedź słowa "Alkohol to MOJE tchórzostwo przed życiem". Taka prawda Dziękuje za uwagę i poświęcony czas. POWODZENIA.
  12. Tak, działam - mam konkretny plan i oczekiwania. Wdrażam, lekko nie jest, ale konsekwencją dociskam. Dla mnie to życiowa rozgrywka - głównie ze sobą - wychodzę z matrixa schematów, uzależnień i ego pułapek. Może ramę utrzymam jeśli żona się przekona do wspólnych wartości, jak nie to w końcu opuszczę toksyczne bagienko albo ona pierwsza złapie alternatywę. Już nie cierpię, energii nie tracę - tu już ogarnąłem. Jak zrozumiałem schemat i mechanizmy to wróciła moc i swoboda w chłodnej rozgrywce. Uwzględniam różne warianty i każdy biorę za możliwy i mogę to zaakceptować (emocje owszem wyłażą, ale radzę sobie z tym i wraca spokój). Generalna zmiana to odcięcie się od "my" i postrzeganie sytuacji z mojej własnej perspektywy + dystans, dystans, dystans - aż ogarnę wszystko chłodną obserwacją (to taki mój sposób na obiektywizm). Jak ogarniam to coś dorzucam i tworzę nasze "my" . Chyba teraz sam wywołuję emocjonalną huśtawkę, ale to chyba konieczne by zmiany mogły zaistnieć (marazm na pewno niekorzystnie działa na każdego). Spokój zbyt obecnie nas izoluje, jakby robi się gra na czas - lepiej jak się dzieje, wtedy można coś zmieniać, komunikować się, poznawać oczekiwania, wyłapywać szkodliwe przekonania i nawyki. Lista marzeń istnieje - z tym, że ich urzeczywistnienie w obecnej sytuacji wymaga ode mnie konkretnej pracy i postawy. Tak mi się wydaje, że to jednak ode mnie zależy jak ona je zrealizuje (Muszę jasno powiedzieć w odpowiednich momentach czego oczekuję i egzekwować to konsekwentnie pokazując jednocześnie, że tak jest dobrze również dla niej ). Z tego też powodu powstał cały ten wątek - z założenia, że można to samemu ustawić znając schemat. Póki co jest ciekawie o czuję moc sprawczą i obustronne zmiany i dostosowania. Jak pisałem, przyjdzie wkrótce dzień rozliczeń, który powinien dać odpowiedź na pytanie czy tresura była skuteczna. To jeszcze kilka miesięcy - głównie mi potrzebne, żeby dłużej poprzebywać ze sobą w stanie spokoju/trzeźwości, co potrzebne jest do podjęcia konkretnej decyzji. Nie zamierzam blefować, gdy powiem, że mi to co jest nie pasuje i proponuję ustalić warunki rozwodu i opieki nad dziećmi - to ma być radykalna moja decyzja, a nie wspólne ustalenia. Wszelkie aspekty prawne, też mają znaczenie i moment ewentualnej zadymy, też uzależniam od pewnych spraw, które są jeszcze w toku.
  13. @Sacred Tree Dzięki za opcje. Chyba byłoby to możliwe, bo warunki lokalowe są i opcja dla dzieci chyba najlepsza na czym jej raczej zależy (a i z głowy miałaby trochę). Obecni nie jesteśmy skonfliktowani, ja ustawiam nowe warunki, a ona się dostosowuje lepiej lub gorzej, ale ogólnie jestem zadowolony z postępu i kierunku - ona chyba też, czasem sama pyta "czy jest teraz dobrze?". W niedalekiej perspektywie przewiduję dzień totalnego rozliczenia wszelkich spraw i wyjaśnienia sobie swoich oczekiwań i sensu dalszego związku. Okaże się czy jej zależy i dorzucamy razem do jednego pieca, czy raczej reanimujemy już trupa. Opieka naprzemienna mi by najbardziej odpowiadała, poczytam w temacie.
  14. Te Twoje przemyślenia bardzo mi się podobają. Możesz się jeszcze trochę docisnąć, bo czasem brakuje mocnego zamiaru np. zamiast "próbuję" - "robię to", zamiast "nie chciałbym aby stało się to" - mów "nie będzie to ...". Chodzi mi o przełamanie pewnych obaw czy strachu przed porażką, które widać w tych wypowiedziach. Masz już OCHOTĘ (super), ale nie masz ODWAGI - to Twój kolejny level do zdobycia . Nieważne ile czasu - uświadom sobie, że będziesz to robił do końca życia - będziesz dbał o SIEBIE (chyba nie masz co do tego wątpliwości???). Dalej - nic Ci się nie "uda" - Ty to zrobisz! Czyżbyś zakładał, że Ci się nie uda? Że sam siebie zawiedziesz? Uuuuu - chyba już za późno - kto tu trafił - nie zawróci z samczej drogi . "...chociaż niewielką..." co tak skromnie? Narobić syfu to masz rozmach, a porządek to ma być tylko lekkie pudrowanie? W pokoju jak sprzątasz, to też tylko tam gdzie widać? Porządki nie muszą boleć, perspektywa czystego pokoju już cieszy. Puszczasz muzyczkę i pogwizdując, tańcząc - robisz błysk "... a jeszcze więcej czasu pochłonie praca nad nimi" - pochłonie tyle ile trzeba, teraz nie wiesz ile to będzie, ale chyba nie ma lepiej wykorzystanego czasu. Pomyśl ile czasu stracisz, jeśli dalej będzie tak jak jest? Fajną rzeczą jest prowadzenie dziennika, ja prowadzę taki od września i jest to dla mnie bezcenna rzecz, bo w pewne rzeczy - uczucia, stany, myśli bym teraz nie uwierzył. Mechanizm wyparcia jest bardzo mocny. Pełno w nim dowodów na samookłamywania, samobiczowanie, czy złamanych postanowień, ale z czasem i wysiłkiem widać zmiany - potężne! Zaliczyłeś faila na nofap'ie - zapisz to sobie, swoje odczucia, dlaczego to się stało itp. i dalej robisz swoje. ... TY TO WSZYSTKO PRZECIEŻ WIESZ racja???
  15. Jeden z celów na ten sezon. Kupię jakieś używane na początek.
  16. To ok, w takim razie moim zdaniem nie są to kwestie kluczowe, które trzeba wziąć pod lupę. A ona ma nałogi? Zaburzenia osobowości moim zdaniem na pewno ma. Jakiego typu, to nie chcę wyrokować - tego i specjalista może nie dojść - zresztą co osoba to inny przypadek i na ogół są to mieszanki różnych typów (samo borderline ma ponad 200 typów skwalifikowanych) także to jak puzzle 5000. Znając ją tyle lat możesz to wiedzieć najlepiej, o ile była szczera np. na temat dzieciństwa i jak to wspomina. Jest całkiem sporo materiałów w necie na temat BPD/NPD. Najbardziej hardkorowe to http://koniectoksycznych.blogspot.com/ Ja się osobiście aż przestraszyłem gdy wiele rzeczy mi się zgodziło. Jak Cię interesuje temat toksycznych związków to ciekawe są książki Pia Mellody http://lubimyczytac.pl/autor/10040/pia-mellody Toksyczna miłość, Toksyczne związki, Droga do bliskości - znajdziesz w nich dużo na temat wzorców z domów dysfunkcyjnych, współuzależnieni itp. Sporo to tłumaczy, ale jeszcze lepiej warto przyswoić taką wiedzę jako rodzic, by nie wrzucać takich zachowań dzieciakowi i pilnować matki, żeby nie robiła z syna np. superbohatera, który ma się nią opiekować. Mam nadzieję, że nie jest narcyzą, bo to przejebane i słabo rokuje - będzie zawsze jej racja i będzie szukać otoczenia, które da jej atencję i poparcie, kolejny ratownik i wyznawca jej zajebistości. Choć nie pisałeś o tego typu cechach jak : potrzeba podziwu, 100% akceptacja, mega wrażliwość na krytykę, nieliczenie się z uczuciami innych, manipulacje w celu uzyskania korzyści, maski - inna w otoczeniu zew. inna w domu. A jak ona funkcjonuje wśród znajomych? też jest pełna złości? ma jazdy? czy chodzący ideał? Właśnie narcyz z czasem nienawidzi najbliższych, bo oni o nim za dużo wiedzą, wiedzą że nie jest ideałem, stąd potrzeba ucieczki i zmiany tych ludzi. Z drugiej strony depresję załapałeś "Narcystyczne osoby niewrażliwe predysponują inne osoby do odczuwania wobec nich depresyjności. Są one wówczas depresyjne i bezradne wobec nich, wobec ich postaw bezwzględnej dominacji. Leczenie jest niezwykle trudne i może być wręcz niemożliwe. Jest ono bardzo trudne ponieważ Osoby narcystyczne dominujące, gruboskórne, nie są w stanie „poddać się” leczeniu, przy jednoczesnym zachowaniu kontaktu z samym sobą. Ich świat jest „zero-jedynkowy” i mają oni poczucie, że albo będą dominować, albo zostaną zdominowanie" z http://psychiatria.mp.pl/zaburzenia_osobowosci/74485,osobowosc-narcystyczna Z mojego doświadczenia dam Ci radę, chyba też popełniasz ten błąd : nie zajmuj się (teraz) związkiem - zajmij się SOBĄ. Do momentu aż, będziesz silny, pewny siebie i bez strachu i straty energii wchodził w konfrontacje. A także, ważne jest abyś nie miał złych emocji związanych z nią (jak i z innymi ludźmi), bo to tylko tobie szkodzi. Dojdź do akceptacji sytuacji, nie szukaj zemsty, wyrównania rachunków, zmieniania jej, bez pretensji że nie chce itp. Po prostu komunikacja na innych poziomach świadomości nie jest możliwa, ona nie rozumie, nie jej wina. Nie spadnij w pułapkę próbowania bardziej ........ chyba po tylu latach już to wszystko wiesz . .. zamykam się Podstawowe BHP obcowaniu z takimi osobami: http://emocje.pro/jak-zdrowo-reagowac-zachowania-osoby-borderline/ Wiem, to wszystko kurwa mega trudne, ale jak to przetrawisz to odzyskasz spokój wewnętrzny. Jeśli naprawdę chcesz wychowywać dziecko, to rób to! Dla dziecka i dla SIEBIE. Jej zdanie dobrze/źle i przerzucanie winy nie powinno Cię obchodzić. Póki jest na takim poziomie negatywizmu i nie radzi sobie z emocjami nie będzie inaczej reagować. Chcesz jej się przypodobać wychowaniem dziecka? Czy raczej jej akceptacja potrzebna Ci do bycia szczęśliwym/zadowolonym? To, że tyle lat byliście razem to NIE PRZYPADEK, Ty widzisz, że z nią jest grubo nie tak..... ale nie zmieniaj JEJ, zmień SIEBIE. Zadaj sobie pytanie dlaczego z nią tyle lat jestem/byłem? Dlaczego pozwalałem z siebie zrobić taką kukiełkę / marionetkę? Dlaczego nie jestem szczęśliwy? Czy nie jest tak, że całe moje życie zainwestowałem w ten związek licząc na totalną wygraną? Czy żyjesz iluzją, że możesz zmienić coś co jest na zewnątrz? Jeśli szczerze zdiagnozujesz SIEBIE przez pryzmat tego doświadczenia/związku, to dostaniesz bezcenną nagrodę w postaci poznania SIEBIE. Skorzystaj z niej a będziesz wdzięczny i przestaniesz się męczyć. Spójrz w lustro Z książek Marka to weź sobie w pierwszej kolejności "Stosunkowo dobry" - Bogging i te sprawy Pozdrawiam
  17. @TheFlorator Zgłaszam się wywołany do odpowiedzi Znam Twój wątek (czytałem wcześniej) i sporo kwestii jest wspólnych - >10 lat staż związku, wspólne cechy partnerów (białorycerstwo, ugodowość, poświęcenie dla związku/relacji/rodziny, strach przed zmianą) oraz wspólne cechy partnerek (huśtawki emocjonalne, słabe wzorce rodzinne, brak ojca, konfliktowość, zarządzanie poczuciem winy! perfekcjonizm, atrakcyjność, zapalnik na bzdurach, manipulacje itp. ). Różnice to liczba dzieci i to, że ja jestem w małżeństwie i mieszkamy razem, przez co na bieżąco wpływam na sytuację. @KurtStudent @overkill @Wrażliwy Egoista sporo konkretów już podali, z którymi się generalnie zgadzam. Pewnie się będę powtarzał za Baraćmi, ale Tobie nie zaszkodzi utrwalić wskazówki, IMO: 1. Ty ponosisz odpowiedzialność, za to co jest! Wyciągnij z tej długiej lekcji info o sobie i skorzystaj z wniosków, by zmienić swoje życie - SIEBIE. To nie przypadek, że w jakiś magiczny sposób tyle lat razem się męczycie - odrób lekcję - poczujesz wdzięczność zamiast flustracji. 2. Laskę traktuj z wyrachowaniem, nie uleczysz jej. Możesz tylko wspierać z umiarem (tak aby chronić swoje uczucia i emocje) gdy sama będzie chciała coś ze sobą zrobić. W sumie to też w twoim interesie, żeby dzieciak miał jak najlepszą matkę, ale nie zmusisz jej, a raczej spotkasz opór. 3. Zadbaj o siebie - ciało, umysł, dusza - to Twoje nowe hobby na resztę życia. Uwolnienie od strachu, nałogów (jak masz), uzależnień (w tym emocjonalnych związanych z jej sexy pupą). Działanie i praktyka - w końcu "wyjdź z głowy", nie trać energii na jałowe akcje, rozmowy, analizy. Bierz Ego i jego mechanizmy obronne pod kontrolę i obserwację. Rób fajne rzeczy, bądź fajny facet, bądź fajny ojciec. Jak Ci trudno to zaakceptuj swój opór i te stany - medytuj dalej 4. Akceptuj to co jest, nie kop się z rzeczywistością i laską - wszystko się ułoży na swoje miejsce jak znajdziesz balans, harmonię i zadowolenie WEWNĄTRZ SIEBIE. To moje wskazówki na etapie 9 miesiąca od wybudzenia z matrixa tego związkowego jak i własnego . Świadomość, akceptacja i rozwój rekompensują mi z nadwyżką pewne niezgodności oczekiwań z rzeczywistością Przyjąłem model działania i go rekomenduję 1. Kreuję SIEBIE szczęśliwego/samoświadomego. 2. Nie uszczęśliwiam/ratuję JEJ, 3. Nie pozwalam JEJ niszczyć SIEBIE, 4. Inspiruję JĄ SOBĄ do zmian, 5. Wspieram gdy ONA zmienia SIEBIE. Możliwe że to iluzja, ale w mojej relacji przerabiam już całe "kółka" tego modelu i żona czasem "wchodzi" w to. Oczywiście towarzyszy temu: ból, strach, złość, niedowierzanie, wątpliwości, podważanie mojego zdania, testowanie, poczucie krzywdy, poczucie braku wsparcia itp. Z drugiej strony są zmiany na lepsze, czas pokaże czy trwałe. No i jeszcze ma orbitera, ale dla MOJEGO szczęścia nie ma to znaczenia Robisz swoje - idziesz dalej. Jak ktoś wcześniej napisał - nie ratujesz jak masz dziurawą łajbę - dodam więcej ONA ma wiertarkę i nie zawaha się jej użyć, aby pokazać, że nie da się jej uratować :( W tą grę nie graj. Mam do Ciebie dwa pytania: Jak tematy łóżkowe? Jak ona do tego podchodzi? dzieje się coś? - Odpowiadało Ci to? Czy tu też daleko do satysfakcji? Może najbardziej zależy Ci na ćpaniu sexu? Czy masz jakieś nałogi? Uciekasz w jakieś zachowania? - Ja miałem tego sporo i miało to spory negatywny wpływ na relację. Odzyskałem wiarygodność, gdy pozbyłem się tych "protez". Jak śledziłeś mój wątek, to pewnie wiesz co polecam z literatury/technik itp. Masz farta, że w końcu tu trafiłeś
  18. @Chrumkacz Dzięki. Z paragonami to raczej lipa, bo nie dowodzą, że to ona kupiła. @Arox Zgadza się. Mam wyznaczony termin do którego wyczerpię konieczne kroki (ultimatum, psycholog/terapia) nawet jak w niektóre nie wierzę, to dam jej opcje do podjęcia tych decyzji. Jak się wyczerpią to idę za ciosem i wychodzę z bagienka. 2. Proszę o rady w jaki sposób można zdrowo przygotować dzieci? Myślałem o : spaniu w innym pokoju, spędzaniu wakacji oddzielnie. 3. Nagrywanie - chyba trzeba zacząć stosować. 4. Kasy to ja nie mam na swoim oddzielnym koncie Tutaj to ona jest ustawiona dobrze. Ja chcę wartościowego życia, rozwoju, pozytywnych ludzi i emocji wokół mnie. Wiem, że nie ma tak "hop siup", ale chcę zmieniam siebie i to osiągnę. @Invincible1 Dzięki
  19. Bracie @Invincible1! Nie będę Cię tu znowu rugał, choć dostarczasz powodów. Konkretnie: Zauważ, że alkohol nie pojawił się w Twoich pierwotnych postanowieniach. BA! Nawet zrobiłeś z niego usprawiedliwienie dla zaniedbywania niektórych postanowień. Z czasem wyszło, że alko Ci mocno przeszkadza w osiąganiu celów. Weź to zmień. Ogranicz picie, ale zrób to z mocna świadomością problemu (jakie są koszty: emocjonalne, własnej oceny, finansowe, zdrowotne! czasowe! ukryta strata potencjalnych sukcesów, flustracja itp.). Niby wiadomo, że alko nikomu nie pomógł, ele ego nas rucha w tym temacie, bo schemat wypracowany latami, kuty niczym samurajski miecz. Ciesz się, że jest ciężko, bo to znak, że ego się boi, traci siłę, pozycję i kontrolę, to znak, że jest dobrze:) Polub to! Zaakceptuj! Spokojnie obserwuj siebie, myśli, zachowanie. Już widzisz, że warto się zmieniać, że pojawiają się nowe spostrzeżenia, ciekawość, utracone wrażenia - smaki życia. Super, że zauważyłeś swoje bariery - perfekcjonizm, który prowadzi do prokrastynacji. To konkretny krok! Wiesz co teraz robić? Ja bardzo lubię filmiki Damiana - Projekt Findyourself - robi koleżka robotę - ale to wszystko pójdzie w chooj jak nie będziesz PRAKTYKOWAŁ - działaj, nie masz nic do stracenia, a wiele do zyskania. NIKT NIE ZROBI TEGO ZA CIEBIE. Polecam też inne filmiki, ja niektóre oglądałem kilka razy, słucham w samochodzie, a potem przerabiam w praktyce - działa! Czytasz? Napisz co czytasz, co uważasz za wartościowe, co Ci pomogło. Dla mnie przełomową lekturą były książki D. Hawkinsa - Przekraczanie poziomów świadomości, Technika uwalniania, Przywracanie zdrowia (polecam w tej kolejności). Nie są tanie, ale są dla mnie bezcenne. Napisane bardzo konkretnie, podręcznikowo, jasno, logicznie, wręcz matematycznie (poziomy). Dzięki nim właśnie przeszedłem na jasną stronę, pozytywne postrzeganie i podejście do problemów. Da się! Ciesz się, że dobrze Ci idzie nofap, ciesz się z flatline - wykorzystaj to na działanie na innych polach. Nie zaniedbuj innych postanowień masz tam: Dobre punkty - rób to. Szanuj się, traktuj z uwagą, dbaj o siebie, samopoczucie, wygląd - to trafia do podświadomości, że dzieją się ważne rzeczy, że zmieniamy życie, podświadomość na pewno się ucieszy, już ma dość tego zaniedbania. Tyle ode mnie - wybrałem IHO najwartościowsze rzeczy, które mi najskuteczniej pozwalają poznawać i zmieniać siebie. Można powiedzieć, że masz skłonności do uzależnień, więc pilnuj się, żeby nie zastępować jednych nałogów innymi np. przesadnym pakowaniem na siłowni i robieniem jakichś wyników kosmicznych. Znajdź równowagę, spokój ducha - mówiąc językiem transferingu - nie wpierdalaj się na wahadła (Transfering rzeczywistości V. Zeland ) Wstawiasz @ żeby kogoś oznaczyć w poście. Działaj!
  20. Raport po kolejnych 3 tygodniach: Żona wchłonięta w pracę, przeplata to dołami i wkurwami oraz czasem gdy jest spoko np. okres Majówki - kiedy to wpędzaliśmy czas ze znajomymi na wyjeździe. Sex się zdarzył raz, fajnie było, w zasadzie to znów nie wiem od czego to zależy. Ogólnie to wyłączyłem swoje pożądanie, podjazdów nie robię, nawet mi się nie chce. W czasie kiedy sporo się uaktywniła zawodowo marudzi że jej nie wspieram, że ma tyle stresów i przeżyć a jeszcze dowalę swoje niekoniecznie przychylne zdanie. Odwzajemniłem się uwagą, że w ogóle nie wie co się ze mną dzieje, nie ma pojęcia o tym co przeżywam, jakie mam problemy, jakie uczucia, ogólnie że zero z jej strony zaangażowania w związek z tylko wymagania i pretensje. Trochę ją to złamało i chyba conieco dotarło, przynajmniej tak mówi, że to teraz! widzi. Kolega z pracy uaktywniony z powody wzmożonej realizacji projektu. Spacery do pracy i powroty. Zdarzyło się ostatnio że na nich wpadłem przed 22 - on się zmył, ja jej wypomniałem wcześniejsze akcje i ogólnie, że ściemnia i kłamie dla mnie to jest jasna sytuacja, oczywiście zaprzeczyła, że to coś poza koleżeństwem. Obiecała że się postara (????). Nie szukam kontaktu, zajmuję się swoimi sprawami, ciche dni. Ocena pod kątem przyjętej strategii: żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi) jest poprawa - ostatnio całkowity brak alko zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje idzie doskonale - zero fajek zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty też nieźle - nie szukam kontaktu, odwyk więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy raz lepiej raz gorzej - ale drobne kroki każdego dnia są więcej czasu z dziećmi - też rozmowy Idzie nieźle - najważniejsze, że mam dobry klimat i czas dla nich jest nawet przy samej kolacji ok Z racji ostatniej spiny z okazji jej kolegi orbitera, usłyszałem trochę tłumaczeń i zapewnień itp. ale powiedziałem że w to nie wierzę. Nastały ciche dni. Szczerze nie chcę się nurzać myślami w tym. robię tylko to co daje przyjemność, energię, nowe nawyki, ukręcam stare negatywne. Idzie dobrze. Ogólnie przechył w niekorzystnym kierunku, bo mimo dobrych sytuacji, teraz jest słabo, ale to też coś wyjaśnia - że jej nie zależy, nie wkłada żadnego wysiłku w zmianę siebie (leczenie depresji) ani w związek ze mną. dalej pije i pali, kawi, redbili. :/ Tyle w temacie. Jakieś sugestie?
  21. @Drizzt Chcę ograniczyć maksymalnie jak się da, bo daje mi to dużo świetnego samopoczucia, czasu, dobrej formy itd. a picie działa w drugą stronę. Nie chcę pic ze słabości/wkurwu, zmiany świadomości (pocieszenia/odwagi) - to już raczej się nie zdarza. Zdaję sobie sprawę, że najtrudniej będzie w ze starymi znajomymi to wdrożyć, bo mogą podświadomie ściągać mnie w dół - niby się bawimy, lubimy, ale "rób to co my, nie świruj! itd." - no zobaczymy na czym im bardziej zależy. Mam nadzieję, że presji zbyt dużej nie będą tworzyć, ewentualnie się odetnę :/ Z drugiej strony mam nowe towarzystwo - chłopaków i dziewczyny sekcji sztuk walki. Tu mam mocne przykłady twardych charakterów z uśmiechami, którym alkohol w niczym nie jest potrzebny. Na wyjściach/integracjach w tym gronie pijący alko to mniejszość i to się właśnie czuje jako słabość - tak jak to jest naprawdę - Im lepsi zawodnicy tym większy mają zaciesz bez alko
  22. Kumam, transfering stosuję Moim celem nie jest osiągnięcie restrykcyjnej abstynencji tylko podkręcenie samopoczucia i samooceny, na co ma właśnie pozytywnie wpływa brak alko. Więc ignoruję alko w moim odczuciu naturalnie Znacznie mi pomaga aktywność fizyczna, bo na treningach, czy przy bieganiu wyłazi to obciążenie i powstaje konflikt wewnętrzny - nie można pić i spodziewać się efektów w sporcie, męczę się tylko jak głupi. Robię to, ale już nie chciałem szczegółów pisać - max to było to z 300ml nalewki soplica + 3 browary, na majówce 4-5 browarów/dzień, w domu raz nalewka 250ml, raz 4 browary, czasem jedno piwo. I wracając do twojej pierwszej uwagi - te zapiski właśnie najbardziej podkręcają ważność alko, bo poza nimi nie ma męki, czy myślenia za dużo, jak jest okazja to robię decyzję na bieżąco, mogę się napić jak to mi ma sprawić przyjemność :) . Od jakiegoś czasu gdy zrobiło się cieplej, wychodzę z kumplem/kumplami na ławeczkę na osiedlu i każdy jakiegoś browara robił 2-3szt. Z czasem ja przestałem, inni się ograniczają lub nie Raz wyszliśmy i pogadaliśmy bez alko - abstrakcja pełna, aż się z tego śmiejemy Zapiski stosuję stosując się do metody Dr. Davida Hawkinsa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.