Skocz do zawartości

Szkaradny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Szkaradny

  1. Witam,

     

    Podsumowanie po 3 miesiącach:

     

    x- picie

    O - zero alko

     

    I miesiąc:

    OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO  X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

    II  miesiąc:

    OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX  X 7/28  20 piw 250ml wódy

    III  miesiąc:

    OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO  X 9/28  20 piw 1500ml wina

     

    Ogólnie: jest stabilnie i mimo większej liczby spożyć to jakościowo lepiej - tzn. zero najebek, zero emocjonalnych porywów i pociągu do alko, lepsza kontrola, picie towarzyskie 2-4 piwa. Oczywiście mogło być lepiej, ale jest tak jak widzicie. Moje samopoczucie z tym wynikiem jest dobre, bo jak widać ostatnie dni bez alko. 

     

    Ciekawostka - trafiłem na stary kalendarz z 1999 r. gdzie również notowałem spożycie, bo było tego tyle że aż byłem ciekawy ile przerabiam. Oczywiście byłem wtedy z tego dumny. Maj 1999 : 117 piw + 6 win + 3l wódy + zioła - pamiętam ten czas :) szereg różnych takich studenckich ****naliów  z paczką znajomych.  

     

    Podsumowanie realizacji celów:

     

    Dnia ‎2017‎-‎05‎-‎17 o 10:50, Szkaradny napisał:
    1. W domu nie pić w ogóle (widok butelek na stole i dzieci wokół robi mi mocne poczucie winy)

     

    spadek wykonanie 96% - raz dopiłem jakieś wino niedopite na wyjeździe  

     

    Dnia ‎2017‎-‎05‎-‎17 o 10:50, Szkaradny napisał:
    1. Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - jak nie piję jest dużo fajniej, jest poczucie władzy nad sobą, kontroli i satysfakcji. Tym bardziej, że przychodzi mi to dość łatwo, a zdarza się że inspiruje innych i wtedy słyszę "też muszę to ogarnąć/skończyć z tym".

     

    spadek wykonanie 67% - ups & downs , ale jakościowo lepiej

     

    Dnia ‎2017‎-‎05‎-‎17 o 10:50, Szkaradny napisał:
    1. Nie picie z loszką - to ważne, bo ona niestety nie wytrzymuje i pije wieczorem sama - i niedługo zacznę wylewać jej alko do zlewu, bo albo się ogarnie albo mnie ściągnie w to bagno. 

     

    OK wykonanie 100% - choć ona ze dwa razy coś popijała sama - była interwencja - jest spokój

     

    Tyle ode mnie na dziś. 

     

  2. @SennaRot Zgadza się, jak najbardziej. Chodzi mi o stworzenie takiej listy wartościowych filmów pod kątem wychowania młodego na faceta. Chcę raz na tydzień obejrzeć z nim wspólnie film i nie robić eksperymentów, bo jest mnóstwo chłamu.

     

    Narazie pocisneliśmy

     

    Gran Torino :)

     

    A Matrix już wcześniej, żeby pojął kontekst i co oznacza to słowo :)

  3. Witam Bracia,

     

    Jakie filmy polecacie obejrzeć z synem. Interesują mnie różne konteksty: wychowawczy, rozrywka, wzorce, prawda o świecie, relacjach, przyjaźni, prawdziwi faceci, wartość itd. 

    Mój ma akurat 10 lat, ale może być dla całego okresu wychowania. 

     

    Szkaradny

     

  4. Metoda i książka IMO bardzo dobra (dużo lepsza od Nawyk samodyscpliny http://lubimyczytac.pl/ksiazka/227/nawyk-samodyscypliny-zaprogramuj-wewnetrznego-stroza  , którą teraz doczytuję w ramach pozbycia się prokrastynacji)

     

    W praktyce używam jeszcze aplikacji typu Goodtime (Tomato Timer) i Nawyki  - banalne narzędzia, ale baaaaardzo pomocne i efektywne.  Polecam :) .

    • Like 1
  5. @azagoth Spoko, spoko, będę pisać, jak nie teraz to może kiedyś komuś mój przypadek pozwoli lepiej pojąć własną sytuację. 

    Co do sexu to mam świadomość potrzeby odstawki - bo traktuję to jako kolejny nałóg i zależność, która zniekształca właściwe zdrowe postrzeganie i myślenie. Więc już dłuższy czas pozbywam się pewnych zachowań (w tym wszelkich zachowań "pod samiczki"). O ile z fapaniem, pornosami nie mam problemów i szybko to zostawiłem, to została żona, hehehe :) Ma ona swoje wady i humory, ale fizycznie mnie mocno kręci i jak są te lepsze dni i leży sobie obok taka do wzięcia,  to myślę sobie "czemu nie?" i inicjuje podjazdy. We wcześniejszym okresie, gdy była aktywniejsza - było całkiem ciekawie, bo skuteczność miałem 4/5. Teraz spadek ochoty do życia i lipa, robię podjazd i słyszę "traktujesz mnie jak przedmiot" (w sumie coś w tym jest). Wracam do punktu wyjścia z komunikatem w głowie "ZOSTAW JEJ DUPĘ W SPOKOJU, NIE PONIŻAJ SIĘ".

     

    Wiem, mam z tym problem, planuję przyszłe miesiące radykalnie się odciąć. Chcę poczuć wolność od tego. Może to ostatnia iluzja, która mnie przy niej trzyma. Na pewno nadałem temu zbyt dużą ważność i to jeszcze bardziej komplikuje sprawę.  Może skończy się przysięgą przed Braćmi ;) "Nie będę dobierał się do swojej żony". 

    DYSTANSU trza!

     

    @Bojkot Ona już coś bierze. Niby lepiej jest, czyli bez tego to niezły gnój robi taka deprecha. Chujowa sytuacja, bo jeszcze muszę wystrzegać się poczucia winy, że chorą i cierpiącą kobietę źle traktuję.  

    • Like 1
  6. Witajcie Bracia,

     

    Mimo, że brak odzewu z Waszej strony, to będę ciągnął raportowanie sytuacji w moim związku. Pozwala mi to lepiej widzieć i podsumowywać pewne sprawy. 

     

    kolejne 3 tygodnie na nami:

     

    1. Po okresie zaangażowania w pracę depresja żony wróciła - brak aktywności, ogólnie trudności z robieniem codziennych rzeczy, siadła jej energia,  brak zaangażowania, nie raz coś proponowałem wyjście na żarcie/kino z całą rodziną lub jednym dzieckiem, ale wolała mulić w wyrze. Jak się zdobyła na wyjście, to żałowałem, bo zaraz jakieś żale wyłaziły, ból z byle powodu i tak w kółko. 
    2. Nie tańczę wokół niej i natychmiast reaguję w przypadkach, gdy odreagowuje na dzieciach. Prowadzi to do tego że się obraża, izoluje i krytykuję - są wtedy rozmowy (jałowe i odwracanie kota ogonem, udowadnianie racji itp.) - najlepiej jest jak przejmuję kontrolę nad domem, dziećmi i wszystko wtedy gra, każdy wie co ma robić, dzieci szybko łapią reguły, współpracują, nie ma wrzasków, a ona ma powód i może spokojnie cierpieć. Smutne, bolesne, ale działa.
    3. Owszem żona podejmuje wysiłek i próby robienia fajnych rzeczy jak kiedyś, ale różnie to wychodzi, często sama je sabotuje, znajdując jakiś problem z dupy, albo żal że wszyscy od razu nie wpadają w zachwyt. Sam się wpędza w chujozę, tłumaczenie tego nic nie daje.  
    4. Próbowała złamać zakaz picia w domu - wylałem pół butelki do zlewu i póki co spokój.
    5. Sex raz był, ale na tym polu ogólna porażka, bo częściej zdarzały się spiny i niechęć. Więc tu brnę w ślepy zaułek i musze wygasić te podjazdy i zawiesić moje potrzeby do końca planowanego przeramowania. No chyba, że sama jakąś inicjatywę wykaże.  
    6. Czas krótkich wyjazdów zawodowych jej i moich - były to lepsze momenty, bez siebie nam chyba lepiej, nie przeszkadzamy sobie, nie narażamy na toksyny. Widząc to zacząłem nocować w naszym drugim domu. Luźno i bez spiny - po prostu wytłumaczyłem, że tak jest mi lepiej niż życie obok i wchodzenie w interakcje, których nie chce i które nie dają pozytywnej zmiany, tylko nieporozumienia i żale, konflikty.  Póki młodsze dziecko poza domem na wakacjach, to nie przeżywa tego. Poza unikaniem toksyn, to ma być też sygnał, że mam powoli tego dość i wolę odejść.
    7. Moje życie osobiste zdecydowanie na plus - dobre samopoczucie, aktywności, spotkania, ciekawe sytuacje, spontaniczne akcje, rozwój itp. itd. Nie tracę czasu, codziennie mam wiele powodów do zadowolenia. 

     

     

    Ocena pod kątem przyjętej strategii:

    • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
      gorzej  - ona próbuje popijać, ja zero alko
       
    • zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje
      idzie doskonale - zero fajek,
       
    • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
      źle- szukam kontaktu, co się kończy jakąś spiną, ewentualnie niechętnym sexem. Muszę się od niej uwolnić. Dociera do mnie, że to teraz najtrudniejsze. Ćpać się chce.
       
    • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
      bez zmian - musze docisnąć się bardziej 
       
    • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy
      lepiej  - często przejmuję kontrolę nad ich funkcjonowaniem w domu, skupiam się w tedy na jasnych zasadach, żeby każdy wiedział co ma robić i na co mu wolno na co nie. Jak dają ciała to wyciągam konsekwencje. Najważniejsza zasada - żadnej przemocy emocjonalnej (fizyczna też oczywiście nie wchodzi w grę).   

     

    Podsumowując - u żony rollercaster z fazą w dół, u mnie OK jak trzymam DYSTANS, a spadek angażuję się w NAPRAWĘ. 

    Czy nasz związek to wytrzyma - nie wiem, ale ja wytrzymam na pewno :) .

     

    Houk.

     

    • Like 3
  7. Dobrze czujesz, to ciągnie się od dzieciństwa. 

    Temat jest dokładnie rozpracowany w książce No More MR Nice Guy - Robert A. Glover, łącznie z genezą, przykładami i metodą wyjścia oraz zmiany wzorca.

     

    Polecam sobie i Braciom, którzy mają na tym polu robotę do zrobienia.

     

    p.s. Oczywiście napisałem tego posta licząc na  miłość i akceptację wyrażoną w lajkach ;)  buhahahaa :), a więc proszę nie "polubiać". Nie dziękuję.   

     

    • Like 3
  8. @Przemek1991 Dzięki za Twój przykład. Ja nie miałem na szczęście takich odpałów, ale to że przez ponad 20 lat różnych menanży nic poważniejszego mi się nie stało (wpierdol, wypadek) to chyba dostateczny dowód na istnienie Anioła Stróża :)

    Obecnie z alkoholem mam słabe skojarzenia, już nic ciekawego nie wnosi, tylko jest właśnie ucieczką, nałogiem, znieczulaczem, ale płaci się za to zbyt dużą cenę na samopoczuciu, samoocenie, zdrowiu i wogóle w chooj wszystko jest kiepskie po alko. A ja jeszcze mam taką cechę, że jak się za coś zawezmę to muszę dać maxa :) - w piciu też :(

     

    @BigDaddy Of kors, trenuję napierdalankę, robię www.handredpushups.com czelendż, bieganie i inne aktywności - zgadza się to znacznie ułatwia olanie alko.

     
     

  9. Witam,

     

    Podsumowanie po 2 miesiącach:

     

    x- picie

    O - zero alko

     

    I miesiąc:

    OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO  X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

    II  miesiąc:

    OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX  X 7/28  20 piw 250ml wódy

     

    Drugi miesiąc oceniam pozytywnie, jest poprawa, ale: 

    • zdarzyła się najebka - niegroźna, bez konsekwencji i kaca, ale nie planowana - wymierzyłem już sobie liścia.
    • jedno picie 4 browary po które sięgnąłem samotnie pod wpływem emocjonalnego porwania przez smutek i żal - słabiak wyszedł się napoić, nie chce go znać ;)

     

    Ogólnie poprawa, bo wyjść i okazji było więcej niż konsumpcji. Stosuję metodę "na samochód" jest najskuteczniejsza - najważniejsze że i dobrze się czuję nie pijąc, nawet lepiej :)    nie ma jakiegoś ssania, czy walki.

    Dwa ostatnie dni to niepotrzebne było, ale trudno, trafił się nieplanowany czas wolny i źle go wykorzystałem.

    Czasem maskuję się i popijam jednoprocentowe 1/100.

     

    Podsumowanie realizacji celów:

     

    Cytuj
    1. W domu nie pić w ogóle (widok butelek na stole i dzieci wokół robi mi mocne poczucie winy)

     

    wykonanie 100% - dodatkowo loszka też stosuje się do tej zasady, czyli jest git!

     

    Cytuj
    1. Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - jak nie piję jest dużo fajniej, jest poczucie władzy nad sobą, kontroli i satysfakcji. Tym bardziej, że przychodzi mi to dość łatwo, a zdarza się że inspiruje innych i wtedy słyszę "też muszę to ogarnąć/skończyć z tym".

     

    wykonanie 75% - ups & downs , ale tendencja prawidłowa

     

    Cytuj
    1. Nie picie z loszką - to ważne, bo ona niestety nie wytrzymuje i pije wieczorem sama - i niedługo zacznę wylewać jej alko do zlewu, bo albo się ogarnie albo mnie ściągnie w to bagno. 

     

    wykonanie 100% - ona też rozpoczęła odwyk pod wpływem mojej sugestii "Przestań pić!" :)

     

     Jestem zadowolony choć muszę być czujny na takie picie pod wpływem emocji. 

     

    Jakieś rady?

     

    • Like 2
  10. @TheFlorator

     

    Pewnie Bracia Cię zjadą, że tracisz na to czas, ale ja Ciebie rozumiem. Dostrzegam też, moim zdaniem, że właściwie podchodzisz do relacji, czyli wyznaczasz granice, nie pozwalasz na szarpaniny (tu czasem jeszcze dajesz się ponieść) czy włażenie sobie na głowę. 

    Rozumiem to, że jeszcze chcesz to ogarnąć, bo jest syn i tak czy siak będziesz z tą kobietą miał kontakt przez ok. 10 lat.

    Ja podobnie wiem, że to toksyczne, ale chodzi o to żeby stworzyć pewne opcje i przejść tą "ścieżkę" - to zajmie trochę czasu (wliczając jej grę na czas), ale w końcu da spokój, że zrobiło się co można.   

    Znając ją tak długo i tak dobrze możesz jej pewne rzeczy uświadomić, choć prawdopodobnie tego nie przyjmie.  

     

    Ważniejsze jednak jest to co TY możesz uświadomić SOBIE.

    Taka postawa pięknie się wpisuje w zachowania tytułowego Nice Guy - właśnie czytam - No more Mr. Nice Guy - Robert Glover. Ciekawy jestem czy wpisujesz się w opis Nice Guy'a?

    Jak pisałeś byłeś wychowany na "grzecznego chłopca", czyli taki Nice Guy - który kieruje się w życiu przekonaniem:

    "JEŚLI ukryję moje słabości i stanę się taki jak myślę, że inni chcą żebym był,

    TO WTEDY będę kochany, moje potrzeby będą zaspokojone, a życie stanie się wolne od problemów".

     

    Jako partnerkę znajduje sobie "nietypową osobę", która można uratować lub naprawić. Nice Guy w poszukiwaniu akceptacji dogadza innym, siebie spychając na ostatni plan (to pokłosie odrzucenia w dzieciństwie i związanego z nim toksycznego wstydu). Ogólnie w konsekwencji jest niezintegrowaną osobą, bo to co go pochłania jest na zewnątrz, nie ma nad tym kontroli, plany naprawcze nie dają efektów i ostatecznie jego potrzeby nie zostają zaspokojone, tkwi w ciągłej flustracji.  Ulega, unika konfliktów, akceptuje krzywdy i traci granice. W dodatku, żeby być takim Nice Guy - trzeba trochę kłamać (ukrywać słabości i błędy), manipulować, tłumić złość, co też zaburza integralność osobowości.

     

    Jak się trochę zgadza to polecam tę książkę w 46 krokach (Breaking Free Activity :) ) masz procedurę wyjścia z tego wzorca. Ogólnie to pokrywa się z tym co już tu wcześniej Bracia pisali - zajmujesz się sobą i swoim rozwojem, szczęściem - ten cały chory związek traktuj źródło informacji o Tobie i nie nadawaj mu tak dużej ważności .

    Życzę wyjścia ze schematu i przyjemności z podjętych decyzji :) 

     

    Gratuluję lepszej kasy - zaszalej, nie wydaj wszystkiego na psychologa.   

     

    • Like 1
  11. Witajcie Bracia,

     

    kolejne 3 tygodnie na nami: 

     

    1. Okres wzmożonego wchłonięcia żony w pracę, finalizuje projekt - więc jest  pełna mobilizacja sił, ja jej starałem się nie przeszkadzać, ale jak coś było nie tak to "psułem atmosferę" wnosząc korektę do niektórych zachowań - ogólnie wychodziło w końcu pozytywie ()  
    2. Sex był 4 razy. Miałem nie robić podjazdów i faktycznie większość czasu nie zawracałem sobie tym głowy, bo przyjemność znajdowałem w innych aktywnościach. Temat mi się lepiej wyklarował i widzę tą nędzę w swoim postępowaniu - takie automatyczne podejście do sexu - do tej pory nawet się szczególnie nie zastanawiałem czy mam ochotę, tylko jak ćpun dobijałem się do dealera - NĘDZA nigdy więcej - kolejne uzależnienie do wykarczowania. Jednak 5 razy, po prostu miałem konkretną ochotę i pozytywny klimat do tego by zacząć temat, więc konkretnie to okazywałem - w 4 przypadkach, poszło ok :), a w jednym lipa (wtedy oczywiście pada tekst "ty tylko o jednym").  
    3. Zrobiłem zjebkę za późny powrót do domu, w sumie to chyba niesłusznie, bo kilka dni takich miała i faktycznie zapierdalała z robotą. Moja nadgorliwość i trochę nie fair - bo ja ze swojej strony miałem kilka wyjść rozrywkowych no limit, do których się nie przyczepiała.
    4. Zrobiłem korektę, odpuściłem i skończyło się marudzenie o to że nie wspieram. Od czasu do czasu, gdy naprawdę było ok, mówiłem kilka dobrych słów i atmosfera tworzyła się całkiem miła.
    5. Najważniejsza sprawa to wprowadzona abstynencja w domu. Powiedziałem krótko - zero alko w chacie. Były lekkie dąsy, ale przestała pić od razu i tak to drwa, temat zniknął - ja nie piję, ona nie pije - nikt nie wraca do tematu. Były kilka dni poza domem, więc razem delikatnie coś piliśmy ze swoimi goścmi, ale w domowym trybie zero alko! To gruby pozytyw bo męczyło mnie to jej picie i martwiło jednocześnie, ale jak się okazało że potrafi radykalnie to odciąć to super i w dodatku na moją zdecydowaną "prośbę".  

     

    Ocena pod kątem przyjętej strategii:

    • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
      jest OK - całkowity brak alko w domu 
       
    • zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje
      idzie doskonale - zero fajek
       
    • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
      też nieźle - nie szukam kontaktu, odwyk, jeśli się zdarzają nieliczne podjazdy to spotykają się z akceptacją, trochę zmienię tutaj podejście, tak aby dać sobie pozwolenie na inicjowanie zbliżeń, ale tylko w sytuacjach pełnej ochoty i swobody, bez kompulsywnej potrzeby sexu. Jak tak do tego podchodzę to wychodzi i obie strony zadowolone.  Co myślicie? Nie pakuję się w jakąś iluzję? Czy może lepiej/warto świadomie zrezygnować ze zbliżeń, by to poprawiało mi samopoczucia?
       
    • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
      gorzej - prokrastynacja i inne zajęcia (np. czytanie) trochę mnie znoszą z kursu
       
    • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy
      gorzej -  z racji końcówki szkolnej dzieciaki zamiast dociskać stopnie to poczuły wakacje (wcale się nie dziwię) i na tym polu rodzą się konflikty, nie jest źle bo są i fajne dni i sytuacje, ale trochę za bardzo buja emocjami jak dla mnie.

     

    Ogólnie dla związku przechył w korzystnym kierunku, wyjście z depresji w aktywność zawodową, większe zaangażowanie i współpraca, zero alko w domu, bardziej pozytywne postrzeganie niektórych kwestii, nie ma ciężkich tekstów o bezsensie życia i ogólnej dżumie, mniej spin i emocjonalnych bitew. 

     

    Ja w tym czuję się dobrze, łapię pozytywny FLOW, zdecydowana przewaga pozytywnych emocji, które neutralizują epizody z zazdrością i ogólnym bólem dupy, który od czasu do czasu wyłazi - (wcześniej było to jakieś 2-3 trudniejsze godziny dziennie, teraz 2h na 2-3 dni). Wydaje mi się, że jest to głównie efekt konkretnej eliminacji nałogów na rzecz aktywności fizycznej/towarzyskiej/duchowej za czym idzie trzeźwe, bardziej świadome i satysfakcjonujące podejście do siebie i życia.  Podoba mi się, że na sytuacje które się zdarzają nie reaguję jak kiedyś - szybkim odruchem załagodzenia bólu. Teraz bólu nie ma, a jak jest to spokojnie odpuszczam, bez oporu - nie daję się porwać i mam spokój.

    Panujący spokój właśnie chcę przeznaczyć na ... spokój :)   Mniej myślenia, więcej życia - a sprawy układają się tak jak mają się układać. Sam jestem ciekawy co przyniosą kolejne miesiące.

     

    Houk

     

    Co myślicie?

    • Like 1
  12. 16 godzin temu, Invincible1 napisał:

    Mam poczucie, że każdy kto proponuje mi piwko, winko czy coś mocniejszego sabotuje moją pracę i postanowienia. Wywołuje to we mnie negatywne emocje w stosunku do kilku znajomych. Z tym również nie walczę, tylko obserwuję na spokojnie. Kilkukrotnie spędziłem czas w towarzystwie będąc jedynym nie pijącym, obserwowałem sobie na spokojnie i w miarę postępującego upijania się innych i ich zachowania coraz większą przyjemność czerpałem mówiąc "nie dziękuję" na padające non stop "a może jednak?"

     

    Jeśli rozmawiałeś ze znajomymi, że postanowiłeś przestać, zmienić swoje nawyki/życie to będą sabotować bardziej lub mniej świadomie. Twój sukces to zagrożenie dla ich ego, więc im wcześniej wymiękniesz tym będą spokojniejsi. Dlatego też lepiej nikomu nie mówić o swoich planach postanowieniach. Jak ciężko to już lepiej ściemnić coś - że masz badania, oddajesz krew pojutrze (oddaj nie będziesz musiał kłamać :) ),  że musisz jechać jeszcze samochodem.

     

     

    16 godzin temu, Invincible1 napisał:

     

    hmmm jak najbardziej ma to sens  ;) Nie uważasz jednak, że dobrze mieć w głowie wizję "lepszego siebie", nawet wizualizować siebie? wtedy łatwiej określić co chcesz w sobie zmienić, odkrywać pole do pracy nad sobą i dążyć do stania się tym lepszym Ja? (Mam nadzieję, że nie zaleciało tutaj podwórkową filozofią :) )

     

    Nie jest to złe, ale ja bym bardziej poszedł w "wizualizację" stanów jak : poczucie dostatku, siły, miłości itp. unikając jakiś konkretów - że będę miał to czy tamto, wyglądał tak czy inaczej. Ja np. chętnie "wizualizuję" stan udanego związku (dobre dopasowanie, poczucie humoru, pozytywne emocje, sex itp.) ale już nie konkretyzuję czy to będzie żona czy ktoś inny ;)

     

    16 godzin temu, Invincible1 napisał:

    Fragment o uzależnieniach w zasadzie jakbym czytał o sobie samym zarówno jeśli chodzi o porn jak i alko. Nigdy nie uważałem, że alkohol jest moim problemem i nawet nie zamierzałem nic z tym robić. Kilkukrotne przeglądanie wpisów w tym wątku mi to dopiero uświadomiło.

     

    Uzależnienia to trop do odkrywania co jest nie tak, co nam się tak nie podoba w rzeczywistości (wewnątrz lub na zewnątrz), że musimy się karać za to zatruwaniem ciała i umysłu.  

    Spoko, ja niektóre uzależnienia dopiero odkryłem jak pozbyłem się tych najbardziej uświadomionych, potem wyłażą "potrzeby" -  i bardzo dobrze, co za ulga jak można to zmienić :) 

     

     

     

     

    16 godzin temu, Invincible1 napisał:

    szczerze powiedziawszy @Szkaradny to bardzo pomogłeś!

     

  13. Tolle - zaleca czujną samoobserwację aby zauważyć moment aktywizacji ciała bolesnego. Następnie spokojnie pozwalamy by ciało się "wyszczekało", wyżalało - nie należy nadawać temu szczególnej wagi, nie iść za pojawiającymi się myślami, nie gadać z obolałym ego. Z czasem takie traktowanie ciała bolesnego spowoduje, że jego energia będzie malała, będzie rzadziej się wzbudzać i co najważniejsze nie będzie przejmować kontroli nad umysłem.

    Ludzie przepełnieni negatywnymi myślami (te wampiry energetyczne) - mają mega rozwinięte ciało bolesne, nakarmione i wypielęgnowane kolejnymi myślami, utwierdzającymi ego o tym, że trzeba cierpieć. Ludzie tacy są uzależnieni od tych negatywnych emocji, utożsamiają się z postawą ofiary - nie stać ich na odwagę by to zmienić. Boją się wręcz tego i wybierają trwanie w bólu, który znają.

     

    Tolle mówi, że bardzo istotne jest być bardzo uważnym i czułym gdy przebywamy w towarzystwie innej osoby - by nie pozwolić własnemu ciału bolesnemu i innej osoby (np. takiemu wampirowi) nawiązać kontaktu - jakiejś wspólnej wibracji. Ja to przerabiam z małżonką - ma mocne zasysanie energii - i jeśli stracę czujność to zaraz jej bóle mogą mnie emocjonalnie zdominować i oboje siedzimy w cierpieniu. Jeśli kontroluję swoje ciało i nie dopuszczam do jego rozwoju i współpracy z jej ciałem to po chwili albo sama mnie unika i szuka tego kto ją "zrozumie" albo może na trochę ustać zasysanie i wtedy przekazuję jej jakieś pozytywne emocje. Tolle mówi, że w sama świadoma obecność z taką osobą może jej pomóc , bo zauważy że nie ma już dawania a zamiast tego jest przestrzeń, pewna swoboda by w niej być i zauważyć że ciało bolesne to nie JA.

    Osobiście dla mnie jest to dalej trudne by żyć z taką osobą i ciągle dbać o bhp mojej energii, ale z czasem podchodzę do tego jak do jakiejś choroby, na którą jestem już zaszczepiony i świadomość że nic mi nie grozi daje względny spokój.  

    Niestety nie znam sposobu jak można kogoś tego nauczyć, bo takie rozmowy nie mają sensu, dla osoby która jest w dole i wierzy mocno że nieszczęście jest jej przeznaczone - chyba ja tego nie powinienem robić.     

    • Like 1
  14. @Invincible1 to jedziemy :)

     

    Cytuj

    Minione 7dni uważam za super w moim wykonaniu. ....  sport zero, rozwój zero, medytacja zero, prokrastynacja na najwyższym poziomie, angielski gadałem tylko jak musiałem, fap - opamiętałem się w ostatniej chwili. Do tego po alko ładuję się w jakąś chorą relację z samicą i tracę sporo energii i czasu na rozmyślenie o tym.

     

    Nieźle to sobie zracjonalizowałeś. Pewnie jeszcze z tydzień ten melanż będzie obijał się w ciele i głowie - czyli będzie jeszcze trudniej w tym czasie jasno i konsekwentnie działać, ale w zasadzie nie ma to teraz znaczenia - bo TY wyłazisz z tego mimo to.

    Dojebałeś konkretne postanowienie

    Cytuj

    postanowiłem siadać do alkoholu maksymalnie 2 razy w miesiącu! bez wymówek!

     

    Będę choojem i powiem Ci - nie dasz rady!   Mylę się ? Zobaczymy .... czerwiec, ciepło, długie dnie w plenerze, na powietrzu, pić się chce, wszyscy piją, cieszą się, jest beka, a nie jakieś rozwojowe homonto sobie nakładać i się ograniczać .... pomogłem? ;)

     

    Cytuj

    Na początek znowu Ci dziękuję za bardzo wartościowy post!

     

    Sweet.

     

    Cytuj

    mimo ciężkiej pracy nad sobą doskonale wiem, że nadal cała masa tego gnoju pozostanie. Pewne rzeczy odkryję sam, pewne ktoś mi uświadomi, ale wiem również że pewne zostaną nieodkryte.

     

    Skąd Ty to wszystko wiesz? Nie możesz tego wiedzieć, to Twoje założenia? Ego podważa sens wysiłku jaki jest potrzebny by zmienić to co jest. Nie buduj sobie jakiś wyobrażeń o sobie "po updejcie" - niepotrzebnie się przywiążesz do tych oczekiwań i będziesz przeżywał konflikt i opór przed tym co będziesz odkrywał, przeżywał. Przebija lęk przed sobą???

    "To może nie warto się męczyć?" słyszysz już ten głos ego? Słyszysz, słyszysz :)

     

     

    Co do dziennika to ja np. używam gogle docs z wtyczką do hasłowania pliku, żeby ktoś się do tego niepowołany nie dobrał. Elektroniczną wersję mogę też uzupełniać i edytować wygodniej. Choć papierowy kalendarz też prowadzę, ale trochę w innym celu.  

     

    Cytuj

    Co do tamtejszego faila oczywiście również przemyślałem. Od samego rana miałem nieprzyjemną rozmowę, do tego w ciągu dnia dowiedziałem się o kolejnej niezbyt dobrej wiadomości dla mnie, coś tam w międzyczasie jeszcze się wydarzyło. Wewnętrzna motywacja do pracy nad sobą przygasła. Kilka nawarstwiających się sytuacji na które zareagowałem mniejszym lub większym stresem i poleciałem z koksem szukając zapomnienia, ukojenia, wyłączenia się czy jakby tego nie zwał.

     

    Może przeznacz ten czas na medytacje, bo to daje IMO lepsze efekty niż "przemyślenie". Przemyślenie to mechanizmy ego - podałeś tu kolejną racjonalizację. Potem stworzysz przymus kontroli tego, powstanie lęk przed porażką, stres, napięcie, cierpienie i się zajedziesz. Biorąc pod uwagę masę innych postanowień ego będzie chciało się wydymać, żeby nic nie zmienić i dalej zajmować się samymsobą. Medytacja Ci przyniesie doświadczenia innej kategorii, szerszy kontekst, itd. - ale to wymaga wiadomo czego - praktykowania.

     

    Na koniec trochę z psychologii na temat nałogów, chodzi o alkohol przede wszystkim

     

    """"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""

    Mechanizm rozpraszania i rozdwajania ja

    Osoba uzależniona traci całkowicie lub częściowo kontrolę nad własnym życiem. Ma kłopoty z podejmowaniem decyzji. Trudno jej odpowiedzieć na pytanie kim jest. Często pod wpływem alkoholu, na kacu, na głodzie alkoholowym zachowuje się, czuje się skrajnie różnie, co potęguje poczucie pogubienia w tożsamości. Np. ?Ja-pijane? jest pełne iluzorycznej mocy, sprawczości, atrakcyjności, wysokiej wartości, o wielu zaletach, możliwościach, planach, osiągnięciach. ?Ja-na kacu? może być pełne poczucia winy, wstydu, bezsilności, przeciążone osobistymi klęskami, ?grzechami?, stratami. Te skrajne nierealne, wyolbrzymione obrazy przyczyniają się do spotęgowania pustki i beznadziei, poczucia braku sensu życia, braku wewnętrznego oparcia. Osoba uzależniona różnie sobie z tym stanem radzi. Może popaść w depresję, mieć próby samobójcze, podejmować niepotrzebne ryzyko, może tak silnie rozbudowywać system iluzji i zaprzeczania aby jak najrzadziej odczuwać pustkę, może własną historię życia wykorzystywać do czucia się kimś wyjątkowym (?nikt nie wycierpiał tego co ja?, ?nikt nie przeżył tyle?, ?nikt nie wycierpiał tyle?). W trakcie terapii istotne jest odbudowanie poczucia własnej tożsamości, budowanie oparcia w oparciu o relację z samym sobą i relację z innymi, ustabilizowanie własnego obrazu, odbudowanie systemu osobistych wartości.

     

    Psychologowie poznawczy z kolei uzależnienie od środków odurzających traktują jako braki w wiedzy o sobie samym (w obrazie samego siebie, samoakceptacji i w obrazie swojego miejsca wśród innych ludzi), zaś psychologowie o orientacji egzystencjalnej interpretują uzależnienie jako oznakę niemożności rozwiązania podstawowych problemów egzystencjalnych (znalezienie sensu życia i własnej tożsamości) w następstwie czego wybiera się ucieczkę od autentycznego życia.

    """""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""

     

    Pisałem już wcześniej, że wychwytuję w Twoich słowach lęki i obawy, strach przed zmianą i stanie się kimś innym (SOBĄ?). To oczywiste, to dobrze że są, bo one są po to by je pokonać. A co to znaczy pokonać lęk? Ja mam taką metodę na bazie lektury "Kiedy życie nas przerasta" Pema Chodron.

    Aby pokonać lęk trzeba porzucić nadzieję :)  

    Każdy lęk ma korzenie w strachu przed śmiercią. Śmierć natomiast jest pewna jak nic innego, więc czy warto mieć nadziei, że nas nie dotyczy? Nie. To bezcelowe rodzi tylko dodatkowe cierpienia.

    Jakbyś chciał siadać po raz trzeci do alko w tym miesiącu to głośno wypowiedź słowa "Alkohol to MOJE tchórzostwo przed życiem".

     

    Taka prawda :)

     

    Dziękuje za uwagę i poświęcony czas.

     

    POWODZENIA.

     

    • Like 1
  15. 3 godziny temu, Sacred Tree napisał:

    Wygląda na to, że chwilowo jej zależy. Problem w tym, żeby chciała się zmienić trwale. Jeśli będziesz widział taką szansę to ja osobiście bym spróbował.

     

    Tak, działam - mam konkretny plan i oczekiwania. Wdrażam, lekko nie jest, ale konsekwencją dociskam. Dla mnie to życiowa rozgrywka - głównie ze sobą - wychodzę z matrixa schematów, uzależnień i ego pułapek. Może ramę utrzymam jeśli żona się przekona do wspólnych wartości, jak nie to w końcu opuszczę toksyczne bagienko albo ona pierwsza złapie alternatywę. 

     

    3 godziny temu, Sacred Tree napisał:

    Oczywiście jeśli będziesz cierpiał, czuł się wykorzystywany, wypluty z energii to będą sygnały żeby jednak się rozstać. To co jest problemem w takiej sytuacji to bycie obiektywnym. Może zrób sobie listę marzeń - co byś chciał mieć w życiu żeby czuć się szczęsliwym. Dodaj tam także punkty związane ze związkiem i wracaj do tej listy co 1,2 czy 3 miesiące. Obserwuj czy sytuacja ulega poprawie czy też jest marazm.

     

    Już nie cierpię, energii nie tracę - tu już ogarnąłem. Jak zrozumiałem schemat i mechanizmy to wróciła moc i swoboda w chłodnej rozgrywce. Uwzględniam różne warianty i każdy biorę za możliwy i mogę to zaakceptować (emocje owszem wyłażą, ale radzę sobie z tym i wraca spokój).  Generalna zmiana to odcięcie się od "my" i postrzeganie sytuacji z mojej własnej perspektywy + dystans, dystans, dystans - aż ogarnę wszystko chłodną obserwacją (to taki mój sposób na obiektywizm).  Jak ogarniam to coś dorzucam i tworzę nasze "my" :) . Chyba teraz sam wywołuję emocjonalną huśtawkę, ale to chyba konieczne by zmiany mogły zaistnieć (marazm na pewno niekorzystnie działa na każdego). Spokój zbyt obecnie nas izoluje, jakby robi się gra na czas - lepiej jak się dzieje, wtedy można coś zmieniać, komunikować się, poznawać oczekiwania, wyłapywać szkodliwe przekonania i nawyki.

     

    Lista marzeń istnieje - z tym, że ich urzeczywistnienie w obecnej sytuacji wymaga ode mnie konkretnej pracy i postawy. Tak mi się wydaje, że to jednak ode mnie zależy jak ona je zrealizuje   (Muszę jasno powiedzieć w odpowiednich momentach czego oczekuję i egzekwować to konsekwentnie pokazując jednocześnie, że tak jest dobrze również dla niej :) ). Z tego też powodu powstał cały ten wątek - z założenia, że można to samemu ustawić znając schemat. Póki co jest ciekawie o  czuję moc sprawczą :) i obustronne zmiany i dostosowania. Jak pisałem, przyjdzie wkrótce dzień rozliczeń, który powinien dać odpowiedź na pytanie czy tresura była skuteczna.
    To jeszcze kilka miesięcy - głównie mi potrzebne, żeby dłużej poprzebywać ze sobą w stanie spokoju/trzeźwości, co potrzebne jest do podjęcia konkretnej decyzji.  
    Nie zamierzam blefować, gdy powiem, że mi to co jest nie pasuje i proponuję ustalić warunki rozwodu i opieki nad dziećmi - to ma być radykalna moja decyzja, a nie wspólne ustalenia.

     

    Wszelkie aspekty prawne, też mają znaczenie i moment ewentualnej zadymy, też uzależniam od pewnych spraw, które są jeszcze w toku.

     

  16. 23 godziny temu, Sacred Tree napisał:

    Obecnie coraz częstsze są orzeczenia sądu w których dzieci mieszkają naprzemian z obojgiem rodziców. Oczywiście trzeba spełnić pewne warunki - podstawowym jest ten iż każde z Was musi mieć swoje lokum a w nim tyle miejsca żeby pomieścił się rodzic wraz z dziećmi. Kolejna sprawa to psycholog - sąd może skierować Was i dzieci na badania by ocenić czy taka forma opieki będzie dla nich korzystna. 

     

    Ważne jest także to żebyś porozumiał się ze swoją żoną i aby wspólnie wystąpić o taką formę opieki do sądu. Jeśli jesteście bardzo skonfliktowani dużo ciężej będzie przekonać sąd do tego pomysłu. Ogólnie polecam rozstawanie się w relatywnej zgodzie. Macie przecież wspólne dzieci, a jeśli jest mocny konflikt między rodzicami to dzieci najmocniej obrywają. Zatem jeśli zdecydujesz się na rozwód proponuję porozmawiać od czasu do czasu z żoną o tym jak ułożycie sobie życie potem i wspomnieć o opiece naprzemiennej.  

     

     

    @Sacred Tree Dzięki za opcje. Chyba byłoby to możliwe, bo warunki lokalowe są i opcja dla dzieci chyba najlepsza na czym jej raczej zależy (a i z głowy miałaby trochę).
    Obecni nie jesteśmy skonfliktowani, ja ustawiam nowe warunki, a ona się dostosowuje lepiej lub gorzej, ale ogólnie jestem zadowolony z postępu i kierunku - ona chyba też, czasem sama pyta "czy jest teraz dobrze?".
    W niedalekiej perspektywie przewiduję dzień totalnego rozliczenia wszelkich spraw i wyjaśnienia sobie swoich oczekiwań i sensu dalszego związku. Okaże się czy jej zależy i dorzucamy razem do jednego pieca, czy raczej reanimujemy już trupa.

     

    Opieka naprzemienna mi by najbardziej odpowiadała, poczytam w temacie.

     



     

     

  17. 8 godzin temu, Invincible1 napisał:

    Zgłębiana wiedza i praca nad sobą każdego dnia. Mnóstwo przemyśleń, spisanych myśli. Staram się nie iść na ilość tylko na jakość. Czytam i oglądam niektóre fragmenty po kilkanaście razy, próbuję odnosić do siebie, poddaję w wątpliwość, zastanawiam się.

     

    Coraz lepiej spędza mi się czas samemu ze sobą i swoimi myślami. Nie próbuję nikogo oświecać i czuję, że robię w końcu coś samemu dla siebie.

    Dodatkowo w tym tygodniu postanowiłem sobie, że nie krytykuje nikogo i nie zamierzam oceniać! Już w pierwszych godzinach złapałem się na tym.

     

    Jeśli chodzi o działania pragmatyczne tutaj jeszcze duże pole do pracy przede mną, ale jest również zdecydowany progres. Dotarło do mnie, że swoje destrukcyjne wzorce zachowań, nawyki przyjmowałem i kreowałem przez całe życie.

     

    Nie chciałbym aby stało się to pretekstem do powtórek, ale wybaczam sobie i po prostu dalej kontynuuję nie zamierzając wracać do tego.

    Te Twoje przemyślenia bardzo mi się podobają.

    Możesz się jeszcze trochę docisnąć, bo czasem brakuje mocnego zamiaru np. zamiast "próbuję" - "robię to", zamiast  "nie chciałbym aby stało się to" - mów "nie będzie to ...". Chodzi mi o przełamanie pewnych obaw czy strachu przed porażką, które widać w tych wypowiedziach. Masz już OCHOTĘ (super), ale nie masz ODWAGI - to Twój kolejny level do zdobycia :).

     

    Cytuj

    Więc jednak "troszkę czasu" zajmie zanim uda mi się uświadomić chociaż niewielką część z nich a jeszcze więcej czasu pochłonie praca nad nimi. 

     

    Nieważne ile czasu - uświadom sobie, że będziesz to robił do końca życia - będziesz dbał o SIEBIE (chyba nie masz co do tego wątpliwości???). 

    Dalej - nic Ci się nie "uda" - Ty to zrobisz!  Czyżbyś zakładał, że Ci się nie uda? Że sam siebie zawiedziesz? Uuuuu - chyba już za późno - kto tu trafił - nie zawróci z samczej drogi :).

    "...chociaż niewielką..." co tak skromnie?  Narobić syfu to masz rozmach, a porządek to ma być tylko lekkie pudrowanie? W pokoju jak sprzątasz, to też tylko tam gdzie widać? Porządki nie muszą boleć, perspektywa czystego pokoju już cieszy. Puszczasz muzyczkę i pogwizdując, tańcząc - robisz błysk :) 
    "... a jeszcze więcej czasu pochłonie praca nad nimi"  - pochłonie tyle ile trzeba, teraz nie wiesz ile to będzie, ale chyba nie ma lepiej wykorzystanego czasu. Pomyśl ile czasu stracisz, jeśli dalej będzie tak jak jest?
     

    Fajną rzeczą jest prowadzenie dziennika, ja prowadzę taki od września i jest to dla mnie bezcenna rzecz, bo w pewne rzeczy - uczucia, stany, myśli bym teraz nie uwierzył. Mechanizm wyparcia jest bardzo mocny. Pełno w nim dowodów na samookłamywania, samobiczowanie, czy złamanych postanowień, ale z czasem i wysiłkiem widać zmiany - potężne!  

     

    Zaliczyłeś faila na nofap'ie  - zapisz to sobie, swoje odczucia, dlaczego to się stało itp. i dalej robisz swoje.  

    ... TY TO WSZYSTKO PRZECIEŻ WIESZ :) 

    racja??? ;)

     

    • Like 2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.