Skocz do zawartości

emehcsfotuoog

Użytkownik
  • Postów

    127
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez emehcsfotuoog

  1. Spoko - pełna zgoda z mojej strony w tej kwestii. W tamtym wpisie odnosiłem się do autora cytatu trochę zachowawczo pytając o co mu biega tak naprawdę Niestety przy takich tematach wychodzą kompleksy. Ale to i dobrze bo wiadomo nad czym pracować. O ile się chce nad nimi popracować.
  2. Myślę, że w tym miejscu rozwiązałeś temat większości wpisów w tym wątku. A wogóle jakby niektórzy z forum do tajlandii pojechali to całkiem by im zeszło powietrze PS: Bracia (niektórzy) nie obrażajcie się - hipokryzja jest zła i trzeba ją w sobie tępić.
  3. Nie do końca kumam do czego tu chcesz zmierzać. Chcesz jakoś magicznie zablokować migracje ludzi (abstrahuję od obecnego napływu - ten nie jest naturalny, sterowany wg mnie), żeby polki nie widziały "innych", czy chodzi ci o model społeczny i kierunek w jakim to idzie? No to racji nie masz. Chcesz zmienić model społeczny - tu kłania się "praca u podstaw", metodyczna, wykonywana ze świadomością. A o tą trudno jeśli większość się emocjonuje takimi tematami i umoralnia (która "moralność" jest tą najlepszą?). Takie ocenieanie dziewki z filmiku wpisuje się w trend emocjonowania bzdurami bez refleksji. W zdrowym społeczeństwie nie byłoby tej gównoburzy bo każdy naturalnie by to odrzucał i pomijał. Nie problem w filmiku tylko w nas jako społeczeństwie - ale tego nie zmienisz tak łatwo i szybko. A jak córka @TheFlorator bedzie się prowadzić to zależy od tego jak ją wychowa - to się nie dzieje samo, jak będzie świadomy i rozsądny to szansa na "zwiedzanie przyjezdnych kutasów" jest mniejsza - niezależnie od tego filmiku. Reasumując - jesli kolejne pokolenia mają mieć inne podejście to nie poprzez zakrzykiwanie jakie to niemoralne - to za mało, potrzeba metodycznej pracy. Szkoda więc się emocjonować.
  4. @Ksanti Ok, nie chcę cie oceniać. Na podstawie własnych doświadczeń patrzę i pamiętam jak na chłodno mnie pewne tematy uruchamiały. Nie chcę się rozwodzić (znów haha - taki offtop) ale atmosfera podniety bo ktoś coś na jakimś filmie. Ta dziewczyna nie prezentuje jakiegoś innego podejścia niż omawiane tu od dawna na forum, nie jest inna niż amerykanki, azjatki itd - o to mi chodzi. O zbyt emocjonalną "guwnoburzę" nad tematem dość powszechym. Nie piję do ciebie wogóle tu - na wykopie dzieciaki mają teraz jazdę a i tutaj się to udziela niektórym, przez to biorą udział w tym temacie - zupełnie bez potrzeby. Także jak najbardziej luzik, piąteczka. Trzeba trzymać fason.
  5. Starałem się podkreślić, że nikomu głosu nie chcę odbierać. Co więcej niekoniecznie przecież mam rację. Przedstawiłem swój punkt widzenia. Przedstawiłem dlatego, że sam tak kiedyś się podniecałem i frustrowałem zachowaniami innych ludzi. Ja wolę ze sobą się porównywać. A co inni robią jest nie ważne, chyba, że ich zachowanie ma impakt na mnie i mój komfort. Jeśli więc mój komfort jest zależny od jakiejś obcej mi osoby to trzeba się zastanowić dlaczego. Jeśli mój wpis odebrałeś personalnie to niesłusznie.
  6. Ludzie kochani, kurwa mać. Im dłuzsza dyskusja tym gorszy ona kierunek obiera. Ale dobrze w sumie - po to dyskusja jest i nie chcę nikomu prawa do wypowiedzi odbierać. Moje spostrzeżenie: interesujecie się jak i co robi jakaś panna. Wg mnie patologia i kijem bym nie tknął. Ale to jej życie i jej sprawa. Ale co mnie uderzyło to te statystyki itd. O co wam kaman wogóle? Myślicie, że taka statystyka wam ułatwi? To wciąż jakieś pragnienie "żeby było łatwiej to mi się powiedzie", chcecie jak w grze. No to macie najlepszą grę pt "Moje życie" - tyle opcji. A wy zamiast EXpić (że tak powiem jak małolat) - ćwiczyć, czytać, robić kasę i się rozwijać to tu lamentujecie nad kolejnym filmem z pierdyliarda podbudowując się (w sumie nie wiem jak) jakie to polki słabe bo na mudzina lecą i że dobrze że jest ten filmik. Nie kurwa. Jacy ludzie są to wiadomo - niech teraz banda debili zacznie ją stalkować do momentu aż dziewczyna coś sobie zrobi albo się załamie. Ona nie robi nic innego niż to co tu na forum jest wałkowane od lat. A niektórzy się podniecają jak dziewczynki i już łaty mają. A co do zasady to jest wolna jednostka i może to robić. Gardzę taką patologią, ale to jest jej prawo. Może kiedyś zmądrzeje. Zamiast podniety lepiej popracować nad sobą - popraw zle nawyki, powalcz z nałogiem (jak masz), z krzywdzącymi myślami itd. Nie lepiej? Nie chciałem tu nikogo obrazić -jesli któryś brat poczuł że go to dotknęło to niech się zastanowi dlaczego.
  7. Panowie, trochę fasonu proponuję trzymać. Bo momentami blisko wykopu czy jakichś innych "trudnych spraw" się tutaj robi. Afera z powodu filmiku, seriously? Nie emocjonowałbym się też tym "nasze kobiety to..." - co za nasze? Tak samo jak Ukrainki z naszego punktu widzenia - nothing new here.
  8. Czasem podobnie myślę. Sądzę, że tak - na górze się "zarządza zasobem ludzkim" i to wcale nie jest z dupy. Tymbardziej, że koncept depopulacji, eugenika - to początki XX wieku już. Hauxley też kreślił taki "nowy wspaniały świat" - a warto poczytać kim był jego brat i co głosił. Wg mnie smutna prawda jest taka, że faktycznie jest nas za dużo (jako ogół) - szczególnie przy takim gospodarowaniu zasobami jaki mamy. A sondowanie "co publika powie" to zupełnie normalna rzecz i czasem puszcza się "trudne" tematy w eter, żeby zobaczyć jakie są reakcje i czy np możliwa jest akceptacja. Zgodzę się z Tobą - może być średnio jak zacznie być to promowane, stanie się pewną normalnością, a raczej modelem narzucanym - tak jak teraz z małżeństwami - hajtnij się, wszyscy tak robią, tak trzeba. Tutaj: zakończ żywot, już na ciebie czas, nie bądź ciężarem, wszyscy tak robią - a nieetyczny "psycholog" albo jakiś szaman jeszcze ci wytłumaczy, że w sumie warto.
  9. Dobrze zrobiłeś. Ten tzw "matrix" (czyli twoje postrzeganie) dopadłby cię z dużym prawdopodobieństwem w jakimś aspekcie życia (związki, praca, bycie "jak inni" itd). A tak to masz wybór. Ciężka sprawa bo czasem zwoje się grzeją od rozkmin i dysonansów - ale możesz świadomie sobą kierować. I brać za to odpowiedzialność (nie każdy to lubi i ma jajka do tego).
  10. Albo delikatnie podrzucają w hasłach/banerach też prawdziwe cele i zamiary - taki przekaz podprogowy i przyzwyczajanie do "nowoczesnego" Zresztą z Hitlerem/naziolami/eugenikami (i innymi) to mają po drodze w wielu kwestiach.
  11. Kolego, moje zdanie jest takie: może na oko to "dobra, robotna prosta dziewczyna" ale zastanów się głebiej nad tematem. Wydźwięk jest taki że jesteś jakoś ambitny, jak zauważasz, a ona niczym się nie interesuje. Przymyśl czy aby na 100% dobrze to oceniasz, ale sądze, że tak. I teraz pomyśl o czym będziecie gadać jak proza życia zawita na dobre? Jak będziecie zpędzać czas itd. A proza życia też będzie ciężka jeśli ona stoi okrakiem pomiędzy rodziną, a tobą. To może być walka niezbyt przyjemna dla ciebie. Tak sobie zwizualizuj jak będziecie żyć za 5-10 lat - jak to widzisz? Żeby nie było, że tylko odradzam. Ale sam mówiłeś, że próbowałeś ją czymś zainteresować. Ostatecznie można próbować podrzucać jakieś tematy/hobby (czy jak zwał) ale to ona musi rozwijać pasję w tym kierunku. Jak już coś cię uwiera i nie pasuje to szansa, że sam to zmienisz i będzie inaczej w przyszłości mizerna. Napewno Ty jej sam nie zmienisz - nawet nie próbuj sądzić, że tak. Zacznij od siebie - przekalkuluj, zastanów się czego ty sam chcesz.
  12. Ciągle przecież trwa wojna informacyjna i propagandowa. Nie ma co spekulować i przerzucać się "powszechnie" dostępną argumentacją. Jest nagonka na ruskich od dłuższego czasu bo podnoszą łeb. Stają się mocniejsi - rozgrywają bliski wschód itd. Nie to że ich popieram. My jesteśmy w "bloku zachodznim"/NATO więc serwuje się takie info jak potrzeba. Trzeba na te medialne tematy spojrzeć z przymrużeniem oka - przymrużenie oznacza wg mnie dystans (ponieważ nie wpłyniesz na to, nie zmienisz) albo zweryfikowanie serwisów informacyjnych, sprawdzenie wielu źródeł i dokopanie się + analiza danych które zebrałeś - to jeśli masz chęć wiedzieć (mniej więcej) o co kaman i się tym interesujesz.
  13. One wszystkie są uduchowione, sapioseksualne i zaradne. Najbardziej to widać jak nie ma zdania na większość tematów, a jej życiem są pudelki, telewizje śniadaniowe czy co tam jeszcze. Musi się tylko peelen zgadzać (twój PLN) żeby po tych plażach niewiasta sobie chodziła o wschodzie. Większośc z nich robi tylko deale - jesteś potrzebny - spoko, jak nie to spadaj niezaradny faceciku.
  14. @Stulejman Wspaniały nie bierz do siebie ewentualnych przyszłych szyderstw. Zawsze będą cobyś nie zrobił. A tematykę poruszasz "wrażliwą" dla niektórych. Koncept dobry. Warto może przyszłościowo jakiś wątek/dział stworzyć gdzie bracia podrzucą pomysły na portal? Warto przedyskutować kwestie techniczne ale i koncepcje jak np wyławiać i odsiewać z niego w przyszłości szyderę i badziewie, żeby z czasem poziom nie spadał jak na wspomnianym wykopie.
  15. @stravi współczuję, kolejna historia do wielu tutaj. Sam miałem niemal identyczną tylko, że bez dzieci i dlatego postanowiłem swoje kilka słów wrzucić. Do tego mam trochę podobne doświadczenia z rodziny + postawę życiową - "o sobie nie myślę, dam radę, dobry ze mnie człowiek z miękkim sercem". Na bazie tego co ja przeszedłem i błędów, które popełniłem i kilka porad: 1. Wiem, że jest ciężko ale trzymaj jak złoto tę myśl, że dasz radę i Ty jesteś najważniejszy w tym momencie. Zrobiłeś co mogłeś z taką wiedzą i postawą jaką miałeś - trudno (wiem jak dziwnie to może brzmieć dla ciebie). 2. Nie usprawiedliwiaj, nie szukaj teraz gdzie był twój błąd bo wyjdzie, że wszędzie. Dostałeś potwarz od kogoś dla kogo się poświęcałeś - to niedopuszczalne! Pamiętaj o tym. 3. Myśl o dzieciach. 4. Nie ciągnij tego. Choć są dzieci to nie da rady wg mnie - nie jeśli tak zostałeś potraktowany i taka jest jej postawa. Bracia wyżej wrzucili, że dzieci i tak będą czuły że jest źle choćbyś nie wiem jak udawał przed nimi trwając w tym związku. A czy żona też tak będzie udawać z tobą czy zacznie oczerniać..hmmm? Odpuść. Sam przebaczyłem w pierwszej chwili i przez moment wizja "że się naprawi" była tak realna jak moja ręka. Ale męki straszne przechodziłem sam ze sobą, bo wewnętrznie był we mnie zdrowy kawałek mówiący "nie, kurwa, nie ma mowy!". Reasumując: nawet dla dzieci nie warto się męczyć. A z taką kobietą nie dasz synowi dobrego wzorca, kiedy będzie widział i czuł jak się ojciec męczy i zatraca. Niech widzi za kilka lat ojca szczęśliwego, który uczy go życia (ewentualnie) będąc z dobrą kobietą, budując normalną relację. 5. Nie uciekaj od myśli. Sport, praca - jest ok, nie wypadaj z rytmu ale nie uciekaj od "złych" myśli i bólu. Niech będą a Ty przyglądaj się temu, zastanów o co chodzi jeśli będziesz się katował. 6. (to na później) ochłoń powoli, zacznij rozkminiać swoje wzorce wyniesione z domu - postawę życiową, która doprowadziła, że poświęcałeś się bez dbania o siebie, nie myslałeś o sobie. 7. Poza braćmi tutaj masz ludzi blisko. Pogadaj szczerze z kumplem czy bratem jeśli tylko jest pole do tego, macie taką więź. Kup whiskey, popijcie i wyłóż jak leci. Może dobrą radę dostaniesz. 3m się chłopie. Jak potrzeba wyżalaj się. Za jakiś czas będzie Ci się to układać. Dasz radę a "z przodu" mnóstwo rzeczy Cię czeka, na razie nie widzisz, ale spokojnie, nic nie da się od razu. Zabezpiecz hajs.
  16. Też jestem przeciw lekom, nigdy nie stosowałem. Sądzę, że stosować tylko w cięzkich przypadkach. Ja podałem Ci suple - depresanum zawiera aminokwasy pobudzające neuroprzekaźniki i kilka innych rzeczy przy czym nie testowałem - znam tylko relacje czyjąś. Sam mówisz o obniżonej ilości serotoniny np (a jest jeszcze kilka innych). Gotu Kola używam, to roślina/zioło pobudzające generalnie mówiąc ośrodkowy układ nerwowy, na forum gdzie znalazłem ludzie testujący twierdzili, że nie na każdego działa, może to efekt placebo, ale ja dostałem kopa (dla mnie liczy się efekt) po kilku dniach stosowania - zupełnie lepsza konentracja i energia a kosztuje grosze.
  17. @Mapogo bracie rozumiem o czym mówisz kompletnie. Wg mnie pomoc specjalisty nie zaszkodzi - tzn może znacznie przyspieszyć zmianę (jak trafisz na dobrego fachowca). Nie chcę się kusić na żadną analizę przypadku, ale coś wiem w tym temacie i również na podstawie swoich i znajomych mi ludzi historii mówię: pierwsze primo to niska samoocena oczywiście, ale to też jest miks z samokarceniem i lękami - lękiem przed oceną i porażką - tak odstawia się interakcje z ludźmi i podejmowanie jakichkolwiek nowych rzeczy. To jest dość mocno osadzona w podświadomości i "wyuczona" automatyczna postawa. Można klasyfikować jako DDA, ludzie z domów bez alko a z brakiem emocjonalnego wsparcia rodziców mają to samo. Dochodzi cholerna nadopiekuńczość i "uważaj bo sobie zrobisz krzywdę" - wiele aspektów o różnym nasileniu ale efekty podobne. Wspomniałeś o genach - nie sądzę (mogę się mylić), raczej ta osoba z twojej rodziny Cię tego "nauczyła" - podświadomie chłonąłeś. U mnie ojciec był "unikający", lękliwy, co objawiało się jego "nie byciem" i wyładowywaniem frustracji - kiepski wzór, ale doceniam, że się starał (nie zapominam kiedy był brak!). Tu ciekawostka - zawsze z jakąś nienawiścią mówiłem że nie będę jak on - a identycznie się zachowywałem nie mając pojęcia - poważnie. Mógłbym z mojego doświadczenia napisać Ci ile rzeczy odpuściłem i schrzaniłem w życiu przez to, ale nie wiem czy trzeba. Jak bracia wyżej wspomnieli - to nie jest trywialne, nie katuj się już na starcie zmniejszając wagę swoich problemów i cierpień. Nie wolno - musisz dbać o siebie, też (zwłaszcza) mentalnie. Wiem, że łatwo się mówi a zmiana postawy to ciężka praca, właśnie przez to że to błędne koło - boisz się to unikasz, później się za to katujesz, zamykasz się itd. Dla mnie to była gehenna zajrzeć wewnątrz siebie, jakoś to ugryźć, zrozumieć, żeby pracować. Jeśli masz opcję skorzystaj ze specjalisty - najlepiej w grupie popracować - poznać podobnych ludzi, łatwiej Ci będzie, a i to motywuje, żeby wspólnie pracować - polubisz ludzi na grupie, zobaczysz, że interakcje z ludźmi nie są "straszne" a ze względu na poruszaną tematykę zbudujesz z nimi jakieś porozumienie, rodzaj więzi - coś więcej niż można uzyskać od "zwykłych kolegów" czy przypadkowych randek gdzie o swoich problemach nie powiesz przeważnie wprost (bo nie będzie pola do tego). Jeśli miewaszasz obniżenia nastroju, brak energii to podobno dobre są "Depresanum" - nie wiem, nie próbowałem. Ja bym nie rzucał się na leki, nigdy nie brałem, uważam, że to zaciemnia umysł. Natomiast sam polecam "Gotu Kola" - daje kopka w układ nerwowy, polepsza koncentrację itd. Pozgłębiaj sobie poruszane na forum tematy związane z podświadomością, duchowością - jest kupa lektury. Pamiętaj, że to problemy, które po części sam wzmaciasz bo postawa jest niewłaściwa - ale tę zmienisz swoją pracą. I jeszcze "myśli" - spróbuj zobaczyć jakie myśli (w tym słowa na nazwanie tego) produkuje twój mózg w stresie, lęku, złości (zwłaszcza do siebie) i jakie pociąga to reakcje organizmu - warto wtedy, kiedy płynie ciąg karcących Cię, podcinających skrzydła myśli powiedzieć - "dość!" Jeśli masz dobry kontakt z rodzicami to nie jest źle ale ja jestem orędownikiem tego, że trzeba iść na swoje, to wiele Cię nauczy, a i będzie gdzie "przenocować" zacną dziewoję (ale tylko zacną! nie byle co). Chodzenie na randki to dobry koncept na zasadzie treningu interakcji, zwykłej zabawy i spędzania dobrze czasu. Ale skupiłbym się na pracy nad sobą - randki jako zabawa, nie pchaj się w "dużą relację" - dopiero jak siebie ułożysz warto próbować i poświęcać energię.
  18. Nie sądzę. Kształtuje nas nasza myśl - dzięki niej "jesteśmy kim jeśtesmy" (wiem, beznadziejnie brzmi ale głowa mi nie pracuje) - myśl determinuje jak postrzegamy rzeczywistość i samych siebie. Co do snów to nasza ich interpretacja, o ile zamierzamy interpretować - pełna dowolność. Patrz sen Junga nt jego pojmowania męskości - twierdził, że wiele razy go ten koszmar dręczył, a kiedy przestał unikać tej fantazji sennej i myśli o tym zmieniło się jego postrzeganie i postępowanie - o to mi chodzi. Mi moja interpetaja moich snów "odpowiada" hehe. Bo może to podświadomość mówiła coś (w sensie ja sam sobie) albo to tylko losowe projekcje i wytwór mojego mózgu, ale myślenie nt temat pozowliło mi inaczej spojrzeć na siebie.
  19. Podziel się spostrzeżeniami. Sam zgłębiam i czytam, ostatnio sporo od strony "nauki" - mechanika emocji, hormony, reakcje i myśli automatyczne. I tak "pływam w tym" chyba. Niektóre aspekty trudno pogodzić. Wrzuć jakiś wpis w tej materii.
  20. Proszę państwa oto dwa z moich ciekawszych snów - w mojej ocenie istotne. Podaję wraz z moją interpretacją. Interpretacja bazująca na Jungu i "takim moim wewnętrznym czymś, że panie tego czuję że to może być to" Jako hint podam, że rzadko śnię (pamiętam), nigdy o bieżących wydarzeniach, przeważnie (o ile) moje sny traktowały kiedyś o morzu, dużych przestrzeniach, staniu na szczycie góry itd- wg mnie pragnienie wolności, marzenie o tym. 1. "Walka wewnętrzna" W okresie "około rozwodowym" byłem na skraju załamania nerwowego, które skutecznie zapijałem piwkiem z papierosem, w cholernie mocnym stresie takie coś mi się przyśniło: Polana, duża przestrzeń, przyjemnie "na oko". Natomiast w tym cudnym obrazku były umiejscowione dwa olbrzymie, nierealnie duże postaci nazwijmy to "stforuf" - nie pamiętam tylko czy głowa lwa a tułów byka czy odwrotnie. Jeden był czarny, odstraszający i silny, drugi - również silny i pewny, ale nie był "straszny", na nim siedział bliski znajomy, którego wtedy podziwiałem. Toczyły walkę - jak na filmach wielkie monstra ścierające się, doskakujące i kąsające. Nie poznałem wyniku we śnie. Poznaję go dziś - oto interpretacja: chodziło o wewnętrzną walkę we mnie - starcie mojej gorszej strony, tej która nie dba o moje dobro, tej wychowanej schematami, domyślnie złej działającej przeciw mnie (np gniew kierowany na siebie) i cząstki "lepszej", która chce swojego (mojego) dobra, powalczyć o siebie (nomen omen też ze sobą) i się rozwijać. Postać znajomego była uosobieniem (dodatkowym) siły - której nie widziałem w sobie a podziwiałem w nim. To był okres wielu moich rozterek - co "trzeba i powinienem" a czego chcę itd. Długo pisać - może popełnię elaborat o tym. Tak patrzę na temat dziś ale i wtedy była już we mnie taka myśl. Podświadomość pokazała mi co się we mnie wewnętrznie dzieje (działo od lat). 2. "No way to go" Jak wspomniałem zawsze w marzeniach sennych była przestrzeń, morze, lot w powietrzu - wiele wariantów. To były przyjemne sny. Ostatni jak dotąd (już nie miewam snów o "wolności") był przerażający - wybudziłem się. Tym ostatnim razem też byłem "w górze", ale nie na klifie nad pięknym oceanem, a na jakiejś zardzewiałej platformie, ażurowym metalowym podeście z barierkami. Na dole widok był nieciekawy - jakieś tory, jakby resztki jakiegoś zakładu przemysłowego po prywatyzacji I to wszystko płonęło. Z mojego podestu były dwa rozpadające się zejścia - schodki z połamanymi barierami. Ja kurczowo, panicznie trzymałem się poręczy i nie mogłem zrobić nawet ruchu - to było przerażające. Nigdy czegoś takiego we śnie nie doświadczyłem. Obudziłem się. Wtedy akurat rozwodziłem się i jednocześnie kończyłem relację z zupełnie inną (w sensie cech "in plus") kobietą. Ocena jest prosta - lęk. Podświadomość pokazała jak obecnie moje życie wygląda i jak lęk powstrzymuje mnie przed życiem. Wg mnie moje oceny są trafne Ale ile by nie śmiał się to coś w tym jest. Te sny pojawiły się w momencie kiedy już okruchy mnie zostały tylko (wtedy). Ja zawsze taki co to sobie da radę, nie potrzebuje pomocy żadnej i full dystans (na tym poziomie mój mózg ma/miał mocny ten mechanizm obronny) a tu wewnątrz słabo było o czym świadomie zupełnie nie wiedziałem (odpychałem tę myśl). Morał z tej bajki następujący: warto pośnić czasem a i rozpierdolić się w życiu, żeby móc się otrząsnąć.
  21. Nie jestem przekonany. Albo inaczej - nie wszystko co nieświadomie robimy to taka "duchowa" podświadomość. Zależy jak kto to rozumie, bo jak ugryźć głęboko zakorzenione pragnienia? Czy to tylko biologia czy nie? Polecam wszystkim poczytać o neurobiologii emocji, traumach wczesnego dzieciństwa i dysfunkcyjnych postawach rodziców. Dochodzi oczywiście programowanie społeczne. Wiele blokad w nas to emocje z bardzo wczesnych lat - lęki i sterujący nimi układ limbiczny itd. Wg mnie warto połączyć wiedzę naukową i duchowość. Pewnie prawda jest gdzieś po środku. Nie przedłużając - tak jak mówisz nie można żądać nic od podświadomości, ale to nie do wykonania kiedy nie zgłębi się tematu. Trzeba się z nią "polubić", jakoś ten koncept zrozumieć - wtedy można z nią pogadać, nie dziwne, że na początku człowiek się miota, siłą czegoś żąda i frustruje się. @Luckyman - bardzo wartościowy wpis wg mnie. Oby więcej takich.
  22. To nie jest dziwne, że te tematy nie są poruszane. Bo z punktu widzenia programowania społeczeństwa posłusznych, w miarę produktywnych i pokornych idiotów to są fanaberie, a czasem wręcz nie jest to po drodze z "przyjętym modelem". Bo ludzie dostrzegli by ile jest patologii w "matrixie" np. - po co mają być świadomi, empatyczni, próbować zrozumieć relacje - mają zapierdalać. Druga rzecz to to, że większość ludzi jest zaburzona i patologiczna (ja też, żeby nie było że z góry oceniam). To jest dramat jak poczyta się o neurobiologii traum, jak bardzo podświadomie się powtarza schematy rodziców (pomijam wtłaczany świadomie "przekaz"). Później co się dziwić, że wszędzie przysłowiowi Janusze, Grażyny, Seby i Karyny jeszcze dla pewności "podkarmieni" TV/mediami i mamy obraz nędzy i rozpaczy, pierdolnik w głowie i jedna wielka psychopatologia zalewana wódką, a po podłodze podczas "imprezki" pląsa nastepne pokolenie, które to chłonie i tylko pogłebi.
  23. Pełna zgoda. Mediacje popieram w przypadku kiedy są dzieci - może to "złagodzić" walkę. Natomiast wspólnota majątkowa po slubie powinna być zniesiona. Chociaż nie zawsze by to pomogło pewnie - jak dziś niejeden "miś" ślepo wchodzi w małżeństwo i "we wspólnocie" kładzie na mieszkanie, które potem traci to i przy rozdzielności "misiu" przekonany przez swoją księżniczkę będzie biegał po notariuszach i scalał wszysko Jeśli ktoś nie ogarnia tej kwestii to nie tak dużo zmiana prawa pomoże - panie napewno szybko będą up-to-date w legislacji i wdrożą metody przekonywania misiów do wspólnoty. Ale jest cień szansy, że wtedy ktoś może takiemu delikwentowi pomóc otworzyć oczy mówiąc "stary, pomyśl chwilę co robisz zgadzając się na wspólnotę"
  24. Coś ode mnie. Robiłem podobne podsumowanie w okolicy 30-tych urodzin moich. Ale to było wtedy błądzenie we mgle. To był schyłek mojego małżeństwa, gówno wiedziałem o sobie (nie mówię o białorycerzeniu i zbieraniu batów od żonki, ale głębiej - na poziomie lęków, niezaspokojonych potrzeb itd). Staram się porównywać sam ze sobą "z wczoraj". Powyżej podrzucono taki koncept i uważam, że dobry. Patrzę na siebie, na swój rozwój. Czasem beznadziejnie mi idzie realizacja planu i praca nad sobą - to dołuje. Ale ten rozwój daje mi jakąś radość. Dopiero od niedawna mam jakieś pasje i zainteresowania z których nie rezygnuję - bo kiedyś tylko praca i kaska mi wszystko przysłaniały. Teraz np wstaję rano, biorę aparat (który kupowałem kilka lat mimo, że było mnie stać) i jadę gdzieś zrobić fotkę czy 10. Później może to obrobię whatever. Daje mi to przyjemność. Ja jaram się może prostymi rzeczami (wg mnie), nie zdobywam himalajów, nie pływam po morzach, ale zapierdalam na wypady rowerowe z sakwami, min. raz w roku góry musza być. Takie rzeczy które mnie jarają. Bo wspomnień to nawet skarbówka ci nie zabierze. Wg mnie nie warto się porównywać z innymi a już z ludźmi sukcesu to błąd - bo tu nie ma limitu, zawsze będziesz gorszy od kogoś na jakimś polu. Dużo czasu poświęcam na obserwowanie siebie i rozkminy wewnętrzne. Czasem napadają mnie myśli, że chujnia się stała, że miałem gorsze dzieciństwo niż inni np. Wpłynęło to mocno na moje życie i to że sam wiele zaprzepaściłem i rozpierdoliłem. Ale dobra! Stało się i jaram się jak to bardzo za mną choć praca wciąż. Samorozwój i duchowość wg mnie są ważniejsze. Dzięki temu wiem jakie mam braki, a one determinowały moje cele. Taki prosty przykład - parcie na kasę, żeby być lepszym, a wewnątrz: żeby inni docenili, bo brak akceptacji (siebie zwłaszcza), lęki nieuświadomione i samotność. Trochę ten wywód mi się rozciąga więc "kończ waść wstydu oszczędź". Obecnie jestem pomiędzy 3 i 4 na przodzie. Sporo bym chciał inaczej, znajomi dzieciaci już (tu mam brak), nie zrealizowałem w całości planu na 2017 np. Chciałoby się mieć ten dom ale.. no to w tym roku poszukam działki. Szkoda nerw na to zbytnie trzymanie się tego co się nie udało bo i tak nie zmienisz przeszłości - lepiej plan "co teraz" układać. Ja wolę rano przeciągnąć się i czasem taką koślawą afrmacją w głowie zacząć: "ej @emehcsfotuoog , nie jesteś zły gość, napierdalamy, ciśniemy ten dzień" Zgodzę się, że krytyk wewnętrzny może motywować, ale przynajmniej w moim przypadku to dość wredny chujek jest i raczej zawsze "nie dość". Ja bym go tak bardzo nie słuchał, a raczej założył że jego celem jest cię zdołować i podciąć skrzydła.
  25. @Głodny Prawdy Kolego nie nastrajaj się tak i nie planuj. Zakładasz kogo grać i jak to poprowadzić - nie tędy droga wogóle. Nie zakładaj, że a co jak zdrada, a już plan 2 lata związku to kuriozum. Na forum są ludzie po dramatycznych jazdach, rozwodach i wielu pierdolnikach życiowych. Co tu naiwnie zakładać, trzeba być uważnym i korzystać z wiedzy. Bądź sobą, próbuj, kombinuj. Bądź jaki jesteś naturalny i obserwuj swoje "naturalne" (czyt. w części zaprogramowane) reakcje przy porażkach, które będą. Tymbardziej jak jeszcze bez wielu doświadczeń. Także działaj jak Ci intuicja podpowiada, ciesz się tym, ale i wyciągaj wnioski. I pamiętaj, że jak puchnie dolna główka to tymbardziej musisz pilnować, żeby w górnej pozostawała krew i logiczna ocena sytuacji
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.