Skocz do zawartości

Messer

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1640
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Messer

  1. Jak wejdziesz głębiej, to możesz wszędzie znaleźć i u każdego mniej więcej to samo.. Tego się obawiam. 😕 W tym problem. Wiem, że to co jest "głębiej" jest problematyczne, ale jednak myślę, że przeciętny Amerykanin jest szczęśliwszy i ma inne, luźniejsze podejście do życia niż nasz przeciętny rodak.. Nie wiem.. istnieje coś takiego jak "duch narodu". Niemcy mają swój ordung, Francuzi mają legendarną już arogancję, która jest wysysana z mlekiem matki - i tak dalej.. Wydaje mi się, że chodzi po prostu o to, że my w duszach jesteśmy "indywidualnymi socjalistami". Czyli super, jak ktoś nie ma, ale fantastycznie jak ja mam. Nie wiem skąd to się bierze, naprawdę. Nie badałem nigdy nieświadomości zbiorowej tego narodu xD Tok rozumowania jest znacznie bardziej prosty, taka osoba utknęła w swoich negatywnych emocjach tak bardzo, że myśląc, że jak "zdmuchnie czyjąś świeczkę" to samej będzie świeciła bardziej wyraźnie, taka próba leczenia kompleksów. Taka osoba też nie może zdzierżyć tego, że ktoś jest w lepszej pozycji niż on, to atakuje. Z zazdrości, z bólu który się w takim człowieku rodzi na obraz jakiegoś sukcesu. Z pogardy do siebie głęboko trzymanej, a potem rzutowanej na innych. Ludzie działają tak, że ściągają innych na swój poziom z automatu. Uczą na poziomie, na jakim są. Tak najprościej, przegryw chciałby żeby ktoś był taki jak on, miał podobne problemy, nie zdzierży czyichś sukcesów, stąd "uczy" na swoim poziomie, żeby osiągać podobne wyniki jak on. Tak czysto nieświadomie. Czegoś innego nauczy milioner, jeszcze czegoś miliarder, a jeszcze czegoś uwodziciel z dobrymi wynikami, a znowu czegoś innego zawodowy fighter - jeżeli mają czyste intencje i chcą przekazywać wiedzę. Myślę, że stan emocjonalny jest tak samo przekazywany i ludzie chcą, żeby inni żyli w podobnych stanach ich samych. Dlatego sortowanie wiedzy na podstawie tego, kim ktoś jest, jest ekstremalnie ważne. Jak ktoś ma rodzinkę nieudaczników złorzeczących światu i nagle jeden z synów osiąga coś dużego w świecie, to zgodnie z regułą nie powinien u zazdrośników szukać poklepania po pleckach, tylko złośliwych komentarzy. Właściwie może na zewnątrz być tym, którym się chwalą, a w rzeczywistości mogą nie móc wytrzymać tego, że ktoś ma lepiej. Temat rzeka, w każdym razie.
  2. Mówisz trochę o sobie. Większość ludzi nie chodzi po kraju i nie myśli o matriarchacie, ratach innych ludzi, pandemii i innych ciekawych tematach. Większość ludzi ma na to wyjebane i myśli o własnej dupie i żeby sąsiad miał gorzej, niczym więcej. I zapominasz, że większość ludzi ogarnia sobie partnerów, nie dają rady głównie piwniczaki. Zauważ, że jest niewyobrażalnie więcej miejsc na świecie, gdzie jest znacznie, znacznie, ZNACZNIE gorzej i biedniej. Jednocześnie ci ludzie się ze sobą trzymają, są mili i towarzyscy, radośni, szanują siebie nawzajem, swoich rodziców i tak dalej. Dagestan, Jakucja, części Ameryki Południowej, Filipiny itd. Temat rzeka, ale można go skrócić do tego, że ludzie w tym kraju nie mają energii. Energia to radość, twórczość, ekspresja, życie. Większość ludzi wytraca tą energię na nieskończone przyjemności, nieskończony strach przed przyszłością, zamartwiania się, pogardę (ten kraj jest niesamowicie pogardliwy), nienawiść, nieskończonej wojny polsko-polskiej i całą masę innych emocji i zachowań. To niezauważalnie wysysa z ludzie energii - oni tego nie czują jak tym buchają, ale potem wchodzą w określony stan energetyczny, który jest synonimem wyczerpania, które przychodzi po latach. Z reguły ludzie wykańczają się sami na własne życzenie w wieku 20-25 lat. Im niższa energetyka własna, tym bardziej wchodzi na człowieka energetyka kraju, zaczyna go dominować. Energia tego kraju to ciągły koszmar i terror, który wynika z przeszłości. Jest niesamowicie "ciężka". I my też jesteśmy ciężcy z automatu i odenergetyzowani - bo to co wisi "na kraju" nas dominuje, skoro nie mamy własnej mocy, poszła na "słuszne" synonimy nienawiści i niezapracowanej przyjemności - czyli niszczenia własnego ciała. Badania mówią, że ludzie nawet jak na siłę się uśmiechają to działa to anabolicznie i poprawia nastrój. W PL jak ktoś idzie przez ulicę uśmiechnięty to wygląda to tak obco, dziwnie, jakby z tym gościem było coś nie tak. Polacy nawet nie chcą widzieć kogoś szczęśliwego. Ich to boli BARDZIEJ NIŻ WSZYSTKO CO WYMIENIŁEŚ - te raty, covidy, inflacje i inne. Polska to kraj zazdrośników. Nie ma osób, które są mocno zazdrosne i są szczęśliwe - oni tylko na takich pozują. Jesteśmy ciężkim, lekko paskudnym narodem w kwestii zazdrości, pogardy, głupoty własnej i nienawiści do innych. Każdy naród ma jakieś wady i zalety, my mamy te. I jest jak jest. To jest kwestia wewnętrzna. Polak ma tak, że nawet jak pojedzie do kraju, gdzie się uśmiechają, ludzie są pogodni to on w duszy musi być smutny i często przybiera na twarz wyraz zbitego, smutnego psa, który musi się troszczyć, przejmować nie wiadomo czym i musi być przygnębiony. Jest takie powiedzenie, że jak zagranicą idzie ktoś smutny publicznie to są dwie opcje - albo to jest Polak albo Rusek. Btw - kiedyś, z początku wojny oglądałem materiał z amerykańskimi ochotnikami na Ukrainie. Jeden amerykaniec powiedział coś w stylu: że mają fantastyczną broń, mamy kolegów i super sytuację, to mają absolutnie wszystko, żeby spędzić następny, superowy dzień. W okolicy było słychać strzały, klimat wojny. A on typowe amerykańskie, chillowe, jowialne nastawienie. Można sobie wyobrazić czy Polak byłby w stanie takie zdanie wymówić w takiej sytuacji. Wątpię. Coś "w duszy" by mu nie pozwoliło.
  3. Moja postać bardziej przypomina mi coś w rodzaju wyjścia z dna i wzięcia życia za fraki. Pomimo wszystkiego - ja mocno zasuwałem, żeby ogarnąć się przede wszystkim psychicznie, bo wiedziałem - WIEM - że psychika to prawie całe ludzkie życie. Psychika determinuje wręcz wszystko. Z tą postacią odczuwam wspólny vibe, podobnie chodzę jak on i nawet ktoś kiedyś powiedział, że jestem lekko podobny do tego aktora Mój ojciec był antywzorem tego, kim chciałbym być. Mój ojciec to taki forumowy maroon w kwestii pychy i mniemania o sobie i pogardy do innych, więc musiałem posprzątać i odsączyć brud z kałuży, którym nim nasiąkłem, żeby być taką kałużą, z której "warto się napić", a ja - z przyjemnością się w niej będę odbijał. Przerobiłem tyle problemów wewnętrznych, że za nadmierną psychoanalizę serio podziękuję, a z natury jestem lekko "ostry" i stawiam sprawy bardzo jasno i ekstremalnie szczero, inaczej chyba nie potrafię. Mam problem owijać w bawełnę i ugrzeczniać tego, kto w rzeczywistości potrzebuje wiadra lodowatej wody na łeb. Można być grzecznym do człowieka, który naprawdę chce pomocy, a ten, który kręci się w kółko od lat potrzebuje solidnego kopa, żeby z tego kółka wypaść i wyjść na prostą. Inaczej trzeba będzie do niego mówić ładne i głaskać go miesiącami, chociaż nie wiadomo czy to pomoże - a czas leci - a czasem pomoże jeden, solidny opierdol. Konkretnie, po męsku, z energią, której nie ma, skoro tak się zachowuje.
  4. Stary, z takim mentalem, to ja się dziwię, że palcem sam wiesz gdzie trafiasz xD Powiem Ci tak - jesteś tym typem człowieka, który ma do wymiany całą psychikę. Ludzie dają Ci rozwiązania, to cały czas mielisz i GWARANTUJĘ CI, że w każdym rozwiązaniu znajdziesz problem. Cokolwiek nie zrobisz, jak się uprzesz to dasz radę i znajdziesz problem. Przypominasz mi mojego ojca, u niego działało to dokładnie tak samo. I powiedzieć Ci sekret jak mój ojczulek załatwiał sprawy? Ano nie załatwiał, liczył że ktoś będzie to robił za niego. Gdziekolwiek miał problem, tam szukał jelenia, żeby to zrobił najlepiej za niego. Brał się do roboty, kiedy już był na ostrzu noża. Trochę wygląda to znajomo. Problem jest w tym, że nie masz kogo wychujać, bo sam musisz coś zrobić. Poza tym, zwróć uwagę na swój avatar? Ja na niego patrzę i myślę tak: Twój avatar odzwierciedla Twoją psychikę, wstawiasz jakiegoś doomera, którego karze świat. Może na wykopie Ci klaszczą za przegrywanie, ale w życiu Ci za takie podejście klaskać nie będą. Poczytaj sobie czym jest wyuczona bezradność, bo chyba to Twój problem. Ewentualnie autyzm, bo trochę też tutaj widać ten problem. Nie wiem jak Ty prezentujesz siebie, ale jak nawet z produkcją masz problem, to nie mam słów. Niech zgadnę co robisz w wolnym czasie - filmiki głupie, porno i walenie konia i dopamina pod korek w każdym momencie? I nie wyskakuj tak z tym, że studiów nie dałeś rady skończyć, tylko mów, że musiałeś zrezygnować w trakcie nauki z osobistych/rodzinnych/zdrowotnych powodów - i tyle. Chwalenie się na produkcji studiami to chyba nie jest dobry pomysł, nie wiem. I takie dwie rady ode mnie - TOO MUCH OF ANALYSIS LEADS TO PARALYSIS. Im więcej mielisz, tym większa szansa na paraliż decyzyjny, że ostatecznie nic nie zrobisz, bo Cię to przytłoczy i udusi. Takie wielkie analizowanie jest zwyczajnym mechanizmem obrony przed strachem. Pomyśl o tym. Sam fakt, że to rozpoznasz i złapiesz na gorącym uczynku, to już jakiś plus. Dwa - ostatnio znalazłem ciekawy kawałek w necie, Twoje nastawienie w życiu powinno być bardziej takie, niż to, jakim emanujesz obecnie - https://www.youtube.com/watch?v=im5rrCDZpO4 Prosty chłopak zrobił głupi filmik i wyszło mu świetnie. Mam nadzieję, że wiesz jak włączyć napisy - do tego certyfikatu nie potrzeba. Cóż, wyłącz wykop, porno, zastanów się nad sobą - może nawet u psychologa czy psychiatry i zacznij zamieniać każde "nie!!" na "tak". Bo inaczej będziesz miał ze wszystkim, absolutnie ze wszystkim, problem. I wręcz w każdym utkniesz, bo będziesz nad nim myślał całymi dniami. Powodzenia.
  5. Miejsca takie jak te mają zerową "przekładalność" na świat realny. To, co tutaj można zbadać to to jak użytkownicy tego miejsca zapatrują się na kwestie wojny - i tylko tyle. Ekstrapolowanie danych z forum na kraj jest jak badanie statystyczne jaki procent ludzi w kraju jest wierzących, badając ludzi wychodzących w niedzielę z Kościoła. cóż, w ten sposób można uzyskać na pewno imponujące dane, prawda? Ale jednak kompletnie wadliwe. Pomyśl o poruszaniu tematów takich jak tutaj z "normalnym" człowiekiem, szczególnie odnoszące się do wyglądu, to można się liczyć z dziwnymi spojrzeniami, a tutaj są całkiem normalne. Ten sposób badania jaki masz na myśli, to można odnieść do ludzi, którzy są określoną grupą docelową/ odbiorczą określonego biznesu i dopiero wśród tej grupy można sprawdzić jak nastawiają się na jakiś produkt czy usługę. To daje jakiś efekt, mniej albo bardziej rzetelny - bo ten wynik też zależy i trzeba go przemyśleć.
  6. Goście stąd kiedy był tutaj Brzytwa, Subiektywny, Pikachu i inni, by zezłomowali taki temat i wywieźli to na taczkach. To byli ostrzy kolesie, którzy wyjaśniali sprawy jak należy. W twardy, męski sposób. Obecnie chłopaki głaszczą się po jajkach i kwiczą. Umieram z żenady jak to widzę - te wszystko a* afery i inne, jak rozeźlone prawiczki. Na biologii było tak w podstawówce, że koledzy zaczęli ryczeć: PENIS!!! Jak tylko zobaczyli ten napis w książce. Bez rozumu, cringe'owo, byleby tylko ryczeć. Trochę mi to coś przypomina.. I ciągle tematy kto co może, bo goście nawet zbliżyć się do kobiet nie mogą, a tematów jak zdrowo prowadzić związek wręcz nie ma, bo goście nawet nie wiedzą jak ogarnąć sobie kobietę poza tinderem. Jak Sankti napisał o wysłaniu kwiatów lasce do pracy, to rzucili się na niego, bo to przecież "nie jest alfa". xD żadnego pojęcia poza uklepanymi frazesami z filmików, żadnego. Teraz przyszli głównie dzieciaki, którzy mają kult pigułkowych guru, gdzie każdy jak jeden powtarza ciągle to samo na YT i tak się to roznosi. Dzieciaki bez męskich wzorców, zazdrosne, nieporadne, obrażalskie, narcystyczne i zaryglowane w piwnicach. W kwestii jakości wiedzy - lepiej już było. Teraz mainstreamowo będzie szedł ten jeden jedyny przekaz, więc należy się spodziewać, że nastąpi takie przesunięcie. Taka kolej rzeczy, będą alfy, bety, mercedesy i inne. Cóż, dobra wiadomość jest taka, że dla ogarniętych kolesi ze "starej szkoły" będzie lasek zawsze pod dostatkiem, dopóki nie będzie widać po nich starości Hmm, ale wrzucasz tutaj gościa którego podobniej urody chyba nigdy nawet na oczy nie wiedziałem, a bywam w największych miastach w Polsce. Trochę przesada. Typ urodą jest tym, czym Pudzian dla Strongmanów, nie wiem czy w ogóle warto w taki sposób się odchylać, bo to jest już radykalne ekstremum, jakieś 0.01% ludzi, jak nie mniej?
  7. Gładko napisane fakt, przyznam jedno - nigdy tematem introwertyzmu nie interesowałem się, bo zawsze tożsame mi to było z naszym "polskim duchem". Teraz wiem, że w ogóle nie powinienem się na ten temat odzywać. Nasz polski duch znacząco różni się od np. ducha południowca. Introwertyk "rasowy" polski a introwertyk południowy mogą wyglądać radykalnie inaczej. Cóż, piłem do swoich doświadczeń - ja byłem w końcu w technikum informatycznym, nigdy tego nie ukrywałem. To mi dało obraz tych ludzi. Potem w życiu też spotykałem introwertyków i nie za przyjemnie mi się z nimi przebywało. Widziałem to, co mocno patologiczne. Co nigdy w życiu nie działało. Tak szczerze to nigdy nie spotkałem introwertyka typu SanktiMagistri. Większość to była, pardon the expression, spierdoliny. A to, co pisałem np. o skrytości, zazdrości i inne, są faktami. To nie jest coś, co sobie wymyśliłem, że jest to związane z nienawiścią. To są fakty. Poza tym, to czy ktoś buzuje nienawiścią, to nie Tobie oceniać, bo tego nie wiesz. Dlatego przytaczanie przykładu ludzi, którzy się uśmiechają, nic nie znaczy. Każdy się może uśmiechać - nawet Stalin się pięknie uśmiechał. U Hitlera też masz masę zdjęć jak ładnie pozował do zdjęć z uśmiechem. Pozwól, że wyjaśnię. Nienawiść dzieli się na dwa aspekty: - agresja zewnętrzna, - agresja wewnętrzna. Zewnętrzna to jest to, co widzisz. To jest poziom tego, jak ktoś łatwo wybucha, jak reaguje agresją. Wewnętrzna natomiast, to poziom agresji związany z tym jak wewnętrznie ktoś się "grzeje". Pomyśl np. o lewicowych działaczkach - na ustach mają piękne hasła, równość, wolność, tolerancja, takie tam. A potem pomyśl o tym, co działo się w czasie covida - natychmiastowy zamordyzm, wchodzenie w rolę capo, napuszczanie jednego na drugiego. Innymi słowy - agresja zewnętrzna jest stosunkowo niska, ALE kiedy pozwolono wyjść agresji wewnętrznej i usprawiedliwić powody jej istnienia, to nasza kochana pro-ludzka lewica by zabiła wszelkich wrogów "nauki" i "rozwoju". Zniszczyliby im życie i oblizywaliby przy tym z rozkoszy paluszki. To są te laski, które nie wiadomo dlaczego z fajnych kobiet po ślubie odmieniają się w wampira, który wysysa wszelką krwawicę. Gdzie ludzie z agresją zewnętrzną, mogliby być okrutni czasem w słowach, uwagach i innych, ale nie pomyśleliby być tak bezlitośni i tak pastwić się nad ofiarą jak osoby z agresją wewnętrzną. Stawiam bardzo dużo, że wielu tych introwertyków grzejących fotele, których pełno w internecie, na wykopach i innych, to są wewnętrzni agresorzy, natomiast zewnętrznie mogą być nieporadni, zagubieni, depresyjni, przygnębieni, słabi ludzie. Takie ofiary losu, nie wiadomo dlaczego życie odnosi się do nich tak źle. Jednak każdy przypadek jest indywidualny, dlatego ja uogólniam, inaczej się nie da. Uogólniam na bazie obserwacji i wiedzy, którą mam od innych autorów i badaczy. Myślę, że to Ci powinno wystarczyć. A jak będziesz się pruł do "oryginalności stwierdzeń", bo zapewne sam grzejesz często grzejesz fotel i jesteś typem "myślącego i filozofa", przez co poczułeś się dotknięty - cóż, może bredzę, a może to kiedyś zostanie badane, kiedy nauka wejdzie na te tory, za jakieś 20-50 lat. W każdym razie, to jest hipoteza, z którą wewnętrznie się zgadzam na bazie tego, czego się nauczyłem. I tylko tyle.
  8. No wiesz, chyba że faktycznie introwertyzm to tylko sposób ładowania baterii. Jak ktoś je ładuje w samotności a potem ma normalne życie, to nie ma problemu. Większość introwertyków, których ja osobiście spotkałem, po prostu ładują się w samotności całymi dniami i buzują wewnątrz. To już normalne nie jest. A potem pretensje do świata i zazdrość do innych, że życie przeleciało jak wegetowali i nie mieli mocy nic sobie z tego życia wziąć.. 800kg?! Chłopie, co Ty robisz, jaki masz sekret, że tyle dźwigasz? To jest wynik dla mocnego zawodowca opowiadaj
  9. Może to po prostu jakaś forma konstruktu teoretycznego, która ma za zadanie wyjaśnić ten skomplikowany świat w prosty sposób. A jak wiadomo, prosto wyjaśnić się tego świata za bardzo nie da W każdym razie, po latach doświadczeń introwertyzm to dla mnie strata życia i to są pojęcia bardzo do siebie tożsame. Jako "introwertyk" to ja nie miałem nawet z czym z ludźmi rozmawiać - a jak rozwijać umiejętności społeczne jak nie ma się o czym gadać, bo nawet się "nie żyje"? Btw - znam kilku ludzi, którzy "wyrośli" z introwertyzmu i gdy zaznali bardziej zmysłowego świata to też ich nie kręci wracać tam, skąd zaczynali. Jak ktoś ma fajne życie, nie będzie miał przed śmiercią do siebie multum żali - będąc ze sobą tak naprawdę szczerym, jest ze sobą w zgodzie, to w sumie nie ma po co drążyć tematu i szukać problemu, bo go nie ma.
  10. Nie do końca, bo alienowany organizm robi się coraz bardziej agresywny. "Introwertycy" w przyrodzie, tej dzikiej - giną. Często z głodu, nie rozmnażają się i tak dalej. To zostało już opisane, chociażby u Andrewa Saltera. Introwertycy często są skryci i nieśmiali - co jest oznaką zazdrości, a zazdrość to przecież nienawiść, która ich przeżera. Moja teoria brzmi, że introwertyzm to forma agresji zwrócona ku sobie, stąd oni mają tak wielką pogardę do świata i innych ludzi. Ekstrawersja natomiast to forma ucieczki od siebie, instynktowna, oddalenie się od siebie. Niestety nie udowodnię za bardzo tej hipotezy. Może to spłycam - nie wiem. Wątpię, żeby ktoś mi rzeczywiście to potwierdził bez uciekania się do obrony swojego hołubionego wizerunku. Wiem tyle, że życiowo ekstrawertycy są w lepszym położeniu, a najlepiej żyją ci ekstrawertycy, co łączą to z elementami introwertyzmu. Są ciekawsi, maja więcej znajomych, więcej "życia", więcej ciekawych historii do opowiedzenia, przyjemniej się z nimi zadaje. Czyli ambiwertycy. Ja samemu się za takiego uważam. Może to jakieś moje zbiasowanie, ale nie przepadam za bardzo za introwertykami, zawsze ciężko mi się z nimi rozmawiało i często musiałem ich ciągnąć za język, żeby coś powiedzieli. Byli kurewsko nudni - ciężko nie być nudnym jak ktoś spędza cały czas sam ze sobą i ogarnia głównie nieprzydatne życiowo ciekawostki z neta i interesuje czołgami z II wojny światowej czy czymś podobnym. Dzięki temu nabawiłem się zmarszczki i jakbym jeszcze raz miał przez to przechodzić to pierdolnąłbym się pod pociąg? xD Za nic na świecie nie chciałbym jeszcze raz tego samego. Mój obecny styl życia, gdzie z niego korzystam, CZUJĘ TO ŻYCIE, doświadczam, biorę w nim współudział, a jednocześnie spędzam go trochę ze sobą jest idealny. Ani myślę wrócić do nory jak jakiś kret xD Czy mi wyszło na dobre - nie wiem. Prawdopodobnie tak. A ile żalu ja przez to przeżyłem, że wegetowałem jak robak, to moje. Obiecałem sobie, że nigdy więcej. I jak widzę kogoś, kim byłem wcześniej i wmawia się mu, że to jest zajebiste, to bym takiego leszcza sprowadził do parteru, naprawdę to jest jak zbrodnia na kimś. 😐 koleś cierpi przez swoje ograniczenia, to mu wmawiają, że to jest ok. Także co za to dostałem, musiałem bardzo srogo zapłacić. Bardzo.
  11. Sprawa jest bardzo prosta. Człowiek, który się alienuje bardzo często pogrąża się we "własnych" myślach i przemyśleniach. Takie coś, sprawia że wszystko co wyparte, po prostu wychodzi. W takiej osobie wzrasta pożądanie, fantazjowanie - czyli zazdrość, a zazdrość jest czystą nienawiścią - często też wchodzą przemyślenia na temat świata, społeczeństwa, ludzi - wręcz zawsze są to negatywne sprawy. Zauważ, że ludzie prawie zawsze jak mają przemyślenia natury "socjologicznej" to są one zawsze negatywne i złe. Ciężko znaleźć introwertyka, który akceptuje wszystko takie, jakie jest. Nie spotkałem nigdy takiego elementu, zawsze jakiemuś coś się nie zgadza i zawsze coś tam "mamra pod nosem" czy tam w myślach. No zawsze, 100% przypadków. Natomiast osoby bardziej społeczne nie zajmują się sprawami nad którymi wpływu nie mają, są przyjemniejsze, bardziej uśmiechnięte, luźniejsze. Nie mówię jak trzeba żyć, bo w zależności od tego jak mi wypada praca, czasem siłą rzeczy muszę być "introwertykiem". Widzę, że to źle na mnie działa i zamieniam się w lekkiego doomera, tak sam z siebie. To coraz bardziej się zapęta i wzmacnia. Jak się to wzmacnia, to następuje niesamowity "wyciek energii" - osobowość robi się coraz bardziej gburowata, ponura, taki człowiek głównie myśli o coraz niższych sprawach etc. Takie coś następuje prawie zawsze. Taki gość programuje się na negatywne emocje, ciągle programuje swoją podświadomość. Staje się coraz bardziej zazdrosny, "ciężki", pogardliwy, "sztywny" i inne. Nie mówię, że zawsze, ale stawiam dużo, że prawie zawsze szczególnie w naszej kulturze, gdzie my mamy w nieświadomości zbiorowej masę traum, wojen, a to wszystko oddziałuje na podświadomość, a ta na świadomość etc. Zobacz przykłady gości, którzy tutaj na forum masę narzekają, o wszystkim mają negatywne zdanie - to gdzieś tam wyczujesz, że to są goście, którzy spędzają całe dnie sami ze sobą, a jedno wyjście na dwa tygodnie to trochę za mało, żeby to "odblokować". Do tego umiejętności społeczne potrafią szybko, hmm, zanikać. Zauważyłem po sobie, że jak miałem mało kontaktów z kobietami, w ogóle z ludźmi, mało poznawałem nowych ludzi, to pojawił się u mnie dziwny lęk, jak u jakiegoś prawiczka. Ciężko mi było się przełamać - dziczałem. Dopiero potem wejście w rytm mi pomogło, ale im bardziej siedziałem sam "w piwnicy", tym było gorzej. A przesiedziałem w piwnicy wiele lat, musiałem wiele włożyć, żeby być gdzie jestem teraz, znam te różnice. Im dłużej żyję, tym bardziej pociąga mnie południowy styl życia z okresami, gdzie pracuję sam dla siebie w jakichś "okienkach". Cała reszta sprawia po obserwacji mojej osoby i obserwacji wielu innych ludzi, że to mocno im nie służy. Ciągnąłem kilku introwertyków za język co myślą o niektórych sprawach i w 100%, powtarzam 100% obserwacji, zawsze zdarzało się tak, że ci ludzie bardzo źle odnosili się do innych ludzi wewnętrznie, chcieli ich nawet eliminować w myślach i byli mocno pogardliwi. Nie jest to jakaś rzetelna próba badawcza, ale wiem po latach życia jedno - jak ktoś mi mówi, że jest introwertykiem to włączają mi się czerwone lampki w głowie i jak to jest facet, to krępuję się czasem podać rękę, bo wiem że na niej niedawno była sperma. Po prostu ciężko być mało ekspresyjnym, kiedy rozrywa człowieka życie, radość, luz i akceptacja.
  12. Tak xD Ja mam tak, że raz w życiu coś przeczytam, raz usłyszę i często pamiętam to do końca życia. Nie potrzebuję dużo powtórek. Ja też tworzę sobie sylwetki niektórych ludzi, którzy piszą określone rzeczy, żeby robić odsiew na bazie tego, kim są, to co jest mi przydatne. Innymi słowy, jak ktoś pisze w określony sposób, to w żaden sposób nie wchłaniam od niego treści, które są z poziomu, który jest u niego na dnie. Powiem Ci tak - przeczytałem masę, masę książek, żeby wyjść z własnej dupy, dlatego tak bardzo rozpoznaję, kiedy ktoś jest we własnej. Nakręcasz chłopaków na "swoją drogę", nie masz żadnego pojęcia jak ogarnąć własną sytuację, tylko klepiesz tak samo kod jak i swoją filozofię, która jest przyjęta, bo jest prosta i wytłumaczalna. Wygodna - cóż, wygodnie mieć w życiu wygodną filozofię. Tacy goście jak Ty, widząc kogoś ogarniętego bulgotają wewnątrz. Wiesz ile ja miałem sytuacji, gdzie będąc z laską naprawdę atrakcyjną sytuacja była na ostrzu noża? Masę. Ja po prostu już to rozpoznaję z daleka. Czuć. Czuć w powietrzu zapach przegrzanego komputera i małomównej kuli złości. Rób sobie w życiu co chcesz, mi to absolutnie wszystko jedno. Tylko na miłość boską, nie zrzucaj swoich problemów na innych i nie głaskaj ich jak to zajebiście, że spierdolą sobie życie, bo "ja jesteś zaczepiany i tak", "i dobrze się starzeję", "mam super życie" i "nie da się nic zrobić", bo "po co się starać i dbać (o zdrowie - i o siebie, w domyśle), skoro masz 197cm wzrostu". I nie wycieraj sobie twarzy sprawami religijnymi i tym, że ktoś nie jest dewocyjnie oddany sprawie religijnej. Mało kto jest tak oddany wierze, nawet wśród muslimów, chociaż u nich częściej to można spotkać. Mnie nie oszukasz z czym tak naprawdę masz problem. Ja takich problematycznych gości widziałem na żywo dziesiątki razy, nie zapominaj. Możesz kłamać sobie dlaczego wylatujesz z chamstwem innym, prostym chłopakom podobnym sobie, bezpieczny za ekranem i niezdolny do tych samych słów twarzą w twarz w obliczu spotkania konsekwencji za 5 sekund od powiedzenia swoich słów. Ale nie mi. Ja wiem, że kłamiesz i wiem, że nie jesteś "super rozbawiony" tymi kwestiami, bo wiem, że leciałeś z czystym chamstwem, a jak ktoś z tym leci na grubo, jak Ty wtedy, to nie jest super rozbawiony, tylko chce komuś dopiec - za własne niepowodzenia. W ramach emocjonalnego zadośćuczynienia. Wartość, którą dajesz w kwestiach społecznych ludziom z problemami jest równa wartości, jaką potrafisz wykrzesać sam z siebie, gdy chodzi o te kontakty - czyli prawie równa zeru. Sam piszesz, że nie znasz żadnego IT boya, który ogarnia sprawy społeczne, czyli jest gdzieś na poziomie mózgu i umiejętności kulawy, nie ma żadnego pojęcia co zrobić, żeby to odblokować. Dlatego nie utwierdzaj ludzi w tym, że nic nie mogą - Ty nic nie możesz i mówisz o sobie, chociaż jeszcze to do Ciebie nie dociera. Jedyny sposób, kiedy możesz powiedzieć to: .. to wtedy, kiedy dajesz rozwiązanie i/lub akceptujesz swoją sytuację i czyjąś sytuację. Tyle z mojej strony. Amen
  13. Byku, ale Ty wiesz dokładnie o co chodzi. Ja wiem, Ty wiesz - a oni podskórnie też to wiedzą. Tutaj ten "wyjadacz IT" kiedyś jednej dziewczynie wyrzucał jej "kurewstwo", bo miała jakiegoś chłopa z którym uprawia seks i chce mieć z nim dzieciaki, a wcześniej też jakiegoś miała i miała czelność też z nim to zrobić. Nasz intelektualista pełen pretensji zaczął jej to wyrzucać w chamski i mega obraźliwy sposób, jakie to niemoralne i takie tam. Ona miała nick Hatmehit czy jakoś tak. Chyba wiesz kto najbardziej "liczy" komuś np. pieniądze? Oczywiście ludzie, którzy mają problem z tym, ze ktoś coś posiada. On ma z tym bardzo duży problem, jak wie jak się takie pisanie interpretuje. Chciałby też mieć młódkę, ale no.. Czytałem, że u ludzi, którzy się alienują, jak ci "introwertycy" bardzo wzrasta agresja wewnętrzna. Oni są za słabi, żeby sobie z tym poradzić albo chociaż się lać, to po prostu gardzą ludźmi z całej duszy. Ponoć pogarda w niezauważalny sposób wysysa energię z człowieka, człowiek zostaje takim "przebitym balonem", bez polotu w duszy, bez pozytywnych emocji, wegetujący, "pusty". To są oni, to są wszyscy ci goście. Czy jakby im dać wybór, taki jawny i bezpośredni - masz jedno życzenie i zmieniasz w życiu cokolwiek chcesz. Wszystko. Czy zachowaliby dalej swoje życie? Oczywiście nie. Tutaj napiszą, że odczuwają niewyobrażalną satysfakcję ze swojego życia, a potem zaczną dogryzać w taki sposób, że w rzeczywistości dostaliby prostego w ich pogardliwe lica, no i lecą dalej wypominać to, czego sami chcą. To są goście, którzy jak widza takiego Ciebie albo mnie na mieście z laską, to wewnętrznie bulgotają z nerwów. Ja raz miałem taką sytuację, że żegnałem się z laską na dworcu, tylko gadałem nic więcej, ona patrzyła na mnie jak na milion dolarów i jakiś typ około 40-tki zatrzymał się jakieś 5 metrów od nas, popatrzył z wykrzywioną mega twarzą, zmierzył mnie od góry do dołu, patrzył jeszcze przez 5 sekund i odszedł xD to jest przecież komedia co robią tacy kolesie z zazdrości. Ile razy ja myślałem, że będę się lał z jakimś leszczem jak szedłem z laską 7.5/8+ przez miasto xD podobnych sytuacji miałem mnóstwo, nawet kilka lat temu założyłem tutaj podobny temat na forum. A oni chcą, bo nie mogą sobie tego załatwić. Nie mają siły, nie nauczyli się uśmiechać, bawić, radować, tylko analizować i mielić fakty bez końca. Nie czują świata, nie czują radości, nie uśmiechają się do życia, brak przyjemności i satysfakcji, tylko mielenie, mielenie, mielenie, analiza, analiza, analiza, bezpieczeństwo, bezpieczeństwo, brak funu, brak funu, brak funu - i tak bez końca. Obaj wiemy, że tak się lasek nie podrywa, w sumie to jest ciężkie i nieprzydatne życiowo podejście, jak ktoś chce mieć w życiu więcej radości, a nie tylko pracy. Ale oni i tak nic z tym nie zrobią. Nie mają do tego mocy. Masz szczytne ambicje i dobrze, że to piszesz, ale nie ma szans najmniejszych ich przegadać. Starych drzew się nie przesadza, a to są goście, którzy z natury gardzą z powodu swojej pychy każdym, kto nie jest tak wybitny i rozwinięty jak oni, słynni introwertycy - czyli w sumie każdym. Jak o tym pomyślałem co napisałem, to aż dzisiaj się pomodlę przed snem xD że tak w życiu nie skończyłem, bo masakra po prostu, nie wyobrażam sobie takiego wegetowania i przekonywania siebie jakie to zajebiste. To jest przecież bycie ofiarą samego głosiku w głowie jak u jakiegoś chorego psychicznie. 🤔 dramat, ciary. Nikt mnie nie przekona, że zdrowy fizycznie gość wypominający komuś uprawianie seksu z bulwersem jest zadowolony ze swojego życia, nikt.
  14. Rozumiem, że Ty po prostu gdzieś w głębi duszy chcesz spuścić trochę z emocji, chcesz z kimś pogadać na ten temat i nieświadomie chcesz się tutaj uregulować. Powiem Ci sekret - jak zaczniesz działać to wtedy te emocje wykorzystaj w procesie walki, wykorzystaj całą złość, która Cię gryzie, żeby napędzała działanie, a nie paraliż i bezcelową analizę. Co tutaj analizować? Wiem, że wygadanie jest ważne, żeby tego w sobie nie mielić i nie tłumić, ale zrób jak wyżej. Wtedy te emocje mniej więcej się wyklarują i zmniejszą natężenie, nastąpi ulga. Nawiasem mówiąc, dzieciaki zazwyczaj mają niesamowitą urazę w dorosłym życiu do jednego z rodziców, który bezczynnie nic nie robił, kiedy jeden z nich się nad nimi znęcał. Potem, będą mogli usadzić matulę jedynym prostym, ale teraz nie są w stanie tego zrobić - dlatego trzeba im pomóc. A na im więcej ona sobie pozwala, tym bardziej się rozkręca. Ludzie znęcający się celowo nad dziećmi nie różnią się od wściekłych zwierząt. Dla mnie to jest tożsame z pedofilem. Tacy to do wora, a wór do jeziora. Mam nadzieję, że następna wiadomość to będzie taka, że zrobiłeś to, co do właściciela dwóch kulek w spodniach należało. Bierność w takich sytuacjach zostawia się frajerom. Powodzenia i wszystkiego dobrego.
  15. Amen. Ja uważam, że faceci mają wewnętrzną, bardzo głęboką potrzebę rozumieć kobiety na swój ograniczony sposób. Rozumieć dlaczego im wychodzi, albo nie wychodzi. Obie metody są kulawe z natury, bo ograniczone. I pillowcy generują wiedzę, która czasem jest już nieaktualna albo powielana przez oszustów, takich samych jak są w pua. Trenerzy pua obiecywali, że ruchali co drugą laskę do której podbijali, albo nawet częściej, co jest fizycznie niemożliwe w żaden sposób. Trenerzy pilla to są goście tacy sami jak pua, którzy zwietrzyli interes na frajerach. Robią to samo - sprzedają. Obie grupy sprzedają fałsz. I ludzie z doświadczeniem praktycznym, którzy czasem opierają się wiedzy pigułkowej, która w jakimś sensie jest prawdziwa i rzetelna. Myślę, że gościom bez doświadczenia z kobietami, obycia i wykształcenia w kwestii psychologii, takiego ogólnego, a nie tylko "zbiasowanego", ciężko udźwignąć coś, co burzy ich obraz siebie, jako naukowców, ogarniętych speców, intelektualistów etc. W końcu, ogrom, dosłownie ogrom gości, których poznałem i bardzo średnio im szło z laskami, pozowało na intelektualistów. To było po nich czuć i śmiesznie się plątali w rzeczywistości. Ale jak mówił klasyk, co za przypadek. Najgorzej tylko, że przychodzi osoba świeża i czyta o świecie małp, alfach, betach, milionach na koncie, obracaniu talerzami, robienia z siebie alfa-debila, tego że nie możesz być miły, bo to "nice guy" czyli coś aseksualnego, a potem po coraz gorszych doświadczeniach, jest tylko taki ktoś bardziej zgorzkniały i obrażony na cały świat, wchodząc w coraz gorsze, radykalne filozofie, żeby się psychicznie nie rozpaść, jak nie wiem, blackpill. Przykro się to obserwuje..
  16. Wszystko dobrze napisałeś, ale weź coś pod poprawkę - zwróć uwagę z kim piszesz. Ten facet używa słownictwa typowo "branżowego" pillowego, czyli ograniczonego przez brak wiedzy i doświadczenia. On mówi o dowiadywaniu się, a dowiadywanie się to po prostu gromadzenie faktów. Dlatego on opisuje życie małp i przekłada je na ludzkie, chociaż psychologia już dawno ten etap przeżuła i wypluła w kwestii nauki. Ty mówisz o poznaniu, a poznanie oznacza subiektywne doświadczenie. Rozmijacie się w rzeczywistościach. Jako ludzie żyjemy w wspólnym świecie, ale kompletnie różnych rzeczywistościach. Coś jak Analconda, który chciał udowodnić swoje tezy linkując badania na jakichś robalach czy rybach, że prawiczki tych żyjątek inaczej pachną. Jak i Rollo, specjalista w ruchaniu chłopaków (na hajs, chociaż nie wiadomo czy też nie inaczej), który pozuje na specjalistę nt. kobiet, a od jego teorii, np. wspominaniu kobietom, że ma się inne, to u osób z minimalnym doświadczeniem - bieleje oko z przerażenia. Co "trochę" źle świadczy o samym autorze i sugeruje bardzo niewygodne fakty.. Koleś z którym gadasz, pisał raz o tym, że wybierał sobie coś w sklepie, podeszła kobieta i patrzyła na niego ze wstrętem czy tam obrzydzeniem, żeby się przesunął. Nie pamiętam, żeby w ogóle jakakolwiek laska patrzyła na mnie ze wstrętem przez ostatnie kilka lat, Ty chyba też. Potem ta sama kobieta poszła kokietować z uśmiechem murzyna. No to o czym mowa. Facet niektóre rzeczy pisze bardzo dobrze, to fakt, ale niektóre są ograniczone brakiem kontekstu, doświadczenia i przypisywaniem zwyczajnych, uniwersalnych wad charakteru określonej grupce ludzi, tworząc z tego filozofię w ramach ochrony wizerunku, a to źle świadczy i nie ma sensu wchodzić w dyskusję. On ma określony punkt widzenia, a punkt widzenia to po prostu wybór, którego sam dokonał na bazie swoich ograniczeń i ograniczonej wiedzy od ograniczonych, podobnym jemu, chłopaków. I tak się to toczy. Olać, szkoda życia.
  17. Nie pamiętam co pisałem - w razie czegoś nie szukaj, nie chcę wracać do swoich starych postów W każdym razie, wszystko przez co przechodziłem jest w miarę ok, poza zazdrością ze strony facetów. To się nigdy nie zmieni dopóki jestem młody i wycięty jak na rzeźbie Fidiasza Dzisiaj byłem na basenie i saunie. Na starcie, przechodząc bokiem basenu, patrzyłem w prawo, na wodę i ile jest zajętych pasów, ludzi. Kątem oka widziałem ratownika, patrzył na mnie jakbym mu coś osobiście zrobił. Spojrzałem na niego i odwrócił wzrok, twarz miał okropnie wykrzywioną. Po czasie, jak już pływałem, robiłem sobie jak zawsze długość całego basenu pod wodą. Jak wynurzyłem się z wody już po przepłynięciu i zdjąłem okulary, to zobaczyłem znowu tego kolesia z jeszcze bardziej wykrzywioną twarzą ze złości i jak spojrzałem na niego to szybko odwrócił wzrok. Jakby facet nie mógł znieść mojego widoku i nawet tego, że dałem rady przepłynąć długość na bezdechu, jakby to było jakieś osiągnięcie. Spojrzałem na niego, kiedy gadał z kimś czy coś robił na telefonie, twarz miał normalną, zwyczajną. Porażka. Zaakceptowałem, że zazdrość od kolesi nigdy się nie skończy, bo jestem genetyczną elitą - i tyle. Gadałem na ten temat z ziomkiem z MMA, który też jest wycięty i spytałem go jak ludzie reagują na jego ciało. Powiedział, że ok, zazdrość jest i złośliwe przytyki się zdarzają, ale nie tak często. Pogadaliśmy i zrozumiałem, że u mnie jest to gorsze, bo mam bujne włosy (on jest zupełnie łysy), jestem wyższy o jakieś 20cm i on ma twarz taką trochę.. no dresiarską, powiedzmy, delikatnie ujmując sprawę. Na jego twarzy widać jego wiek i jego dawne używki, na mojej niezbyt. U mnie ta zazdrość siłą rzeczy musi być bardziej nasilona. Co dziwne, kobiety względem mnie zazdrości nie wyrażają, tylko coś innego. Ta presja genetyczna od innych facetów nie jest do przełknięcia, już to zaakceptowałem. I zaakceptowałem, że w życiu nie mogę bratać się z osobnikami "innego gatunku", niż mój, tylko podobnymi mi, bo inni tak mi wpierdolą nóż w plecy, że zapamiętam to na długo. Nie dadzą rady tego znieść, tej różnicy. Ta emocjonalna otchłań ich wciągnie - na dno. W każdym razie wszystko jest ok, poza tym. Dzięki, że pytasz.
  18. To co opisałeś, to przecież normalna sprawa i nie dziwię się, że jest jak jest. Pogardy nie może być wewnątrz - czyli nie możesz się programować wewnętrznie w tym kierunku, bo to odbija w strasznie nieprzyjemny sposób. Coś jak u OP, który programuje się non stop na destrukcję ludzi i w żaden sposób nie może zrozumieć dlaczego nieświadomie ludzie się względem niego "jeżą", bo przecież on jest miły. Chociaż pisałem tyle razy, że świadomość nie ma nic do gadania z podświadomością i to jaki ktoś ma poziom agresji zewnętrznej (świadomej) nie ma nic wspólnego z agresją wewnętrzną - nieświadomą. To mogą być dwa różne światy i człowiek z wysoką agresją nieświadomą może być dobry i dziwić się światu i Bogu dlaczego wylewa się na niego tyle syfu, przecież on jest taki dobry. Podświadomość ma kompletnie inną logikę niż świadomość - podświadomość działa globalnie, definiuje subtelne niuanse jakie się przydarzają, sprawia że z kimś czujesz się fantastycznie, a z kimś tragicznie. Działa tak, że z biedaka robi milionera, a z milionera kloszarda. Świadomość tylko zbiera fakty, zapamiętuje, interpretuje - jest malutką, bardzo wątłą i zawodną częścią podświadomości. Świadomość odpala się czasowo, często się zapomina i "wygasza", trzeba ją obserwować żeby była wyostrzona, podświadomość działa w trybie non-stop. Wie wszystko o Twoim życiu i nie ma nic, co przed nią ucieka. Idąc ezoterycznie - świadomość to część ludzka, podświadomość "nieludzka", boska. Świadomość możesz pobrudzić, jak nóż którym możesz przeciąć coś nieczystego, ale podświadomości nie możesz, bo ona zacznie "odbijać", w sposób, którego świadomie w żaden możliwy sposób nie zrozumiesz - bo to wykracza poza newtonowską naukę i ludzie wypierają jakie to ma możliwości. Doświadczają w nauce podświadomości, np. w czasie hipnozy, ale tego nie rozumieją dlaczego tak jest. To, co opisałeś to też opór, bo wszelka zmiana wiąże się z oporem. Opór to niechęć do zmiany, zastój, chęć utrzymania tego, co jest. Z każdą zmianą wiąże się opór. Jak człowiek, który nigdy nie trenował nagle musi iść na siłownie to będzie miał setki powodów dla których nie powinien i nawet nie może - to jest opór. Czasem opór jest tak duży, że w ogóle coś jest wypierane np. napisz xanderowi, żeby nie oglądał w ogóle pornosów bo jest uzależniony i niszczy mu to doszczętnie zdrowie - nawet nie odpisze, wyparcie będzie natychmiastowe xD bo on musi, bez tego się udusi, czy coś. Także wszystko ok działasz, tylko musisz oddzielać stany bardzo głębokie z zewnętrznymi. Im więcej emocji dodajesz w pewne afirmacje (np. ci ludzie to pierdolone kurwy, zajebałbym ich) i skaczesz przy tym ze złości, tym bardziej programujesz swój los, zdrowie i reakcje ze strony innych. Tego nie da się oszukać. Niestety. 😐 Nikt nie mówił, że praca wewnętrzna jest łatwa, bo jest bardzo ciężka i upierdliwa. W każdym razie, im ktoś chce mieć lepsze reakcje z jakimś obiektem w świecie (kobiety, sport, brak wypadków na drodze z innymi, cokolwiek), tym lepiej powinien odnosić do nich wewnętrznie, a chociaż neutralnie. Gwarancji to nie daje na powodzenie - bo nic nie daje, życie to niewiadoma - ale zwiększa szanse na sukces.
  19. Napisałeś coś takiego, że jakbym czytał sam o sobie i o swoich doświadczeniach. Różnica jest subtelna - nie miałem jak Ty wypadku tylko miałem dziesiątki "mikrowypadków" i mniejszych albo większych potknięć przez najczęściej podłożoną nogę, ale na tyle poważnych wypadków i potknięć, że od tego momentu dosłownie się nie poznaje. Zaczęło się mniej więcej na bardzo poważnie od tego, gdy swojej byłej ogarnąłem prezent, bardzo poważny. Pracowałem nad tym chyba 12 godzin, robota ręczna. W podzięce nawet "dziękuję" nie usłyszałem i wciskała mi jakiś kit, a kilka dni wcześniej mi obiecała, że coś ogarnie - po prostu zapomniała, ja wtedy niespecjalnie ogarnięty byłem, fakt. To był moment, że wychodząc z galerii za jakiś czas, widziałem kolesia, który rozdawał ulotki. Obiecałem sobie, że zmiażdżę go publicznie, jak tylko do mnie podejdzie. Nie podszedł. Wtedy nastąpiło coś w rodzaju "nawarstwienia" tego, na co wcześniej w życiu machałem ręką - i wybuchło z taką mocą, że te moje dawne wydarzenia, dopóki sam się nie "naprostowałem" były radykalnie ciężkie, a ja tykającą bombą. Pękłem, ręka nie dała rady więcej machać, a powieki nie dały rady się przymykać na to, co się wcześniej działo. Coś jak w tym kawałku, jeżeli chodzi o tekst, który znalazłem lata temu, kiedy zaczynałem coś tam uczyć się niemieckiego - https://www.youtube.com/watch?v=yjO1bMHbDpY [tekst - https://www.tekstowo.pl/piosenka,eisbrecher,verr_ckt.html] Tyk, tyk, tyk. Bomba tyka. Jestem trochę pierdolnięty, uwaga. Robiłem bardzo wiele rzeczy, żeby to jakoś opanować. Naprawdę włożyłem mnóstwo wysiłku, żeby ogarnąć tą ciemną, psychopatyczną, zimną, wojowniczą stronę, która obudziła się z chłopca, który bał się odezwać na lekcji czy powiedzieć koleżance, że ma liścia na płaszczu w gimnazjum. Poniekąd mi się udało - ale tylko poniekąd. Miałem sytuację na granicy spięcia jakiś, powiedzmy, że nieokreślony, czas temu. Było trochę grubo, a przy mnie był nóż. Już po niego wyciągałem rękę i założyłem, że jak sprawy obrócą się w najgorszym możliwym kierunku, to biorę kosę i jazda. Zimne, bezemocjonalne, czyste uczucie zdecydowania, w którym nie było mojej logicznej analizy, zdecydowany odruch. Dopiero po czasie pomyślałem, że co mi odbija? Przecież lata medytacji, tyle się "uspołeczniałem", a wybija moment zagrożenia, całkiem poważnego, a we mnie budzi się wąż Nagini. Teraz mi kliknęło, że wylało się na mnie tak dużo zła, że we mnie atak i obrona, jest wgrane głęboko w istotę. To zło było dla mnie jak regularna kroplówka, sącząca zło kropelka po kropelce, miesiąc po miesiącu, lata po lecie - na której podpięcie nic nie mogłem poradzić. Stąd mam @Sankti Magistri pytanie - masz jakieś źródła do poczytania o tym? Z chęcią się zapoznam, jeżeli masz na ten temat coś do polecenia, bo widzę, że dużo czytasz i dużo wiesz. Jak to napisałeś to w sumie ta Twoja historia wytłumaczyła mi moją sytuację z niedawna i jakiś kawałek siebie. Dziękuję.
  20. Nie mam pojęcia Panie Marku. Być może, prawdopodobnie to zrobię. Nic nie mogę obiecać. Dyplomatycznie powiem, że to zależy.
  21. Ostatni raz - ZEWNĘTRZNIE masz prawo się bronić. W wielu sytuacjach, prawie każdej. Poza tym, Ty się tak napinasz i nie masz humoru, to jesteś magnesem, który przyciąga buców. W ogóle nie wiesz jak do tych ludzi podejść i jak odbić piłeczkę tak, żeby Ci dali spokój. TEGO SIĘ NAUCZ. Humoru, luzu, rozluźnij napięcie. Na co dzień jesteś pewnie spięty masakrycznie, wytracasz masę energii, a konsekwencje tego są bardzo chujowe - po czasie. WEWNĘTRZNIE - nie masz prawa nikim gardzić, pomiatać, ruminować, cisnąć, brzydzić się ani nic takiego. Obserwuj reakcję, jak bardzo się burzysz W ŚRODKU, jakie reakcje to tworzy. Czyli na zewnątrz się bronisz (mówiąc, odbijając piłeczkę etc.) wewnątrz np. mówisz sobie w myślach - dziękuję za pomoc w leczeniu złości, przywiązania do wizerunku, dziękuję, że pomagasz mi stać się bardziej dojrzałym, dorosłym, życzę ci powodzenia w rozwiązaniu problemów.. To ciężka sztuka, ale działa. Inaczej będziesz przyciągał tych ludzi ciągle, bez końca. Bez końca, bo bez końca będziesz wewnętrznie taki, jaki jesteś. Do ciężkiej choroby włącznie, na którą lekarze Ci nie pomogą bo nie będą mogli jak. Teraz jeszcze tego nie rozumiesz, ale mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz i wrócisz ze zrozumieniem do tych wiadomości. To moja ostatnia wiadomość w tym temacie. Trzymam kciuki za zrozumienie. Pozdro.
  22. Infantylizm trochę, co? Piszę to tylko dlatego, że jakoś mi gościa szkoda, bo ja też kiedyś taki byłem. Tak mi trochę siebie przypomina. Ja chciałbym kiedyś, te np. 5-10 lat temu przeczytać i zrozumieć, co mi mówi ktoś taki jak ja - z przyszłości. Sporo by mi to zaoszczędziło błaźnienia się i dziwnych sytuacji. Wtedy to kogo to bym nie poskładał, ile to ja nie wycisnę i jak bardzo świata nie zwojuję xD Całe szczęście, że człowiek przepracował tą dziecięcą niezgodę na świat i już taki nie jest. W każdym razie, może to komuś pomoże.
  23. Tak mi się skojarzyło. Widzę, po tym co piszesz, że bazujesz na swojej wyobraźni. Rzucę Ci jeszcze jedną radę, bo ja trochę po klubach SW się powłóczyłem. W rzeczywistości wygląda to tak, że każdy początkujący ma problemy z podstawowymi ruchami. Nie wiedzą jak blokować, jak uderzać, uczą się podstawowych ruchów rękami, stopami, biodrami etc. Robią typowe wgrane nam odruchy, np. kurczą się, uciekają przed większymi - raz miałem tak, że facet, z którym sparowałem nie miał nawet 170cm wzrostu i był chudy, to on po prostu cały czas przede mną uciekał na wstecznym i wymieniliśmy może kilka ciosów na czas sparingu, dopóki trener kazał nam się pozmieniać. Co więcej, w czasie REALNEJ walki jesteś ogłupiony i oszołomiony adrenaliną. Teraz sobie myślisz, jak byś każdego ładnie rozjebał. Jaki byś piękny chwyt wykorzystał i klepał każdego jak Bruce Lee. W rzeczywistości człowiek "głupieje", zapomina o odruchach, jego mózg jest sparaliżowany zagrożeniem, zapomina co ma zrobić i jak ma uderzyć, jakby podlega dziwnej dysocjacji. To jest bardzo nieprzyjemny stan, gdzie traci się kontrolę nad świadomością. Taki instynktowny tryb przetrwania, gdzie kontrolę nad świadomością mają części bardzo pierwotne. Kto walczył na serio, ten wie, co to jest. Żeby przez to przejść potrzeba u wielu ludzi LAT treningu, żeby te odruchy zahamować, też sporo walczyć. U normalnego człowieka to tryb domyślny, który nie walczył NA POWAŻNIE - nie na sparingu, gdzie jest się w ochraniaczach. Chłopie, zdobądź trochę pokory, popracuj nad sobą. Bo buchasz emocjami strasznie, a uwierz mi, ludzie nie stoją tak, żeby byli otwarci na uderzenia i czekają na wpierdol. Większość gości myśli w głębi duszy, że rozjebałby przeciwnika, jak siedzą grzecznie usadowieni przed komputerkiem, bo oni ułożą sobie teraz plan. Jak Janusze, którzy przecież by strzelili tego gola, nie to co Lewandowski. Po tym co piszesz, nie wyglądasz na gościa, który zjadł sobie zęby w ochraniaczu na szczękę.. W rzeczywistości jak dojdzie do wymiany ciosów, to nawet nie wiesz kiedy przytulisz na twarz prostego. Walka to nie klatka UFC, gdzie goście przyjmują dziesiątki uderzeń i idą dalej, jakby nigdy nic. W rzeczywistości przeciętny człowiek przyjmuje jednego prostego i wyłącza mu się system. Przeciętna walka na ulicy to wymiana jednego-dwóch-trzech ciosów i to jest koniec. Nabierz pokory i nie rób sobie krzywdy, bo źle to wygląda co piszesz i nie ma w tym dojrzałości.
  24. No dokładnie masz rację, ja już z tym działam jakoś 7 lat. Dzień w dzień, w sumie praca bez ustanku. Nawyk, styl życia. Przerobienie swojej osobowości od zera do bohatera. Czasem coś mnie wytrąca z równowagi, wchodzę w "grę" na zasadach złości, a potem to co wychodzi, przepracowuję. I tak non stop. Czy jest dobrze - powiedziałbym, że coraz lepiej. To jest mój najlepszy wybór jaki podjąłem w życiu. Mimo wszystko to jest niesamowite jak zmieniają niektóre rzeczy się w świecie, tylko pod warunkiem, że człowiek zmienił się samemu. Wręcz dokładnie jak w Limitlessie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.