Skocz do zawartości

Xymitys

Użytkownik
  • Postów

    63
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Xymitys

  1. Dobra panowie, muszę to jakoś ogarnąć, bo projekt się sam nie zrobi. Nie widziałem jej na uczelni lub się mijamy, mnie też ostatnio nie było i kontakt zostaje tylko praktycznie przez fb. Jak napisać żeby się nie sfrajerzyć? Wiadomo, już samo pisanie i do tego w tej sytuacji daje odznakę, że się płaszczę, lecz chce wybrać "mniejsze zło" niż później świecić przed wykładowcami oczami. Powiem szczerze, że intuicja podpowiadała mi wcześniej, żeby tego projektu z nią nie robić, ale nie warto płakać nad rozlanym mlekiem. Mogą ponieść mnie emocje, więc jak najlepiej chłodno do tego podejść?
  2. Jak zaczęła mi kiedyś opowiadać jak "spantofliła" byłego to zaswiecila mi się czerwona lampka xD nie mniej jednak fajnie się gadało to spróbowałem współpracować na gruncie zawodowym. Zobaczę co z tego wyjdzie, nic nie tracę, tylko mogę zyskać spokój od jej focha xD
  3. Mój wkurw zaczyna sięgać zenitu, na prawdę. Dzisiaj znów udawała, że mnie nie widzi na korytarzu, nieźle gra. Chodzi mi głównie o ten projekt, dopiero połowa semestru, więc może jeszcze kogoś wezmę na zastępstwo zamiast jej, jak się nie odezwie. Lub ja zagadam i powiem o co jej chodzi, i czy dalej chce go robić ze mną. Jak nie - to sajonara szukam kogoś innego. Raz mogę zbiałoryceżyć na rzecz projektu i mieć z nią spokój, albo niech się określi konkretnie. Z drugiej strony... nie lubię jak ktoś jest na mnie wkurzony, odczuwam duży dyskomfort, dlatego, że jestem bardzo empatyczny, więc też w pewien sposób na mnie to działa. Jak myślicie, zbiałoryceżyć i napisać co z tym projektem robimy czy czekać jeszcze?
  4. @m4t, może masz rację z tym porównywaniem do innych, lekka pokora nie zaszkodzi i samokrytyka. Przeanalizowałem trochę "na zimno" całą tą sytuację, zobaczę co będzie dalej, nic nie robię, nie nadskakuje w żadnym wypadku pańci, cholera to wie co ona sobie myśli w tym swoim móżdżku ? Jedno wiem, nic nie dzieje się bez przyczyny i może ta sytuacja miała mi pokazać trochę refleksji wobec samego siebie. Chodź chciałbym, żeby ta sprawa się "rozwiązała" nie wiem czy ma na mnie jakiegoś ukrytego focha, czy udaje, aby coś ugrać, nie mam pojęcia, nie lubię jak ktoś się na mnie gniewa.
  5. Nic bardziej mylnego, myślałem podobnie jak Ty, lecz samiczka w ogóle jakby "odpuściła" sprawe po tej akcji z telefonem i ciągle mam wrażenie jakby próbowała wywołać we mnie poczucie winy, że to ja ją obgaduje xD Może jeszcze mam ją przepraszać? Beach please... Do tego jak siedzieliśmy przed zajęciami to ewidentnie przy reszcie grupy, wspominała coś o "obgadywaniu" patrząc wzrokiem ewidentnie na mnie, grupa podłapała o co chodzi. Wkurwilem się bardzo i miałem ochotę ją opierniczyć. No tak, zobaczyła swoje zdjęcie w konwersacji z kumplem i nie wiadomo co sobie pomyślała. Co jej odjebało? Zrobiła się jakby niedostępna. Ja oczywiście nie zagaduje, nic jej nie pisze, żeby nie wyjść na desperata, chociaż ze dwa razy pomyślałem, żeby napisać, bo zupki robi "prima sort", ale pasuje, nie okazuje zainteresowania, najwyżej zwykłe "cześć" na korytarzu. Jeszcze jedno... bardzo ją obchodzi co o niej sądzą inni, kiedyś mi się wygadała, zlalem to ciepłym moczem i zapomniałem o tym, lecz ostatnio sobie przypomniałem o tym wątku, czyli sprawy jej ego, chciała by wszystko wiedzieć... Może dostała zwarcia na tym punkcie, że jej nie powiedziałem o czym gadam z kumplem o niej? Szkoda trochę, bo fajnie się gadało, zupki dobre były, czasem wpisała na listę jak mnie nie było na zajęciach xD Raczej nie zbiałoryceżyłem, tak mi się wydaje, lub coś przeoczyłem, na razie rozkminiam, lecz może niepotrzebnie? Może ma jakiegoś bolca? Chociaż ostatnio widziałem ją w bufecie z jakimś leszczem z dziewiczym wąsem i się chichrali... Serio...? XD Całe szczęście, na oku mam inną samiczke, może nie tak urodziwą jak ta wyżej, lecz ostatnio byliśmy na strzelnicy i całkiem dobrze strzela, lecz trochę nieśmiała ?
  6. Witam ponownie, przepraszam i proszę na wstępie jakoś scalić tego posta z poprzednim jeśli można (z nową datą), nie chciałem edytować, z racji nowych "faktów", żeby temat był w górze działu... No cóż, śmieszkujemy dalej, ale rozglądam się za inną panną niż ta, o której mowa w temacie, bo zaczyna mnie irytować trochę, biorę często inną salę, więc nie może mnie tak łatwo znaleźć na uczelni, prócz wspólnych zajęć i przypadkowych spotkań w budynku, lecz dzisiaj sytuacja mnie lekko wybiła z rytmu. Siedzimy na zajęciach, gadamy, śmiejemy się itd, nagle coś jej chce pokazać na telefonie i przeglądam messengera, który otwarty jest na wątku z kumplem, chciałem jej pewną stronkę pokazać, którą mi kolega wysłał. Mówię jej grzecznie "nie patrz w mój telefon - zaraz Ci to pokażę", bo tak nie lubię jak ktoś mi się patrzy w ekran, ona "- dobra, dobra..." ale nie powiedziałem tego na "odpieprz" tylko tak miło, przyjemnym, delikatnym tonem i przechylam ekran, no ale nic... ona dalej się patrzy kątem oka, myśli, że nie widzę. W konwersacji z kumplem była wiadomość z fotką owej Pani, którą mi wysłał wczoraj, tzn, screen z jej relacji na fb... Ja szybko scrolluje lecz nie uchroniło mnie to od tekstu " co to za zdjęcie, co on tam napisał?", myślę, japierdole, zaczyna się... i mówię, "nie patrz się, nic nie napisał, miałaś nie podglądać" no i k*rwa foch, przez resztę zajęć głowa w drugą stronę i nawet nie zdążyłem powiedzieć "do zo" pod koniec zajęć, bo wypieprzyła z sali, tam gdzie pieprz rośnie. Przez pewną chwilę przeszła mi myśl, żeby jej to pokazać, że tam nic nie ma, za czasów mojego białorycerstwa oczywiście pokazał bym jej, że nie ma o co "wojny" robić, ale nie muszę przed nikim tego udowadniać, bo po pierwsze NIC nas nie łączy, prócz relacji koleżeńskiej, więc o co kurwa foch...? Nie pokazałem jej tego, poczułem się jakbym był w jakimś zjebanym związku przez chwile. chciałem jej coś odpowiedzieć, ale się powstrzymałem... chillout, i przeglądam tindera uśmiechając się pod nosem. O co jej chodzi? Ja się jej nie wpierdzielam do telefonu, co mi chce pokazać, to wtedy zerkam. Szczerze...? Jakbym ja zobaczył na jej ekranie moje foto, że wysyła koleżance, czy koleżanka jej, to siedział bym cicho, lub zaczął się lekko śmiać i się droczyć ? bo jestem tematem ich rozmów ;D ;D Szkoda tego projektu z nią, coś czuję, że może być zgrzyt, samiczka sobie coś ubzdurała i teraz jest zazdrosna (ale o co?). Najlepsze jest to, że jak siedzimy razem w sali a jej mamuśka do niej dzwoni, daje na głośnik i mówi, że "siedzi z Krzyśkiem i dlatego przyjedzie później", czyli cała jej rodzinka wie, że się kumplujemy, tym bardziej daje to do myślenia, że <niedajboże> nasze "prywatne tematy" mogą być debatowane w gronie rodzinnym, jak na tym etapie już takie akcje, to co by było później ;/. U mnie nikt nie wie, z kim się kumpluje, gdzie chodzę, z kim rozmawiam, moje własne sprawy... Co to ma być?
  7. Coś w tym jest, co piszecie, nie potrafię się zdecydować na jakiś konkretny krok. Z jednej strony znajduje argumenty, żeby ją puknać, ale zdrowy rozsądek mówi inaczej. Przeważnie jest odwalona jak stróż w boże cialo kiecka lata w tą i tamtą, często rozpuszcza włosy przed lustrem (mam w sali). Jednak olewam na razie temat, mam ważniejsze priorytety w tej chwili. Po drugie haj hormonalny przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu i realizowaniu się duchowo. To nie problem dla mnie zaprosić na jakieś spotkanie typu "bilard/kawa/ciastko", i iść z tematem, bo swego czasu tak robiłem i nie mam przed tym oporów. Przedtem byłem niewyżyty, teraz trochę inaczej myślę, obecny światopogląd też ma wpływ. Dopóki nie skończe z nią projektu, to zlewam. Nie chcę tego zjebać. Później się zobaczy co będzie.
  8. Powiem szczerze, że nawet nie wyobrażam na obecną chwile ją zblocować. Jestem wrażliwy pod względem dzieci i nie potrafię sobie wyobrazić, że może być wpadka. Ona jest nieświadoma pewnych rzeczy i na pewno były by zgrzyty światopoglądowe, szczególnie jeśli chodzi o religię, sposób odżywiania, etc. Jakby mi zabrała dziecko to chyba bym ją żywcem zakopał, nawet nie chce o tym myśleć. Zobaczymy na ile "przesiąknie"... a jak nie, to sajonara. Przypomniałem sobie także audycję Marka o ciastkach, jestem trochę zmieszany, bo przeoczyłem jedną rzecz. Prawie codziennie daje relacje na FB/snapie z tematyką jedzenia, dzień bez wstawienia zdjęcia z ciastkiem/burgerem to "dzień stracony". Dobrze, że się nie napalam, bo dało mi to do myślenia. Haj hormonalny działa, bo dziewczyna ładna, lecz coś w niej jest odpychającego, mam mieszane uczucia, wkurwia mnie to, bo ciągle coś o niej rozkminiam zamiast zająć się normalnymi rzeczami. PS. Życzeń na "dzień mężczyzny" nie złożyła, ja jej 8'go złożyłem i się sfrajerzyłem, nie dostałem też od nikogo, ani od matki, ciotki, siostry, kurwa od nikogo, a w piątek obdzwoniłem pół rodziny i zrobiłem z siebie białorycerzyka. Jedynie "dostałem" od drugiej dziewczyny ojca, bo ja mu wysłałem wpierw... taka "męska solidarność", to po 2 min odezwała się jego kicia z życzeniami. ?
  9. Xymitys

    Witam

    Siema Marian ?
  10. Nie da rady, projekt tak skonstruowany, że ja muszę połowę zrobić, ona też. Innej opcji nie ma
  11. Panowie, wracam do wątku i zdaję relację z obecnej sytuacji. Nie spodziewałem się szczerze, że kobietami można w taki łatwy sposób "zarządzać". "Awięc..." Dziewczyna "przesiąka poglądami", zaczęła mi przynosić vegańskie zupki co jakiś czas, zakupiła sobie też zestaw do yerby (na początku mówiła, że jest to ohydne) do tego taki sam, jak mam ja, ogólnie banan na twarzy jest często, śmieszkowanie, lecz dystansuje ją, tak jak mi doradzaliście. Postanowiła, że zacznie się "zdrowo odżywiać - zero cukrów", nakupiła jakiś bio produktów, niby teraz jest post, ale średnio mi się wydaje, że z okazji tego postu takie postanowienie, ale niech będzie. Zrobiłem małą prowokację kiedyś, chciałem coś sprawdzić, taki typowy shit-test dla kobiet, czyli inna koleżanka dzwoni do mnie podczas, gdy siedzę z nią... i wiadomo o co chodzi. Na drugi dzień przychodzi i mówi, że się jej śniłem i ona w tym śnie dała znaki "koleżance", że ja jestem "jej" i takie tam... szczerze mówiąc, wątpię, że jej się to śniło, ale nich będzie. Co do projektu, to coś tak czuje po kościach, że mało ją to interesuje, raczej wydaje mi się, że był to pretekst, żeby jakoś się spotykać "planowo". Oczywiście ploty na uczelni poszły na całego, portierki jak zwykle nie mają nic do roboty i obrabiają każdemu 4 litery, ale mam to gdzieś, bardziej chyba ją to rajcuje niż mnie. Haj hormonalny się trochę uaktywnił, bo do brzydkich ona nie należy, ale z racji tego, że medytuję w sumie każdy dzień, (rzadko opuszczam medytację), mógłbym nad tym nie zapanować i dać się ponieść emocjom. Kontroluje sytuacje, parę razy były shit-testy z jej strony, to olałem to, lub poszła kontra, mniej czy więcej udana, ale poszła. Święta racja jest z tym "zlewaniem", w sensie nie angażować się zbytnio, nie dawać po sobie poznać, że zależy. Zawsze grzecznie się pyta, czy może przyjść pogadać do sali, zawsze to ona inicjuje, a jak dzisiaj ja zaproponowałem, czy może wpadnie, to nawet fb nie zdążył wyświetlić, że przeczytała, a już było puk-puk do sali ? Oczywiście dalej będzie dystans, lub coś więcej tylko i wyłącznie na MOICH warunkach. Wiem jak to jest, a wyczułem, że mam do czynienia z typową kobietą, która jest nieświadoma swoich instynktów, czyli myśli co innego, robi co innego i mówi też co innego. Ciekawe doświadczenie, oczywiście w żaden sposób jej nie wykorzystuje i nie mam takiego zamiaru Pozdr,
  12. Xymitys

    Obecność /tu i teraz

    Też słuchałem tego audiobooka, dobrze jest tam powiedziane, żeby obserwować cały czas swoje ciało, wtedy masz większą kontrolę nad umysłem. Zapadł mi w pamięć taki cytat, coś w stylu "kolejki i czekanie na coś, lub kogoś nie będzie już takie nudne, gdy będziesz koncentrować się na własnym ciele". To znaczy, że "patrzysz" w środek swojego ciała, eksplorujesz go. Podobno po roku, dwóch dzieją się mega rzeczy, np. z czuciem stanów innych osób i to na odległość! Ale samemu powinno to sprawdzić. Trzeba sobie zadać jeszcze pytanie, czy żeby doświadczyć takiego stanu, wystarczy przesłuchać tylko tego audiobooka ? Mam tu na myśli przygotowanie organizmu do odbioru wyższych wibracji - rezygnacja z używek i mięsa. Pozdrawiam
  13. Dbasz o siebie ? Bo to podstawa, jak chcesz mieć bzykanie (nie liczę lasek typu "żulietta"). Dziewczyna widzi, że biegasz, chodzisz na siłkę, zdrowo się odżywiasz, więcej testosteronu, to ma parcie na Ciebie. Emocje też są ważne, kiedyś pożarłem się z ex o pierdołę, tak się darła, że wywaliłem ją z auta na środku miasta, dosłownie jak worek kartofli XD, pojechałem do domu sam. Wróciła, mina widać, że wkurw, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, za co to było. Później, na koniec dnia miodzio .
  14. Dzięki za spostrzeżenia. Zauważyłem, że trochę spuściła z tonu i jakby sytuacja się uspokoiła, lecz dalej "smieszkuje", ale stopniowo mniej. Przychodzi prawie codziennie do sali, raz na krótko, raz siedzi dłużej i tam gadamy o pierdołach. Rexer może mieć rację, że chce mnie wrzucić na orbitę i mieć "chłoptasia do pocieszenia", tym bardziej, że będziemy współpracować ze mną przez ten semestr i będzie mieć opcję na kim się wypłakać ze swoich smutkow w razie czego. Ale... Jedno mnie zastanowiło, poszliśmy coś zjeść i zapytała czym się zajmuje mój ojciec... O matkę nie pytała. Zapaliła się czerwona lampka a ja bajerka, że mechanik/programista maszyn, jeździ na serwisy po Europie, ja też pomimo zupełnie innego zawodu fachu ogarniam te sprawy z tym związane, (wrażenie, że jestem wszechstronny) nauczyłem się od niego co nieco, ona lekki uśmieszek... XD Nie zależy na ruchaniu w tej chwili, 2 lata wcześniej bym nie przepuścił okazji, ale im bardziej słucham audycji Marka, to uswiadamiam sobie, że nie potrzebne są mi komplikacje obecnie, jeszcze jak się uczę. Stać mnie na dive, więc wolę iść tam i mieć spokojną głowę niż później mieć dupe obrabianą na uczelni i być może spierdolony projekt z nią. W jaki sposób mogę jeszcze sprawić, że nie jestem takim typowym chloptasiem na orbitę. Z jednej strony nie chce od niej nic, ale żeby widziała, że ma do czynienia z konkretnym zawodnikiem i nie może mnie dowolnie ustawić pod siebie, dawać ostre granice? Swoje pasje/zainteresowania mam, dbam o siebie, nie jestem od nikogo zależny, bez nałogów, nie sprawiam wrażenia pizdy/emo-cipki, ona to raczej widzi, znam swoją wartość i jestem pewny siebie. Powiem szczerze, że mało jest facetów mojego światopoglądu na tej uczelni, głównie pedałki chodzące na fajeczke, zgrywusy lub chwalacy się frajerzy, że dostali po pysku od innych (serio). Jakieś małe prowokacje jak przychodzi? Typu, że interesują się mną inne samice? Coś, żeby, sprawić jeszcze bardziej wrażenie alfy? Czy stopować i czekać na rozwój wydarzeń... Pozdr.
  15. Witam Bracia, Słowem wstępu... Mam 23 lata, studiuję w jednym z większych miast, lecz od ponad 1,5 roku nie mam dziewczyny - własny wybór, zero niepotrzebnych "wrażeń", jednym słowem troszkę psychika odsapnęła. Po skończonym ostatnim związku zabrałem się ostro za siebie i zrobiłem duży postęp, m.in. rezygnacja ze WSZYSTKICH używek + vege + audycje Marka + medytacja, ogólnie rozwijanie świadomości - ezoteryka, trochę wiem o podświadomości i wykorzystuje to w życiu, ale do sedna, Od pół roku chodzę na wspólne zajęcia z taką dziewczyną, zajęcia 3x w tyg, lecz z widzenia znamy się od początku studiów (już 4 rok), ogólnie może mieć każdego, taka 7,5/10, gdyby miała większe cycki to dałbym 8,5 a nawet 9/10, ja raczej nie należę do modeli, lecz dbam BARDZO o siebie - dieta, aktywność fizyczna, fryzjer, jakieś w miarę ładne ciuchy, może nie drogie, lecz schludne. Trochę wyglądam młodo jak na swój wiek, taki chłopczyk 18 letni, bo babeczki pytają się o dowód czasem jak ktoś poprosi, żebym kupił fajki, lecz mam spojrzenie takiego "sku*wysyna", mam wyrobioną pewność siebie i poczucie wartości - głównie to przez słuchanie audycji Marka, pracę nad sobą i "no-fap" od 4 miesięcy. To dało potworną energię i możliwe, że ona to widzi/wyczuwa, może ją to podnieca. Nie zrobił bym takiego progresu bez odseparowania się od ostatniej dziewczyny (bez obrazy dla Pań), ale JA to tak odbieram i widzę. Zaczęło się od śmieszkowania na zajęciach, takie "hihi, huhu,hehe" raz ja jakimś żartem coś zapodam, ona cała się śmieje, gadka się BARDZO DOBRZE klei, niby takie podrywanie, a niby nie... sami wiecie. Co nieco o mnie wie, że nie posiadam nałogów, zdrowo się odżywiam, widzi, że jakieś dobre rzeczy sobie sam robię, bo przynoszę na zajęciach różne koktajle/yerbę ,(inni z grupy głównie kawa) etc. mam też stypendium naukowe za wyniki, więc chyba odnosi wrażenie, że z jakimś głupkiem nie ma do czynienia. Mam wgląd do jednej salki w uczelni na studiach, mogę ją zabrać kiedy w sumie chce po zajęciach i parę razy przyszła "pośmieszkować"- oczywiście leciały różne podteksty na wiadome tematy. Ostatnio nawet coś tam włosami się bawiła, powiedziała, żebym jej potrzymał bo musi sobie zrobić warkocz, a ja wziąłem te włosy - tak jak się to robi w wiadomym celu... Ona cała czerwona, lecz uśmiech na ustach i w ogóle... Trochę jeszcze śmieszki, żarciki, "nic się nie stało" ale jakoś się speszyła za chwilę i poszła. Myślałem, że przeholowałem wtedy z tą akcją "za włosy", lecz za 2 dni znów przyszła i podobne akcje, zaczęła się bawić z kolei moimi włosami bo takich krótkich nie mam, coś w stylu na "samuraja", ale wyrywałem się trochę z tą "zabawą". Często też, podpija moje smoothie, lub yerbę, jak przychodzę z tym na zajęciach, chociaż nie pasuje jej smak XD (jak chce łyka to jej daję, jak zwykłemu kumplowi, który chce "załyczyć"), zaproponowałem jej czy nie chce osobnego kubka, to powiedziała, "chyba wystarczająco wymieniliśmy już się śliną" - bo piła już parokrotnie z tej samej butelki. Robi mi też shit testy, czy pójdę po to, czy po tamto, na ile jestem uległy jednym słowem, lecz ja twardy jurny samiec robię minę "are you fucking kidding me" + "skurw*syn w oczach"i na tym się kończy. Opisałem sytuację/relację mniej więcej, lecz w czym tkwi problem? Myślę, że szuka bolca, były zapinator zostawił ją jakoś 3 tyg temu i może od tego się tak zaczęło (nie wiedziałem, że zerwała) ja z racji swojego światopoglądu na życie (vege, zero religii, rozwijanie się duchowo - ona raczej o 180 stopni inaczej) nie za bardzo chcę z nią wchodzić w jakieś intymne relacje, bo wiem czym to się może skończyć, (rozregulowanie mojego rozwoju - głównie duchowego) śmieszkowanie zupełnie mi wystarczy do szczęścia na tym etapie życia, lecz ostatnio zaproponowała mi wspólny projekt, który będziemy realizować przez następny semestr, bo już po sesji, a ja się zgodziłem, powiedziała "w sumie masz wybór, że możesz się nie zgodzić, ale fajnie by było współpracować", ja może pod wpływem emocji powiedziałem "spoko". Wiadomo czym taka współpraca się kończy, częstsze spotkania, a co może z tego wyniknąć każdy wie, mogą puścić hamulce, a projekt jest bardzo ważny, i nie mogę dać dupy a wiadomo, jak się pokłócimy czy dojdą jakieś sprzeczki to może szlak to trafić i po projekcie, różnie to bywa... z drugiej strony nie chcę stracić koleżanki, bo śmieszkowania trochę w życiu mi brakuję, lecz nie zależy mi na związku Często doradzam kumplom w takich sprawach, lecz trudno być sędzią we własnej sprawie, nie mogę spojrzeć trzeźwo na sytuację, tym bardziej, że trochę o niej myślę, a raczej jak dobrze rozegrać tą sytuację. Co zrobić, żeby ją dystansować w razie jeszcze bardziej ekstremalnych akcji, jeżeli mogło by dochodzić do czegoś. Jak to właściwie rozegrać, jednocześnie nie wchodzić w bliższe relacje, lecz ze sobą dobrze współpracować. Da się tak w ogóle...? Tym bardziej, że raczej chce bolca. Ważne też, żeby nie odebrała tego jako "odepchnięcie" bo jak wiadomo, może być wkurw i cały misterny plan z projektem pójdzie w "pis-du" jak mówi legendarna scena z filmu. Moje luźne przemyślenia/wnioski: * Jej poprzedni "zapinator" to dość przystojny gość z tego co widziałem na FB, typowy "brodacz" 190cm, ona sama jest o parę cm wyższa ode mnie, lecz chyba jej to zbytnio nie przeszkadza, skoro już takie akcje się dzieją... Powiedziała mi też, że go "spantofliła" lecz u mnie oczywiście nie wchodzi to w grę, nie dam się... * Szuka bolca i ma chcicę, ma parcie i nie może wytrzymać stąd te chwilowe świrowanie - okej... lecz w takim razie po co proponuje mi projekt który "chcąc - nie chcąc" będzie nas wiązać przez najbliższy semestr? * Może szuka konkretnego samca do stałego związku? Lecz trochę w to wątpię, bo ona może mieć nie jednego - jak już wspomniałem jest 7,5/10 minimum. Zależy czy chce się ruchać czy już po woli się "ustatkować". Proszę Was o opinie. Pozdrawiam. X.
  16. Ja piję yerbę od niedawna i szczerze polecam. Na początku piłem z guaraną, lecz później przerzuciłem się na klasyczną - pipore, dokładnie taką https://7.allegroimg.com/s400/03b3e1/e112173c46649d6dbf036a28dbb7 Cierpki smak, ale ja się szybko przyzwyczaiłem, bo nie używam cukru, nie słodzę, ewentualnie tylko jem słodkie owoce, także nie było problemu z cierpkim smakiem, już go polubiłem Kup sobie bombille 3 flitrową, ja mam taką http://www.feminafit.pl/products/bmob_An_kopia.jpg , to dobra opcja, jak pijesz pylaste/z kawałkami liści, jak się zapcha, to odkręcasz filtr z małymi dziurkami - masz same sitko na górze, zdaje perfekcyjnie egzamin. Teraz przymierzam się na dość mocną https://zdrowydyskont.pl/wp-content/uploads/2018/10/pajarito-elaborada-1kg-yerba-mate.jpg , kupię w najbliższym czasie i przetestuję.
  17. Dobrze mówi Meg4tron, kiedyś pisałem z laską, znaliśmy się 3 dni, a ona do mnie z takim tekstem, że mnie "kocha" - od razu odpuściłem. Po paru dniach Ci przejdzie, ciesz się, że faktycznie nie spotkaliście się, bo po paru tygodniach było by jeszcze ciekawiej. Zajmij się własnym życiem, ja wyrosłem z "pisania do panienek" przed 20'tką. Wiem co mówię, dla zabicia czasu jest ok, można poznać schematy i tylko tyle. Zawsze znajdą się wymówki, żeby się nie spotkać, to choroba, matka, ojciec, "hora curka", pies, kot w ciąży ^^. Ogarnij 4 litery i zrób coś wartościowego, nie przejmuj się, poczytaj jak faceci kończą z takimi kobietami. Pozdr
  18. Witajcie szanowni bracia i siostry ! Chciałbym dzisiaj Wam przytoczyć moją historię jak "wypracowałem" nawyk szczęścia, a raczej jego odczuwanie, i jak udało mi się ten stan zepsuć. A więc... mój detoks fizyczny i duchowy zaczął się jakoś 1,5 roku temu ale po kolei... Miało to miejsce po ostrej libacji alkoholowej, jakoś w wakacje ~~1,5 roku temu, ze znajomym, po skonsumowaniu szlachetnego alkoholu z biedronki czy innej stonki i zagryzając najtańszą papryką ze słoika, następnego dnia powitałem się słowami "kuuuurła... już nie wezmę tego do ust". Wszystko oczywiście było by tak, jak dawniej, czyli za 2 dni poszedłbym po alkohol do sklepu gdyby nie jeden mały ale NAJWAŻNIEJSZY szczegół... ta zasrana papryka siadła mi na żołądku i przez parę ładnych dni nie mogłem się pozbierać z uporczywego bólu brzucha. Zrobiłem sobie wtedy małą przerwę od % i tak się zaczęło. Na początku nie odczuwałem żadnej poprawy samopoczucia, ogólnie w moim życiu towarzyszy mi stres związany z uczelnią, najbliższa rodzinka, która jest rozsiana po całej europie, do tego ojciec i matka po rozwodzie, ja w zupełnie innym mieście w Polsce na studiach. Nie to, że się żalę, czy coś w tym stylu, ale chcę zobrazować sytuację i pokazać jak ciężko utrzymać pozytywne myśli, do tego dołóżmy dziewczynę z borderline i jeszcze parę pierdołek by się znalazło. No ale przechodząc do rzeczy... Poza rzuceniem % powiedziałem, że jak już poszedł alkohol, to pójdzie wszystko z grubej rury, czyli przejście na wegetarianizm (obecnie od pół roku veganizm) i "doskonalenie" siebie pod względem mentalnym, czyli na pierwszy rzut poszła próba medytacji, słuchanie różnego typu "kołczy", również tych z kapeluszami gandalfa, zachowując oczywiście wrodzony dystans do wszystkiego. Tak bardzo zależało mi na rozwoju duchowym do tego stopnia, że postanowiłem zaufać pewnej "kołczance" i rzuciłem mięso, którego byłem wielkim zwolennikiem, jednym filmem mnie urzekła, dało mi to do myślenia. Już nie pamiętam dokładnie jaki to był ten film, ale darze ją wdzięcznością za tą zmianę w moim życiu. Od tego czasu zero alko, fajek nie paliłem, zero mięsa, ograniczyłem śmieciowe jedzonko, czasem tam się zjadło pizze, czy vege tortille, ewentualnie coś słodkiego, ale nie było tego tyle co kiedyś. Od przejścia na veganizm minęło już około pół roku, miewałem stany bardzo przyjemne, lecz mijały one z czasem, później znów się to powtarzało, po prostu dobrze się czułem a następnie znów średnio. Znalazłem w tym czasie kanał Marka, który trochę otworzył mi oczy na podejście do płci przeciwnej i wytłumaczył niektóre aspekty związane z dobrym samopoczuciem=nawykiem szczęścia, lecz to nie wystarczyło, ale było BARDZO blisko. Jakoś parę dni temu, przygotowywując się do sesji byłem trochę w dupie, i po prostu szukałem "cudów na kiju", żeby jakoś ogarnąć materiał, być dobrej myśli i takie tam. Natrafiłem na pewien filmik z YT coś w stylu "Nie uwierzysz ! to zmieni Twoje podejście do wszystkiego - złota zasada" pewnego "kołcza", miałem scroolować dalej, ale jakimś cudem sam mi się otwarł. I tak słucham tego i słucham... w pewnym momencie "JEEEB" !!! to działa ! Powiem tak, gdybym trawił na ten filmik trochę wcześniej albo trochę później, to NIC by z tego nie było !!! Akurat tak się składa, ze od 1 stycznia jem WYŁĄCZNIE zdrowe rzeczy (takie postanowienie), owoce, warzywa, kasze, etc, ZERO CUKRU, bo to WAŻNE! Wierzcie lub nie, ale przez parę dni byłem w takim "transie" po prostu "stan Flow" o którym mowa była w tym filmie tego "kołcza" i dałem radę ogarnąć materiał w niewiarygodnie krótkim czasie. Byłem po prostu w szoku, nie wierzyłem, że będąc w tym stanie, wszystko może się okazać TAK PROSTE. Oczywiście miewałem ten stan wcześniej, lecz nie zdawałem sobie z tego w ogóle sprawy ;( a szkoda. Puentując, dzisiaj kupiłem sobie pączka, po 13 dniach normalnego jedzenia, do tego na głodny żołądek, i co się stało ? Stan flow poszedł się j*bać, wróciły negatywne myśli, że nic się nie uda, czyli tak jak wcześniej. Na moje szczęście, depresyjny stan minął po paru godzinach, powrócił stan folw, jak organizm przetrawił ten cholerny cukier, który zamienił się w wiadomo co... Powiem tak, gdybym nie zjadł tego cukru w tym pączku, to nawet nie zdawałbym sobie sprawy jakie cenne doświadczenie by mnie ominęło. Po tym, mam jeszcze większą motywację do doskonalenia, spędzania ze sobą czasu, kochania siebie, czyli wypracowywania poczucia szczęścia, o którym często mówi nasz guru - Marek, jestem mu BARDZO wdzięczny, na pewno przyczynił się w dużym stopniu do uaktywnienia poczucia szczęścia, czyli stanu FLOW we mnie. Tak jak mówiłem wcześniej, miewałem ten stan radości, szczęścia często, tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy, nie potrafiłem go wykorzystać zawodowo w mojej pasji, czyli studia, bo NIKT mi nie powiedział, że tak można. Przepis na flow ? Dbaj o siebie!!! Zero nałogów, "dogadzanie sobie" w postaci warzyw, owoców, dobrego jedzonka, a nie gówien z maka, medytacja i wdzięczność sobie za to wszystko. To długa droga, ale WARTO, niektórzy może mają to wrodzone, może podświadomość gra tu swoją rolę, o której mówi Marek, (zapewne ogromną rolę), programy podświadome, temat rzeka, ale się UDAŁO, chociaż przez te parę dni, i nadal (z wyjątkiem epizodu z pączkiem) to trwa. Chciałbym utrzymać ten stan jak najdłużej się da, będę trenować, aż osiągnę w tym mistrzostwo. Wam też tego życzę z całego serca. Sorki, za ewentualne literówki, ale już dość późno, a ja chciałem się podzielić tym doświadczeniem ! Pozdrawiam wszystkich ! ?
  19. Ludzie, jesteście miętkimi pipkami !!! Zobrazujcie sobie mnie, który nie pije, nie pali i do tego jest vege... Wyobraźcie sobie widok zakompleksionych Januszy, co to oni wiedzą lepiej, że trzeba "dzień święty święcić" i takie tam pierdoły. Oczywiście nie obyło się bez docinek na temat vege, ale jak popatrzyłem sarkastycznie na te wszystkie ciotki/babki, które wyglądają jak Warszawa po II wojnie, to nawet nie miałem z nimi ochoty dyskutować, bo sobą nie reprezentują żadnego argumentu. A ja, szczupły, młodo wyglądający, "nic nie wiedzący o życiu" prawie im kulturalne odpowiedzi, na tematy, które mam pojęcie i to są FAKTY a nie "mądrości życiowe schorowanych ciotek".
  20. Jasnowidzenie raczej nie polega na odgadywaniu numerów totolotka. Ale może inaczej... Jackowski przewidział niektóre sytuacje dlatego, że zostały one wcześniej zaplanowane, a nie zostawione samemu losowi, np. kryzys bankowy. Dlatego niektórzy przewidują częściowo lub w ogóle się nie sprawdzają im się wizję - mają błędne dane. O ile wierzymy w multiwszechświaty, o tyle może im się to mieszać, kolidować z alternatywnymi wydarzeniami i tu dochodzimy do meritum. Możliwe, że Jackowski ma on dostęp do kronik akaszy, czyli zbioru wiadomości/emocji/informacji wytwarzanych przez "wszystko", panujących w "eterze", dlatego mógł to "sczytać" i nam to przekazać, bo to było zaplanowane. Jeżeli totolotek byłby "ustawiony" to jak najbardziej byłby w stanie to przewidzieć, możliwe że P. Wałęsa miał takie zdolności?? Przychodzi tu też kolejna kwestia, jak ktoś jest na to wyczulony i z jaką "mocą" ktoś lub coś zostawia to w "polu".
  21. Dla tych, którzy chcą podjąć wyzwanie "no-fap", on ma idealny filmik do tego. Zawsze, gdy mam chwilę słabości to przypominam sobie ten film i pomaga. Ogólnie chłopak pozytywny, dużo rzeczy fajnych mówi, taki empatyczny bardzo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.