Skocz do zawartości

deleteduser14

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser14

  1. W ogóle śmieszny ten internet, bo czasem wypowiedź przeczytana ma inny wydźwięk niż autor miał w zamiarze (nie widzisz mimiki, języka ciała i się mylisz). Też życzę Ci (i każdemu w sumie mężczyźnie), żeby nie doszło w jego związku do dysproporcji i niesprawiedliwości. Co do tych kart - śmieszna sprawa, bo taką kartą są dzieci i rodzina jako ja, żona i dzieciaki razem. Dla mnie to są rzeczy które dają mi boost do działania i w tym znaczeniu jest to potężne aktywo, mocna karta. Swoisty paradoks polega na tym, że jest to zarazem mój najsłabszy punkt ("słaba karta") bo można mnie łatwo wybić z pantałyku i zniszczyć robieniem burdelu w tej dziedzinie (w moim wątku w świeżakowni całe tło). Poruszona przez Ciebie kwestia niesprawiedliwości jest czasem trochę względna (tak jak inne rzeczy vide: Korwin i jego jakże słuszne "zawsze się trochę gwałci"). Z tytułu tego mojego większego wkładu (czy też całkowitego pokrywania niektórych wydatków) mam też bonusy w innej sferze, np. mogę bezproblemowo wyautować się z rzeczy, które powinienem robić pół na pół (no bo skoro 50/50 wydatki, to reszta też) np. z porannego robienia śniadania dzieciom do szkoły, sprzątania domu itd. Zamiast latać z mopem mogę sobie wyjść pobiegać i przemyśleć przy okazji jakieś zagadnienie zawodowe, żeby zarobić, żeby nie musieć latać z mopem. Taka dysproporcja daje pewne punkty z pozycji siły, które zamykają kobiecie próby dyskusji. Także znowu jakieś do ut des - w sumie robię to co lubię i zarabiam po to, żebym nie musiał robić tego, czego nie lubię. @Gr4nt tutaj pisał, co ja rozumiem - chcesz mieć kobietę na stałe, która będzie robiła więcej niż połowę w życiu codziennym domowym, to sam (niestety) też musisz dawać więcej niż połowę w innych kwestiach. Ostatecznie - wolę mieć więcej czasu na sprawy zawodowe i przyjemności i zaprosić na ten weekendowy wypadzik niż ładować zmywarkę czy wieszać pranie.
  2. Upraszczasz panie i chyba nie zrozumiałeś ironii, którą (widocznie nieudolnie) starałem się uzyskać poprzez częste powtórzenia. Ale mniejsza już o formę, bo treść jest akurat tutaj istotniejsza. Nie wiem, jakie masz doświadczenia osobiste w temacie wieloletniego małżeństwa z dziećmi ale ja jakieś mam i podzieliłem się swoim. Każdy dąży do osobistego, egoistycznego szczęścia, prawda? Niewiele jest rzeczy za darmo. Dobra mateialne, które służą zaspokojeniu jakiś potrzeb (uszczęśliwiają Cię) - za nie płacisz. Płacisz też za usługi, takie jak wycieczki, trenera personalnego, fryzjera, zwężenie spodni. Innymi słowy, żeby coś uzyskać musisz zazwyczaj coś dać. Dajesz kasę, ale masz węższe spodnie i lepiej wyglądasz, dzieki czemu lepiej się czujesz, masz pozytywną samoocenę. Biznes też wymaga inwestycji. Raty leasingu za sprzęt, czynsz najmu lokalu, pensje personelu, materiały biurowe. Żeby zarobić inwestujesz: innymi słowy kupujesz sobie warunki do zarabiania, wydajesz trochę, żeby móc zarobić więcej. To forum dało mi fajną wiedzę i losy oraz wypowiedzi kilku braci dały mi do myślenia, więc chcę się podzielić swoimi doświadczeniami - jako męża i ojca dwójki dzieci, człowieka który jakąśtam pozycję zawodową i biznesik oraz aktywa posiada i dwanaście lat z jedną kobietą przeżył. Próbowałem bycia rygorystycznym w kwestiach finansowych i nie byłem szczęśliwy ani nie miałem warunków do zarabiania. Zmieniłem swoje podejście i wraz z tym jestem szczęśliwszy i mam warunki do zarabiania. Tyle, kto chce, niech korzysta.
  3. Przeczytałem tam m. in., że "Komunizm to dzieło żydowskie. Lenin jak i Trocki byli Żydami. Naziści, to również dzieło żydowskie, ponieważ Hitler był Żydem." ale nie widzę źródła wyliczenia tej kwoty. OK, wątka aferzystów nie kontynuuję i przyjmuję do wiadomości, że sprawcy są, póki co, nieznani. A jakie partie do tej pory upartyjniły sądy? (To znaczy do której partii należą ci sędziowie, których trzeba odpartyjnić?). Czy stan wymiaru sprawiedliwości kulał przez zasiadanie w nim drobnych złodziejaszków i usunięcie ich (a, właśnie - ilu takich sędziów-złodziejaszków do tej pory złapano?) stan ten poprawi?
  4. Kilka dni temu wczesnym rankiem zobaczyłem tutaj - wydaje mi się, że w Świeżakowni- temat (założony pewnie przez jakiegoś jajcarza) opisujący jakiś dzień i przemyślenia: chłopak opisuje dzień jak to się obudził, chodził po Krakowie, chciał kupić czy też kupił alkohol, pytał się o której ekspedientka kończy pracę itd. Tekst był satyryczny, ale według mnie napisany z polotem. Widzieliście to też? Teraz zniknął - dlaczego? (A nie np. został przeniesiony na ścianę hańby?) Domyślam się tylko, że temat był napisany przez wroga M. Kotońskiego i jeżeli tak i komuś się będzie chciało odpowiadać to proszę o lakoniczną odpowiedź. Od razu wyjaśniam - nie promuję tutaj żadnego hejtu ani tym podobnych napasowań/stalkingu i tym bardziej nie jest związany żadnym porozmieniem z kikolwiek źle życzącym założycielowi i gospodarzowi forum, po prostu pytam.
  5. Gdyby tylko konsekwencje tego ponosił tylko i wyłącznie ów wagonowiadrowcoszuflista, to nie byłoby problemu. Potrącił Cię kiedyś pijany kierowca?
  6. A jakie to ma przełożenie na poziom dobrobytu/ubóstwa? Jakie to są emerytury? Którzy to są konkretnie? Jeżeli już wiemy którzy oraz mamy przecież organy ścigania i sądy, to czemu jeszcze nie zostało to zrobione? Jakie bedą wpływy z proponowanej licytacji publicznej? Jakie będzie przeznaczenie tak pozyskanych środków? Po takiej zmianie ile osób w kraju będzie opodatkowanych podatkiem dochodowym od osób fizycznych? Zakladając spadek wpływów z tego podatku - ile on wyniesie i wpływami z jakiego źródła zostaną zastąpione wpływy z tego podatku? Dlaczego akurat taka proporcja? Potraktujmy moje pytania zatem jako pytania z sali na kongresie założycielskim. I żeby nie było - to nie są żadne podśmiechujki (no dobra, to ostatnie miało wprowadzić element humorystyczny) ale naprawdę chciałbym doprecyzować parę kwestii i poznać zależności.
  7. W wypowiedzi pani urzekło mnie słowo "cywilki" oraz różnicowanie ofiar i gradacja, wyrażana miejscem w wypowiedzi: "wiele cywilek i cywilów". Urzekła mnie twoja herstoria. Wypowiedź o niczym i służąca tylko zwróceniu uwagi, że w czymś brały udział kobiety (Thank you, cpt. Obvious!). Czekam na kolejne filmiki od: osób z ciemnymi włosami, jasnymi włosami, rudymi włosami, łysych, niskich, wysokich, otyłych, szczupłych, architektów, piekarzy, spawaczy, ślusarzy, dżokejów, miłośników brydża.
  8. deleteduser14

    Godzina "W"

    Mam pogląd taki sam jak @tytuschrypus i myślę też jak @Rnext Dowództwo i przywódcy polityczni, w tym nasz legalny rząd w Londynie i gen. Komorowski mieli bardzo racjonalne powody dla wywołania powstania - a była nim obrona przed sowietyzacją Polski. Nie można ich winić za to, że nie znali tego, czego znać nie mogli, w tym postanowień teherańskich. Na dzień podejmowania decyzji o wybuchu powstania z ich wiedzą, popartą widzianym na ten dzień stanem sił niemieckich w Warszawie i zbiżających się wojsk radzieckich, faktem powołania PKWN - decyzja miała racjonalne podstawy. Nikt nie mógł przewidzieć przyszłości. Polska strona nie dysponowała też doskonałą siatką agentów ani kimś w rodzaju R. Sorge. Tragedią (ale chyba niemożliwą do przewidzenia) była skala cierpienia ludzi jak i straty dla narodu. Przecież przez powstanie i barbarzyńskie niszczenie Warszawy przez okupanta po upadku powstania nasza stolica jest jedną wielką rekonstrukcją. Współczuję wszystkim ofiarom tego powstania, jako ofiarom wojny i podziwiam odwagę każdego żołnierza powstańczego. Obyśmy nigdy nie zaznali wojny. To ja już poproszę. Polska tę wojnę przegrała w każdej możliwej postaci i trzeba uczyć się na błędach. Dziś jesteśmy mądrzejsi i głupotą byłoby powtarzanie błędów popełnionych przez kierownictwo polityczne z lat 1939-45. Poczytajmy treść umów sojuszniczych angielsko-francusko-polskich (z załączonymi protokołami) i gwarancji z 1939 roku i porównajmy z (nieznanymi ówcześnie Polakom) decyzjami sztabów angielskiego i francuskiego oraz tym, jak faktycznie przebiegało przystąpienie do działań powietrznych i lądowych przez naszych sojuszników. Lepszy naród żywy i niezniszczony choćby okupowany, czy zniszczony moralnie i materialnie i też okupowany?
  9. To załóż temat: "Ruchanie meżatek - temat ostatni: konkretne podsumowanie" i napisz w nim to podsumowanie. Eureka! Jak należy zakładać, nikt potem już nigdy ani nie piśnie o zagadnieniu ani nie będzie ciągnął tematu.
  10. No to w takim razie już wiesz i nie ma potrzeby ciągnięcia tego tutaj w gościnie u dewastatora. Przepis na sukces topiku na forum: wejdź, napisz o ruchaniu mężatek. Pierdyliard stron odpowiedzi "w koło Macieju". Było, było i poza tym było. Po co rozrzedzać treść forum? Wejdzie za czas jak nowy samiec szukając oświecenia i znajdzie gros wypowiedzi o tym samym.
  11. Były i są już od tego przynajmniej 3 tematy-miejsca a tym forum. Koniecznie trzeba robić czwarte, w dodatku w Świeżakowni - Mojej Historii (nie od tego ten dział jest) w temacie rzuconym na odwal się przez kogoś kto wszedł, napisał coś dla samego pisania?
  12. Temat wiele wnoszący, rozwojowy. Dwie strony na chwilę obecną. Dziękujemy autorowi za poruszenie jakże ciekawych zagadnień, precyzyjne zakreślenie celów i ważkich treści (vide: pierwszy post).
  13. Nie obrazam się Może tak jest, a może tylko tak wygląda. Pogląd taki jest niestety znakomitej większości kobiet, więc nie mogę się czuć szczególnie pokrzywdozny - innymi słowy, z inną pewnie byłoby to samo. Z żoną mam dzieci i spokój rodzinny jest tej kasy warty - niczym dla Henryka Paryż mszy Już powiedziałem - alternatywą są skrupulatne rozliczenia i jazdy. Żeby zarabiać czynsz za lokal płacę, podatki i ZUS płacę (a tutaj też nieekwialetnie i przymusowo )- no to jak jeszcze żonie (i przy okazji sobie) trochę przyjemności zrobię, to już sobie gorzej nie zrobię. Tak jak mówiłem - niestety takie są według mnie reguły gry. Masz więcej to trochę sypiesz i nie ścibolisz się z rachunkami. A co do zasad mojej żony gdyby (albo, odpukać, kiedy) proporcja się odwrócą - to szczerze nie mam złudzeń. Kobieta to byt prosty i bilogiczny, słabym i gorzej zarabiającym się brzydzi a na pewno nie pożąda. Czyli na rewanż to specjalnie nie liczę.
  14. @Kespert ciekawy temat i ładnie napisany - miło mi czytać (chodzi o formę, nie cieszę się Twoim nieszczęściem) kolejnego forumowicza, który umie pisać nie tylko poprawnie, ale i ze swadą. Moje zdanie - radzę Ci nawet coś więcej niż Koba w rozkazie 227 - Ty już stój i nawet nie rób ani kroku, tym bardziej naprzód! Podoba Ci się Pani, łączy wasz coś, uważasz, ze lepiej nie będzie - rozumiem (może się mylisz a może nie, nie wiem, ale rozumiem) ale na 99% po ślubie i ewnentualnym dziecku będzie tylko gorzej! Po ślubie i dziecku ZAWSZE jest gorzej, to jest sprawdzone, potrwierdzalne i powtarzalne. Oczywiście jest też inaczej, musisz sie bardziej gimnastykować i trzymać, mas to dziecko, ale coś za coś. Dodatkowo - temat dziecko? Nie dość, że kobieta jest w wieku już mocno zaawansowanym, to jeszcze ma problemy i cierpi z uwagi na niespełnienie biologoczne. Ryzyko powikłań wzrasta wraz z wiekiem kobiety - myślałeś chociaż przez chwilę co się stanie jak z nią będziesz miał niepełnosprawne dziecko? Jak chcesz mieć dziecko, to zaczynaj z młodszą. Jeżeli zaś widzisz się tylko w aktualnym układzie, to ja na Twoim miejscu już bym go nie rozbudowywał. Dbaj o siebie i swoje. To, co masz dzisiaj to naprawdę pikuś w porównaniu z tym, co Pani ci może jeszcze pokazać.
  15. Aaa, to przepraszam. Cofam wszytsko, co napisałem. Właściwa treśc powinna brzmieć: "Trzymaj się stary, wszystko będzie dobrze!".
  16. Nie, to ranga a nie nick. Sam jesteś kot . Kot kotu kotem.
  17. Temat dla prawnika (Twojego prawnika, autorze wątku, nie forumowego ani Mecenasa Google). To, co masz zabezpieczone to tytułem dostarczania środków utrzymania rodziny (bodajże art. 27 KRO - z pamięci). Przewrotnie jest to nazwane zabezpieczeniem, bo w rzeczywistości nie antycypuje świadczenia zasądznego w wyroku (czyli alimentów na małoletnie dziecko i ewentulanych na rozwiedzinego małżonka) ale jest zasądzane bo nadal jesteście małżeństwem i rodziną. Stan taki trwa tylko do prawomocnego rozwodu. Temat rzeka, ale dla specjalisty. Bierz adwokata i działajcie. W zażaleniu na to postanowienie (termin zawity 7 dni od doręczenia postanowienia) pokażecie jak naprawdę się sprawy mają i sąd II instancji może uchyli. Potem - zawsze w razie zmiany stosunków możesz składać wniosek o zmianę lub uchylenie zabezpieczenia. Z mojego doświadczenia - na to specjalnie nie licz, orzeczenia takie utrzymują siłą inercji wielką żywotność. Raz popełniona głupota sądowa żyje dalej i sądy lubią ją podtrzymywać przy życiu. Jeszcze raz mówię - tema do indywidualnego opracowania z pełnomocnikiem! NIe substytuuj takiego pełnomocnik wiedzą z internetu.
  18. @Tranquilizer dobrze piszesz. Nie wspomniałeś jeszcze o jednym scenariuszu: e) facet nagle trafia na "żyłę złota" - następuje nagłe powodzenie zawodowe lub biznesowe. Bardzo dobrze w ujęciu satyrycznym (ale takim oświeceniowym niczym Krasicki, czyli żeby edukować ) temat opisał @Gr4nt Mężczyzna z klasą ma też gest i nie jest w sprawach finansowych z partnerką małostkowo-drobiazgowy. Nie chodzi tutaj o kretyńskie wkładanie sobie jaj w imadło i pozbawianie się aktywów celem obdarowania/kupienia kobiety (nieruchomości/samochody/wielka kasa), ale: a) jak się zarabia lepiej i jest dysproporcja, to podział 50/50 w wydatkach nie przystoi (tzn. zwłaszcza kobieta będzie kręcić nosem - tak jest i co poradzisz), b) trzeba czasem się rzucić i postawić jakiegoś ekstrasa typu wyjazd, c) częściej niż przypadek b) trzeba robić mniejsze "nierefundowalne" wydatki typu wyjścia do restauracji. Julisz Cezar nie miał głowy do trzymania kasy i miał gest co się zowie, był łysy ale jebaka i kobiety go uwielbiały a mężczyźni zazdrościli i podziwiali Bardzo słuszna jest uwaga @Tranquilizer i pomysł co do pewnego udziału. U mnie w małżeństwie dałem sobie spokój z rozliczaniem 50/50, bo: 1) trzeba było każdy wydatek z osobna rozliczać. allbo zbierać i zestawiać i się robił burdel (tzn. jak to kontrolowałem i robiłem rozliczenia i zestawienia ale kobieta nie dotrzymywała kroku), 2) kobieta nie ma głowy do tego i się irytowała, 3) kobieta wiedziała, że mam więcej od niej i się irytowała 4) meżczyzna jest jednak postrzegany jako strona, która ma dawać bezpieczeństwo ekonomiczne i jakeiś bodźce dla kobiety, więc... kobieta się irytowała, 5) jak kobieta się irytowała, to ja już naprawdę wolę zarobić sobie w spokoju tą kasę i ją wydać i mieć dobry klimat w domu żeby tą kobieta się nie irytowała, niź być dumnym z rachunków i mieć rozpiździel w domu. W kwasach domowych nie mam weny ani kreatywności potrzebnej do zarabiania. Po tych soświadczeniach wprowadziłem zasadę: mamy jednen wspólny rachunek bankowy na który ona miesięcznie przelewa jakąś kwotę (circa 2/5 jej zarobków), ja drugie tyle samo. Wydatki na samego siebie każdy płaci sam: w tym paliwo, żarcie do pracy, kosemtyki żona kupuje sobie ze swojego. Z kwoty ze wspólnego konta opędzamy wydatki na dzieci i wydatki domowe (ja robie przelewy i trzymam rękę na pulsie), a resztę - jeśli zabraknie - płacę ja. Z tej kasy nie bierzemy nigdy na wycieczki/wyjścia - ja to zapewniam. Czyli: kobieta łoży co miesiąc stałą kwotę na wspólne, z resztą niech sobie robi co chce. Ode mnie ma przyjemności, co działa o tyle dobrze, ze jeśli ja jestem zadowolpony to i ona na tym korzysta.
  19. @dziadek do orzechow Bardzo ciekawy, wartościowy i fajnie napisany wpis. Z przyjemnością przeczytałem.
  20. W sumie temat chyba zakreśliłeś dość ogólnikowo i zbiorczo, ale jak sam faktycznie ostatnio myślałem o kąciku dla długodystansowców. Dlaczego? Według mnie wiele taktyk i porad na forum nie znajduje prostego zastosowania do małżeństw z dziećmi - żony w 5 minut nie wystawię ani nie wysadzę z samochodu, rozejście się jest bolesnym i długim procesem, w dodatku sprawa nie dotyczy tylko was ale i dzieci i innych ludzi (rodziny małżonków też się angażują). Tak tutaj chwalone badboyostwo w małżeństwie, dla facetów z biznesami lub na stanowiskach...uhhh. U mnie małżeństwo od 10 lat, znajomość od 12 lat. Ostatnie 1,5 roku - pierdolnięcie na dno i odbicie się, w drodze na powierzchnię poważne zawirowania, w tym przyłapanie żony na próbach umówienia się z żonatym kolesiem poznanym przez portal randkowy. Obecnie jest OK. Dbam o siebie, dobrze (coraz lepiej nawet) wyglądam, we wszytkich dziedzinach jest lepiej. Wiedza z forum pomogła jak cholera, aczkolwiek nie stosuję jej ortodoksyjnie. Potwierdzam w 100% że trzeba dbać o ciało, unikać stagnacji i dawać wycisk w łóżku, włącznie z dominacyjnymi zagrywkami (ewidentnie w moim wypadku działa). Ale na przykład nie chronię (już) desperacko kasy - ale ją wydaję. Co mi z tego, że będę kilka tysięcy do przodu, jak będę miał non stop kwasy, które zatrują mi życie i w końcu uniemożliwią zarabianie (potrzebuję komfortu psychicznego i braku byzczenia nad uchem). Wolę zatem np. zaprosić na zagraniczną wycieczkę. W rezultacie i sam pojadę i kobieta jest radosna i wszystkie benefity z tym związane (typu seks oraz seks). Nie ma co się certolić i rozliczać za bzdety, szkoda życia i zdrowia, te pseudostraty i pseudooszczędności to się zarobi w chwilę. Co cenię w stałym związku? W zasadzie wszystko: spokój, znajomość (z grubsza, bo jak widać zaskoczyć się też można) tematu, preferencji, stabilizację no możliwość stworzenia rodziny. Nie dałbym rady wychowywać dzieci w jakiś patchorkowych układach typu dwóch tatusiów i dwie mamusie i w dodatku w rotacji. Czy coś mnie wpienia? W sumie nie. No bo przecież i tak "kobiety nie zmienisz. Możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni.". Wpieniają mnie niektóre zachowania żony, ale w sumie dzieki wiedzy, że to jest typowe (tzn. z innymi miałbym z grubsza tak samo) - nie ma się co nadmiernie frustrować. Ostatnio nawet nauczyłem się chyba nie ciągnąć niektórych tematów, nie dążyć co wyjaśnienia, nie odpowiadać na jakieś tekściki...no bo w końcu co to zmieni.
  21. Paliłem od 16 do 33 roku życia. Widzę, że w jednym wpisie piszesz, że wypaliłeś ostatniego, potem znowu wracasz. Jesteś uzależniony. Nikotyna to trucizna, która wpływa na wydzielanie różnych substancji i zaburza naturalne funkcje i regulacje Twojego ciała. To, co teraz masz jako palacz (te Twoje pseudopozytywy palenia: piszesz że Cię pobudza) masz tylko dlatego, że jesteś uzależniony! Człowiek wolny od nałogu ma dostęp do tych wszystkich uczuć co Ty bez papierosa. To Ty żeby je osiągnąć musisz palić. Zaspokajając głód nikotynowy wracasz tylko do stanu, który miałbyś, gdybyś nie był uzależniony. Wszystko to opisał Allen Carr - polecam. Wytrzymaj miesiąc bez fajek i pójdzie dalej. Wytrzymaj głód niktynowy, zabij tego potworka i fajki już nigdy nie będą Ci potrzebne. Od czasu jak rzuciłem fajki mam nadal każdego dnia dużo stresu (zawodowego na szczęście), myślenia, przeżyłem różne niefajne historie - ale do palenia nie wróciłem. Papieros NIC Ci nie daje - on tylko przywraca Ci ten stan, w którym byłeś przed uzależnieniem. Allec Carr opisuje to tak, że ulga z zapalenia to tak, jakbyć całe życie nosił za ciasne buty po to, żeby doznawać przyjemnosci, gdy je na chwilę zdejmiesz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.