Skocz do zawartości

deleteduser14

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser14

  1. Otóż to. Rozmnażanie jest (o ile dobrze pamiętam z podstawówki) jedną z funkcji życiowych. Od miliardów lat robi to każdy organizm na Ziemi. Posiadanie dzieci uważam zatem za coś naturalnego, a nie jakieś cuda-wianki dla pasjonatów. Co do mnie - jestem ojcem dwójki dzieci (córka 9 lat, syn 8 lat) i bardzo to sobie chwalę. Może mam sobie coś z dziecka (ktoś tutaj kiedyś dał taki fajny cytat, że najlepiej jest mężczyźnie mieć w sobie więcej z dziecka a mniej z młodzieńca), ale często się z nimi naprawdę dobrze bawię. Frajdą jest też pokazywanie im świata (przyroda, różne elementy życia społecznego), opowiadanie. No i to uczucie, kiedy im się coś udaje, widać postęp - daje kopa często lepiej niż wszelkie używki, w które się bawiłem. Może to zabrzmi egoistycznie, ale sam z tego ojcostwa też coś mam - energię, motywacje do zmian. Na przykład warto być fit nie tylko dla bab, ale też, żeby dać przykład dzieciom, że tata to nie jest ciapa i że człowiek nie musi być zjebany jak coraz więcej ludzi dookoła. Ogólnie z dziećmi jest tak, że mam po co i dla kogo żyć, poza samym sobą i w dodatku to życie jest inne i ciekawsze według mnie niż życie ot tak, dla samego siebie (bo to ostatnie może niepostrzeżenie zmienić się jedynie w trwanie). Mam też taką uwagę, przemyślenie, żeby z tymi dziećmi to nie planować za bardzo, bo na planowanie i logikę to pewnie dzieci najlepiej mieć na emeryturze, bo wtedy ma się dużo czasu. Jak cżłowiek jest ogarnięty, zdrowy, bez nałogów i ma robotę to przed trzydziestką (kobiety - facet może ciut dłużej pobimbać) dzieci mieć powinien. Mędrkować nie ma za bardzo sensu - jasne, że wskutek pojawienia się dzieci pewne dziedziny i aspekty życia się pogarszają albo zanikają, ale coś za coś, a według mnie to jest dobry deal. Dlatego czasem dobra wpadeczka dwójki ogarniętych ludzi nie jest zła.
  2. Genialne. Właśnie przerobiłem wątek naszej wesołej góraleczki z Nowego Sącza - polecam. http://tagthesponsor.com/2017/06/02/another-fake-model-from-london-paulina-julia-mordawska-offering-her-modeling-services-for-a-holiday/ Przepraszam, że post pod postem, ale panna Bartoszewicz też ustawiła wysoko poprzeczkę http://tagthesponsor.com/2018/02/01/french-polish-insta-trollop-lisa-bartoszewicz-agrees-to-camel-fetish-in-dubai/ Jestem taki dumny. Kiedyś imię polskie we Francji rozsławiali książę Poniatowski (jedyny chyba nie-Francuz będący marszałkiem cesarstwa), Kozietulski, "Błękitna Armia" Hallera a teraz: "I'm coming to see the prince Bin Shaken Aziz and I agrre his fetish and I will be gifted 30.000 euros and...yeah, I agree everything".
  3. Jasne, że jeszcze lepiej. A co do "ogarnięcia pasji" to raczej niestety odpada - poza pracą zawodową, spędzaniem czasu z dzieciakami i ogarnięciem cielska (bieganie/siłownia) to wiem, że nic nowego już nie wcisnę.
  4. Bracia, podczepiam się pod temat (mam nadzieję, że autor wątku nie ma nic przeciwko), nie chciałem zakładać nowego. (Spojler: przed zamieszczeniem posta czytam każde zdanie poniżej napisane i brzmi gejowsko, hihram się z tego jak troglodyta ale jedziemy). Nie mam żadnego kolegi w porównywalnej do mojej sytuacji (wiek, stan cywilny, rodzinny, etap rozwoju zawodowego, system przekonań, doświadczeń etc.). Myślę sobie, że fajnie byłoby mieć takiego kolegę, z którym możnaby po prostu wyjść, pogadać (bez picia - jestem abstynentem alkoholowym) i zarazem móc powiedzieć coś szczerze w klimatach tego forum (wykluczam białorycerzy, zaniedbanych, osiadających na laurach - wiecie, o co chodzi) i zarazem nie być posądzonym o chęć przygód rodem z Brokeback Mountain. Czy jest jakiś portal, najlepiej sprawdzony przez Was (może być i inne medium) przez które możnaby poznać jakiegoś kolegę z okolicy? Ostatnio odświeżyłem kontakt jednym kolegą, ale po jednej rozmowie z nim widzę, że nie nadajemy na tych samych falach i jakoś nie chcę tego rozwijać.
  5. No, bracie @Gr4nt, samego like'a nie mogłem zostawić. Genialna uwaga!
  6. @tytuschrypus zapomniałeś o debatach oxfordzkich (dwukrotnie wzmiankowanych w pierwszym poście). Nie chcę walić niektórych spraw prosto z mostu, ale mam po prostu pewien pogląd na sprawę kolegi autora wątku. Wstrzymam się jednak z dalszymi wypowiedziami do czasu, aż on sam się tutaj wypowie.
  7. Tak tytułem wstępu: https://www.google.pl/search?q=student+prawa&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjL1fT-6sDbAhUNUlAKHe2sDVIQ_AUICigB&biw=1280&bih=615 Świadczenie umowy najmu jest (verba legis) czyszem (art. 659 §1 i 2 k.c: "Przez umowę najmu wynajmujący zobowiązuje się oddać najemcy rzecz do używania przez czas oznaczony lub nieoznaczony, a najemca zobowiązuje się płacić wynajmującemu umówiony czynsz."), zaś cena to świadczenie z umowy sprzedaży (art. 535 §1 k.c: "Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę."). Moja rada: 1. spuść z tonu 2. spuść z tonu i 3. spuść z tonu. Może Twojej dziewczynie odechciało się już słuchania w trakcie figli tekstów typu: "Lubisz jak Cię posuwa student prawa?".
  8. Co to jest power suit? Odpowie Ci arbiter elegantiarum - niejaki Mr Google : https://www.google.pl/search?q=power+suit&oq=power+suit&aqs=chrome..69i57j0l5.2195j0j7&sourceid=chrome&ie=UTF-8 Chociaż niektórzy z takich pierników jak ja mogą mieć i inne skojarzenia: https://www.ufopaedia.org/index.php/Power_Suit ale nie o to akurat tutaj chodziło.
  9. Pożyczaj kasę na dobre zabezpieczenie z maksymalnymi odsetkami (10% w skali roku obecnie).
  10. Co zaś do tematu, to mnie w polskich mężczyznach razi kwestia ubioru. Po pierwsze: niesamodzielność. Wielu facetów radzi się kobiet (nie mają własnego zdania ani nawet zaradności w poszukiwaniu wzorców), a wielu mężom ciuchy kupuje żona (sic!). Po drugie: styl, fason i kolor. Ciuchy w kolorze sraki albo sraki z ziemią, względnie dla odmiany oczojebliwe fluoroscencyjne barwy. Ciuchy niedopasowane, worowate zwisające w tyłku i łamiące się wielokrotnie na goleni spodnie, wymemłane t-shirty. Po trzecie: infantylizm. Same kobiety czasem pejoratywnie wypowiadają się o swoich mężach, że ci są jak kolejne dziecko. A co robi taki facet? Ciuchy z nadrukami, pseudośmieszne teksty („nie orientuję pierdupierdu zarobiony jestem), krótkie spodenki, koszulki na ramiączkach – na trzylatku wyglądałoby to już żenująco. Koszula z krótkimi rękawami pod marynarką, czasem do tego kamizelka (ze zdjętą marynarką) - weselnik po polsku. Po czwarte: brak smaku i nawet chęci czy gotowości do korzystania z gotowych wzorców. A w internecie jest tego pełno. Po piąte: rzadkość w zakładaniu męskiego stroju: koszul, marynarek, chinosów etc. W ogóle styl smart casual leży i kwiczy. Po szóste: zerowa orientacja w doborze stylu (którego i tak się nie ma) i stroju do okazji. Mucha i smoking za dnia, adidasy (w dodatku do jakiejś kompletnie niepasującej reszty stroju) na formalne spotkanie, ortalionowa kurtka na garnitur. Po siódme wreszcie – rzadkim widokiem jest facet ubrany po prostu dobrze i po męsku, w stylu nawet formalnym, a taki strój naprawdę dodaje mnóstwo (chciłoby się rzec: power suit, choć to coś zupełnie innego). A tak niewiele potrzeba: dopasowany slimowy garnitur w bezpiecznej szarości lub granacie (Vistula 500-600 zł), taliowana biała lub inna gładka koszula (Vistula/Bytom/Wólczanka około 100 zł), krawat (j.w. 30-100 zł), poszetka (30-100 zł), buty, proste oxfordy albo brogue (Badura 300 zł), pasek, skarpetki – i już wygląda się porządnie i przy tym co najważniejsze modnie (jak Lewandowski z billboardu albo James Bond w wersji D. Craiga). Zamiast tego: bzdurne koszule z kołnierzykami w innych kolorach i mankietami i wzorami, świecące tkaniny, cygańskie buty z czubami, za wielkie worowate spodnie, wiszące marynarki, koszule jako wory pokutne na Jurandzie).
  11. Tylko że to jest normalne w lepiej rozwiniętych/bogatszych społecznościach. W Afryce albo na Kubie co drugi pewnie umie naprawić zdezelowaną Toyotę Hillux i wyregulować karabin maszynowy stojący na jej pace, a w Hawanie z kolei naprawić amerykańskie kombi z lat 60-tych, u nas większość wiezie jednak do mechanika. Haha, trafna uwaga @tytuschrypus, uśmiałem się. Od siebie tylko dodam - sorry @Bullitt, żadna złośliwość - ale co do Twojej wypowiedzi: -to widocznie ten drugi faktycznie wszytsko potrafi, tylko nie potrafi lepiej zarabiać . Osobiście przekonuje mnie zdanie usłyszane lata temu od jednego mocno starszego ode mnie faceta (który notabene mówił mi, że kobieta to specyficzny rodzaj człowieka wymagający zupełnie odmiennego podejścia, ale ówcześnie jako dwudziestokilkuletni głuptak w to mało wierzyłem), że "ja się cieciem nie urodziłem". I nie chodzi tutaj bynajmniej o wywyższanie się. Specjalizacja i stopień rozwoju nauki i techniki oraz regulacji prawnych (rękojmia, gwarancja, serwis etc.) powoduje, że ani możemy, ani musimy się wszystkim sami zajmować. Wydaje mi się, że lepiej jest naprawdę znać się na na swojej robocie i robić ją w 100% dobrze i kosić za to dobry hajs, żeby potem móc zapłacić - takim samym jak Ty właśnie! - specjalistom za zrobienie na Twoją rzecz ich roboty też na 100% profesjonalnie. U mnie to się w każdym razie sprawdza i nie czuję presji, zeby być genialnym elektrykiem, ogrodnikiem i mechanikiem - wystarczy, że za swoją robotę dostanę tyle, żeby sobie usługi takich dobrych specjalistów zatrudnić.
  12. Bardzo dobrze i zgadzam się. Ty nie dajesz. Chodzi tu jednak o sprawdzanie pani, a niestety jednak wiek pani+zasoby+komunikacja (telefony, inernet, portale) + babska psychika + cała wiedza z tego forum + radosna filozofia "ruchaj mężatkę jak nie ty to inny" już same w sobie tych powodów dostarczają.
  13. @tytuschrypus Tak. Oczywiście, ona będzie chronić inne dobra i interesy, ale motywacja i ryzyka są co do zasady te same - ona też przecież może dużo stracić. Oczywiście ona straci bardziej łup, niźli owoce własnej pracy, ale to już jest kwestia indywidualnego postrzegania.
  14. To będzie mój jedyny wpis w tym wątku, bo w poprzednim zająłem merytoryczne stanowisko. Dodatkowo po co karmić ten temat? Poddaję pod rozwagę czytającym: 1. Zakładanie kolejnego tematu przez @AR2DI2 jest zbędne i może być poczytywane jako chęć atencji, zaakcentowania swoich racji (żeby zaczęło się od jego posta etc.). Dlaczego niektórym tak bardzo zależy na wytłumaczeniu się ze swojego postępowania? Wygląda to na jakąś prowokację, żeby @AR2DI2 mógł połajać sobie wyznających inny system wartości. 2. Zgodnie z pkt IV.17 Regulaminu Forum: "Przed umieszczeniem nowego tematu Użytkownik ma obowiązek sprawdzić za pomocą wyszukiwarki czy taki bądź podobny temat istnieje na forum." Według mnie ta zasada została naroszona, ale zostawiam to moderatorom. Myślę, że powineni być to ostatni temat zakładany na tym forum w tym temacie. 2. Tak na marginesie, dość ciekawy jest tu w pierwszym poście screen rozmowy z "Gosią z Berlina" która w rozmowie opisuje fakty interlokutorowi znane: "Cześć, ja byłam rozwódką, szukałam partnera (...)". Kto tak pisze? Po co opisywać rozmówcy przeszłość, o której on wie? Zalatuje mi to jakimś fejkiem. 3. Forum powinno w jakiś sposób edukować. Gdzie tu jest ta edukacja, chęć pomocy? @AR2DI2 @Bonzo : a) Namawiacie innych, żeby romansowali z mężatkami? Po co? W czyim interesie? b) Może - w tym będzie szczypta sensu - staracie się pomóc braciom, których żona wdała się w romans, żeby winy szukać w niej, a nie w gachu? A po co? Żonie oberwie się i tak. Wina jest żony i gacha (który świadomie romansując z mężatką powiększył spierdolenie bo pomógł w zdradzie). Ja potępiajac gacha za romansowanie z żoną nic a nic nie umniejszam winy żony. Winę ponosi każde z nich we własnym zakresie i odpowiedzialności te są od siebie niezależne. Mogę się założyć, że gros kolegów tutaj myśli podobnie. 4. Obrońcy gachowania @AR2DI2i @Bonzo opisują nam siebie jako ludzi w wieku około 50 lat, nieżonatych, niedzieciatych. Nie jest to argument ad personam (naprawdę, to wasze poglądy, a nie wy mi nie pasujecie) ale może w tym tkwi źródło innego postrzegania sprawy. Po prostu każdy racjonlizuje swoje postępowanie. Dla kogoś takiego zjawisko romansu mężatki jest zupełnie personalnie obojętne, bo oni nie posiadają żadnego dobra, które można naruszyć ich postawą. Oni - patrząc na czubek swojego nosa - mogą tylko korzystać. Dlaczego? Ano, après nous, le déluge. W przeciwieństwie do nich i niektórych pozostałych wypowiadajacych się, ja mam żonę i dzieci. To moje dzieci odziedziczą po mnie wszystko. To moje dzieci będą żyć w świecie przez moje pokolenie kształtowanym. Chcę wychować swoje dzieci i przekazać swoje geny - więc gacha gonię. Chcę, żeby moja żona - jak znowu będzie miała nieuniknionego babskiego focha - nie znajdowała sobie w 5 minut pocieszyciela, ale żeby trochę powalczyła ze swoją postawą i o nasz związek. Chcę, żeby moje dzieci chowały się z obojgiem rodziców. I zgadzam się z @arch i @Clarence Boddicker, że nie da się zbudować niczego w systemie, w którym nie masz jakiej takiej pewności co do fundamentów swojego rozwoju, w tym i spokoju w rodzinie i możności jak najlepszego wychowania swojego potomstwa. Cywilizacja postępu jest cywilizacją szanującą pewne wypracowane przez miliardy lat prawa natury - czyli konieczość konkurecji z innymi dostarczycielami materiału genetycznego i ochrona własnych genów. Pochodną tego jest prawo własności - zwróćcie uwagę, że nie było postępu, dopóki własność indywidualna nie zastąpiła wspólnoty plemiennej. Co jest wspólne to jest niczyje a o niczyje się nie dba i ty @Bonzo jako pamiętający czasy własności społecznej powinieneś to wiedzieć Jak już zaznaczyłem, ja coś i kogoś po sobie zostawię. Dlatego z kurestwem i gachostwem walczył będę. Poglądy pozostałych zejdą zaś do grobu razem z nimi. Osobiście dziwię się jednak dlaczego przedtem chcą możliwie ten świat spierdolić innym. Ja w każdym razie moich dzieci do kurestwa namawiać nie będę, w tym synowi nie powiem: "Podoba Ci się ta mężatka? Ruchaj, jak nie Ty to inny". Sam za bardzo doświadczyłem burdelu, jaki w moje życie wprowadziło zachowanie mojej żony i jej konto na sympatii oraz próba umówienia się z gachem, żeby twierdzić, że np. z takim gachem napiłbym się wódki i w ogóle o co kruszyć kopie. Może wreszcie to jest wytłumaczenie - chwalcy gachostwa nie doświadczyli zła, jakie ono wywiera? 5. Ostatnia sprawa pod rozwagę, ale to już półżartem. Czasem obok tego co się mówi, możnaby i zastanowić się, kto mówi. Osobiście zastawia mnie ilość czasu i energii jaką niektórzy są w stanie poświecić na produkowanie postów i zajmowanie się tematem. Zarazem Ci najaktywniejsi tutaj przedstawiają się jako starzy i aktywni megaruchcze, mający seks z najatrakcyjnieszymi kobietami. Kobiety lubią siłę, atrakcyjny wygląd i kasę. Ponieważ same zazwyczaj oferują głównie swoją fizyczność, to im atrakcyjniesza pani, ty, więcej owych zasobów wymaga od partnera. Faceci których znam po 40-50 roku życia, którzy mają te atrybuty, zapierdalaja naprawdę 24/7. Spotkania, ustalenia, maile, operacje finansowe, wymyślanie strategii, treningi, zabiegi estetyczne (bo taki facet musi już naprawdę o siebie dbać, biologia upomina się o swoje). Żaden z nich nie mógłby sobie pozwolić na taki nakład sił i energii w pisanie na forum, błyskawiczne odpisywanie etc. No i oczywiście ci atrakcyjni spotykać się z babami i ruchać też kiedyś muszą więc margines czasu wolnego tym bardziej im się kurczy.
  15. @teddy1 Co do motywacji i sytuacji w pełni Cię rozumiem. Panowie, facet ma wątpliwą przyjemność, jak pewnie gros z nas (ja nie, ale moja rozdzielność to był megafart) tkwić w ustroju wspólności majątkowej małżeńskiej, który przy podziale znaczniejszych aktywów jest po prostu nie fair. I nie chodzi tutaj bynajmniej o wyzucie dotychczasowej małżonki ze wszystkiego, bo rozumiem potrzebę jakiegoś wyrównania kobiecie tego, że w czasie, gdy facet rozpędzał karierę i biznesy ona niewspółmiernie częściej i intensywniej od niego ogaraniała dzieciaki i porządek w domu (inna sprawa, że po tych kilku latach z owoców tej pracy faceta korzysta: torebki, buty, wycieczki, fury, etc. ale nie w tym akurat teraz rzecz). Niestety majątek wspólny obejmuje co do zasady wszystkie nabyte przedmioty majątkowe (z wyjątkami enumeratywnie wymienionymi), więc również i te, które związane są z działalnością gospodarczą autora wątku (nieruchomości, ruchomości, środki pieniężne, wierzytelności etc.). A to jest już trochę nie fair, bo przeradza się w uzyskiwanie korzyści niewspółmiernych do wkładu w stworzeniu danego aktywa. Oczywiście jest i instytucja ustalenia nierównych udziałów w majątku dorobkowym, ale czy i ile, to już zależy od sądu (sfeminizowanego i zapatrzonego w czasem kuriozalne orzecznictwo). A każdym razie - niezależnie od spraw emocjonalnych (żeby z kurwą nie żyć) - widzę dwie praktyczne potrzeby zdobycia informacji o świństwach małżonki: 1) dla potrzeby ustalenia winy w rozkładzie pożycia, 2) dla potrzeb ustalenia nierównych udziałów. ad 1) Ustalenie winy ma tutaj jak najbardziej praktyczne znaczenie, z uwagi na zapobieżenie ewentualnym alimentom z art. 60§ 2 k.r.o, których może żądać wyłącznie niewinny od wyłącznie winnego małżonka, a którego to przepisu korzystają żony najlepiej sytuowanych ("Jeżeli jeden z małżonków został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia, a rozwód pociąga za sobą istotne pogorszenie sytuacji materialnej małżonka niewinnego, sąd na żądanie małżonka niewinnego może orzec, że małżonek wyłącznie winny obowiązany jest przyczyniać się w odpowiednim zakresie do zaspokajania usprawiedliwionych potrzeb małżonka niewinnego, chociażby ten nie znajdował się w niedostatku."). ad 2) Podobnie, dla potrzeb ustalenia nierównych udziałów zdrada małżonka (zatem działanie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego) może mieć praktyczne znaczenie: on wkładał czas i wysiłek w budowanie majatku, ona się gziła na boku. @teddy1 zainwestował w biznes, w tym w biznes małżeńsko-rodzinny i ja go w pełni rozumiem, że nie chce zaliczyć wtopy oraz chce minimalizwać ewentualne straty. Burdel prywatny biznesom nie służy, co wiem na swoim przykładzie, bo odpierdalanki mojej żony i konieczność rozważenia kwestii podziału majątku, kontaktów z dziećmi i alimentów skutecznie angażowały mi mózg i emocje, których użycie było potrzebne przecież równocześnie do nadzorowania biznesu (gdzie kreatywność i dyspozycyjność jest zawsze konieczna). Niestety głupie baby, jako hiperemocjonalne, często swoimi kretyńskimi wyskokami podcinają gałąź na której same siedzą (robią burdel w domu i destabilizują faceta, od którego spokoju zależy możliwość skierowania uwagi na zarabianie kasy na dostarczanie też środków dla paniusi...temat rzeka). Sens zatem widzę, ale z wykonaniem łączą się pewne ryzyka. Zgodnie z kodeksem karnym: Art. 267. § 1. Kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do informacji dla niego nieprzeznaczonej, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do sieci telekomunikacyjnej lub przełamując albo omijając elektroniczne, magnetyczne, informatyczne lub inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 2. Tej samej karze podlega, kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do całości lub części systemu informatycznego. § 3. Tej samej karze podlega, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem. § 4. Tej samej karze podlega, kto informację uzyskaną w sposób określony w § 1-3 ujawnia innej osobie. § 5. Ściganie przestępstwa określonego w § 1-4 następuje na wniosek pokrzywdzonego. Czyli jak małżonka się zorientuje, to jeszcze złoży zawiadomienie do prokuratury z wnioskiem o ścigania. Może się cała zabawa skończyć skazaniem (oczywiscie kara symoliczna, na 99% z warunkowym zawieszeniem wykonania), może wyrokiem warunkowo umarzającym. Jeżeli jednak okaże się, że pani faktycznie się puszcza, a dohodzenie prowadzić będzie policjant/prokurator facet, to może i umorzy z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość. Podobnie i to szpiegowanie może samo w sobie dostarczyć argumentów do winy samego podsłuchującego przy rozwodzie (naruszał prywatność, kontrolował etc.), zwłąszcza, jeżeli się nic nie ujawni, a podsłuch zostanie wykryty. Przekonuje mnie też ciekwe zdanie @rycerz76, które rozumiem w ten sposób, że moc i kontrola to mocne uzależniające i wciągające narkotyki. W każdym razie @teddy1 - zakładając, że znasz ryzyka, jeśli chcesz - możesz próbować. Statystyki znasz, ponadto wiadomo, że naszym babom po 35 roku życia zazwyczaj odbija: dzieci odchowane, kosmetyki, ciuchy, fury etz. zapewnione (nie wyłącznie pracą własną, ale nic to) a uroda trochę więdnie "a-mąż-taki-owaki-to-jego-wina", więc panią zaczyna swędzieć, żeby sprawdzić, czy jest jeszcze atrakcyjna i czy ma branie, co skończyć się może już różnie. Czasem kończy się tylko na flircikac czy na internetowych gadkach szmatkach a czasem na pełnym romansie. P.S. W tytule wątku jest literówka.
  16. Si vis pacem para bellum. Plany z panią co do spisania porozumienia miej, bardzo fajnie. Niestety wiem i wiedz też Ty, że kobieta jednego dnia z Tobą na wszystko się ustawi (wydawać Ci się będzie, że jesteście dogadani, jednak ona nie jest taka zła, co było, to było itd.) a kolejnego dnia jej pełnomocnik już wytoczy powództwo o absurdalne alimenty. Kobiety są bezwzględne, niehonorowe i podłe. Co Ci szkodzi jednak od razu złożyć wniosek w przedmiocie władzy rodzicielskiej i kontaktów? (względnie od razu pozew o alimenty). Sądy działają zazwyczaj dość wolno. Jeśli uregulujecie to, tak jak planujesz, pozasądowo szybko i ugodowo - cofniesz wnioski i pozew. Jak pani Ci bedzie próbowała wyskoczyć z czymś (sama złoży wnioski/wytoczy pozew) - jest przesłanka zawisłości sporu, sąd jej wnioski lub pozew odrzuci (bo o to samo toczy się już sprawa z Twojego wniosku/pozwu) względnie połączy do wspólnego rozpoznania (praktyka jest niejednolita). Ona się z Tobą nie pitoliła i dla Ciebie będzie na 99% miała zero litości. Jedyna (mikromikro) szansa, że kobiecie zależy na dzieciach i na Tobie jako ich ojcu/łożącym na nie i nie będzie Ci pitoliła życia, bo zniszczy je też trochę sobie i dzieciakom. Ale takie kobiety to znikoma mniejszość. Ta Twoja wygląda mi na bezwzględną sukę (sorry) w dodatku umie zagryźć zęby i się minimalnie zorganizować (mieszkanie sobie wynajęła) a to źle wróży. Kolesia nadal ma, więc i emocjonalnie sobie poradzi. Pamiętaj, dla niej to wszystko jest Twoja wina i to co ona robi jest dla niej w najwyższym stopniu usprawiedliwione.
  17. Współczuję i wspieram Cię, autorze wątku. Co za kurwa. Przeklinam ją wraz z Tobą. Myśl teraz o sobie i o dzieciach. Ona ma się wyprowadzić - a z kim będą dzieci? Co do Twoich pytań: Małżeństwem nie jesteście, więc jeśli chodzi czyja wina w tym dlaczego się rozchodzicie nie ma znaczenia. Dowody są Ci zatem potrzebne co do następujących okoliczności: 1) koszty utrzymania dzieci (usprawiedliwione potrzeby małoletnich), 2) wasze zarobki i to, co macie (majątkowe i zarobkowe możliwości rodziców) 3) relacje z dziećmi (na potrzeby uregulowania władzy rodzicelskiej i ustalenia kontaktów), może ona wulgarnie się do dzieci zwraca, zostawia je, sąsiedzi słyszeli jak się nad nimi wytrząsa. Zabezpiecz jak najwięcej rachunków, historii kont, paragonów i faktur - żeby się nie okazało, że za kilka miesięcy się dowiesz, że na utrzymanie jednego dziecka sąd zabezpieczy a potem zasądzi kwotę przekaraczającą to, co za wspólnych czasów wydawałeś na dwoje. Uważaj - baby są kreatywne w tworzeniu potrzeb dziecka (zrobi rajd po sklepach i nakupuje najdroższych artukułów i przy okazji okaże się, że dziecko potrzebuje drogich leków etc.), więc pamiętaj i kontroluj ile miesięcznie i na co wydawaliście. Zabezpiecz dowody na to, ile was utrzmanie tych dzieciaków kosztowało, włącznie z ekstrasami (wakacje, prezenty itd. - na jakim poziomie żyliście). Wiedz, ile i gdzie ona zarabia (może bierze coś pod stołem - zabezpiecz, w razie potrzeby zagrasz i tym). Jeśli najdzie Cię ochota na kreatywność, to swoją sytuacją majątkową steruj umiejętnie. Jesli chcesz sobie ją sztucznie pogorszyć, to uważaj, bo i tak sąd takej zmiany (np. "bezrobotności" wynikającej z dokonanego przez Ciebie wypowiedzenia stosunku pracy) nie uwzględni a co więcej i tak bierze pod uwagę Twoje możliwości zarobkowe a nie to, co na daną chwilę zarabiasz. Duś babę kasowo: nie ma wspólnych wydatków! traktuj ją jak niesolidnego partnera w interesach, z którym się trzeba rozliczyć. Jak jej się pogorszy finansowo, mniej Ci będzie fikać. Zapłaciłeś sam ponad połowę wspólnego kredytu - z roszczeniem regresowym do niej! Macie coś wspólnego? - zniesienie współwłasności. Pożyczka bezterminowa? - wypowiadaj. Darowizna - odwołuj z powodu rażącej niewdzieczności. Wezwania do zapłaty, pozwy, jedziesz. Idź do adwokata, a najlepiej kobiety (byle nie jakiejś starej prukwy, bo takie już tylko kasę doją i się awanturują a wiedzy merytorycznej mają mało). Mówię celowo kobiety, bo może dołoży trochę swojej płciowej perfidii (i radzę Co to ja, adwokat, który sam ze swoją sprawą właśnie do koleżanki po fachu poszedł). Jak już znajdziesz właściwego adwokata, to nie oszczędzaj, bo to dziadowskie oszczędności i nic Ci nie dadzą (ale i nie daj się naciągnąć i nie płać jak za zboże), w każdym razie nie substytuuj tej wiedzy wiedzą z neta.
  18. @Perun82 O tych Indiankach czytać nie muszę, bo temat znam. Rozumiem,że kobiety ciągną do silniejszych - świetnie, potwierdzam. Gdzie jest tutaj tylko argument pochwalajacy romanse i co rozbijanie rodzin ma wspólnego z tymi Indiankami? Malinche była czyjąś żoną i miała dzieci i rozbiła to? A jeśli była, to przez zdradę doprowadziła do ...czego? Oczywiście, bedąc tłumaczką pomogła w zorganizowaniu sojuszników przeciwko Aztekom i zniszczenia dość nieprzyjemnej w wielu aspektach cywilzacji, która jako taka wielkiej przyszłości nie miała (i stworzenia przy okazji czegoś równie strasznego i piekła dla milionów swoich rodaków). Tylko co to ma wspólnego z jej dawaniem dupy Cortesowi? Zupełnie nie wiem, o co chodzi z tymi Twoimi przykładami w kontekście romansów z mężatkami. I tak, zgadzam się, że białorycerstwo spierdzieliło zachodnią cywilzację. Ale nie możesz twierdzić, że kto nie gach lub gacholub, ten białorycerz . Białorycerz nie ma zasad i dla cipki robi z siebie szmatę. I to właśnie jest gach - dla seksu zjebie komuś życie i powiększa spierdolenie. Ja widzę tu właśnie odwrotną zależność: to niegachowanie i dbanie o wyłączność w kontaktach seksualnych z żoną i matką dzieci oraz walka o trwałość małżeństw pcha do postępu. Skoro już jednak lubisz konkwistę, to Ci coś przypomnę. Pamiętasz, dlaczego Hiszpania popadła w taki marazm? Właśnie dlatego, że różne niespokojne duchy i przedsiębiorcze jednostki miały wybór: albo walczyć o byt w Hiszpanii, albo spróbować szczęścia w Nowym Świecie. Gdyby nie intensywność kolonizacji, Hiszpania zbudowałaby przemysł jak inne nowożytne potęgi. Zamiast tego żywioł przedsiębiorczych i tych, którym "chciało się chcieć" rozpłynął się po świecie. Ale, gdyby kolonii nie było i taki Cortes, Pisarro czy inny Lope de Vega musiałby się kisić w rodzinnej Hiszpanii i miał do wyboru albo skisnąć, albo coś zmienić - inaczej by było. Porównaj to sobie teraz do pań mężatek. Po co taka ma doceniać męża, starać się naprawiać związek, skoro tyle ma absztyfikantów gachów? Jakby za to, w chwili swojej chutliwości (przy okazji, @arch bardzo ładny przykład z tą wyspą) dostała od każdego krótkie: "Masz męża i dzieci? spierdalaj od mnie i nimi się zajmij." od razu inna motywacja by się włączyła.
  19. Nie napiszę nic odkrywczego, ale chcę, żeby czytelnicy tego forum mieli jakiś ogląd, w tym na rozkład zdań i argumenty. Prosiłbym na wstępie o nierobienie z tego forum miejsca niefajnego. To forum traktuję jako miejsce kształtowania pewnych postaw, postaw męskich: samorozwój, konkurencja, walka ze spierdoleniem, bylejakością czy wreszcie odpowiedzialność. Zdrada jest niemoralna. Pomaganie w rzeczach niemoralnych też do moralnych nie należy. Zdrada niszczy związki i rodziny. Kto wikła się w romans z mężatką - wiedząc o tym, że kobieta mężatką jest - przykłada się do zdrady. Kto wikła się w romans z mężatką- wiedząc o tym, że kobieta mężatką jest - przykłada się do kolejnej rozbitej rodziny, dzieci wychowywanych bez obojga rodziców. Taki świadomy romans to powiększanie spierdolenia - gachy tego swiata dają wyraźny sygnał zdradzajacym mężatkom, żeby te nie pracowały nad swoim związkiem, nie starały się dla męża - bo przecież gotowy jest już pocieszyciel. Pisze się tutaj wiele o kryzysie cywilizacji zachodniej i o tym, że coraz mniej chłopców ma wzór mężczyzny w domu, coraz więcej chłopców jest wychowywanych przez samotne matki. Te samotne matki to też miedzy innymi te puszczalskie, którym mąż nie mógł wybaczyć i z kurwą mieszkać pod jednym dachem nie chciał (względnie ona sama od niego odeszła, bo przecież jest taka zajebista i amatorów swoich wdzięków ma na zawołanie, byleby pokazała kawałek cycka na sympatii). Jesteśmy cześcią świata organicznego i zwierzęcego - a w tym świecie każdy organizm dąży do konkurencji rozrodczej i przekazywania własnych genów. Częścią tego jest też przeszkadzanie w parzeniu się samic ze swojego stada z innymi samcami. Gach działa wbrew tym zasadom. Gach szkodzi innym samcom. Gach szkodzi rodzinie i kolejnym pokoleniom. Gach niszczy, nie buduje. Gach powoduje,że nasze miejsce zajmują kultury agresywniejsze, nastawione na ochronę własnych genów i męską dominację. Zdrady były, są i bedą. Sam ten jednak fakt nie powoduje, że należy je pochwalać. Dążymy przecież do tego, żeby było lepiej, a nie gorzej, prawda? Z istnienia gacha i energii, jaką niektórzy tutaj pożytkują w produkowaniu multum postów w celu obrony swojego romansowania z mężatkami widzę tylko jedną korzyść: czytający - uczcie się i patrzcie, że są na świecie tacy, którzy są gotowi romansować i pukać masze żony i matki swoich dzieci. Dlatego nie traćcie czujności i dbałości o swoje sprawy, bądźcie jak najsilniejszymi i najlepszymi facetami i nie przestańcie nazywać kurestwo kurestwem. Od fajnego faceta, zabezpieczonego prawnie i finansowo baba mniej będzie chciała odejść. Dbajcie o siebie, ale babom nie wierzcie, no i nie romansujcie z mężatkami. W ten bowiem sposób przywrócić można rolę mężczyzny w społeczeństwie. My mężczyźni trenujmy, konkurujmy, zarabiajmy kasę, nie spędzajmy życia z piwkiem przed telewizorem, wychowujmy naszych synów i córki na ludzi żyjących godnie i szczęślwie. Trzymajmy się razem. Dziś Ty nie pukniesz mojej żony i matki moich dzieci, jutro ja nie puknę Twojej. Żyjmy tak, aby o swoim życiu i swoich uczynkach móc w dowolnej chwili godnie opowiedzieć. Ciekawe, ilu z gloryfikatorów pukania mężatek było mężami i ojcami i rozwiodło się z powodu zdrad żony? Ilu z nich samemu doświadczyło zdrady jako przyczynka do rozpadu rodziny, uregulowania kontaktów z dziećmi, podziału majątku, miliona spraw które rozpierdalają Twoje dotychczasowe życie w drobny mak? Na szczęście natury ludzkiej i zwierzęcego dziedzictwa tak łatwo się zmienić nie da i cieszę się, że niewiele tu jest głosów gloryfikujacych gachostwo.
  20. Nie napiszę nic odkrywczego, ale chcę, żeby czytelnicy tego forum mieli jakiś ogląd, w tym na rozkład zdań i argumenty. Prosiłbym na wstępie o nierobienie z tego forum miejsca niefajnego. To forum traktuję jako miejsce kształtowania pewnych postaw, postaw męskich: samorozwój, konkurencja, walka ze spierdoleniem, bylejakością czy wreszcie odpowiedzialność. Zdrada jest niemoralna. Pomaganie w rzeczach niemoralnych też do moralnych nie należy. Zdrada niszczy związki i rodziny. Kto wikła się w romans z mężatką - wiedząc o tym, że kobieta mężatką jest - przykłada się do zdrady. Kto wikła się w romans z mężatką- wiedząc o tym, że kobieta mężatką jest - przykłada się do kolejnej rozbitej rodziny, dzieci wychowywanych bez obojga rodziców. Taki świadomy romans to powiększanie spierdolenia - gachy tego swiata dają wyraźny sygnał zdradzajacym mężatkom, żeby te nie pracowały nad swoim związkiem, nie starały się dla męża - bo przecież gotowy jest już pocieszyciel. Pisze się tutaj wiele o kryzysie cywilizacji zachodniej i o tym, że coraz mniej chłopców ma wzór mężczyzny w domu, coraz więcej chłopców jest wychowywanych przez samotne matki. Te samotne matki to też miedzy innymi te puszczalskie, którym mąż nie mógł wybaczyć i z kurwą mieszkać pod jednym dachem nie chciał (względnie ona sama od niego odeszła, bo przecież jest taka zajebista i amatorów swoich wdzięków ma na zawołanie, byleby pokazała kawałek cycka na sympatii). Jesteśmy cześcią świata organicznego i zwierzęcego - a w tym świecie każdy organizm dąży do konkurencji rozrodczej i przekazywania własnych genów. Częścią tego jest też przeszkadzanie w parzeniu się samic ze swojego stada z innymi samcami. Gach działa wbrew tym zasadom. Gach szkodzi innym samcom. Gach szkodzi rodzinie i kolejnym pokoleniom. Gach niszczy, nie buduje. Gach powoduje,że nasze miejsce zajmują kultury agresywniejsze, nastawione na ochronę własnych genów i męską dominację. Zdrady były, są i bedą. Sam ten jednak fakt nie powoduje, że należy je pochwalać. Dążymy przecież do tego, żeby było lepiej, a nie gorzej, prawda? Z istnienia gacha i energii, jaką niektórzy tutaj pożytkują w produkowaniu multum postów w celu obrony swojego romansowania z mężatkami widzę tylko jedną korzyść: czytający - uczcie się i patrzcie, że są na świecie tacy, którzy są gotowi romansować i pukać masze żony i matki swoich dzieci. Dlatego nie traćcie czujności i dbałości o swoje sprawy, bądźcie jak najsilniejszymi i najlepszymi facetami i nie przestańcie nazywać kurestwo kurestwem. Od fajnego faceta, zabezpieczonego prawnie i finansowo baba mniej będzie chciała odejść. Dbajcie o siebie, ale babom nie wierzcie, no i nie romansujcie z mężatkami. W ten bowiem sposób przywrócić można rolę mężczyzny w społeczeństwie. My mężczyźni trenujmy, konkurujmy, zarabiajmy kasę, nie spędzajmy życia z piwkiem przed telewizorem, wychowujmy naszych synów i córki na ludzi żyjących godnie i szczęślwie. Trzymajmy się razem. Dziś Ty nie pukniesz mojej żony i matki moich dzieci, jutro ja nie puknę Twojej. Żyjmy tak, aby o swoim życiu i swoich uczynkach móc w dowolnej chwili godnie opowiedzieć. Ciekawe, ilu z gloryfikatorów pukania mężatek było mężami i ojcami i rozwiodło się z powodu zdrad żony? Ilu z nich samemu doświadczyło zdrady jako przyczynka do rozpadu rodziny, uregulowania kontaktów z dziećmi, podziału majątku, miliona spraw które rozpierdalają Twoje dotychczasowe życie w drobny mak? Na szczęście natury ludzkiej i zwierzęcego dziedzictwa tak łatwo się zmienić nie da i cieszę się, że niewiele tu jest głosów gloryfikujacych gachostwo.
  21. @tytuschrypus, dzięki naprawdę. Tej nocy myśl o tym, że zareagowałeś, naprawdę mnie pocieszyła. Panowie, Opisuję zatem, co się stało. Jak już wspomniałem, znalazłem dalsze dowody kurestwa. Jebane zdjęcia robione na naszym łóżku, w naszej łazience. Dziwka. Przeszedłem kilkugodzinne wewnętrzne moralne i mentalne wymioty, prosiłem, modliłem się (mimo, ze do zadnego kościła nie należę) o siłę, by wyjść z tego. Zobaczyłem te kurewskie zdjęcia i mówiłem sobie: „nie jestem zwierzęciem, żeby mnie nie wiem jak ciągnęło, to do tej baby się nie dotknę.” Miałem zarazem ciężko robotę, pisaninę. O trzeciej nad ranem skończyłem, obudziłem się cały spocony po 3 godzinach, wstałem, przebieglem 12 kilometrów. Po południu byłem już maksymalnie wkurwiony na babę, że robiąc te całe kurestwa, nie myślała w ogóle o nas jako rodzinie. Wkurw dotyczył dwóch aspektów: po pierwsze swoim zachowaniem rozjebała coś więcej niż tylko nasz związek – zniszczyła też nas jako rodzinę, która miała i mogła żyć razem, pod jednym dachem. Po drugie – robiła sobie to kurestwo, a zarazem mnie motywowała do zmian (zresztą skutecznie), brała ode mnie co chciała i za moimi plecami zachowywała się podle. Po wspólnych wakacjach, z opalenizną z wyjazdu, od razu zdjęcia z wywalonymi cyckami na portale erotyczne. Wyrzuciłem jej to zniszczenie nas jako rodziny i już zdecydowałem – zarazem jej mówiąc – że dłużej niż to konieczne razem być nie możemy. Widzicie – tak długo, dopóki myślałem, że ja jestem i będę jedyny i że wszelkie nasze problemy załatwimy we dwójkę, pomiędzy sobą – byłem gotowy na prawie wszystko. Teraz już wiem, że ona od dawna się z tego ewakuowała i nigdy nie będę mógł być co niej czegokolwiek pewien – że np. będzie dobrze, za 3 miesiące ja powiem o jedno słowo za dużo a ona do wróci kurestwa. Od niej też zresztą się dowiedziałem, że nie liczyła ani nie wierzyła, że się znowu pokochamy. W ogóle wyszło, że moje zmiany już były podejmowane wobec osoby, która mi świństwa od dawna przed i w trakcie tych zmian robiła. Podsumowując: nie ma sensu się dla niej starać. Żeby było ciekawie, to korzyści z tych zmian wyniosłem, a jakże: zmieniłem się, zobaczyłem problem w swojej agresji, nabrałem zdrowej formy i nawyków, odstawiłem wszelkie używki – czuję się naprawdę świetnie. Rzecz tylko w tym, że ona już z tego nie skorzysta. Popołudnie przegadaliśmy na temat rozwodu i podziału majątku. Moja propozycja dla niej jest taka: rozwodzimy się, z dziećmi robimy opieką naprzemienną, nie bawimy się w żadne alimenty. Ja dom zabieram i zatrzymuję. Dzieci tu mają swoje pokoje, obok szkołę. Spłacam ją uczciwie z jej części, według wartości rynkowej. Jeśli nie będzie miała od czapy roszczeń roszczeń finansowych, to ja w rozwodzie nie wyciągam brudów i rozwód będzie bez orzekania o winie. Całość oczywiście mam zamiar zrobić tak, że jedno zależy od drugiego. Zawrzemy pewnie co do majątku i spłat ugodę w formie aktu notarialnego, której warunkiem będzie orzeczenie rozwodu z opieką naprzemienną i pełnymi wzajemnymi kontaktami. Przynajmniej o tyle mam szczęście, że w te klocki jestem ogarnięty (innym takie sprawy robiłem, to i się nauczyłem i patenty przećwiczyłem. Kurwa, żeby mi ktoś kiedyś powiedział, że mi osobiście się to przyda, to bym nie uwierzył). Dałem kobiecie dwa tygodnie konsultacje z moimi kolegami czy koleżankami po fachu i konkretną propozycję kwotową. Dziś widzę, ze nastrój babie zjechał i chyba do niej dotarło, że to już koniec: płacze, snucie się po domu, szukanie w internecie ofert mieszkać, przytulanie się do dzieci. Mnie stanęła przed oczami scena z „Powrotu Jedi”, w której Imperator razi Luke’a prądem i syczy pod nosem: „Young fool... Only now, at the end, do you understand...”. Piszę to jako obserwację, bo żadnej satysfakcji ani przyjemności z tego nie mam. Gdyby nie te jej numery na boku, wszystko byłoby możliwe. W każdym razie dostałem tę siłę, o którą prosiłem. Utwierdzam się w przekonaniu, że podjąłem słuszną decyzję. Cały dzień dziś spędzma z dziećmi: basen, street workout, zabawa. Oglądam innych (kobiety też, ale bez emocji). Czuję się wolny i szczęśliwy wizją życia bez kłamstwa, fałszu, cudaczenia i starań dla kogoś, kto w każdej chwili może to wyjebać na śmietnik bez mrugnięcia okiem – bo itak już dawno spisał mnie na straty. Obserwuję dziś świat, ludzi i wiem, że jest mnóstwo rzeczy dobrych i pięknych. Jestem już spokojny i optymistyczny. Przeczytałem przed tym wpisem wątek od początku. Kilka uwag: @Komti z tekstem „Co najwyżej za jakiś czas oznajmisz : Kochanie, już nie czuję tego co kiedyś.. Nie postarałaś się o nas zawalczyć..” okazał się być dobrym prorokiem. Podobnie @giorgio wykrakał „Poszedłeś, pogadałeś, pewnie myślisz, no teraz mamy wszystko ustalone, trzymamy się zasad i będzie ok. Pewnego dnia dostaniesz od rzeczywistości prosto w łeb.” - aczkolwiek w innym sensie, bo o obecnej sytuacji zadecydowały też fakty, które zaistniały przed moimi poprzednimi ustaleniami z żoną, ale o których dowiedziałem się dopiero ostatnio. Zweryfikwałem swój pogląd na rozwód z posta z 6 kwietnia, gdzie pisałem: „Na rozwód się szykuję - ale dopiero za 10 lat. Sorry, ale nie wyobrażam sobie tego, jak można żyć w innym domu niż dzieci i nie wyobrażam sobie tego, że dzieci nie mają obojga rodziców.”. @Bojkot napisał mi: „Zastanów się dobrze czego oczekujesz, co jest dla ciebie najważniejsze, z czego możesz zrezygnować i tego się trzymaj.”. Teraz już wiem, że nie mogę żyć z taką kobietą pod jednym dachem, bo zwariuję. Wiem i czuję też, że będę lepszy, w tym i lepszym ojcem, jeśli będziemy żyli z żoną oddzielnie. @Pater Belli napisał z kolei: „Co do kasy to odnoszę wrażenie że gdyby nie pieniądze to już by sobie podarowała. Uważaj na to.”. Miałeś rację, jako cholera. @nieidealny świat napisał: „Potomstwo masz, kobity na stałe już nie potrzebujesz do niczego innego niż odchowania dzieci - jeśli to będzie dla nich dobre :)”. Właśnie okazało się, że tak jest - że życie z tą kobietą mnie zniszczy, a dla dzieci dobre to nie będzie. Jeszcze raz wszystkim dziękuję, będę publikował dalej.
  22. Bracia, Szykuję wam raport. Dzieje się u mnie, oj dzieje - mam momenty lepsze i gorsze, ale niestety od kilku godzin jest ten gorszy. Nie będę owijał w bawełnę: znalazłem dalsze obrzydlistwa baby: zdjęcia, które robiła sobie we wrześniu zeszłego roku (po powrocie ze wspólnych zagranicznych wakacji) i w marcu tego roku - w bieliźnie, wulgrane, wyzywające, ewidentnie kurewskie. Znalazłem też zdjęcia jakiegoś faceta. Baba jest spalona i o tym wiem, ale nastrój dziś przez to poleciał ostro. Mam plan na wszystko i wyjście z tego z tarczą i zwycięsko (obiecuję opisać, ale tyle się dzieje!), ale na jego realizację potrzebuję czasu i spokoju. W imię męskiej solidarności będę wdzięczny za jakieś głosy, zwłaszcza doświadczonych. Dzięki.
  23. Ja akurat takiej dychotomii według Twoich kryteriów nie widzę. Może każdy pisze za dużo i rozmowa/przekaz się rozmywa. Może każdy pisze przez pryzmat swoich doświadczeń i odczuć. Może wreszcie mamy różny stopień empatii i różne wyznajemy wartości. Lubimy przykłady, to niech będzie na moim przykładzie. Jeśli chodzi o Twoje kryteria, to ja: Nie ruchałem mężatek. Ruchałem dupę zajętą - w tym sensie, że baba nie powiedziała mi, że ma kolesia. Co więcej, po poznaniu mnie była z nim na wyjeździe i zerwała po powrocie. Powienienem się zatem zaliczać do grupy 1? Przyjmujesz mnie? Jeżeli moja baba daje dupy na boku, to winię ją. Jeśli ktoś wie o naszym związku i jej w w tym dawaniu dupy pomaga, to winię też czasem jego. Nie będę pisał wielkimi literami, ale zwracam uwagę na słowo "też". Winny te są od siebie niezależne w tym sensie, że wina baby jest stała, niezależnie od tego, czy kochasiowi przedstawiła się jako singielka, czy też jako mężatka. Za to wina ruchającego jest już właśnie zależna - jeżeli pozostawał w usprawiedliwionym błędzie, to nic mi do niego. Jeśli błąd był nieusprawiedliwiony - w zależności do okoliczności mogę potępiać lub nie. Jeśli robił zaś to w pełni świadomie - to potępiam. Co do tego czy się boję, czy jestem niepewny siebie - to nie mnie już oceniać, ale chyba i nie Tobie kolego, na podstawie kilku moich postów. Powstrzymałbym się przed generalizowaniem a zwłaszcza stawianiem takich diagnoz zza monitora (czego sam nie robię). Chyba wyraziłem się już, co do swoich przekonań już jasno.
  24. Ja tutaj, niczym miłościwie nam panujący pan prezes, bez żadnego trybu, ale: proszę, popraw autorze tematu ten tytuł (jest: "off" zamiast: "of"), czytać hadko. A temat o lekturach faktycznie jest.
  25. Nie, nie miałem na myśli wyręczania się innymi. Co do wchodzenia w kontakty z przestępcami, to doświadczenia osobistego nie mam, ale posiłkując się inną wiedzą jestem skłonny się z Tobą zgodzić, że bezpieczne to to nie jest. Natomiast rada może być dobra dla kogoś, kto wiedzie żywot taki jak Twój (to znaczy taki, jaki tu przedstawiasz jako swój ale oczywiście zakładam, że opisy są zgodne z prawdą). Jeśli puszcza się żona, kobieta którą darzyłeś uczuciem, matka Twoich dzieci, będąca z Tobą w stosunkach majątkowych (najczęściej wspólność ustawowa) - to "olanie tematu" jest w znacznej większości tematów bardziej problematyczne. I żeby nie było, że piszę przez pryzmat swoich żali: nie piszę tu o swojej sytuacji, bo mam ją w doprawdy komfortową, co będzie przedstawione w osobnym wątku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.