Skocz do zawartości

andrzej2

Użytkownik
  • Postów

    134
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez andrzej2

  1. No cóż. Jednym z (nie czołowym oczywiście) powodów dla których zostawiłem byłą żone dla innej było fizyczne postępujące zapuszczenie. Mimo, że sytuacja była daleka od tak dramatycznego stanu jak nakreślono w poprzednich postach. Ale 'choroba' postępowała i systematycznie obniżało to moje seksualne chęci. Przychylam się też wszystkimi członkami do wypowiedzi @Stary_Niedzwiedz : Kompletnie nie rozumiem tego tekstu, że wszelkie aktywności należy podejmować razem. Po pierwsze to ogólnie toksyczne, taki związek totalny, gdzie nie ma 'me time' , a sport to bardzo dobra sfera w tym temacie. Jeśli uprawiasz ze swoją lubą sport, taki jak bieganie i robicie to w jednym tempie to opcje są zasadniczo trzy : - Biegacie razem i treningi są dla Ciebie istotnym wysiłkiem - jesteś parówą i powinieneś się wziąć za siebie, bo to znaczy że efektywnie jesteś _znacznie_ mniej wysportowany niż Twoja kobieta; - Biegacie razem i tylko się oszukujesz że trenujesz, bo robisz to _znacznie_ poniżej swoich możliwości. Które wkrótce zaczną zatem przez to spadać - Oboje trenujecie rzetelnie. Twoja kobieta jest po prostu _bardzo_ wysokim poziomie. Gratulacje. Tylko uważaj, bo pewno może mieć kolegów którzy biegają maraton o 1h szybciej od Ciebie Umówmy się, wiadomo jak rzadko występuje trzeci scenariusz. My trenujemy razem tylko w takim sensie, że zdarza nam się pojechać np. w jedno miejsce i umówić się z powrotem przy samochodzie za 1.5 godziny . I każdy rusza w swoim tempie Analogicznie jest to możliwe na basenie itp.
  2. Trochę archeologia, ale że jestem insiderem to pozwolę sobie wykopać .. Znam wszystkie strony życia na takim portalu (jako singiel, jako para i z opowiadań dziewczyny jak kiedyś była tam sama). W skrócie : życie singla w takim miejscu jest bardzo ciężkie, ale sukcesy bywają. Jeśli jednak masz na celowniku głównie pojedyncze panie to chyba trochę szkoda zachodu. Jeśli szukasz wielokątów to bardziej polecam zbiornik. Generalnie poziom datezone w praktycznie każdym aspekcie (technicznym, wizualnym, intelektualnym, wiarygodności) jest gorszy niż na zbiorniku (co nie znaczy że na zbiorniku jest dobrze - też jest źle, ale jest lepiej). Generalnie wymaga cierpliwego łowienia, ale parę interesujących przygód mieliśmy
  3. Nie u wszystkich (mężczyzn i kobiet) taki instynkt się ujawnia, weź pod uwagę. To jeden z milszych 'defektów' (z pktu widzenia ewolucji) jakich można doświadczyć - bardzo sobie ten 'brak' chwalę i partnerka też. Nie ma żadnego uczucia pustki w tym obszarze. Jedyne co przeszkadza to ból dupy innych ludzi na ten temat:,-)
  4. Według mnie abstrahując już od tematu samych 'żali przed śmiercią', wątpliwe jest to czy życie w ten sposób, żeby "na łożu śmierci" czegoś nie żałować jest sensowne. Jak ktoś wspomniał, na koniec jesteś stary, samotny itp, co trochę zaburza światopogląd. Bardziej chodzi chyba o to, żeby większość życia czegoś nie żałować, a nie ostatni rok przed śmiercią z powodu raka. Nie zdziwię się nawet jeśli wtedy, hipotetycznie uwierzę w Boga albo będę żałował, że nie posiadałem rodziny wielodzietnej. I mimo, że dopuszczam do siebie możliwość, ze tak właśnie skończę NIE oznacza to że powinienem swoje działanie zmodyfikować, tak żeby nie żałować czegoś kiedy będę w wieku : od 83 do 85 lat. Także tego
  5. To minimalnie obok tematu, ale polecam próbować osiąganie 'normalnego mokrego' orgazmu siłą woli, mięśni wewnętrznych i odpowiedniego rytmu oddechu, bez żadnej stymulacji fizycznej zewnętrznej. Bardzo dobre doznania, jeszcze inne niż typowy orgazm, czy ten związany ze stymulacja prostaty.
  6. Ale co Ty tu chcesz ustawiać do pionu? Sam przyznajesz, że nie masz za bardzo pasji, a dla wielu i mężczyzn i kobiet, to aby druga strona jakieś pasje miała i jakieś książeczki czytała jest punktem obowiązkowym. Też bym się nie związał z laską bez zainteresowań, bo to po prostu nuda a na dodatek zwiększone ryzyko, że skoro nie ma zainteresowań, to wejdzie mi na głowę, bo to ja stanę się jej głównym hobby. Oczywiście nie znaczy to, że jesteś idiotą. Nie napisałeś co robisz, czego nie robisz w życiu, bazuję teraz tylko na tym co zdawkowo o sobie sam napisałeś. Można być bardzo inteligentnym ale w gruncie rzeczy nadal szczególnie się w nic nie wkręcać i niczym nie interesować i być nudziarzem - znam takie i kobiety i mężczyzn.
  7. Też nie będę rozbijał, bo dużo tego a ja nie mam czasu. Myślę, że autor po lekturze własnego posta doskonale wie co by sobie doradzał - kwestia czy odwagi starczy. Trzymam kciuki, żeby starczyło. P.S. @Nawigator ja tak generalnie dobrze Cie rozumiem. sam kiedyś dałem 'się' wplątać w ślub bo uroiłem sobie, że no na takim etapie 'nie wypada' już się wycofać. kretynizm. i rezultat? złożenie pozwu rozwodowego po 2.5 roku malżeństwa, z czego rok już poważnie się za to zabierałem.. nie polecam, lepiej działać wcześniej. A dodam, że w porównaniu z Twoją partnerką, to moja i tak była kimś absolutnie fascynującym. I zatem.. P.S.2 To że lepszej nie znajdziesz to czysta racjonalizacja, ze strachu. Może i kobiety w większości są dziś do niczego, ale ta jest zdecydowanie poniżej połowy średniej, jak na moje. Ona nie ma Ci nic do zaoferowania poza dzieckiem i dożywotnim siedzeniem na kanapie, jeszcze pewno będzie oczekiwać, że będziesz się na tej kanapie nudził razem z nią. A Ty ją tak 'kochasz', że aż rozważasz ile div zaliczyć przed ślubem. Lepiej poszukaj drzwi wyjściowych z tego wszystkiego Powodzenia!
  8. To już oczywiście musztarda po obiedzie, ale jak dla mnie wzięcie kredytu na 70% AKTUALNYCH dochodów jest bardzo ryzykownym ruchem, nie mówiąc o tym, że jak sam mówisz pozbawiłeś się jakiegokolwiek komfortu życia poza posiadaniem własnego mieszkania, teraz chcesz pozbawić się i tego .. ciekawe. Ja jestem zdecydowanym przeciwnikiem pozbawiania się kilku lat ŻYCIA (bo to co pozostało ciężko nazwać satysfakcjonującym żywotem). Ludzie mówią sobie że potem będą mieli luz, problem w tym, że ileś lat starsi i bardziej przetyrani. Wszystko jest kwestią znalezienia balansu, nie jestem też oczywiście zwolennikiem 'przeżywania każdego dnia jakby miał być ostatni' Jakie duże jest to mieszkanie? Może jakieś rozwiązanie połowiczne - podnajęcie pokoju?
  9. Przeczytałem sobie wątek, i prawdę mówiąc nie bardzo rozumiem większość naskakiwania na Pana @ntech. Mimo, że sam dzieci nie mam, to mam głębokie przekonanie poparte obserwacjami wokół siebie, że po prostu 'mówi jak jest'. Strasznie mnie wnerwia 'tabuidyzacja' tematu, że można mieć dzieci i strasznie tego nie cierpieć (w tych 90%). Wszystko to co pisał o przymusie, wg. mnie łączy się z 'przymusem naturalnym o którym wspominał, a nie że ktoś mu gumki przedziurawił. Nie widzę też żadnej sprzeczności, pomiędzy tym, że można się na coś świadomie zdecydować, a potem tego nie cierpieć. Szczególnie w takiej kwestii jak posiadanie dzieci - myślę, że tzw. 'natura' działa też w warstwie racjonalizacji i to jeszcze w jednoczesnym byciu między młotem i kowadłem - wiele osób jest w sytuacji w której może sami niekoniecznie by się zdecydowali, ale dla drugiej osoby są w stanie (znam kilka przypadków w obie strony). Bo jeśli chodzi o twarde fakty doprawdy ciężko wytłumaczyć chęć posiadania dzieci, przy tym jak wpływają na resztę życia. Polecam obczaić sobie grupy w stylu 'regretting parenthood' na redditcie. Takich co chcieli, i okazało się że jest strasznie przesrane jest tam na kopy. I nie, nie uważam żeby to był jakiś wielki dyshonor, najpierw się zdecydować, a potem na coś narzekać. Uważam, że takich @ntechów powinno krzyczeć więcej, wtedy może Ci wahający się nie zdecydowaliby się na posiadanie dziecka, bo doprawdy nie będzie, 'że jakoś to będzie'. Ktoś napisał, że ten temat jest jak 'założyć wątek o wakacjach i narzekać, że jednak większość roku się pracuje'. Ja bym bardziej porównał to do kontestowania spotu reklamującego mieszkanie na stałe w jakimś rajskim kraju, gdzie oczywiście na miejscu okazuje się, że podatki są absurdalne, przestępczość wysoka, a na plażę wolno wejść tylko raz w tygodniu, na dodatek okazuje się, że plaża jest osrana, czego nie pokazało oko kamery. ;] 'Dlaczego zatem ludzie decydują się na dzieci?!', ktoś tam sobie zakrzyknie. Ano to był też dramat poruszany przez @ntech, i mam nawet paru znajomych (a nawet parę, także kobiety), z tych inteligentniejszych, którzy jeszcze nie mają dzieci, lub już mają i mówią o tym jasno - że ich życie zmieniło czy zmieni się na gorsze, ale po prostu wiedzieli, że ich instynkt rodzicielski jest tak silny, że bez dziecka będą jeszcze bardziej nieszczęśliwi. Nie uważam, żeby z tego powodu byli zobowiązani do trzymania gęby na kłódkę zawsze i wszędzie, nawet w anonimowym internecie. Sprawa zresztą jest zbadana - poziom odczuwania szczęścia średnio rzecz biorąc spada na skutek posiadania dzieci, i gdy już trochę podrosną trochę się podnosi ale nigdy nie wraca do poziomu sprzed rozpoczęcia rodzicielstwa. Bardzo możliwe, że brakuje mi jakiegoś genu, bo dzieci po prostu mieć nie chcę, nie czuję nawet 1% tej potrzeby. Czuję się trochę z tym wybrańcem losu, bo będę mógł swoje życie przeżyć dla swojego szczęścia i szczęścia ludzi wokół, ale ludzi którzy jednocześnie nie wyniszczają mnie rodzicielstwem. @Hippie - bardzo silnie chcesz wierzyć, że wszystko można sobie wmówić, i wszystko zależy od nastawienia, oraz że nie warto się zastanawiać, bo Cię natura poprowadzi. chciałbym tylko zauważyć, że Matka Natura i Jej Geny, mają absolutnie w dupie to, czy będziesz szczęśliwa. Bycie szczęśliwym nie jest potrzebne do utrzymywania genów w obiegu. Kiedyś trafiłem też na fajne porównanie, które do mnie trafia : z pewnym aspektem posiadaniem dzieci to jak z braniem heroiny - chociaż wiem, że po wzięciu heroiny mogę czuć takie szczęście i miłość jakiej nic innego mi nie zapewni, przez ten krótki czas haju, to nie zmienia to faktu, że w ogólnym rozrachunku nie chcę być heroinistą.
  10. co do porównań i robienia rzeczy bez namysłu i rozstawania sie, powiem tak : a) wzięcie ślubu było jedną z mniej samodzielnych i odpowiedzialnych, a najgłupszych i najbardziej tchórzliwych rzeczy jakie w życiu zrobiłem b) samodzielna decyzja o rozwodzie (b. żona chciała to ciągnąć za wszelką cenę) po ponad roku zastanawiania się jest jedną z rzeczy z których jestem najbardziej w życiu DUMNY i jedną z tych najbardziej odważnych. także przez to gadanie dookoła, 'o tych co szybko się poddają'. tzw. gówno prawda - to pozostanie w związku byłoby 'poddaniem się' i tchórzostwem c) porównania nowej partnerki z poprzednią? oczywiście że tak! tyle, że na plus, bo są to porównania w rodzaju : jak świetnie można sobie układać rzeczy, kiedy zwiąże się z kimś rozumnie, na podstawie wspólnych priorytetów, a nie tkwienia w czymś siłą rozpędu
  11. Po pierwsze zadaj sobie pytanie dlaczego chciałbyś się narażać na cokolwiek, choćby stres składając nieprawdziwe zeznania. Dla przyjaciela? Rozumiem. Dla jakiegoś losowego gościa, z którym nie masz na co dzień kontaktu? Po co? Jeśli chodzi o pociągnięcie Cie do odpowiedzialności - zależy na co ktoś może mieć dowody - dopóki nie ma Waszych maili opisujących kształt spotkań czy czegoś w tym rodzaju, to nie ma twardych dowodów (na zasadzie - może nawet jesteś na zdjęciach przy piwie z osobą X - ale co z tego? ) Wszystko zależy od tego jaki prawdopodobnie zgromadzono materiał dowodowy. Tyle, że wracając do początku - po co narażać sie dla gościa którego z tego co rozumiem ledwo znasz?
  12. Jak wygrać los na loterii wśród większości, która koniecznie chce mieć rodzinę. Z męskiej strony to już w ogóle - większość facetów chce mieć dzieci , ale 'jeszcze większa większość' kobiet chce. Nie mam dziecka i mam partnerkę, która też dziecka nie chce. Oboje byliśmy w długoterminowych związkach, których istotną przyczyną upadku było ciśnienie na założenie rodziny w bliższej lub dalszej przyszłości i z nich odeszliśmy. Wielką ulgą jest nie musieć mieć już z tyłu głowy, że kwestia posiadania rodziny, choćby kiedyś, wisi nad nami jak topór.
  13. Z jakiej definicji? Z moją partnerką żyjemy razem na co dzień, znamy swoje rodziny, mam wieloletnie plany itp. itd., . A ponadto chadzamy do wielokątów i dobrze nam z tym. Jak rozumiem nie jesteśmy w związku?
  14. Z wytryskiem. Tylko jak wytłumaczyć orgie w świecie antycznym? Spisek przemysłu pornograficznego dystrybuującego świerszczyki z osłami na kamiennych płytach? Mojej byłej wystarczał nudny seks w 3 pozycjach na krzyż maks 2 razy w tygodniu a po jednym orgaźmie nie miała ochoty na więcej i nie oglądała też żadnej pornografii - bo miała słabo przeciętne libido i seks wystarczał jej 'jako taki'. Może to taki przypadek?
  15. Nigdy mnie nie przestanie zadziwiać jak aktywność seksualna pomiędzy kobietą a mężczyzną może być rozpatrywana jako 'pedalska' Idąc tym tropem - pozwalacie dziewczynie sobie robić loda? Przecie to obrzydliwe, homo robią sobie to od zarania dziejów! Osoby z takim rozumowaniem wydają się mieć nieuregulowany stosunek z własną seksualnością, tak jakby się obawiali, że nagle odblokuje się coś czego 'nie chcą' A orgazmy z prostaty owszem są świetne, ale z nastawieniem takim, że od damskiego palca w tyłku zmieni się komuś orientacja, to nic z tego nie będzie Ciekawostka : nauczenie się tego rodzaju orgazmów, sprawiło, że nabrałem takiej świadomości swojego ciała, że jestem w stanie doprowadzić się do orgazmu tylko za pomocą odpowiednich myśli i techniki oddechowej, bez stymulacji zewnętrznej.
  16. Palę umiarkowanie mało, od dawna (z 10 lat) , ale regularnie (1-2 fajki dziennie + duzo wiecej jak jest jakies alkoholowe wyjscie ) - obecnie pewno beda pewno jakieś 4 paczki w miesiacu. Mam dobre wyniki w bieganiu - w najlepszych 5% w poważanym (jak na Polske) maratonie i połmaratonie. Nie odczuwam negatywnych skutków palenia w treningu, nie licząc treningow bezpośrednio dzień po jakiejś imprezie gdzie wypale więcej papierosów, np. pół paczki w jeden wieczór. Wręcz lubię zapalić sobie papierosa niedługo po treningu, jest przyjemniejszy.
  17. @Obliteraror Jak to w praktyce wygląda? to bardzo szerokie pytanie, więc możesz doprecyzować Szukaliśmy przez portale, ma to według mnie bardzo wiele zalet w porównaniu z poszukiwaniem wśród znajomych czy na przypadkowej imprezie (choćby : brak potencjalnego zepsucia relacji koleżeńskiej samą propozycją, nie mieszanie relacji seksualnych z przyjacielskimi, wstępne określenie oczekiwań jeszcze w internecie gdzie nie ma zażenowania, duży wybór osób do których można 'podbijać' (a i tak umówienie się w internecie z kimś sensownym wymaga wysiłku ; nie oszukujmy się, na zwykłej potancówce w Polsce raczje większość nie jest zainteresowana swingiem ) . Możemy oczywiście pisać w wątku, chętnie na wszystko odpowiem, ale jeśli masz też jakieś bardzo szczegółowe pytania o których nie ma wg. Ciebie sensu pisać w topicu to zapraszam na priv.
  18. @Obliteraror Przyznam, że nie przeczytałem całego wątku tylko otwarcie i kilkanaście postów (zaczęło się offtopować), więc może coś powielę, ale kiedyś byłem w Twoich butach także musze napisać parę słów. W moim przypadku (i mojej partnerki) odpowiedzią na dręczące Cie 'demony' było gruntowne przemyślenie tematu seksualności i tych demonów zaakceptowanie i ucywilizowanie. W poprzednim długim związku też bardzo mnie to męczyło, miałem wręcz obsesyjne myśli o zdradzie (podobny przypadek, pierwsza i jedyna partnerka seksualna, dlugie lata), spędzałem dużo czasu na różnych portalach czasem nawet rozmawiając z ludźmi na temat ewentualnego spotkania na seks ( do czego nie doszło ) . Moja aktualna partnerka też się borykała w poprzednim związku z analogicznym partnerem. Często mówiła, że myślała o sobie wtedy że ma 'ciemną stronę'. Razem uczyniliśmy ją jasną. W aktualnym związku doszliśmy oboje do wniosku, że ten 'chochlik' jest jak najbardziej naturalny, i wcale nie trzeba z nim aż tak walczyć jak każe nasze społeczeństwo. Sporadycznie bywamy w trójkątach czy też czworokątach z innymi parami, świetnie się przy tym bawimy, problemu z zazdrością nie ma - trzeba tylko zrozumieć, że ten 'chochlik' to fizyczność, zmysłowość która nie musi iść w parze w zaangażowaniem emocjonalnym. I mimo, że tak naprawdę do wielokątów dochodzi rzadko, to 'natręctwa' mineły jak ręką odjął. Skończyło się też wewnętrzne skonfliktowanie, a zamiast tego widząc fajną laskę na ulicy możemy sobie uciąć pogawędkę o tym, że chętnie zabralibyśmy ją do wyra Zdaję sobie jednak sprawę, że wielu ludzi jest tak głęboko zaprogramowanych, że nie są w stanie przyjąć tego toku myślenia, a z drugiej jednak niemonogamiczna seksualna natura człowieka męczy, oj męczy..
  19. Większość ludzi preferuje jednak ludzi obcych, czy też pół-obcych, bo rozwiązuje to wiele potencjalnych problemów. Jeśli coś pojdzie w takim wielokącie nie tak ryzykuje się pogorszenie relacji. Ponadto ułatwia to raczej obudzenie się jakichś głębszych odczuć jeśli są to wieloletni przyjaciele - bo znasz ich skąd inąd. Natomiast poznanie ludzi czysto w celu seksualnym, gdzie nawet przy stałym układzie widzisz ich tylko sporadycznie, w konkretnym celu i wspólnie z partnerem ułatwia wszelkie rozgraniczenia. A jak coś pójdzie nie tak - choćby seks bedzie beznadziejny, to nie trzeba będzie na siebie ze skrępowaniem w przyszłości patrzeć - tylko po prostu nigdy już się nie zobaczyć. Oczywiście nie twierdzę że układ z przyjaciółmi nie może funkcjonować, ale wydaje się trudniejszy i bardziej ryzykowny.
  20. Nikt nie powiedział, że akurat Ty nie czujesz sie zajebiście - generalizacja zawsze ma urok 'statystyki' Ale wielu jest też totalnych frustratów, co widać po pobieżnym scrollu - choć może tyle samo co wszędzie, a tutaj bardziej odkrytych. To że ktoś nie akceptuje swingowania, to nie znaczy że warto się dać ponosić emocjom (jak kobieta :D) i wypisywać w tonie pogardliwym wszystko wiedzącym że to 'dekandencja, zgnilizna moralna i upadek europy' Przypomnę że są kultury gdzie niemoralne jest pokazanie kolana albo przeglądanie 'CKM', albo piweczko w parku. Może precyzyjniej by się było wyrażać 'w tym obszarze geograficznym to jest uznawane za niemorane' bo pojęcie nijak obiektywnie nie jest, choć oczywiście jak ktoś coś wykrzykuje o moralności to myśli że ma rację przenajświętszą. Zwłaszcza, że swing nikogo nie krzywdzi, a jak krzywdzi to de facto na własne życzenie. Ja np. uważam że życie z piątką dzieci i zniszczoną przez to żoną byłoby dla mnie absolutną porażką, ale .. co kogo czyni szczęśliwym. Nie przypierdalam sie do wielodzietnych kolegów w realu ani na forach, że nic nie robią tylko zapierdalają na przenoszenie genów. btw na sensownym forum o seksie, np 'beztabu' na pewno nikogo nie zjedli za taki temat żywcem, kulturalnei o tym raczej mowia tam Ci co nawet sa zatwardziałymi monogamistami
  21. Możesz rozwinąć? Zgadzam się, że jest to (jeśli popatrzeć na całość środowiska statystycznie) ryzykowne. Ja szczerze dziwię się autorowi wątku, bo moje podejście do tego jest takie, że jest to dobre tylko w dogranych związkach, bo samo w sobie może stworzyć sytuację kryzysową do przegadania. Jestem też zdania, że wielu ludzi w tym 'biznesie' być nie powinno i ich obecność tam jest właśnie manifestacją problemów w związku (od takich uciekam). Ale jeśli ufasz i potrafisz - czemu nie.
  22. Skąd jestes taki przekonany, że oprogramowanie i hardware na owy komputer nie było tworzene także przez okropnych upadłych swingersów? A przykłady, no ciężko podać skoro atmosferę tworzą takie @Paterialista y Też się nie afiszuję przed większością nie-swingersów, że jestem z tego świata, bo tak właśnie to jest przyjmowane. Znam na przykład parę swingersów gdzie on jest policjantem z kryminalnej - zamyka morderców - mało pożyteczny zawód może? A może mało męski?
  23. @Paterialista A co - to że nie można powiedzieć korpo szefowi jakie jego wymysły są głupie, wtedy gdy faktycznie są głupie, to jest według Ciebie DOBRA KONWENCJA ? Poza tym w sumie to mam pracę, gdzie akurat mogę sobie pozwolić na sporo krytki, a szef nie jest debilem na stołku. Ja tam się cieszę, że żyję w czasach gdzie jednak mogę sobie wybrać jak żyję z kobietą. Nadal poruszasz się głównie w jakimś operowaniu normami, że są dobre, bo są dobre (i stare) to nie jest żaden argument. No zabawa dla mnie - i co ? Szkodzę Ci tym jakoś? Ja nie atakuję ludzi, którym tak się uwidziało, że chcą być z jedną osobą w łóżku przez całe życie, jeśli są z tym szczęśliwi.
  24. Poczytałem sobie trochę te wynurzenia i stwierdziłem, że włączę się w dyskusję - po pierwsze parę osób pytało jak to jest w tym świecie - jestem w tym świecie, więc pytajcie. Po drugie jeśli chodzi o przypadek autora wątku - wow, jestem zdziwiony, że może mieć to takie efekty - tj. zawsze byłem przeświadczony, że owszem swing jest dla ludzi, ale dla ludzi którzy mają związek w dobrej kondycji, a nie w kryzysie, ale widocznie są wyjątki od reguły. Zresztą, cały swing jest póki co (moim zdaniem) niestety wyjątkiem od reguły. Bawi mnie też trochę, że tutaj niektorzy uznali od razu gościa za trolla - bo co, żyje sobie w jakiś inny sposób który mu się sprawdza i powoduje szok u co bardziej konserwatywnych? Śmieszne i straszne zarazem jest jakieś takie wąskie podejście, że jak ktoś sobie czegoś nie wyobraża w swoim życiu, to od razu koleś jest beta, cipą, itd. itp. bo .. ktoś kto to pisze sam by się tak czuł. To nie jest żadna mądrość, tylko zwykły psychologiczny mechanizm zwany projekcją swoich odczuć na kogoś. Przykładacie jakieś uniwersalne prawidłowości do podejścia do seksu każdego człowieka, niczym Kościół Katolicki, który to wieści że lody ze spustem na twarz pustosza związek i tym podobne bzdury. Robicie dokładnie to samo, tylko na innym poziomie - przyznając monogamii seksualnej święty status (a może hipokryzji bo przecież padło tu 'kurewkę na wyjeździe to można') . Mówicie że to moralne dno, bo w zasadzie 'bo tak', podczas gdy tu nikt nikogo nie krzywdzi. Wyobraźcie sobie, że dla (dojrzale podchodzącego do tematu) swingersa, to że partnerka z kimś się rucha nie ma nic wspólnego ani z poniżeniem, ani z byciem gorszym, ani jakimś z dupy wnioskowaniem że 'skoro ją oddał to mu nie zależy'. Tak jakby zabawa w ruchanie z innymi ludźmi miała sprawić, że całe wspólne życie komuś oddajesz. Tymczasem jest tak, że na ogół osoby z tego środowiska traktują to jako zwykłą wyuzdaną zabawę, gdzie te inne osoby w łóżku są po prostu wyrafinowaną zabawką erotyczną i wszyscy się tak nawzajem radośnie traktują. Nie dociera do wielu ludzi, że seks ma wiele warstw, może być jakiś taki gdzie skupia się wręcz mistycznie na związku z partnerem, a może być taki gdzie jest wielka plątanina ciał i jest to po prostu zabawa. W dodatku, z mojego doświadczenia z obecnym, a poprzednimi związkami, to czyści atmosferę i pozbawia hipokryzji, pod tytułem takim, że jak to gdzieś ktoś wspomniał 'fajnie z kolegami wyruchać kurewkę', ale będąc ze swoją kobietą powiedzieć jej na widok innej laski na plaży że bardzo chętnie by ją wyruchali, to już by się obawiali. Nie mówiąc już o gównie które może się stać, jeśli się wyda, że ową kurewkę na wyjeździe służbowym posunął. Gdy się wyda to na pewno czułby sie Alfa chojrakiem z rozwodem nad głową, oj na pewno P.S. A filmy na zbiorniku reżyserowane przez branże porno jakoś nie są
  25. Po tygodniu oczekujesz że będzie fajnie? Ten związek musiałby składać się z samych złych rzeczy, to może wtedy czułbyś się dobrze a tak.. to może potrwać. U mnie nawet po roku od rozstania czasem wjeżdżają motywy 'czy dobrze zrobiłem' i dobre wspomnienia czasem, i to mimo ze mam nowa panne z ktora mi nieporownywalnie lepiej. Kac musi potrwać, szczegolnie jesli zwiazek byl dlugotrwaly i 'nie-az-tak-chujowy ale stabiilny'. Jak intensywnosc kaca nie bedzie spadac po kilku miesiacach, to sie mozesz zaczac przejmowac, a nie po tygodniu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.