Skocz do zawartości

mirek_handlarz_ludzmi

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1633
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez mirek_handlarz_ludzmi

  1. Nie wyraziłem się precyzyjnie. Sorry, długa noc za mną. Napisałeś, że "ex twierdzi ze tatą to jest ten co wychował a nie co spłodził". Na to bym się powołał, podając obawy, że stracisz więź emocjonalną z dzieckiem, na której Ci zależy. Kluczowe pytanie: płacisz alimenty? Bo to będzie mieć dla sądu znaczenie, gdyby doszło do przepychanek z ex.
  2. Trochę po czasie, ale w sumie, to jest bez znaczenia, co napisała w pozwie, jeśli nie chce orzekać o winie. Wiem, że to boli. To cholernie boli, bo zostałem tak obsmarowany czterokrotnie (2 x policja - sprawa umorzona, sprawa o rozdzielność - sama sędzina powiedziała, że dyrdymały ex nie mają nic do rzeczy, bo to sprawa majątkowa a nie o ustalenie winy, rozwód - tak samo). Ale z punktu widzenia procesu, to jest to bez znaczenia przy braku orzekania o winie i sąd nawet nie da jej szansy udowadniać Twojej winy. Jeśli nie zależy Ci na alimentach z jej strony i nie chcesz więcej piekła, to dąż do ugody i rozwodu bez winy. Krócej, taniej, mniej nerwów.
  3. Wnioskuj do sądu o zmianę rozstrzygnięcia kontaktów z dzieckiem z uwagi na dobro dziecka, powołując się na nowe okoliczności - nowy związek matki, zmniejszenie uwagi poświęcanej dziecku przez matkę, nowy partner itp. Dodałbym do pozwu, że nowy partner matki neguje Twoją rolę jako ojca. Jak będziesz miał uregulowane na nowo kontakty, egzekwuj wszystkie swoje terminy. Na to też jest sposób a za blokowanie ojcu możliwości widzenia z dzieckiem jest właściwy paragraf. A co do nowej miłości, Twojej ex, która ma się tym razem udać... Wiesz, coś co nagle wybucha najczęściej też nagle wygasa. Wyszumi się i przejdzie. Na logikę, 25-letni koleś może sobie spokojnie znaleźć atrakcyjną młodą kobietę nieobarczoną dzieckiem. Ty byś szukał samotnej mamusi?
  4. Sorry, ale jeśli sam nie wiesz, co miałoby to być, to żaden mikrobiznes nie wchodzi w grę, bo zwyczajnie popłyniesz. Poszukaj extra pracy dorywczej. Pozdrawiam
  5. Początek zawsze mnie rozwala A jeśli chodzi o Body Count, to szczególnie polecam pierwsze 36 sekund tej płyty
  6. Ale Tobie raczej chodzi o umiejętność wyciągania wniosków a mi o umiejętność powiedzenia sobie "stop". Asante ?
  7. Grzecznie powiedziałem, żeby nie dzwoniła. Jako, że kontaktowała się z różnych numerów i komunikatorów, to za drugim razem już nieco bardziej dobitnie. Odwaliła się, kiedy zapytałem, czy już dostała pozew, bo w związku z nią interesuje mnie tylko rozwód. Generalnie obyło się bez wyzwisk i przepychanek. I jak pisze @Lukulus, odetnij, zablokuj, zniknij na jakiś czas. Bardzo pomaga.
  8. Słuchaj, dziecko nie jest głupie, nawet zaledwie dziesięcioletnie. Jeśli Twoja ex nie nastawia dzieciaka przeciwko Tobie a Ty dbasz o kontakty z dzieckiem, to choćby nowy "wujek" się usrał, to Ciebie nie zastąpi. Takimi zwierzakami nas natura stworzyła, że wujek nie zastąpi taty a ciocia nie zastąpi mamy. I mogę Ci dodać coś z własnego podwórka, co cholernie mi dało do myślenia. Mam dwójkę dzieciaków, chłopaka i dziewczynę. Kiedy u mojej ex był remont, mój syn był mega oczarowany "panem Tomkiem", który kładł kafelki. Robił mu kanapki, zagadywał itd. Poczułem się mega zazdrosny o dzieciaka i jeszcze bardziej wkurwiony na pana Tomka. Ale prawda jest taka, że to ja wtedy, w piekle drugiego rozwodu zaniedbałem kontakty z dzieciakami. Syn był spragniony kontaktu z dorosłym mężczyzną, normalka. Było mu to i jest zwyczajnie potrzebne do normalnego rozwoju. Więc znalazł sobie chwilowo zastępcę. Nie odpuszczaj kontaktu z dzieckiem i za nic w świecie nie próbuj rywalizować z ich nowym wujkiem, bo dziecko podskórnie poczuje, że wujka nie trawisz i będzie mieć problem - być lojalnym mamie, która kocha wujka, czy być lojalnym Tobie wbrew mamie. Dorosły ogarnąłby to w 5 sekund. Dziesięciolatek będzie miał problem. Moim zdaniem i tego Ci też bardzo życzę - żaden wujek Ci nie zagrozi. Ale to Twoja rola, żeby tak się stało. Pozdro i powodzenia!
  9. Trochę niebezpieczne podejście moim skromnym zdaniem, bo w ten sposób, tylko i wyłącznie przez poniesione wcześniejsze zaangażowanie emocjonalne, można tkwić w toksycznej relacji bez końca. Bo ciężko odejść, po tym wszystkim, co się dla tego związku zrobiło, bo jest szkoda, bo dam sobie jeszcze tą jedną, ostatnią szansę, bo byłem tak blisko itp. Uzupełniłbym zatem o: - Umiejętność określenia granic zaangażowania, po przekroczeniu których bez względu na wszystko trzeba odpuścić. I jeszcze: - Odstawienie jakichkolwiek używek rozregulowujących organizm, sen, samopoczucie itp. Trochę to nawiązuje do tego, co napisał Marek: P.S. Też gram do dupy na gitarze, ale lubię to robić ?
  10. Nie trawię chronicznie kobiet rywalizujących z facetami. Jako koleżanka taka kobieta jeszcze od biedy ujdzie, ale jako partnerka... szkoda gadać.
  11. A może po prostu kiedy piszesz, to większą uwagę przykładasz do tego, co chcesz przekazać a nie do formy? Też zawsze po kilku dniach od napisania widzę swoje błędy a na bank nie mam dysleksji.
  12. Wolę nie podawać dokładnie z przyczyn, że tak powiem formalno-prawnych. Była z dalekiego południa, bliżej równika, niż bieguna północnego ?
  13. Mieszkałem parę miesięcy z laską z baaardzo odległych, ciepłych krajów. Ona była, że tak się wyrażę, dużo bliżej natury niż ja. Nic, co ludzkie nie było jej obce ? Na porządku dziennym było pierdzenie w trakcie seksu albo pokazywanie na wyciągniętym palcu różnorakich wydzielin z pochwy. Poza tym normą było obgryzanie paznokci u stóp zębami ( wysportowana była), sranie przy otwartych drzwiach, "konsultacje" koloru, konsystencji, treści tego, co rano znalazła w swoich majtkach albo tego, co w ramach porannej dwójki z siebie wycisnęła, bekanie przy posiłku, pierdzenie przy stole itp. Generalnie, było mocno obrzydliwie Ot, taki lokalny folklor.
  14. A ktoś poleci dobre bezalkoholowe? Lubię piwo, ale nie lubię procentów. Lepiej żyje mi się bez nich. Mi smakowało Noteckie, bodajże z Browaru Czarnków. Całkiem przyjemnie nachmielone, ale w starych dobrych czasach bycia beergeekiem (albo beersnobem, ? jak kto woli), zdecydowanie lubiłem IPA/APA.
  15. Dlatego piszę o sp. z o.o., która potrafi być kompletnie bezobsługowa i wymagać jedynie obowiązku złożenia raz na rok sprawozdania finansowego. Brat może w międzyczasie zdobywać doświadczenie w dowolnym miejscu i w dowolnej formie (etat, korpo, zagranica). Na cywilną nigdy w życiu bym się nie porwał. Ewentualnie komandyt, który też ma swoje uroki, ale trzeba wiedzieć, jak go zmajstrować, żeby w 100% zabezpieczyć się właśnie przed kosztami upadku. No i dobrze zmajstrowany komandyt wymaga właśnie sp. z o.o. do zarządu (czytaj: żeby ją w razie czego bez żalu i kosztów położyć ? )
  16. Zrób sobie prosty bilans - czy związek z daną kobietą przynosi Ci więcej radości, czy przygnębienia i będziesz wiedział, czy się ewakuować, czy nie.
  17. Własna spółka z.o.o. z drugim wspólnikiem o wkładzie 1%. Koszt inicjalny kapitału: 5000 PLN, może być wpłacony gotówką. Zakładasz przez internet i nie musisz martwić się o ZUS. Wady - pełna księgowość, ale kosztowo i tak niewiele różni się ona od wydatków na księgowość przy działalności i książce przychodów i rozchodów. Zalety - brak ZUS, możliwość rozliczania się ze spółką w oparciu o umowy o dzieło, co w Twoim przypadku (tworzenie od zera czegoś nowego) da Ci 50% kosztów uzyskania przychodu. De facto, obniżasz podatek PIT o połowę. Twoja wypłata obniża wartość CIT spółki. Jeśli rozliczasz delegacje, diety, wyjazdy - CIT spada jeszcze niżej. Taka spółka nie musi zarabiać, jeśli nie masz zleceń. Nie jest obciążona comiesięczną daniną na ZUS. Może sobie leżeć i nic nie robić nawet przez trzy lata i nikt Ci się nie doczepi, że nie odprowadziłeś żadnej daniny. Niektórych odstrasza VAT, ale zakładam, że Twoimi głównymi odbiorcami będą firmy, więc VAT powinien Ci powiewać. No i rozliczasz go co kwartał, więc tworzy on zgrabną poduszkę amortyzacyjną na koncie firmowym ? To ostatnie może niestety ulec zmianie - fiskus żąda od przedsiębiorców posiadania odrębnych rachunków dla VAT. No i najważniejsza rzecz, wręcz bezcenna. Cokolwiek kupisz na firmę nie jest Twoje, tylko spółki. Komornik nie zajmie tego na poczet Twoich osobistych długów, gdybyś (odpukać) takowych kiedyś narobił. IMO czysty zysk. Opcja nr 2 - dla zaawansowanych - zakładasz tą spółkę w kraju, który fiskalnie jest bardziej przyjazny dla podatnika, np. na Słowacji, ale tu dużo nie podpowiem, bo nigdy tego nie robiłem. Aaa, i gdybyś zdecydował się na jakąkolwiek działalność w Polsce - zacznij od uruchomienia konta ePUAP. Oszczędzi Ci to wiele godzin w kontaktach z urzędami.
  18. Ano w avatarze. Od paru chwil znaczy ? Dzięki za uwagę. Świeżak jestem (Marchewka Miras). Uczę się ?
  19. Czytam kryteria diagnostyczne i wychodzi mi, że moja ex to 8/9 borderka. Ten związek to był największy koszmar mojego życia. Izolowanie od rodziny i przyjaciół, wymuszanie przeprosin, ciągłe wbijanie mnie w poczucie winy, oskarżenia z d... wytwarzane praktycznie ze wszystkiego, o co dało się przyczepić. Czasami to było aż kuriozalne, czasami kryminalne. Nie dość szybko zaprosiłem ją do stołu - głodzę ją. Długo nie wraca do domu, dzwonię do niej - kontroluję ją. Zapraszam do knajpy - i tak robię to tylko po to, żeby ją zaciągnąć do łóżka. W ciągu jednego dnia potrafiła kilkakrotnie na przemian mnie kochać i nienawidzić. DRAMAT. Ale nauczyłem się kilka rzeczy. 1) Nie dać drugiej szansy, bo taka kobieta człowieka zniszczy. 2) Kobiecie z BPD nie da się pomóc. Ona nie widzi problemu w sobie. Zwala go na partnera. Tak jest dla niej łatwiej i przyjemniej i nie musi przeżywać siebie jako tej, co nawaliła. Nie pomożesz jej, możesz pomóc tylko sobie uciekając. 3) Nie jesteś odpowiedzialny za jej samopoczucie. Cokolwiek zrobisz ono i tak będzie złe. Zrobisz coś pozytywnego - nie doceni tego. Zrobisz coś negatywnego - będzie miała na ciebie kolejnego haka. Jednym słowem - uciekać. To nie jest łatwe, bo borderki silnie człowieka od siebie uzależniają. Ja sobie nie wyobrażałem życia bez niej. Dodatkowo człowiek jest bardzo osłabiony, ma zaniżoną samoocenę, traci oparcie w najbliższych osobach, bo się od nich izoluje. Ale jedynym rozwiązaniem jest przeciąć to i nigdy nie dać się nabrać na obietnicę zmian i poprawy. Nie będzie tej poprawy. Będzie tylko gorzej.
  20. Do muzułmanek, które lepiej dodałbym wszystkie kobiety pochodzące z krajów islamskich, np. Indonezji. To też są muzułmanki, nawet jesli są wyznania chrześcijańskiego albo hindi. Ale kulturowo to są muslimki. Spotykałem się przez krótki czas z laską z Indonezji. Nienawidziła muslimów, ale zachowywała się jak klasyczna muzułmanka. Szybko się rozstaliśmy ?
  21. W 2015 roku poznałem na wakacjach w Afryce kobietę, murzynkę, muzułmankę. Bardzo mi się spodobała. Już wtedy, praktycznie od pierwszego spotkania widoczne były sygnały ostrzegawcze. O tym, że powinienem spierniczać, póki mam nogi, wiedziałem praktycznie od pierwszej wspólnie spędzonej godziny. Nie zrobiłem tego, finalnie została moją żoną i w lipcu 2017 przyjechała do Polski. Po dwóch miesiącach z nią tu w Polsce zostałem niespodziewanie wyprowadzony z własnego mieszkania w kajdankach przez policję a mój kwiatuszek rozpłynął się w powietrzu jako potencjalna ofiara handlu ludźmi. Ale po kolei. Sygnały ostrzegawcze były bardzo widoczne od samego początku. Przede wszystkim pomiędzy tym, co mówiła a tym co robiła była olbrzymia przepaść. Kreowała się na niemal świętą, nietkniętą przez mężczyznę muzułmańską dziewicę dla której seks przed ślubem nie istnieje a jednocześnie już na drugiej randce wylądowaliśmy w łóżku. Mój kwiatuszek doskonale wiedział do którego guesthousu należy pojechać, żeby sobie przez parę godzin pobaraszkować z białasem w wynajętym pokoju. Na miejscu praktycznie od razu moja święta dziewica wyskoczyła z majtek, ale było to tak mechaniczne i pozbawione uczucia, że z mojej strony do niczego nie doszło. Zwyczajnie nie byłem w stanie. Dopadła mnie na trzeciej randce, dała z siebie wszystko. Takiego seksu nigdy wcześniej nie miałem. Połknąłem haczyk, zakochałem się. Zajebałem się na śmierć i było po mnie. Inny sygnał ostrzegawczy – bardzo dużo kłamała, na okrągło, czasami kompletnie bez sensu. Żadna z jej opowieści nigdy nie pokrywała się ze sobą, praktycznie we wszystkim, co mówiła był jakiś fałsz, jakieś drugie, niesprecyzowane dno. Największy sygnał ostrzegawczy, coś co powinno rozjarzyć w mojej głowie lampę wielkości latarni morskiej to był seks. Miała na jego punkcie totalnego jobla. Traktowała seks jak coś, co mężczyzna jej odbiera. W jej relacjach każdy z napotkanych facetów chciał od niej tylko seksu – właściciel hotelu, w którym pracowała, jej przełożony, znajomi z pracy, wszyscy bez wyjątku dybali na jej cipkę. Ze swoim byłym facetem też się rozstała, bo chciał z nią seks uprawiać. Opowiadała coś, jak to była molestowana seksualnie w młodości, coś o tym, jak rzekomo została zgwałcona, zaszła w ciążę i ją usunęła. Kij wie, co w tym wszystkim było prawdziwe a co nie. Jedno jest prawdą – miała niezłe ała na tym punkcie i była w ciągłym konflikcie sama ze sobą. Z jednej strony traktowała seks jak instrument. Sformułowanie „dawanie dupy” pasuje najlepiej. Chcę coś od męża? Dam mu dupy. Chcę męża ukarać? Zabronię mu dupy. Dałam mu dupy to powinien nosić mnie na rękach – tak mniej więcej można opisać jej podejście do seksu. Podejście do bólu instrumentalne, interesowne, pozbawione jakichkolwiek wyższych uczuć i namiętności. Obrzydliwe do pożygu. I jeszcze jedno – bardzo chciała zajść w ciążę, miała na tym punkcie kolejnego pierdolca. Testy owulacyjne kupowała jak inni fajki – codziennie, najlepiej po dwie paczki, od razu na zapas. Okres owulacyjny to czas, w którym w moim domu odbywało się jakieś szaleństwo. Ale nie było w nim nic, czego bym poszukiwał jako facet – zero intymności, zero bliskości, radości, wspólnego cieszenia się sobą. Nic tylko zimne, mechaniczne rżnięcie nieczułej, nieruchliwej bryły lodu, którą jedyne, co interesuje to moja sperma. Czułem się jak pompka, pieprzona tubka, z której trzeba wycisnąć zawartość, zanim się ja wyrzuci do śmieci. A z drugiej strony, jak pisałem – miała jobla na punkcie seksu. Nienawidziła go, nienawidziła mężczyzn, wiecznie czuła się ofiarą męskiego wykorzystywania. Było to tak schizofreniczne i sprzeczne ze sobą, że po drugiej takiej owulacji powiedziałem sobie stop. Przestałem się do tej kobiety w ogóle zbliżać i gdzieś po miesiącu wspólnego życia w Polsce seks w moim małżeństwie przestał istnieć. Nie było to łatwe, mając w łóżku seksowną kobietę, którą kochałem i która mi się podobała, ale z drugiej wiedziałem, że jeśli jej dotknę, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Najtrudniejsze było jednak zaakceptowanie prostego faktu, że ta kobieta w ogóle mnie nie kocha i że ma mnie totalnie w dupie. Jak się potem okazało – nie do końca miała mnie w dupie. Byłem częścią jej planu pod tytułem „zostać w Europie jako ofiara handlu ludźmi”. Do tego byłem jej potrzebny najpierw jako ktoś, kto ułatwi jej dostanie się do Europy a potem jako sprawca. Ona zaś jako ofiara dostanie wszystkie potrzebne jej przywileje, pomoc, żeby już samemu urządzić się w Europie. I teraz tak – na początku września Urząd Wojewódzki dał jej pozwolenie pobytu w Polsce jako małżonce na trzy lata. W tym samym dniu została wezwana do mojego mieszkania policja. Weszło ich czworo, przesłuchali żonę po czym ja zostałem wyprowadzony w kajdankach a ona po komfortowo spędzonej nocy w moim łóżku, rano zawinęła się do OIK-u. Trochę jednak przeliczyła. Policja nie jest durna i po przesłuchaniu świadków zwolniła mnie do domu też jako świadka. Plan nie wypalił. Moja ex zawinęła się po tym do takiej jednej dość oszołomskiej fundacji, która we wszystkim i wszędzie wietrzy coraz to bardziej wyrafinowane działania sprawców handlu ludźmi. Totalnie zerwała kontakt i nawet nie wiedziałem, czy ona żyje. Dopiero w styczniu odnalazł ją sąd rodzinny. Na początku listopada zeznała przeciwko mnie ponownie. Mój kwiatuszek opowiedział policji, jak to żądałem od niej uprawiania seksu do 20 (słownie: dwudziestu!!!) razy dziennie, że 7 to była codzienna norma a jak było tylko 5, to darłem na nią ryja. Że cały dzień musiała chodzić nago albo w ciuchach z sekshopu. Że była stale zamknięta, wręcz uwięziona. Że właściwie to ją gwałciłem, bo ona płakała z bólu a ja robiłem swoje, bo mi się jako mężowi należy. W swoim skurwysyństwie twierdziła jednak, że takie zdarzenia miały miejsce tylko w jednym z dwóch mieszkań, w których stale przebywaliśmy. Tam, gdzie odwiedzali nas świadkowie – rodzina, znajomi zamknięta nie była, ubierała się normalnie a dewiacje seksualne mężowi przechodziły. Wszystko co złe działo się w drugim mieszkaniu, gdzie świadków nie było. W całych jej zeznaniach prawdziwe było jedno zdanie „nazywam się X a swojego męża poznałam w 2015 roku w Y” Kurewsko sprytne. I bezdennie głupie, bo kto uwierzy, że facet jest dewiantem w jednym miejscu a w drugim już nie? Kto uwierzy, że 40-letni facet ma parę, żeby dupczyć się do 20 razy dziennie albo 7 razy dziennie, dzień w dzień? Kto uwierzy, że w jej kraju, gdzie ją odwiedzałem przed zawarciem małżeństwa tym dewiantem nie byłem, tylko jakimś dziwnym trafem uaktywniało mi się to w jednym miejscu, tylko w Polsce? Niestety dla niej sprawę umorzono z końcem roku. Ja nawet nie byłem podejrzanym, tylko świadkiem, jak wszyscy inni. Bidula nie dostała swojego statusu ofiary handlu ludźmi. Z początkiem lutego więc zaczęła się ze mną kontaktować - najpierw wiadomości a potem już coraz śmielej. Nie zapomnę pierwszych jej słów, jakie od niej usłyszałem przez telefon po pięciu miesiącach totalnej ciszy między nami – „wczoraj do ciebie napisałam. Nie odpowiedziałeś. Co się stało?”. Co się stało????!! Nic się kurde przecież nie stało. Ot, taka tam błahostka. Moja żona wyszła z domu i wróciła po pięciu miesiącach. W międzyczasie próbowała ze mnie zrobić bandytę i dewianta seksualnego. Normalna rzecz w młodych małżeństwach, które się docierają. Nic wielkiego przecież. Ja w tym czasie najpierw dostałem rozdzielność majątkową z datą wsteczną a potem się z nią rozwiodłem. Dostała w dupę na własnym podwórku – rozwód uzyskałem w jej kraju macierzystym. Kobieta ma jedną sprawę w sądzie, drugą o pomówienie wycofałem. Jak trzeba będzie, to założę jej znowu. Kilka dni temu prokurator umorzył postępowanie przeciwko niej w innej sprawie. Coś mi mówi, że niedługo dostanie deportację, ale nie mam pewności. Uważajcie bracia. Jeśli kiedyś tu w Polsce napotkacie na młodą atrakcyjną murzynkę, która opowie Wam, jak to mąż gwałcił ją 20 razy dziennie – bierzcie nogi za pas i uciekajcie, bo źle się to dla Was skończy.
  22. Dzień dobry wszystkim :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.