Skocz do zawartości

Zgredek

Starszy Użytkownik
  • Postów

    664
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Zgredek

  1. Zgredek

    Inventum i jego efekty

    Jeśli ma taki pociąg i po 3 tygodniowej przerwie nie będzie się nabijać co to będzie oznaczać? No właśnie....
  2. Kiedyś napisałem w jednym temacie, możesz mieć wygląda Kena a owies w głowie albo wyglądać jak łajza a być mega osobowością. W 1 przypadku przyciągniesz uwagę ale jej nie utrzymasz, w drugiej nie przyciągniesz aby pokazać "lepsza stronę". Dlatego najlepiej mają "średniaki", nie za brzydki, nie za głupi. Efekt znajomych (pamiętam krąg ludzi na studiach i wciąż nowi znajomi) jest fajny ale to tylko skraca drogę. Jeśli ktoś jest duszą towarzystwa to zaintereuje sobą kogoś. Kogoś można jednak poznać z własnej inicjatywy, więc nie uważam to aż za taki czynnik mocno wpływający na swoją atrakcyjność.
  3. Mam dość słuchania troche o tym SMV, jak to kobieta musi mieć oczka mniej od nas. Mam dobrego kumpla, który nigdy nie miał dużego SMV, jednak potrafił podrywać kobiety. Tak, to ten typ człowieka, który wygląda schludnie ale nie jakoś super elegancko bo nie smierdzi groszem. On ma wywalone na cały świat, żyje tak jak mu się podoba a jak się nie podoba, to ma problem. Wiele osób widzi kobiety o wiele ładniejsze niż ich partnerzy i zastanawia się co one w nich widzą. Nie zawsze chodzi o pieniądze - niektórzy po prostu osobowością potrafią tak okręcić kobietę w okół palca, że ta na sama myśl możliwością bycia jego kobietą dostaje budyniu na dole. Czasami czar pryska, czasami nie, wszystko zależy od kobiety i jej oczekiwań. Nie mówcie tylko, że trzeba wyglądać jak Ken a stówki muszą wysypywać się z kieszeni, żeby wyrwać Panny z SMV większym od nas. To tłumaczenia tych, którzy próbują na coś zwalić swoje niepowodzenia. Każda lasia ma inny charakter i po prostu czasami spędza się mniej lub więcej czasu aż znajdzie się tą, z którą coś pyknie. Nad sobą też trzeba trochę popracować i tyle...
  4. Daj spokój. Ostatnio zauważyłem, że traktuje kobiety swoich kolegów czy przyjaciół w ten sam sposób względem zachowania. W przypadku tych, którzy są za dużymi pantoflami pomiędzy tymi kobietami czuje w rozmowie "kurde, szkoda, że jesteś jego przyjacielem bo Ty chociaż nie jesteś słodkopierdzący". Jedna kiedyś na imprezie zresztą chciała mnie pocałować za co dostała srogą zjebke ode mnie i jej ex ale pokazuje to w straszny sposób, jak przez brak kontroli ze strony faceta nad swoimi emocjami i podejściem do życia nie dość, że dostaję po dupie za swoją dobroć to jeszcze może stracić kobietę. I to przecież JEGO wina, nie był wystarczająco dobry...
  5. To nie jest takie proste. Tak jak tłumaczyłem na przykładzie swoje matki. Podam przykład. Moja partnerkę wprowadziłem w to jaka jest moja mama. Kiedy przyjechała na 1 dzień świąteczny do mojej rodziny, moja rodzicielka koniecznie chciała żeby śniadanie zjeść jeszcze wtedy w naszym domu. Mówię, że bez sensu ale się upierała na swoim. Specjalna zastawą, ą ę. Tak bardzo chciała ją poznać a bidulek tak się zestresował, że jedyne pytania to były ile dyżurów ma jej mama i czy robiła jakieś dodatkowe kursy (ten sam zawód). Po tej wtopie powiedziałem jej, że bez sensu żeby się widziały, przyjaciółkami nie będą itd.. No ale zaczęły się przykłady sąsiadek "jak to synowe ryby przywożą", jak to, jak tamto. Moja matka cierpi na dwubiegunowość, więc potrafi mnie jednego dnia zwyzywać a drugiego napisać jak gdyby nigdy nic. Do tego naopowiadała rodzinie jaki ja straszny syn, jak po rozwodzie została całkiem sama, jak ją zostawiłem na pastwę losu, jak się jej wstydzę, że tylko 1 dziewczynę przyprowadziłem do domu. Oczywiście rodzinkę naprostowalem jak to wygląda i teraz już patrzą na to inaczej aczkolwiek scen dużo. Dlatego niektórzy dla świętego spokoju godzą się na odwiedziny. Wiadomo, mój przypadek to hardkor na kółkach, jednak ogólnie są tacy rodzice, którym czasami lepiej pójść na rękę niż na wojne.
  6. Jako dziecko "wpadka", czyt. Nieplanowane - które bardzo rykoszetem dostało z tej zabawy w dorosłość moich rodziców nie wyobrażam sobie założenia rodziny, w momencie gdy nie spełnię absolutnego minimum. Warunki do życia, stabilizacja, wyszalenie się i odpowiednia partnerka, która nie zrobi z mojego potomka miękkiej fajki. Na razie nie czuję się absolutnie być ojcem, bo brakuje mi dojrzałości w wielu kwestiach, które wiem, że są potrzebne aby być dobrym rodzicem. Nie wyobrażam sobie skracać swoich planów aby dać drugiej osobie szczęście w postaci gówniaka. Może w wieku 30+ mi uda się to zrealizować a może w ogóle w życiu. Dziecko to jedno, zasoby intelektualne i materialne aby je jakoś w życiu ukierunkować to drugie. Chłodna głowa, aby nie przelać na niego swoich nieskończonych ambicji to trzecie.
  7. Kobiety bardzo łatwo potrafią robić z siebie ofiarę i w bardzo "logiczny" sposób pokazać, że to one są poszkodowane. Przerabiałem to już - złapałem się w tą sieć, brałem winę na siebie bo przecież to co mówi ma sens. Urwałem całkowicie kontakt, gdy zobaczyłem jak mną miotała - ba, wszystkie swoje sprawy do załatwienia zrzucała na mnie. Teraz mniej ale kiedyś byłem bardzo ufny i podatny, gardzę tym rodzajem kobiet, które potrafią wykorzystać fakt, że ktoś jest pomocny i potrafi rozwiązać wiele spraw...
  8. Z rodzicami moich partnerek jest na takiej zasadzie - wszystko czym nasiaknęło dziecko wychodzi podczas poznawania się, za wyjątkiem dawno odciętych pępowin (mówię to z perspektywy 24 latka, no offence). Z jednymi miałem dobry kontakt, bo nie przyjeżdżali absolutnie w ogóle - to raczej my patrząc na fakt, że mieszkali 30 km od nas zostawalismy na weekend. Mama typowy milczek i bardzo zdystansowana. Okazało sie, ze mnie lubiła dość mocno, jednak nie bawiła się w przyjaciółkę - była typowym rodzicem. Gorszy był ojciec, prywaciarz, który ma powiedzmy dobrze prosperujący biznes i opowiada tajniki ekonomii. Jedyny sprzyjający fakt był taki, że chłop lubił whisky - bo na trzeźwo słuchać się tego nie dało. Moja ex jest raczej indywidualistka, więc mimo wartości rodzinnych, wyznaczyła granice, rodzice zresztą nawet nie chcieli jej przekraczać. Bardzo dobra sprawa, chcieli np. Żebym przyjechał na świeta czy jakieś inne okazję ale szanowali to, że nie jesteśmy bezpośrednia rodzina i mogę nie mieć ochoty/czasu. Moja druga kobieta i jej rodzice to przeciwieństwa pierwszej. Panna miała świetny kontakt z rodzicielka, opowiadała jej o wszystkim. Zresztą nadal nie odcięła pępowiny i zdanie matki ma bardzo duży wpływ na jej życie. Przykładowo zerwała ze mną, bo się kłóciliśmy - dość często, jednak kluczem było "moja mama stwierdziła, że jeśli ciągle się kłócimy to może powinniśmy się rozstać". Wtedy zrozumiałem, że po pierwsze opowiada o naszym życiu i to dość otwarcie, a po drugie zdanie jej matki będzie miał duży wpływ w nasze wspólne życie. W chwili obecnej jestem na etapie nowej znajomości z Panną. Próbuję uniknąć przeświadczeń i skupić się na niej, jednak gdzieś tam na Facebooku znalazłem zdjęcia jej rodziców, czyt. Typoyw Janusz i Grażyna (może nie ze wsi ale są z dziury, 5 dzieciaków, on białe skarpetki do garnituru, klapki sandały, papieros i piwko. Ona też wygląda jak typowa kobieta przy garach). Nie zjeżdża tam w ogóle ale wciąż jestem między młotek i kowadłem bo obawiam się, że mój scenariusz co do przyszłości się sprawdzi. Ogólnie ogarnięty partner z odciętą pępowiną musi ustalić granice, jednak to nie jest takie proste i podam mój przykład. Ja, jedynak i oczko w głowie. Mama pobożny katolik, podchodzący już prawie pod mohera mimo strasznie młodego wieku. Rodzice kilka miesięcy po rozwodzie. Z ojcem kontaktu nie utrzymuje a przez rozwód stałem się oczkiem w głowie matki. Nieogarnietej urwanej z choinki - która chciałaby żebym był jej przyjacielem. Telefony codziennie, jej przyjazdy do mnie, chodzenie do opery, na wspólne obiadki. Jak jeździłem do rodziców partnerki wyrzuty dlaczego do nich, "pewnie ich wolę". Pomijam, że razem z ojcem zjebali mi okres dorastania, dojrzewania i losowi dziękuję, że w okresie buntu już odcinałem się od nich, co doprowadziło, że jestem inny od nich, nie mniej jednak matka jest dużym utrapieniem mimo wyjaśnienia jej, że przyjaciółmi nie będziemy i nie ma co liczyć na taki obrót wydarzeń. Kiedyś zaoferowała się, że kupi mi mieszkanie - ewentualnie da kredyt, który będę sam spłacał skoro życiowo się statkuje a ona ma wyższą a wartość kredytową. Z góry podziękowałem, bo zdawalem sobie, że chce mnie kupić i moje towarzystwo ("co, nie masz czasu dla kobiety, która dla Ciebie kredyt wzięła?"). Totalny kataklizm.
  9. Bo to kluby właśnie są. Każdy znajdzie coś dla siebie - ja ocieraczki unikam, podjeżdża wenerą na wejściu. Nie wszystkie tańczą obok Ciebie bo chcą z Tobą zatańczyć. Bywa, że podczas tańca się przesunely, jednak faktycznie jest tak, iż lasie też robią "pierwszy krok" Pamiętam kilka moich testów. Panna pochodziła, uśmiechała się - tańczyła obok, 3 w międzyczasie zdążyło podbić do niej, odmawiając patrzyła się w moim kierunku. W końcu po prostu zeszła z parkietu Z zachowania kobiety idzie dużo wyciągnąć, jednak trzeba znać odpowiedni moment na uderzenie. Pamiętam jak raz skrzydłowałem kumplowi, który jest strasznie wybredny. 2 godziny jego marudzienia. Jak już w końcu uderzyliśmy do ofensywy (a panienek koło nas nie brakowało), te które wyrwalismy myślały przez chwilę, że jesteśmy gejami. Także trzeba też czasami się streszczac, żeby nie wyglądać jak na sausage party.
  10. Straszne pesymistyczne myślenia bracie. Lato idzie, skończy się wirus to jeszcze zmieni Ci się podejście na lepsze
  11. Z moich kilkuletnich obserwacji (na studiach chodziłem tydzień w tydzień jak to studia) uczysz się typów kobiet. Te same twarze, wyjście z pracy (polecam okres 3 króli), uczelni, wieczór panieński (polecam szczególnie, największa szansa spotkania kogoś normalnego) plus dni tygodnia w których znajdziesz coś odpowiedniego dla siebie. Na klubach owszem są szlaufony i to dużo - dlatego takich się unika, nawet nie poświęca czasu. Rozumne istoty to widzą i wtedy Twoje szansę maleją. Zresztą z rozmowy idzie bardzo łatwo wyciągnąć czy często wychodzi, nie itd. A patrząc z perspektywy Tindera, dużo więcej idzie ugrać - bo sam z chłopka w koszuli kratę i fryzem na lakier na ludzi wyszedłem. Wiem też, że nie każdy się odnajdzie na klubach, dlatego wspomniałem ogólnie o wypadach na miasto, skwery itd. Bo przynajmniej się czegoś nauczysz nawet jeśli będzie zlewka. Tinder Ci tej szansy nie daje. To też nie jest tak do końca. Tak jak wspominałem, są typy Lasek które wychodzą tylko ze znajomymi i zapomnij, że z Tobą zatańczy, wredne psiochy, nie jesteś w jej typie lub ma obraz spermiarza. Ile razy miałem tak, że panna mi odnawiała - wrabiałem ją jednym tańcem, który finalnie kończył się reszta wieczoru spędzoną razem. Każdy kiedyś zaczyna i zacina się na pewnych etapach. Z początku zlewka, później z paniami tańczyłem ale brakło bajery a w pewnym momencie i to wyszło. Niestety, żyjemy w takich a nie innych czasach, że trzeba filtrować mocno typy kobiet - które już na odległość świecą pustką lub uważają się za ą ę. Mówię tu o życiu codziennym.
  12. To tak nie działa. Na imprezie to nie jest tak, że od tańczenia obok nagle panienka znajdzie się w Twoich ramionach. 1. Kontakt wzrokowy - nie mówię, że ma suszyć do Ciebie zęby. Wystarczy, że poczujesz na sobie jej wzrok, jakiekolwiek zainteresowanie i jazda. 2. Obserwacja sytuacji. Są panny, które nie zatańczą z każdym ale też takie, które przyszły się bawić same i ni chu jedna nie zostawi drugiej. 3. Jak są dwie koleżanki a Ty jesteś sam, to po prostu pytasz jedną o taniec - jak się tłumaczy to tańczysz z dwiema (zakładam, że chodząc na imprezę potrafisz cokolwiek poza 2 do tyłu 3 do przodu. Efekt? Wprawiasz drugą w niezręczna sytuacje - odchodzi. Ciekawy jest wtedy efekt, że dla zabicia czasu zatańczy praktycznie z każdym (jesli masz wysokie SMV i dobrego skrzydłowego, to 1 jest wręcz zasłoną dymna). No i tak dalej. Nie ma sensu dalej sie rozpisywać o taktykach podrywu na imprezie ale widzisz, to jeden z co najmniej 10 patentów żeby kogoś poznać. A na Tinderze? Zdjecia, opis, bajera i nic poza tym. No i fakt, że nie znasz reakcji po drugiej stronie telefonu. Oczywiście kluby to tylko jedno z miejsc. Nie generalizujac, obecnie większe szanse, że się z kimś umówisz są po prostu poza internetem. Widzę po sobie. PS. Z wyjść na imprezy i konsekwentnym pracowaniu nad swoim wyglądam, gadką czy sposobami na podryw wyciągnąlem olbrzymia pewność siebie i obycie. A Tinder? Poza odciskami na palcu to niezbyt wiele.
  13. To nie kwestia, że jest trudniej. Ja tu widzę inny problem, wybadanie wśród tłumu. Sam wiem po sobie, że nie jestem estetykiem w kwestii zdjęć - nie mam ich za dużo, do wrzucenia jest ich jeszcze mniej. Zatem z tych zdjęć wyglądam przeciętnie, jak każdy. Do czego bije? Te wszystkie laski musiały się kiedyś spalić. Pamiętam z jedną lasią rozmawiałem o jej randkach z tindera. Jeden głos jak po helu, drugi creepy, trzeci z głową jak arbuz. Dlatego nie dziwmy się, że Panny szukają Kena. Biorą poprawkę, że może tak świetnie nie wyglądać. Nastepny aspekt, błędne koło panienek. Używaja tej aplikacji ale z tyłu głowy maja "ja tylko odpisuje, on wypisuje pewnie do wszystkich". Dlatego wolę kluby. Wszystko atuty, które mam sprawdzają się w realu. Zwłaszcza, że powiedzenie "kozak w necie, pi*da w necie" bardzo się sprawdza. Kiedy te wszystkie spermiarze na imprezach podpierają ściany, ja odczytuje sygnały panienek i sobie działam. Więc w dobie internetu wydaje mi sie, że lepiej właśnie uderzać na mieście. PS. Jeszcze jedna anegdota z Tindera. Kiedys pisałem z konta koleżanki, szydera ale taka mocna i co? 8 na 10 dalej się poniżalo. To pokazuje, jakie zdanie maja wyrobione Panny ?
  14. Cóż - kwestia raczej nie leży w kobiecie a w Twoich oczekiwaniach. Bo co, masz dobrze, w miare powiedzmy poukładane (nie znamy szczegółów, więc nie będę tutaj się rozwijał na te temat) a jednak czegoś Ci brakuje, tylko czego? Bo to, że panna łapie nadwagę jest prosty sposób - nazywa się redukcja. Zastanów się mocno dwa razy czego oczekujesz i zreflektuj to z rzeczywistością. Co mam na myśli? Jeśli będziesz żył marzeniami (a bo ja bym chciał tak albo tak) może okazać się po dłuższym czasie, że właśnie to nie to Cię jara i wręcz tamten model Ci pasował. Każdy tak naprawdę pokonuje drogę prób i błędów do stworzenia i znalezienia LTR. Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz. Jeśli wiesz, to nie musisz nic zmieniać. Grunt znać swoje potrzeby i porównać je z tym, czego oczekujesz od partnerki. Nie zawsze podobne charaktery i zainteresowania oznacza szczęście. Czasami odbija się to solidną czkawką.
  15. Za ogólne to. Każda sytuacja jest indywidualna. Nie mniej jednak gdyby to z mojej winy nie moglibyśmy uprawiać seksu - powstają dwa egoizmy. Mój, że nigdy nie zgodziłbym się dzielić swoją kobieta i partnerki, że jak to tak bez bolca? W obecnym wieku uważam każde przejawy swingersowania i ogólnie każdej akcji skok w bok za patologie. Jestem jednak egoista, bo na koncie zdradę mam. Co prawda po tym się związek zakończył (taki ze mnie bialorycerz), nie mniej jednak to wciąż patologia. Przynajmniej dla mnie.
  16. Eskalacja dotyku. Jeśli Panna ma na Ciebie ochotę i jesteś w jej typie, to da Ci o tym znać. Sposób jaki patrzy, unika zbliżenia czy raczej wręcz sama inicjuje dotyk, nawet to w jaki sposób z Tobą rozmawia i jak odbiera to co mówisz. Może nie Tinder ale pamiętam kiedyś taką sytuacje z klubów, jak człowiek nie miał jeszcze 2 z tyłu. Nawaliłem się dosc mocno, panienka nie zbyt bystra ale ładna. Dobrze się tańczyło, widać było, że ma ochotę. Kiedy się okazało, że studiuję resocjalizację zapytałem czy grypsuje, ona w śmiech. Wtedy wiedziałem, że mam słabą bajere i sieknął mnie alko, panienka za bystra nie jest i misja pt. Lis w kurniku jeśli bardziej nie zjebie się uda
  17. W najbardziej telegraficznym skrócie - jesteś z kimś, kto Ci nie pasuje. Nie jesteś z nią ze względu na osobowość ale trzyma Cię strach bycia samemu i wychowanie. Pytanie, skoro ona ma inny styl życia, który nie odpowiada Tobie, to co chcesz osiągnąć? Ja rozumiem, że mundurówka wyniszcza człowieka (własne refleksje). Jako swój przykład podam związek, który myślałem, że skończy się małżeństwem. No idealnie, uzupełnianie się, wspólne zainteresowania itd. Rozstaliśmy się ale po roku odnowiliśmy kontakt. Zmieniliśmy się oboje, jej zaczęły przeszkadzać rzeczy dziejące się obok mnie. Nie spodobała się jej moja sytuacja rodzinna plus inne aspekty. Nie podobała jej się moja służba kiedy sama jest bez perspektyw, skończyła średnie studia i nie pracuje w zawodzie, teraz szuka na siebie pomysłu. Pospotykalismy się trochę i uznaliśmy, że to nie ma sensu. Nie ma sensu ciągnąć czegoś na siłę, w imię będzie lepiej. Jak to ktoś mi kiedyś powiedział "lepiej już było".
  18. Jesli jeszcze raz wroci do tematu intercyzy - powiedz jej: "Wydaje mi sie, ze nasza relacja jest na tyle ulozona, ze gdyby byl rozwod to podzial moze sie odbyc bez ustalania prawnego procentu, a kazdy wezmie dokladnie tyle ile do niego wlozyl". Nie znam zadnej ulozonej laski, ktora szlyszac by o intercyzie byla na nie. Ewentualnie jest im to obojetne. A kto o tym nie moze sluchac? Te, ktore wiedza, ze na tym straca. Ten rodzaj kobiet, ktore sa tak msciwe, ze przy rozwodzie puszcza Cie z torbami (o zgrozo, najczesciej sa "kurami" domowymi). Co do idei nie zostawiania kobiet, kultury Ci wpajanej. Z tego co piszesz, ona jest nie do zmiany. To taki typ czlowieka, co bedzie Twoim balastem, kotwica, ktora bedzie Cie zatrzymywac i podtapiac za kazdym razem. Bedzie energetycznym wampirem - bo albo bedziesz musial wkladac energie na poswiecanie jej czasu i ratowania tylka, albo to ona bedzie Twoim utrapieniem. Jesli ktos wie, ze robi zle. Ba, akceptuje taki stan rzeczy i godzi sie na bycie kims gorszym - to predzej czy pozniej sie Toba zarazi, albo bedzie Ci tak przeszkadzac w zyciu codziennym, ze i tak tym rzucisz. Ewentualnie polecisz w bok z kims, kto obudzi w Tobie emocje faktem tego, ze jest Twoja bratnia dusza. Jestes mlody, nie zatrzymuj sie juz teraz na czyms, co za pare lat i tak nie wypali a bedziesz sobie plul w brode.
  19. Tylko jedna rzecz Panowie. Pewne zachowania wynikają z tego, że laski mogą sobie na pewne rzeczy pozwolić. Te błędy wynikają z tego, że kobietom pozwolono na zbyt wiele. Jeśli laski przychodzą na portale randkowe szukać atencji, to kto je tego nauczył? Ta Chinka idącą z Europejczykiem, idzie bo wie, że może sobie pozwolić. To są właśnie ramy naszych czasów - kobieta jest nauczona, że co chce to mieć będzie.
  20. Kiedyś byłem z laską, która urwała się dla mnie z innej gałęzi. Fakt, gdzieś spełniałem cechy poszukiwane przez nią - aczkolwiek to był okres mojego skoszarowania, czyli forma, czas na barbera i inne zabiegi. Było dwóch kolesi poza mną, którzy też chcieli zamoczyć. Jeden łysy, drugi pulpet. Mimo, że dłużej ją znali, ich zfriendzonowała. Ja nawet wiedząc, że ma faceta (trochę gnojowate zachowanie z mojej strony, no ale dziś ja, kiedyś mnie) w dwa tygodnie ją uwiodłem. Co lepsze, podpierdzielali mnie kiedy z kimś wychodziłem na miasto, na piwo np - bo wiedzieli, że panna próbowała robić mi aferę o wyjścia na piwo z kimś innym (myślę, że cicho kalkulowali, że ciało puszczone z gałęzi raz puści się cały czas). Panna tego nie zrobiła. Wygląd, charakter, stanowczość (powiedziałem jej, że nie robię nic złego, jak ma jakieś obiekcje to nie mam zamiaru jej trzymać, zmieniać się też nie). Prestiż, kasa i inne rzeczy mogą na początku robić efekt "wow", jaki on zaradny. W pewnym momencie albo czar pryska albo kasa się kończy. Jeśli masz inne rzeczy - to "roszpunka" nie zostawi swojego "krokodylka".
  21. Nie zwyklem mowic do ludzi "wez spi******* - ale serio, wez spi*******. Wiekszych bzdur i innych dawno nie slyszalem - przywracasz wszystkie stereotypy, ze samotnikom z dlugimi wlosami zyjacymi na odludziu odpier**** w glowie. To chyba pierwszy raz, kiedy sie uruchomilem na tym forum. Nie pisz juz nic, to gotow uwierzyc, ze ostatni.
  22. Z tego co wiem to od 6 kwietnia 1990 Milicja nie istnieje. To po co roztrzasamy o Milicji. Co bedzie nastepnym stereotypem do podjecia rozmowy, komuna?
  23. Widzisz? Nie wiesz absolutnie nic, nawet o zarobkach a gadasz głupoty... PS. Kilka dni temu w końcu klepnięto podwyżkę 500 zł brutto dla Policji, apropo tabeli wyżej.
  24. Tyle pięknych komentarzy, tyle pięknych "słyszałem", "mówili". Jak się przyjmowałem to jeden koleś z 3 latami służby powtarzał to co Wy "gdzie Ty chłopie przyszedłeś, ja bym w życiu nie przyszedł" to go skwitowałem "ziomek, skoro Ci tak źle, to czemu tu w ogóle jesteś?" i cisza. Wszyscy mówią o nepotyzmie, jaka to niewdzięczna praca, jakie to miejsce dla ludzi, którzy lubią udowadniać swoją wyższość... Żeby móc wygłaszać opinie trzeba w ogóle mieć pojęcie o czym się mówi. Dużo osób powiela te peplanie to skoro TAK ŹLE W TYCH SŁUŻBACH, to co oni tam robią? Skoro w cywilu można więcej, można lepiej? Wyślijcie mi na PW 3 oferty w jednym z większych miast z lepszą płacą, lepszą możliwością awansów i podwyżek i z miejsca rzucam jutro raport o zwolnienie. PS. W Biedronce nie płacą nawet tyle brutto ile dostaje netto, więc takich ogłoszeń nie chce. Wtedy mogę wrócić z kimkolwiek do jakiejkolwiek sensownej rozmowy. A autorowi tematu mniej więcej nakreśliłem już jak to wygląda REALNIE. Serio jak czytam to co wyżej, to dostaje spazmy. Edit: I jeszcze ten koleś, co przyrównuje Jednostkę Wojskowa Grom do Policji. Kyrie Eleison....
  25. Już wiem, czemu nie rozmawia się o pieniądzach... Miała być rozmowa o mieszkaniach a zaczęło się wykrzykiwanie o statusie społecznym, kto ile zarabia, kto jaką ma sytuację życiową. Po co ta napinka? Z luźnej rozmowy przy zbliżającym się weekendzie zaczynacie się żreć o byle gówno. Nie zaglądajmy sobie do portfelów, nie narzucajmy swojego zdania, wszyscy pochodzimy z różnych domów, rodzin i to co nas najbardziej łączy jest przyrodzenie. A w niektórych odzywa się instynkt waginy.... A więc wracając. Każdy chyba wie, że fajnie byłoby mieć własne mieszkanie, jednak życie to nie film czy bajka i występują rozne czynniki utrudniające nabycia go. Jedni oszczędzają na początku, wyjeżdżają a drudzy biorą kredyt. To wynika z tego, że świat nie daje równo wszystkim. Kiedyś dawał, wiecie jak to się nazywało? SOCJALIZM. Teraz każdy po swojemu idzie po swoje cele. Jednak Panowie, nie narzucajcie swojego "JA", bo "JA" to z kolei kojarzy mi się z faszyzmem. Jeden pracuje i nic nie ma, drugi zarabia na swoim pomyślę i coś z tego ma, trzeci dorabia się na nieszczęściu innych a czwarty żyje z pozostałej trójki. Ważne być szczęśliwym po swojemu, jeden będzie całe życie wynajmować, drugiego zadowoli kawalerka, innego mieszkanie w bloku a następnego dom. I nie zmieniajcie tego, uszanujcie, że każdy jest inny. Pokój dla wszystkich i opanujcie się, bo zrobiło się tu oschle i nieprzyjemnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.