Skocz do zawartości

iwamori

Użytkownik
  • Postów

    131
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez iwamori

  1. Podpalony maszt sieci „Play” w Łodzi nie był masztem 5G. https://fakenews.pl/technologia/podpalony-maszt-sieci-play-w-lodzi-nie-byl-masztem-5g/ Niesamowite że ludzie którzy są w stanie wpaść na trop wielkiego spisku nie potrafią nawet zlokalizować nadajników 5G pomimo tego, że mapa jest od dawna dostępna w sieci: https://www.speedtest.net/ookla-5g-map
  2. Nie. Moja praca pokrywa się z moimi zainteresowaniami. Nadgodziny mam bardzo rzadko. Zwykle z dwóch powodów: chcę naprawić co sam zepsułem albo jest poważna awaria. Zdecydowanie. Po co przejmować się tym jak żyją inni? Nadgodziny mają być płatne. Jeżeli przez "komuś pomóc" rozumiesz pomaganie współpracownikowi, to tak, ale pod pewnymi warunkami. Pomagam innym, bo lubię uczyć i przekazywać wiedzę, ale muszę w tym widzieć sens, czyli ktoś faktycznie angażuje się w pracę i/lub będę miał dobrego współpracownika w zespole. Jeżeli muszę coś tłumaczyć 2-3 raz, to jest to dla mnie strata czasu. Nie można przekraczać granicy uczenia kogoś i robienia za kogoś.
  3. Program wyborczy (kobiety, socjal, ekologia, LGBT) jest dokładnie taki jaka panuje obecnie moda. Nieważne że gospodarka się sypie, płacimy coraz większe podatki, rosną ceny, ludzie uciekają z kraju, ochrona zdrowia ledwo się trzyma, od lat nie potrafimy wybudować elektrowni atomowej chociaż kasa za to leci itd., ale ważne żeby geje dostali prawo do zawierania małżeństwa... Oczywiście nie mam nic przeciwko temu ostatniemu, ale wypadałoby się skupić na trochę istotniejszych problemach, które mają wpływ na całe społeczeństwo. Nic innego jak kupowanie głosów różnych grup społecznych. Poza tym... walka z bezrobociem przez podnoszenie zasiłku dla bezrobotnych?
  4. Co rozumiesz przez kryzys? Epidemię, działania rządu, bezrobocie? Podaj przykład, bo każdy inaczej rozumie to słowo. Dla jednego to utrata pracy, a dla drugiego brak możliwości wyjścia do fryzjera.
  5. W pełni się zgadzam. Zdjęcia poniżej robiłem bezlusterkowcem właśnie z takimi pierścieniami. https://imgur.com/a/n9VRZlT
  6. Sprawdzałeś co jest w księgach wieczystych? Może faktycznie jest tam jakiś zapis. A może babcia nie chce sprzedać z sentymentu. W szczególności jeżeli jest naciskana przez rodzinę. Mój dziadek miał podobnie. Sporo się mówiło w rodzinie o sprzedaży jego gospodarstwa, ale ten ciągle dawał zaporowe ceny, żeby nikt nie chciał kupić My jesteśmy przyzwyczajeni do przeprowadzania się do innych miasta za pracą, ale starsze osoby bardzo często mieszkały w jednym domu przez całe życie.
  7. Chodzi też o to, żebyś Ty miał gwarancję na to ile pożyczyłeś oraz ile, w jakiej formie oraz kiedy powinieneś spłacić. To nie jest 200 zł, które można oddać do następnego weekendu.
  8. Mieszkanie po babci chcecie kupić czy dostaniecie możliwość zamieszkania w nim, a pieniądze pójdą na remont? Jeżeli druga opcja, to słabo, bo zainwestujesz w czyjś dom, a nawet nie będziesz współwłaścicielem. Jeżeli dogadacie się na gębę, to na pewno stracisz. Jeżeli masz zamiar cokolwiek kupić albo inwestować, to musisz być wpisany w księgi wieczyste. Nadal jest ryzyko, że jak Cię wyrzuci, to będziesz współwłaścicielem tylko na papierze, ale łatwiej będzie dochodzić swoich praw. To nie przesada tylko zdrowy rozsądek
  9. Widzę, że rozmowa wchodzi na coraz wyższy poziom Nie, nie jestem nienormalny tylko rozróżniam zaspokojanie podstawowych potrzeb od chęci posiadania rzeczy i bogacenia się. Uważam, że państwo powinno tak działać, aby każdy obywatel nie musiał zapier..., aby zaspokoić podstawowe potrzeby jakimi są kupienie jedzenia czy zapewnienie sobie dachu nad głową sobie i swojej rodzinie. Jakbym czytał pasek wiadomości w TVP. "ceny żywności poszły w górę, ale czołgi staniały – inflacji więc nie ma" Dobrze, że zarobki wzrosły, ale szkoda, że w tym samym czasie wzrosły też ceny paliwa, energii elektrycznej, żywności, mieszkań oraz inflacja. Wiesz... niektórzy po prostu chcą założyć rodzinę, bo to też jedna z podstawowych potrzeb człowieka (i w zasadzie każdego żywego stworzenia). To że źle wybieraja partnerki, to już inna sprawa..., ale o tym to całe forum już napisali
  10. Jak spadną dochody? Przeczytaj jeszcze raz mój poprzedni post. Podałem kilka argumentów. Nie odniosłeś się do żadnego. Bycie wolnym, to przede wszystkim uwolnienie się od konieczności posiadania rzeczy materialnych, a nie poleganie na nich. W tym przypadku Twoja wolność skończy wraz ze spadkiem wartości Twoich dóbr materialnych Uważasz, że ze średniej krajowej nie da się wyżyć? To jak Ci Polacy żyją? Średnia krajowa w 2019 r. wynosiła nieco ponad 3500 zł netto (wynagrodzenia.pl). Jeżeli uważasz, że z wynajmu dwóch mieszkań można uzyskać taką kwotę, to musiałbyś mieć 1750 zł netto z jednego mieszkania. Do tego dochodzi zryczałtowany podatek w wysokości 8,5%, więc kwota brutto rośnie do 1913 zł. Oprócz tego wypadałoby opłacić jeszcze ubezpiecznie zdrowotne, więc przychód z jednego mieszkania powinien przekroczyć 2000 zł. Z tego samego źrodła wiem, że ponad połowa (55%) Polaków zarabia mniej, a mówimy tylko o średniej. Dużo bardziej prawdziwą wartością jest mediana, która wynosiła 2974 zł netto, czyli połowa Polaków zarabiała mniej. Skoro ponad połowa z nas zarabia 3000 zł netto, to jak chcesz wynajmować mieszkania za 2000 zł (pamiętaj, że ta kwota to przychód dla Ciebie, a najemca musi jeszcze opłacić czynsz do wspólnoty oraz rachunki)? Większości osób nie będzie nigdy stać na takie mieszkania, a działania naszego rządu (500+, podnoszenie płacy minimalnej, podnoszenie zasiłku dla bezrobotnych, 13 emerytura, 15 wypłata dla górników itd). raczej pogorszą ten stan rzeczy niż go poprawią. Kryzys też nie pomoże. Wracając do pytania "jak Ci Polacy żyją"? Też się zastanawiam, bo nie wyobrażam sobie życia, w który połowę wypłaty muszę wydać na wynajem i utrzymanie mieszkania Uwielbiam porady w stylu "zacznij pracować więcej", "zacznij zarabiać więcej", "oszczędzaj więcej", bo wymażone Ferrari czeka tuż za robiem. Mógłbyś pisać książki motywacyjne. Jeżeli to jest takie proste, to dlaczego wszyscy tego nie robią? Dlaczego sam tego nie robisz zamiast pytać na forum co lepsze "dom czy wynajem"? Ile to jest zarabiać więcej niż przeciętny Kowalski? Skoro wiem już, że połowa zarabia 3000 zł netto, to więcej niż przeciętna to 4000? 5000? Załóżmy, że 5000 zł netto. Jeżeli mieszkanie kosztuje 280 000 zł, to musiałbyś przez 10 lat odkładać połowę swoich zarobków, żeby odłożyć na zakup za gotówkę, a przez ten czas żyć za 2500 zł netto. Jeżeli zaczynasz pracę w wieku 25 lat, to jako 35-latek masz dopiero pierwsze mieszkanie, a nie wolność w chatce w Bieszczadach. Jak spadną dochody? Przeczytaj jeszcze raz mój poprzedni post. Podałem kilka argumentów. Nie odniosłeś się do żadnego. Bycie wolnym, to przede wszystkim uwolnienie się od konieczności posiadania rzeczy materialnych, a nie poleganie na nich. W tym przypadku Twoja wolność skończy wraz ze spadkiem wartości Twoich dóbr materialnych Uważasz, że ze średniej krajowej nie da się wyżyć? To jak Ci Polacy żyją? Średnia krajowa w 2019 r. wynosiła nieco ponad 3500 zł netto (wynagrodzenia.pl). Jeżeli uważasz, że z wynajmu dwóch mieszkań można uzyskać taką kwotę, to musiałbyś mieć 1750 zł netto z jednego mieszkania. Do tego dochodzi zryczałtowany podatek w wysokości 8,5%, więc kwota brutto rośnie do 1913 zł. Oprócz tego wypadałoby opłacić jeszcze ubezpiecznie zdrowotne, więc przychód z jednego mieszkania powinien przekroczyć 2000 zł. Z tego samego źrodła wiem, że ponad połowa (55%) Polaków zarabia mniej, a mówimy tylko o średniej. Dużo bardziej prawdziwą wartością jest mediana, która wynosiła 2974 zł netto, czyli połowa Polaków zarabiała mniej. Skoro ponad połowa z nas zarabia 3000 zł netto, to jak chcesz wynajmować mieszkania za 2000 zł (pamiętaj, że ta kwota to przychód dla Ciebie, a najemca musi jeszcze opłacić czynsz do wspólnoty oraz rachunki)? Większości osób nie będzie nigdy stać na takie mieszkania, a działania naszego rządu (500+, podnoszenie płacy minimalnej, podnoszenie zasiłku dla bezrobotnych, 13 emerytura, 15 wypłata dla górników itd). raczej pogorszą ten stan rzeczy niż go poprawią. Kryzys też nie pomoże. Wracając do pytania "jak Ci Polacy żyją"? Też się zastanawiam, bo nie wyobrażam sobie życia, w który połowę wypłaty muszę wydać na wynajem i utrzymanie mieszkania Uwielbiam porady w stylu "zacznij pracować więcej", "zacznij zarabiać więcej", "oszczędzaj więcej", bo wymażone Ferrari czeka tuż za robiem. Mógłbyś pisać książki motywacyjne. Jeżeli to jest takie proste, to dlaczego wszyscy tego nie robią? Dlaczego sam tego nie robisz zamiast pytać na forum co lepsze "dom czy wynajem"? Ile to jest zarabiać więcej niż przeciętny Kowalski? Skoro wiem już, że połowa zarabia 3000 zł netto, to więcej niż przeciętna to 4000? 5000? Załóżmy, że 5000 zł netto. Jeżeli mieszkanie kosztuje 280 000 zł, to musiałbyś przez 10 lat odkładać połowę swoich zarobków, żeby odłożyć za zakup za gotówkę, a przez ten czas żyć za 2500 zł netto. Jeżeli zaczynasz pracę w wieku 25 lat, to po 10 latach masz dopiero pierwsze mieszkanie. Dodam, że przez 8 lat wynajmowałem pokoje i mieszkania w różnych miastach, a obecnie sam posiadam dwa mieszkania z czego jedno wynajmuję, więc w pewnym stopniu znam ten biznes z obu stron.
  11. Zamień słowo "ulokowali" na "wydali". Nie każdy kupuje przedmioty czy nieruchomości z myślą o ewentualnej odsprzedaży. Kupili, bo uznali, że dom lepiej spełni ich oczekiwania. Dopóki ma lokatorów, którzy płacą, to jest w bardzo dobrej sytuacji. Jeżeli z powodu kryzysu ceny spadną, zmniejszy się zainteresowanie wynajmem lub lokatorzy przestaną płacić, to z ponad średniej zrobi się prawie minimalna. Polskie prawo o wiele lepiej chroni lokatorów niż właścicieli. Nawet umowa najmu okazjonalnego nie pozwala wyrzucić lokatorów bez wyroku sądu. Jak dochody spadną i będzie musiał iść do pracy, to okaże się, że startuje z bardzo słabej pozycji, bo przez ostatnie X lat nie zdobywał żadnego doświadczenia zawodowego. Zapytaj go czy wziął pod uwagę taki scenariusz Gdybym miał mieszkania na wynajem, to poszedłbym do pracy (chociaż na pół etatu), żeby mieć awaryjne źródło dochodu i zdobywać doświadczenie zawodowe. To nie jest dochód za nic. Pieniądze nikomu z nieba same nie spadają. Jak Ci lokator przestanie płacić, to będziesz się bujał z nim po sądach albo płacił za jego otrzymanie dopóki gmina nie znajdzie mu mieszkania socjalnego lub łaskawie sam się nie wyprowadzi. Jak lokator zniszczy Ci mieszkanie, to będziesz musiał je wyremontować (tracisz czas i pieniądze, bo mieszkanie nie pracuje na siebie). Oczywiście, nie twierdzę, że wynajem to samo zło, ale trzeba to robić umiejętnie i ostrożnie. Rozsądek przede wszystkim.
  12. Jak ktoś nie ma doświadczenia zawodowego, to pozostanie w rodzinnym mieście coś zmieni? Jedyny racjonalny argument za nieprzeprowadzaniem się do innego miasta to rodzice, z którymi można mieszkać, ale tylko przy założeniu, że nie będą kazali dokładać się do czynszu i rachunków We wszystkich pozostałych przypadkach symulacja wygląda następująco: 1. Sprawdzasz oferty w pracy w innych miastach. 2. Sprawdzasz oferty wynajmu pokojów w innych miastach. 3. Jedziesz na rozmowę o pracę. 4. Jeżeli ją otrzymasz, to wynajmujesz pokój.
  13. Podniesienie płacy minalnej jest nakazem podniesienia płacy. Sama nazwa to sugeruje. Podniesienie płacy minalnej powodoje wzrost nie tylko wynagrodzenia osób zarabiających minimalną, ale także tych zarabiających nieco powyżej. Jeżeli zatrudniasz dwóch pracowników, jednego mniej wykwalifikowanego za 2250 zł i drugiego bardziej za 2600 zł, to nietrudno zgadnąć co się stanie, jeżeli rząd podniesienie minimalną o 350 zł Dwóch pracowników o różnych umiejętnościach zarabia tyle samo. Aby powstrzymać tego drugiego przed szukaniem nowej pracy, to musisz mu podnieść wynagrodzenie, bo inaczej nie będzie sprawiedliwie. Podnoszenie płacy minimalnej powoduje też wzrost cen i towarów, bo pieniądze z nieba nie spadną, a pracodawca musi zarobić dodatkowe pieniądze na większe wypłaty. Co z tego, że zarobisz więcej skoro dodatkowe pieniądze wydasz na droższe towary? Przykład w linku poniżej: https://finanse.wp.pl/pensja-minimalna-podnosi-ceny-na-stolowkach-rodzice-dostali-wiadomosci-o-nowych-stawkach-6465813531392129a Płaca minimalna wcale nie porządkuje niczego na dole drabiny zatrudnienia, a wręcza działa na szkodę. Pracodawca nie dość, że musi zapłacić więcej pracownikowi, to jeszcze musi dorzucić coś państwu za to, że wspaniałomyślnie kazało mu więcej płacić pracownikowi, ponieważ koszty pracodawcy nie kończą się na kwocie brutto z umowy... Dokładnie ten sam problem występuje przy 500+ czy innych zasiłkach nie bazujących na sytuacji materialnej. Rząd zabiera Ci podatek, a potem go oddaje, ale pomniejszony o kwotę, którą pożarła biukracja, która litościwie przyznała Ci zasiłek https://dobryruch.co.uk/rzad-zabierze-61-pieniedzy-z-placy-minimalnej-polakow/ Podnoszenie pensji minimalnej zawsze kończy się źle (w skrócie: inflancja, bezrobocie): https://spidersweb.pl/bizblog/placa-minimalna-4-tys-przypadek-wegier/ https://forsal.pl/artykuly/1431785,podwyzka-placy-minimalnej-korea-poludniowa-skutki-dla-polski.html Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby podniesienie kwoty wolnej od podatku czy przyznanie większej ulgi podatkowej na dziecko. ponieważ najmniej zarabiającym zostałoby więcej pieniędzy i nie obciążalibyśmy tym przedsiębiorców ani nie generowali biurokracji. Standard życia podniesie się kiedy koszt życia będzie niższy, a nie wtedy kiedy będziemy rozdawali pieniądze za darmo. Niestety, większość patrzy tylko na to, że "dobry rząd da więcej piniążków", a skąd? To już nieważne. W IT tytułowy rynek pracownika faktycznie istnieje (wysoki popyt na specjalistów i brak czasu na szkolenie nowych), ale jest bardzo zepsuty. Cytują Twoją wypowiedź, bo tam ludzie potrafią zmienić firmę, ponieważ nowy pracodawca da im darmowego banana co czwartek i karnet na siłownie (prawdziwy przypadek). Potrafią zmieniać pracę właśnie dlatego, że ktoś im daje 500 zł więcej. Oczywiście, nie mówimy tutaj o kwocie 2500 zł vs 3000 zł, bo w tym przypadku różnica jest spora, ale 8000 vs 8500 zł (netto).
  14. Filtry o których mówię mają średnicę 0,1 mikrona, więc zatrzymują część bakterii i innych mikroorganizmów. Tabletki kiedyś się skończą, a filtr pozwala na oczyszcznie tysięcy litrów wody.
  15. Filtr mechaniczny (np. Sawyer, LifeStraw) i tabletki do uzdatniania wody. Nadal będzie śmierdziało mułem i chemią (głównie od tabletek), ale nie zatrujesz się. Używaliśmy tego w górach czerpiąc wodę ze strumieni.
  16. Panika jest zła, ale lekceważenie gorsze. Gdyby u nas od razu zamknęli granice, to może nie mielibyśmy żadnego przypadku, ale gdyby granice zostały zamknięte miesiąc temu, to każdy uważałby, że rząd panikuje Niektórzy się boją i walczą ze strachem obracają zagrożenie w żart. Mam takiego który ciągle bagatelizował i nie przyjmował do świadomości, że epidemia dzieje się naprawdę. Na początku stwierdził, że to tylko groźniejsza grypa i nic złego się nie stanie. Na zdjęcie o wydzielonych strefach w autobusach stwierdził, że to nieprawda, bo akurat jedzie autobusem i nie ma czegoś takiego (2 min. później ktoś pokazał stronę przedsiębiorstwa komunikacji publicznej z informacją o tym, że wydzielają strefy). Jak ktoś mówił, że w niektórych sklepach wykupili cały papier, to mówił, że to nieprawda, bo akurat jest w sklepie i wszystko jest. Oczywiście, to ostatnie jest zależne od sklepu (w niektórych brakuje, w większości nie), ale chodzi mi o pokazanie sposobu reakcji "U mnie jest OK, więc to nie może być prawdą".
  17. Ja trzymam kartusze gazowe w szufladzie W sklepach też stoją na półkach. Dlaczego miałoby się im coś stać? Dopóki nie trzymasz ich obok źródła ciepła albo nie narażasz na przebicie, to nie ma niebezpieczeństwa.
  18. I o to właśnie chodzi. Opóźniać na ile się da, żeby nie dokładać lekarzom i innym służbom pracy.
  19. Bo przez cały rok robisz dokładnie to samo i oczekujesz innych wyników. Sam musisz zacząć coś zmieniać.
  20. Jeżeli nie masz o czym lub nie masz ochoty rozmawiać z tymi ludźmi, to nie utrzymuj relacji na siłę. Będziesz się tym bardziej stresował niż brakiem znajomych. Jak znajdziesz dziewczynę i przedstawisz jej swoich "znajomych", to efekt będzie gorszy, bo szybko zorientuje się, że między Tobą a nimi coś nie gra. Regularnie usuwam z listy kontaktów osoby, z którymi nie rozmawiam ponad rok. Po co mi lista 100+ znajomych na FB skoro nawet im życzeń urodzinowych nie składam? Kilka osób ostatnio wyleciało, bo zgodziły się na wypad na piwo, a potem słuch o nich zaginął. Po co mam się przejmować kimś kto mnie olewa? Liczy się jakość a nie ilość. Oczywiście że masz perspektywy tylko ich jeszcze nie dostrzegasz. Sam po rozstaniu z dziewczyną zostałem bez znajomych, bo utrzymywałem kontakt głównie z jej znajomymi, a swoich trochę olałem. Przez kilka tygodni nie było się do kogo odezwać czy wyjść na miasto. Też byłem przez to w dołku i to bardzo głębokim, ale skupiłem się na robieniu tego co lubię i znajomi sami się znaleźli.
  21. Nie mam ustalonej diety, bo nigdy nie lubiłem gotować i nie chciałoby mi się jej trzymać ani liczyć kalorii Przede wszystkim staram się słuchać swojego organizmu, zmieniać coś i sprawdzać czy przenosi to efekty. W dzieciństwie w ogóle nie jadłem warzyw i owoców tylko mięso i ziemniaki. Teraz mam trochę odwrotnie. Prawie nigdy nie jadłem również ryb, a od roku jem przy każdej okazji. Z soji zrezygnowałem już jakiś czasu, bo mój organizm jej nie trawił za dobrze, ale problemów z hormonami nie zauważyłem.
  22. Ze względu na zainteresowanie @Quo Vadis? oraz @Headliner moją dietą zakładam osobny temat. Około 5 lat temu zacząłem mocno ograniczać spożywanie mięsa, aż całkowitej rezygnacji. Głównym powodem była oczywiście dziewczyna wegetarianka, która prostu nie gotowała mi posiłków z mięsem, a samemu mi się wtedy nie bardzo chciało Dałem się przekonać, bo czemu nie miałbym spróbować zwłaszcza, że jedzenie wegetariańskie zarówno przygotowywane w domu jak i zamawiane w restauracjach było po prostu bardzo smaczne. Wcześniej nie zwracałem kompletnie uwagi na to co jem (ważyłem 74 kg). Po rezygnacji z mięsa waga bardzo szybko spadła o kilka kg (jeżeli dobrze pamiętam do 70 czy 72 kg). W tym momencie rozpoczął się etap dość intensywnego wysiłku fizycznego. Każdy wekeend spędzałem w górach robiąc od 5 do ponad 20 km dziennie. Rekordowo robiłem ponad 30 km w ciągu jednego dnia. Oprócz tego dwa dni w tygodniu spędziałem na ściance wspinaczkowej. W tym czasie spożywałem po 4-5 posiłków dziennie. Waga dalej spadała i w najgorszym momencie ważyłem 64 kg. Celowo nazywam go "najgorszym", bo był to okres dużego stresu i utraty apetytu, więc z 5 posiłków robiły się czasem 2 lub 3. Potrafiłem tracić 2 kg w ciągu tygodnia. Po uporaniu się z problemami i powrotu do normalnego trybu waga ustabilizowała się na poziomie 68 kg. W tym czasie udało mi się dotrzeć na 4100 m. podczas trekkingu w Nepalu, obejść prawie całe Tatry latem (razem z wejściem na Gerlach) oraz zimą, podejść na ponad 4000 m. w Rosji w lekkich warunkach zimowych, kilka dni chodziłem po górach w Rumunii, zrobiłem kurs taternictwa-jaskiniowego zaliczając kilkanaście jaskiń w Tatrach latem oraz zimą. Od dwóch lat jeżdzę rowerem codziennie do pracy (ok. 5 km w jedną stronę). Obecnie chodzę dwa razy w tygodniu na siłownię i planuję wrócić zimą w góry. Regularnie oddaję krew. Odpowiadając na pytanie @Headliner z czego składały się posiłki: - śniadania - kanapki z serem, warzywami, wędliną sojową, jogurtem z musli, parówki sojowe, - obiady - jeden w pracy w trakcie obiadowej w pracy, a drugi w domu; w pracy często w barze mlecznym, a w weekendy w schroniskach górskich lub na mięście, często dwa dania, czyli dowolna zupa oraz kasza lub ryż z warzywami z patelni, pierogi, czasem coś na słodko np. naleśniki z serem, kotlety sojowe, wszelkiego rodzaju makarony, - kolacje - podobnie jak śniadnia. Z czego jeszcze zrezygnowałem? Białe pieczywo zastąpiłem ciemnym, przestałem jeść słodycze (w tym również słodzić herbatę) oraz ograniczylem alkohol i żółty ser. W tym czasie nie odczułem spadków energii, nastroju, potencji itd. Nigdy nie stosowałem też żadnych suplementów. Próbowałem łykać witaminy w tabletkach lub rozpuszczać sobie elektrolity w wodzie, ale nie odczułem efektów. Kilka razy badałem krew w celu sprawdzenia poziomu witamin, minerałów i elektrolitów i wszystko zawsze w normie. Uważam, że zmiana wyszła mi na dobre, a na pewno nie zaszkodziła. Jak widać nic szczególnego. Myślę, że sporo zawdzięczam ektomorficznej budowie ciała, bo ile i czego nie jadłem do tej pory, to nie potrafiłem przytyć ponad 74 kg. Teraz trochę się to zmienia, bo od czerwca działam na siłowni i ważę 76 kg (przy wzroście 183 cm). Nie tyję w klasycznym tego słowa znaczeniu, a ramiona i klatka są trochę większe, więc zakładam, że siłownia przynosi efekty
  23. W pierwszej kolejności zająłbym się tym. Możesz ustalić sobie dowolną dietę, ale ona i tak nie pomoże, jeżeli będziesz zajadał stres. Próbowałeś rozmawiać z psychologiem?
  24. 183 cm i 76 kg. W momencie gdy nie robiłem nic (nie ćwiczyłem, nie zwracałem szczególnej uwagi na jedzenie) ważyłem 74 kg, po rezygnacji z mięsa waga momentalnie spadła o 2-3 kg. W okresie największego wysiłku (2 treningi w tygodniu oraz wycieczki w góry co weekend) jadłem 4-5 posiłków dziennie i utrzymywałem wagę na poziomie do 70 kg. Teraz mam mniej długotrwałych aktywności fizycznych typu chodzenie po górach, ale też chodzę na siłownię, więc waga znowu wychyliła się o kilka kg w drugą stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.