Skocz do zawartości

Maciejos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    449
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maciejos

  1. Białasek w ogromnych japońskich metropoliach jest kroplą w morzu. Może w mniejszych miastach kogoś zainteresuje, chociaż wtedy i tak nie dostanie niesamowitej atencji jak na Filipinach czy w Tajlandii. To wynika tylko z japońskiej powściągliwości i minimalnym publicznym okazywaniem uczuć (PDA). Czy lojalne...wątpię. Tam zdrady są czymś w miarę powszechnym. Mają taki dziwny mechanizm usprawiedliwiania skoków w bok. Słyszałem o Japonkach, które miały gdzieś chodzenie ich mężów na divy, tak długo jak będą nic czuli do tych lasek. Taki cope zadziała w obie strony. Myślisz, że nie ma tam niedoruchanych kobiet? Stary pracuje 25h na dobę, a pańcia zajmuje się kaszojadem/domem. Milsze - tak. Ale będziesz zghostowany równie szybko, tylko nawet się o tym nie zorientujesz. Tam ghosting jest we krwi.
  2. Niejako potwierdzam. Mieszkam za granicą, także mój profil jest tylko po angielsku, chociaż mam zaznaczone, że "znam polski", jeśli apka takie coś ma (chyba tylko Bumble). Na urlopie w Polsce moje matche zagadywały do mnie po angielsku. O jak ekscytacja odpadała, gdy odpisywałem po polsku Japończycy są niesamowitymi roślinożercami, w dodatku mocarnie cockblockowani przez swoje zarobki/pracę. Nie mogę znaleźć tego artykułu, ale było w nim o relacji aktywności seksualnej wraz z potencjalną stabilnością dla partnerki (zarobki/prestiż pracy). Flepiarze się jarają j-panienkami, że takie oddane i niewinne, a tymczasem są to tak sprawne diggerki, że nie będziesz wiedział kiedy, a obudzisz się z obrączką na palcu, małym Yoshi-kunem w pokoju i Satsuki w kuchni. Historia zna takie przypadki, gdzie japonki odchodziły od mężów, gdy ci tracili fuchę. Brzmi trywialnie, ale Japonia słynie z lojalności do pracy. W sumie to taki trochę wybór "raz w życiu". Potem pracujesz aż do emerytury i zarabiasz proporcjonalnie więcej.
  3. Po prostu zlewka. Nie odczytywanie/odpisywanie wiadomości. Ot tak. Z dupy. Zamiast napisać wprost, że nie jest się zainteresowanym, to wrzuca się kogoś w takie limbo czy inną pustkę.
  4. To ja ostatnio natrafiłem na takie ancymonki, które stwierdziły, że jeśli do 30-tki (lub nieco po), nie znajdą partnera i się hajtną, to i tak "zrobią sobie dziecko". Czaicie to kurwa? Najwyższa forma egoizmu (chęci posiadania potomstwa) kosztem zjebanej psychiki dziecka. No ale pańcie to usprawiedliwiają (od razu zakładając, że ojciec się ulotni) tym, że lepiej wychować samemu, niż gdy stary nagle wyparuje. Mało co mnie triggeruje, ale jak słyszę takie coś na żywo, to jako niepoprawny idealista, od razu atakuję taki egzemplarz (i nie chodzi tutaj o "atakowanie=ruchanie"). Co jak co, ale świadome skazywanie dzieci na chujowe dzieciństwo od samego początku jest czymś niesamowicie nieetycznym. Nikt z nas sam się na ten świat nie pchał, więc dlaczego ktoś ma potencjalnie cierpieć za kaprys rodzica (lub rodziców, ale to inny temat)?
  5. Pamiętam te historię z Willem Smithem Przecież to idealny materiał do Sprawy Dla Reportera, żeby potem wylądowało to w SDR Best of
  6. Nie popełniaj błędów docelowej klienteli PUAsów, czyli oczekiwania zmiany życia o 180 stopni przez powiedzenie jednego tekstu czy postawieniu włosów na żel. Od siebie dodam (jako ktoś, kto w miarę się "zlooksmaxxował" w zeszłym roku"): - znajdź swój styl ubierania się. Stylista często dobierze coś modnego, zamiast pasującego. Stąd potem 40 letni podtatusiali faceci w trampkach i koszulach w kratkę, z białymi/czerwonymi oprawkami okularów. Pomijam fakt pyzowatej buzi i 3cm zaczeski z siwych włosów. Ja zanim doszedłem do tego, w czym czuję się bardzo swobodnie (głównie noszę uniform z pracy), to przerobiłem wszystko. Od jakiejś śmiesznej stylówki a'la lata 20, przez gościa w skórzanej kurteczce i trampkach do a'la punka w jeansach i martensach. Po latach stwierdziłem, że tak naprawdę to nie lubię żadnych koszulek z nadrukiem/logo i nienajgorzej mi w białym (szczególnie polecam golfy, dodają nieco wyrafinowania). Do tego jeansy, jasne lub ciemne i skórzane buty (obecnie to glany). Czy noszę do, żeby podobać się laskom? Absolutnie nie. Po 10 lat związków mam kompletnie wywalone. - perfumy dobieraj na zasadzie eksperymentów i poszukiwania ulubionych zapachów. Nie polecam sugerowania się opiniami ładnych pań w Sephorze czy Douglasie i kupowaniu Dior Sauvage czy co tam obecnie mają zlecone polecać. Jako entuzjasta perfum, nie polecam jednych perfum na każdą okazję, bo psikając słodki i ciężki 1Million w lato - sprawisz, że ludzie dookoła uciekną albo padną jak muchy. Sam mam 16 butelek na różne okazje. Mam coś na każdą porę roku i okazję. Czym innym się psikasz do pracy, a czym innym na randkę/wyjście do klubu. Po czasie może znajdziesz swoje perfumy-wizytówkę. Od siebie polecę Guerlain L'Homme Ideal EDP i może Vetiver od tego samego producenta. Z taniaczy do pracy - Coty Aspen (ale tylko, jeśli znajdziesz gdzieś za 30zł, czyli tyle ile powinno kosztować, bo obecnie to jakiś śmiech na sali), Perry Ellis 360 Red for Men (dobra kopia Aqcua di Gio od GA). Sean John Unforgivable jest też fajnym zapachem. Grunt to odkrywać i czytać fora tematyczne. Nie każde popularne perfumy warto kupować. - co masz z twarzą, że potrzebujesz zabiegów? Jeśli jest konieczna interwencja dermatologa, to lepiej to zrobić. Od ponad roku stosuję taką kombinację: kwas mlekowy, kwas salicylowy, retinol. Po czasie dorzuciłem nikotynamid (witamina B). Do tego jakiś dobry krem i żel do mycia. U mnie idzie wszystko od firmy The Ordinary. Skóra nabrała równomiernego koloru, nie mam żadnych wyprysków (poza zablokowanymi porami, które muszę niestety "zamknąć" laserowo, bo żadne zabiegi kosmetyczne nie przynoszą efektów) i komplementowały mnie nawet babki w pracy. Pomijam przypadkowych ludzi, którzy zwykle dają mi 25-27 lat, pomimo, że jestem już po 30-tce. - oprawki do okularów dobierz do twarzy. Ja tam mam jakieś najprostsze i nieco vintage - robią robotę, bo aż samemu się sobie podobam
  7. Wiecie co jest w tym najśmieszniejsze i najsmutniejsze zarazem? To, że całym podmiotem sprawy stało się oszukanie JEJ na kwotę XYZ i narażenie na płacz, stres, depresję, a jej sekretne życie przed mężem jest gdzieś trzecioplanowe Pewnie bidulka żyła od 29 lat w klatce, pod butem męża. Nie dziwota, że biedna kobiałka boża chciała poczuć się kochana. Co za podły internetowy oszust!
  8. To zależy do której gildii dołączy kobieta po wbiciu 18LVL. - Jeśli będzie to gildia MAMCZAS, wówczas stanie się pewną siebie mamczaserką i odłoży pewne sprawy na potem. A wiadomo jak to potem wygląda - speedrun (any%) byle zdążyć przed Dniem Jajeczka Ostatecznego. Nic w tym złego, gdyby za decyzjami szła wyrozumiałość w konsekwencji wyboru. - Jeśli będzie to gildia POCOMIFACET, wówczas taka pocomifaceterka nie tylko będzie lekceważąco podchodziła do płci przeciwnej, ale też jest narażona na życiowe frustracje wynikające z jej decyzji. Oczywiście będzie zwalała winę na płeć przeciwną, ale spokojnie. Wystarczy 1x Odwar z Sukkuba i srebrny miecz, aby skutecznie się obronić, w przypadku spotkania takowej w dziczy. - Gildia zagorzałych KRZEŚCIJANEK ma to do siebie, że partnerem musi zostać inny krześcijanin, a wielu takich nie ma. Jedynym ratunkiem jest ucieczka z macek Śniącego. - Ostatnia, i najniebezpieczniejsza z gildii, to PSIAPSI. To legendarne plemię aborygenów z najdzikszych gór Mongolii charakteryzuje przede wszystkim trzymanie się w grupie. Większość decyzji jest podejmowana kolektywnie, dla wspólnego dobra przynależących do gildii psiapsiółek. To taki jeden organizm, który od zarania dziejów jest obiektem fascynacji naukowców i badaczy. Plotki głoszą, że Bronisław Piłsudski (brat Józefa) podczas swoich podróży w zakamarki dalekiego wschodu, natrafił na to legendarne plemię, jednak nawet on nie podołał i zamiast tego zajął się niemal wymarłą kulturą Ajnów z północnych ziem Japonii. Co ciekawe - plemię wzajemnie uczy się z doświadczeń poszczególnych elementów tego plemienia. Coś na wzór sztucznej inteligencji, której pojęcie powstało znacznie później... Fascynujące.
  9. Uwielbiam woke-culture, bo... ...ona tak sprawnie potrafi się samozaorać.
  10. To 24h na krok kobiety jest właśnie zajebiste. Nie ma aż takiej atencji od spamujących spermiarzy. Znacznie więcej kobiet kontaktowało się ze mną przez Bumbla niż Tindera, gdzie musisz się niesamowicie nagimnastykować, żeby uprzywilejowana Pańcia raczyła Ci odpisać.
  11. Pierdolić te Tajlandię czy Filipiny. Przecież to międzynarodowe burdele. W jednym czy w drugim idziesz po ulicy i, gdy masz chociaż jakiś wygląd i wszystkie zęby (najlepiej białe), dostajesz na ryj scenę jak z Full Metal Jacket. Me love you long time. Me sucky sucky. Z azjatyckich krajów to właśnie w tych dwóch laski wyglądają jak małpy (i w sumie tak się trochę zachowują). Temat już zbyt wyeksploatowany. Polecam sprawdzić Indonezję, bo tam są naprawdę dobre kąski i nie jest to aż taki 3 świat jak Kambodża. Po oddzieleniu ziarna od plew okazuje się, że laski są w miarę samowystarczalne, a jedyne czego oczekują do randek z bule, czyli indonezyjskim odpowiednikiem "białasa".
  12. Mieszkałem trochę w JP, więc coś dodam. W Japonii rzeczy działają tak, że prawo jedno, a społeczeństwo drugie. Wszelkie mikro-kościoły czy inne zgrupowania są raczej odpowiednio cancellowane. Pamiętam jak moja uczennica chciała wybrać się do USA na studia. Jakimś trafem znalazła (pewnie przez cenę + wymagania) interesujący ją kierunek na mormońskim Brigham Young University w stanie Utah. Moja japońska szefowa od razu przystąpiła do planu awaryjnego, czyli wybicia jej z głowy tego pomysłu. Straszyła ją wszystkim - od prania mózgu, po dyktowanie jak ma żyć przez władze uniwerka. Mój amerykański współpracownik nieśmiało wtrącił, że w sumie dla zagranicznego studenta z Japonii ten uniwerek będzie w miarę spoko, bo chociaż będzie miała bezpieczną okolice, ale i tak logiczne argumenty zniknęły, gdy pojawiły się uprzedzenia, których w Japonii jest akurat sporo. Problemy z newsami z Japonii są takie, że one zwykle dotyczą jakiejś ciekawostki, która jest dosłownie kroplą w morzu problemów tego kraju. Japończycy funkcjonują jako jeden organizm, także takie bzdety nie muszą być regulowane prawnie, bo oni sami sobie nawzajem pomogą. W ogóle kwestia religii w JP jest ciekawa. Oni niby w coś wierzą, ale sami nie wiedzą w co i dlaczego. Ich religijne aktywności ograniczają się do wrzucania monetek do świątynnych skarbonek i wyciągania wydrukowanych wróżb, które albo zabierają ze sobą (jeśli jest dobra), albo zostawiają w świątyni, jeśli jest niekorzystna Do tego poklaszczą parę razy, uderzą w dzwonek i ukłonią się. Ot cała religijność.
  13. Owszem, jestem za. Głosowanie powinno być tylko osobiście. Zagraniczna polonia jest naprawdę liczna i niesamowicie niepotrzebnie zaangażowana w sprawy lokalne, pomimo czasami wieloletniej emigracji.
  14. Pierdololo. Jak JKM od lat wyskakiwał z projektami, to większość polagów w myśl "w TV mało procent, to nie warto", tylko z typa drwiła. Do tego przebij się przez dekady rozdawnictwa - to nie tak łatwo odzwyczaić masy od dostawania rzeczy za frajer w myśl - pracuj i się bogać, a państwo nie będzie Ci w tym przeszkadzać. Jeśli ktoś ma zamiar tylko narzekać jak to jest hooyowo w PL, to polecam po prostu wyemigrować i poświęcić energię na coś innego. Rozwijanie się czy odkładanie kasy na większe projekty.
  15. Polag nie umie głosować portfelem. Bardzo sprawnie za to głosuje nostalgią, uprzedzeniami i niewiedzą. Nawet ta nieco wykształcona klasa jest też łatwo mamiona duperelami, a dualizm PiS-PO ma się dobrze od lat.
  16. 1. Znalazłem całkiem spoko płatną pracę. 2. Ogarnąłem kilka papierkowych spraw. 3. Znalazłem pomysł na siebie na najbliższe kilka lat. 4. Odwiedziłem 3 nowe kraje. 5. Poznałem kilka wartościowych osób. 6. Zainwestowałem w siebie. 7. Zrzuciłem kilka kg i przestałem pić napoje gazowane (które i tak były zawsze w wersji "zero") 8. Mam plan na 2023.
  17. Znam kogoś, kto tkwił w podobnym związku. Pańcia to borderka i to jeszcze z patologicznego środowiska. Omamiła typa dobrym seksem i hajsem. Potem było już tylko gorzej. Huśtawki emocjonalne, szukanie podstępów (twierdziła, że wszyscy chcą jej zaszkodzić - nawet Ci, którzy mieli w nią istnie wyjebane), prowokowanie kłótni (posądzanie o zdradę), w skrócie - gnojenie typa na maksa. Tyle razy każdy mu wbijał do łba, żeby kopnął ją w dupę, bo to jest nieludzkie i od takich osób trzyma się z daleka, ale...typ nie zrobił z tym nic, bo on wielce kochliwy. Potem już najzwyczajniej w świecie nie było mi go szkoda. Moja ex przejawiała podobne zachowania. O jak się cieszę, że mnie ten związek ukształtował... Przede wszystkim - wszywka.
  18. Oj bardzo temat dla mnie. Od kilku(nastu) lat sukcesywnie przepadam za okresem świąteczno-sylwestrowym. Za dzieciaka - fajnie, bo prezenty i zobaczyć rodzinę, ale potem? Potem to już proza życia. Dostrzegasz nieustanny zapierdol przy garach i szczocie tylko po to, żeby usiąść do stołu na kilka h i obżerać się jedzeniem przez kolejne dni. Akurat święta w obecnej formie są mocno skomercjalizowane, także nie dziwi mnie wysyp "świąteczniar", które nękają swoich chłopaków choinkami, bombkami (dobrze, że nie bombelkami...jeszcze trochę, walentynki wkrótce) i pierdołami w stylu odwiedzania rodziny. Potem sywlek i...NO JAK TO MOŻNA NIC NIE ROBIĆ W SYLWESTRA?! Jedna noc w roku, no jak to tak?! Bo jakby nie było innych wieczorów na spotykanie się na domówkach i balowaniu. Nie mam problemu spędzić czasu z rodziną, ale kurwa...ja wolę to robić w pozostałe dni w roku. Ok. Zaraz znajdą się ludzie, którzy słusznie stwierdzą, że wtedy sporo osób ma wolne i stąd te wizyty. Ja tam pracuję w hotelarstwie od lat i coś takiego jak wolne święta nie istnieją. Tzn ruch w święta jest wolny... Z natury tak mam, że jak ludzie są na coś nakręceni i wzajemnie potrafią się na to nakręcać to...mnie wprost proporcjonalnie zniechęcają. Mój najlepszy okres świąteczno-sylwestrowy był w 2019 roku, kiedy to...spędziłem go w Japonii. Byłem akurat na rocznym wyjeździe. Jak z tej pasty - 0 potrzeb, 0 prześcigania się, 0 problemów. Tradycyjnie jebneliśmy KFC. Potem telewizor i w kimę. Przed sylwkiem większe sprzątanie domu, telewizja i kima. W nowy rok obiad z rodziną. Tyle. To był mój najlepszy okres. W tym roku odmówiłem pójścia na wigilię (w tym roku jest u kogoś innego), bo pracuję na noce i nie mam zamiaru zrywać się wcześnie, po to żeby przez godzinę wpierdalać barszcz i kapustę. Do tego jestem cięty na jedną osobę przy stole i nie zamierzałbym poruszyć pewnego tematu (nie było okazji się spotkać jak do tej pory). A, i tak - pochodzę z nieco dysfunkcyjnej rodziny.
  19. Po prostu rozkminiałem co mogłem zrobić inaczej 😆 Z miastem 1-2h to prawda, jeśli oboje jesteście z tego samego miejsca - przerabiałem to i w sumie spotkania zwykle tyle trwały. Tak wyszło, że oboje byliśmy przyjezdni, więc stanęło na wspólnym zwiedzaniu i gadaniu.
  20. Opowiem wam jak koncertowo spierdoliłem naprawdę spoko spotkanie. Raczej nie spotkamy się po raz drugi, ale tym razem wiem jakich błędów nie popełniać Napomknę, że od mojej ostatniej "randki" minęły prawie 4 lata, więc leciutko wypadłem z obiegu, pomimo, że od tamtej pory zadbałem o siebie znacznie. 2-dniowy wypad do Irlandii. Popołudniu odpalam Bumble, matchuje mnie z fajną dziewczyną - lekki vintage, tatuaże, rock i te sprawy. Mała gadka szmatka (spodobał jej się mój nonszalancki styl ubierania), po czym dyskretnie zaproponowałem spotkanie. Jak stwierdziła - była gotowa do spania, ale stwierdziła, że czemu nie (pierwszy green light, o którym jakoś zapomniałem). Na zdjęciach wyglądała nieco lepiej (pozowane + ciekawy setting + ciepłe pory roku), na żywo - minimalny make-up, ale taka trochę nieogarnięta. Spotkanie trwało z 5-6h. Łaziliśmy po mieście i gadaliśmy. Rozmowa kleiła się naprawdę dobrze, prawie jak "rozumienie się bez słów". Nie mam problemu z eskalacją dotyku, ale nie obejmę laski ot tak, gdy gadamy o rocku z lat 80. Jestem oportunistą i jak dostrzegę (ważne słowo, na spotkaniu chyba zaparowały mi okulary) okienko, to wtedy nie mam problemu. Spotkanie już się przeciągało, nie było żadnego dotyku, poza byciem w miarę blisko. Przechyliliśmy po piwku, rozmawialiśmy o życiu i spostrzeżeniach. Byłem w cholerę nakręcony, bo rzadko kiedy spotykasz kogoś z tak podobną osobowością i zainteresowaniami. Przez jakiś czas traktowałem ją jak czerwoną chorągiewkę, która umiejętnie powie to, co chciałbym usłyszeć - taka carpe diem groupie. Potem kombinowałem jak ją wziąć na hotel (w celu wypicia herbatki), ale nie chciałem zapeszyć tematu i spalić dobry materiał jednym kwasem, poza tym jakoś nie byłem nastawiony na cokolwiek, w myśl "nie oczekuj, to się nie rozczarujesz". Przechodziliśmy obok kilkukrotnie, nawet zaczęła flirtować, ale jakoś to zignorowałem, bo nie miałem pomysłu jak pobawić się słowami. Koniec końców - odprowadziłem ją na jej nocleg (na tej samej ulicy, 4 minuty dalej). Pogadaliśmy i nastała pora pożegnania. Jakoś niezręcznie mnie przytuliła, ja ją lekko odsunąłem i po prostu pocałowałem... Po jej reakcji...musiała na to czekać od jakiegoś czasu. Wtedy się odpaliłem i zaproponowałem wpadnięcie do mnie (pomimo, że już minęliśmy to miejsce 4 min wcześniej). Ciężko mi było ją wyczuć, bo niby fajnie się gadało, ale bazując na swoich poprzednich podbojach, nie widziałem jakiegoś wielkiego zainteresowania i chemii, co mogło mnie lekko zmieszać. Było dosyć neutralnie aż do samego końca, gdzie pokazała się z całkiem przyjemnej i czułej strony. Czy spotkamy się następnym razem? Pewnie nie, chociaż nie wykluczam - lubię podróżować i chętnie odwiedzę jej rejony (te na dole też). Wymieniliśmy kontakty i rozeszliśmy się. Czy byłem zawiedziony? Pewnie tak, bo mogło potoczyć się inaczej i nasza znajomość zostać skonsumowana w odpowiedni do tego sposób. Jak na pierwsze spotkanie D-M (w celu zapoznawczym) po 3.5 roku - nie narzekam. Grunt to albo mieć wyjebane i niczego nie oczekiwać, albo kreować sobie sytuacje, które potem możemy wykorzystać. Pierdolę jak PUAs, ale musiałem jakoś opisać tę historię, która wciąż bezczynszowo mieszka w mojej głowie...
  21. Co zawsze bawi mnie u brytoli, to że oni robią reality show/dokument o czymś tak polaryzującym, po czym następuje globalna amnestia i z tego już się śmiać nie można Pamiętam jak kontrowersyjny był ten program z Miriam. Nawet nie wiedziałem, że to było z wysp Przypomina mi się też program "Undateables" (dosł. "nierandkowalni"), gdzie ludzie z autyzmem czy innymi problemami natury psychicznej chodzili ze sobą na randki. Coś jak "chłopaki do wzięcia", ale na znacznie grubszą skalę. Gdyby to szoł powstało teraz, to producent/stacja, ba, nawet operator kamery byliby globalnie zlinczowani. Co social media robią z ludzi...
  22. To chyba jest właśnie efekt powielania tego mitu, gdzie najwyższą cnotą mężczyzny jest wzięcie spraw w swoje ręce i sprawienie kobiety szczęśliwą, czyli związanie się z samotną matką i pokochaniu jej dziecka. Myślę, że to jest właśnie motor napędowy tych związków - facet czuje się dowartościowany przez właśnie te mylne założenie. Zwykle potem do tego dochodzi kolejny boost męskości - własny bombelek, który pewnie nieco wadzi dziecku z poprzedniego związku (skierowanie uwagi na młodsze dziecko). Czyli tak naprawdę w egoistycznym śnie dwóch dorosłych osób - poczucie niesamowitej męskości przez faceta (przez poważne decyzje, a potem własne bobo) i wypełnienie luki w życiu kobiety (wsparcie); ucierpi tylko to pierwsze dziecko, które ojczym może mieć głęboko w d..., gdy pojawi się prawowity dziedzic. Kurde, ale teorie o poranku
  23. UK-ej mocno podupadł w tych swoich progresywnych tematach. Zagrywanie kart t.j. "rasizm" czy "niepokój" (anxious) to najlepsza zagrywka jaka istnieje. Kto zagra ją pierwszy i przekrzyczy innych - wygrywa. Powiem Wam tak - pracuję w pewnej branży, gdzie ludzie płacą za usługę X, często z wyprzedzeniem. Jeśli jednak się rozmyślą, a warunki umowy mówią wprost, że nie zwracamy środków, to otrzymamy całe przedstawienie, gdzie zostaniemy co najmniej 3 razy wprawieni w poczucie winy, a argumentami będzie właśnie wspomniany niepokój czy inne dolegliwości. Kiedyś babka zarzygała mi lokal, wysłałem ludzi do sprzątnięcia, a jej kartę bez mrugnięcia skasowałem na spory szmal. Żeby nie było - poinformowaliśmy ją o tym. Kilka tygodni później - e-mail od winowajczyni, która...zrobiła z siebie ofiarę Stwierdziła, że źle ją obsłużyliśmy, że menadżer kłamał, że nie daliśmy jej zapłacić w ratach i ona teraz ma problem z zapłatą za jej kredyt mieszkaniowy i nie może spać po nocach. Serio. Brytyjczycy są tak pokurwieni, że sięgają do najprostszych emocji i, co najgorsze - skutecznie egzekwują swoje kaprysy lub naprawiają tym swoje błędy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.