Skocz do zawartości

Rnext

Starszy Moderator
  • Postów

    10424
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    105
  • Donations

    30.00 PLN 

Treść opublikowana przez Rnext

  1. Po pierwsze - dlatego że w ogóle zadajesz takie pytanie, mimo, iż wiele osób wskazało dlaczego jesteś toksyczna. Po drugie - w Twoim pytaniu chichocze z ukrycia paradoks, płynący z tymczasowego założenia rozciągniętego na "zawsze". Czyli nie rozumiesz i nie zrozumiesz na tym etapie, na którym jesteś. To po trzecie. Po czwarte, dlatego że są jeszcze "po piąte i po dziesiąte". Jednym z elementów wyliczanki jest IMO również brak szacunku do "świadomej" samej siebie, jako jedno ze źródeł pogardy dla innych. Niezależnie od tego, co sobie wmawiasz.
  2. A to już nie ma innego życia? Jest jakiś obowiązek związku? Ruchania? Rozpłodu? Kiedyś Ci nawet macierzyński minie (szybciej niż myślisz). Być może miałabyś jak część matek - jawnie kochać swoje potomstwo, cenić ponad własne życie ale ani nigdy nie chcieć tego powtórzyć, ani przyznać się, że właściwie mogłabyś się bez urodzenia dziecka obejść. I nie powiedziane, że nie byłoby Ci bez niego lepiej. Nie teoretyzuję. To są skrawki szczerych przekazów ze strony znanych mi pań. Takich "off the record". Jasne, to jest fantastyczna sprawa mieć meta-porozumienie z drugą istotą, gdzie samą radością jest już świadomość jej istnienia i potknięcia się o siebie się w tej samej, wąskiej szczelinie czasowej istnienia wszechświata. Gwarancji natrafienia jednak przy narodzinach nie dają. Nie dostajesz czego nie dostajesz, jest to co jest i nawet z tego da się szczerze cieszyć. Tak sobie teraz pojadę po własnych przeczuciach - masz w sobie wszystko czego potrzebujesz. A tym jest również potencjał kompensacji, zdolność do zmiany jednych i rozwoju drugich cech. Zawsze liczy się "oferta", niezależnie czy będziesz przeciwko temu tupać nóżką. Jak nie możesz powalczyć ceną, wojujesz jakością. A w tym spsiałym świecie tandety, to może być jak samorodek złota znaleziony w ścieku. Niezależnie jakie masz cycki i tak wiecznie takie nie będą. Ty sama jesteś narzędziem za pomocą którego masz działać. Zrozum narzędzie. Nie będziesz miała innego. Wystarczy? Bo ponoć "mądrej głowie...".
  3. @The Motha identyczny mindset ale (raczej, tak na mój krzywy nos) to nie tamta. Co tylko potwierdza, że pełno takich kobiet. Dlatego pobożnie postulowałem, żeby miały jedną nogę krótszą, co by łatwiej na ulicy rozpoznać takie zagrożenie i się chłopaki potem nie wieszali albo pod mostem nie kończyli.
  4. Jedyna cenna nauka, jaką należy wynieść z życia w Polsce, to to, że pod żadnym pozorem nie wolno tu ufać "państwu". To nie jest opcjonalne. To kwestia instynktu samozachowawczego. Z PPK na razie można się wypisać, nie wierzę, że kiedyś te drzwi nie zostaną zamknięte. Nie zdziwię się też, jeśli stanie się to szybciej niż zakładam. W kwestii "kasa jest twoja", ha! Teraz taka deklaracja nic nie kosztuje, bo w PPK nic nie ma. A więc co za problem, żeby rząd obiecał obywatelowi 100% niczego. W OFE też były "twoje" dopóki nie przestały, jednym zapisem. Poza tym, czy zastanawia kogoś, dlaczego te "nasze" ochłapy pozostałe w OFE nie zostaną po prostu przeniesione do PPK, od razu je zasilając uruchomieniowo, tylko resetuje się system? Jeśli oddajesz kontrolę nad swoimi oszczędnościami, nie możesz z nimi nic zrobić, to tak jak byś ich nie miał. Jeśli oddasz państwu polskiemu, od razu się z nimi pożegnaj i uznaj że po prostu spaliłeś w piecu. Do tego żonglowanie inflacją, dewaluacją waluty jest proste. Nie da się w nieskończoność pchać przed sobą coraz większej hałdy śniegu jaką jest dług. Można picować i przykrywać plandeką, ale nie w nieskończoność. Jedną z metod pozbycia się go jest wyinflacjowanie się z niego przez system, za pomocą zbankrutowania obywateli. Ale da się tylko tych, którzy będą pełni ufności, posiadać papierowe roszczenia naszego kraju. Dlatego dobrze, żeby mieli ustawowy obowiązek posiadania. Umiesz liczyć, licz na siebie.
  5. Wiem, wiem, kod kulturowy to też obcy dla Ciebie byt. Poświęcę się i podpowiem o czym mowa. Acha, nie należy tego rozumieć dosłownie.
  6. @Androgeniczna tylko że ja Ci niczego nie wmawiam (choć rozumiem, że- i dlaczego tego nie rozumiesz i przez mechanizm przeniesienia próbujesz wcisnąć to mi), poza stwierdzeniem ogólnego faktu, iż i tak nic z tego nie zatrybisz. Co do kasy i planów, spoko, szczere gratulacje, tak trzymaj. Każdy i tak ma misia na miarę swoich możliwości i jak go ten miś cieszy, jest szczytem jego możliwości a nie pogarsza mojego osobistego komfortu, to nawet może być ulepiony z krowich placków. Tak jak nie mam żadnego zysku z sukcesów Brada Pitta tak i nie mam z Twoich poczynań. Nic, poza skeczami żenującego kabaretu.
  7. Co Ty? Ja to robię w gratisie Na pergamin albo gluten (zależy czy jest nietolerancja) Bo(brz)e, wali mnie dzisiaj.
  8. To jest, obawiam się, najmniejszy (nomen omen) problem Niechaj mi, ktokolwiek może, wybaczy podłości dzisiejsze. Sam sobie wybaczam.
  9. @Cortazar dasz radę Znam ludzi, którzy opisują nawet behawioryzm rybek akwariowych. Bardzo bystrzy kolesie.
  10. Panowie, ci, którzy niby nie wprost i ci, którzy skrycie milcząc się wstydzą - aplikujcie bezpośrednio na PW do @timida
  11. Nie mów do niej kalamburami Zapominasz o teście Mensy, który zda nawet małpa a koleżance w końcu zabrakło 3 pkt Każdy szczytuje po swojemu To jest zawsze "miś na miarę naszych możliwości".
  12. Aż pozazdrościłem i też bym chciał wymyślić coś tak głupiego Gulden przecież jeść nie woła.
  13. Jeśli państwo realnie chciało by coś zrobić dla obywateli, zaczęło by od obniżenia ucisku fiskalnego i ograniczenia trwonienia pieniędzy podatnika. Wszystkie inne ruchy są tylko pozorowanie działań "dla waszego dobra". Realizacja celów realnych, pod hasłami ładnie opakowanych celów deklarowanych. Celem powstania OFE nie były żadne lepsze emerytury dla Polaków a zbudowanie przez państwo wehikułu gwarantującego ciągły skup obligacji skarbowych na jakimś tam zaplanowanym poziomie. Ceną za to było stworzenie żerowiska dla tłustych kotów międzynarodowej banksterki, golącej jedwabnika z sutych prowizji. Początkowo prowizje były nawet na zatrważającym poziomie 7% rocznie by finalnie spaść do 3.5%. Za co? Ano za praktycznie nic a jest to i tak więcej niż płacą obligacje skarbowe odsetek. Ale karuzela stanęła i teraz trzeba wszystkich przesadzić na nową. Dla niepoznaki będzie na pozór wyglądała inaczej. O wiele taniej i efektywniej, byłoby jawnie narzucić coś w rodzaju OFE Osobistych. Zarabiasz? No to masz obowiązek za taki i taki % wynagrodzenia nakupić od nas obligacji a pozostałą część masz zainwestować na giełdzie. Sam. No tak, ale to wówczas, gdyby chodziło o to, żeby Polacy oszczędzali a nie tylko płacili.
  14. Pewnie podejdę do niego, ale jak już będzie "zdechłym psem", po taniości, czyli sam będzie przerwą dla bloków reklamowych. Może udźwignę fragment od reklamy do reklamy. A jak ci się film nie podoba, to znaczy że jesteś mizoginistycznym trollem. Nooo. Brzmi jak marketing samoobronny gniota.
  15. Spróbuj też na grzankach na przykład. Takich z dobrego chleba na zakwasie, jeszcze na gorąco przeciągniętych odrobiną masła i śladowymi ilościami soli. A w ogóle rewelacyjna jest burrata w krojonych na ćwiartki pomidorach koktajlowych z cebulką z zasypką odrobiny ziół i soli. Nawet głupie listki posiekanej bazylii dorzucasz i jest bajecznie.
  16. Spieszcie się kochać lokalnych piekarzy. Tak szybko odchodzą. Do tematu pieczywa, jak z obserwacji mi wynika, podchodzimy na codzień dość nonszalancko. Zresztą to jakaś plaga, gonienie w piętkę i traktowanie wszystkiego "po łebkach". Ludzi, relacji, rzeczy. Jasne, że oszalelibyśmy zastanawiając się i analizując każdą sprawę, ale zbyt często marketing, wykorzystuje heurezę przeciwko nam. Stąd pomysł tematu. Prosta, podstawowa rzecz. Pieczywo. Jak wiemy z mainstreamu, szkodzące coraz szerszym masom Właściwie to gluten-morderca! No i mamy winnego, muzyczka gra! A figę. Czasem bez zdziwienia patrzę, jak starsi ludzie zakładają, że jak coś jest sprzedawane w sklepie to nie może być trujące. Zresztą sami bez namysłu idziemy, kupujemy, jemy. Będąc zbyt często robionymi w wała. Przygotowuję temat i milionowy raz w życiu algorytmy skanujące mózg wiedzą czego szukam i same podrzucają. I taki mi materiał oto podrzuciły. Wyręczę się nim zatem, bezwstydnie. Miłego oglądania.
  17. Jak nie ma innej opcji - luz. Robić na dwa razy (jak na filmiku). Wiem, że niektórzy przy grzaniu w piekarniku uchylają lekko drzwiczki, żeby termostat się nie wyłączał i górny grill cały czas naparzał. Ale ja raczej ograniczył bym entuzjazm dla tej metody. Niezłe efekty też ludziska uzyskują na kamieniu w piekarniku. Czasem granit, czasem płyta szamotowa, różne rzeczy stosują. Niektórzy też kupują w budommarketach jakieś (chodnikowe?) płyty marmurowe czy gresowe, ale trzeba uważać, bo ponoć bywają polerowane chemicznie. Raczej metoda z filmiku najsensowniejsza do piekarnika mi się zdaje (a spieprzyłem w piekarniku już wiele pizz, na różne sposoby). Trzymaj się hydratacji dla mąki (!!!), nie przegrzej ciasta (nawet woda z lodówki), nie przesadź z drożdżami, rozpoznaj że już jest dobrze gluten wyciągnięty (tzw. windowpane test przy rozciąganiu ciasta). Tak wygląda i się ciągnie to dobrze wyrobione: Poza tym, zawsze możesz zastosować metodę "na leniwca" z filmików jak by co. Czas (i składanie/odprężanie glutenu) załatwi pracę za Ciebie. Czas jest tak czy siak potrzebny. Wielokrotnie zostałem skarcony za swoją niecierpliwość. Moja osobista preferencja: - mozarella (ale tylko ta mokra po odsączeniu i dobrym osuszeniu jak pokroisz w plastry) z biedry bądź z lidla. Ciekawsza w konsystencji jest IMO wersja "light". W menu - naprzemiennie. Sucha mozarella w wiórkach, niby dedykowana na pizzę z tych marketów, no nie wiem zraziłem się raz i więcej nie sięgnę. Po prostu jakiś posmak rzygowin. Obrzydliwe. - burata - bardzo fajny ser, troche taka mozarella faszerowana śmietaną. Bywa w Lidlu. Ale to się kładzie na gotowy, wypieczony placek tuż przed jedzeniem i rozrywa na nim np. widelcami. Bez zapiekania sera. Szczerze mówiąc, jako że sezon, planuję trochę przekręt - pizza z sosem grzybowym Świeże jakieś rydzyki albo borowiki. Jak mi podejdzie, to spróbuję z sosem kurkowym, ale najpierw chcę mieć odniesienie do leśnej "dziczyzny". Przy okazji - w Lidlu w stałej ofercie jest włoskie, plastrowane salami. Z nóg nie zwala, jadałem lepsze, ale jest ok zważywszy na dostępność i cenę. Acha, zaszykuj ciasto odpowiednio wcześniej, oblicz sobie czas do pieczenia.
  18. Wprawdzie osobiście lubię hobbystycznie miętosić (ciasto ) ale dla tych co nie lubią, nie chcą/nie mogą używać przy tym jakiejś wyższej inżynierii, kolega z Klubu Miłośników Pizzy przygotował tutorial, jak ogarnąć temat za pomocą minimum środków technicznych. Bardzo się w ten sposób można przybliżyć do niezłego wypieku (choć to i tak będzie dalekie od...). Oczywiście, jako że żyjemy tylko po to, żeby imponować i przypodobać się naszym kochanym paniom, taka wieczorna przystawka (wiadomo do czego) natychmiast zwala je na kolana Jeśli miałbym mieć drobne sugestie: - początkujący nie poradzi sobie z tak dużym uwodnieniem ciasta a już na pewno nie na mące z marketu. Węc albo lepsza mąka albo mniejsze uwodnienie, max 65% - czas i proporcje wagowe są bardzo ważne, jak się nie chce samemu policzyć to jest apka na telefon "PizzaApp". Trzeba wybrać w kalkulatorze typ "Roman" (to jest ta z dodatkiem tłuszczu) a nie "Neapolitan". - kupcie sobie dobrą, włoską mąkę "tipo 00", to naprawdę jest przepaść. Zresztą o mąkach, pieczywie, niby nietolerancji glutenu coś tam niebawem skrobnę. Na szybko wskażę trop: Caputo, Poliseli, Divela, Stagioni. - gdyby przyszło komuś do głowy użycie koncentratu pomidorowego - nie idźcie tą drogą - w wielu miejscach poleca się pomidory odmiany San Marzano, owszem, cudownie, wyjątkowe i "mineralne" w smaku są. Ale całkiem nieźle sprawdzają się te z Biedry marki Cirio (odsączyć, zblendować, ew. tłuczkiem do ziemniaków się zemścić). Tanie i łatwo dostępne a bardzo niezłe. - najpilniej strzeżona tajemnica pizzerii to sos. Po prostu opcjonalnie można zredukować zawartość zblendowanej puszki, do tego sól, pieprz i bazylia Jak ktoś chce to oregano jeszcze. Do boju!
  19. @Posejdon nie wiem czy taki stwór jest wystarczającym skurwysynem w porównaniu do kota ?
  20. Śmichy-chichy, ale moja jedna kuzynka ma fioła wege, łyka oczywiście suple garściami bacząc czy niby producent nie testuje nic na zwierzętach i czy nie jest w żelatynie. Jak kiedyś (specjalnie, widząc że odwala schizę) łyknąłem przy niej kapsułkę z tranem, to chciała mnie zamordować ale tylko skarciła wzrokiem Kotek oczywiście jest. I tak sobie myślę, że zbije fortunę ten, kto zrobi wegańskiego kota.
  21. A zegary z kukułką? Ale tu już wychodzimy grubo poza temat, bo przynajmniej trzeba by zahaczyć o źródła energii i nośniki energii. To są (bardzo) różne rzeczy.
  22. To masz całkiem możliwe że na kolanach, bo jest w każdym klasycznym dysku twardym. Żadna to technologia kosmiczna w sumie. Powszechniejsze niż się zdaje. Walają mi się chyba nawet ze dwa w szufladzie biurka Tak i nie. Niezupełnie jak na energię w powszechnym rozumieniu powinniśmy na to patrzeć. Podobnie jak na grawitację. Leżący na wadze ciężarek też ma energię. Podobnie "wyleczyłem" chrześniaczkę jak była dzieciną. Dorobiłem jeszcze szopkę do witaminy (nie pamiętam już jakiej) że to bardzo mocny lek i dostanie tylko pół Jak ręką odjął. Córka lekarza nawiasem mówiąc
  23. Właśnie nie wiem czy jest to absurdalnie genialnie proste, czy kompletnie pozazmysłowe, rodem z psychiatryka. Ale to bardziej jakieś osobiste przemyślenia i konfuzje, nie będę zanudzał. Pierwotnie E. zapisał swój wzór jako m=E/c2. To odrobinę zmienia rozumienie/podejście, bo focusuje uwagę na aspekt masy. Co więcej, już niekoniecznie rozumianej "klasycznie" jako miara ilości(?) materii. To tzw. masa relatywistyczna, która niezależnie od liczby atomów, może się zmieniać w zależności od energii obiektu/układu. Tak mniej więcej. No i to działa symetrycznie, w dwie strony. Więc jak "ujmujemy" masy, zyskujemy energii od cholery i ciut ciut. Niewyobrażalne (dla nas) ilości! Gwiazdy to robią cały czas Pomyśl sobie, że za większość energii rażenia w wybuchu atomówki w Hiroshimie, odpowiadała ilość uranu o masie poniżej 1 grama!!! (samego U235 do rozszczepienia poszło nieco więcej, coś koło 0.8 kg ale to już bajki z księgi masy krytycznej i okolic). Pewnie taka pastylka Scorbolamidu tyle waży. To jest "nic", zważywszy na ilość dostępnej nam do dyspozycji materii. Dobra, zważyłem ją właśnie. Dokładnie tyle waży jedna drażetka - 0.88g. Takie coś narobiło Japończykom pasztetu w '45. Tesla, genialny i fascynujący umysł. Gdybym dysponował nieskończoną ilością energii (a więc również nieskończoną masę miał ;)) to bym się przeniósł w czasie i chętnie z nim spotkał, pewnie kosztem "nie zawracaj mi dupy, wypieprzaj bo właśnie wbijam gwóźdź głową w cewkę". Ale to nie on. To nie dzięki niemu mamy broń atomową, elektrownie jądrowe, rozumiemy dlaczego Słońce grzeje itd. Właściwie to najbardziej osobiście wdzięczny mu jestem (i wszyscy powinniśmy) za prąd zmienny. ...no tośmy poszli na tematyczną bocznicę
  24. @Sawyer84 przyślij któremuś z nas sformatowany po ludzku tekst to przekleimy.
  25. @Pablo85 Sytuacja standardowa nr 1. Włącz procedury standardowe nr 1. Jeśli systemy państwowe nie zatroszczą się o utrzymanie kobiet przy życiu, obawiam się że wkrótce będzie to gatunek wymarły. Być może takie jest źródło socjali i tych 500plusów więc powinniśmy na to patrzeć jako na koszty ochrony przyrody. Nowy film - "Bunt beciaków. Apokalipsa" sam się nakręci.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.