Skocz do zawartości

Zdzichu_Wawa

Starszy Użytkownik
  • Postów

    747
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Zdzichu_Wawa

  1. Na prawdę uważasz że pani która się spasła nie zauważyła że waży duużo więcej? Czy po drodze nie musiała kupować ubrań w coraz to większym rozmiarze? To nie jest tak że nagle wypalasz jak w tym dowcipie o przejęzyczeniu "Ty ku***o zmarnowałaś mi życie". Obstawiam że wcześniejsze subtelne sygnały Pani po prostu puszczała koło uszu. Co do języka korzyści, to bardziej jak z alkoholikiem - dopóki sam nie zobaczy zgubnego skutku, próby otoczenia motywowania go (wbrew jego chęci) są skazane na porażkę, bo żeby coś zrobić trzeba ruszyć 4 litery, a pozostanie w obecnym stanie jest błogie i pozwala na obżeranie się smacznym jedzeniem. Pomijasz w tym eksperymencie jeden istotny szczegół. Jesteś MONOPOLISTĄ i klient może kupić coś od Ciebie, albo nie kupić w cale. Czy masz wtedy podejście "klient nasz Pan", czy znając swoją pozycję monopolisty dyktujesz warunki i albo klient kupuje przy okazji kłaniając się w pas, albo pokazujesz mu drzwi. Kobieta z wątku ma monopol na seks bo są małżeństwem. Jeśli gość poszuka innego "dostawcy" to narazi się na reperkusje prawne (rozwód) i finansowe (alimenty) i psychiczne (utrudniony dostęp do dzieci, granie nimi). Więc to Pani dyktuje warunki. Rozmawiamy o teorii (jak to powinno wyglądać)? Czy o realiach (jak to jest w rzeczywistości)? Jeśli i realiach, to nie wiem czy wiesz, ale np. bezrobocie mężczyzny jest jednym z poważniejszych czynników wystąpienia rozwodu. Co ciekawe bezrobocie kobiety nie generuje takich problemów. W sumie jest to do przewidzenia, bo faceci bardziej zwracają uwagę na urodę partnerki niż na jej status, kobiety zaś mocno zwracają uwagę na status/finanse. Co do trwania w doli i niedoli to dla mnie w obecnych czasach taka bajka dla grzecznych dzieci. Trochę takie pójście w stronę "Jeśli nie potrafisz znieść mnie gdy jestem najgorsza, to nie zasługujesz na mnie gdy jestem najlepsza". Co innego bowiem gdy zdarzą się przypadki losowe (w stylu choroba jednego z partnerów, utrata pracy, jakiś wypadek itp), a co innego jak np jedno totalnie sobie odpuszcza, lub np. zaczyna flirtować z innymi osobami. Po obrączce jest to kilka kg, zjazd zaczyna się po dzieciach. Znam osobiście laskę która była typową korposuką. Pracowała po 12-16 godzin. Gdy w wieku 35+ urodziła dziecko, poszła na 3 letni wychowawczy i totalnie jej się odmieniły priorytety. Czasami nie przewidzisz co strzał z hormonów w czasie ciąży zmieni w kobiecie. Ile znasz takich osób? To jakiś promil populacji. Widzisz, tutaj leży sedno problemu i różnica w naszym podejściu. Ja się pytam czemu to FACET ma pomagać. Czemu kobieta sama z siebie (dla siebie i dla swego faceta) nie chce tego zmienić. Jakoś w drugą stronę tego nie widzę. Gdy facet jest kanapowcem to dostaje co najwyżej zjebkę i ciągłe marudzenie żeby się ruszył. Nie znam przypadku żeby małżonka wymyśliła że ona razem z nim zacznie jakąś dodatkową pracę np. na pół etatu w ramach motywowania. Zobacz że nawet obecna interpretacja sądów jest taka, że gdy kobieta się zapuści i np. siądzie seks, to....nie jej problem, ot stało się (ew rozwód bez orzekania o winie). Gdy jednak facet przestanie łożyć na dom, albo przykręci kurek z pieniędzmi to....jest przemocowcem ekonomicznym. Więc jak jedna strona sobie odpuszcza...to przemocowiec, jak druga sobie odpuszcza....to trzeba ją wspierać i pomagać. Jak dla mnie Kalizm w czystej postaci.
  2. Większości zależy nie tyle na zaobrączkowaniu, sama obrączka jest tylko drogą do celu którą jest dla większości dziecko. Po urodzeniu dziecka w oczach swoich koleżanek* (bo facetom to zazwyczaj zwisa) awansuje ona z grupy "bezdzietnych lambadziar" do grupy "statecznych matek". W obecnych czasach fitnes kluby są niemal na każdej ulicy. Teraz pandemia to wiadomo że sytuacja jest wyjątkowa. Wcześniej jednak to nie dostępność nakręcała popyt. Mogę się założyć, że gdzieś w Polsce istnieje klub fitnes tuż obok oddziału ZUS i stawiam orzechy przeciw dolarom, że tamtejsze urzędniczki nie będą odbiegały o średniej krajowej w BMI. Ludzie bowiem są z natury leniwi, jak czegoś nie muszą robić, to tego nie robią. W korpo będąc zapuszczonym dostaje się ujemne punkty do oceny pracowniczej (oczywiście nieoficjalnie) w myśl zasady, że skoro nie dbasz o siebie i to jak reprezentujesz firmę na zewnątrz to nie warto Ci powierzać odpowiedzialnych stanowisk na świeczniku - będziesz do emerytury w back office. Tutaj się zgadzam. Tego polowania na dziewicę na forum BS nie rozumiem. Owszem dodatkowy sexapeal jest bardzo ważny. Gdy jednak masz taką masę, że wejście po schodach jest problemem, a w lato masz potówki na udach (bo fałdy się ocierają o siebie) to sex staje się problematyczny. Sporo pozycji odpada, inne powodują że laska dostaje zadyszki itp. Było tylko o kobietach. Mogę tylko od siebie napisać. Niestety czasami ciąża mocno odciska piętno na ciele kobiety. Jest taka strona The shape of mother gdzie kobiety dzielą się swoimi historiami i zdjęciami sprzed i po porodzie. Czasami warto zerknąć żeby wiedzieć na co się człowiek decyduje (i czy chce tego). http://theshapeofamother.com/category/belly/ * największym wrogiem kobiety jest inna kobieta. Nigdy nie widziałem, żeby facet oceniał kobietę przez pryzmat tego czy np. urodziła naturalnie, czy przez cesarkę a kobiety potrafią traktować to jak powód do wojen.
  3. Zupełnie nie rozumiem Twego podejścia zatem pozwolę sobie na kilka pytań. 1. Jak niby powinien zachować się facet w takiej sytuacji? Czy gdy (analogicznie) kobieta ma faceta "kanapowca" który z aktywności sportowych to ma oglądanie piłki noznej w TV, to także nie powinna go krytykować bo krytyka to okropne zachowanie? Czy kobietom jakoś więcej wolno w kwestii wymagania od drugiej strony gdy ta sobie odpuszcza? 2. Idąc dalej. Jak wiadomo dla facetów uroda kobiety jest bardzo ważnym czynnikiem, dla kobiety podobnie ważny jest status i "zaradność" partnera (to czy jest w stanie zapewnić byt rodzinie w czasie ciąży itp - taki atawizm). Wyobraźmy sobie znów analogiczną sytuację. Kobieta poznaje młodego faceta który jest obrotny, awansuje po czym zakłada własną firmę i ją rozwija. Ujmują ją tym swoim zapałem i zaradnością. Po kilku latach gość przechodzi przemianę niczym bohater American Beauty. Zamyka firmę, idzie do pracy od 8 do 16 w urzędzie bo nagle ceni sobie spokój i dochodzi do wniosku że zdrowie a nie pieniądze są ważniejsze. I teraz dochodzimy do sedna, czy kobieta: a) ma prawo zwrócić uwagę że trochę nie na to się pisała gdy brali ślub? b) czy powinna także WSPÓLNIE zacząć angażować się w jakieś prace dodatkowe (analogicznie jak to facet wg Ciebie ma zaangażować się w aktywności fizyczne z żoną)? 3. Czemu to facet ma odpowiadać za wyszukiwanie aktywności dorosłej osobie? Czy jego żona nie jest samodzielna? Czemu to na nim ma spoczywać jakakolwiek część odpowiedzialności za JEJ wygląd? Co jeśli np. facet uprawia szermierkę (która dla jej partnerki jest nudna) i ma wystarczająco dużo ruchu - nie tyje. Czy nagle powinien kupić sobie leginsy i zacząć chodzić z nią na pilates? No właśnie widzisz sam napisałeś "przywiązania". Bo Pani ma głęboko w d***ie kwestie fizyczności i to czy podnieca danego gościa czy nie. Czasami jest tak, że nawet lepiej że już nie, bo gość był nie tym wymarzonym, tylko "najlepszym z dostępnych" i Pani zrealizowała swój plan. Ma teraz dziecko które daje jej bliskość i miłość bezwarunkową, a napalony partner tylko mędził o jakiś tam seks. Teraz gdy utyła ma swięty spokój. Gdyby tylko się z tym "honorowo" pogodził i nie wbijał w poczucie winy to byłoby zupełnie super.
  4. Nie zrozumiałeś tego wywodu. Wina facet - w tym przypadku jej partnera/męża. Nie jej jako osoby która się spasła, tylko jego bo gdyby był lepszy to pewnie bidulka by nie miała tych problemów emocjonalnych tyle. Pozwolę sobie wrzucić kilka ciekawostek/spostrzeżeń w temacie otyłości: 1. U kobiet (moim zdaniem) są dwa takie kamienie milowe w kwestii wagi. Pierwszy to ślub (konkretnie sesja foto), drugi to urodzenie dziecka. Osiągnięcie każdego z tych dwóch etapów to (zazwyczaj) kilka kg więcej na wadze. 2. Gdy spojrzeć na kobiety po urodzeniu dziecka, to zaobserwowałem wśród znajomych i znajomych znajomych, że na poziom otyłości po ciąży bardziej wpływa rodzaj pracy niż partner. Chodzi o to, że wiele ze znanych mi osób które pracują w korpo, gdzie to jak się wygląda przekłada się także na lepszą lub gorszą drogę kariery starają się dbać o figurę duuużo bardziej niż osoby pracujące tam gdzie szef nie ocenia wyglądu (np. urzędy). Czynnik kariery jest jakby bardziej motywujący niż to czy podobam się czy nie partnerowi. 3. W Polsce panuje jakieś dziwne przekonanie, że od chwili gdy kobieta staje się matką, może przestać starać się w roli kochanki/partnerki. Niejako za sam fakt że kobieta urodziła facetowi dziecko (no bo oficjalnie w przekazie społecznym to nie swoją potrzebę przede wszystkim zrealizowała....zawsze jest że JEMU urodziła) zwalnia ją z jakichkolwiek obowiązków dbania o siebie. Facetowi powinien płonąć konar tak samo gdy widział ją w szpilkach i seksownej mini jak i gdy widzi ją w poplamionym dresie i przetłuszczonych włosach. Koleżanki z którymi dyskutowałem na temat punktu. 3 mocno się bulwersowały, że jak tak mogę. Wtedy przytaczałem im historię z Wysokich Obcasów -czyli z ich własnej gazety. WO napisały kiedyś o tym że Francuzki w ramach rehabilitacji po porodzie mają zapewnioną zajęcia poprawiające plastykę pochwy, ponieważ dla nich bycie kochanką/partnerką jest nr 1. Ponieważ żeby było szczęśliwe dziecko najpierw musi być szczęśliwa para rodziców. W tym samym art było info, że większość z Francuzek za punkt honoru stawia sobie wbicie się w te same jensy które nosiły przed ciążą. Dla Polek jest to jakieś SF, na zasadzie....ale po co skoro teraz jestem mamą (w domyśle już nie muszę się starać).
  5. Chodzi o co innego. Zawsze gdy pojawia się temat otyłości to od razu wychodzi temat chorób. Gdzie tak na prawdę otyłość wynikająca z faktycznej choroby to pewnie jakieś 5% wszystkich przypadków. Pozostałe 95% to czyste lenistwo i odpuszczanie sobie. Najlepiej widać to u dzieciaków. W Polsce mamy najszybciej tyjące dzieci w Europie. W tej grupie nie możemy "zasłaniać" się chorobami jako przyczyną otyłości. To pokazuje że tak na prawdę to kwestia zmiany stylu życia i lenistwa.
  6. Wrzucę tekst który moim zdaniem dobrze oddaje problem: Chodzi tutaj o drugi akapit, więc żeby nie wycinać tego (bo traci się wtedy odniesienia w tekście), zaznaczę tylko boldem to co szczególnie dotyczy tematu otyłości.. wrzucę całość tekstu ponizej dla zainteresowanych: "1. Problem jest już na starcie. Gdy jesteś w tych wspominanych na forum 15% atrakcyjnych facetów, to grasz na zupełnie innych zasadach. Ty jesteś atrakcyjny dla płci przeciwnej i sam szukasz atrakcyjnej partnerki dla siebie. Jesteś takim Lewisem Hamiltonem w Formule 1. Pewny swojej wartości, ostro negocjujesz warunki kontraktu i wybierasz sobie zespół który może Ci także sporo zaoferować.Pozostałe 85% gra w grupie która musi się ostro wykazać żeby zaistnieć. Jest takim Robertem Kubicą (z całym szacunkiem dla jego dokonań), musi ostro zasuwać na testach, tylko po to, żeby potem jeszcze przytachać 100 mln gotówki dla zespołu, po czym jeździsz co prawda w wymarzonej F1....ale w najsłabszym teamie.Jeśli nie masz tego farta być w tej grupie 15%, to jest duża szansa że gdzieś, kiedyś w życiu baaaardzo się starałeś o miejsce w fotelu (swojej) Formuły 1, wypruwałeś żyły, żeby się przekonać z czasem, że jeździsz dla Williamsa. Ciężko jest tupnąć nogą i zagrozić odejściem z teamu, gdy nikt inny (z lepszych teamów) nie jest tobą zainteresowany.2. Miłość =/= pożądanieTrochę dalszy ciąg pkt 1.(chyba) nikt obecnie nie uczy młodych ludzi, że miłość nie równa się pożądaniu. Młodzi gostkowie startujący (pretendujący) do swojej Formuły 1 obiecują często dozgonną miłość. Żadna ze stron jednak nie wie co to tak na prawdę oznacza. Myli im się często miłość z pożądaniem. Rodzi to dwa problemy (w przyszłości):A. Oczekiwania płci pięknej miłości bezwarunkowej (masz mnie kochać taką jaka jestem)B. Brak świadomości, że pożądanie może zdechnąć mimo iż miłość nadal pozostanie (tylko zamiast pasji w związku, będzie w sypialni brat z siostrą).Myślę, że trochę edukacji w kwestii związków i emocji, trochę dobrej lektury pomogłoby młodym ludziom nie popełniać tych samych błędów.Wg mnie takie otwarte postawienie sprawy w stylu: "kocham Cię i będę Cię kochał, ale ew zmiana z rozmiaru S na XXL może odbić się z czasem na moim pożądaniu (bo to coś na co nie mam wpływu)" pozwoliłoby na lepszą komunikację i na bardziej równorzędne traktowanie w związku (patrz pkt 1).3. MAD (Mutual Assured Destruction)....tylko że jednostronneKoncepcja MAD sprawdzała się przez kilka dekad....ponieważ obie strony miały możliwość odpowiedzenia taktyką totalnego zniszczenia, gdyby tamta strona zaatakowała pierwsza.Obecnie (w kręgu Zachodnioeuropejskim) to kobieta trzyma rękę nad przyciskiem atomowym i z uśmiechem na ustach komunikuje (jak mnie zostawisz to Cię zniszczę/ zabiorę dzieci / załatwię łatkę damskiego boksera/ pedofila itp -co na kogo bardziej działa).W połączeniu z pkt 1 (nierównowaga na starcie) dostajemy także nierównowagę "na wyjściu". Odpowiednio wysokie koszty wyjścia. Trochę tak jakby Kubica miał opcję w kontrakcje, "dziękujemy za Twoje 100 mln, ale będziesz jeździł w naszym zespole tak długo jak MY tego chcemy, a jak zmienisz zdanie nasi prawnicy ogolą Cię do gołego". Trochę demotywujące, czyż nie? Gdy nie ma nawet jednego zdania o ew obowiązkach zespołu, że zadba o to, żeby auto było konkurencyjne (albo choć była szansa na rozwój i nadrobienie różnicy do innych zespołów).Myślę (z pkt widzenia faceta), że popełnianie tych 3 błędów (wchodzenie coraz głębiej w sytuację bez (sensownego) wyjścia powoduje, że sami budzimy się pewnego dnia w sytuacji gdzie wszystko jest naszym "zasraniutkim obowiązkiem", a na ew miłe rzeczy trzeba ew "zasłużyć/zapracować".Moim zdaniem pomóc (w zachowaniu równowagi) mogłaby świadomość, że są pewne granice których nie przekraczamy, ponieważ to może zakończyć związek przez faceta (mimo barier wyjścia). Trochę taka reguła 30 sekund z filmu "Heat":www.youtube.com/watch?v=MImNGJNcvIcNie znaczy to że facet od razu musi pakować się na ten (forumowy) Cypr [Zdzichu: ucieczka przed niesprawiedliwymi alimentami za granicę i rozpoczęcie nowego życia z dala od Polskich Sądów Rodzinnych] - przy każdym niepowodzeniu. Dobrze jednak byłoby gdyby nie dał się szantażować (np. dziećmi). Czasami podejście pt "kocham Cię, ale nie pozwolę sobie na takie traktowanie" może przynieść znaczną poprawę (w związku). Niestety mit miłości bezwarunkowej (którą na początku często gęsto przysięgają panowie) potem po kilku latach gryzie nas boleśnie w tyłek"
  7. Tłumaczenie: Gdy jesteś singlem i mówią Ci że "jest wiele ryb w morzu". - Oto te ryby: Coś związane z aferą z Obajtkiem: Od jutra na Orlenie:
  8. Sorry, ale jakoś do tej pory nie przeszkadzało Ci to w wypowiadaniu się w tym temacie. Czemu nagle zrobiłeś się taki nieśmiały? Po pierwsze - nie podałeś żadnego przykładu. Po drugie, pisząc popularne chodziło mi o takie gdzie jest jakieś ryzyko napotkania osobnika z daną chorobą. Jeśli np. wirus Eboli jest wysoce zaraźliwy i zabójczy, ale (na szczęście) jego występowanie ogranicza się do kilku krajów w Afryce, to raczej mała szansa że napotkasz kogoś z Ebola na trasie Warszawa - Oslo lecąc Ryanerem. Nie wiem jak to co napisałeś ma się do zestawienia śmiertelności epidemii z 209 vs 2019. Jeśli jednak pytasz o nazwiska osób które zmarły na COVID to prosze bardzo: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_deaths_due_to_COVID-19
  9. Wymień zatem proszę jakie choroby ZAKAŹNE! były popularne przed COVID-em, takie gdzie można było nimi się zarazić w samolocie. Czyli np. nie byłeś na nie szczepionym i musiały się roznosić metodą kropelkową (czyli odpadają te gdzie trzeba wymienić płyny ustrojowe). Jest to najlepsza z dostępnych metod weryfikacji. Jeśli znasz jakaś lepszą, która tylko przez tajne porozumienia rządu z Iluminati nie jest wprowadzana, to wymień ją tu prosze.
  10. Serio? Chyba nawet 15-to latek ogarnie, że posługujemy się granicami, które są znane docelowej grupie. Jeśli powiesz: "Powiat X" jest objęty kwarantanną, to KAŻDY może sobie sprawdzić na mapie czy się łapie na to obostrzenie czy nie (czy mieszka w granicach tego powiatu czy nie). Jeśli zaś użyjesz stwierdzenia że zamknięta jest przestrzeń: od klina napowietrzającego Warszawskie Bemowo na wschód aż do osi występowania sosny niskiej pod Otwockiem to za ch**ja pana nikt nie będzie wiedział. Odpowiedz jest więc prosta -używane sa granice łatwe do określenia -nawet jeśli nie są precyzyjne z punktu widzenia epidemiologii. Oczywiście. Rozumiem że czuł byś się znacznie lepiej gdyby rodzina Januszy siedziała obok Ciebie w samolocie i zdrowo kasłali całą drogę.... bo przecież jakiś tam "przeziębienie" nie będzie im psuło od dawna zaplanowanego i co ważne OPŁACONEGO urlopu. Jak dla mnie to co się działo w Zakopcu ostatnio jest najlepszym przykładem czemu testy PCR w podróży to dobre rozwiązanie. Gdy nie ma żadnych obostrzeń, to mamy własnie taką "wolną amerykankę" no bo kto Polakowi zabroni, skoro on podobnie jak tysiące mu podobnych zapragnie nagle odwiedzić Zakopane. Rozumiem że nie dali się nabrać i na złość rządowi nie umarli, a teraz dali się nabrać i umierają bez powodu. Ciekawa teoria. Gość był oficerem bezpieczeństwa wracającym z Azji. Co ciekawe jego przełożeni mieli podobne podejście do szczepionek jak wielu na tym forum - co będziemy sobie głowę zawracać jakimiś pierdołami. Czytałem gdzieś że podano mu pierwszą dawkę przed wyjazdem, ale że zbliżał się termin to albo nie podano drugiej, albo przyspieszono ją -tak że nie zadziałała prawidłowo.
  11. Nie był obowiązkowy dla tych którzy nie przekraczali granicy kraju w którym panuje dana choroba. Czyli obecnie także nie jest to obowiązkowe. Wystarczy siedzieć na d**ie. Więc o co ten płacz tutaj w wątku? Na razie to ja widzę krokodyle łzy Klubu Kanapowych Podróżników. Gdyby ktoś faktycznie zaczął podróżować podczas pandemii, to by wiedział o konieczności robienia testów PCR. Nie ma więc problemu że "nagle nam swobodę podróżowania ograniczają". O bardzo dobre pytanie. Pozwól że zamiast odpowiadać wprost podam Ci dane i sam będziesz mógł wymyślić odpowiedź. Dane dla epidemi H1N1 z 2009: Dane dla COVID: Mamy więc 494 235 przypadków śmierci vs 12 tyś przypadków....Jak myślisz która epidemia była poważniejsza? źródła to dane CDC (czyli agencji zdrowia z USA): https://www.cdc.gov/h1n1flu/estimates/april_february_13.htm https://www.cdc.gov/nchs/covid19/mortality-overview.htm
  12. Argument tak głupi że ręce opadają. Czy uważasz że te "dwie dekady" dotyczą także krajów "starej" Unii która ma obecnie w dobie pandemii dokładnie takie same restrykcje? Walisz argument od czapy nawet nie próbując tego przemyśleć czy trzyma się to tzw "kupy". Może podaj przykłady. Odnieś się do tego co podał @Libertyn, które dokładnie ograniczenia nie obowiązują elit. Jazda tirem po pijaku? Wchodzenie do samolotu z kałachem? Folijka się temu misiu przekrzywiła trochę. Tak bardzo doszukujesz się jakiś ukrytych niecnych celów, że pomijasz najprostsze rozwiązanie -walki z wirusem dostępnymi (na daną chwilę) metodami. Idąc Twoim tropem rozumowania to sondowanie zaczęło się już 60 lat temu:
  13. Przy okazji tematu co niektórzy (niechcący) pokazali że najdalszy wyjazd zagraniczny to mają w lato do Władysławowa. Bo gdyby latali gdziekolwiek choć po Europie (o świecie nie wspominając) to by wiedzieli że obecnie jest takie samo "ograniczenie wolności" w postaci testów PCR. O Żółtej książeczce szczepień którą na początku podałem nie wspominając. Sorry Panowie, ale wychodzi taka polska zaściankowość.
  14. Zależy jaką granicę. Jeśli przekraczasz granicę kraju gdzie panuje ryzyko danej choroby to jak najbardziej. Wybierając się do krajów Afrykanskich MUSISZ mieć właśnie takie potwierdzenie szczepienia na żółtą febrę. Analogicznie więc - jeśli przekraczasz granice kraju (europejskiego) i wjeżdżasz z kraju gdzie panuje COVID to na tej samej zasadzie musisz mieć dokument że jesteś zdrowy (w ramach najlepszej dostępnej wiedzy). Obecnie takim dokumentem są testy PCR z wynikiem ujemnym na COVID (ważne max 72 godziny) więc jest to dużo bardziej upierdliwe przy podróżach niż planowana książeczka szczepień. Wyjaśnij mi zatem jak reagujesz na KONIECZNOŚĆ pokazania negatywnego testu PCR przed przekroczeniem granicy obecnie praktycznie we wszystkich Państwach EU (jeśli lecisz samolotem)? Skoro musimy pokazywać test (przymus), to czym to się różni od konieczności pokazywania książeczki szczepień? Jak dla mnie takie same szukanie dziury w całym jak kiedyś któryś* z polityków buntował się przeciw zapinaniu pasów -bo mu jego wolność osobista to naruszało. * obstawiam że to był "krul kucy" ale nie jestem pewien.
  15. Sorry Panowie, ale pierd****cie jak potłuczeni. Te płacze o "upadku Rzeczpospolitej" może byłyby nawet sensowne gdyby nie fakt....że już taki "paszport szczepień" działa od lat i ma taką formę: https://mark-med.pl/co-to-jest-zolta-ksiazeczka Tylko żeby to wiedzieć (że coś podobnego już od dawna istnieje) to trzeba jeszcze opuścić ten nasz grajdół dalej niż strefa Schengen. Ci co wybierali się do Afryki, wiedzą że taka "żółta książeczka" (potwierdzająca szczepienia na żółtą febrę) jest obowiązkowa od lat i jakoś nikt nie płacze z tego powodu. Więc zamiast płakać jeden z drugim jak to nam za chwilę pasiaki założą w tej złej Unii, może warto wziąć paszport i gdzieś się przejechać bo jak mówią "podróże kształcą". Zamiast tutaj wypisywać banialuki.
  16. Zgadzam się z @lync Mam takie wrażenie, że w społeczeństwie mamy ogromny problem z docenieniem pomocy, którą otrzymujemy od drugiej osoby. Kilkanaście razy w swoim otoczeniu widziałem sytuację, że osoba która oczekiwała pomocy miała konkretne wymagania jak ta pomoc ma być udzielona, kiedy (w jakich godzinach) i wg jakiego schematu. Odchodząc od tematu rosołu, użyję innej (neutralnej dla wątku metafory, która lepiej pokaże w czym rzecz). Jesteś osobą która oczekuje pomocy przy zmyciu podłogi. Umówiłeś się że Twoja koleżanka/partnerka przyjdzie i zmyje podłogę. Ona się pojawia, a Ty zaczynasz narzekanie: - że przyszła pół godziny później niż Ty chciałeś - że nie zabrała ze sobą mopa więc teraz będzie ciężej bo musisz jakąś szmatę do podłogi organizować - że zasadniczo to ona chce tylko zamieść i zmyć, a Ty liczyłeś że raczej odkurzy (bardziej dokładne to niż zamiatanie) i zmyje a potem jeszcze nabłyszczy. Więc wg Ciebie do d***y taka pomoc i jesteś rozczarowany jej podejściem. Ja z takich właśnie sytuacji wyniosłem jedną lekcję, gdy komuś POMAGAM (czyli robię coś BEZINTERESOWNIE), to robię to na MOICH zasadach. Jak się nie podoba...to dana osoba może to zrobić SAMA wg SWOICH zasad. Zasadniczo bowiem efekt jest taki jak w tym przykładzie ze sprzątaniem -że na koniec zamiast wdzięczności za pomoc jest jeszcze marudzenie że źle to zostało zrobione (źle wg standardów czy też oczekiwań tego który pomoc otrzymuje). Teraz wracając do przykładu z rosołem w tym wątku. Moim zdaniem jest dokładnie tak samo. Zamiast wdzięczności za (jakąkolwiek) pomoc, jest marudzenie, że coś było nie tak. Na miejscu osoby pomagającemu następnym razem przesłałbym WhatsAppem zdjęcie ulotki (lub link) do restauracji co ma żarło na wynos. Obdarowany by sobie zamówił i by nie narzekał. To działa także w druga stronę - jeśli jako obdarowany uważam że pomoc jest niewiele warta (a generuje tylko problem), to OTWARCIE mówię, NIE DZIĘKUJĘ! i się tego trzymam. Problem rozwiązany, Jeśli jednak chce tej pomocy/umawiam się na nią, to staram się ją docenić (bo może dla danej osoby to było 110% możliwości). Dla mnie np. ugotowanie rosołu byłoby wyzwaniem bo nigdy go nie robiłem (żeby dobrze dobrać proporcje i skład), za to zagotowanie makaronu byłoby pestką. Więc pewnie zależy kto ma jakie doświadczenia życiowe w danej dziedzinie. Jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, gdzie znajomi proszą mnie o przypilnowanie ich dziecka przez jeden wieczór bo mają jakąś ważną sprawę i nie mają go z kim zostawić. Dla mnie niańczenie dziecka choć przez kilka godzin ma wartość jakieś połowę średniej krajowej, bo tego nie znoszę. Więc dla mnie to jest WIELKA przysługa dla nich. Jeśli więc na koniec po ich powrocie bym usłyszał marudzenie, że np. "nie nakarmiłem dzieciaka i nie położyłem spać" to bym złapał niezły wk**w i traktował to jako skrajną niewdzięczność. Dla innych zaś to może być miłe kilka godzin zabawy z dzieckiem. Więc warto spojrzeć czasami oczami obdarowującego. Takie podejście "dla mnie coś jest oczywiste, więc dla innego także powinno być" jest błędne. Ludzie mają różne doświadczenia, różny poziom wiedzy. Patrz powyższy przykład z bawieniem dziecka znajomych. Czy Ty wpadłbyś na te rzeczy, które dla matki dziecka będą "oczywistą oczywistością"? Idąc dalej tym tropem. Korzystając z Twego przykładu z kołem podam Ci analogiczną sytuację. Gdzieś na żeńskim forum jakaś laska żali się: " i wiecie co....Koleś przyjechał, wymienił mi koło i.....potem takie brudne walnął mi do bagażnika i co ja mam potem z tym zrobić. Musiała SAMA sprawdzić w necie gdzie się naprawia koła, potem musiała sama tam jechać, przy okazji ubrudziłam sobie tą swoją fajną sukienkę (wiecie, tą lilową ze wstawkami) i na koniec jeszcze znosić docinki gości z wulkanizacji". Następnym razem jak złapię gumę to zadzwonie po pomoc drogową, bo znajoma mi podpowiedziała, że w pakiecie ubezpieczenia który mam przyjeżdżają gratis i zmieniają to od ręki." Uczymy się całe życie. Teraz wiesz, że masz dwie możliwości: a) doceniasz pomoc w takiej formie jaką ktoś Ci oferuje (bez kręcenia nosem, bo to POMOC a nie usługa odpłatna) lub b) wychodzisz z założenia, że nie chcesz pomocy (bo nie jest ona w Twoich oczach zbyt cenna) i robisz coś sam. Byłeś chory, ale pewnie nie obłożnie (tak że z łóżka nie mogłeś wstać) więc dla Ciebie rosół okazał się większym kłopotem niż pomocą. Gdybyś był w stanie dużo gorszym, że np. ten rosół to byłoby pierwsze ciepłe jedzenie od tygodnia, wtedy fakt brudnych garów w zlewie byłby drugorzędny (na zasadzie, wyzdrowieje to je ogarnę).
  17. Z dzisiejszych Mistrzów na JoeMosterze (chyba jeszcze tutaj nie było). Widać że chyba komentował ktoś z BraciSamców.
  18. Taka ciekawostka w temacie....zwróćcie uwagę na emotikona którego użył Elon w odpowiedzi -Mistrz Ciętej Riposty.
  19. Zacznę od parafrazy słynnego tekstu "folia się odkleiła temu Misiu". Dawno się tak nie uśmiałem na Braciach. W sąsiednim wątku @mac o rodzinie vs samotna matka pada fajne stwierdzenie: "Dlatego że 95% ludzkiej populacji to debile.".... po czym wystarczy kliknąć w drugi wątek podświetlany w gorących tematach i ....mamy dyskusję o jasnowidzach i to na poważnie. Serio Panowie? Nie chce mi się porównywać wątków, ale wcale bym się nie zdziwił gdyby to te same osoby się udzielały tutaj co we wcześniejszych wątkach wieszczących koniec świata w związku z COVID-em (jak widać nic takiego nie nastąpiło). Ten wątek jest idealnym dowodem na stare twierdzenie jak ludzie postrzegają siebie i rzeczywistość. Gdy pomykamy autostradą, to wszyscy co jadą wolniej, to zawalidrogi, wszyscy zaś co nas mijają, to szaleńcy bez wyobraźni. Na koniec trochę merytoryki dla tych którym się folia odkleiła: 1. Było robione fajne doświadczenie jak jasnowidzowie radzą sobie z wytypowaniem przestępcy mając wgląd do akt danych przestępców. Okazało się że najlepiej poradzili sobie studenci (pewnie kwestia analizay danych) a jasnowidzowie byli słabsi niż grupa kontrolna. 2. Był taki gość który demaskował szarlatanów. Nazywał się https://en.wikipedia.org/wiki/James_Randi Gość ufundował nagrodę 1 mln USD dla każdego kto udowodni jakikolwiek moc parazmysłową (w sposób weryfikowalny). Jakoś nikomu się nie udało. 3. Dla podniecających się "bo jasnowidz powiedział że wojna idzie" chciałem powiedzieć Wam, że ....jesteście na poziomie mojej śp. babci. Ona także przy okazji kolejnych kryzysów zawsze wierzyła że "wojna idzie". 4. Jeśli nadal nie wierzycie że jasnowidzowie to bajka, to poczytajcie sobie ten art z Polityki: https://www.polityka.pl/jamyoni/1727668,1,czy-jasnowidz-moze-pomoc-policji.read "W 2000 r. Komenda Główna Policji opublikowała raport dotyczący efektów współpracy policji z jasnowidzami. Wynika z niego, że w latach 1994–99 na 440 spraw, w które włączyli się jasnowidze, w 432 ich wizje nie zostały potwierdzone, a w 8 były tylko przybliżone. To tak jakbym powiedział: „gdzieś w tym lesie będą zwłoki”. Jak się znajdzie te zwłoki w tym lesie, to się mówi – jasnowidz miał rację. I tak powstaje fama, że jasnowidz jest skuteczny."
  20. Zdecydowanie nie jestem z tej frakcji z BS która chce "żeby było jak dawniej"...bo jak nie raz już tu pisałem to dawniej to było często sex dopiero po ślubie, często z laską typu kłoda (bo wychowanie przez Kościół, bo grzech, bo co on o mnie pomyśli itp). Uważam ogólnie, że system "nakazowo-rozdzielczy" się nie sprawdzi w tej kwestii. Natury nie oszukasz. Jedyną nadzieję na w miarę zdrowy związek daje budowanie swojej własnej pozycji w związku, tak aby to partnerka chciała z nami być bo widzi w nas atrakcyjnego partnera -to ją będzie zwilżało (a nie system kar i zakazów). Bez antykoncepcji nie byłoby niezobowiązującego seksu. Zobacz na świat przed 1960-tym (i wynalezieniem pigułki anty). Po pierwsze to "dopiero" 10-lat, czyli jesteś jeszcze bliżej skali gdzie rodzice są postrzegani przez dzieci jako niemal Herosi (wszystko wiedza, wszystko potrafią). Po drugie przypomnij sobie jak Ty sam zachowywałeś się w podstawówce....i o ilu z tych zachowań wiedzieli rodzice? Rodzicom zawsze się wydaje że mają "aniołka" bo Ci bardziej inteligentni promują się na takich. Nie twierdzę, że dobry kontakt z rodzicami się nie liczy - jasne że to bardzo pomaga, z tym że nie zawsze i nie ze wszystkim dzieciaki przyjdą pogadać.
  21. Niestety nie jest to takie proste. 100% wpływ na dziecko masz do ok 6-8 roku życia. Potem przyjmuje się że 50% to wzorce z domu a 50% to wzorce z grupy rówieśniczej. Im starsze dziecko tym (podobno) te proporcje się zwiększają (np. na studiach większą rolę odgrywają rówieśnicy niż rodzice którzy często wtedy zaczynają "zostawać w tyle" w postrzeganiu świata. Wyjaśnij mi proszę co złego jest w tym podejściu? Jak ktoś chce dzieci - nikt mu nie zabrania mieć całą gromadkę (jak to ogarnie finansowo i organizacyjnie). Czemu Ci co mają dzieci próbują na siłę "nawracać" tych którzy dzieci mieć nie chcą? Co do "niezobowiązująco poruchać" to jedzie hipokryzją na kilometr - bo niech pierwszy rzuci kamieniem ten kto NIGDY w życiu kondoma nie założył na wacka (albo nie bzykał laski na pigułkach). No bo skoro skreślamy "niezobowiązujące" bzykanie, to antykoncepcja powinna pójść w kąt - czyż nie?
  22. Bo to jest dokładnie tak jak z szybką jazdą autostradą. Wszyscy Ci którzy jadą wolniej od Ciebie wydają się, że to lamusy i zawalidrogi. Za to gdy od czasu do czasu przemknie ktoś znacznie szybciej od Ciebie to wariat i potencjalny zabójca, co się pewnie zaraz rozwali na zakręcie (bo kto to słyszał tak szybko zapier***ć).
  23. Jesteś naiwny po maxie. Co innego w sytuacji gdzie małżonek jest "stabilny" nie zmienia nagle sytuacji prawno-ekonomicznej żony i PRZEDE WSZYSTKIM ich wspólnego dziecka, a co innego gdy nagle zaczniesz cieszyć się życiem. Nie wziąłeś pod uwagę takich "detali" jak: - przy prawomocnej separacji lub rozwodzie żona nie dziedziczy majątku męża...obecnie mają "separacje na gębę" jeśli nagle zachorujesz/będziesz miał wypadek to Twój majętek "zostaje w rodzinie". Jeśli jednak byś poznał jakąś nową laskę i z nią się hajtnął....to nagle Ex żona zostaje na lodzie w kwestii dziedziczenia. Jeśli się pojawią jakieś nowe bąbelki....to i Wasze dziecko nagle musi się podzielić majątkiem który by odziedziczyło po Tobie. - nowy związek/ślub to nowa gęba do podziału tortu. Teraz żona ma pewność że Twoja uwaga i zasoby koncentrują się na Waszym dziecku. Pojawi się nowa Panna, zawróci w głowie i nagle gość się zerwie ze smyczy. Jeśli uważasz że żona podejdzie do tego na luzie to się srogo zdziwisz 😉 - nowa partnerka jeśli będzie młodsza/szczuplejsza/ładniejsza to zadra w oku Ex żony. Jeśli uważasz że wtedy Wasze relacje będą takie same jak teraz....znów się mocno zdziwisz. Ogólnie pod kątem zadbania o Twoje własne interesy...to jesteś w du**ie, a najgorsze jest to że zacząłeś się właśnie wymoszczać tam. Grasz na zasadach żony (ona podejmuje decyzję -Ty jedynie reagujesz na nie i to też nie jakoś zdecydowanie). Ona odstawia Cię od sypialni dla Bogą, (ma w nosie Wasze małżeństwo), Ty zamiast powiedzieć B, skoro ona powiedziała A, zaakceptowałeś to i dostosowałeś się do nowej rzeczywistości. Nie chcesz rozwodu bo ???? (będzie jej smutno? Bo co ludzie powiedzą?) Ogólnie czekają Cię ciekawe czasy.
  24. Owszem ryzyko jest spore. To trochę jednak podobnie gdy masz atrakcyjną partnerkę Polkę za którą się oglądają koledzy. Na to nie ma reguły, albo się okaże warta zaufania, albo "next". Moim zdaniem to bardziej kwestia tego jak bardzo atrakcyjny Ty sam jesteś. Czy partnerka widzi, że w razie jakiegoś numeru z jej strony, mówisz "Adijos" bo możesz mieć łatwo inną/podobną, czy jesteś typem który uważa że wygrał los na loterii że trafił na taką "inną niż wszystkie" i będziesz trzymał ją za nogi żeby tylko nie odeszła. Wszystko sprowadza się do tego czy dajesz sobie wejść na głowę czy nie. Ten sam problem jest w polskich związkach np. po urodzeniu dziecka, gdy kobieta nagle czuje się dużo pewniej i zaczyna dyktować warunki. Tutaj się obśmiałem, bo u mnie jest dokładnie na odwrót. Moje polskie Ex-y musiałem zabawiać, znajdować im zajęcie (żeby mi nie marudziły). Moja Latynoska sama sobie organizuje czas + wspólne jego spędzanie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.