Skocz do zawartości

ViolentDesires

Starszy Użytkownik
  • Postów

    308
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez ViolentDesires

  1. To jest trudna sprawa, jeżeli ktoś nie widzi tego "na pierwszy rzut oka" (intuicyjnie). Na pewno patrzyłabym racjonalnie na swoją atrakcyjność i na atrakcyjność kobiety. Zadała sobie pytanie "dlaczego ona chce być ze mną?". Dlaczego mając urodę pozwalającą jej mieć kogoś przystojniejszego, ona woli być ze mną? Czym to "nadrabiam"? Wielu bogatych facetów daje sobie wcisnąć miły ich sercu kit, że ich bardziej atrakcyjne od nich partnerki są z nimi dlatego, że oczarowali je swoją osobowością i inteligencją. ? To samo spotyka wielu facetów, którzy tak naprawdę nie są bogaci, ale są zamożni jak na standardy dziewczyny. Mam na myśli małżeństwa typu "dobrze zarabiający informatyk i dziewczyna ze wsi, po pedagogice". Ja bym brała pod uwagę to, że kobieta może mówić facetowi to, co facet chce usłyszeć. Uważałabym z wiarą w komplementy i słodkie słowa. Z wiarą w zachwyty nad osobowością, inteligencją, zainteresowaniami i zachowaniami faceta. Naprawdę uważasz, że to jest takie straszne? Często taki facet jest szczęśliwy. Nawet uważa, że ta kobieta to "miłość jego życia". Szczęście oparte na nieświadomości to nadal szczęście. Tak, takie żarty to norma w takich klimatach. Moim zdaniem wygląda to inaczej. Moim zdaniem obie płcie mają tendencje do hedonistycznego zachowania, gdy mają taką możliwość, a do moralizowania, gdy takiej możliwości nie mają. W realnym życiu spotykam najwięcej "moralistów" wśród brzydkich facetów i brzydkich kobiet. Za to wśród atrakcyjnych ludzi jest tego najmniej. Co dokładnie wydaje Ci się mało wiarygodne? Niektórzy ludzie robią wielokąty i tak, czasami podczas wielokątu zadzwoni mąż czy chłopak. Takie "spotkanie z koleżanką" nie trwa 1 minuty i wcale nie tak trudno o telefon w tym czasie. Jeżeli ona nie oddzwoni przez powiedzmy godzinę, to on może zacząć coś podejrzewać. Takie rozmowy nie zawsze mają miejsce, ale się zdarzają, a że są komiczne, to zapadają w pamięci. Można być "psychopatką" w stabilny sposób, bez wahań emocji i losowych zawirowań. Padła wzmianka o Borderline, więc to sprostowałam, bo jestem wręcz przeciwieństwem Borderline. Ja zdecydowanie mam cechy drapieżnika. Jednak nie lubię niszczyć, ja lubię się pobawić bez wyrządzania zbyt dużej krzywdy. Ogólnie jestem bardzo nietypową osobą i jeżeli ktoś próbuje mnie dopasować do tego, co jest mu znane, to może to łatwo prowadzić do chybionych wniosków i wyobrażeń. Wiele kobiet ma coś takiego, ale mało się o tym mówi. Wątpię, aby Tobie i wielu innym panom odpowiadało, gdybym zaczęła "po męsku" komentować to, jaką psychikę i jaki poziom doświadczenia seksualnego widać w Waszych wpisach. Tak, moim zdaniem mam tendencje psychopatyczne. Zaprotestowałam przeciwko Borderline, bo tego jestem wręcz przeciwieństwem.
  2. Widać, że słabo orientujesz się w tej dziedzinie życia. Opisane przeze mnie zachowanie wcale nie jest głupie, ono działa w praktyce. Wiele dziewczyn z powodzeniem ułożyło sobie w ten sposób życie rodzinne, jednocześnie dobrze bawiąc się na boku. Taka kobieta chce dobrać sobie na męża zamożnego, porządnego, grzecznego faceta, który będzie pracowicie i wiernie dbał o rodzinę. Nie takiego, który będzie sypiał z innymi kobietami, co może się skończyć odejściem do innej. Ona potrzebuje bogatego, wiernego "lamusa", z zasadami i z małym przebiegiem. Ona sama ma duży przebieg, co najmniej kilkudziesięciu facetów, czego nie może mu powiedzieć. Bo musi się przed nim kreować na idealną kandydatkę na żonę. Dlatego okłamuje go, zmniejszając liczbę partnerów do jak najniższej, ale wiarygodnej liczby. Robi z siebie spokojną dziewczynę, podzielającą jego wartości moralne. Robi z siebie (wiarygodnie) kobietę zbliżoną do jego ideału. Lamus jest wniebowzięty i myśli, że to jest miłość jego życia. On ma małe doświadczenie towarzyskie i seksualne, przez co nie ma rozeznania, ona jest od niego nieporównywalnie sprytniejsza. Taki bogaty lamus jest najczęściej słaby w łóżku, co ona bardzo wyraźnie widzi, bo miała wielu facetów i ma z czym porównywać. Jednak ona mu tego nie mówi, tylko dalej kretuje się na "miłość jego życia". Mówi mu, że on jest świetny w łóżku i że jest jej z nim bardzo dobrze. W razie czego udaje orgazmy. Lamus chodzi dumny z siebie i czuje się 100% mężczyzną, a nawet ogierem. ? To jest super z jej punktu widzenia, bo jego poczucie wartości jako faceta opiera się na niej i żeby przyznał przed sobą, że może coś nie gra, to musiałby najpierw je zniszczyć. Przyznać przed sobą, że popadł w mitomaństwo i tak naprawdę jest naiwnym lamusem, a także facetem słabym w łóżku. Dlatego taki facet będzie się z reguły kurczowo trzymał swojej wiary w to, że wszystko jest super, a ona jest miłością jego życia. Nawet jeżeli pojawią się powody do wątpliwości, to jemu będzie wygodniej ich "nie zauważyć" i przekonać siebie samego, że to o niczym nie świadczy. Związek się kręci, sprawy zmierzają w kierunku małżeństwa i dzieci, ta część celów jest realizowana. Jednak sprawy wyglądają słabo od strony seksualnej, bo ona ma dużo wyższe standardy od tego, co on jej daje w łóżku. Więc bierze telefon i dzwoni do dawnego kochanka, faceta świetnego w łóżku. Mówi mu, że ona ma faceta i nie szuka związku, ale chętnie by się spotkała "powspominać stare czasy", to znaczy w celu ostrego rżnięcia. Tylko dyskretnie, bo przecież ona jest w związku. Doświadczony facet z dużym licznikiem wie o co chodzi i mu to nie przeszkadza. Prędzej go śmieszy, że będzie obrabiał kobietę jakiemuś lamusowi. On ma inne kobiety, ale od czasu do czasu chętnie prześpi się z tą, dla różnorodności. Taka dziewczyna często poznaje nowych kochanków na siłowni. Bo tam może dyskretnie poznać wysportowanego, pełnego energii faceta. Ona jest wygodna jako kochanka, bo nie oczekuje związku i nie przeszkadza jej, jeżeli kochanek też ma kogoś. To jest czysty, wygodny dla faceta układ na seks. Ważną rolę mogą odgrywać koleżanki. Koleżanka może łatwo zapewnić alibi na schadzkę (spotkanie z koleżanką). Może poznać z odpowiednim facetem, także w sensie umówienia się wspólnie na trójkąt lub inną figurę geometryczną. Ja wiele razy pozdrawiałam przez telefon męża lub chłopaka koleżanki, który dzięki temu "wiedział", że jest to tylko niewinne spotkanie z koleżanką. Często podczas tego pozdrawiania leżałyśmy nagie, z jednym lub z kilkoma nagimi facetami. W takich sytuacjach normą są żarty z "rogacza". Koleżanka rozmawiając z nim przez telefon może się przytulać do innego faceta, pieścić jego genitalia i tak dalej. Ja mówię, żeby dała mi na chwilę telefon i zamieniam z nim kilka słów, a ona w tym czasie bierze do buzi penis innego faceta i ssie go przez kilka sekund. Ja znam wiele związków, w których kobieta traktuje faceta jako dobrze ułożonego lamusa, który nadaje się świetnie do założenia i utrzymania rodziny, ale nie jest dla niej atrakcyjny jako mężczyzna. To jest szczególnie często spotykane w przypadku bogatych facetów, którzy mają atrakcyjniejsze od siebie partnerki. Mam wrażenie, że w przypadku bogatych facetów takie związki stanowią większość. Te związki działają, utrzymują się, są zawierane małżeństwa i są rodzone dzieci. Ci faceci często są w nich szczęśliwi. Co prawda opiera się to na niewiedzy, ale i tak jest to szczęście. Na zasadzie "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". "Krzywda" wyrządzana tym facetom jest znacznie mniejsza, niż może się wydawać. Nie, to zależy od osoby. Bycie z beciakami im przeszkadza, ale uznają, że i tak to im się opłaca. Jednak bywa, że z czasem pogarda i odraza względem beciaka narasta bardziej, niż się tego spodziewały. To bywa problemem takich związków. Potwierdzam. Pisząc o tej "niewiernej" stronie wcale nie chciałam powiedzieć, że nie ma wiernych kobiet, bo są. Dziękuję. Jeżeli chodzi o dwa baty, to przecież możesz dążyć do tego, aby to sobie zorganizować. Też mam takie wrażenie. Moim zdaniem ludzie którzy stygmatyzują, najczęściej mają w swoim życiu mało seksu lub ich seks ma słabą jakość. Jestem bardzo mocno przekonana, że gdyby moi krytycy zobaczyli mnie i moje koleżanki, gdyby dostali możliwość seksu z nami, to nagle ich "moralność" by się gdzieś zapodziała. Ja wiele razy dominowałam "dominujących" facetów, moim zdaniem najczęściej to jest tylko taka poza. Bo uważają, że jest "lamusem", który się do tego nie nadaje i pewnie dostałby traumy emocjonalnej od samego pomysłu. Moim zdaniem to nie wymaga biseksualizmu, tylko wyzbycia się pewnej wrażliwości. Dziękuję za sympatię i szacunek, ale ja nie mam Borderline i na pewno tak nie pisałam. Jest nawet odwrotnie, ja mam bardzo stabilną psychikę, bez zmiennych stanów emocjonalnych. Ja jestem "psychopatyczna", ale bardzo stabilna.
  3. Ja nie mówię, że to jest regułą. Ja tak mam i niektóre inne osoby też. Najczęściej kobiety, choć nie wszystkie kobiety to mają. Określenie "kobieca intuicja" nie wzięło się z niczego, ale nie tyczy się każdej kobiety.
  4. Ja uwielbiam nasienie. Kojarzy mi się z czymś dobrym i pożywnym, traktuję je jako "mleczko" faceta. Co prawda nie lubię smaku, ale uwielbiam sam akt połykania i bardzo chętnie to robię. Wytrysk na twarz lub ciało też mnie kręci, wtedy zgarniam nasienie dłonią i też je połykam. Lubię obfite (i liczne) wytryski, czuję się od tego doceniona i dobrze obsłużona, a i o facecie mam wtedy lepsze zdanie. Lubię, gdy facet jest "byczkiem" z obfitym "mleczkiem". Moim zdaniem moje upodobanie do męskiego nasienia jest czymś zgodnym z naturą, w końcu od tego to nasienie jest, aby kobieta je przyjmowała. Wiele dziewczyn ma blokady przed takimi rzeczami, bo zostały nauczone, że mają być "grzeczne". One się boją, że pewne zachowania zrobią z nich "nic nie warte szmaty". Moim zdaniem to jest irracjonalne, ale one są poranionymi emocjonalnie ofiarami, współczuję im. Jednak bywa też tak, że dziewczyna udaje "grzeczną" przed swoim stałym partnerem, a szaleje lub chce szaleć z innymi. Mam wiele koleżanek, które przed swoimi mężami lub kandydatami na mężów udają grzeczne i niedoświadczone, niezepsute, a za ich plecami lubią się kochać "niegrzecznie", w wyuzdany sposób. Niektóre z moich koleżanek lubią się kochać w trójkątach lub w większych grupach, w tajemnicy przed mężami lub kandydatami na mężów. W różnych układach. To może być 1K + 2M lub 2K + 1M. W tym drugim przypadku, często koleżanka robi to ze mną i z moim facetem. Fajne są też układy typu 2K + 2M, albo 2K + 4M. Ja i te koleżanki lubimy się całować z wymianą nasienia. Lubimy też lizać pochwę koleżanki, która jest pokryta nasieniem. Jeżeli kogoś to oburza lub brzydzi, to trudno, dla mnie to jest piękne i wolne. Uśmiecham się i robię się szczęśliwa na samą myśl o tym. Wracając do tematu, to stali partnerzy tych koleżanek myślą, że one są grzeczne i się brzydzą, podczas gdy one czasami jednego dnia ze smakiem połykają nasienie kilku facetów. Nie mówię, że takie przypadki są bardzo częste, ale już trójkąty typu 1K + 2M wcale nie są tak rzadkie, jak się wielu ludziom wydaje. Jeżeli kobieta dobiera sobie kochanka, do którego nie ma zamiaru odchodzić, kochanka "czysto rekreacyjnego", to co jej szkodzi pokochać się w trójkącie, razem z jego kolegą?
  5. Ja sobie doskonale radzę bez tego, dla mnie myśl, że miałabym zastawiać na kogoś specjalną "pułapkę", jest niedorzeczna. U mnie to nie wynika z dobroci, ani z klasy, bo nie mam problemu z działaniem bez jednego i drugiego. Po prostu nie widzę potrzeby i wydaje mi się to trochę dziecinne. Ja patrzę i widzę jaki ktoś jest.
  6. Kto tak mówi? Ja nigdy nie słyszałam czegoś takiego odnośnie wieku 20-25 lat. Słyszałam to odnośnie wieku 25-30 i znalezienia sobie męża przed 30-ką. Do tego wcale nie mam wrażenia, aby małżeństwa zawierane w wieku 30 lat były znacząco bardziej trwałe.
  7. Wielu ludzi niezależnie od siebie zdaje sobie sprawę, że jeżeli ktoś kogoś gnębi, to już czuje do niego pogardę. Moim zdaniem to jest dość oczywiste. Ja nie rozumiem, jak ktoś może myśleć, że to jest "test", a nie już wyrobiona opinia. Ja też w praktyce, w realnym życiu nie dzielę tego w ten sposób. To jest dużo bardziej złożone, jest wiele odcieni. Jednak zdecydowanie jest coś takiego, że mam opinię o facecie i czuję, czy jest "frajerem" lub "leszczem", czy też nie. Moim zdaniem terminy "alfa" i "beta" oddają w bardzo uproszczony sposób coś, co naprawdę ma miejsce. Red Pill mówi, że większość mężczyzn to "beta", podczas gdy "alfa" stanowią mniejszość. Ja się z tym w dużym uproszczeniu zgadzam i moim zdaniem większość mężczyzn jest słabo traktowana dlatego, bo są "beta" i kobiety traktują ich jak "beta". To nie są testy, tylko traktowanie zgodne z już dokonaną oceną "alfa czy beta". Dokładnie. Tak, są toksyczne żmije, które traktują źle wszystkich ludzi dookoła. Jednak często bywa tak, że kobieta traktuje źle jednego faceta, a innego traktuje dobrze. Ten pierwszy myśli, że ona jest 100% toksyczną żmiją, ale nie widział, jak dobra ona potrafi być dla kogoś innego.
  8. Mnie dziwi to przekonanie o "wiecznym testowaniu mężczyzn". Mam wrażenie, że wielu facetów z forum uczepiło się koncepcji "shit testu", bo brakuje im realnego zrozumienia zachowania kobiet. Znają mocno naciągany koncept z internetu i wydaje im się, że znają się na kobietach, że "przejrzeli przebiegłe kobiece gierki". Ja nie testuję, tylko po prostu się patrzę. Widzę twarz faceta, jego oczy. Widzę, jak on się zachowuje. Wyrabiam sobie obraz tego, jakim jest człowiekiem. Nie rozumiem, po co miałabym go testować przez specjalne zachowania. Moja intuicja zapewnia mi trafny ogólny obraz w ciągu kilku sekund, a reszta to detale, które zresztą same się pokażą. Mam zachowania, które pewnie niejeden facet nazwałby "shit testami". Jednak one nie zawsze mają miejsce i wcale nie służą do sprawdzania wartości mężczyzny. To są zachowania upokarzające, które mają pognębić faceta, zdominować go i "pokazać mu jego miejsce". W moim przypadku to często jest przemoc fizyczna, ale moje koleżanki stosują zamiast tego tradycyjne fochy i robienie problemów z niczego. Tego nie robi się facetowi, którego się ceni i szanuje. Tego nie robi się facetowi, co do którego nie mamy jeszcze określonego zdania. Robimy to facetom, którymi już pogardzamy. To nie jest test, który ma coś sprawdzić, to jest wyraz już wyrobionej opinii. To dlatego jest tak, że gdy facet się stawia, to wcale nie zmieniamy zdania i nie rozpromieniamy się z myślą "wspaniale, przeszedł test, mam męskiego faceta, a nie frajera!". Zamiast tego myślimy "co za bezczelny frajer, ja go zaraz nauczę posłuszeństwa". To stąd biorą się długie wojny na fochy i kłótnie. Bo tak naprawdę nie są to testy, które mają coś sprawdzić. Ocena już została dokonana, a to jest działanie, które ma poniżyć faceta, sprowadzić go do poziomu, na którym widzi go kobieta. Moim zdaniem to bardzo dobrze pasuje do koncepcji Alfa i Beta. Kobieta uznała, że facet jest Beta i ona czuje, że powinna go adekwatnie traktować, czyli gnębić, robić z niego pantoflarza i ofiarę. Gdy facet się stawia, to wcale nie zostaje uznany za Alfę (Alfa od początku sprawiałby inne wrażenie), tylko za Betę uzurpującego sobie przywileje Alfy. Za takiego bezczelnego Beta, który podskakuje powyżej swojego miejsca w świecie i któremu tym bardziej należy to miejsce wskazać. Ja mam wrażenie, że za popularnością koncepcji "shit testów" stoją fantazje panów Beta, którym marzy się coś takiego, że "odbijają shit test" i są już traktowani jak Alfa. Być może czasami nawet tak się dzieje, w mało jednoznacznych przypadkach. Jednak moim zdaniem dużo częściej facet zostaje uznany za bezczelnego Beta, który próbuje uzurpować sobie traktowanie, które mu się nie należy. Jest wiele złych związków, w których facet Beta stawia opór kobiecie, ale to wcale nie pomaga i ona nadal nim pogardza.
  9. Te 3 godziny to masakra, ale nawet 5 to jest mało. Nie da się czegoś z tym zrobić? Przykra sprawa. Ja chyba rozumiem o co chodziło. Te szmaty czuły zazdrość, nienawidziły Cię cały czas, ale ukrywały to, dopóki mogły czerpać z Ciebie korzyści. Gdy czerpanie korzyści ustało, to pokazały swoje prawdziwe, wrogie nastawienie względem Ciebie. Ja miałam sytuacje, gdy zawistne żmije dążyły do zaprzyjaźnienia się ze mną i czerpania korzyści, a jednocześnie próbowały mi zaszkodzić. Poprzez obmawianie mnie za plecami, czy też przez próby zmanipulowania mnie, wejścia mi na głowę, wmówienia szkodliwych rzeczy, a z siebie zrobienia nie wiem, jakiejś "starszej siostry" czy "właścicielki". To były próby zbudowania toksycznego układu, w którym one mogłyby się nade mną dyskretnie znęcać psychicznie, a jednocześnie przejąć kontrolę nad moim "kapitałem towarzyskim". Dla wielu ludzi to może brzmieć jak fabuła z filmu, ale niestety są osoby, które próbują robić takie rzeczy. Im się wydawało, że one są tak cholernie sprytne, że uda im się to zrobić. Ze mną im się nie udało, ale obawiam się, że mogły wcześniej czy później znaleźć delikatne psychicznie i naiwne dziewczyny, z którymi im to wyszło i z którymi stworzyły toksyczne, pasożytnicze układy. Z takimi żmijami tak właśnie jest, ze one nie potrafią być rozważnie interesowne i spokojnie czerpać korzyści z relacji. One muszą zrobić coś chorego, bo zżera je zazdrość. W pewien sposób to jest komiczne, bo im więcej taka szmata przebywa np. w moim towarzystwie, tym więcej ma okazji do napatrzenia się na to, co mam ja, a czego nie ma ona. Mam na myśli mocne zainteresowanie ze strony facetów, popularność, łatwość "otwierania drzwi", uprzywilejowane traktowanie. Ona będąc blisko tego, musi się na to napatrzeć, a to nakręca w niej zazdrość. Sama pcha się w relację, która wywołuje w niej niezdrowe emocje. W moim przypadku to nie jest takie jednostronne, bo ja zawsze miałam też dobre koleżanki, ale na pewno trzymałam i trzymam z facetami dużo bardziej niż większość kobiet. Co do szmat z Twoich studiów, to czy może jest tak, że jesteś tam najładniejsza, a ich uroda to maksymalnie 5-6/10?
  10. Dlaczego śpisz po 5 godzin? Współczuję. Jednak są różne kobiety i nie należy z powodu zawistnych szmat zrażać się do wszystkich. Ja mam wrażenie, że chyba wiem, o czym mówi @Claudianne, bo miałam podobne doświadczenia. To są rzeczy, których wiele kobiet nie rozumie, bo nie miały takich doświadczeń. W moim przypadku i jak podejrzewam, także w przypadku @Claudianne, decydującym czynnikiem jest uroda. Nie "w miarę ładna" uroda, ale taka naprawdę mocna. Ja jestem bardzo atrakcyjna, większość ludzi daje mi ocenę 9-10/10, sporadycznie 8/10. To jest pod wieloma względami super, to jest jak wygrana na loterii, ale to wywołuje bardzo dużo zazdrości u innych kobiet. Wiele kobiet nienawidzi mnie tylko za to, że świetnie wyglądam. Kobiety o bardziej normalnej urodzie, nawet takie całkiem ładne, często tego nie rozumieją. Bo same ani nie mają w sobie tej toksycznej zazdrości, ani nie mają na tyle mocnej urody, aby stać się jej celem. Takim kobietom może się wydawać, że to jest może histeryzowanie, wyolbrzymianie, albo nawet zmyślanie. Nie, nie jest. To jest coś całkowicie realnego. Ja mam "agresywną", "waleczną" psychikę i robienie mi przykrości wywołuje u mnie wściekłość, pragnienie walki. Jednak inną, bardziej delikatną dziewczynę, spowodowane zazdrością robienie przykrości może naprawdę ranić. Ja miałam sytuacje, gdy zawistne, życzące mi źle dziewczyny próbowały się ze mną zaprzyjaźnić, a jednocześnie zaszkodzić. Bo one chciały, abym cierpiała, a wiedziały, że bez zbliżenia się do mnie będą miały ograniczone możliwości. Do tego moje towarzystwo dawało im pewien "prestiż", otwierało różne drzwi, umożliwiało poznawanie ludzi (w tym facetów), których same by nie poznały. Perfidia takich zagrań naprawdę może kogoś mocno zranić. @Claudianne pisze poniżej chyba właśnie o tym, mam na myśli słowa kolegowaniu się 'mając w tym swój interes'. Być może miałaś pecha, ale wydaje mi się, że to może być też kwestia tego, w jaki sposób poznawałaś swoje "koleżanki". Mam pewne przypuszczenie, które nie musi być trafione. Pisałaś, że jesteś introwertyczna i nie zawierasz łatwo nowych znajomości. Czy może to było tak, że te zawistne "koleżanki" same zainicjowały z Tobą kontakt i to one budowały znajomość? Może zbliżały się do Ciebie przebojowe, interesowne "cwaniary" i to dlatego masz przewagę złych doświadczeń. Może gdybyś Ty aktywnie wybierała i inicjowała kontakt z dziewczynami, które wyglądają na dobre i wrażliwe, to nie trafiałabyś na żmije i miałabyś dużo lepsze doświadczenia.
  11. Ja wolę mój wariant, w którym nie dostaję po tyłku. Nie dotykałam, więc nie wiem. Poza tym, Ty jesteś boską Nimfą, Ciebie tyczą się inne zasady niż zwykłych śmiertelników. <- Lizusowskie pochlebstwo wyrafinowana dyplomacja w wykonaniu osoby z Wenus w Wadze. Jeżeli chodzi o tę różnorodność gustów, to wiele osób o tym mówi, ale gdy patrzę na ludzi w realnym życiu, to odnoszę zupełnie inne wrażenie. Według moich spostrzeżeń, klasyczna uroda "księżniczki" działa dobrze na dosłownie każdego faceta. Do tego moim zdaniem uroda jest jak ubiór w takim sensie, że też ma swój styl i wymowę społeczną. Uroda "księżniczki" działa jak eleganckie ubranie i tworzy wizję klasy, luksusu i wysokiej pozycji społecznej. To daje szacunek i lepsze traktowanie. Kobieta, która ma typ urody "księżniczki", często jest traktowana jak księżniczka. Za to kobieta, która jest ładna, ale ma urodę w bardziej "swojskim" czy "ludowym" stylu, jest jak osoba ubrana casualowo. Może wyglądać dobrze, ale to nie daje jej równie wysokiego szacunku i równie dobrego traktowania. Moim zdaniem jeżeli o urodę, urok i wizerunek wysokiego statusu społecznego, luksusu, to Wenus w Wadze wypada zdecydowanie lepiej od Wenus w Byku. Mam wrażenie, że pod tym względem Wenus w Byku niekoniecznie wypada ponadprzeciętnie, dla mnie to jest "dotykowa", a nie "wizualna" strona Wenus, a w dodatku jej strona "pospolita", podczas gdy Waga to jej strona "z wyższych sfer".
  12. No jak to, a ja? Co do znaków, to mam pewne wątpliwości, szczególnie jeżeli chodzi o Księżyc. Ja mam wrażenie, że Księżyc w Raku, co by nie mówiła astrologia o planecie we własnym znaku, to w praktyce obciążenie i wada. Znane mi osoby z Księżycem w Raku mają w realnym życiu problemy z przesadnym, "głupim" sentymentalizmem i bywają niesamowicie trudne, niepraktyczne, gdy w grę wchodzą emocje. Ja mam wrażenie, że mój Księżyc w Byku, w egzaltacji, jest nieporównywalnie lepszy jeżeli chodzi o jakość życia. Jednak Księżyca w Raku w żadnym wypadku nie stawiałabym na drugim miejscu. Gdybym miała sobie to wybierać, to Księżyc w Raku byłby jedną z mniej pożądanych opcji. Tu też mam poważne wątpliwości. Moim zdaniem taka osoba często potrafi się wypromować, ale lubi się upierać, że ma rację i robi wszystko dobrze, nawet jeżeli tak nie jest. W ten sposób zraża do siebie kompetentne i konkretne osoby, a dobrze dogaduje się z lizusami. Denerwuje się, gdy ktoś jest w czymś lepszy, wypada pod jakimś względem lepiej. Dla mnie to jest po części znak głodu pochlebstw, mitomaństwa, chorobliwej zazdrości i drażliwego ego. Słońce w egzaltacji w Baranie też mało cenię. Jeżeli chodzi o znaki ognia, to wolałabym Słońce w Strzelcu. To faktycznie brzmi idealnie. Moim zdaniem Mars w Skorpionie daje lepszy seks, a do tego większą subtelność, przebiegłość. Perwersje współcześnie też są w cenie. Ja mam wrażenie, że Wenus w Byku jest najlepsza dla mężczyzny, ale w przypadku kobiety Wenus w Wadze może być silną konkurencją. Wydaje mi się, że Wenus w Wadze daje lepszą urodę, w lepszym stylu, taką urodę "księżniczki". Inna sprawa, że patrząc na ludzi odnoszę trochę wrażenie, że najlepiej piękno wyzwala w kobietach egzaltowana Wenus w Rybach, a nie domicyl. Lotność tak, do zabawiania to jest najlepszy znak. Jednak jeżeli chcemy coś konkretnego, precyzyjnego, praktycznego, to dużo lepsza jest Panna. Oba znaki mają poważne wady, bo ludzie z silnym wpływem Panny mogą być sztywnymi nudziarzami, a ludzie z silnym wpływem Bliźniąt mogą uprawiać puste gadulstwo. Czy Saturn w Koziorożcu nie owocuje dostawaniem od życia po tyłku i zimnym, ponurym nastawieniem? Moim zdaniem Saturn w Wodniku lub w Wadze jest "sympatyczniejszy". Ja mając to w I domu, w koniunkcji z Marsem, jestem "psycho", ale świetnie się przy tym bawię. Jednak tak sobie teraz pomyślałam, że gdybym tego nie wyładowywała, tylko starała się być w pełni "normalna", to w mojej psychice mogłoby się z czasem nagromadzić coś naprawdę niezdrowego. To tylko luźna myśl, ale wydaje mi się, że Pluton nie lubi być na siłę "spychany do kąta".
  13. Współczuję. Nie, to inaczej wyglądało. Miałam w domu normalne wychowanie, z nawoływaniem do skromności, tyle że bez toksyczności. Babcia była tyranem, ciocia hedonistyczną furiatką i mama wcale nie stawiała mi ich za wzór. Napatrzyła się w dzieciństwie na kłótnie w rodzinie i uznała, że w jej domu będzie inaczej. Pomimo tego, ja jestem jak mieszanka mamy, babci i cioci. Na szczęście cioci w sensie hedonizmu, a nie bycia furiatką. Gdyby chodziło tylko o wychowanie i wzorce, to powinnam być jak mama, bo to głównie ona mnie wychowywała. Do tego z ojca, który był osobą numer 2 w moim wychowaniu, nie mam absolutnie nic, z jego rodziny także. Moim zdaniem to jest kwestia czynników genetycznych, bo my wszystkie mamy bardzo podobny, specyficzny zestaw cech cielesnych. Wszystkie mamy dobrą i wysoce odporną na starzenie się urodę, mamy świetne zdrowie, mnóstwo energii i wysoką siłę, sprawność fizyczną. Z tą siłą mam na myśli nie umięśnienie, bo mamy ładne, szczupłe sylwetki, a siłę bardzo dużą w stosunku do rozmiarów, budowy ciała. Ogólnie nasze ciała są "wyższej jakości" od przeciętnej, tak jakby z silniejszym "zasilaniem". Inni ludzie sprawiają przy nas wrażenie anemicznych i chronicznie wycieńczonych. Ja mam wrażenie, że ta duża ilość fizycznej energii ma też wpływ na naszą psychikę. Piszę to między innymi dlatego, że moim zdaniem ludzie często szukają przyczyn w wychowaniu i doświadczeniach życiowych, a ja patrząc na siebie i swoją rodzinę mam wrażenie, że duże znaczenie potrafią mieć geny. Ja cały czas czuję się bardzo, bardzo "żywa". Ja czuję się jak dzikie zwierzę ukryte pod skórą ludzkiej kobiety. Na serio, to nie jest żart. Moje ciało chce biegać, skakać, walczyć, narzucać swoją wolę, itd. Ja mam bardzo duży nadmiar, a nie niedobór bycia "żywą". Ok, dziękuję za naświetlenie sprawy.
  14. Te kryteria są inne dla różnych dziewczyn i moim zdaniem dokładne ich określanie nie ma większego sensu. Szczególnie, że ja jestem bardzo atrakcyjna, dość rozpuszczona i nie jestem przeciętną kobietą. Ja znam wielu takich bogatych facetów, którzy są inteligentni, ale wcale nie są górnolotni. Do tego też ich inteligencja nie działa zbyt dobrze w zakresie relacji damsko-męskich. Klasyką jest sytuacja, gdy atrakcyjna żona bogatego faceta zdradza go z kimś poznanym na siłowni, a jej "inteligentny" mąż myśli, że ona go kocha, oczywiście za jego wspaniałą inteligencję i osobowość. Dlaczego na siłowni? Bo tam można dyskretnie poznać faceta z fajnym ciałem. Dokładnie. Dlatego w wieku 20-25 lat to jest ok. W wieku 40 lat już nie. Zgadzam się. Tym bardziej od faceta w wieku 40 lat można oczekiwać czegoś takiego. Nie wiem jak w wieku powyżej 40, ale wielu bogatych facetów w wieku 30-40 żeni się z młodszymi, atrakcyjnymi kobietami o wątpliwym charakterze. Tylko to nie są "tępe dzidy", a inteligentne cwaniary. Znam dziewczynę, która była najbardziej puszczalską ze wszystkich moich znajomych, potrafiła przespać się z kilkoma nowymi facetami w jednym tygodniu. Ona na pewno miała w życiu kilkuset facetów. Jak skończyła? Spotkała przystojnego i bogatego faceta, sprzedała mu bajeczkę, według której ona jest spokojną dziewczyną i świetnym materiałem na żonę. Teraz są małżeństwem, mają dziecko. Z tego co mi wiadomo, to jej mąż do tej pory o niczym nie wie. Zresztą czy by uwierzył, gdyby ktoś mu powiedział? Wątpię. Może w Twoich czasach tak działało, teraz często bywa inaczej. Gdybym była facetem, to też bym tak robiła. Nie, ja jestem świadoma istnienia takich facetów, jak ten Twój znajomy. Jednak inni faceci potrafią być naprawdę bardzo, bardzo naiwni. Przykładowo znam faceta, która ma chyba 37 lat, kilka własnych biznesów. Nic wielkiego, ale na pewno ma co najmniej kilkudziesięciu pracowników. Żona młodsza, chyba o 7 lat, 8/10, modelka. Mój kolega jest jej kochankiem, nie wiadomo czy jedynym, od wielu lat. Zdradzała z nim męża przed ślubem i robi to po ślubie. Po mężu widać, że jest w niej zakochany i uważa się za szczęściarza. Chętnie opowiada z błyskiem oku o tym, jaka to jego żona jest wspaniała i jaki mają wspaniały związek. Mówi, że znalazł "miłość swojego życia". Zwróć uwagę na to, jaki przykład podałeś. Wspominasz o kimś, kto wychował się w domu dziecka i "mimo to został lekarzem". Czyli wymieniłeś dobry zawód. A co jeżeli byłby nie lekarzem, tylko kelnerem czy barmanem?
  15. Ty patrzysz na to przez pryzmat swoich przekonań moralnych. Widać to szczególnie w ostatnim zdaniu, gdzie opowiadasz się przeciwko stosowaniu ostrego określenia, nawet jeżeli ktoś faktycznie się pod nie kwalifikuje. Ja patrzę na to od strony praktycznej, a nie od strony moralności. Pisałam o tym, że wraz z wiekiem sytuacja faceta może się pogorszyć, jeżeli nie osiąga on sukcesu zawodowego. Bo "słabe" prace, które są akceptowalne w wieku 20-25 lat, wyglądają kompromitująco w wieku lat 40. Facet w wieku 20-25 może np. dorabiać jako barman czy kelner i to jest ok, ale 40-letni barman czy kelner wygląda już jak przegrany życiowo frajer. Takie są realia ocen dokonywanych przez wiele kobiet i tym samym w dużym stopniu takie są realia sytuacji facetów w średnim wieku. To tak wygląda i to jest fakt niezależny od ocen moralnych. Ja doskonale rozumiem to, że tak jak napisałeś, ktoś może mieć wrodzone ograniczenia (czy też ograniczenia środowiskowe), albo stawiać na proste, skromne życie. Ktoś może też mieć po prostu pecha. Jasne, ja to rozumiem. Jednak co to zmienia? Ja nie będę się marnować przy ubogim facecie. Na samą myśl miałam przed chwilą dreszcze na plecach i to nie jest żart, naprawdę miałam dreszcze. Ja nie jestem organizacją charytatywną, która wynagrodzi facetowi pecha lub konsekwencje jego własnych wyborów. Mężczyźni oburzają się na nasz "podły materializm", ale sami jakoś się nie garną do "charytatywnych" zachowań. Czy mężczyzna weźmie sobie brzydką kobietę, która miała pecha i dostała złe geny, jeżeli może mieć ładną? Czy mężczyzna weźmie sobie kobietę z 20 kg nadwagą, której wyborem było zaniedbanie swojego ciała, jeżeli może mieć szczupłą? Dla wielu z nas facet bez kasy jest jak dla Was kobieta bez urody. Ilu facetów widząc bardzo brzydką lub otyłą kobietę, myśli sobie po cichu "O Boże, co za pasztet!"? Faceci oceniają szczupłość, twarz, nogi, tyłek, piersi. My oceniamy szczupłość, twarz, wzrost, umięśnienie, zamożność. Ludzie siebie wzajemnie oceniają, często w ostry sposób, nawet jeżeli nie mówią tego głośno. Wiele z nas widząc, że facet nie jest zamożny, myśli "ech, przegrany życiowo frajer". Co mężczyźni lubią krytykować i potępiać, ignorując to, że to jest część szerszego oceniania, praktykowanego także przez nich. Dodam jeszcze, że ojcowie, którzy oczywiście nie są kobietami, też często oceniają facetów swoich córek pod kątem zamożności. I nic ich nie obchodzi, czy facet miał trudne dzieciństwo, czy może miał pecha później w życiu, a może nie goni za kasą, bo taki ma światopogląd. Chcą dla córki zamożnego męża, tak aby ona i wnuki miały wygodne życie. Warto też powiedzieć, że wiele kobiet ukrywa swój materializm, a nawet głosi coś zupełnie innego, tak aby uniknąć potępienia i najlepiej jeszcze wyjść na "tę dobrą". Są kobiety, które naprawdę nie są materialistkami, ale dużo częściej kobieta udaje, że nie jest materialistką. Zdawałoby się inteligentni faceci łapią się na to jak ostatni kretyni. Szczególnie wśród mało atrakcyjnych fizycznie, a bogatych facetów jest mnóstwo głupków, którzy dali sobie wmówić, że ich atrakcyjną żonę urzekła ich osobowość i inteligencja, a nie pieniądze. Taki facet jest tego "pewien". A skąd to wie? Bo ona mu tak powiedziała. ? Po drugiej stronie ja często mam tak, że jakiś facet próbuje mnie bajerować na osobowość czy inteligencję. Przekonując mnie do tego, że wygląd nie jest najważniejszy, oczywiście w takim kontekście, żebym ja zaakceptowała jego nienajlepszy wygląd. Czyli facet, który leci na mnie z powodu mojego wyglądu, usiłuje mnie przekonać, że wygląd nie jest najważniejszy. ? ?
  16. Moim zdaniem tutaj też widać w Twoim zachowaniu "Wounded Feminine", w sensie "lacks self-worth" i "has negative self-talk", bo z góry zakładasz, że to co masz do opowiedzenia nie jest interesujące. Dla mnie to jest ciekawe, ciekawi mnie ogólnie ten temat. Chętnie się dowiem, jakie były te przyczyny u Ciebie, tutaj lub w prywatnej wiadomości, jeżeli nie chcesz opowiadać publicznie. Oczywiście, jeżeli czujesz się z tym ok. Mnie wiele osób próbuje "psychoanalizować", szukając przyczyn w przeżytych traumach, których nie było. Za to ja mając pełniejszy obraz sytuacji, widzę przyczynę w genach. Bo wszystkie kobiety od strony rodziny mojej mamy mają podobne cechy. Tak, tryskam siłą i energią, co jest oczywiście bardzo fajne. Jednak nie nazwałabym tego balansem, bo moim zdaniem energię kobiecą mam w normie, a energię męską na bardzo wysokim poziomie, większym od większości mężczyzn. Moim zdaniem wniosek płynący z mojego przypadku jest taki, że brak równowagi i układ energii "odwrócony" w stosunku do płci danej osoby może działać bardzo dobrze. Wbrew temu, co by się mogło wydawać. Moim zdaniem ważniejsze jest to, na ile "zdrowe" ma ktoś te energie, a szczególnie energię swojej własnej płci. Gdybym miała ten sam bardzo wysoki poziom "męskości", ale miała zaburzoną kobiecość, to byłoby chyba bardzo niedobrze. Ja czuję się z tym bardzo dobrze, kompletnie nie odbieram tego jako "wounded".
  17. Tak, ale tak czy inaczej, jest to jakaś opcja, która jest w jakimś stopniu dostępna. Rozumiem, ale mi cały czas w tym coś nie gra. Ja mam wrażenie, że wielu facetom nic z tego nie wychodzi. Nie kojarzę wśród moich koleżanek przypadku, w którym przeciętny facet cokolwiek z którąś zdziałał w klubie. Przeciętni koledzy z pracy, ze studiów, znajomi znajomych tak, ale nie przeciętni faceci podchodzący w klubach.
  18. Ja mam wiele cech z obu grup, jednak cechy kobiece mam na normalnym poziomie, a cechy męskie na bardzo wysokim, szczególnie jak na kobietę. Na długo przed tym wątkiem miałam wrażenie, że jestem kobieca, ale jednocześnie bardziej męska od większości mężczyzn. Często podoba mi się atrakcyjne, zadbane i wysportowane męskie ciało (choć kobiece też, tylko mniej), ale bardzo rzadko odbieram charakter faceta jako męski i seksowny. W pełni podzielam pogląd Red Pill, że większość mężczyzn to Beta, a tylko mniejszość to Alfa. Ja to widzę patrząc na facetów. Za to ja mam bardzo, bardzo wyraźne cechy Alfa. U mnie to nie jest kwestia wychowania, tylko odczucia płynącego z mojego ciała. Czuję w swoim ciele siłę, wyższość, władzę, uprawnienie do wszystkiego. Ludziom którzy tego nie mają, może być to ciężko zrozumieć. Nie chodzi o to, że patrzę się na swoje ciało i dochodzę do takich wniosków. Mówię o wewnętrznym odczuciu, które czuję w środku swojego ciała. Przyjrzałam się tym tym obrazkom "Wounded Man - Awakened Man" i "Wounded Woman - Awakened Woman". Co mi się rzuca w oczy? "Wounded Woman" to dosłownie 100% przeciwieństwo mnie. "Awakened Woman" to dużym stopniu pasuje do mnie, ale nie w 100%. Mam tendencje do dominacji i przemocy, więc z tym "Sets loving boundaries" bywa różnie. "Wounded Woman" to opis klasycznej zakompleksionej dziewczyny, smutna sprawa, ale nic ciekawego. Moim zdaniem opis "Wounded Man" jest o wiele ciekawszy: "Lives in his head "- ja widzę coś takiego u facetów. To jest dziwna sprawa, nie wiem jak to dobrze wytłumaczyć. Facet sprawia takie wrażenie, jakby był "zamknięty w swojej głowie", odcięty od swojego ciała i emocji. Szczególnie silnie widać to u niektórych nerdów, którzy dużo myślą, ale sprawiają wrażenie trochę..."mało żywych". Tak jakby nie do końca byli żywymi istotami, tylko myślącymi robotami. Wielu facetów też to ma, ale w mniejszym stopniu. "Numbs himself with porn, money and power" - coś w tym jest. Faceci generalnie lubią się znieczulać, odcinać od swoich własnych emocji. Szukać tematu zastępczego czy zastępczego zajęcia. Szukać alternatywy, ucieczki od życia pełnią życia? To jest dziwne, ale tak to odbieram. "Represses anger and truma" - tak. W bardzo dużym stopniu. Ja mam wrażenie, że większość facetów nosi w sobie ogromną ilość wypartych emocji, traumy, kompleksów. Na powierzchni jest maska "wszystko jest ok", a pod tym jest emocjonalne bagno. W Twoich wpisach trochę czuć coś takiego, taką jakby nadmierną, niestabilną emocjonalność, z tendencjami w kierunku czucia się zranionym. Ja też uważam, sama kobieca energia nie jest problemem u faceta. Problemem może być brak męskiej energii lub "uszkodzenie", negatywna forma jednej czy drugiej. W moim przypadku ja nie widzę, aby moja ogromna, szczególnie jak na kobietę, męska energia miała jakiekolwiek negatywne konsekwencje. Odwrotnie, widzę same korzyści. Jest we mnie "zwierzęca siła", jakiej nie ma większość mężczyzn. To czego normalna kobieta szuka w facecie, w sensie męskiej siły, ja mam cały czas w sobie, to nie jest uzależnione od innej osoby. To mnie wzmacnia i to bardzo, bardzo mocno. A kobieca też potrafię być, tylko musi mi odpowiadać osoba i sytuacja. Mam wybór co do tego, jaka jestem w danej sytuacji. Ja widzę u siebie same korzyści płynące z posiadania obu energii, przy czym u mnie obie energie dobrze funkcjonują, nie są "uszkodzone". Ktoś może powiedzieć, że moje tendencje do dominacji i przemocy to uszkodzona męska energia, ale ja widzę to inaczej. To nie jest coś płynącego z frustracji czy kompleksów, tylko coś pozytywnego z mojego punktu widzenia, co sprawia mi przyjemność.
  19. Tak, przeceniają. Akurat ja zwracam dużą uwagę na wygląd, ale znam wiele kobiet, które zwracają mniejszą. Dokładnie. Moim zdaniem to może być źródłem wielu nieporozumień. Bo wiele kobiet akceptuje przeciętnego faceta, a nie akceptuje brzydkiego. Wygląd nie ma aż tak wielkiego znaczenia....dopóki facet nie jest poniżej przeciętnej. Ja też tego nie rozumiem, ale niektórzy ludzie mają niestabilną psychikę i tendencje do ciągłego robienia bałaganu. Przybliżają się i oddalają, kłócą i godzą. Do tego zachowują się tak, jakby uważali to za coś normalnego. Im więcej ktoś wykaże tolerancji i wiary w ich normalność, tym gorzej na tym wyjdzie. Ja sama nie jestem wyrozumiała, ale znam wiele łagodnych, wyrozumiałych osób, które ucierpiały przez takich ludzi.
  20. W takim razie źle Cię zrozumiałam, napisałeś o setkach lub tysiącach koszy, więc pomyślałam, ze chodzi o "akwizytorstwo klubowe". Porażkami nie ma co się przejmować (emocjonalnie), z tego nic dobrego nie wynika. Natomiast należy wyciągać z nich wnioski (na chłodno). W sumie racja, lepiej żeby podszedł i miał jasną sytuacją, niż miałby typowo gapić się i rozmyślać na próżno. Jednak chyba nie o to powinno chodzić, aby łapać setki, tysiące takich koszy. Moim zdaniem kluby są dobre dla mniejszości facetów, większość powinna sobie poszukać kobiet przez wspólne zainteresowania i wspólnych znajomych. Ubiór może bardzo, bardzo pomóc. Bardzo dobrze ubrany facet jest zupełnie inaczej traktowany. Co z tego, że będzie trochę traktowany jak bankomat? Dostanie czas, aby się zaprezentować, pobajerować. Sprawy mogą się potem potoczyć siłą rozpędu. Oczywiście.
  21. Ja też znam wiele i moje obserwacje są zupełnie inne. Jest mnóstwo związków, w tym małżeńskich, w których facet zarabia więcej, nawet kilkakrotnie więcej. Mówię nie o naprawdę bogatych ludziach, a o związkach, gdzie facet zarabia powiedzmy 10-15, a kobieta 5. Moim zdaniem albo obracasz się wśród specyficznej grupy ludzi, albo nie piszesz prawdy. Z reguły "po połowie" w taki sposób, że facet zarabiał więcej, inwestycje szły z jego pieniędzy, a potem owoce jego pracy są dzielone "po połowie". Ja w pełni rozumiem oburzenie facetów, to nie jest sprawiedliwe. Nie mówiąc już o sytuacjach, gdy sąd potrafi "dla dobra rodziny" wyrzucić faceta z jego rodzinnego mieszkania, w którym się wychował. Tak bywa, ale z reguły jest odwrotnie.
  22. Nie jest, bo po takim facecie widać nastawienie "spróbuję, co mi szkodzi, a nuż się uda". To robi złe wrażenie i nastawia nieprzychylnie. Gość jest pijawką, akwizytorem klubowym i tak jest traktowany. Jak on ma mi zaimponować, skoro widzę, że on jest "robotem", pijawką, akwizytorem klubowym? Widoczne "akwizytorstwo" naprawdę nie pomaga. Dobry bajer powinien mieć w sobie trochę "człowieczeństwa" i autentyczności. Jakby zagadywał do mnie normalny człowiek, a nie akwizytor. Tylko to nie zmienia faktu, że jeżeli będę miała ochotę na przygodę, to będzie to pewnie pan 8-9/10 i trzeba mi bardzo zaimponować, żebym zeszła na 7/10, a poniżej tego w ogóle nie ma o czym mówić. Można poprawić wygląd, szczególnie ubiór i szanse na sukces będą większe. Można ubrać się tak, aby wyglądać na kogoś z topu finansowego. Inna sprawa, że wokół klubów jest fałszywa otoczka, która roztacza przed naiwnymi facetami wizję "idź do klubu, będą dziewczyny, może jakąś poznasz". Tak naprawdę facetowi trudno jest poznać w klubie kobietę, jeżeli nie ma dobrego wyglądu i dobrego bajeru, charyzmy, "tego czegoś". Na tym częściowo polega biznes klubowy, że nakręcony facet ma gonić króliczka, którego nigdy nie będzie miał. Faceta elektryzuje nasza uroda i klubowa atmosfera sugerująca, że skoro jesteśmy w tym samym klubie, to może do czegoś między nami dojdzie. Więc gapi się przykładowo na mnie, rozmyśla i fantazjuje, a że jest zestresowany i jest mu głupio tak po prostu stać, to zamawia drinka. Nawet do niego nie dociera, że tak naprawdę właśnie zapłacił klubowi za możliwość komfortowego popatrzenia i pofantazjowania na mój temat. Ja na miejscu większości facetów nie traktowałabym klubu jako dobrego miejsca na poznanie kobiety.
  23. Z całą pewnością mężczyzna w wieku 40 lat może być atrakcyjny dla znacznie młodszej kobiety, młodszej o 10-15, a nawet więcej lat. To się zdarza i to wcale nie tak rzadko, podczas gdy odwrotne sytuacje są bardzo rzadkie. Ja mam wrażenie, że mężczyźni z reguły lepiej się starzeją, nie tracą na atrakcyjności. Kobiety zazwyczaj starzeją się znacznie szybciej. Niektóre zaczynają tracić urodę już przed 25 rokiem życia. Jednak nie przesadzajmy w drugą stronę. Tylko część facetów w wieku 40 jest atrakcyjna dla młodszych kobiet. Większość nie jest. Facet wraz z wiekiem może nie stracić atrakcyjności fizycznej i jeszcze ją podwyższyć przez zadbanie i sport. Może też wyrobić się psychicznie, towarzysko i oczywiście finansowo. Ja widzę po wielu znajomych, jak teraz, mając około 30 lat, są fajniejsi i bardziej pociągający, niż byli w wieku lat 20. To jest prawda, że facet z wiekiem może zyskać na atrakcyjności. Odwrotnie niż kobieta, która prawie zawsze traci. Jednak to wcale nie wygląda tak różowo dla większości panów. Facet zrobić karierę, zdobyć dobre pieniądze i pozycję. Jednak ilu facetów realnie to osiąga? 5%? Pozostali z jakichś powodów tego nie osiągają. Pod tym względem sytuacja przeciętnego faceta w pewnym sensie pogarsza się w stosunku do 20 lub 25 lat. Bo w wieku 20-25 akceptowalne są "słabe" prace, które w wieku 40 mówią jednoznacznie, że facet jest życiowo przegranym frajerem. Mężczyzna nie traci atrakcyjności fizycznej i może ją podwyższyć przez zadbanie i sport. Nie traci...lecz co jeżeli nigdy jej nie miał? Co jeżeli zawsze był brzydki czy niski? Co z tym zrobi? Nawet jeżeli zrobi karierę i się dorobi, to będzie 40-letnim, nieatrakcyjnym brzydalem czy kurduplem z pieniędzmi. Na co może wtedy liczyć? Na kobietę, która będzie z nim dla pieniędzy, a która może zdradzać. To wbrew pozorom nie musi być takie złe, bo kobieta będąca z nim dla pieniędzy i tak może mu dać mu lepsze samopoczucie, seks, słodką iluzję miłości, może mu urodzić dzieci i tak dalej. To nie musi być czymś złym, bo czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Jednak to nie jest to samo, co atrakcyjność cielesna, gdy ktoś jest atrakcyjny sam w sobie. Ja mam koleżanki, które mają bogatych mężów, a "dorabiają" na boku, np. z seksownym trenerem fitness. Siłownie są w tym względzie popularne, bo można tam dyskretnie poznać wysportowanego i przystojnego faceta. Bywa, że dziewczyna jest naprawdę rozbrykana, a ponieważ fajny facet często ma fajnych kolegów, to robi z nimi trójkąty. Niejeden bogaty facet, który uważa się za życiowego zwycięzcę, mógłby trochę zmienić zdanie, gdyby zobaczył, co jego piękna żona odstawia za jego plecami. Ja bym też nie skreślała młodego wieku u faceta. Mam wielu znajomych, którzy w liceum lub na studiach dobrze sobie używali, a nie byli żadnymi chadami. Mieli luz, pewność siebie, imprezowali i bajerowali, jakoś nie mieli problemu z dziewczynami. Serio, da się. Rozumiem, gdy ktoś jest brzydki (a nie przeciętny), ale w pozostałych przypadkach wina leży po stronie impotencji psychicznej i towarzyskiej faceta, a nie po stronie kobiet czy "złego świata, krzywdzącego biednych mężczyzn".
  24. Wielu facetów za bardzo się przejmuje i tak, to jest dla nich niekorzystne. Jednak jeżeli ktoś dostaje tysiące koszów i to po nim spływa, to jest klubowym robotem "zagadam, a nuż się uda". Gdybym miała syna, to nie chciałabym, aby należał do żadnej z tych grup.
  25. Ja patrzę na to ze swojego punktu widzenia, a nie z punktu widzenia faceta. Patrząc z mojej perspektywy, to takiemu facetowi się w czymś poprzewracało, a nie mi. Jeżeli facet ma na koncie setki lub tysiące koszów, to ja na jego miejscu poważnie bym się nad sobą zastanowiła. Poprzeczka może być za wysoko postawiona, ale jak znam życie, to pewnie coś jest nie tak z jego zachowaniem lub ubiorem, ogólnie z wizerunkiem jaki pokazuje kobiecie. Ja bym uważała z takim myśleniem, moim zdaniem to może być zdradliwe. To prawda, że facet może być atrakcyjny w dużo starszym wieku. Jest wiele związków z różnicą ponad 10 lat. Ja sama spotykam się z facetem starszym o ponad 10 lat i jestem bardzo zadowolona. On wygląda na 30-35, może się kochać wiele razy dziennie. W tej ostatniej rzeczy pomaga mu moje "uzdolnienie" w tym zakresie, ale i tak jest na poziomie 20 latka. Jednak "może być atrakcyjny" nie oznacza, że tak się stanie. Najczęściej jeżeli facet jest nieatrakcyjny przed 30-ką, to jest nieatrakcyjny i po 30-ce. Facet może się wyrobić, ale najczęściej się nie wyrabia. Ja mam wrażenie, że część facetów może w ten sposób oszukiwać samych siebie, wciskać sobie kit "ku pokrzepieniu serc". Ja bym bardzo uważała, aby na pierwszym miejscu była realna praca nad sobą, a nie wyobrażanie sobie tego, jak to w późniejszym wieku będą mieli powodzenie u kobiet. Bo jeżeli będą tylko siedzieć na tyłku i myśleć, to ta lepsza przyszłość nigdy nie nadejdzie. Tak, to nie trwa wiecznie, ale też bywa z tym różnie. Znam dziewczyny, które zaczęły się starzeć przed 25 rokiem życia. W tej chwili mają 27, a wyglądają na 35. Szczerze im współczuję, to jest okropne. Jednak mam znajomą, która ma prawie 40 lat, a wygląda bardzo dobrze, lepiej od większości 20-latek. Wygląda na 30, ale na naprawdę piękną 30-kę. U mnie w rodzinie kobiety też wyglądały atrakcyjnie koło 40-ki. Ja mam 27 i wyglądam wspaniale, bardzo świeżo, pewnie jeszcze przez wiele lat będę miała bardzo dobry wygląd. Może nie "nigdy", bo czasami to jest ok, gdy ludzie są w sobie wzajemnie szaleńczo zakochani. Jednak w normalnej sytuacji to nie jest dobre. Tak. Ja mam wrażenie, że niektórzy faceci interpretują to w dziwny, emocjonalny sposób. To jest normalna rzecz i nie ma się czym emocjonować. Przeciętnego faceta nie jest na mnie "stać", tak samo jak finansowo nie jest go stać na dom za wiele milionów złotych. " Mężczyzna jest nagrodą dla kobiety i to jest sekret, który kobieta nie chce byś wiedział," - to zależy od tego, jaki to facet i jaka kobieta. "Wysokiej jakości mężczyzna jest nagrodą zwycięską." - tak. Czy Ty uważasz, że to jest jakiś sekret, który przed Wami ukrywamy? Jasne, że chcemy wysokiej jakości mężczyzn. Tylko chodzi o wysoką jakość zgodną z naszymi oczekiwaniami, a nie tym, co dany facet ubzdurał sobie w swojej głowie. Ja mam podobne wątpliwości co do jego podejścia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.