Skocz do zawartości

Brak jaj u młodych Polaków?


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 30.03.2018 o 06:34, mac napisał:

A jak ty chcesz, żeby było dobrze, skoro kolejne pokolenia mężczyzn wychowują samotne matki. 

 

Kobiety bardzo egoistycznie podchodzą do wychowania dzieci. Jeszcze nie widziałem, żeby kobieta kiedykolwiek właściwie podchodziła do wychowania chłopca. Dlaczego? Bo jest przede wszystkim nastawienie na "bądź grzecznym chłopcem". A dlaczego takie nastawienie? Bo matka nie chce mieć problemów. Chce mieć spokój. Kobiety - matki odcinają jaja swoim synom, żeby ci nie podskakiwali. To jest według mnie tak proste, tak oczywiste, tak rzucające się w oczy. Mamusia chce przecież posiedzieć. Jest taka zmęczona życiem. Taki sposób wychowania prowadzi do utraty męskiej energii, w dużym stopniu do nienawiści w stosunku do kobiet oraz do totalnej nieśmiałości. Do wszystkiego, co napisałeś. 

 

A później kobiety mówią oczywiście, ale słabi ci mężczyźni. Ale skąd się to wzięło? Przez wychowanie całych mas męskich przez kobiety, które do tego zadania się zupełnie nie nadają. Mnie to przeraża osobiście. Miałem dokładnie taką matkę. Mężczyzna w tych czasach gówno może, głównie przez pojebane prawo i nie tylko. Wkurwiłem się niestety :)

 

Poza tym skoro kobiety w obecnych czasach mają więcej "jaj" to oznacza, że mężczyźni muszą mieć więcej typowych cech kobiecych. Zasada równowagi. Raczej luźne skojarzenie. 

Potwierdzam na podstawie autopsji. Po rozwodzie zacząłem spotykać się z kobietą, która samotnie (od 5 lat) wychowywała 13 letniego wtedy syna. Mniej więcej po roku znajomości zdecydowaliśmy spróbować wspólnego życia do czego od początku nie byłem przekonany (przyznaję, zabrakło mi jaj aby powiedzieć stanowczo NIE). Im dalej w las tym bardziej łapałem się za głowę, ale walczyłem gdyż żal mi po prostu było chłopaka, na którego ojciec położył przysłowiową laskę. Na próby zachęty do jakichkolwiek podstawowych prac fizycznych (użycie śrubokrętu czy młotka) reagował niechętnie bądź wręcz z oburzeniem. To samo działo się w przypadku zachęty do różnych aktywności fizycznych typu koszykówka, bieganie itp. Kiedy chciałem go delikatnie przycisnąć napotykałem stanowczy opór ze strony jego matki, że nie jestem jego ojcem i nie mam prawa. Z jednej strony chciała abym został jego autorytetem, ale oczywiście na jej zasadach. Po jakimś czasie odpuściłem (BŁĄD!) i zaczął się bałagan. Młody zaczął fikać, traktować współdomowników jak służących itp itd. Kiedy miarka się przebrała postanowiłem spakować im walizki i poprosiłem żeby przemyśleli swoje zachowanie i zniknęli z mojego lokalu na jakiś czas. Kiedy zaczynasz odczuwać niechęć powrotów do własnego gniazda to oznacza gnój, który trzeba posprzątać. Po 3-4 miesiącach ubłagali mnie o powrót, bo wszystko już przemyśleli i teraz będzie super ekstra. Oczywiście łudziłem się, że może i tak będzie mimo iż całe wnętrze mówiło "jesteś głupi". Po kolejnym miesiącu na hukach wypierdzieliłem ich z chaty... Nie mieszkamy razem od ok. półtora roku. Młody, teraz 17 letni, do dzisiaj chętnie ze mną gada, czasem pyta o porady stawiając moje zdanie przed zdaniem swojego ojca. Jakiś czas po ostatecznej rezygnacji z wspólnego mieszkania powiedział matce, że najbardziej będzie mu brakować faceta w domu (mieszkają teraz ponownie sami) i prawdziwych męskich rozmów. Jego matka oczywiście obwiniła mnie o taki stan rzeczy abstrahując od głównego powodu rozstania czyli jej życiowego lenistwa (nieporadności) i chorej zazdrości. 

Dla młodego dorastającego faceta nie ma nic gorszego niż brak męskiego autorytetu, które zresztą są na wyginięciu...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio zastanawiam się, czy to o czym wspomniał @mac nie podpada pod jakąś formę przemocy ze strony matek wychowujących synów. Osobiście widzę rosnącą skalę przemocy ze strony kobiet, a to (udane) próby zawstydzania mężczyzn, kontrolowania ich, łamania i rzeźbienia pod własne potrzeby (nie tylko matek), prychania nadętymi usteczkami w geście okazywania pogardy itd. Może te próby zawsze były, ale faceci potrafili się postawić. Może po prostu nie byli przemocą wykastrowani.

 

Parę dni temu oglądaliśmy w większym gronie "Kryptonim HHhH" i była jedna scena, gdy żona Heydricha ciosała mu kołki na głowie, na co on powiedział do niej krótko coś w tym stylu - jesteś moją żoną, ale jutro możesz nią już nie być, więc się zachowuj. Żeńskie towarzystwo współoglądających sprawiało wrażenie, jak by zupełnie tą scenę zignorowało.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Rnext napisał:

 

Parę dni temu oglądaliśmy w większym gronie "Kryptonim HHhH" i była jedna scena, gdy żona Heydricha ciosała mu kołki na głowie, na co on powiedział do niej krótko coś w tym stylu - jesteś moją żoną, ale jutro możesz nią już nie być, więc się zachowuj. Żeńskie towarzystwo współoglądających sprawiało wrażenie, jak by zupełnie tą scenę zignorowało.

 

Musisz być bardzo niedojrzały emocjonalnie skoro śmieszą cie (a przynajmniej zostają ci w głowie) takie płytkie sceny :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Rnext napisał:

Ostatnio zastanawiam się, czy to o czym wspomniał @mac nie podpada pod jakąś formę przemocy ze strony matek wychowujących synów. Osobiście widzę rosnącą skalę przemocy ze strony kobiet, a to (udane) próby zawstydzania mężczyzn, kontrolowania ich, łamania i rzeźbienia pod własne potrzeby (nie tylko matek), prychania nadętymi usteczkami w geście okazywania pogardy itd. Może te próby zawsze były, ale faceci potrafili się postawić. Może po prostu nie byli przemocą wykastrowani.

Przyznam, że bardzo boli brak męskich autorytetów. U mnie w rodzinie, np. praktycznie sami alkoholicy (niektórzy już dawno pod ziemią). Teraz im się nie dziwię, jak popatrzę na zachowanie niektórych kobiet z bliskiego otoczenia. Obecnie trzymam za mordę całe towarzystwo damskie. Doprowadziłem do takiej sytuacji (po kilku latach tresowania), że matka po negatywnej wypowiedzi w moją stronę natychmiast kilka razy przeprasza i obiecuje poprawę (ten instynkt jechania po facetach jest silniejszy od świadomości, tak zauważyłem u naprawdę wielu Pań). Latami mnie poniżała niestety, co mało nie skończyło się problemem osobowości lękliwej. Mam jakieś delikatne objawy, ale przełamuję samodzielnie. 

 

Siła jest piękna, i fizyczna i psychiczna. Budowanie w sobie potęgi wewnętrznej uważam obecnie za najważniejszy cel, właściwie dożywotni. Tresura zgodna z założeniami forum na pewno działa. Miły skurwiel, to jest sposób na życie w obecnych czasach. 

 

Często nie podoba mi się rola dominatora, ale muszę taki być. To czysta profilaktyka. Podobnie jest ze zdrowiem. Zwlekasz z aktywnością fizyczną, nie chce się czegoś robić, zła dieta to później choroby wychodzą. Tak samo odpuszczenie babie nawet w najdrobniejszej rzeczy jest złym nawykiem. Nawet do gówna trzeba się doczepić i aż do skutku, aż program "poddaństwa" zadziała. A zadziała na pewno :) W tym cała nadzieja. 

 

No i od roku mniej więcej jestem wręcz przesadnie miły w stosunku do mężczyzn. Staram się pomagać, ułatwiać życie, pogadać, pośmiać się, coś skomplementować, docenić. To jest mój sposób walki z damskim poniżaniem. Dużo plusów tej strategii zauważyłem. Może niedługo coś więcej o tym napiszę. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.