Skocz do zawartości

Dotyczy: Czy kobiety są naprawdę głupie tak jak wciska ludziom onet.


Rekomendowane odpowiedzi

Pisze z pełną świadomością, że lincz mi się od Was szykuję Panowie.

 

Panowie, te wszystkie księżniczki, które opisujecie na forum, kobiety z którymi mieliście do czynienia to każda miała ojca. Nie tylko matki mają prawo wychowywać córki, ale także ojcowie.

 

Czy ojcowie wychowują córki, tłumaczą, mówią, rozmawiają, dziewczyno tak się nie zachowuj, tak nie traktuj faceta, tak nie rób, szanuj siebie i swojego partnera, nie traktuj jak zabawki? Odpowiedzcie Panowie mi na to pytanie, ale najpierw poobserwujcie swoje otoczenie. Mnie mój ojciec nie wychowywał zostawił to mojej Mamie. Tylko był. Żadnego tłumaczenia, mówienia mi czego nie lubią mężczyźni, jak nie lubią być traktowani, co im się nie podoba w zachowaniu kobiet, czego nie powinnam robić, nic. Żadnej wskazówki, rady, czegokolwiek. Jak macie córki to nie róbcie im tego co mój ojciec. Tłumaczcie, rozmawiajcie z nimi, im szybciej tym lepiej.

 

Ja na szczęście miałam i mam normalną Mamę, inteligentną i mądrą kobietę (są takie), bardzo pracowitą, opoka.  To ona mi tłumaczyła, doradzała, wyjaśniała. Była Mamą i tatą w jednej osobie. Nie każda kobieta ma taką Mamę jak ja. Jak widzicie i słyszycie jak wciska się Waszym córkom głupoty to od razu reagujcie, prostujcie. Jeżeli dziewczynki tylko mają przedstawiony pryzmat, sposób postrzegania świata, relacji damsko-męskich przez kobiety to maja tylko połowę wiedzy jaką powinny mieć. Widzą i słyszą tylko kobiecy punkt widzenia, to to jest za mało aby później odnaleźć się w świecie relacji damsko-męskich.

 

Wychować teraz kobietę na szczęśliwa i normalną przy tym co media próbują wcisnąć do głowy jest naprawdę trudno. Jeszcze 20 lat temu nie było tyle ogłupiających seriali, internetu. Promowany jest teraz konsumpcjonizm i egoizm. Każde święto przerobione na marketing. Nie mieliśmy kiedyś walentynek i żyło się, teraz to marketing, handel i z miłością to już nie wiele ma wspólnego.

 

Wesela to dzisiaj świetny biznes, cała ta otoczka, że musi być to i tamto (wprowadzane są trendy, modne to i tamto itd.). I kobiety są nakręcane, wręcz hipnotyzowane. Z autopsji powiem Wam, że wyłamać się z tego można, nie miałam wesela, bo nigdy nie chciałam, nie chciałam całego tego zamieszania, przygotowań, całej tej hipokryzji z tym związanej. Do dzisiaj rodzina ma do mnie o to żal i ubolewa, że nie tańczyło się u mnie na weselu i tym podobne słyszę. Nie przejmuje się tym, zawsze odpowiadam z uśmiechem na ustach, że ja już jako nastolatka informowałam o moim podejściu do tego tematu. Można te stereotypy i oczekiwania całego otoczenia rodziny i przyjaciół złamać, ale trzeba się na to zahartować przed i po, i pokazać kulturalnie, gdzie się je ma. Skutki można odczuwać latami i trzeba umieć się z tymi "konsekwencjami" swojego wyboru umiejętnie radzić, pokazać zachowaniem, mową, że to nie wzrusza Was.

 

Kobiety, które mnie czytają, nic nie musicie, na nic się godzić. Nie chcecie wesela, sformalizowania związku, nikt nie ma Was prawa zmuszać, nie musicie realizować oczekiwań kogoś. Czujecie, że nie chcecie tego robić, brać udziału w tym całym kieracie przygotowań, planowania, dogadzania, robienia pod publiczkę, to odpuście sobie to. Ślub to ważny dzień w życiu kobiety i każda z nas ma prawo ten dzień przeżyć tak jak chcę a nie podporządkować się komuś, bo tak trzeba. Nic nie trzeba. Nikt nie będzie myślał, że to Twój dzień i masz go prawo przeżyć tak jak chcesz, ubrać się tak jak chcesz, zachowywać tak jak chcesz, większość będzie Cię oceniać w krytyczny sposób, przyczepiać się do wszystkiego co tylko można, bo nie wielu będzie szanować to, że to Twój dzień i masz prawo o decydowaniu o nim jak ma wyglądać i przebiegać. Na większości wesel na jakich byłam to hipokryzja ze strony zaproszonych gości, brak podstawowej kultury, brak szacunku dla młodych, ich poświęcenia dla przygotowania tego wszystkiego, pracy włożonej w to. Zważcie na to.

 

Małżeństwo to granie w jednym zespole do jednej bramki. To nie ring bokserski. To nie tylko miłość a przede wszystkim zwykła, normalna, szara codzienność. Wzajemna troska, zrozumienie drugiej strony, partnerstwo, wzajemny szacunek, przyjaźń. Im więcej wspólnych mianowników tym lepiej.    

 

Panowie wychowujcie córki, nie zapominajcie o przekazywaniu swojego sposobu postrzegania świata, przedstawiajcie swój męski punkt widzenia relacji damsko-męskich. Nie odpuszczajcie.  Swoja obojętnością można skrzywdzić.  Nie bądźcie tylko, wychowujcie, to nie tylko moje obserwacje, ale też innych moich koleżanek, że ojcowie są i na tym kończą swoja powinność bycia rodzicem.

 

 

Panowie moje drugie pytanie: dlaczego kierujecie się tak często autodestrukcyjnym podejście do siebie? Czytam forum od deski do deski i to tak rzuca się w oczy.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugie pytanie, doprecyzuję, proszę bardzo z własnych obserwacji i z forum: czy dopiero jak ostro, boleśnie, permanentnie, długofalowo, dobitnie, upokarzająco Was się traktuje, jak mocno musicie dostać w 4 litery nie raz, to rozum wtedy Wam do głowy dopiero wchodzi. Po jakich mocnych wstrząsach musicie być aby się zacząć szanować siebie i innych. Jak mocno musicie oberwać od życia, często i gęsto na własne życzenie (moje obserwacje) aby myśleć o sobie jako o człowieku, o istocie z krwi i kości, posiadające naturalne prawo do godności i szacunku,  a nie traktować siebie jak, z całym szacunkiem do Was Panowie, "wycieraczki do podłogi". Przecież mężczyźni ze swej natury to istoty kierujące się logiką, inteligencją, rozumem, zdrowym rozsądkiem. Taki dysonans poznawczy mam, czytając np. Wasze historie. Przecież masochizm wiatropylnie się nie udziela.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugie pytanie, doprecyzuję, proszę bardzo z własnych obserwacji i z forum: czy dopiero jak ostro, boleśnie, permanentnie, długofalowo, dobitnie, upokarzająco Was się traktuje, jak mocno musicie dostać w 4 litery nie raz, to rozum wtedy Wam do głowy dopiero wchodzi. Po jakich mocnych wstrząsach musicie być aby się zacząć szanować siebie i innych. Jak mocno musicie oberwać od życia, często i gęsto na własne życzenie (moje obserwacje) aby myśleć o sobie jako o człowieku, o istocie z krwi i kości, posiadające naturalne prawo do godności i szacunku,  a nie traktować siebie jak, z całym szacunkiem do Was Panowie, "wycieraczki do podłogi". Przecież mężczyźni ze swej natury to istoty kierujące się logiką, inteligencją, rozumem, zdrowym rozsądkiem. Taki dysonans poznawczy mam, czytając np. Wasze historie. Przecież masochizm wiatropylnie się nie udziela.

 

Nie każdy tutaj (np. ja) jest poszkodowany przez los, w postaci cięgów i razów otrzymanych przez kobiety. Często nasze spostrzeżenia determinowane są zwykłą prewencją i instynktem ochrony własnego bytu. Tak pod względem psychicznym jak i materialnym.

 

Zwracałem już Tobie na to uwagę, jednak nic jak widać nie zrozumiałaś. Mogę powtarzać swoje jak mantrę, a Ty i tak wrócisz do swojego postrzegania sprawy. Typowa, 100% kobieta. Estrogen aż się wylewa uszami z Ciebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugie pytanie, doprecyzuję, proszę bardzo z własnych obserwacji i z forum: czy dopiero jak ostro, boleśnie, permanentnie, długofalowo, dobitnie, upokarzająco Was się traktuje, jak mocno musicie dostać w 4 litery nie raz, to rozum wtedy Wam do głowy dopiero wchodzi. Po jakich mocnych wstrząsach musicie być aby się zacząć szanować siebie i innych. Jak mocno musicie oberwać od życia, często i gęsto na własne życzenie (moje obserwacje) aby myśleć o sobie jako o człowieku, o istocie z krwi i kości, posiadające naturalne prawo do godności i szacunku,  a nie traktować siebie jak, z całym szacunkiem do Was Panowie, "wycieraczki do podłogi". Przecież mężczyźni ze swej natury to istoty kierujące się logiką, inteligencją, rozumem, zdrowym rozsądkiem. Taki dysonans poznawczy mam, czytając np. Wasze historie. Przecież masochizm wiatropylnie się nie udziela.

 

To proste. Faceci mają uczucia. Kobiety nie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vincent drugie pytanie nie dotyczyło Ciebie, czytaj tekst ze zrozumieniem. Nie napisałam, że każdy tu z Was taki jest. Drugi Twój akapit to stereotyp. Nic poza.

 

Saint jeżeli to takie proste, że mężczyźni maja uczucia, to dlaczego w stosunku do siebie nie. Podkreślam nie mam na myśli każdego mężczyznę, żeby to było jasne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vincent autodestrukcja wśród mężczyzn nie dotyczy tylko relacji damsko-męskich. Szacunek do siebie mam na myśli w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu. W ogóle jestem zdziwiona, że Ty tak zareagowałeś, bo czytając Twoje posty autodestrukcji u Ciebie nie zauważyłam.     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Saint jeżeli to takie proste, że mężczyźni maja uczucia, to dlaczego w stosunku do siebie nie. Podkreślam nie mam na myśli każdego mężczyznę, żeby to było jasne.

 

Sprawa bardzo indywidualna, zależna od wieku, wychowania i doświadczeń. Nie możesz zbijać wszystkiego w jedna papkę i oceniać to poprzez pryzmat ogółu.

 

Potrzeba obdarowywania innych uczuciami wyższymi wynika z natury normalnego faceta. Ale to, że mężczyźni powinni mieć najwięcej uczuć w stosunku do siebie samego, odkrywają w różnym wieku. I z powodu różnych doświadczeń. To co widzisz to proces nauki.

 

Tak przy okazji, ciekawie by zabrzmiała Twoja wypowiedź Pokorna gdyby ja odwrócić: Jakim trzeba być odczłowieczonym, żeby ostro boleśnie, permanentnie, długofalowo..... Dużo ciekawiej :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, problem który poruszyłaś dotyczny nie tylko córek, ale również synów. Chociaż faktycznie często jest tak, że ojciec utrzymuje w stosunku do syna pewien chłodny dystans, a córeczka staje się księżniczką tatusia, szczególnie jeśli jest jedynaczką albo jedyną przedstawicielką płci przeciwnej wśród potomstwa. Potem przenosi ten schemat na swojego faceta, skoro tatuś rozpieszczał ją przez całe dotychczasowe zycie, to misiu powinien przejąć tą schedę. Jeżeli dodatkowo mamusia zdominowała tatusia w życiu codziennym, to jakiś samiec ma najprawdopodobniej mocno przej3%@#3.

 

Głównie problem jednak tkwi w tym, że nie możesz oczekiwać wskazania Ci właściwej ścieżki przez kogoś, kto jest ślepy, tymbardziej jeśli samemu jest się ślepym, i druga część tego zdania jest nawiązaniem do Twojego drugiego pytania. Wszyscy rodzimy się jako czysta karta, od dziecięcych lat jesteśmy bomardowani baśniami i bajkami Disneya*, a potem całym arsenałem filmów, seriali, książek czy innych w ten deseń. Stąd potem jest jak jest, bo właśnie facet stara się kierować logiką i zdrowym rozsądkiem, a w przypadku kobiet to droga prowadząca ku przepaści.

 

Upadek zawsze boli, ale jest potrzebny w życiu każdego mężczyzny. Niektórzy nigdy się po nim nie pozbierają. Niektórzy wstaną, otrzepią się i wrócą na starą ścieżkę. Może po którymś upadku wreszcie zaczną zastanawiać się, że może jednak nie tędy droga i wtedy jak niektórzy już po pierwszym zaczną szukać tej właściwej ścieżki, bynajmniej nie tej prowdzącej przez nos. Część trafi tutaj, możemy ich wtedy naprowadzić na czerwoną pigułkę, ale czy ją przyjmą i jak zareaguje na to ich system obronny to już kwestia indywidualna. Nie zmienia to faktu, że Ci którzy zrozumieli lub są na dobrej drodze ku oświeceniu wciąż są kroplą w morzu tych na codzień przyjmujących systemową niebieską. 

 

tshirt-drop-in.jpg

 

* Takie skojarzenie mi się urodziło właśnie - Piękna i Bestia. Tylko potem Bestia przeminił się w Księcia (czyli pod wpływem naszej białogłowy) no i rzekomo żyli długo i szczęśliwie (bajka kończy się po ślubie, przypadek?) - jak każde polskie małżeństwo, gdzie niby wszystko ok, a potem ni z gruchy ni z pietruchy wielkie zdziwienie " to oni się rozwodzą"?  :huh:  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

Kobiety, które mnie czytają, nic nie musicie, na nic się godzić. Nie chcecie wesela, sformalizowania związku, nikt nie ma Was prawa zmuszać, nie musicie realizować oczekiwań kogoś. Czujecie, że nie chcecie tego robić, brać udziału w tym całym kieracie przygotowań, planowania, dogadzania, robienia pod publiczkę, to odpuście sobie to. Ślub to ważny dzień w życiu kobiety i każda z nas ma prawo ten dzień przeżyć tak jak chcę a nie podporządkować się komuś, bo tak trzeba. Nic nie trzeba. Nikt nie będzie myślał, że to Twój dzień i masz go prawo przeżyć tak jak chcesz, ubrać się tak jak chcesz, zachowywać tak jak chcesz, większość będzie Cię oceniać w krytyczny sposób, przyczepiać się do wszystkiego co tylko można, bo nie wielu będzie szanować to, że to Twój dzień i masz prawo o decydowaniu o nim jak ma wyglądać i przebiegać. Na większości wesel na jakich byłam to hipokryzja ze strony zaproszonych gości, brak podstawowej kultury, brak szacunku dla młodych, ich poświęcenia dla przygotowania tego wszystkiego, pracy włożonej w to. Zważcie na to.

 

Małżeństwo to granie w jednym zespole do jednej bramki. To nie ring bokserski. To nie tylko miłość a przede wszystkim zwykła, normalna, szara codzienność. Wzajemna troska, zrozumienie drugiej strony, partnerstwo, wzajemny szacunek, przyjaźń. Im więcej wspólnych mianowników tym lepiej.    

 

 

Nie muszą się na nic godzić, ale czasem ulegają presji otoczenia - głównie rodziców, babć i różnych pociotek. Owszem, są kobiety dla których ten dzień razem z otoczką jest celem samym w sobie. Jednak częściej spotykam się z takim podejściem, że trzeba przez to po prostu przejść, bo taka tradycja. Coraz więcej kobiet rezygnuje z tradycyjnego wesela (i ślubu w kościele) na rzecz skromnego przyjęcia dla najbliższej rodziny i przyjaciół.

 

Nie jest też tak, że wszystkie kobiety koniecznie chcą mieć papier, bo uważają, że dzięki temu kogoś złapały lub się jakoś ustawią. Chodzi też o presję otoczenia.  W naszej kulturze kobieta która żyje w nieformalnym związku jest postrzegana gorzej niż żona. Sama tego doświadczam - 7 lat związku, w tym pięć wspólnego mieszkania. No i czasem słyszę rady, które można sprowadzić do stwierdzenia "zrób coś, bo się się obudzisz z ręką w nocniku". Usłyszałam też od tzw. chrzestnej, że lata lecą, więc jak z wiekiem zbrzydnę, to on mnie zostawi, jakby małżeństwo chroniło mnie przed upływem czasu i porzuceniem. 

Nie jestem księżniczką, nie wiszę na facecie, mam swoich znajomych, pracę,  kawałek prywatności tylko dla siebie. Znam też pary z różnym stażem (niekiedy długim), które potrafiły stworzyć udany związek. Widać po nich serdeczność, że się lubią, wspierają, nie ograniczają. A że na nic nie ma gwarancji, bo nawet po 20 latach on lub ona mogą coś odstawić? No cóż, w życiu na nic nie ma gwarancji.

A jeśli chodzi o kobiety, które nie są przystosowane do zwykłego, normalnego życia, są zdziwione, że życie nie jest romantyczną randką, to prawda, są takie. Ale czytałam kiedyś podobny artykuł jak ten na onecie, który opisywał młodych, niedojrzałych mężczyzn. Otóż ci panowie myśleli, że kobieta po ślubie będzie go taktowała jak wcześniej mama -  przyniesie, poda, pozamiata, będzie żyła jego życiem (sukcesami, albo porażkami - świat się na biedaku nie poznał), będzie mim bezwarunkowo zachwycona. Myśleli, że żona będzie się różniła od mamy tylko opcją seks.

 

Rozumiem, że forum jest męskie, ale czy panowie naprawdę uważają, że wina zawsze leży po obu stronach, czyli po stronie żony i teściowej, a ród męski jest w całości taki mądry, prawy, obiektywny w stosunku do siebie i kobiet?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugie pytanie, doprecyzuję, proszę bardzo z własnych obserwacji i z forum: czy dopiero jak ostro, boleśnie, permanentnie, długofalowo, dobitnie, upokarzająco Was się traktuje, jak mocno musicie dostać w 4 litery nie raz, to rozum wtedy Wam do głowy dopiero wchodzi. Po jakich mocnych wstrząsach musicie być aby się zacząć szanować siebie i innych. Jak mocno musicie oberwać od życia, często i gęsto na własne życzenie (moje obserwacje) aby myśleć o sobie jako o człowieku, o istocie z krwi i kości, posiadające naturalne prawo do godności i szacunku,  a nie traktować siebie jak, z całym szacunkiem do Was Panowie, "wycieraczki do podłogi". Przecież mężczyźni ze swej natury to istoty kierujące się logiką, inteligencją, rozumem, zdrowym rozsądkiem. Taki dysonans poznawczy mam, czytając np. Wasze historie. Przecież masochizm wiatropylnie się nie udziela.

 

Pokorna,

 

Wynika to z wielu czynników. Mając dwójkę dzieci - chłopca i dziewczynkę widzę, że od rozumnego dzieciństwa adresowane są do nich inne bajki: dla dziewczynek oparte są często na kwestiach związanych ze współpracą grupową bohaterów oraz przepychankach o miejsce w stadzie, nawet tak śmieszne jak My Little Pony czy Winx. Dla chłopców bajki są oparte na walce i rywalizacji między bohaterami, mało tego - bohater często jest samotny i nie integruje się z grupą. Często to bajki wg. schematu: łup!cup!bęc!jeb!buum! Moje dzieci na placu zabaw bawią się całkiem inaczej - córeczka szybko dokoptowuje do grupy dziewczynek i coś tam tworzą RAZEM, syn - bawi się solo a nawet zabawy chłopięce-grupowe oparte są na agresji, dominacji i walce - biganie, wrzeszczenie, wywracanie się. Tam nie ma za wiele współdziałania, nawet przy zabawach niby zespołowych. To takie spostrzeżenie nr 1.

 

Po drugie jako mężczyźni dużo później dojrzewamy i mądrzejemy. Dziewczyna w wieku 20 lat to już prawie dorosła jednostka. Chłopak 20 letni to dzieciuch, wyrośnięty dzieciuch i tyle. Te krzywe 'dorastania' przecinają się w którymś momencie oczywiście ale bardzo długo kobiety prześcigają w dojrzałości równolatków mężczyzn, a właściwie chłopców. Małżeństwo 25 latki z 25 latkiem - to tak jakbym ja w wieku 25 lat żenił się z 17 latką, mniej więcej oczywiście. Stąd też kobiety już od maleńkich lat nauczone są interakcji grupowej i są bardziej doświadczone związkowo-społecznie. Chłopcy - wręcz przeciwnie. Owszem, ma to dla płci męskiej plusy ponieważ w wieku 40 lat mężczyzna ma dopiero czterdzieście a kobieta już czterdzieści, ale odpowiedź nie dotyczy akurat tego wątku.

 

Kolejną sprawą jest to, co było podkreślane wiele razy na forum - wielu mężczyzn potrzebuje potężnego wstrząsu by wyrwać się ze swoitego zasiedzenia 'w jest jak jest' i marazmu. Jedni potrzebują większego, inni mniejszego a są jednostki, które ruszą się dopiero przy życiowym tsunami. Mądra i sprytna kobieta potrafi tak umiejętnie 'podgrzewać wodę w garnku' partnerowi, że ten ugotuje się totalnie nie zauważywszy niczego. Pisze o tym Śląski w "Hienach, modliszkach i czarnych wdowach" i tu akurat przyznaję mu pełną rację. Dla niektórych wstrząsem będzie kiepska relacja z dziewczyną, inni obudzą się dopiero po osiągnieciu poziomu pięciu metrów pod mułem. I generalnie - można czytać, można usłyszeć wiele opowieści ale dokąd sami czegoś nie doświadczymy na własnej skórze - dotąd nie pojmiemy tego w pełni.

Osobiście nie widzę na forum 'mężczyzn pokrzywdzonych przez los'. Raczej ludzi, którzy opisują swoje historie, wyciągają z nich wnioski i dzielą się nawzajem wiedzą. Dla mnie do duży +. Szkoda, że nie było takiego netu i forów 20 lat temu :D

 

I ostatni z powodów - miłość. Mając różowe okulary na nosie nie zauważamy niczego, żadnych negatywów partnerki, żadnych jej złych zachowań. Ot taka sztuczka natury celem przedłużenia gatunku. Stąd też wiele pań sprawdza poziom tej miłości wiedząc, że dokąd partner jest zakochany po uszy to one mogą hulać ile dusza sobie życzy - bez konsekwencji specjalnych. Miłość u mężczyzn z automatu kasuje logikę i rozsądek. Albo działamy w tybie 'logika i rozsądek' albo w trybie 'miłość'. Są to tryby absolutnie niekompatybilne i wzajemnie się wykluczające. Zakochanym po uszy facecie można sterować jak się chce. Odkochanym - już nie bardzo, co gorsza zaczyna on wymagać 'barteru' w związku, słynnego starożymskiego du ut des. Jak dla mnie facet działający w trybie 'miłość' powinien być ustawowo traktowany jako ubezwłasnowolniony, przynajmniej częściowo. Zmusić do różnych rzeczy zakochanego 25 latka - pikuś! Ale zrobić to samo z ogarniętym życiowo i doświadczonym czterdziestolatkiem - uuuuuuu .... 'niebałdzo'.

 

 

 

Rozumiem, że forum jest męskie, ale czy panowie naprawdę uważają, że wina zawsze leży po obu stronach, czyli po stronie żony i teściowej, a ród męski jest w całości taki mądry, prawy, obiektywny w stosunku do siebie i kobiet?

 

 

Nie muszę Ci odpowiadać, bo odpowiedź znasz. Ale na tym forum kierujemy się odkrywaniem ciemniejszych stron żeńskiej części populacji. Na analogicznym forum www.siostrysamice.pl będzie można robić to samo ale w drugą stronę ;)

 

 

S.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

I ostatni z powodów - miłość. Mając różowe okulary na nosie nie zauważamy niczego, żadnych negatywów partnerki, żadnych jej złych zachowań. Ot taka sztuczka natury celem przedłużenia gatunku. Stąd też wiele pań sprawdza poziom tej miłości wiedząc, że dokąd partner jest zakochany po uszy to one mogą hulać ile dusza sobie życzy - bez konsekwencji specjalnych. Miłość u mężczyzn z automatu kasuje logikę i rozsądek. Albo działamy w tybie 'logika i rozsądek' albo w trybie 'miłość'. Są to tryby absolutnie niekompatybilne i wzajemnie się wykluczające. Zakochanym po uszy facecie można sterować jak się chce. Odkochanym - już nie bardzo, co gorsza zaczyna on wymagać 'barteru' w związku, słynnego starożymskiego du ut des. Jak dla mnie facet działający w trybie 'miłość' powinien być ustawowo traktowany jako ubezwłasnowolniony, przynajmniej częściowo. Zmusić do różnych rzeczy zakochanego 25 latka - pikuś! Ale zrobić to samo z ogarniętym życiowo i doświadczonym czterdziestolatkiem - uuuuuuu .... 'niebałdzo'.

 

 

 

 

 

 

 

 

Oj, z tymi dojrzałymi i ogarniętymi życiowo panami też różnie bywa. Zdarza się, że facet jest po przejściach, sam daje mądre rady kolegom, aż tu nagle w wieku średnim głupieje dla sekretarki w wieku 20+, z nogami do szyi i dużymi cyckami. Zostawia dla niej rodzinę i przeżywa drugą młodość. A zanim się zorientuje co i jak, to nie ma już rodziny oraz części majątku.

Kobiety też głupieją. Przez lata wierzą, że on się zmieni, albo pod wpływem zakochania nie widzą, że to zły kandydat na partnera.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 ............Na analogicznym forum www.siostrysamice.pl będzie można robić to samo ale w drugą stronę ;)

 

 

S.

 

Nie odnaleziono serwera

Firefox nie może odnaleźć serwera www.siostrysamice.pl.

 

Nie wyobrażasz sobie mojego rozczarowanie tym faktem........... :P

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saint dziękuję za odpowiedź. Jak najbardziej możemy odwrócić moją wypowiedź.  Zimnym, wyrachowanym, bez skrupułów, bez jakikolwiek pozytywnych uczuć. Czy dużo ciekawej,  z autopsji powiem, że nie, bo doświadczyłam na sobie i od kobiet i od mężczyzn nie raz takiego traktowania. Najtrudniej to nie pozwolić takiej (czy można powiedzieć o kimś takim w takiej sytuacji, że to osoba, sprawa dyskusyjna) osobie, że może i ma przyzwolenie na takie traktowanie nas. Ciekawie to może dla tych co lubią poniżać, wywyższać się tak. Może tak silne poczucie swojej wartości, zadufania w sobie, egocentryzmu aby tak  traktować ludzi kieruje takimi ludźmi.

 

Zróbmy z mojego drugiego pytania nowy wątek.

 

 

Wracając do pierwszego pytania.

Problem może tkwi w braku też w edukacji ludzi: małżeństwo, związek to nie bajka, to obustronna praca, taka codzienna wymagająca od nas zrezygnowania z naszego egoizmu. Chcesz być z kimś to nie jest bycie 2 osób osobno, ale wchodzenie na ścieżkę pt. związek, wspólnota dusz,  jak zwał tak zwał, bycie razem. Rezygnowanie w jakimś stopniu z siebie i dawaniu też od siebie. Nie tylko branie. Asertywność jak najbardziej wskazana. Każdy potrzebuje własnej przestrzeni, czasami samotności przez chwilę. Patrzenie na partnera takim jakim jest, a nie takim jakim byśmy chcieli aby był.

 

Uczymy czytać, pisać, liczyć dzieci, karmimy, ubieramy a zapominamy uczyć ich bycia człowiekiem. 

 

Kreowanie dziewczynki na księżniczki, wychowywanie jej w ten sposób to krzywdzenie jej i otoczenia z którym później jako dorosła kobieta ma w nim żyć. Tak samo chłopców na księcia, "żadna Ciebie nie warta".     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, z tymi dojrzałymi i ogarniętymi życiowo panami też różnie bywa. Zdarza się, że facet jest po przejściach, sam daje mądre rady kolegom, aż tu nagle w wieku średnim głupieje dla sekretarki w wieku 20+, z nogami do szyi i dużymi cyckami. Zostawia dla niej rodzinę i przeżywa drugą młodość. A zanim się zorientuje co i jak, to nie ma już rodziny oraz części majątku.

 

 

Bo nagle odkrył, że od dziesięciu czy piętnastu lat orano nim ugór w polu, sam dostawał z tego układu ochłapy III kategorii. I stwierdza w którymś momencie - a dlaczego? jakim prawem? I robi coś dla siebie. Głupio robi moim zdaniem, bo u tej młodej siksy po psrostu powtórzy wcześniejszą historię ale cóż, jego wybór.

Osobiście jestem totalnym przeciwnikiem porzucania rodziny i dzieci dla młodych laseczek. Nie wyobrażam sobie zostawienia dzieci dla młodej siksy.

Czy wyobrażam sobie teoretyczne powiedzenie 'do widzenia' wieloletniej partnerce, której się ewidentnie 'nie chce' i zamianę jej na młodszy model - jak najbardziej. Małżeństwo to spółka, dokąd działa i wspólnicy dbają o spółkę - interes się kręci. Wspólnicy się nie dogadują - spółkę się likwiduje i zakłada nową. Tyle. Zimna, trzeźwa logika.

 

Z własnych znajomych znam co najmniej kilku gości, którzy tkwią w związku małżeńskim wyłącznie z uwagi na dobro dzieci. Ale tak to jest jak się wcześnie żeni i co gorsza, z równolatkami które sypią się błyskawicznie jak skorodowane Ople na nowohuckich parkingach.

 

S.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejną sprawą jest to, co było podkreślane wiele razy na forum - wielu mężczyzn potrzebuje potężnego wstrząsu by wyrwać się ze swoistego zasiedzenia 'w jest jak jest' i marazmu. Jedni potrzebują większego, inni mniejszego a są jednostki, które ruszą się dopiero przy życiowym tsunami. 

 

Pełna zgoda. Przeżyłem to osobiście. Wstrząsnęło mną całkowicie, choć jeśli chodzi o kobiety, w stopniu iście minimalnym. Bardziej chodzi o postrzeganie życia i świata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo nagle odkrył, że od dziesięciu czy piętnastu lat orano nim ugór w polu, sam dostawał z tego układu ochłapy III kategorii. I stwierdza w którymś momencie - a dlaczego? jakim prawem? I robi coś dla siebie. Głupio robi moim zdaniem, bo u tej młodej siksy po psrostu powtórzy wcześniejszą historię ale cóż, jego wybór.

Osobiście jestem totalnym przeciwnikiem porzucania rodziny i dzieci dla młodych laseczek. Nie wyobrażam sobie zostawienia dzieci dla młodej siksy.

Czy wyobrażam sobie teoretyczne powiedzenie 'do widzenia' wieloletniej partnerce, której się ewidentnie 'nie chce' i zamianę jej na młodszy model - jak najbardziej. Małżeństwo to spółka, dokąd działa i wspólnicy dbają o spółkę - interes się kręci. Wspólnicy się nie dogadują - spółkę się likwiduje i zakłada nową. Tyle. Zimna, trzeźwa logika.

 

Z własnych znajomych znam co najmniej kilku gości, którzy tkwią w związku małżeńskim wyłącznie z uwagi na dobro dzieci. Ale tak to jest jak się wcześnie żeni i co gorsza, z równolatkami które sypią się błyskawicznie jak skorodowane Ople na nowohuckich parkingach.

 

S.

Może być tak, jak napisałeś. Facet pomyślał sobie, że skoro nie jest traktowany dobrze, to coś mu się od życia należy, a że życie ucieka, to nie ma na co czekać.

Ale nie zawsze to jest zimna i trzeźwa logika. Czasem jest to ogłupienie, co sami panowie przyznają, choćby poprzez werbalne wyrażenie żalu (przyznanie się do głupoty), czy próby odzyskania żony. Bywa przecież i tak, że żona jest ok, ale mężczyzna czuje przemijanie, chciałby przeżyć jeszcze parę lat z piękną, młodą lalą, poczuć się jak ogier, dowartościować się, bo takiej 20ce łatwo zaimponować wiedzą, doświadczeniem, właściwie to czymkolwiek. Piszę teraz o męskich odpowiednikach kobiet, które mają dobrego męża, ale złapały się na haczyk romantycznych i namiętnych randek. Nie pomyślały, że z tym nowym też niedługo będzie jak z poprzednikiem, czyli nastąpi powrót prozy życia i codziennych obowiązków.

 

To prawda, upływ czasu bardziej szkodzi kobietom. Ale niektórzy panowie, też w wieku ok. 40kowym zaczynają się sypać - złe geny, zaniedbanie. Czasem aż trudno uwierzyć, że pan X i pan Y są rówieśnikami. ;)

 

Zwróciłam uwagę na Twoje podejście do tematu, czyli: "Małżeństwo to spółka, dokąd działa i wspólnicy dbają o spółkę - interes się kręci. Wspólnicy się nie dogadują - spółkę się likwiduje i zakłada nową. Tyle. Zimna, trzeźwa logika." Z tego co zauważyłam, to chłodną kalkulację, pilnowanie własnego interesu i dobra, na tym forum przypisuje się kobietom. A Ty to napisałeś jako mężczyzna i mężczyznach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może być tak, jak napisałeś. Facet pomyślał sobie, że skoro nie jest traktowany dobrze, to coś mu się od życia należy, a że życie ucieka, to nie ma na co czekać.

Ale nie zawsze to jest zimna i trzeźwa logika. Czasem jest to ogłupienie, co sami panowie przyznają, choćby poprzez werbalne wyrażenie żalu (przyznanie się do głupoty), czy próby odzyskania żony. Bywa przecież i tak, że żona jest ok, ale mężczyzna czuje przemijanie, chciałby przeżyć jeszcze parę lat z piękną, młodą lalą, poczuć się jak ogier, dowartościować się, bo takiej 20ce łatwo zaimponować wiedzą, doświadczeniem, właściwie to czymkolwiek. Piszę teraz o męskich odpowiednikach kobiet, które mają dobrego męża, ale złapały się na haczyk romantycznych i namiętnych randek. Nie pomyślały, że z tym nowym też niedługo będzie jak z poprzednikiem, czyli nastąpi powrót prozy życia i codziennych obowiązków.

 

To prawda, upływ czasu bardziej szkodzi kobietom. Ale niektórzy panowie, też w wieku ok. 40kowym zaczynają się sypać - złe geny, zaniedbanie. Czasem aż trudno uwierzyć, że pan X i pan Y są rówieśnikami. ;)

 

Zwróciłam uwagę na Twoje podejście do tematu, czyli: "Małżeństwo to spółka, dokąd działa i wspólnicy dbają o spółkę - interes się kręci. Wspólnicy się nie dogadują - spółkę się likwiduje i zakłada nową. Tyle. Zimna, trzeźwa logika." Z tego co zauważyłam, to chłodną kalkulację, pilnowanie własnego interesu i dobra, na tym forum przypisuje się kobietom. A Ty to napisałeś jako mężczyzna i mężczyznach.

 

Nassi,

 

Już w bajkach, co pewnie zauważyłaś kulminacyjny moment następuje w momencie 'zawarcia ślubu' a co było potem zbywa się krótkim 'i życli długo i szczęśliwie'. Ano właśnie, dalsza część bajki zaczyna się właśnie w tym momencie ale tu fabuła robi się zdecydowanie miej romantyczna a opowieść - mniej ciekawa.

Romansujące na boku żony czy mężowie chcą powrócić do tego smaczku bajki 'sprzed małżeństwa'. I wybiórczo zdają się zapadać na amnezję w zakresie tego, że z owym kochankiem - po zawiązaniu trwałego związku - będzie tak samo jak z mężem/żoną. Ale to już Pikaczu wielokrotnie pisał, że ludzie a szczególnie kobiety kochają żyć w świecie złudzeń. Jak dla mnie takie romansowanie to kiepki interes - zysk ulotny, miałki a potencjalne ryzyko duże. Szczególnie dla mężczyzny żonatego (odseparowanie od dzieci, podział majątku, alimenty etc).

Co do tych różnic - owszem, znam gości którzy wyglądają strasznie bo się zapuścili a gdy wchodzą do pomieszczenia - brzuchami wypełniają połowę wolnej przestrzeni. Ich wybór - ich strata, bo dużo tracą. Natomiast kobiety w tym wieku, nawet jak o siebie super dbają to mimo wszystko ten upływ czasu widać bardziej. Ale jak wspomniałem, to nie temat o różnicach w starzeniu, nie będę drążył.

 

I co do 'spółki'. Zważ, że pisze to prawnik. Praktyk, z wieloletnim doświadczeniem. Po drugie, etap sercowych uniesień mam za sobą więc działam aktualnie w trybie 'logika i rozsądek'. I piszę o sobie, jak inni mężczyźni do tego podchodzą - to ich sprawa i ich metoda :) Zadłużoną, nierentowną spółkę o wiele łatwiej postawić w stan upadłości niż sanować. W życiu związek damsko-męski identycznie. Szczególnie jeśli się nie ma dzieci, wspólnego majątku i, nie daj Boże, zaciągniętych wspólnie kredytów hipotecznych.

 

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nassi Subiektywny w tym co pisze ma dużo racji. Traktowanie związku jak spółki, i tu i tu, dbasz o to aby było dobrze, problemy rozwiązujesz, troszczysz się o dalszy rozwój. Pracujesz nad tym, zależy Ci aby nadal było dobrze.

 

Co do różnicy wieku z moich obserwacji zauważyłam, że małżeństwa ze sporą różnicą wieku mają się dobrze. Dużo rozpadło się małżeństw rówieśników.

 

Czas dla kobiet zawsze jest niekorzystny, zawsze. Nie wiem jakbyśmy dbały o siebie to nie mamy tak dobrze jak mężczyźni. Z większością mężczyzn jest jak z winem, im starsi tym lepsi. Nabieracie patyny, szlachetności, kolorytu, aromatu, dojrzałości. O kobietach trudno tak powiedzieć. W porównaniu do rówieśników kobiety są dojrzalsze pod względem emocjonalnym, chociaż dzisiaj to też się zmienia, może dlatego że pokolenie współczesnych młodych ludzi nie była wychowywana przez rodziców, bo nie mieli oni na to czasu. Wychowani są przez telewizję i internet. Stąd może ostatnio to zamiłowanie do tzw. emocji, bo brakowało czułości, troski od rodziców. Może w ten sposób nadrabiają zaległości z przeszłości. Piszcie mi, mówcie mi co chcecie, ale myślę i czuję, że najpiękniejszy, najwspanialszy jest święty spokój. Błogosławiony każdy dzień w którym się nic nie dzieje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.